Z powrotem, czyli fatalne skutki niewłaściwych lektur
- Kategoria:
- literatura dziecięca
- Wydawnictwo:
- Znak emotikon
- Data wydania:
- 2014-11-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 1984-01-01
- Liczba stron:
- 220
- Czas czytania
- 3 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324029679
- Tagi:
- Marianna Sztyma
„Najpierw wyrzuciłem na brzeg walizkę. W chwilę później, mijając pochyloną nad wodą wierzbę, uchwyciłem się mocno wiotkich gałązek. Łódź umknęła mi spod nóg, porwana impetem, z jakim tamci gnali przed siebie. Nikt niczego nie zauważył. Wyskoczyłem na brzeg i przypadłem twarzą do ziemi. Chłodna rosa ziębiła rozpalone policzki. Do ucha wlazł mi trzmiel i buczał swą prostą piosenkę.
Odczekałem chwilę, kichnąłem, wstałem, odszukałem walizkę i z przylepioną do czoła czterolistną koniczyną ruszyłem w drogę.”
Wyjątkowa powieść znakomitego tłumacza, Zbigniewa Batki.
Polski A. A. Milne i Lewis Caroll w jednej osobie!
Zilustrowała Marianna Sztyma.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Waliza w szkatułce
Właśnie przeczytałam (drugi raz w życiu) najbardziej niezwykłą i tajemniczą książkę w polskiej literaturze, jaką dane mi było poznać. Oczywiście ponowna lektura nie tylko nie pomogła mi odkryć jej zagadki, ale dodała kolejne niewiadome do już sporej walizki niewyjaśnionych kwestii z tomem tym związanych. Przyjemności lektury w żadnym momencie nie psuje możliwość przewidzenia tego, co nastąpi za chwilę, a jej znaczenie czy przesłanie zależy całkowicie od czytelnika.
Książka ta może być bowiem odczytana jako pięknie melancholijna powieść szkatułkowa, oniryczna powieść drogi, surrealistyczna powiastka filozoficzna, baśń bez morału (lub z kilkunastoma morałami – jeśli czytelnik tak woli),aluzyjna psychologiczna powieść animalistyczna, paraboliczna powieść fantastyczna albo jako powieść semantyczna o strukturze (prawie) kolistej (w może wręcz sprężynowej?). Śmiało można jednak zapomnieć o powyższej typologii czy jakichkolwiek klasyfikacjach – dzieło Zbigniewa Batki jest jedyne i niepowtarzalne i jako takie wymyka się wszelkim próbom zawalizkowania… to znaczy zaszufladkowania.
W opowieści pojawiają się ludzie (gdzieś na drugim planie),ale główni bohaterowie to zwierzęta: Królik z walizką, zielony Koń, Pingwin i Kukółka (tak właśnie nazwana jako dziecię kukułki i jaskółki). Postaci jest tu zresztą urodzaj, podobnie jak miejsc i wszystkiego innego, a jednocześnie – co ciekawe – powieść sprawia wrażenie oszczędnej w słowach i doskonale zbalansowanej. Dużo się tu dzieje, jeszcze więcej się kontempluje – cały czas z uczuciem ślizgania się tylko po powierzchni tajemnicy, co zresztą nie przeszkadza (a wprost przeciwnie) emocjonalnemu zaangażowaniu w tekst.
Jedną z moich ulubionych scen jest ta, w której Królik, nie mogąc zmieścić walizy pod łóżkiem, wyciąga z niej walizkę i walizeczkę, do tej ostatniej chowa walizę i walizkę, po czym bez problemu wsuwa ja pod łóżko. Pamiętając o tym nie sposób nie zauważyć cudownie nieskończonej pojemności tego dzieła – gdyby wyciągnąć z niej: wszystkie postaci, fantastyczne dialogi, miejsca akcji, kolory, sprzęty, zjawiska atmosferyczne i nie tylko, nawiązania i aluzje do innych książek, dzieł sztuki i zjawisk społecznych oraz cały zasób pięknych słów i zwrotów potocznych, a także tych szlachetniejszej natury, to bez wątpienia nie udałoby się zmieścić ich na powrót na tych wyczyszczonych 220 (lub 192 w nieco większym formacie – w zależności od wydania) stronach. Geniusz autora tak to bowiem przemyślnie posplatał, utkał i powiązał, że można tylko otwierać szeroko oczy i usta w zachwyconym zdumieniu.
Jak każda wspaniała książka skierowana pierwotnie do dzieci tak i ta wydaje się być doskonałą lekturą bardziej dla dorosłego czytelnika. Poza przyjemnością śledzenia akcji wyłapać on może bowiem nie tylko bogactwo nawiązań (konia z rzędem – niekoniecznie zielonego – temu, kto wyłapie je wszystkie) i semantyki, surrealistyczną poetykę snu, ale także klimat – pełen nostalgii, znużenia podróżą przez życie oraz tęsknoty za czymś ważnym. Dzieci niekoniecznie zrozumieją także aluzje do absurdów realiów życia ludzi i zwierząt, wśród których – co ciekawe – mało jest polityki, a sporo uniwersalnych problemów, dzięki czemu książka wydaje się nie mieć żadnego konkretnego wieku i jest bardzo aktualna.
Autorem tego niezwykłego zjawiska w literaturze polskiej jest Zbigniew Batko – pisarz i scenarzysta oraz wybitny tłumacz, autor przekładów powieści m. in. Johna Steinbecka, Zadie Smith, Trumana Capote, Jacka Londona, Johna Updike’a czy Jamesa Joyce’a. Opublikował tylko dwie autorskie prace: „Z powrotem” (1985) oraz „Oko” (1992). Pierwsza z nich ukończona została w 1978r., w druku znalazła się jednak dopiero siedem lat później. Zarówno pierwsze (1985) jak i drugie wydanie (1993) ukazało się z niezwykłymi i doskonale oddającymi nastrój opowieści ilustracjami Stasysa Eidrigevičiusa, który był także odpowiedzialny za opracowanie graficzne całości: zaprojektował tytuły części i rozdziałów a także towarzyszące im ilustracje, okładkę oraz wyklejkę. Aż do 2014r. książka była trudnodostępna, osiągała nieprzyzwoite ceny na aukcjach i stanowiła obiekt westchnień miłośników dzieła. Dzięki wydawnictwu Znak emotikon możemy wreszcie cieszyć się nowym, trzecim wydaniem tej literackiej perełki. Tym razem ilustracje wykonała Marianna Sztyma i są one także piękne i warte uwagi, choć przyznam, że większym uczuciem darzę prace Stasysa z uwagi na mój do nich sentyment, ich całościowy charakter oraz niesamowitą spójność z tekstem. Kolekcjonerzy z pewnością chętnie zaopiekują się wszystkimi trzema wydaniami tej książki.
Czytelnicy nie znający jeszcze tej tajemniczej opowieści powinni bezzwłocznie nadrobić to zaniedbanie. Nie trzeba być bowiem miłośnikiem twórczości Lewisa Carrolla, żeby pokochać to trudne do opisania dzieło. Zazdroszczę wam uczucia towarzyszącego pierwszej lekturze „Z powrotem”, bowiem…
Właśnie przeczytałam (drugi raz w życiu) najbardziej niezwykłą i tajemniczą książkę w polskiej literaturze, jaką dane mi było poznać…
Jowita Marzec
Oceny
Książka na półkach
- 202
- 131
- 39
- 6
- 5
- 3
- 3
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Jak ja lubię takie książki! Totalnie absurdalne, zadziwiające, pełne zaskakującej symboliki i wyśmienitych zabaw słownych!
Świat Autora to świat rządzący się absurdem, niedorzecznym klimatem, pełen niemożliwości – nonsens jednak skrywa głębię, nasze marzenia mogą okazać się mydlaną bańką, a my pragniemy wrócić do źródła – czy komuś z nas się udaje? Niektórzy się starają, przy czym nie jest to ucieczka od rzeczywistości, a po prostu jej poszerzenie.
Mam ochotę wrócić z powrotem do tego świata – spędzić jeszcze trochę czasu w towarzystwie Królika (który powinien się rozmnażać) i zielonego Konia (który powinien orać, ale prędzej zaora nas swoim podejściem do życia). Kowalski, który "jako krasnoludek obcował z niezwykłymi zjawiskami zawodowo", mrugająca Tereska, Kukółka, która na szczęście kuka przez u otwarte – cudowne postacie! Cudowny świat :)
Jak ja lubię takie książki! Totalnie absurdalne, zadziwiające, pełne zaskakującej symboliki i wyśmienitych zabaw słownych!
więcej Pokaż mimo toŚwiat Autora to świat rządzący się absurdem, niedorzecznym klimatem, pełen niemożliwości – nonsens jednak skrywa głębię, nasze marzenia mogą okazać się mydlaną bańką, a my pragniemy wrócić do źródła – czy komuś z nas się udaje? Niektórzy się starają,...
Kto wie, że mamy wspaniałą polską imitację „Alicji w krainie czarów” czy innych tego typu absurdalnych przypowiastek „dla dzieci”? Ja nie miałem pojęcia.
Dlatego z tym większą radością – dzięki koledze z pracy - pochłonąłem „Z powrotem” Zbigniewa Batki – idealną lekturę „dla byłych dzieci” (zresztą i aktualnym ta purenonsensowa abstrakcja także się spodoba, choć nie dotrą do głębszej warstwy tekstu).
Prześmiewcze to bardzo wobec człowieka, relacji z innymi, wytworów kultury i cywilizacji. Zarazem jest to lektura lekka i - co zdecydowanie zbyt rzadko idzie z tym w parze – piekielnie inteligentna.
Czytając to cudo, co rusz czułem się oszołomiony gejzerami bezgranicznej fantazji Autora – zaskakującymi grami słownymi, niezwykłym migotaniem znaczeń slow, absurdalnymi (?) skojarzeniami.
Dodatkową wartością dla wybranych jest zabawa w rozpoznawanie intertekstualnych „wrzutek”. A spotkamy tu nie tylko odniesienia do znanych każdemu tekstów kultury. Trafią się wersy i z Villona czy „Eneidy” (w oryginale oczywiście).
A wszystko zaczyna się, gdy Królik chroni się przed ulewą w przedziwnym domku, w którym odczytuje urzędową korespondencję o nakazie eksmisji: „Pismo zaadresowane było do ob. ob. Księżniczki Na Ziarnku Grochu, Kopciuszka i Czerwonego Kapturka w/m. Główny Urząd ds. Rozmaitych komunikował, że „lokatorzy domku k/Źródła w osobach ob.ob. Księżniczki, Kopciuszka i Kapturka winni opuścić zajmowany lokal w nieprzekraczalnym terminie do zachodu słońca. Decyzja o eksmisji w/w podjęta została w wyniku ustaleń, iż ww. są postaciami całkowicie fikcyjnymi, anachronicznymi, a co za tym idzie, zbędnymi, a nawet szkodliwymi”.
I tak rusza surrealistyczna epopeja Królika i Konia, do których dołączają inne bajkowe postacie.
To pochwała spojrzenia na świat oczami dziecka, czyli autentycznego i nieskrępowanego społecznymi nakazami np.
„Tylko niektórzy dorośli dostrzegali ich, tylko niektóre dzieci nie dostrzegały. Byli tacy, którzy widzieli, a udawali, że nie widzą i na głośne okrzyki dzieci reagowali wzruszeniem ramion. Inni nie widzieli, ale nadrabiając miną, utrzymywali że widzą. W końcu potworzyły się stronnictwa, w stronnictwach frakcje i odłamy, wzniesiono barykady i wybuchła rewolucja”.
Natrafimy tu na opłakane skutki protekcji w zatrudnieniu Słonia (to naprawdę nie dziś pisane?): „(Stryj) zarekomendował mnie u znajomego właściciela składu z porcelaną jako sprzedawcę. Kiedy pierwszego dnia potłukłem trzy serwisy do kawy, nikt się tym przesadnie nie przejął; pocieszano mnie, że to z braku wprawy. Istotnie, z czasem zacząłem jej nabierać – po miesiącu tłukłem przeciętnie sześć serwisów dziennie”.
Choć rzecz pisana w latach 80., to jakby już świadoma aktualnych zagrożeń: ”Nastąpiło nagłe ocieplenie, a po paru dniach zapanował upal wręcz nie do zniesienia. Eskimosi byli kompletnie zaskoczeni; nawet najstarsi czegoś podobnego nie pamiętali. Wszyscy pozamieniali futra ma kostiumy kąpielowe. Znikły góry lodowe i foki, pojawiły się krokodyle. Białe niedźwiedzie przefarbowały się na brunatno. Wszystko zalała woda, trzeba było budować domy na palach”.
Jak tu nie polubić książeczki, gdzie takie m.in. autoironiczne teksty Autora:
„Zazwyczaj pisze się: „Mijały tygodnie” lub „Mijał dzień za dniem”. W najlepszym razie – „godziny mijały”. Największe lenie piszą nawet: ”Mijały lata”. Rzadko kto pamięta o sekundach, a one przecież też istnieją”.
„Nie działo się nic szczególnie ciekawego, i nie bez powodu – książka skończyłaby się za szybko, gdyby wszystko zdarzyło się od razu”.
Na koniec głos ponownie zabierze Główny Urząd ds. Rozmaitych. Skojarzenia jednoznaczne, zważywszy, ze pierwszy raz dzieło to ukazało się w 1985. Cenzor chyba spał, zwłaszcza jak puszczał do druku i to:
„ - A co robią konfidenci?
- Konfidenci denuncjują konspiratorów. (…)
- A co robią konspiratorzy? – zapytał naiwnie Królik.
- Konspiratorzy likwidują konfidentów”.
Najdziwniejsze, że ta genialna książka jest obficie dostępna - sami wiecie gdzie - i za pieniądze odwrotnie proporcjonalne do satysfakcji czytelniczej...
Najlepsze wyimki (choć można by co rusz cytować):
Na urozmaiconą rzeźbę terenu składają się na przemian pagórki i doliny bądź górki i dołki. Tam zaś, gdzie górka wypada w tym samym miejscu co dołek – rozpościera się równina.
Trzeba było koniecznie coś powiedzieć:
- Piękną mamy pogodę, nieprawdaż? To znaczy, chciałem powiedzieć, pogodę mamy fatalną.
Cisza.
Królik długo i starannie obmyślał następne pytanie.
- Jak szanowna mamusia? W domu wszyscy zdrowi?
-…
- Święta, święta i po świętach - zaczął nieco bardziej refleksyjnie.
Żadnej reakcji.
Wszystko to czyniłoby ów zakątek rajem dla ludzi miłujących spokój, harmonię i ład, gdyby nie fakt, że ludzi tu w ogóle nie ma. Gdyby zaś byli, nie istniałby zapewne spokój, harmonia i ład.
Emerytowany stuletni pług, który chciał się jeszcze na coś w życiu przydać, czynił żałosne wysiłki, aby błysnąć zardzewiałym lemieszem.
Sytuacja pogarszała się z każdą godziną. Jeszcze niedawno brakowało żywności dla jednej osoby, teraz dla dwóch.
Koń apatycznie obgryzał paznokcie. Był to jego pierwszy posiłek tego dnia.
Miał on dosyć mętne pojecie o etykiecie: kołatały mu po głowie jakieś niejasne zasady mierzenia temperatury wina łokciem i spożywania ryb za pomocą dwóch noży, ale nie był zupełnie pewien, czy nie myli się co do szczegółów. Jedną tylko zasadę znał dobrze i skrupulatnie jej przestrzegał: wiedział mianowicie, że nie należy rozmawiać przy stole – można wówczas zjeść trzykrotnie więcej od innych.
- Daruj życie, bierz co chcesz! – wychrypiał, tamten zaś wziął rower i pojechał.
- Zegary rzecz nabyta. I nietrwała. Mam większe plany – Będę sprzedawał czas. Jest popyt: ludzie nie mają go ostatnio zbyt wiele.
- Czas? – zdumiał się Królik. – Na wagę? Na metry? Na sztuki?
- W detalu na sekundy, w hurcie na lata. Ale żeby handlować czasem, trzeba go mieć. A mieć go będę, jak przejdę na emeryturę.
- A kiedy to nastąpi? – zaciekawił się Królik jako potencjalny nabywca.
- No, nie tak prędko. Mam jeszcze czas.
W tłumie panowało radosne podniecenie – pozdrawiano się, wymieniano ukłony i cichcem wyciągano sobie wzajemnie portfele. Nie było w tym Broń Boże nic zdrożnego: okradani kradli, kradnących okradano, co w sumie składało się na pożądane ekonomicznie zjawisko zwane cyrkulacją pieniądza.
- Potrzeba jest matką wynalazków - pocieszał Konia Słoń. – Coś nam podpowie, mam nadzieję.
- Nadzieja jest matką głupich – zmartwił Słonia Koń. – A ja już naprawdę muszę za potrzebą.
- A skąd się tam wzięli? – powrócił do pytań.
- Nie wiem. A skąd pan tu się wziął?
-Zawsze tu byłem. Nie musiałem się brać.
Oddychał tak cicho, że aż przestraszył się, czy jeszcze żyje. (…) - Ręce do góry – krzyknął Koń tak głośno, że zdrętwiał ze strachu.
Kiedy zajrzeli do środka, okazało się, zgodnie zresztą z przewidywaniami, że w zegarze nie ma kukułki. (…)
- Jutro rozlepimy w lesie ogłoszenia: „Uwaga, kukułki, mieszkanie do wynajęcia” – planował Królik.
Nie mieli dokąd iść, a zatem mogli iść dokądkolwiek. Nie mieli domu, wiec mogli go mieć wszędzie.
Kto wie, że mamy wspaniałą polską imitację „Alicji w krainie czarów” czy innych tego typu absurdalnych przypowiastek „dla dzieci”? Ja nie miałem pojęcia.
więcej Pokaż mimo toDlatego z tym większą radością – dzięki koledze z pracy - pochłonąłem „Z powrotem” Zbigniewa Batki – idealną lekturę „dla byłych dzieci” (zresztą i aktualnym ta purenonsensowa abstrakcja także się spodoba, choć nie dotrą...
Nie wiem o czym jest ta historia, nie wiem po co jest ta historia...
Wiem tylko, że wracałam do tej książki wielokrotnie i jeszcze wiele razy będę wracać. Świat anglojęzyczny ma "Alicję w Krainie Czarów", my mamy "Z powrotem", opowieść dla dzieci, która tak bardzo nie jest dziecinna, że trzeba być naprawdę dorosłym, żeby ją w pełni docenić.
Wyjątkowa, niezwykła podróż, która trwa, i trwa, i trwa...
Nie wiem o czym jest ta historia, nie wiem po co jest ta historia...
więcej Pokaż mimo toWiem tylko, że wracałam do tej książki wielokrotnie i jeszcze wiele razy będę wracać. Świat anglojęzyczny ma "Alicję w Krainie Czarów", my mamy "Z powrotem", opowieść dla dzieci, która tak bardzo nie jest dziecinna, że trzeba być naprawdę dorosłym, żeby ją w pełni docenić.
Wyjątkowa, niezwykła podróż,...
Mam problem z tą książką. Bo dawno tak absurdalnej książki nie czytałem. Jakiś czas temu czytałem książkę "Maszyna Szeherezada" Roberta Sheckley'a. Poziomem absurdu zbliżyła się, ale tę książkę przynajmniej przeczytałem do końca. Więc in plus. A powodów tego stanu rzeczy jest kilka :)
Pierwsze primo. Ten absurd (chyba) był zamierzony. W tym szaleństwie widać metodę. Widać, że autor w niektórych miejscach miał rozkminę. Albo jest geniuszem. Tak też czytasz, przezywasz z bohaterami... ale jak odłożysz książkę to nie jesteś w stanie opowiedzieć o czym ona jest. Postacie do zwierzęta i ludzie. To, że się dogadują to małe miki. Bywa, ze koń "trzyma w ręce kilof". Absurd na miarę Monty Pythona.
Drugie primo. Świetna oprawa graficzna - ilustracje
Stasysa Eidrigevičiusa. Genialne! Wspaniałe! Niepokojące! Piękne i mroczne! Świetnie pasują do tej absurdalnej historii bo same są absurdalne. Bywa, że grafiki zastępują pisaną historię (sic!)
Trzecie primo. To wcale NIE jest książka dla dzieci. Przecież autor sam pisze na pierwszych stronach (grafika Stasysa) "Dla byłych dzieci". W moim egzemplarzu jest pieczątka z biblioteki "Dział literatury dziecięcej". W książkach dla dzieci raczej nikt nie pokrzykuje "d**a" :)
Podsumowując: nie mam pojęcia o czym ta książka jest. Pięknie wydana i ciekawa... ale nie potrafię opowiedzieć jej treści. Może autor miał jakiś zamysł i nie jest to książka z d**y. Może zaszyfrował w niej jakąś wiadomość. Może. Trochę przypominała mi "Małego księcia". Coś w tym musi być.
Mam problem z tą książką. Bo dawno tak absurdalnej książki nie czytałem. Jakiś czas temu czytałem książkę "Maszyna Szeherezada" Roberta Sheckley'a. Poziomem absurdu zbliżyła się, ale tę książkę przynajmniej przeczytałem do końca. Więc in plus. A powodów tego stanu rzeczy jest kilka :)
więcej Pokaż mimo toPierwsze primo. Ten absurd (chyba) był zamierzony. W tym szaleństwie widać metodę. Widać,...
Przepyszna lektura!
Przepyszna lektura!
Pokaż mimo toPodczas lektury ,,Z powrotem” zmieniałam zdanie o tej książce kilka razy. Na początku bardzo mnie zainteresowała. Ład i harmonię postawiono w opozycji do ludzi. Tylko tam, gdzie mieszkały zwierzęta mógł panować względny spokój. Co więcej, wspomniano tutaj o kwestii wegetarianizmu i wegetarianami uczyniono zwierzęta (z wyjątkiem lisa). Nie miało to żadnego wpływu na fabułę, prócz tego, że było zupełnie pozbawione logiki w przełożeniu na świat rzeczywisty.
,,Z powrotem” jest książką pełną absurdów. O ile na początku było to na swój sposób pociągające, to przy namnożeniu sytuacji postawionych na głowie, zaczęło być trochę męczące.
Więcej na: http://bajkochlonka.pl/2017/12/11/z-powrotem-czyli-fatalne-skutki-niewlasciwych-lektur/
Podczas lektury ,,Z powrotem” zmieniałam zdanie o tej książce kilka razy. Na początku bardzo mnie zainteresowała. Ład i harmonię postawiono w opozycji do ludzi. Tylko tam, gdzie mieszkały zwierzęta mógł panować względny spokój. Co więcej, wspomniano tutaj o kwestii wegetarianizmu i wegetarianami uczyniono zwierzęta (z wyjątkiem lisa). Nie miało to żadnego wpływu na fabułę,...
więcej Pokaż mimo toJest to jedna z najśmieszniejszych książek, jakie dane mi było czytać. Zdarzało mi się uśmiechnąć, a czasem wręcz wybuchnąć śmiechem, kiedy czytałem niektóre teksty. Dobre i pełne abstrakcji porównania oraz metafory, np. "Okolica była piękna jak rzadko co" - był to dla mnie powód do wielkiego śmiechu, ponieważ porównanie było zarówno banalne, jak i zabawne.
Polecam każdemu "byłemu dziecku" :-)
Jest to jedna z najśmieszniejszych książek, jakie dane mi było czytać. Zdarzało mi się uśmiechnąć, a czasem wręcz wybuchnąć śmiechem, kiedy czytałem niektóre teksty. Dobre i pełne abstrakcji porównania oraz metafory, np. "Okolica była piękna jak rzadko co" - był to dla mnie powód do wielkiego śmiechu, ponieważ porównanie było zarówno banalne, jak i zabawne.
więcej Pokaż mimo toPolecam...
Wspaniała powieść. Genialna narracja, wyszukane metafory. Polecam czytać z dzieckiem. Cudowna podróż do świadomości człowieka poprzez fantastyczną historię. Szczerze polecam każdemu!
Wspaniała powieść. Genialna narracja, wyszukane metafory. Polecam czytać z dzieckiem. Cudowna podróż do świadomości człowieka poprzez fantastyczną historię. Szczerze polecam każdemu!
Pokaż mimo toO tej książce dowiedziałam się z audycji radiowej, na którą trafiłam przypadkiem. Rozmowa dotyczyła ilustracji w książkach przeznaczonych dla dzieci.
Długo zdobywałam tę pozycję. Warto było.
Rewelacja! Skończyłam czytać co było prawdziwą ucztą. Jaka szkoda, że już koniec. Chciałabym czytać od nowa.
To nie jest książka dla dzieci. To książka dla "byłych dzieci".
Osobną kwestią bardzo istotną są ilustracje. "Mój" egzemplarz jeszcze pachnie nowością i świeżością. Po ilustracje sięgnęłam do internetu. Stasys Eidrigevičius musi po prostu być!
Nie da się opisać o czym to jest. Nie warto też sugerować się recenzjami i opisami. Porównaniami, sugestiami. Najlepiej przekonać się samemu.
Ambrozja wielowymiarowa. Marzę o tym, by znów się przenieść do tamtego świata. Z powrotem do Z powrotem.
O tej książce dowiedziałam się z audycji radiowej, na którą trafiłam przypadkiem. Rozmowa dotyczyła ilustracji w książkach przeznaczonych dla dzieci.
więcej Pokaż mimo toDługo zdobywałam tę pozycję. Warto było.
Rewelacja! Skończyłam czytać co było prawdziwą ucztą. Jaka szkoda, że już koniec. Chciałabym czytać od nowa.
To nie jest książka dla dzieci. To książka dla "byłych dzieci".
Osobną...
Absurd goni absurd, ale wszystko logicznie połączone. A do tego suto okraszone piękną polszczyzną.
Absurd goni absurd, ale wszystko logicznie połączone. A do tego suto okraszone piękną polszczyzną.
Pokaż mimo to