-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2018-06-15
2018-05-26
2018-04-07
2018-02-25
2001
2001
Książkę czytałem z dobre 15 lat temu, więc trochę pamięć dotycząca wszystkich wątków i przebiegu fabuły już się mocno zatarła. Natomiast to co utkwiło mi w głowie to niesamowity, magiczny klimat książki.
Pożywką dla wyobraźni autora stał się tajemniczy faraon reformator - Echnaton i jego równie tajemnicza wybranka serca - Nefretete (lub Nefretiti jak ktoś woli). Całości dopełnia wątek archeologiczny, który autor umiejętnie wplótł w całość.
Gorąco polecam osobom, które potrafią się zdystansować od wiedzy przekazywanej w podręcznikach historii, gdzie daty przeplatają się z faktami.
Książkę czytałem z dobre 15 lat temu, więc trochę pamięć dotycząca wszystkich wątków i przebiegu fabuły już się mocno zatarła. Natomiast to co utkwiło mi w głowie to niesamowity, magiczny klimat książki.
Pożywką dla wyobraźni autora stał się tajemniczy faraon reformator - Echnaton i jego równie tajemnicza wybranka serca - Nefretete (lub Nefretiti jak ktoś woli). Całości...
Zdecydowanie gorsza niż pierwsza część. Mam wrażenie, że pisana trochę na siłę.
Mocną stroną "Dzieci Beowulfa" jest pewna zagadka wyspy, która stopniowo, strona za stroną, zdawkowo jest obnażana przed czytelnikiem. Tę samą konwencję autorzy chcieli zastosować w "Dziedzictwie Heorotu". Czy im to wyszło?
Moim zdaniem efekt nie jest już tak porywający jak poprzednio. Mimo to książkę czyta się przyjemnie i polecam ja osobom, którym podobała się pierwsza część.
Zdecydowanie gorsza niż pierwsza część. Mam wrażenie, że pisana trochę na siłę.
więcej Pokaż mimo toMocną stroną "Dzieci Beowulfa" jest pewna zagadka wyspy, która stopniowo, strona za stroną, zdawkowo jest obnażana przed czytelnikiem. Tę samą konwencję autorzy chcieli zastosować w "Dziedzictwie Heorotu". Czy im to wyszło?
Moim zdaniem efekt nie jest już tak porywający jak poprzednio. Mimo...