-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2020-12-14
2019-10-20
Pierwsze podejście do „Czarodziejskiej Góry” robiłem jeszcze pod koniec liceum. Za pierwszym razem zatrzymałem się na pierwszym tomie powieści. Nie do końca ogarniając zamysł autora oraz intelektualny ogrom przesłania tej książki czułem jednak, że jest to powieść niezwykła, wieloaspektowa i niejednoznaczna. Utożsamiałem się wtedy z 20-letnm bohaterem Hansem Castorpem, inteligentnym młodym mężczyzna, który jeszcze nie ma wyrobionych poglądów ani nie jest obarczony negatywnym bagażem doświadczeń. Przy drugim podejściu udało mi się dotrzeć do końca książki, choć czasami odczuwałem znużenie ogromem tej powieści. Książka porusza tak wiele spraw oraz posiada niezliczoną ilość wątków, że ciężko jest powiedzieć w kilku słowach o czym jest. Pewne jest za to, że książka posiada niepowtarzalny klimat, gdzie prozaiczne, zwykłe czynności są analizowane i rozbierane na czynniki pierwsze, z których bohaterowie powieści potrafią wysnuć zastanawiające teorie i wnioski.
Pierwsze podejście do „Czarodziejskiej Góry” robiłem jeszcze pod koniec liceum. Za pierwszym razem zatrzymałem się na pierwszym tomie powieści. Nie do końca ogarniając zamysł autora oraz intelektualny ogrom przesłania tej książki czułem jednak, że jest to powieść niezwykła, wieloaspektowa i niejednoznaczna. Utożsamiałem się wtedy z 20-letnm bohaterem Hansem Castorpem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-12
Po lekturze tej wstrząsającej książki snułem sobie liczne przemyślenia na tematy, powiedzmy sobie, „egzystencjalne” i przypomniał mi się film „Król Olch” z 1996r., gdy bohater grany przez Johna Malkovicha w krytycznym momencie, w trakcie szturmu żołnierzy radzieckich na zamek, będąc zupełnie oślepiony, wynosi małego żydowskiego chłopca na swoich barakach. Gdy w czasie przeprawy przez lodowate bagna opada z sił, przypomina sobie przypowieść o marynarzu, który w czasie burzy, bojąc się swoje grzeszne życie, bierze na swoje plecy chłopca, mniemając, że ratując jego niewinne jeszcze życie - obmywa zarazem swoje.
Podobny motyw jest kanwą powieści Bruna Apitza „Nadzy wśród wilków”. Społeczność obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie w ostatnim miesiącu wojny w napięciu oczekuje zbliżającego się frontu. Świadomość rychłego wyzwolenia ekscytuje więźniów, ale i napawa wielkimi obawami. Komendantura obozu może zdecydować się na „ewakuację”, gdzie podczas takich marszy śmierci mało koto ma szanse na przeżycie lub od razu zlikwidować obóz i wszystkich świadków wieloletniej zbrodni. W tym napiętym okresie, w jednym z ostatnich transportów przybywa do obozu mężczyzna, który nadludzkim wyczynem przemyca do obozu w walizce małe żydowskie dziecko z Warszawy. Po pierwszym szoku część mężczyzn chce od razu zanieść dziecko do budy wachmanów i nie ryzykować życiem w ostatnich dniach wojny. Jednak obrazek dawno niewidzianego przez więźniów małego, kruchego ciała dziecka, zaszczutego przez dotychczasowe podłe życie, powoduje w wyniszczonych mężczyznach w pasiakach przełom. Staje im przed oczami utracone dawne życie, dom i rodzina. Postanawiają, pomimo potwornego ryzyka, podjąć walkę o jego ocalenie.
Autor za swoje lewicowe/komunistyczne poglądy od połowy lat trzydziestych był więziony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. W latach późniejszych żył i tworzył w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Te fakty przebijają mocno z kart książki. Autor opisuje działania i skład obozowego ruchu oporu niczym przedwojenną międzynarodówkę. Wszystkie narody Europy działają wspólnie i w porozumieniu, nie ma partykularyzmów między nimi ani nieufności do więźniów narodowości niemieckiej. Jest to trochę naiwne, gdyż więźniowie niemieccy byli lepiej traktowani i piastowali liczne funkcje obozowe, które wiązały się z lżejszą pracą i większymi możliwościami utrzymania się przy życiu. Już sam fakt, że komendantura obozu negocjuje właśnie z nimi, o czymś świadczy. Nie mniej jednak nie zmienia to faktu, że wspólna niedola jednoczy ludzi, a więzienie tysięcy Niemców w obrazach koncentracyjnych przez hitlerowców, jest po prostu faktem.
Książka jest niezwykle poruszająca, a dla osób, które miały większy kontakt z tzw. literaturą obozową, będzie to odświeżające i nowe spojrzenie na te straszne czasy.
Po lekturze tej wstrząsającej książki snułem sobie liczne przemyślenia na tematy, powiedzmy sobie, „egzystencjalne” i przypomniał mi się film „Król Olch” z 1996r., gdy bohater grany przez Johna Malkovicha w krytycznym momencie, w trakcie szturmu żołnierzy radzieckich na zamek, będąc zupełnie oślepiony, wynosi małego żydowskiego chłopca na swoich barakach. Gdy w czasie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-15
Książka zaczynała się świetnie. Rzeczowe wprowadzenie do historii badań nad mózgiem, poczynając od ich najwcześniejszych form z czasach Starożytnego Egiptu. Potem robi się już coraz mniej interesująco, gdy autor prezentuje liczne biografie uczonych, którzy formowali naukę zwaną chirurgią mózgu lub bardziej współcześnie neurologią, gdzie mózg jest głównym przedmiotem badań. Autor dość oryginalnie prezentuje swoich bohaterów: w jednym przypadku wprowadził passus, w którym dowiadujemy się, że jeden z przyszłych pionierów chirurgii mózgu jako kilkuletni chłopiec spędzał dnie nad stawem i z zapałem (za pomocą tępego scyzoryka) przeprowadzał wiwisekcje na żabach. Otwierał im głowy, wyjmował mózgi i przyglądał się co się dalej stanie i takie tam… No, ale dalej robi się jeszcze ciekawiej. Autor w beznamiętnym tonie opisuje kolejne sukcesy poszczególnych badaczy. Na przykład był jeden zuch, któremu po wielu nieudanych próbach udało się w końcu utrzymać przy życiu psa pozbawionego mózgu, ale utrzymującego fizjologiczne czynności życiowe. Inny dzielny chwat z pasją przeprowadzał trepanacje czaszek małp i eksperymentował na ich mózgach. Pewnego razu miał niezłą zagwózdkę, bo jednego osobnika pozbawił płata czołowego mózgu, a ten nie utracił zdolności widzenia i tak dalej…
Rozumiem, że jest pewna cena za postęp w nauce, że większość barbarzyńskich eksperymentów była nieodzowna, aby dzisiejsza medycyna była w stanie zapewnić nam ludziom, ale nie tylko, dłuższe i wolne od wielu schorzeń życie. Jednak czytanie o eksperymentach medycznych wykonywanych na zwierzętach przez wybitnych naukowców nie jest dla mnie odprężającą fraszką. Jawi się to dla mnie jako plugawe umiłowanie jakiegoś „piekielnego prof. Doświadczyńskiegio”, który z pasją przez lata torturuje dziesiątki zwierząt, a ich gabinety funkcjonowały niczym „krwawe kuźnie diabła”.
Przerwałem tę co najmniej niesmaczną dla mnie lekturę, więc trudno mi ją ocenić jako całość.
Książka zaczynała się świetnie. Rzeczowe wprowadzenie do historii badań nad mózgiem, poczynając od ich najwcześniejszych form z czasach Starożytnego Egiptu. Potem robi się już coraz mniej interesująco, gdy autor prezentuje liczne biografie uczonych, którzy formowali naukę zwaną chirurgią mózgu lub bardziej współcześnie neurologią, gdzie mózg jest głównym przedmiotem badań. ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-24
Zamach na Adolfa Hitlera 20. lipca 1944r. jest dla Niemców wdzięcznym tematem, mającym udowadniać tezę, że nie cały naród stał DO KOŃCA za swoim wodzem. A także kodować opinii publicznej legendę, że także sami Niemcy są jedną z ofiar nazistowskiego terroru. Hans Helmut Kirst w całej swojej twórczości pisarskiej stara się informować czytelników na całym świecie, że nie cały naród należy obciążać winą za grzechy III Rzeszy i że wśród szeregów Wehrmachtu były jednostki nieprzeciętne, które nie dały się porwać wodzowi i były mu jawnie wrogie. Wszyscy bohaterowie książek Kirsta to tacy „błędni buntownicy”, ratujący honor i godność narodu Niemieckiego. Gdy zaś pisarz zdobył rozgłos i uznanie, zabrał się za beletrystyczne przedstawienie niuansów najbardziej znanego z nieudanych spisków grupy wojskowych na życie Hitlera i przejęcia po nim władzy.
Zaangażowani w spisek oficerowie odnaleźli w sobie moralną siłę i poczucie godności w krytycznym dla Niemiec okresie wojny. Od czerwca 1944r. wojska aliantów zachodnich rozpoczęły triumfalny marsz przez Francję w kierunku serca Niemiec. Na froncie wschodnim miała miejsce jedna z największych operacji wojskowych w historii Świata, „Operacja Bagration”, w wyniku której front przesunął się o setki kilometrów na zachód i to na wszystkich kierunkach, pochłaniając po drodze pół miliona niemieckich żołnierzy. Zarówno Stalin jak i zachodnie demokracje dążyły do całkowitego zniszczenia Niemiec i były w tym na jak najlepszej drodze. Fanatyczny opór Niemiec i trwanie narodu przy nazistowskim reżimie było im na rękę, aby raz na zawsze złamać germańskie zagrożenie.
Spiskowcy, wierni i solidni żołnierze w dobie triumfu Wehrmachtu na wszystkich frontach II Wojny Światowej, będący w większości konserwatywnymi nacjonalistami lub pruskimi militarystami, postanowili przejąć władzę, aby doprowadzić do pokoju w czasie, gdy Niemcy przedstawiały jeszcze militarną siłę i posiadały aparat terroru na terenach okupowanych. Najbardziej znana i popularyzowana współcześnie postać tego ruchu, pułk. Claus von Stauffenberg, jest najlepszym przykładem obrazującym sylwetki i przekonania polityczne spiskowców. Bawarski arystokrata, który marzył o odbudowaniu wilhelmowskich Niemiec w granicach sprzed I Wojny Światowej, kosztem całej Europy Wschodniej. Służył przez lata w zbudowanym przez nazistów Wehrmachcie, uczestniczył od samego początku w napastniczych akcjach Hitlera: zajęcie czeskich Sudetów, atak na Polskę oraz późniejszy na Francję, aż po afrykańską ekspedycje, gdzie rany i trwałe okaleczenia przebudziły go z pangermańskiego snu pod wodzą „fuhrera”.
Spiskowcy byli nieliczni i słabo zorganizowani. Nawet skuteczne zgładzenie Hitlera nie gwarantowało im sukcesu w przejęciu władzy. Byli przecież inni bonzowie nazistowscy łasi na władzę, jak Goering czy Himmler. Był też cały bardzo sprawny aparat hitlerowskiej represji, z „SS” na czele. Sam fakt natychmiastowego załamania się spisku świadczy o tym, jak wątłe były jego podstawy.
Prawda o opozycji w Niemczech jest taka, że otwarci przeciwnicy Hitlera albo zostali zlikwidowali w latach 30-tych, albo od lat byli zamknięci w obozach koncentracyjnych, gdzie przebywali jako uprzywilejowani więźniowie, pełniąc różne pomocnicze funkcje w administracji obozowej. Inni w obliczu klęsk na wszystkich frontach, kosztem poświęcenia wodza chcieli uratować niknącą pozycję Niemiec. Tak więc mówienie w mocnych słowach o jakimś ruchu oporu lub opozycji antyhitlerowskiej jest dużym relatywizowaniem historii w stylu „polskie obozy zagłady”. Nawet przystojny Tom Cruise, grający rolę Stauffenberga, nie zmaże jego współwiny w rozpętanej przez Niemcy wojnie, ani nie zatrze jego szowinistyczno-nacjonalistycznych podglądów.
Na koniec odnośnie samej książki - uważam, że warto ja przeczytać, choć jest zdecydowanie inna od reszty książek psiarza. Nie ma w niej typowego dla Kirsta humoru oraz właściwego dla niego odrealnienia akcji i bohaterów. Jest to książka „rozrachunkowa”, mająca na celu pokrzepienie moralne narodu niemieckiego, który przez lata był wzgardzony przez Świat za swoje zbrodnie z czasów wojny.
Zamach na Adolfa Hitlera 20. lipca 1944r. jest dla Niemców wdzięcznym tematem, mającym udowadniać tezę, że nie cały naród stał DO KOŃCA za swoim wodzem. A także kodować opinii publicznej legendę, że także sami Niemcy są jedną z ofiar nazistowskiego terroru. Hans Helmut Kirst w całej swojej twórczości pisarskiej stara się informować czytelników na całym świecie, że nie cały...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-19
Cały cykl powieści Kirsta „08/15” opowiada między innymi o losach pewnego artylerzysty, odbywającego służbę w niemieckim Wehrmachcie - Herberta Ascha. Który już od samego wstąpienia do wojska wypowiedział potajemną wojnę niemieckiej dyscyplinie, typowo wojskowej ignorancji rzeczywistości i władzy jako takiej nad jednostką. Pierwszy tom, który według mnie jest zdecydowanie najlepszy, opowiada o codzienności niemieckich żołnierzy, zarówno tych z poboru jak i tych z korpusu podoficerów i oficerów, w przededniu II Wojny Światowej. Uniwersalna głupota życia wojskowego, a także podstawowe typy charakterologiczne głównych bohaterów: cwaniacy, naiwniacy, służbiści i sadyści, no i nieodzowni karierowicze powodują, że akcja mogłaby się toczyć niemal w każdej innej armii europejskiej.
Autor sprytnie przedstawia nam sylwetki głównych bohaterów, wśród których jawni hitlerowcy są mniejszością, są to zwykle ludzie mali albo karierowicze lub ludzie „niezbyt lotni”. Większość to ludzie prostoduszni, chcący normalnie żyć, nie poczuwający się do idei Wielkich Niemiec.
Sama postać głównego bohatera, bombardiera Ascha, jest dla mnie nico irytująca. W rzeczywistości pruskiego drylu dopuszcza się do jawnego sabotażu przełożonych i ich rozkazów. Nie dość, że uchodzi mu to na sucho, to jeszcze jest stroną triumfującą. Ten buntownik, pomimo swego indywidualizmu i anarchistycznej postawy, przeżywa szczęśliwie całą wojnę, w tym kampanie na froncie wschodnim. Nie dość na tym, przy końcu wojny dochrapuje się stopnia oficerskiego. Dla mnie jest tu pewna niespójność w wykonaniu autora książki.
Bardziej rzeczywista jest natomiast postać kaprala Vierbeina, wątłego i słabego chłopaka, który naiwnie i prostodusznie wierzy we wszystko co mu mówiono i jak go wychowano. Który wykonuje skrzętnie wszelkie rozkazy, bez ich wartościowania i filozofowania nad ich zasadnością. Zostaje bohaterem wojennym, który robi to, co robi, gdyż tego od niego oczekują zwierzchnicy utożsamiani z całą ojczyną i światem jaki znał. Finał niemal każdego bezwolnego ludzkiego narzędzia bojowego jest przeważanie taki sam, czyli mniej lub bardziej chwalebna śmierć gdzieś w nieznanych krainach, z ręki nieznanego człowieka.
Książkę czyta się przyjemnie i szybko. Może być ona doskonałą rozrywką dla każdego, kto interesuje się tematyką II Wojny Światowej, ale w żadnym wypadku nie jest to źródło historycznej wiedzy na ten temat.
Cały cykl powieści Kirsta „08/15” opowiada między innymi o losach pewnego artylerzysty, odbywającego służbę w niemieckim Wehrmachcie - Herberta Ascha. Który już od samego wstąpienia do wojska wypowiedział potajemną wojnę niemieckiej dyscyplinie, typowo wojskowej ignorancji rzeczywistości i władzy jako takiej nad jednostką. Pierwszy tom, który według mnie jest zdecydowanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od czasów wczesnej młodości miałem bardzo sceptyczny stosunek do oficjalnej religii naszego kraju, a do instytucji Kościoła wręcz wrogi. Czas wybudzenia nastał zaraz po pierwszej komunii i całej kościelnej indoktrynacji jaka na mnie i moich rówieśników wtedy spadła. Z racji tego, że nikt oficjalnie nie podzielał mojego sceptycyzmu, czułem się w swoich przekonaniach bardzo osamotniony. Wielkim moim odkryciem było znalezienie w rodzinnej bibliotece książki Zenona Kosidowskiego, którego bezwiednie zapewne kupiła moja matka, myśląc w latach 80-tych, że jest to książka o tematyce religijnej w wersji pro 😉 Był to mój pierwszy przewodnik potwierdzający w wielu miejscach to, co jako młody, dopiero kształtujący się człowiek tyko przeczuwałem. Dopiero w czasach licealnych trafiłem w naszym ultrakatolickim kraju na książki Karla Heinza Deschnera. W czasach studiów na dwóch kierunkach i rozrywkowego charakteru tamtych czasów, zdążyłem te pozycję zaledwie „liznąć”. Teraz, już jako zapracowany dorosły człowiek, ale przy tym zdeterminowany, aby kontynuować swoje zainteresowania, ponownie zwróciłem się do jego książek. „Opus diaboli” - bardzo dobra i chwytliwa nazwa niestety w wielu miejscach mnie rozczarowała i uważam, że przekaz, który autor chciał wysforować swoim czytelnikom, zagubił się w gąszczu przedstawionych zdarzeń i postaci. Trzeba niekiepskiej wiedzy historycznej, aby się nie pogubić w potoku przytaczanych świadectw historycznych na niemoralność, zepsucie, koniunkturalizm i oportunizm Kościoła Katolickiego. Myślę, że taki swoisty karabin maszynowy danych zniechęci niejednego czytelnika, a dla wytrwałych twardzieli będzie mało czytelny, a przez to nie odniesie zamierzonego skutku. Deschner w swojej jednorodnie kierunkowej narracji i żarliwości w dowodzeniu swoich racji popełnia błąd każdej nachalnej propagandy, która poprzez swój jednoznaczny przekaz traci na wiarygodności. Czy jakikolwiek myślący człowiek może powiedzieć, że media rządowe z głównym wydaniem Wiadomości na czele są rzetelne i obiektywne? Nawet otumaniony, ciemny lud, do którego są adresowane, ogląda je właśnie dlatego że słyszy tam to, co chce usłyszeć, a nie jak rzeczywiście jest. Kogo w tym zafajdanym świecie obchodzi jakaś tam prawda?
Deschner wykonał tytaniczną pracę zbierając informacje i szukając źródeł, aby rzucić nieco światła dziennego na fakty, które przez stulecia były ukrywane lub zdezawuowane przez przepotężną i doskonale biurokratycznie zorganizowaną korporację jaką od 1700 lat jest Kościół Katolicki. Wspomniana data nawiązuje do pierwszego sojuszu Kościoła z władzą państwową z czasów cesarza Konstantyna Wielkiego. Od tego czasu przemysł duchowego niewolenia ludzi tylko rósł w siłę i potrafił się dogadać z barbarzyńskimi władcami germańskimi, tyrańskimi królami wszelkiej maści, wielkim kapitałem, zrobić wrogie przejęcie części ideałów socjalistycznych, aż do ohydnego sojuszu z czasów Mussoliniego i Hitlera.
Moim zdaniem praca Deschnera jest po prostu nie obrobiona. Surowiec w postaci danych i źródeł powinien być jeszcze poddany obróbce przez kogoś ze sprawnym piórem oraz błyskotliwym stylem literackim. Wtedy mogłoby to być dzieło, które z pewnością wstrząsnęłoby światopoglądem niejednej refleksyjnej osoby tkwiącej w okowach wiary niejako z przyzwyczajenia. A tak mamy mętny referat, który swoją zajadliwością i jednostronnością nie jest w stanie porwać za sobą rzeszy czytelników niemających jeszcze wyrobionego zdania na ten temat.
Od czasów wczesnej młodości miałem bardzo sceptyczny stosunek do oficjalnej religii naszego kraju, a do instytucji Kościoła wręcz wrogi. Czas wybudzenia nastał zaraz po pierwszej komunii i całej kościelnej indoktrynacji jaka na mnie i moich rówieśników wtedy spadła. Z racji tego, że nikt oficjalnie nie podzielał mojego sceptycyzmu, czułem się w swoich przekonaniach bardzo...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to