-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2023-01-28
2023-01-12
2022-05-26
2022-02-22
2022-01-30
2022-01-18
2021-09-13
Dopóki autor pisze o Japonii, można przymknąć oko na jego moralizatorski ton w kwestii zmian społecznych, jakie zachodzą w tym kraju (nawet jeśli jako Amerykanin przyjmuje postawę dość typowego zerkania zza winkla z wyższością). Poza tym jednak zdarzają mu się naprawdę potężne błędy merytoryczne, gdy próbuje nawiązywać do innych krajów (jak chociażby Korei). Czasami lepiej skupić się na tym, co faktycznie się wie, niż próbować wysnuwać fałszywe i promujące błędne informacje wnioski.
Dopóki autor pisze o Japonii, można przymknąć oko na jego moralizatorski ton w kwestii zmian społecznych, jakie zachodzą w tym kraju (nawet jeśli jako Amerykanin przyjmuje postawę dość typowego zerkania zza winkla z wyższością). Poza tym jednak zdarzają mu się naprawdę potężne błędy merytoryczne, gdy próbuje nawiązywać do innych krajów (jak chociażby Korei). Czasami lepiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-18
2021-07-21
2021-06-16
2021-06-16
Książka miała swoje dłużyzny i momenty, które trochę wytrącały z opowieści (zwłaszcza opisy tworzenia vana przez autorkę, muszę przyznać, że wolę reportaże, gdzie autor nie jest widoczny w całej historii), ale postanowiłam zawyżyć jej ocenę z prostej przyczyny - opisuje bardzo ważny i autentyczny problem w Stanach Zjednoczonych. Sama doświadczyłam wzrostu czynszów kilkukrotnie pomiędzy moim pobytem w 2017 roku a 2022. Dodatkowo zaledwie miesiąc temu w Kansas zaczęto wprowadzać prawo mające ograniczyć ilość niespokrewnionych mieszkańców wynajmujących mieszkanie do 3 (sic!). Z jednej strony ma to niby walczyć z tworzeniem klitek pod masowy wynajem, z drugiej, zamiast uderzyć w problem, uderzy w wynajmujących - nie sprawi to, że nagle czynsz spadnie i będą mieli gdzie zamieszkać, tylko, że jeszcze więcej z nich wyląduje na bruku. Stany po 2008 to pogłębiająca się dystopia, której rozkład mam okazję podziwiać. Widzę dużo różnic pomiędzy latami 2000, 2003, 2005, 2009, 2017 i 2022, ba, moi dziadkowie znaleźli się w grupie poszkodowanych kryzysem 2008 - stracili pracę i zaczęli borykać się z problemami spłaty kredytu. W przeciwieństwie jednak do Amerykanów mieli luksus powrotu do Polski, gdzie ich skromna emerytura w dolarach i tak przewyższała najniższą polską krajową. Szkoda tylko, że w Stanach ceny, naturalnie, są adekwatnie wyższe (poza najbardziej śmieciowym jedzeniem, ale problemy z otyłością i chorobami czy niekontrolowaniem tego co pompuje się w jedzenie (Stany nie mają obostrzeń jak EU czy Kanada)? Oj tam, oj tam.).
Książka mimo pewnych problemów z odpływającą narracją i dłużyzn dotyczy problemu, którego jestem naocznym świadkiem i miło, że ktokolwiek wreszcie go poruszył. Nie, żeby to cokolwiek zmieniło, ale w 2017 roku gdy autorka zamykała swój reportaż, ja podziwiałam położone na środku arizońskiej pustyni miasteczko przyczep sezonowych robotników. Nie dalej jak dwa tygodnie temu na parkingu przy moim mieszkaniu przyczaił się taki właśnie nomadowski kamperek. 10 minut drogi od miejsca gdzie mieszkam jest miasteczko namiotowe bezdomnych. Wszystko to uderza po oczach i pokazuje, że kryzys mieszkaniowy w Stanach hula w najlepsze, a to, co próbują robić z tym rządy stanowe tylko go pogłębia.
Jeszcze jednym zarzutem, jaki mogę mieć do autorki jest to, że poświęciła zaledwie akapit (nawet nie rozdział) kwestii osób innej rasy niż biała - a naprawdę ciekawiło mnie, jak ta sprawa zostanie przez nią omówiona. Zwłaszcza gdy rozpisywała się o pięknym, kochającym się otoczeniu, a ja z własnego doświadczenia wiedziałam, że Amerykanie mogą cię kochać i wspierać z troską, żeby zaraz potem powiedzieć ci, że osoby innej rasy powinno się wyrzucić z ich pięknego kraju (akurat tamtej przemiłej pani chodziło o Meksykanów).
Tl;dr bo odpłynęłam: jako uzupełnienie, czy nawet znacznie lepszą pracę polecam bardzo mocno „Eksmitowani” Matthew Desmonda, który skupia się na kryzysie cen wynajmu jeszcze sprzed 2008 roku i obejmuje swoim reportażem tylko jedno miasto, ale zawiera więcej problemów rasowych i klasowych. Jego książka siedzi ze mną znacznie mocniej, bo pokazuje bardzo skomplikowany system wykluczenia, który skutecznie dodaje kolejne cegiełki w tym wielkim szambie jakim jest amerykański rynek nieruchomości.
Książka miała swoje dłużyzny i momenty, które trochę wytrącały z opowieści (zwłaszcza opisy tworzenia vana przez autorkę, muszę przyznać, że wolę reportaże, gdzie autor nie jest widoczny w całej historii), ale postanowiłam zawyżyć jej ocenę z prostej przyczyny - opisuje bardzo ważny i autentyczny problem w Stanach Zjednoczonych. Sama doświadczyłam wzrostu czynszów...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to