-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać13
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-04-30
2024-03-29
2024-04-12
2024-02-29
Wreszcie znalazłam czas, by sięgnąć po ten klasyk. Na temat Frankensteina wiedziałam tyle, co przysłowiowa większość - czyli kojarzyłam motyw stworzonego przez szalonego naukowca potwora.
Książka mocno przypadła mi do gustu. To, czego się spodziewałam, to raczej groteskowa historia, w której do życia powołany zostaje złożone z różnych części ciała bezrozumne monstrum, które zaczyna zabijać, tymczasem uraczyłam się niesamowitą i pełną emocji opowieścią o - uczuciach. Wielu uczuciach.
Victor Frankenstein tworzy potwora i powołuje go do życia - przerażony swym dokonaniem odrzuca go, pozostawia samemu sobie, a ten, bezimienny, w trakcie swojej tułaczki uczy się czym są odczucia, uczucia, emocje i słowa. Poznaje poruszającą historię żyjącej w ubóstwie rodziny, próbuje uparcie znaleźć dla siebie miejsce w tym okrutnym świecie, w którym nikt go nie akceptuje z powodu samego jego wyglądu. Nawet jego stwórca odtrąca go i życzy mu śmierci. W gruncie rzeczy to opowieść o wiele głębsza, niżby przekazał film, która daje wiele do myślenia.
Wreszcie znalazłam czas, by sięgnąć po ten klasyk. Na temat Frankensteina wiedziałam tyle, co przysłowiowa większość - czyli kojarzyłam motyw stworzonego przez szalonego naukowca potwora.
Książka mocno przypadła mi do gustu. To, czego się spodziewałam, to raczej groteskowa historia, w której do życia powołany zostaje złożone z różnych części ciała bezrozumne monstrum,...
2024-02-27
Nie da się ukryć, że postać Souichiego jest irytująca, ale przecież oto właśnie chodziło, prawda? O irytującego chłopaka, który rzuca klątwy na prawo i lewo, i które raz wychodzą, innym zaś razem nie. Czytelnik śledzi historię i śmieje się, kiedy klątwa Souichiego odbija się na nim w jakiś sposób i chłopak dostaje za swoje.
Przyjemna lektura z lekkim humorem!
Nie da się ukryć, że postać Souichiego jest irytująca, ale przecież oto właśnie chodziło, prawda? O irytującego chłopaka, który rzuca klątwy na prawo i lewo, i które raz wychodzą, innym zaś razem nie. Czytelnik śledzi historię i śmieje się, kiedy klątwa Souichiego odbija się na nim w jakiś sposób i chłopak dostaje za swoje.
Przyjemna lektura z lekkim humorem!
2024-01-28
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Junji Ito i, choć oczywiście kojarzyłam parę tytułów, nie wiedziałam, czego dokładnie się spodziewać.
Muszę przyznać, że jak na pierwszą jego mangę, uważam, że dobrze trafiłam - bo "Gyo" bardzo mi się spodobało. Widziałam różne opinie na temat tej mangi, zgaduję, że nie tyle to kwestia upodobań, co raczej oczekiwań, jakie fani mogli mieć, ale ja naprawdę nie narzekam.
Historia ciekawie przedstawiona, w ogóle sam pomysł, sama fabuła przypadła mi do gustu, wciągała od pierwszych stron. Piękne ilustracje, przyjemna kreska, groteskowość przykuwająca uwagę. Niektóre fragmenty wydawały mi się dziwnie nie na miejscu, trochę absurdalne, ale słyszałam, że u Junji Ito jest to normalnością. Do tego opowiadania na końcu również były super.
Z całą pewnością sięgnę po więcej!
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Junji Ito i, choć oczywiście kojarzyłam parę tytułów, nie wiedziałam, czego dokładnie się spodziewać.
Muszę przyznać, że jak na pierwszą jego mangę, uważam, że dobrze trafiłam - bo "Gyo" bardzo mi się spodobało. Widziałam różne opinie na temat tej mangi, zgaduję, że nie tyle to kwestia upodobań, co raczej oczekiwań, jakie fani...
2024-01-13
Tak naprawdę ciężko mi ocenić tę książkę, bo wiem, że Poe jest bardzo cenionym pisarzem i wielu innych inspiruje - może to kwestia doboru opowiadań a może tłumaczenia, ale czytało mi się je bardzo opornie.
Książka podzielona jest na dwa "tomy" to 10 opowiadań i w sumie ze wszystkich dwudziestu opowiadań najbardziej przypadły mi do gustu "Prawdziwy opis wypadku z p. Waldemarem" oraz "Czarny kot".
Myślę, że warte przeczytania, nawet przez osoby, które są przyzwyczajone do lżejszych tekstów i równie lżejszej tematyki.
Tak naprawdę ciężko mi ocenić tę książkę, bo wiem, że Poe jest bardzo cenionym pisarzem i wielu innych inspiruje - może to kwestia doboru opowiadań a może tłumaczenia, ale czytało mi się je bardzo opornie.
Książka podzielona jest na dwa "tomy" to 10 opowiadań i w sumie ze wszystkich dwudziestu opowiadań najbardziej przypadły mi do gustu "Prawdziwy opis wypadku z p....
2020-12-10
2020-07-06
2019-02-04
Książka w zasadzie wciągnęła mnie już od samego początku i szybko przywiązałam się do bohaterów. Muszę też przyznać, że momentami miewałam dreszczyki niepokoju, a jednej nocy nawet ciężko było mi zasnąć w obawie przed Tym.
Lektura ciekawa i, choć pewien wątek przedstawiony pod koniec nie został przeze mnie najwyraźniej zrozumiany, powieść oceniam na bardzo dobrą.
Książka w zasadzie wciągnęła mnie już od samego początku i szybko przywiązałam się do bohaterów. Muszę też przyznać, że momentami miewałam dreszczyki niepokoju, a jednej nocy nawet ciężko było mi zasnąć w obawie przed Tym.
Lektura ciekawa i, choć pewien wątek przedstawiony pod koniec nie został przeze mnie najwyraźniej zrozumiany, powieść oceniam na bardzo dobrą.
2017-07-26
„W górach szaleństwa i inne opowieści” H.P. Lovecrafta mieści w sobie siedemnaście opowiadań tego mistrza grozy. Jest to pierwszy zbiór, który zakupiłam i w ogóle pierwsze moje spotkanie z twórczością tego autora.
Do sięgnięcia po jego prace zachęciły mnie rzecz jasna liczne pozytywne oceny oraz recenzje. Nie oszukujmy się – chyba każdy z nas choć raz w życiu usłyszał coś dobrego o „Lovecrafcie”. Nigdy nie byłam fanką horrorów, zwłaszcza horrorów z dozą wątków fantastycznych, ale w końcu któregoś dnia przekonałam się do zakupu zbioru opowiadań Lovecrafta i wzięłam się do czytania.
Muszę przyznać, że już od pierwszego opowiadania – a było to opowiadanie „Piekielna ilustracja” - mocno wciągnęłam się w styl autora. Można powiedzieć, że w iście profesjonalny sposób wprowadził mnie do swojej wyobraźni, przedstawiając do tej pory nieznany mi świat. Może to zabrzmieć dość wyniośle, ale tak właśnie się poczułam, kiedy wczytywałam się w fabułę „Piekielnej ilustracji”. Zarówno sama treść jak i jej brzmienie wywoływały we mnie dreszczyk, może nie niepokoju, ale powoli narastającej fascynacji oraz uznania dla autora. Dzięki temu z werwą i ochotą zabrałam się za kolejne opowiadania.
Przede wszystkim jednak muszę zaznaczyć pewną specyfikę u Lovecrafta – jego opowiadania są pisane ciągiem, wszystkie przedstawione z perspektywy narratora, który jest postronnym obserwatorem, bądź też bezpośrednim bohaterem, który jest świadkiem pewnych budzących niepokój i grozę wydarzeń. Nie spotkacie się tutaj z dialogami, a jeśli już to z bardzo krótkimi lub jednym bardzo długim, który natychmiast wtapia się w całość. Nie oznacza to jednak, że historia robi się nudna, kiedy ciągle opowiadana jest w postaci przemyśleń narratora i opisów jego wspomnień, wręcz przeciwnie – Lovecraft naprawdę potrafi wciągnąć swoim stylem. Potrafi pisać tak, że nie jest się w stanie oderwać od lektury, ba, ma się wręcz wrażenie, jakby czytelnik opowiadał samemu sobie własne wspomnienia, a nie czytał czyjeś – tak perfekcyjnie treść opowiadań wpasowuje się do umysłu.
I tak, z powyższego wynika jasno, że powieściami Lovecrafta jestem zachwycona, aczkolwiek muszę zaznaczyć, że i tak spotkały mnie momenty, kiedy ciężko było mi przebrnąć przez fabułę. Pierwszy raz zdarzyło mi się to przy opowiadaniu „Przypadek Charlesa Dextera Warda”, gdzie początek mnie zainteresował, środek potwornie nużył, a koniec znowuż wciągnął, przy okazji powodując, że zmieniłam nastawienie i uznałam samo opowiadanie za bardzo dobre.
Co innego przy opowiadaniu „Kolor z Przestworzy” - tutaj fabuła mnie po prostu nudziła, przebrnęłam przez tekst z niechęcią i cieszyłam się, kiedy już „pokonałam” to opowiadanie. Podobnie było z „Szepczącym w ciemności” - po tytule nabrałam sporych oczekiwań, ale opisane tam kosmiczne stworzenia trochę mnie zawiodły. Na całe szczęście później opowiadanie znów się rozkręciło. Fani Lovecrafta pewnie mnie za to zlinczują, ale nie podobało mi się również sławetne opowiadanie „Zew Cthulthu”.
Moim bezkonkurencyjnie ulubionym opowiadaniem, które wywołało we mnie dreszcze masy różnych emocji – podekscytowania, niepokoju, fascynacji i grozy – było opowiadanie „Herbert West – Reanimator”, do którego wracać będę z ogromną chęcią i przyjemnością. Świetna fabuła, świetnie opisana, świetnie poprowadzona – nie mogłam wyjść z podziwu, chłonęłam rozdział za rozdziałem, wprost nie mogąc się oderwać. Być może jest to kwestia indywidualna, ale uważam, że opowiadanie to zasługuje na miano „mistrzowskiego”. Było piąte w kolejności ze wszystkich siedemnastu i nie doczekałam się godnego go rywala, przynajmniej nie w tym zbiorze opowiadań :)
Pomimo tych negatywnych stron, takich jak nudnawa fabuła „Koloru z przestworzy”, a także – przed czym wiernie ostrzegam innych czytelników – bardzo długie i szczegółowe opisy otoczenia, daję 9/10, ponieważ Lovecraft ma wspaniały styl pisania, który łatwo wciąga i łatwo przyzwyczaja – sprawia wrażenie, że jest nie tylko czymś, co czytamy, ale co sami myślimy.
„W górach szaleństwa i inne opowieści” H.P. Lovecrafta mieści w sobie siedemnaście opowiadań tego mistrza grozy. Jest to pierwszy zbiór, który zakupiłam i w ogóle pierwsze moje spotkanie z twórczością tego autora.
Do sięgnięcia po jego prace zachęciły mnie rzecz jasna liczne pozytywne oceny oraz recenzje. Nie oszukujmy się – chyba każdy z nas choć raz w życiu usłyszał coś...
2018-01-14
Drugi tom opowiadań sławnego mistrza grozy za mną :)
Przyznam szczerze, że troszkę się zawiodłam. Po lekturze pierwszego tomu byłam całkiem zadowolona z zakupu i przede wszystkim usatysfakcjonowana dreszczykiem niepokoju, jaki mną targał wewnętrznie podczas lektury - nawet jeśli teoretycznie nigdy nie interesowała mnie tematyka... nazwijmy to "kosmitów", bo w pierwszym tomie taka właśnie przeważała.
W "Bestii (...)", drugim wydanym takim zbiorze opowiadań Lovecrafta mamy więcej do czynienia z bardziej "przyziemną" grozą, bardziej ludzką, powiązaną raczej z paraniem się czarną magią, niż z brataniem się ze Starszymi Istotami - choć i tych nie brakuje, rzecz jasna.
Co zaskakujące, w tym tomie są nie tyle opowiadania "straszne", co też głębokie, wręcz wzruszające, jak na przykład to, którego bohaterem jest młodzieniec poszukujący drogi do ukochanego kraju, z którego go wygnano, czy też piękna historia o dwójce rzeźbiarzy i magicznym drzewie.
Najbardziej zaskakujące wydało mi się opowiadanie zatytułowane "W poszukiwaniu nieznanego Kadath", przywodzące na myśl dorosłą i groteskową wersję znanej wszystkim "Alicji w Krainie Czarów".
Niemniej jednak muszę przyznać, że sama lektura była dla mnie dosyć ciężka. Jak sądzę, Lovecraft nie jest dla każdego, bo prócz fabuły ważne jest zrozumienie treści, a ja w pewnych momentach, przyznaję się bez bicia, miałam z tym kłopoty; myśli odbiegały mi od lektury, rozległe opisy zaczynały mnie nużyć, zaczynałam się gubić. W pierwszym tomie nie miałam z tym takich problemów, tu już było znacznie gorzej.
Chyba jednak zdecydowanie przemawiają do mnie te kosmiczne, bardziej bluźniercze i skalane Złem powieści z pierwszego tomu :D Gdybym jednak miała wybrać opowiadanie-faworyta z drugiego tomu (w pierwszym było to opowiadanie "Herbest West - Reanimator", zwaliło mnie z nóg i opętało :D ), byłoby to opowiadanie "Koszmar w Dunwitch", taka mała perełka, której doczekałam się praktycznie na sam koniec książki.
Podsumowując - czy polecam? Owszem, ale zdecydowanie nie każdemu. Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to niegrzecznie, ale myślę, że Lovecraft jest przeznaczony dla osób... no, nie dojrzałych, anie nie bardziej wymagających, ale po prostu dla takich wyjątkowych, których specyfiki nie jestem w stanie nawet określić. W gruncie rzeczy wydaje mi się, że gdyby jedno z opowiadań zawartych w tej książce napisał jakiś mało znany autor, albo wręcz amator, ludzie by go wyśmiali. Ale tu mamy do czynienia z Lovecraftem i osoby przyzwyczajone do jego twórczości, czy też po prostu do takich poważniejszych, "tajemnych" i głębokich tekstów, lepiej odnajdą się w pracach tego autora.
Myślę, że mogę powiedzieć tak: osobom, które są zainteresowane rozpoczęciem przygody z opowiadaniami Lovecrafta, polecam pierwszy tom - "W górach szaleństwa i inne opowieści". Z kolei ten drugi tom przeznaczony już jest raczej do lovecraftorskich ekspertów :D
Drugi tom opowiadań sławnego mistrza grozy za mną :)
Przyznam szczerze, że troszkę się zawiodłam. Po lekturze pierwszego tomu byłam całkiem zadowolona z zakupu i przede wszystkim usatysfakcjonowana dreszczykiem niepokoju, jaki mną targał wewnętrznie podczas lektury - nawet jeśli teoretycznie nigdy nie interesowała mnie tematyka... nazwijmy to "kosmitów", bo w pierwszym...
2018-07-22
Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o horrory, to zwykle podchodzę do nich ze sporą dozą sceptycyzmu. Fakt faktem – nie czytam ich dużo. Ale jeżeli już się za jakiś biorę, bo zaciekawi mnie fabuła, to "trzymam się na dystans", ponieważ osobiście uważam, że horror to jeden z najcięższych gatunków – w takich powieściach trzeba odpowiednio dobrze budować napięcie i panować nad atmosferą, żeby przypadkiem nie zrobiło się błoto przesadyzmu i wyssanych z palca chwil grozy.
W przypadku "HEX-a" biję pokłony autorowi.
Moje obawy co do stylu powieści zostały rozwiane już na początku. Thomas Olde Heuvelt w bardzo interesujący sposób najpierw wytworzył w mojej wyobraźni pewne wizje, po czym rozwinął je w taki sposób, jakby otwierał przede mną bramę samej powieści, jakby otwierał mi oczy na świat, który wykreował. Zaciekawił mnie od pierwszych stron i sprawnie utrzymywał, a nawet zwiększał poziom tej ciekawosci wraz z rozwojem wydarzeń w książce. Sam język w powieści jest przyjemny, swobodny, nie ma żadnych przesadnie rozległych opisów ani niedopowiedzeń; autor nie zasypuje nas stertą podręcznikowych fragmentów historii ze średniowiecza, tylko skupia się na konkretnej historii konkretnej osoby – w tym przypadku czarownicy Katherine van Wyler.
Można powiedzieć, że to właśnie Katherine van Wyler jest tutaj główną bohaterką. Żyjąca od ponad trzystu piećdziesięciu lat czarownica nawiedza miasteczko Black Spring i jest obecna na co dzień w życiu każdego z jego mieszkańców. Niczym cichy duch przemierza ulice, "przygląda się" światu i składa mieszkańcom tak zwane "wizyty domowe". Oczywiście, wszyscy w Black Spring wiedzą o jej istnieniu, i mało tego – akceptują je. Przymusowo, ale zawsze. Ukrywają Katherine przed obcymi, na okrągło śledząc każdy jej krok dzięki zamontowanym w całej miejscowości kamerom oraz dzięki tytułowej aplikacji HEX, dzięki której mieszkańcy mogą na bieżąco informować władze miasta o obecnym pobycie i poczynaniach Karherine van Wyler. Nie mogą uciec z miasta, ponieważ gdy raz się tam zamieszka, trzeba już dokończyć w nim żywota. Ci, którzy postanowią jednak wydostać się z Black Spring, szybko przekonują się na własnej skórze, że nie jest to dobry pomysł.
Teoretycznie Katherine nie robi nikomu nic złego – nie krzywdzi, nie pożera dzieci, nie rzuca klątw... jeśli tylko nie wsłuchiwać się w jej szept, jest się bezpiecznym. Ale wyobraźcie sobie tylko przerażająco wyglądającą staruchę, która nagle pojawia się w salonie waszego domu, między kanapą a telewizorem i... po prostu stoi. Milczy, nie porusza się, tkwi w miejscu niczym groteskowy wystrój. Kto by nie dostał na głowę, mając coś takiego w domu?
Mieszkańcy Black Spring radzili sobie dotąd rewelacyjnie – do czasu, kiedy grupka młodych chłopców postanowiła w końcu coś zrobić z niewygodną sytuacją.
Powieść sama w sobie bardzo mi się podobała. Pochłonęłam ją wyjątkowo szybko, głównie ze względu na przyjemny styl autora – czułam się, jakbym energicznie przepływała przez fabułę, choć akcja rozgrywała się raczej powoli. Jednak z racji tego, że sama fabuła jest raczej nietypowa i nie ma w niej stereotypu wiedźmy pragnącej wyrżnąć całe miasto, tylko przedstawiony jest bardziej oryginalny pomysł, odpowiednio budowana atmosfera pozwala czytelnikowi wczuć się w klimat i niemal wcielić się w rolę jednego z mieszkańców Black Spring – można poczuć się jak jeden z nich, poczuć się częścią opisanych wydarzeń.
Zakończenie również jest zaskakujące i raczej nieprzewidziane, każe czytelnikowi zastanowić się nad paroma aspektami, także nie mamy tutaj do czynienia ani z suchym happy endem, ani nawet z bad endem.
"HEX" jest nie tylko powieścią o nawiedzającej miasto wiedźmie, to coś znacznie więcej. Mnie osobiście bardzo się podobało i polecam sięgnąć po tę lekturę!
Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o horrory, to zwykle podchodzę do nich ze sporą dozą sceptycyzmu. Fakt faktem – nie czytam ich dużo. Ale jeżeli już się za jakiś biorę, bo zaciekawi mnie fabuła, to "trzymam się na dystans", ponieważ osobiście uważam, że horror to jeden z najcięższych gatunków – w takich powieściach trzeba odpowiednio dobrze budować napięcie i panować nad...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Pokój Naomi" przeczytałam dobrych parę lat temu, ale muszę przyznać, że powieść ta pozostawiła po sobie naprawdę spory ślad. Jeśli szukacie czegoś, co naprawdę wywoła w Was dreszczyk emocji, to ta pozycja, moim zdaniem, powinna znaleźć się na Waszej liście.
Historia zaczyna się w momencie, gdy policja odnajduje zmasakrowane zwłoki małej dziewczynki - córki głównych bohaterów, którzy od tej pory muszą dołożyć wszelkich starań, aby wspierać się wzajemnie i uporać z tragedią, jaka ich dotknęła. Książka jednak nie skupia się na "terapii" bohaterów, ale również na odkrywaniu przez nich tajemnic i walce z własnymi demonami.
To zdecydowanie NIE JEST historyjka o duchu dziewczynki nawiedzającym rodziców, ani o stereotypowych tajemniczych dźwiękach w domu czy halucynacjach. Zakończenie jest tak zaskakujące, że dosłownie wbija w fotel. Zapewniam, że nie zapomnicie tej powieści na długo.
"Pokój Naomi" przeczytałam dobrych parę lat temu, ale muszę przyznać, że powieść ta pozostawiła po sobie naprawdę spory ślad. Jeśli szukacie czegoś, co naprawdę wywoła w Was dreszczyk emocji, to ta pozycja, moim zdaniem, powinna znaleźć się na Waszej liście.
Historia zaczyna się w momencie, gdy policja odnajduje zmasakrowane zwłoki małej dziewczynki - córki głównych...
Kurcze, chyba nie do końca tego się spodziewałam.
"Carmillę" zawsze kojarzyłam jako "tę powieść, która zainspirowała Brama Stokera do napisania <<Draculi>>". Nic więc dziwnego, że wiele oczekiwałam po tej książce, tymczasem zwyczajnie się zawiodłam.
Napisana trochę infantylnie, chociaż mogę to zrzucić na fakt, że główną bohaterką jest młoda dziewczyna, dziecko jeszcze, a sama powieść to forma dziennika/pamiętnika. Spodziewałam się natomiast, że sama książka będzie nieco bardziej groteskowa, tajemnicza, tym czasem okazała się zwyczajnie nudnawa. Nie twierdzę, że to kompletne dno, ale ciężko mi się czytało i dość niechętnie. Może to styl autora (w końcu oryginał jest bardzo stary), a może to tytułowa Carmilla działała mi na nerwy, sama nie wiem, ale na pewno nie jest to książka dla mnie. Fanom wampirów natomiast na pewno bym poleciła, bo to, co podobało mi się w książce to na pewno samo spojrzenie na wampiry jako istoty, którymi rządzą namiętność i pożądanie ofiary, zabawa w kotka i myszkę - jak przystało na drapieżniki.
Kurcze, chyba nie do końca tego się spodziewałam.
więcej Pokaż mimo to"Carmillę" zawsze kojarzyłam jako "tę powieść, która zainspirowała Brama Stokera do napisania <<Draculi>>". Nic więc dziwnego, że wiele oczekiwałam po tej książce, tymczasem zwyczajnie się zawiodłam.
Napisana trochę infantylnie, chociaż mogę to zrzucić na fakt, że główną bohaterką jest młoda dziewczyna, dziecko jeszcze, a...