Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Piekielna narzeczona” to lekkie fantasy, ale nie pierwsze lepsze fantasy. Świetnie wykreowany świat, w którym każdy naród jest powiązany z konkretnym żywiołem, co samo w sobie daje duże pole do popisu magicznym siłom. Silna główna bohaterka, która ma konkretne motywacje, która zrobi wszystko, aby ochronić swoje państwo oraz ukochanego brata. Wreszcie bohaterka, która nie jest Mary Sue, jest twarda, ale nie jest niezniszczalna, ma chwile słabości, co czyni ją tylko bardziej ludzką, prawdziwą. Aby ochronić swój kraj przed narodem Czerwonych zawiera bardzo niebezpieczny układ z królową i trafia w sam środek intryg, śmierci, bezwzględnych mężczyzn. Trafia w miejsce, w którym nie może ufać nikomu… a przynajmniej tak jej się na początku wydaje. To jest świetny debiut, całość jest bardzo dobrze przemyślana, spójna i wciągająca. Nie mogłam się oderwać i miałam tutaj syndrom „jeszcze jednego rozdziału”, tym bardziej że jestem zauroczona postacią Lethy. Wątek romansowy bardzo powoli gdzieś kiełkuje w tle, jeśli lubicie slow burn, to MUSICIE sięgnąć po ten tytuł. Cieszy mnie, że to kolejny tytuł, który nie stawia przede wszystkim na romans, a fabuła jest tylko pretekstem dla związku głównych bohaterów. To lekka lektura, czuć, że napisała ją młoda osoba, co jest niewątpliwym plusem, biorąc pod uwagę, jaka grupa jest targetem :). Jeśli chcecie stawiać pierwsze kroki jako czytelnicy fantasy, to „Piekielna narzeczona” jest świetnym startem w tym kierunku. No i czekam niecierpliwie na drugi tom!

„Piekielna narzeczona” to lekkie fantasy, ale nie pierwsze lepsze fantasy. Świetnie wykreowany świat, w którym każdy naród jest powiązany z konkretnym żywiołem, co samo w sobie daje duże pole do popisu magicznym siłom. Silna główna bohaterka, która ma konkretne motywacje, która zrobi wszystko, aby ochronić swoje państwo oraz ukochanego brata. Wreszcie bohaterka, która nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje drugie czytelnicze spotkanie z Izą Komendołowicz, jej poprzednia książka będąca zapisem historii i rozmów z zakresu ginekologii była bardzo dobra, więc bardzo chętnie sięgnęłam po jej kolejną publikację.

W mojej opinii tytuł nie wyczerpuje tematu jakim są rozwody w Polsce. Paradoksalnie, bo rozdziałów jest dużo, autorka porusza bardzo wiele wątków - czy raczej przyczyn rozstań Polaków -, czasem nietypowych (rozwód przez triathlon ._.) przez co niektóre są po prostu potraktowane po macoszemu. Dwa lub trzy akapity i czasem temat jest załatwiony. Jeśli brakowało historii lub opinii w jakimś konkretnym temacie to może należało odpuścić sobie ten wątek, a nie wciskać go na siłę, byleby by był.

Brakowało mi dłuższych rozmów ze specjalistami, to one były sednem "Ginekologów", a tutaj mamy krótkie historie rozwodników oraz prawników pasujące do danego rozdziału. Przez to treść sprawia wrażenie wyrywkowej, niedokładnej.

Tak do połowy książki miałam wrażenie, że skupiamy się już tylko na rozwodach bogatych ludzi, zupełnie jakby przedstawiciele klasy średniej się nie rozwodzili i nie kłócili o pieniądze.
Mimo wszystko, to nie jest zła książka, interesująca pozycja przedstawiająca bardzo szerokie spektrum problemu, ukazująca ludzkie tragedie, okrucieństwo i chęć zemsty, czasem tak olbrzymiej, że jedna ze stron idzie po prostu "po trupach". Ludzie mają bardzo bogatą wyobraźnię i potrafią na wiele sposobów uprzykrzyć sobie nawzajem życie.
Jeszcze drobna uwaga, w tekście są literówki, i skoro o nich wspominam to rzuciły mi się w oczy i było ich więcej niż jedna. Chociaż i tak nic nie przebije "Made in China" z wydawnictwa Znak, tam się dosłownie potykamy o błędy.

To moje drugie czytelnicze spotkanie z Izą Komendołowicz, jej poprzednia książka będąca zapisem historii i rozmów z zakresu ginekologii była bardzo dobra, więc bardzo chętnie sięgnęłam po jej kolejną publikację.

W mojej opinii tytuł nie wyczerpuje tematu jakim są rozwody w Polsce. Paradoksalnie, bo rozdziałów jest dużo, autorka porusza bardzo wiele wątków - czy raczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Bardzo lubię poznawać społeczeństwa i kultury przez pryzmat kulinariów, bądź co bądź bardzo często jest to nierozłączny element naszej tożsamości kulturowej.
Na samym początku brawa za pomysł, jest to coś nowatorskiego aby spoglądać na rządy dyktatorów od kuchni, dosłownie.

Uważam jednak, że książka jest nierówna, pierwsze trzy rozdziały (Irak, Uganda, Albania) są poprowadzone świetnie, szczególnie Irak, gdzie mamy zarówno rozmowę z kucharzem, jak i spostrzeżenia przewodnika Szabłowskiego, a także zwykłych ludzi. Daje nam to wgląd w obecne nastroje społeczne w danym państwie.
Rozdział dotyczący Kuby i Kambodży nie wyczerpuje w mojej opinii tematu. Opowieść kucharki Pol Pota jest mało satysfakcjonująca i chaotyczna, a przy tym dość nużąca. Naprawdę, sama końcówka mnie już bardzo zmęczyła.
A propos chaosu, "Jak nakarmić dyktatora" cierpi na narracyjny zamęt, czasem perspektywa przeskakuje tak szybko, że ciężko się zorientować z kim w tym momencie zwiedzamy dany kraj. Zdecydowanie polecam doczytywać rozdziały do końca zanim zrobicie sobie przerwę, inaczej zdezorientowanie gwarantowane. Rozdział ugandyjski nastręczył mi wielu problemów z powodu podobieństwa imion kucharza jak i dyktatorów - tak, świecę w tym momencie pewną ignorancją i biję się z tego powodu w pierś. Shame on me!

Autor stawia sobie także pewne pytania, na które w sumie nie uzyskuje odpowiedzi - jednozdaniowe anegdotki się nie liczą -, chociażby: czy jedzenie wpływało na podejmowane decyzje polityczne?
Zaskakujące jest to, że w ogólnym rozrachunku praktycznie wszyscy kucharze dobrze wspominają pracę u swoich szefów-dyktatorów. Dla całego świata byli oni zbrodniarzami, ale dla swoich kucharzy mieli dodatkowe pieniądze, otaczali opieką całą ich rodzinę, nagradzali za ich wysiłek i pracę.
Dobra książka, ukazująca przy okazji zmiany ekonomiczne, społeczne i kulturowe w danym państwie, a wszystko to z kulinarnego backstage'u.

Jak tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Bardzo lubię poznawać społeczeństwa i kultury przez pryzmat kulinariów, bądź co bądź bardzo często jest to nierozłączny element naszej tożsamości kulturowej.
Na samym początku brawa za pomysł, jest to coś nowatorskiego aby spoglądać na rządy dyktatorów od kuchni, dosłownie.

Uważam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobnie jak poprzednia książka tego autora, ta ocieka naturalizmem, ohydą i mięsistymi, bardzo obrazowymi i namacalnymi opisami - za to duży plus.
Żądza pieniądza i pogoń za bogactwem potrafią nas przemienić w zimne i okrutne potwory. Główni bohaterowie z każdym rozdziałem pozbywają się ludzkich uczuć, liczy się tylko kolejna kolacja, kolejne zamówienie.
Autor chyba bardzo lubi się taplać w takich głęboko zakorzenionych pierwotnych ludzkich instynktach i wyciągać je na pierwszy plan.
Nie można mu odmówić oryginalności i faktu, że na pewno wywoła u czytelnika jakąś reakcję.
Ta książka to spora dawka emocji, jakich, to już zależy od samego odbiorcy.

Podobnie jak poprzednia książka tego autora, ta ocieka naturalizmem, ohydą i mięsistymi, bardzo obrazowymi i namacalnymi opisami - za to duży plus.
Żądza pieniądza i pogoń za bogactwem potrafią nas przemienić w zimne i okrutne potwory. Główni bohaterowie z każdym rozdziałem pozbywają się ludzkich uczuć, liczy się tylko kolejna kolacja, kolejne zamówienie.
Autor chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zraniony jest każdy z bohaterów tej książki.
To jak traktują nas w dzieciństwie ma olbrzymi wpływ na to jakimi ludźmi będziemy. Przykre i traumatyczne doświadczenia tworzą naszą osobowość i sposób postępowania.
Chmielarz stworzył szereg bohaterów, którzy są smutni, nieszczęśliwi, dojmująco samotni a jednocześnie okrutni, wszyscy bez wyjątku. Nie sympatyzowałam z żadnym z nich, naprawdę trudno było ich polubić, niektórzy ocierali się o żałość.
Po Żmijowisku odbieram tę książkę jako spadek formy, traumatyczne dzieciństwo jako kanwa głównej osi fabularnej i postaw bohaterów została już chyba przerobiona na wszelkie możliwe sposoby, więc nie ma tu niczego odkrywczego.
Nie jest to thriller, raczej dramat obyczajowy z mocnymi wątkami tragicznymi.

Zraniony jest każdy z bohaterów tej książki.
To jak traktują nas w dzieciństwie ma olbrzymi wpływ na to jakimi ludźmi będziemy. Przykre i traumatyczne doświadczenia tworzą naszą osobowość i sposób postępowania.
Chmielarz stworzył szereg bohaterów, którzy są smutni, nieszczęśliwi, dojmująco samotni a jednocześnie okrutni, wszyscy bez wyjątku. Nie sympatyzowałam z żadnym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam wszystkie powieści Paris, ale ta była po prostu nudna, nieangażująca. Zdecydowanie najsłabsza książka w jej dorobku.
Głównego bohatera nie dało się lubić, kompletnie niepewny swoich uczuć, a wymagający od innych ludzi by zachowywali się w sposób, który jedynie on toleruje.
Plusem jest uroczy psiak Peggy.

Przeczytałam wszystkie powieści Paris, ale ta była po prostu nudna, nieangażująca. Zdecydowanie najsłabsza książka w jej dorobku.
Głównego bohatera nie dało się lubić, kompletnie niepewny swoich uczuć, a wymagający od innych ludzi by zachowywali się w sposób, który jedynie on toleruje.
Plusem jest uroczy psiak Peggy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alternatywna historia z czasów I Wojny Światowej. Mamy okopowo-awanturniczą historię z dziełem sztuki w roli głównej. Gołkowski bardzo chętnie skorzystał z różnych legend i mitów, które były bardzo popularne w tamtym okresie, całkiem nieźle się to wpasowuje, ale czasami odnosiłam wrażenie, że za dużo grzybów w tym barszczu. Autor nigdy nie miał skłonności do przesady, ale tutaj poszalał.
Po prelekcji na ostatnim Pyrkonie spodziewałam się większego nacisku na pogłębiający się obłęd u żołnierzy siedzących cały czas na froncie, jednak to był niewielki element i to jeszcze na drugim planie. Szkoda, bo nastawiałam się historię z rozbudowanym wątkiem psychologicznym, może innym razem autor zdecyduje się na taki element.

To nie znaczy, że książka jest zła, czytając ją miałam wrażenie, że mam przed sobą powieść w odcinkach, w przypadku tej historii była to przyjemna forma. Sporo zabawnych przepychanek słownych, mimo grozy wojny wszystko podane jest lekko (choć czasem to plot armor mogłoby być trochę lżejsze)i nawet laik w kwestii militariów i wojskowości - taki jak ja - będzie z przyjemnością poznawał dalsze losy bohaterów.

Alternatywna historia z czasów I Wojny Światowej. Mamy okopowo-awanturniczą historię z dziełem sztuki w roli głównej. Gołkowski bardzo chętnie skorzystał z różnych legend i mitów, które były bardzo popularne w tamtym okresie, całkiem nieźle się to wpasowuje, ale czasami odnosiłam wrażenie, że za dużo grzybów w tym barszczu. Autor nigdy nie miał skłonności do przesady, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na jednym z Pyrkonów miałam przyjemność wysłuchać prelekcji Gołkowskiego na temat Królewca, opowiadał z pasją, charyzmą i zaangażowaniem. Autor jest zakochany w Königsbergu, jego historii i tajemnicach, które w sobie kryje. I to wszystko czuć w jego książce, Gołkowski dał Königsbergowi życie, wykreował miasto, które jest bohaterem samym w sobie, wszystko tam jest barwne, wciągające, można się przenieść do tamtych złotych czasów Królewca.

A w środku miasta mamy szpiegowsko-romantyczno-wojenną historię, od której nie można się oderwać. Śledzimy losy Teodora, który spędza swoje wolne dni w tym pięknym mieście. Ale czy na pewno jest to urlop?
Nie będę zdradzać dalszej fabuły, trzeba się dać jej porwać. Biorąc pod uwagę profesję głównego bohatera, mamy także wgląd w jego rozterki natury psychologicznej, ukazujące jak łatwo jest się zatracić w odgrywanej przez siebie roli.

Gołkowski sam przyznał, że ma już pomysł na dalszy ciąg tej historii, nie mogę się doczekać! Uwielbiam klimat jego książek, a ta jest zdecydowanie moją ulubioną, mimo iż nie jestem miłośniczką wojennych historii.

Na jednym z Pyrkonów miałam przyjemność wysłuchać prelekcji Gołkowskiego na temat Królewca, opowiadał z pasją, charyzmą i zaangażowaniem. Autor jest zakochany w Königsbergu, jego historii i tajemnicach, które w sobie kryje. I to wszystko czuć w jego książce, Gołkowski dał Königsbergowi życie, wykreował miasto, które jest bohaterem samym w sobie, wszystko tam jest barwne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezła, bardzo interesujące wykorzystanie metody Stanisławskiego jako elementu kreacji głównej bohaterki. Do samego końca nie wiadomo kiedy kłamie, a kiedy jest szczera.

Niezła, bardzo interesujące wykorzystanie metody Stanisławskiego jako elementu kreacji głównej bohaterki. Do samego końca nie wiadomo kiedy kłamie, a kiedy jest szczera.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Szokująca pod względem opisów i okrutnego pomysłu. To było tak przerażające, że nie mogłam się oderwać, ale ten przesadzony naturalizm był po prostu momentami obrzydliwy.
Historia o obsesyjnej miłości w najgorszym tego słowa znaczeniu.
Nie jest to książka wybitna, ale na tyle interesująca i zapadająca w pamięć, że po dwóch latach nadal pamiętam odczucia, jakie mi towarzyszyły podczas lektury.

Szokująca pod względem opisów i okrutnego pomysłu. To było tak przerażające, że nie mogłam się oderwać, ale ten przesadzony naturalizm był po prostu momentami obrzydliwy.
Historia o obsesyjnej miłości w najgorszym tego słowa znaczeniu.
Nie jest to książka wybitna, ale na tyle interesująca i zapadająca w pamięć, że po dwóch latach nadal pamiętam odczucia, jakie mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Katarzyna Miszczuk ma bardzo gawędziarski i lekki styl, o ile sprawdza się on w mniej lub bardziej poważnych opowieściach fantasy, tak w książce, która pretenduje do miana thrillera i kryminału kompletnie on nie pasuje.
Głupawe żarty i niezbyt mądre przemyślenia głównej bohaterki po prostu zabijają jakiekolwiek napięcie czy suspens. Po którymś z kolei wybiciu z rytmu miałam ochotę cisnąć książką i do niej nie wrócić.
Nie wiem jak autorka to zrobiła, ale usilne kreowanie jednej z postaci na tego złego było tak przerysowane i nachalne, że chyba tylko osoba nie mająca kompletnie żadnego doświadczenia z tego typu literaturą dałaby się nabrać na taki mizerny zabieg. Wcaaale nie spodziewałam się, że to ktoś inny jest zabójcą, wcale a wcale.
Absolutnie nie polecam, nawet nie będę się zbliżać do kolejnej części.

Pani Katarzyna Miszczuk ma bardzo gawędziarski i lekki styl, o ile sprawdza się on w mniej lub bardziej poważnych opowieściach fantasy, tak w książce, która pretenduje do miana thrillera i kryminału kompletnie on nie pasuje.
Głupawe żarty i niezbyt mądre przemyślenia głównej bohaterki po prostu zabijają jakiekolwiek napięcie czy suspens. Po którymś z kolei wybiciu z rytmu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od końca trzeciej części cyklu jeszcze się łudziłam, że zakończenie będzie inne niż myślę, ale nie, dawno żaden cykl nie rozczarował mnie na samym końcu tak mocno jak Kwiat Paproci.
Czytając "Przesilenie" miałam w głowie jedną myśl: autorko, nie rób tego, nie idź w tę stronę, zrób twist fabularny. Rozczarowałam się okrutnie i było mi przykro, że seria zakończyła się w taki banalny i przewidywalny sposób. Można było poprowadzić końcówkę inaczej - było ku temu sporo możliwości (Swarożyc!)-, a nie iść w przesadzony, słodki i przerobiony już na setki sposobów schemat.

Plusy za wciąż świetnie działający słowiański klimat.

Od końca trzeciej części cyklu jeszcze się łudziłam, że zakończenie będzie inne niż myślę, ale nie, dawno żaden cykl nie rozczarował mnie na samym końcu tak mocno jak Kwiat Paproci.
Czytając "Przesilenie" miałam w głowie jedną myśl: autorko, nie rób tego, nie idź w tę stronę, zrób twist fabularny. Rozczarowałam się okrutnie i było mi przykro, że seria zakończyła się w taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przerażające, że takie rzeczy dzieją się w naszym kraju. Nikt o nich nie mówi i zamiata pod dywan. Kopińska obnaża niedoskonałości naszego społeczeństwa, systemu prawnego i politycznego. Robi to mocno, w prostej i konkretnej formie, która potęguje drastyczność i tragizm opisywanych sytuacji. Wielkie brawa za jej pracę reporterską, niech nie przestaje, może dzięki takim osobom coś się zmieni w naszym społeczeństwie.

Przerażające, że takie rzeczy dzieją się w naszym kraju. Nikt o nich nie mówi i zamiata pod dywan. Kopińska obnaża niedoskonałości naszego społeczeństwa, systemu prawnego i politycznego. Robi to mocno, w prostej i konkretnej formie, która potęguje drastyczność i tragizm opisywanych sytuacji. Wielkie brawa za jej pracę reporterską, niech nie przestaje, może dzięki takim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dla mnie absolutny numer jeden polskiej fantastyki. Myślę, że jest to jedna z najważniejszych książek w moim życiu, cenię ją nawet bardziej od Wiedźmina - którego także uwielbiam, nie myślcie sobie!

Idealne połączenie fantastyki i historii, magia jest tak naturalnie wpleciona w historię, jakby była jej nieodłączną częścią.
Wielu cudownie wykreowanych bohaterów, z krwi i kości, mających wyraźne charaktery, motywacje i cele. Wiele perspektyw, które pozwalają poznać każdy zakątek historii, każdy jej niuans i element, a wszystko podane z humorem. Bardzo obrazowe opisy Sapkowskiego potęgują tylko humor sytuacyjny, zawsze mnie bawi scena ucieczki z zamku Raubritterów.
Przy okazji można liznąć sporo historii z okresu wojen husyckich, która zawsze jest trochę pomijana na lekcjach. A wszystko zaczyna się od pogoni za miłością.

Dodatkowych atrakcji dostarcza audiobook "Narrenturmu", który jest zagrany po mistrzowsku, plejada znanych głosów ożywia ten genialnie stworzony świat.

Polecam tę historię każdemu, szczególnie tym, którzy są sceptyczni w stosunku do literatury fantastycznej, tutaj najważniejsza jest historia, awanturnicza przygoda, a magia i czary są jej naturalną częścią.

Dla mnie absolutny numer jeden polskiej fantastyki. Myślę, że jest to jedna z najważniejszych książek w moim życiu, cenię ją nawet bardziej od Wiedźmina - którego także uwielbiam, nie myślcie sobie!

Idealne połączenie fantastyki i historii, magia jest tak naturalnie wpleciona w historię, jakby była jej nieodłączną częścią.
Wielu cudownie wykreowanych bohaterów, z krwi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno się wyrwać z objęć Łańcucha, dosłownie i w przenośni.
McKinny stworzył wciągający thriller, który zaczyna się z wysokiego C i nie zwalnia tempa do samego końca.
W podzielonej na dwie części książce najpierw śledzimy losy Rachel, która robi wszystko by jak najszybciej odzyskać swoje dziecko, potem poznajemy genezę tytułowego Łańcucha - w mojej opinii jest trochę naciągana - i zmagania Rachel by nadal żyć normalnie po tym wszystkim, co ją spotkało.

Dobrze, że autor nie zakończył powieści po tym pierwszym, pełnym akcji wątku, możemy się skupić na walce z traumą zarówno Rachel jak i jej córki Kylie. Rachel przekroczyła wiele swoich granic, była zmuszona zmienić swoje podejście, stać się zimno kalkulującą kobietą, która łamie wszelkie zasady moralne by uratować córkę. Po tym wszystkim gryzą ją wyrzuty sumienia. Autor nie popadł w zbytnią przesadę, ale dał głównym bohaterkom miejsce na to, żeby zmagały się z obrzydzeniem do samych siebie, atakami paniki i bezsennością.

Dobry, trzymający w napięciu thriller, niech was nie odstrasza okładka sugerująca akty przemocy w opowieści, autor nie musiał operować takimi środkami wyrazu by zbudować ciężką atmosferę.

Jeszcze mała dygresja na temat wydania, pierwszy w oczy rzuca się blurb Mroza, serio Agoro, rozumiem, że najważniejsza jest sprzedaż, ale nazwisko autora trochę ginie na tej okładce, a niektórych (wyżej wspomniany blurb) może po prostu odstraszać. Poza tym, Mróz naprawdę nie jest gwarancją niczego dobrego, co wprowadza w błąd i jest w tym wypadku krzywdzące dla książki.

Trudno się wyrwać z objęć Łańcucha, dosłownie i w przenośni.
McKinny stworzył wciągający thriller, który zaczyna się z wysokiego C i nie zwalnia tempa do samego końca.
W podzielonej na dwie części książce najpierw śledzimy losy Rachel, która robi wszystko by jak najszybciej odzyskać swoje dziecko, potem poznajemy genezę tytułowego Łańcucha - w mojej opinii jest trochę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowa książka Camilli Lackberg jest tak skrajnie różna od poprzedniej, że na początku podchodziłam do niej z umiarkowanym entuzjazmem. Odniosłam wrażenie, że autorka tak bardzo chciała napisać coś innego od dotychczasowych kryminałów, że początkowe rozdziały wręcz krzyczą: "czytelniku, zobacz jak bardzo się różnimy od książek o Erice Falk!". Styl autorki jest zdecydowanie bardziej stanowczy i agresywniejszy niż dotychczas, na samym początku sprawia wrażenie desperackiego i wymuszonego, ale da się do tego przyzwyczaić.
Nie przeszkadzają mi sceny erotyczne, dość wulgarne, mające głównie podkreślić wyemancypowanie głównej bohaterki.

Podobną historię możemy znaleźć w "Za zamkniętymi drzwiami", z tym, że Faye jest bardziej pomysłowa i okrutna w swojej zemście. Przemiana głównej bohaterki jest konsekwentna, dość zgrabnie i realistycznie przedstawiona.

Lackberg, jak to Lackber, pochłania się jej książki, ale jest tu taka zagwozdka, że niewiele można powiedzieć o tej powieści, poza tym, że jest kompletnie niezaskakująca, ot takie czytadło. Jeden z elementów zakończenia jest od czapy, a tak od połowy książki wiadomo jak to się wszystko potoczy.

Ponoć ma to być seria, nie mam pojęcia co autorka chce wyciągnąć jeszcze z tej bohaterki, nie widzę tutaj potencjału na coś sensownego i zajmującego. Wolałabym solidnie napisany kryminał z serii Fjällbacki, a nie próby stworzenia czegoś "innego", co wydaje się desperacką próbą oderwania się od historii, która przyniosła autorce popularność.

Nowa książka Camilli Lackberg jest tak skrajnie różna od poprzedniej, że na początku podchodziłam do niej z umiarkowanym entuzjazmem. Odniosłam wrażenie, że autorka tak bardzo chciała napisać coś innego od dotychczasowych kryminałów, że początkowe rozdziały wręcz krzyczą: "czytelniku, zobacz jak bardzo się różnimy od książek o Erice Falk!". Styl autorki jest zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mocna, przenikliwa, dobrze zbudowana opowieść z wątkami thrillera psychologicznego. Kolejny przykład prozy korzystającej z motywów znanych z "Opowieści podręcznej" - kontroli kobiet i liczby urodzeń. Mamy tytułową Farmę, którą stworzyła jedna z korporacji, do której rekrutowane są potencjalne surogatki. Bardzo atrakcyjne wynagrodzenie, luksusowe warunki, dodatkowe premie za urodzenie zdrowego dziecka bogatym ludziom. Podział na Żywicielki premium i zwykłe, liczy się wszystko, pochodzenie, wykształcenie, uroda, osiągnięcia, zainteresowania. Kosztem oczywiście własnej wolności, komunikacji z bliskimi, pracownicy Farmy kontrolują wszystko, a Żywicielki chodzą na spacery w parach, zupełnie jak w Gileadzie.
A tym wszystkim zarządza młoda kobieta, która patrzy na Żywicielki jedynie przez pryzmat pieniędzy i potencjalnych inwestycji. Mae jest przerażająca z tym swoim zimnym, profesjonalnym spojrzeniem, które ukrywa pod maską uprzejmości i wyrozumiałości. Nie boi się używać drastycznych środków by osiągnąć swój cel i spełnić swoją ambicję.

Bardzo dobrze jest nakreślony świat przedstawiony, nie mamy tutaj żadnej katastrofy ekologicznej czy biologicznej, nie spadła nagle ilość urodzeń, nie, po prostu korporacja stworzyła Złociste Dęby dla pieniędzy, by umożliwić obrzydliwie bogatym ludziom posiadanie dziecka - niektórzy decydują się na taki krok po prostu z wygody.
Autorka bardzo dużo miejsca poświęca na opisanie mniejszości filipińskiej, z której wywodzi się jedna z głównych bohaterek.

Znalazłam tutaj to, czego zabrakło mi w Jednostce, bohaterki z krwi i kości, które nie boją się reagować na to, co je spotyka, nie są bierne tylko potrafią zawalczyć o lepszą sytuację.
Powieść pokazuje, jak wiele kobiety są w stanie zrobić by zadbać o swoją rodzinę, dziecko, znaleźć swoje miejsce na świecie, odnaleźć swoją drogę. Są przy tym waleczne i konsekwentne.
Co było irytujące, to główna bohaterka Jane, boru drogi, albo nie reagowała w żaden sposób, albo histeryzowała i wyciągała pochopne wnioski, no i trzeba było za nią myśleć. Biorąc pod uwagę jej brak charakteru to absolutnie nie dziwi mnie zakończenie.

Książka jest dobra, interesująca, daleko jej do podręcznych, ale w swojej tematyce jest satysfakcjonująca. Obawiam się jedynie, że za jakiś czas już o niej zapomnę, bo nie było w niej wystarczająco silnego i wstrząsającego elementu, który zapadałby głęboko w pamięć.

Mocna, przenikliwa, dobrze zbudowana opowieść z wątkami thrillera psychologicznego. Kolejny przykład prozy korzystającej z motywów znanych z "Opowieści podręcznej" - kontroli kobiet i liczby urodzeń. Mamy tytułową Farmę, którą stworzyła jedna z korporacji, do której rekrutowane są potencjalne surogatki. Bardzo atrakcyjne wynagrodzenie, luksusowe warunki, dodatkowe premie za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słyszałam bardzo dużo dobrego o kryminałach Chmielarza, mając w perspektywie oglądanie serialu stwierdziłam, że wypadałoby przeczytać najpierw materiał źródłowy. Byłam wciągnięta absolutnie od pierwszej strony!

Podoba mi się to działanie na kilku płaszczyznach, poznajemy tę samą historię z kilku perspektyw, mamy zrozpaczoną matkę, nieszczęśliwego ojca, zbuntowanych nastolatków, lokalnych mieszkańców, którzy mają swoje za uszami oraz chętną do pomocy modelkę. Nie jestem pewna, ale podobny motyw nastolatków widziałam chyba u Camili Lackberg, jednak Chmielarz bardzo dobrze rozgrywa uzależnienie od drugiej osoby, manipulację oraz chęć zaimponowania i przypodobania się, dość częsty w tym wieku.

Można powiedzieć, że Arek jest postacią skrajnie nieszczęśliwą i tragiczną, zaszczuty przez media, żyje wręcz na społecznym marginesie, a w swojej żonie nie może znaleźć wsparcia. Zresztą z wzajemnością. Przerażające jak w obliczu takiej tragedii jak zaginięcie dziecka małżeństwo zamiast się trzymać razem tylko pogrąża się wzajemnie.

Na początku trochę mi przeszkadzał momentami prostacki styl wypowiedzi bohaterów, jednak z czasem stał się on czymś naturalnym, dodającym realizmu napisanym postaciom, chyba każdy z nas wie, jak wyglądają rozmowy przy alkoholu w gronie znajomych bądź na wyjeździe.

Ktoś w poprzednich opiniach słusznie zauważył, że zakończenie było iście hollywoodzkie, zgadzam się z tym, ale byłam usatysfakcjonowana i muszę przyznać, że zaskoczona. Odbieram "Żmijowisko" jako powiew świeżości w polskim kryminale, gdyż nie mamy w końcu perspektywy policjanta/adwokata/profilera/prokuratora/dziennikarza/patologa, tylko zwykłych ludzi, którzy doświadczyli tragedii. A wszystko opisane w bardzo realistyczny, mięsisty i ujmujący sposób. Wciąga i satysfakcjonuje, polecam wszystkim, którzy szukają czegoś ambitniejszego niż tylko kopiuj/wklej jak u Mroza.

Słyszałam bardzo dużo dobrego o kryminałach Chmielarza, mając w perspektywie oglądanie serialu stwierdziłam, że wypadałoby przeczytać najpierw materiał źródłowy. Byłam wciągnięta absolutnie od pierwszej strony!

Podoba mi się to działanie na kilku płaszczyznach, poznajemy tę samą historię z kilku perspektyw, mamy zrozpaczoną matkę, nieszczęśliwego ojca, zbuntowanych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na fali dyskursu o prawach kobiet, niezależności oraz popularności serialu "Opowieść Podręcznej", mamy na rynku wydawniczym coraz to nowe powieści traktujące o opresyjnym państwie, które próbuje kontrolować swoją społeczność, a szczególnie kobiety w aspekcie posiadania dziecka. Tematyka praw kobiet jest mi bardzo bliska więc bardzo chętnie sięgnęłam po książkę "Jednostka" szwedzkiej autorki Ninni Holmqvist. Pomysł na opowieść jest bardzo interesujący, jeśli obywatel przed osiągnięciem określonego wieku nie dorobi się potomstwa staje się "Zbędnym" i jest wysyłany do tytułowej jednostki. Tam, żyjąc w luksusowych warunkach może się zrehabilitować i okazać przydatność społeczności oddając się w ręce naukowców, którzy będą eksperymentować na Zbędnym - nie ograniczając się do niegroźnych testów psychologicznych - oraz oddając narządy bardziej przydatnym obywatelom (najczęściej posiadaczom gromadki dzieci). A gdy nadejdzie czas Zbędny jest wysyłany na donacje końcową.

Sam koncept, dzielenia społeczeństwa na Zbędnych i Przydatnych tylko pod względem posiadania dzieci jest przerażający. Zupełnie jakby ludzie bezdzietni byli bezwartościowi i nadawali się tylko na szczury laboratoryjne. I luksusowe warunki, w których żyją niczego tutaj nie zmieniają, ukrywanie za taką piękną i przyjemną fasadą okrutnej rzeczywistości jest po prostu potworne.

Główna bohaterka, Dorrit, trafia do jednostki z pełni świadoma podjętej decyzji. Jest pogodzona ze swoją obecną sytuacją i na dobrą sprawę, dość szybko przyzwyczaja się do życia w Jednostce. Poznaje nowych ludzi i po raz pierwszy czuje się częścią jakiejś grupy. Spotyka także mężczyznę, z którym nawiązuje bliższą relację, która ma swoje konsekwencje. Opis książki sugeruje, że dzięki temu Dorrit ożywa i chce dla siebie szczęścia. Otóż, nie do końca.

Książka jest pisana z perspektywy pierwszej osoby, można ją odebrać jako formę pamiętnika głównej bohaterki. Może to przez to cała opowieść jest strasznie płaska, bez emocji. Akcja często przeskakuje o kilka miesięcy, potem bardzo skrótowo dowiadujemy się do się dzieje u konkretnej postaci. To sprawia, że nie można się zżyć z którąkolwiek z nich, ten kompletny brak emocji powodował, że nie interesował mnie ich los, a gdy znikali z fabuły nie było mi ich żal. W mojej opinii tego typu historia powinna poruszać, a nie, że po przeczytaniu nie pamięta się co się stało z większością postaci. W nawiązywane relacje między Dorrit, a innymi pensjonariuszami ciężko uwierzyć ze względu na te szczątkowe opisy. Szczególnie, gdy któryś z nich znika - z wiadomych względów - Dorrit radzi sobie z traumą i smutkiem w ciągu dwóch akapitów. Nie proszę o rzewne opisy rozpaczy na pięć stron, ale autorka powinna w tym wypadku na tyle dobrze operować słowem, żeby krótkim fragmentem spowodować u czytelnika jakąś głębszą reakcję niż: hmm, ok, stało się, lecimy dalej.

Mam problem z Dorrit, jej brakiem charakteru, z tym, że tak szybko godzi się na to wszystko i nie próbuje stawiać oporu. Szczególnie, gdy jej sytuacja drastycznie się zmienia. Być może oczekuję za wiele, ale brakuje mi głosów buntu w Jednostce, nie wierzę, że w całym budynku nie znalazłby się ktoś, kto chciałby przerwać tę bezlitosną segregację i opresyjność państwa, ktoś kto podjąłby próbę ucieczki. Dorrit nie robi nic, nawet gdy otrzymuje możliwość wydostania się, po dłuższym czasie, w końcu interesuje się gdzie są chociażby drzwi wyjściowe! Ale odbywa tylko krótki spacer i wraca, bo kompletnie nie ma pojęcia co zrobić. W jej przemyśleniach nie widać żadnych przebłysków wymyślenia planu. Będąc w ciąży podejmuje próbę negocjacji z dyrektorką Jednostki, ale gdy nie udaje jej się wiele zdziałać, to na dobrą sprawę, poddaje się. Jest to dla mnie nie do przyjęcia, że kobieta, której udało się zajść w ciążę nie podejmuje próby ucieczki z miejsca, w którym nie jest wolna i jedynie czeka na śmierć. Nie ma w niej determinacji aby coś zmienić w swoim życiu. Z drugiej strony, wstrząsające jest to, że dopiero w Jednostce czuje się potrzebna społeczeństwu i uważa się za przydatną i coś wartą, co z tego, że ostatecznie jest skazana na śmierć. Widzę w tym brak poszanowania dla własnego życia. Oczywiście winę za to wszystko ponosi opresyjne państwo, które segreguje obywateli.
Być może Dorrit miała uosabiać zwykłego, szarego człowieka, ale naprawdę nie wierzę by w całym ośrodku nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie wzniecić bunt i zmotywować innych do działania.

Nie jestem ścisłowcem, nie kończyłam medycyny, ale sądzę, że mając 50-65 lat nasze narządy mniej więcej odpowiadają wiekowi biologicznemu więc mimo wszystko nie są idealnym materiałem na przeszczep. Ok, wszyscy obecni w Jednostce są ciągle badani na wszelkie możliwe sposoby, ale niemożliwym jest by wszyscy byli w idealnej kondycji, na tyle, że mają organizm 20-latków - bodajże, w przypadku Dorrit jest wspomniane, że ma bardzo zdrowy i młody organizm.

Świat przedstawiony jest mizernie, nie za bardzo wiemy co się dzieje poza Jednostką, jak sąsiednie państwa reagują na tą bardzo dyskusyjną politykę Szwecji. O świecie zewnętrznym mamy bardzo mało wzmianek.

Podsumowując mój długi wywód, nastawiałam się na coś ambitniejszego, jestem zawiedziona postawą głównej bohaterki, książka w jakiś sposób odbiera nadzieję, że można i warto przeciwstawiać się dyktaturom, idiotycznym, uwłaczającym i okrutnym prawom. Serio, główna bohaterka mogła chociażby wyjechać za granicę. Prześlizgnęłam się przez tę powieść, posiada interesujący koncept, który niestety wywala się przez kompletnie nieangażującą fabułę, miałkich bohaterów i brak emocji. Zmarnowany potencjał.

Na fali dyskursu o prawach kobiet, niezależności oraz popularności serialu "Opowieść Podręcznej", mamy na rynku wydawniczym coraz to nowe powieści traktujące o opresyjnym państwie, które próbuje kontrolować swoją społeczność, a szczególnie kobiety w aspekcie posiadania dziecka. Tematyka praw kobiet jest mi bardzo bliska więc bardzo chętnie sięgnęłam po książkę...

więcej Pokaż mimo to