Pyłek w Oku Boga Larry Niven 6,9
![Pyłek w Oku Boga](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5063000/5063634/1117688-352x500.jpg)
ocenił(a) na 68 tyg. temu Autorzy nie pozostawiają złudzeń, że „Pyłek...” to duża rzecz: raz ze względu na objętość powieści, dwa na umiejscowienie w czasie – a mamy trzecie tysiąclecie.
Harold Blaine jest lordem komandorem Imperialnej Floty Kosmicznej. To skrupulatny, myślący nieszablonowo młody człowiek. Ta nieszablonowość w myśleniu i działaniu powinna przysparzać mu wrogów i kłopotów, ale życie ma swoje prawa więc Blaine, miast ponosić karę, konsekwentnie awansuje. Jego aktualne zadanie to przetransportować bezpiecznie Sandrę Foller (antropolog z zacnej arystokratycznej rodziny) i Horacego Burego (kupca i szuję jednocześnie). Zadanie trudnym się nie wydaje, szczególnie jeśli dowodzi się statkiem kosmicznym z wyższej półki. I trudne nie jest do momentu kiedy załoga napotyka nieznany statek kosmiczny, a w nim... Obcego. Choć martwy, nie ma wątpliwości że jest/był przedstawicielem myślącej, technicznie zaawansowanej cywilizacji. Teraz priorytety się zmieniają, ten sam Blaine „wsparty” dodatkowo obecnością Horacego Horvantha (ministra nauki) Davida Hardego (kapelana) i licznej grupy naukowców wyrusza na spotkanie Motów (z braku pomysłów tak ich nazwano)),a to wszystko pod czujnym okiem admirała Kutuzowa, który na czuwać nad bezpieczeństwem i strzec tajemnic technologicznych Imperium. Blaine nie domyśla się, że przyjdzie mu walczyć z krasnalami/zegarmistrzami, a Motowie nie są tak otwarci i szczerzy jak zapowiada pierwszy z nimi kontakt.
Powieść jest jednym wielkim miszmaszem uczuć jakie mogą wzbudzić w czytelniku - od znużenia po zachwyt, od zadziwienia po uśmiech poblażliwości. Pierwsze kilkaset stron to ciekawa, ale monotonna warsztatowo opowieść o podróży kosmicznej. Poznajemy Imperium, poznajemy bohaterów, poznajemy technologię, poznajemy problemy z jakim Świat się boryka, a wszystko to jest jednowymiarowe. Nawet trudno oznaczyć głównego bohatera, bo wszyscy sobie równi i tak samo płascy. Momentem przełomowym jest oczywiście pierwszy kontakt z obcą cywilizacją. I tutaj zmienia się wiele: przede wszystkim narracji daleko do utartych schematów. Obcy (choć bardzo Obcy) są „przyjaźni”, ich serdeczność, i uległość wręcz, prawie usypia czujność. Drugim znaczącym odstępstwem jest relacja Naukowcy kontra twardogłowi Wojskowi. Wyjątkowo Naukowcy gubią gdzieś racjonalizm i rozsądek i gdyby nie chorobliwie podejrzliwy – z zawodu niejako – Wojskowi...
Na plus to bardzo przemyślana historia Pierwszego Kontaktu, zachowawczy Ziemianie i nie do końca uczciwi Obcy. Jedni i drudzy mają swoje tajemnice, pytanie tylko która z tajemnic jest bardziej niebezpieczna.
Na minus to właśnie ta jednowymiarowość bohaterów, Blaine – choć pracy łatwej nie ma – jest nijaki, Bury – szachraj z urodzenia – jest nijaki, Horvant - człowiek pozbawiony wyobraźni, ale nijaki. Jedynie admirał Kutuzow próbuje być charakterny. Więcej wigoru mają Obcy, a ich historia i tajemnica jest naprawdę ciekawa. To dość znacząco ubarwia opowieść, choć trzeba na to ubarwienie czekać cierpliwie. Reszta jest jak romans Blaine'a z Sally – przez całą powieść nic i nagle ślub.
Jednym zdaniem: temat doskonale dopracowany fabularnie i technicznie, zabrakło jedynie „kolorytu”.