-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2020-05-04
2019-05-16
2019-08-22
2019-10-20
2019-10-18
2019-06-15
Pierwsze pytanie, jakie pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu tej książki, to: Czy zabicie kogoś, kto krzywdzi innych, a zwłaszcza bezbronne dzieci, jest złe?
Bohaterami norweskiego thrillera psychologicznego jest małżeństwo z dwójką bliźniaków. Jak to często bywa w dzisiejszym świecie – jedno z rodziców pędzi za karierą zawodową, poświęcając tym samym życie rodzinne. Takim rodzicem jest właśnie Clara, która pracuje w Norweskim Ministerstwie Sprawiedliwości i poświęca się walce z przemocą wobec dzieci. Ustawa, którą tworzy w ochronie dzieci, jest bardzo kontrowersyjna i nie podoba się ona każdemu.
Jej mężem jest Haavard – pediatra pracujący w szpitalu, do którego pewnego wieczora zostaje przywieziony ciężko pobity chłopiec. Nie udaje się go niestety uratować, a ojciec śmiertelnie skatowanego chłopaka wkrótce zostaje znaleziony martwy w pobliżu szpitala.
Początkowo policja uznaje, że to mafijne porachunki, ale gdy niedługo zostaje zabita kolejna osoba, sprawa już nie jest taka prosta. Wkrótce dochodzi do kolejnego zabójstwa, a wspólnym czynnikiem łączącym wszystkie ofiary jest to, że dopuszczały się przemocy domowej na swoich dzieciach.
Jaką rolę w tym wszystkim odegra Clara i Haavard? Powiem Wam tylko tyle, że ich życie już nie będzie takie samo jak dotąd.
Wciągająca książka, która daje wiele do myślenia i porusza temat, który w wielu krajach jest tematem tabu.
Biorąc się za tę pozycję, nie nastawiajcie się na szaleńczą akcje i pościgi. To jest thriller psychologiczny – skupia się na emocjach, przeżyciach i przemyśleniach głównych bohaterów.
Rozmawiając wcześniej o tej książce z innymi osobami, głównym zarzutem było to, że mało się w niej dzieje. Tu naprawdę nie o to chodzi.
Mam wrażenie, że niektórzy nie rozumieją na czym polega „thriller psychologiczny”. Inni zaś twierdzą, że jest to kategoria stworzona po to, aby skategoryzować „gorsze” thrillery.
Nie będę się z nikim kłócić, ani nikogo przekonywać do swojego zdania.
Dlaczego tej pozycji daje 5/10? Ponieważ uważam, że tę historię można było opowiedzieć dużo lepiej, staranniej, bardziej wnikając w bohaterów. Miałam wrażenie, że każda z osób i każda z sytuacji została potraktowana pobieżnie.
Swoją ocenę obniżyłam też za to, że w połowie książki już wiedziałam kto stoi za morderstwami. Po tym pojawił się krytyczny moment, w którym chciałam skończyć czytać, jednak dotrwałam do końca. Nie uważam, żeby to był zmarnowany czas, ale myślę, że mogłabym go wykorzystać na lepszą lekturę.
Duży plus za tematykę – temat przemocy domowej wobec dzieci jest zbyt rzadko poruszany, a niestety powinno się mówić o tym głośno.
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję wydawnictwu Wielka Litera
Pierwsze pytanie, jakie pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu tej książki, to: Czy zabicie kogoś, kto krzywdzi innych, a zwłaszcza bezbronne dzieci, jest złe?
Bohaterami norweskiego thrillera psychologicznego jest małżeństwo z dwójką bliźniaków. Jak to często bywa w dzisiejszym świecie – jedno z rodziców pędzi za karierą zawodową, poświęcając tym samym życie...
2019-05-18
Po dziesięcioletniej ucieczce od przeszłości Josie udało się wrócić do normalnego życia. Zaczęła je od nowa w Nowym Jorku u boku mężczyzny, bez którego nie wyobrażała sobie istnieć.
Pewnego dnia nagle powróciły do niej demony przeszłości.
Jej rodzina stała się głównym tematem podcastu Poppy Parnell. Dziennikarka, przedstawiając rodzinną tragedię Josie, podważa przebieg zdarzeń, który spowodował, że za zabójstwo ojca został skazany ich młody sąsiad.
Josie mimo wielkiej niechęci pewnego dnia jedzie na pogrzeb swojej matki, która porzuciła ją i jej siostrę bliźniaczkę dla pewnej bardzo radykalnej sekty, po tym jak ich ojciec został zamordowany. Czeka ją również spotkanie z siostrą, o której starała się zapomnieć, ponieważ jej własna bliźniaczka ją zdradziła.
Temat morderstwa profesora Chucka Buhrmana ląduje na ekranach i ustach wszystkich, którzy pamiętają tę straszną zbrodnie, a Josie i jej rodzina muszą jeszcze raz przeżywać ten koszmar i są poddawani wątpliwościom.
Wszystko co złe przytrafia się po zachodzie słońca. Gdy pewnej nocy główna bohaterka odbiera telefon, jej życie zostaje przewrócone do góry nogami.
Lekka, przyjemna, odprężająca powieść Kathleen Barber. Ciężko mi zaklasyfikować ją do thrillerów, ponieważ nie czułam napięcia ani strachu. Przeczytałam ją ot tak.
Nie mogę powiedzieć, żeby mi się nie podobała, ale też nie mogę powiedzieć, żeby szalenie mi się podobała.
To, co dla mnie było plusem to to, że autorka podeszła troszkę niekonwencjonalnie do tematu, dodając wtrącenia w postaci komentarzy z Twittera. Moim zdaniem dodało to autentyczności tej historii.
Przeczytałam i zapewne zaraz o niej zapomnę. Nie jest to książka, która wywrze na Was ogromne wrażenie albo zapadnie Wam w pamięć.
Lekki i prosty język, nieskomplikowany przebieg zdarzeń oraz umiarkowane tempo wydarzeń sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.
Jeśli chcecie się zrelaksować i odprężyć przy czytaniu książki, to „Czy już zasnęłaś” Kathleen Barber będzie idealna.
Warto też wspomnieć o tym, że powstaje serial na podstawie książki, produkowany przez Reese Witherspoon, odpowiedzialną za sukces „Małych kłamstewek”. W rolę dociekliwej i nieugiętej dziennikarki Poppy Parnell wcieli się laureatka Oscara, Octavia Spencer.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Premiera już 5.06.2019
Moja ocena: 6,5/10
Po dziesięcioletniej ucieczce od przeszłości Josie udało się wrócić do normalnego życia. Zaczęła je od nowa w Nowym Jorku u boku mężczyzny, bez którego nie wyobrażała sobie istnieć.
Pewnego dnia nagle powróciły do niej demony przeszłości.
Jej rodzina stała się głównym tematem podcastu Poppy Parnell. Dziennikarka, przedstawiając rodzinną tragedię Josie, podważa przebieg...
2019-04-23
Najbardziej oczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku! – może dla niektórych i owszem. Ale nie dla mnie. Uważam, że to hasło zupełnie nie pasuje do tej książki.
Kilka lat temu malarka i fotografka mody, Alicia Berenson, zostaje oskarżona o zamordowanie swojego męża Gabriela i umieszczona w ośrodku dla psychicznie chorych.
Od momentu kiedy padło 5 strzałów w twarz Gabriela, skazana nie wypowiada ani jednego słowa. Zamknęła się w sobie. Wielu specjalistów z dziedziny psychologii i psychiatrii próbuje rozwiązać ten problem i namówić Alicję do mówienia i otworzenia się, ale bez skutku.
Po 6 latach w ośrodku pracę rozpoczyna psychoterapeuta Theo Faber, którego sprawa malarki i jej męża fascynuje od początku. Za wszelką cenę chce pomóc, uciekając się nawet do nie do końca legalnych sztuczek. Theo odkrywa, że losy i jego i pacjentki są bardzo podobne. Czy to pomoże mu w dotarciu do Alicji i skłonienia jej do mówienia?
W między czasie poznajemy również problemy z życia prywatnego młodego psychoterapeuty i jego żony.
Pomysł na historię mi się podoba, gorsze zdanie mam o wykonaniu tej książki i o stworzonych bohaterach.
Theo wg mnie jest mężczyzną naiwnym i na swój sposób bardzo mnie drażnił. Wydawał się taką „memeją” (mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi). Brakowało mi w nim takiego męskiego charakteru i stanowczości. Z drugiej strony, myślę sobie, że dużo przeżył w dzieciństwie. Dorosłe życie również wystawiło go na niełatwą próbę i dlatego jest taki wycofany. Jestem ciekawa jak Wy będziecie postrzegać go lub już postrzegacie po przeczytaniu książki, bo niewątpliwie jest to osoba, która może wzbudzać różne emocje.
Plusem książki jest to, jak subtelnie zostało pokazane zacieranie się granicy między pacjentem a lekarzem. Jak sprawa pacjentki może stać się obsesją.
Ogromnym plusem było zakończenie. Bardzo mnie zaskoczyło. Dzięki temu, że zakończenie nie zostało potraktowane lakonicznie, wszystko układa nam się w całość.
Jednak te dwa plusy nie są tak wielkie, żeby zmienić moje postrzeganie tej książki o 180 stopni. Miałam problem z przebrnięciem przez nią. Jak spora część Was wie, chciałam nawet porzucić czytanie jej na rzecz czegoś innego, ale moi instagramowi obserwatorzy namówili mnie do przeczytania do końca. Tak więc zaparłam się i w 1 dzień przeczytałam ponad 200 stron.
Żałuję, że tak wiele czasu jej poświęciłam, bo powinnam przeczytać ją raz dwa i po sprawie. Thriller napisany jest bardzo prosto. Nie ma w nim wielu opisów, cały czas się coś dzieje, jednak mi brakowało tego ‘czegoś’.
Może gdyby nie szumne hasło „Najbardziej oczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku!” podeszłabym do debiutu Alexa Michaelidesa z mniejszymi oczekiwaniami i nie czułabym się oszukana.
Nie mniej jednak polecam „Pacjentkę”, ale podejdźcie do niej z przymrużeniem oka i nie oczekujcie fajerwerków, bo ich tam po prostu nie znajdziecie. Podejdźcie do niej jako do lekkiej lektury. Nie wymagajcie za wiele, a nie będziecie rozczarowani.
Dziękuję bardzo za egzemplarz recenzencki Wydawnictwu W.A.B.
Najbardziej oczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku! – może dla niektórych i owszem. Ale nie dla mnie. Uważam, że to hasło zupełnie nie pasuje do tej książki.
Kilka lat temu malarka i fotografka mody, Alicia Berenson, zostaje oskarżona o zamordowanie swojego męża Gabriela i umieszczona w ośrodku dla psychicznie chorych.
Od momentu kiedy padło 5 strzałów w twarz...
2019-03-13
Jestem świeżo po przeczytaniu książki Christiny Dalcher – Vox. Póki co czuję się wstrząśnięta historią, którą przeczytałam.
Pewnego dnia rząd Stanów Zjednoczonych wprowadza prawo, które w sposób bestialski ogranicza kobiety. Mogą one bowiem wypowiedzieć tylko 100 słów dziennie. Jeśli złamią tę zasadę, zostają dotkliwie porażone prądem przez liczniki słów, które noszą na nadgarstkach.
Najgorsze jest to, że zakaz przekroczenia 100 słów dziennie dotyczy wszystkich dziewczynek od 3. miesiąca życia oraz dorosłych kobiet.
Nie jestem osobą nadmiernie wylewną, ale w sytuacjach, w których mam coś do powiedzenia, to po prostu mówię prosto z mostu (nie zawsze po przemyśleniu swoich słów, no ale cóż…). Dlatego nie wyobrażam sobie przeżyć takiego piekła, jakie przeżywają kobiety w tej książce. 100 słów dziennie. Każde słowo jest na wagę złota! MASAKRA!
To, co mnie bardzo mocno denerwowało, to obojętność i poddańczość mężczyzn. Jak można bez jakiegokolwiek sprzeciwu dać założyć swojej żonie i córce liczniki słów? Jak można odebrać im prawo głosu i możliwość walki o siebie? Gdyby mój mąż był tak bierny jak Patrick, mąż głównej bohaterki Jean, to bym cięła go nożem, a do ran sypała sól i pytała czy boli.
Całą książkę zastanawiałam się, jak można być taką ofermą jak Patrick. To było dla mnie nie do pojęcia.
Christina Dalcher swoim stylem i napisaną historią bardzo mocno wzbudza zainteresowanie czytelnika. Ja nie mogłam się oderwać od książki. W każdej wolnej chwili za nią łapałam, a mój mąż kilkukrotnie się mnie pytał, czy aż tak bardzo mi się podoba, że nie mogę się od niej oderwać.
To co było wg mnie na plus, to króciutkie rozdziały. Dzięki temu cały czas coś się działo. Zachęcały mnie też do częstszego sięgania po tę pozycję, ponieważ miałam z tyłu głowy, że jak będę musiała się oderwać od lektury, to nie będzie to w środku rozdziału (taka drobnostka, a jednak cieszy ;p).
Mimo, że książka wywoływała we mnie negatywne emocje (no bo jak ktoś mógł w ogóle pomyśleć o tym, żeby w taki sposób uciszyć kobiety i dać mężczyznom władze absolutną), to bardzo mocno ją polecam. Wywoływało we mnie złość jeszcze to, że kobieta w ciąży piła alkohol. Ja na tym punkcie jestem przewrażliwiona i bardzo mocno zwróciłam na to uwagę.
Moim zdaniem został tu poruszony bardzo ważny wątek praw kobiet, o którym szczególnie teraz powinno się mówić i dyskutować.
Za wszelką cenę nie powinnyśmy nigdy dać odebrać sobie prawa głosu!
Styl autorki jak najbardziej mi podpasował, ponieważ był lekki, bez zbędnych opisów, a akcja była wartka i nie zatrzymywała się na mało istotnych szczegółach.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Jestem świeżo po przeczytaniu książki Christiny Dalcher – Vox. Póki co czuję się wstrząśnięta historią, którą przeczytałam.
Pewnego dnia rząd Stanów Zjednoczonych wprowadza prawo, które w sposób bestialski ogranicza kobiety. Mogą one bowiem wypowiedzieć tylko 100 słów dziennie. Jeśli złamią tę zasadę, zostają dotkliwie porażone prądem przez liczniki słów, które noszą na...
2019-04-12
WOW! Jestem naprawdę mile zaskoczona i żałuję, że nie sięgnęłam po wcześniejsze książki Jenny Blackhurst, pomimo tego, że jedna z nich czeka na mnie na półce.
Główną bohaterką książki jest Susan, która wiodła spokojne, szczęśliwe życie u boku swojego męża i niedawno urodzonego synka Dylana. Pewnego dnia jej życie diametralnie się zmieniło. W jednej chwili straciła wszystko co kochała i to dosłownie wszystko, bo traciła synka, męża i siebie. Oskarżona o uduszenie Dylana trafia do szpitala psychiatrycznego, w którym odbywa swoją karę, leczy się oraz próbuje przypomnieć sobie zabójstwo, którego rzekomo się dopuściła.
Po 3 latach opuszcza szpital psychiatryczny jako Emma i zaczyna życie na nowo. Na szczęście ma u boku przyjaciółkę, którą poznała podczas odbywania kary.
Pewnego dnia Emma dostaje tajemniczą przesyłkę, która sugeruje, że jej synek jednak żyje. Niedługo po tym w jej życiu pojawia się tajemniczy mężczyzna, który chce jej pomóc w dojściu do prawdy.
Muszę przyznać, że wkręciłam się w tę książkę dopiero po 1/3, ale jak już mnie pochłonęła, to nie mogłam się oderwać.
Byłam cały czas w szoku, jak można zwątpić w siebie i dać sobie wmówić, że zabiło się własne dziecko. To było dla mnie nie do pojęcia.
Już nie pierwszy raz czytam thriller, który niesie za sobą przesłanie, że każde zdarzenie z przeszłości rzutuje na teraźniejszość i przyszłość. Tutaj te wątki zostały idealnie połączone ze sobą.
Jeśli ktoś szuka książki o silnej, odważnej i zdeterminowanej kobiecie, która przeszła depresję poporodową bądź zachwianie własnego ja, to jest to idealna pozycja.
Podczas czytania ani przez chwilę się nie nudziłam. Kibicowałam Susan (lub jak kto woli Emmie) i przeżywałam z nią wszystkie wzloty i upadki. Byłam po raz kolejny wodzona za nos, autorka podsuwała mi błędne poszlaki, ale nie mam zupełnie o to pretensji.
POLECAM!
Niebawem sięgam po pozostałe książki Jenny Blackhurst z wielkim zaciekawieniem i równie dużymi nadziejami.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję wydawnictwu Albatros.
WOW! Jestem naprawdę mile zaskoczona i żałuję, że nie sięgnęłam po wcześniejsze książki Jenny Blackhurst, pomimo tego, że jedna z nich czeka na mnie na półce.
Główną bohaterką książki jest Susan, która wiodła spokojne, szczęśliwe życie u boku swojego męża i niedawno urodzonego synka Dylana. Pewnego dnia jej życie diametralnie się zmieniło. W jednej chwili straciła wszystko...
2019-05-01
Jestem świeżo po przeczytaniu książki autorstwa M.T. Edvardssona, którą to Wy dla mnie wybraliście w głosowaniu na Instagramie. I muszę Wam podziękować, bo to był naprawdę dobry wybór.
Co to była za historia!
Dramat, jaki przeżywa na pozór zupełnie normalna rodzina Sandell, opowiedziany jest z trzech perspektyw – ojca, Stelli i matki.
Dzięki temu, że poznajemy tę sprawę z trzech różnych punktów widzenia, możemy dowiedzieć się bardzo wielu rzeczy, których nie wiedzą inni członkowie rodziny.
Rodzina Sandell to rodzina jakich wiele. Spokojna, nierzucająca się w oczy, w której głową rodziny jest pastor – Adam, jego żoną jest Ulrika – wzięta prawniczka, dla której kariera zawodowa jest bardzo ważna i Stella – dziewiętnastolatka, która niedawno skończyła szkołę, pracowała w H&M i zbierała pieniądze na swoje największe marzenie.
Brnąc coraz dalej w historię poznajemy mroczne sekrety tej rodziny, które w myśl ich zasady – wszystkie zostają w domu i nikt z zewnątrz nie ma się do nich mieszać.
Pewnego dnia Stella zostaje aresztowana i oskarżona o zabójstwo. Czy jej bliscy są w stanie złamać swoje zasady? Czy są w stanie zrobić coś przeciwko samym sobie i ile są w stanie poświęcić, aby ratować swoją córkę i przyjaciółkę?
Fabuła książki była bardzo dobra, jednak mnie najbardziej interesowały emocje wszystkich trzech członków rodziny. To jak walczyli ze swoim wewnętrznym ‘ja’ i ile musieli poświęcić. To już kolejna przeczytana przeze mnie książka w krótkim czasie, w której wydarzenia z przeszłości idealnie mieszają się w wydarzenia z teraźniejszości.
Z wielkim zainteresowaniem i dreszczykiem emocji czekałam na fragment, aż zostanie wyjawiona tajemnica samego morderstwa oraz dlaczego do niego doszło. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy wszystko zostało już powiedziane. Jednak tym, co najbardziej wprawiło mnie w osłupienie, była postawa Ulriki. Tego się po niej nie spodziewałam. Byłam po prostu w szoku. Tym zagraniem Edvardsson podbił moje serce i sprawił, że na długo ta książka pozostanie w mojej głowie.
Cóż więcej mogę powiedzieć jak tylko POLECAM! Przekonajcie się sami, jak wielka jest siła rodziny i ile razem, a jednak osobno są w stanie zdziałać.
Nie jest to książka, w której akcja goni akcję, przez co niektórym może wydawać się wolna albo wręcz nudna. Tutaj autor skupia się na emocjach, przemyśleniach i psychice bohaterów w bardzo ciekawy i lekki sposób.
„Zupełnie normalna rodzina” to książka, która zostawi nas z pytaniami: Ile my jesteśmy w stanie zrobić dla swoich bliskich, ile jesteśmy w stanie złamać swoich zasad i ile jesteśmy w stanie dla nich znieść. No i czy nasza rodzina również należy do „zupełnie normalnych rodzin”?
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Jestem świeżo po przeczytaniu książki autorstwa M.T. Edvardssona, którą to Wy dla mnie wybraliście w głosowaniu na Instagramie. I muszę Wam podziękować, bo to był naprawdę dobry wybór.
Co to była za historia!
Dramat, jaki przeżywa na pozór zupełnie normalna rodzina Sandell, opowiedziany jest z trzech perspektyw – ojca, Stelli i matki.
Dzięki temu, że poznajemy tę sprawę...
2019-03-07
2019-02-27
2019-01-14
Ciężka książka, poruszająca ciężką tematykę.
Ania jako czternastoletnia dziewczyna, która bardzo wierzyła w Boga, kochała swoją rodzinę i cały otaczający ją świat, została wielokrotnie wykorzystana przez księdza ze swojej parafii.
Mimo że takich historii jest coraz więcej, ponieważ ofiary widząc, że mają wsparcie i mogą walczyć o sprawiedliwość, postanawiają już nie dusić tego w sobie, to historia Ani wzbudziła we mnie jak dotąd największe emocje.
Historia Ani oprócz o krzywdzie i upokorzeniu, opowiada też o walce z samą sobą. Ze swoimi lękami, ale i o walce o siebie i swoją wiarę.
Wielka i prawdziwa wiara w Boga została bardzo mocno zachwiana przez tego, który powinien tę wiarę umacniać.
Podziwiam autorkę, że tak bardzo potrafiła otworzyć się przed czytelnikiem, nie wstydząc się żadnej ze swoich myśli czy emocji. Po takich przeżyciach to nie lada wyzwanie.
Historie takie jak Ani wzbudzają we mnie złość. Dziewczynie dobrej, mądrej, pomocnej, kochającej, z wielkimi ambicjami i marzeniami wali się świat przez jednego człowieka, który wykorzystuje swój status i społeczne zaufanie do zaspokojenia swoich potrzeb. Nie mam szacunku dla takich ludzi. Powiem wręcz, że należy im się jeszcze większe cierpienie niż zadali swojej ofierze lub ofiarom, bo jak się okazuje było ich więcej. Wzbudza to we mnie złość na system, który bardzo często ukrywa i nie karze pedofilów w czarnych sukienkach.
Niestety muszę też napisać, że częste odwołania do Boga i wiary bardzo mi przeszkadzały. Miałam troszkę wrażenie, że autorka obnosi się ze swoją wiarą i czuje się przez nią lepsza. Rozumiem, że niektórym wiara pomaga, ale wspominanie o tym na każdym kroku mnie męczy. Do tego stopnia mi to przeszkadzało, że niestety musiałam znacznie obniżyć swoją ocenę.
Ciężka książka, poruszająca ciężką tematykę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAnia jako czternastoletnia dziewczyna, która bardzo wierzyła w Boga, kochała swoją rodzinę i cały otaczający ją świat, została wielokrotnie wykorzystana przez księdza ze swojej parafii.
Mimo że takich historii jest coraz więcej, ponieważ ofiary widząc, że mają wsparcie i mogą walczyć o sprawiedliwość, postanawiają już nie dusić...