Wieczna wojna Joe Haldeman 7,5
![Wieczna wojna](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4900000/4900198/776175-352x500.jpg)
ocenił(a) na 826 tyg. temu Są książki, które wchodzą z impetem do popkultury. Czasem chodzi w nich o jakiś punkt widzenia, zaskakujący, rzadko wykorzystywany bądź pomijany. Czasem autor zwraca uwagę na pewne zjawiska kulturowe, społeczne, ekologiczne, które na co dzień bagatelizujemy i nie dostrzegamy ich potencjału. A niekiedy wykorzystują jakiś fakt, jakąś ciekawostkę, i na niej opierają całą opowieść. Haldemann wziął się bary z podróżami kosmicznymi.
Ziemia weszła w konflikt z obcą cywilizacją, Taurańczykami. Rządy decydują się na globalną mobilizację i wysyłanie wojsk na drugi koniec układu słonecznego, a nawet galaktyki. William Mandella zostaje wciągnięty w te tryby, przechodzi szkolenie i ląduje na pierwszym froncie. Aby dostać na ten koniec układu Ziemianie wykorzystują przeskoki kolapsarowe, tajemnicze portale umożliwiające przedostanie się w inny obszar kosmosu. Zjawisko jest dobrze opisane na kartach książki, brzmi ciekawie, i równie ciekawie wypada. Efektem ubocznym jest tylko dylatacja czasu. Podróż odbywa się w zamrożeniu, gdy komórki są uśpione i nie poddają się upływowi czasu, w efekcie dwudziestolatek wyrusza w podróż trwającą setki lat, a sam się nie starzeje.
Książka ma mocny wydźwięk pacyfistyczny, ukazuje bezsens samej wojny oraz szkolenia, gdzie szeregowi są poddawani praniu mózgów, w pewnym momencie nawet poddani są implementacji podprogowej. Żołnierze są traktowani jak mięso armatnie, szkoleni masowo, równie masowo wysyłani na front. Sprzęt i uzbrojenie ulegają ulepszeniom, ale ciągle gdzieś wisi ta różnica czasowa, która umożliwia potyczkę z wrogiem, który już zna nasze możliwości techniczne, i już mógł się na to przygotować. Brzmi chaotycznie, ale wypada delikatnie stresująco.
Cały konflikt oczywiście jest z niewiadomych przyczyn, których nie ogarniają bohaterowie, a może nie próbują zrozumieć. Po prostu trzeba z nimi walczyć, a najlepiej jednego dorwać do badań żywego. W wyniku tych podróży w czasie i przestrzeni jesteśmy również świadkami zmian zachodzących na Ziemi. Na każdym poziomie, społecznym, ekonomicznym, przemysłowym, a cały czas jest nam dane do zrozumienia, że chodzi tylko i wyłącznie o wojnę. To ona napędza przemysł i rozwój. A z każdym przeskokiem jest coraz bardziej dziwnie.
Książka jest napisana prostym słownictwem, narrator, czyli główny bohater, jest przecież żołnierzem, którego rozwój kariery zaskakuje zarówno czytelnika, jak i jego samego. Nie jesteśmy zarzucani skomplikowanymi wywodami naukowymi czy wzorami fizycznymi, nawet daty są traktowane dość umownie. Mandella i reszta kompanii to po prostu żołnierze, którzy potrafią się odnaleźć tylko na froncie lub w oczekiwaniu na konfrontację, czy tego chcą, czy nie. Pewnym zaskoczeniem może być podejście do kwestii seksualnych, a przy najmniej jego sugestie kierunków, ku którym zmierzy Ziemia. Ciekawe rozwiązanie, brzmiące logicznie, ale jednak kontrowersyjne.
Książka sprawdza się zarówno jako powieść antywojenna, ja i również prosta beletrystyka, właśnie przez ten prosty język. Sceny potyczek ukazują bezsens samej wojny, a także bezradność samych uczestników konfliktu wobec machiny wojennej. Nie odkrywa ona Ameryki, ale przez swoją przystępność daje czytelnikowi pewien obraz, z czym mierzą żołnierze na każdym froncie.
+ pomysł z kolapsarami, zwięzłość opisów, stworzone światy
- dość schematyczny opis struktur, bez względu na epokę