Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym

Okładka książki Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym Grzegorz Musiał
Okładka książki Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym
Grzegorz Musiał Wydawnictwo: Zysk i S-ka literatura piękna
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2022-06-28
Data 1. wyd. pol.:
2022-06-28
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382026115
Średnia ocen

5,2 5,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,2 / 10
14 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
509
509

Na półkach:

Po Sycylii, podróżnik Grzegorz Musiał przybliża nam w formie osobistych zapisków kolejne regiony Włoch, bardzo różniące się między sobą: górską Abrazję, położoną w dolinach nad Adriatykiem Apulię i oczywiście nieśmiertelny Rzym – Wieczne Miasto, którego nie sposób pominąć. Jak poprzednio, za towarzysza podróży ma jowialnego Livio, nie omieszkującego przy każdej nadarzającej się okazji wtrącić swojego zabawnego komentarza.

Abruzja przywitała ich deszczem i płakała nim całkiem długo. Jednak autorowi to absolutnie nie przeszkadza. Pisze nawet, ku mojemu zdumieniu, z prawdziwym wzruszeniem: Jak ja kocham Włochy jesienią! Inna twarz Italii – pokutna, zmęczona tym trwającym od wieków festiwalem piękności.” Ponadto niespotykane nigdzie indziej widoki wynagradzały jemu oraz jego towarzyszowi wszelkie niedogodności: „Miasteczko uczepione szczytu skały wygląda jak płatek confetti na czubku igły. Wspinamy się tam serpentyną, aż po niepojęte splątanie uliczek na samej górze. Niektóre zwisają jednym bokiem nad przepaścią, a jeszcze zmieści się tu szczypiąca trawę koza. Inne prowadzą wprost do rynku wielkości chustki do nosa. Pięć minut postoju. Ani jednego mieszkańca. Kościół. Wiry i zakręty brukowanych uliczek, które histerycznie rozbiegają się z placyku na wszystkie strony świata, ginąc za urwiskiem.”

Niekoniecznie piękne miejsca kultu, jak San Giovanni di Rotondo, przywodzą na myśl jakąś oszalałą autostradę, tak pełne są spieszących się, nerwowych turystów, że trudno tu skupić myśli.

Uśmiecham się, gdy czytam pisaną z wyraźnym przekąsem uwagę o słynnej, nietykalnej sjeście Włochów. W czasie gdy miasta w innych regionach: we Francji, Anglii, Szwecji czy Szwajcarii tętnią gwarem, a restauracje notują spore obroty, Italia zamiera w odpoczynku. Od godziny piętnastej ulice dosłownie pustoszeją. Zostają na nich tylko turyści. Sklepy i bary zamykają drzwi, zawieszając na nich kartkę z jednym, magicznym słowem: SJESTA. Pamiętam jak dziś, jak trudno mi było zaakceptować ten stan rzeczy, gdy w żołądku już porządnie burczało z głodu, a nadzieja na posiłek oddaliaa się o dwie godziny.

Miasteczka rozłożone nad brzegiem Adriatyku tylko z pozoru wydają się podobne. Gdy wkroczy się pomiędzy domy, w wąskie, kręte uliczki, odkrywa się prawdziwe perełki architektury, palazza, stare domy zapewne z własną legendą. A każdy jedyny w swoim rodzaju. Katedry, ogromne i milczące, górujące nad miastem, mieszczące skarby w postaci niepowtarzalnych fresków. „Apulijczycy żyją tu sobie już ze dwa tysiące lat. Wśród tych arkad, portali, krużganków rozrzuconych po wybrzeżu pańską ręką, na tych placykach obsiadłych przez staruszków i koty, w zaułkach zastawionych popsutymi rowerami, gdzie z niedbałością książąt, na bezcennych trawertynach stawia się kosze jarzyn i wiesza nad nimi majtki dla całej rodziny.” No i oczywiście tak charakterystyczne dla tego śródziemnomorskiego regionu „winnice, gaje oliwne, pola uprawne i dębowe zarośla.”

Grzegorz Musiał jest też niekiedy bardzo refleksyjny, szczególnie, gdy w swoim dzienniku dotyka sfery sacrum, a więc religii, wiary, przeżyć związanych z modlitwą czy kontemplacją wizerunków świętych i miejsc kultu. Uwagi wówczas czynione są bardziej emocjonalne, osobiste, widać, że wspomnienia ówczesnych przeżyć duchowych są wciąż bardzo żywe i istotne.

Natomiast opisy krajobrazów, odwiedzanych miejsc, mogłyby zyskać więcej głębi i szczegółów, wówczas z pewnością lepiej podziałałyby na naszą wyobraźnię, która w przypadku tego wydania musi radzić sobie, a szkoda, bez wspomagania ilustracjami, których bardzo mi brakowało. Można, a nawet koniecznie trzeba skorzystać zatem z internetowej wyszukiwarki.

Książkę czyta się leciutko, gdyż pisana jest ze swadą, swobodnie. Sporo fragmentów, szczególnie tych, w których spotykamy Livia, wywoła szeroki uśmiech. Niektóre, zbyt moim zdaniem generalizujące i płytkie uwagi dotyczące spotykanych ludzi, zirytują. Jeśli dodamy do tego podróż palcem po mapie i wyszukiwanie fotografii w sieci, to już wiadomo, że nudy na pewno nie będzie. Książkę polecam nie tylko miłośnikom podróży, Italii i historii.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Po Sycylii, podróżnik Grzegorz Musiał przybliża nam w formie osobistych zapisków kolejne regiony Włoch, bardzo różniące się między sobą: górską Abrazję, położoną w dolinach nad Adriatykiem Apulię i oczywiście nieśmiertelny Rzym – Wieczne Miasto, którego nie sposób pominąć. Jak poprzednio, za towarzysza podróży ma jowialnego Livio, nie omieszkującego przy każdej nadarzającej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
74
62

Na półkach:

skandalicznie zła. to nie powinno wyjść drukiem. zakompleksiony, niespełniony sarmata jedzie na pielgrzymkę po Włoszech, ale przede wszystkim tropi przynoszących hańbę rodaków i skąpo ubrane młode dziewczyny. i na ich tle błyszczy jako obyty inteligent. jego włoski towarzysz podróży krytykuje bezmózgowych Włochów - żeby było na drugą nóżkę. absmak totalny. grafomania i nietolerancja z czasów kolonialnych. fuj!

skandalicznie zła. to nie powinno wyjść drukiem. zakompleksiony, niespełniony sarmata jedzie na pielgrzymkę po Włoszech, ale przede wszystkim tropi przynoszących hańbę rodaków i skąpo ubrane młode dziewczyny. i na ich tle błyszczy jako obyty inteligent. jego włoski towarzysz podróży krytykuje bezmózgowych Włochów - żeby było na drugą nóżkę. absmak totalny. grafomania i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1125
1067

Na półkach: ,

„… Jest koniec września i w tej części Włoch sezon wakacyjny już się kończy: plaże się zamykają i pojedynczy turyści … to towar najbardziej pożądany …”

Czy wszystkie Włoszki są małe, gadatliwe i przy kości? 😉 Skąd biorą się najsłodsze owoce? Jakie tajemnice kryje przed Nami Rzym? Prawie wszędzie we Włoszech znajdziemy donice z rododendronami, agawy, po ścianach pną się np. dzikie róże, a z okiennic zwisa kaprifolium.

Oto kolejny tom dziennika monumentalnej podróży po Włoszech, którą Grzegorz Musiał odbywał w latach 2002-2007. Po opublikowanym w 2021 r. tomie "Dziennik włoski. Sycylia", nadszedł czas na najmniej znaną część Włoch, tą górską, skalistą Abruzję, odnogę Apeninów oraz Apulię, rozciągniętą wzdłuż Adriatyku, aż po Bazylikatę, najmniej odwiedzaną przez turystów i prawie zapomnianą na Południu włoskiego buta.

Grzegorz Musiał prowadzi czytelnika przez pejzaże skalistych Abruzów z miasteczkami zagubionymi w dolinach i na szczytach gór, z ich niebywale pięknymi a nieznanymi światu katedrami, przez Apulię, z jej nadmorskimi uzdrowiskami, ale też wspaniałymi sanktuariami katolickimi, jak Manoppello czy Gargano a także zamkami normańskich i andegaweńskich królów i templariuszy.

Musiał to lekarz, poeta i pisarz. Uczestnik niezależnego życia kulturalnego w okresie stanu wojennego, aresztowany w 1982 roku.

Apulia jest pełna nadmorskich uzdrowisk, wspaniałych sanktuariów katolickich, jak Manoppello czy Gargano. Apulia jest cała wyprażona słońcem. Jedno miasteczko jest na cyplu, a drugie nad zatoczką. Gdy zanurzymy się w głąb, odkrywamy skarby, czyli kościółki pełne XII wiecznych fresków, rzeźb, czy waz.

Z kolei Abruzja to piękne pejzaże z miasteczkami zagubionymi w dolinach. Autor wspaniale pokazuje czytelnikowi kolejno, to co widzi, słyszy i obserwuje. Reakcje i zachowania ludzi. Robi to w plastyczny sposób. To też trudna jazda serpentynami, niepojęte splątania uliczek na samej górze, które rozbiegają się na wszystkie strony świata.

Kolejne zwiedzania to np. San Giovanni di Rotondo – stolica Ojca Pio. Z kolei w Monte Sant’Angelo w V wieku w grocie Michał Archanioł ukazał się biskupowi pobliskiego Siponto.

Nad wszystkim góruje Rzym – tam autor każdorazowo rozpoczyna i kończy swą wędrówkę i temu właśnie miastu poświęca najwięcej miłości i zachwytu. Czy w tym historycznym miejscu kiedykolwiek pada deszcz? Może wystarczy kupić parasol za osiem euro?

W podróży – podobnie, jak na Sycylii – towarzyszy mu niepowtarzalny Livio. Groteskowy, śmieszny i wzruszający potomek starego włoskiego rodu, znawca włoskiej sztuki i kuchni, nasuwający myśl o Sancho Pansie z powieści Cervantesa. Rodzina Livia miała przed wojną fabrykę likierów. Odbiorca będzie z całą pewnością zadowolony, ponieważ w przygotowaniu jest kolejny tom: „Dziennik włoski. Toskania i Umbria”.

Gorąco polecam 😉
Katarzyna Żarska
http://zarska18.blogspot.com/

Wydawnictwo: Zysk i S – ka
Premiera: 21.06.2022 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie I
Liczba stron: 264
(nowość wydawnicza)

„… Jest koniec września i w tej części Włoch sezon wakacyjny już się kończy: plaże się zamykają i pojedynczy turyści … to towar najbardziej pożądany …”

Czy wszystkie Włoszki są małe, gadatliwe i przy kości? 😉 Skąd biorą się najsłodsze owoce? Jakie tajemnice kryje przed Nami Rzym? Prawie wszędzie we Włoszech znajdziemy donice z rododendronami, agawy, po ścianach pną się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
456
447

Na półkach:

Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym
Grzegorz Musiał
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Okładka książki Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym Grzegorz Musiał
Włochy są dla mnie szczególnie miłym państwem, gdyż udało mi się je kilka razy odwiedzić w wakacje i szczerze wam powiem zakochałam się w ich klimacie, kulturze, zabytkach i całym dobytku.
Dlatego z wielkim zapałem sięgnęłam po książkę ”Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym” , która powstała po podczas podróży autora Grzegorza Musiał z 2006 roku. W 2021 r. ukazał się już 1 tom Dziennik włoski. Sycylia.
Wspomnienia z podróży krok po kroku opowiadają nam o cudownych włoskich krainach, miasteczkach i zabytkach. Znajdziemy tutaj nie tylko suche fakty, ale też bardzo dużo osobistych przemyśleń, spostrzeżeń a nawet religijnych doznań.
Całość w bardzo ładnym wydaniu będzie dla każdego fana Włoskich terenów wyjątkowa pozycja, a tym bardziej polecam dla osób, które nie znają włoskich rejonów, bo je naprawdę warto poznać.

Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym
Grzegorz Musiał
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Okładka książki Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym Grzegorz Musiał
Włochy są dla mnie szczególnie miłym państwem, gdyż udało mi się je kilka razy odwiedzić w wakacje i szczerze wam powiem zakochałam się w ich klimacie, kulturze, zabytkach i całym dobytku.
Dlatego z wielkim zapałem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
65
64

Na półkach:

Grzegorz Musiał, to lekarz, poeta i pisarz. Jego ”Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym” powstał podczas podróży w 2006 roku.

Jestem pod wrażeniem napisanych z pasją, bardzo osobistych zapisków autora. Jego niesamowity odbiór włoskiej sztuki, styl opowiadania o detalach architektonicznych, pozwala zapomnieć o braku zdjęć w książce.
"To jest Italia: nie dosyć skarbów na jej powierzchni, cudów architektury, murów, attyk, rzeźb na placach, nie dość w skarbach muzeów, w nawach świątyń obrazów, fresków, to pełno jeszcze ich pod ziemią: w katakumbach, lochach, kryptach/.../Cała ta kraina jest jednym dziełem sztuki: od Piemontu po Sycylii, od Sardynii po Gargano, od jej ptaków na niebie po jej święte piwnice"

Na szczególną uwagę, moim zdaniem, zasługują przepiękne momenty przeżyć religijnych pisarza, jak np. relacjonowany kwadrans po kwadransie czas przed Świętym Obliczem w Manoppello. Odważne, wręcz intymne przemyślenia, odsłaniają duchowe przeżycia autora.

Zdecydowanie polecam tę książkę na wakacyjny czas. Kiedy nie musimy się nigdzie spieszyć i możemy delektować się opisami, emocjami, wielką wrażliwością i odczuciami pisarza, które mocno zapadają w pamięć. Kiedy możemy wolno przewracać strony, sięgać po mapy, a nasza wyobraźnia próbuje nadążyć za wędrówkami autora i wynagrodzić nas przepięknymi obrazami Włoch.
Autor podarował nam podróż po mniej znanych, oczywiście oprócz Rzymu, obszarach Italii. Pełną zakrętów i niedomówień, podczas której zadałam sobie wiele pytań, na które długo po lekturze będę szukać odpowiedzi. Jego wnikliwe obserwacje i wnioski zapadają w pamięć, np. te, w których odczuwał przykrości z powodu bycia Polakiem:

"Ja pochodzę właśnie z takiego świata: roztrzaskanego jak piękny wazon. Teraz jedni siedzą nad jego szczątkami i go opłakują, inni próbują go kleić, jeszcze inni ze śmiechem depczą po szczątkach miażdżąc je do reszty”
Polecam odkryć dalekie od szlaków turystycznych zakątki, podglądnąć życie codzienne Włochów i zachwycić się sztuką przez duże "s".

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Grzegorz Musiał, to lekarz, poeta i pisarz. Jego ”Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym” powstał podczas podróży w 2006 roku.

Jestem pod wrażeniem napisanych z pasją, bardzo osobistych zapisków autora. Jego niesamowity odbiór włoskiej sztuki, styl opowiadania o detalach architektonicznych, pozwala zapomnieć o braku zdjęć w książce.
"To jest Italia: nie dosyć skarbów na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
476
475

Na półkach:

„Od dzieciństwa czułem pociąg do studiów przyrodniczych, do badań nad światem i zabytkami starożytnymi, do etnografii, a zwłaszcza do podróżowania”.

Leon Barszczewski



Apulia, Abruzja, Rzym… Kto z nas choć raz nie marzył o wyprawie, która coś by wniosła do naszego życia, podniosła adrenalinę, wywołała szybsze bicie serca. To już drugi dziennik z wyprawy Pana Grzegorza Musiała tym razem Pisarz zabiera nas do Włoch, gdzie mamy okazję poznać skalistą i górską Abruzję, przepiękne Apeniny oraz Apulię, która ciągnie się wzdłuż Adriatyku aż po Bazylikatę.


Bazylikata kiedyś zwana Lukanią to do dziś najmniej odkryty region Włoch. Niewielka przestrzeń pozwala nam poznać wspaniałe górskie pejzaże Dolomitów Lukańskich, płaskowyż Murge oraz niezliczone wzgórza. Cały region ma dostęp do Morza Tyrreńskiego, a na terenach tych rozciągała się kiedyś wielka Grecja. Cały obszar Bazylikaty to cudowne małe wioski, w których ludzie do dziś kultywują często zapomniane już tradycje. Największą atrakcją regionu oraz perłą tego obszaru jest Matera, niesamowite miasto wykute w skałach tufowych. W Dzienniku włoskim Pana Musiała jest to najbardziej zareklamowany region, ze względu na to, że ciągle pozostaje mało znany przez turystów. Przyznam, że czytając książkę, sama miałam ochotę się tam wybrać. Z opisu Autora wynika, że ci, którzy wybierają Bazylikatę na cel swojej podróży szukają ciszy i ukojenia, a także uciekają przed pędzącym światem.


Dziennik włoski to nie tylko opisy krajobrazów, ale także wspaniałych zabytków, oraz tradycyjnej kuchni. Znajdziemy tu informacje o najpiękniejszych zakątkach Apulii i Abruzji, poznamy Melf i Metamponto, a także zawitamy do wiecznego miasta Rzym, w którym kciuk uniesiony w górę przez wiele lat ratował życie niewinnych ludzi. Pisarz serwuje nam w swej pozycji wspaniałą historię, często nieznaną dla czytelnika, zachęca do zagłębienia się w temat nieodkrytych Włoch. Jedyne czego mi brakowało to fotografie. Książka jest tylko opisem, ponieważ to dziennik, ale wspaniale by było gdyby Pisarz dodał kilka zdjęć zwłaszcza tych regionów, o których ma się okazję rzadko usłyszeć.


Lekturę Dziennika Włoskiego uzupełniłam na własną rękę, oglądając zdjęcia w internecie. Jestem zachwycona widokami, a także zabytkami, jakie miałam okazję zobaczyć. Z wielką chęcią wybrałabym się do tak pięknie opisywanej Bazylikaty, ponieważ kocham takie tereny. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie tradycje ludzi i ich kuchnia. Muszę przyznać, że Pan Musiał potrafi zachęcić czytelnika do zejścia z kanapy i własnej wyprawy. Nie miałam okazji czytać o Sycylii, o której pisał Autor w poprzedniej części dziennika, ale jeśli jest tak samo obszerna i pełna szczegółów muszę to koniecznie nadrobić.


Jeśli kochacie podróże, książki pisane o nich z pasją, a może szukacie idealnego miejsca na wakacje to Dziennik włoski Apulia. Abruzja. Rzym jest właśnie dla Was.

„Od dzieciństwa czułem pociąg do studiów przyrodniczych, do badań nad światem i zabytkami starożytnymi, do etnografii, a zwłaszcza do podróżowania”.

Leon Barszczewski



Apulia, Abruzja, Rzym… Kto z nas choć raz nie marzył o wyprawie, która coś by wniosła do naszego życia, podniosła adrenalinę, wywołała szybsze bicie serca. To już drugi dziennik z wyprawy Pana Grzegorza...

więcej Pokaż mimo to

avatar
74
63

Na półkach:

Autor podobno jest lekarzem. Lepiej było i gdyby zajął się medycyną, chyba, że do niej też nie ma talentu, podobnie jak do pisania. To coś ma wartość jedynie jako świadectwo historyczne bardzo niskiego poziomu intelektualnego polskich opozycjonistów. Opisy religijne na poziomie umyslowym katechezy przedszkolaka. Jeśli Musiał tak leczy jak pisze, to musi często powoływać się na klauzulę sumienia. Coś koszmarnego. Szkoda oczu i papieru. Odradzam lekturę.

Autor podobno jest lekarzem. Lepiej było i gdyby zajął się medycyną, chyba, że do niej też nie ma talentu, podobnie jak do pisania. To coś ma wartość jedynie jako świadectwo historyczne bardzo niskiego poziomu intelektualnego polskich opozycjonistów. Opisy religijne na poziomie umyslowym katechezy przedszkolaka. Jeśli Musiał tak leczy jak pisze, to musi często powoływać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6142
3443

Na półkach:

Uwielbiam przewodniki, wspomnienia z podróży. To pozwala mi na namiastkę oderwania się od codzienności, wędrowanie w odległe regiony, podglądanie otoczeniu cudzym spojrzeniem i dystansowaniem do własnej miejscowości. Często wychodzi na plus, bo otoczenie okiem przybysza zawsze jest ciekawe. Nawet, kiedy szpetne, brzydkie fizyczne. Wówczas można pokusić się o poszukiwanie „trudnego piękna”, takiego, którego nie opiszą przewodniki – jak zauważa Grzegorz Musiał w „Dzienniku włoskim” pisząc o osadzie Ojca Pio. Tom jest kolejną odsłoną zabierającą czytelników do Apulii, Abruzji i Rzymu. Sięgnęłam po niego z ciekawości po cudnie napisanych wspomnieniach Piotra Kempińskiego „Po Rzymie” i muszę przyznać, że od pierwszych stron byłam rozczarowana. Uczucie to narastało z każdą stroną, bo po poleceniu, że mam do czynienia z czarującymi opisami naprawdę takich oczekiwałam.
Cała tragedia zaczyna się już na lotnisku. W Polsce, na Okęciu. A wszystko przez to, że porwana jestem w podróż z człowiekiem patrzącym z perspektywy pogardliwego katolicyzmu, z którym autor łączy tożsamość narodową i pojęcie patriotyzmu. Poza religią owe pojęcia dla niego nie istnieją. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że ci, którzy nie wyznają jego podejścia mają „pragmatyczne mózgownice” wyćwiczone do pozbywania się narodowych kompleksów i pogardy wobec katolicyzmu, co on łączy z działaniem szkodliwym dla ojczyzny. Dla autora nie istnieje miłość do kraju bez domieszki konkretnej wiary. Do tego dochodzi szowinistyczna pogarda dla kobiet, ich sposobów ubierania się, podejścia do seksualności. A wszystko to przy jednoczesnym trzeźwym spojrzeniu na bękarty władzy, ale z pominięciem, że i oni są katolikami grającymi na religijną nutę, realizującymi w Polsce od kilkudziesięciu lat plan Watykanu i pozującymi na tle wszelkiej maści wizerunków świętych, wybierani przez religijny lud. Do tego autor w swojej wyższości i spojrzeniu na nowe elity, humanistów zapomina, że mają oni chłopsko-robotnicze korzenie, które nie pozostały bez śladu na sposobie posługiwania się językiem i umiejętnością analizy faktów (sam zresztą nie grzeszy tu wyżynami). Wypowiada się pogardliwie o intelektualistach, którzy w pierwszym lub drugim pokoleniu są tymi, którym udało skończyć się uczelnie wyższe i zapomina, że kształcili ich ludzie o podobnych korzeniach, a to przekłada się na umiejętność władania poprawną polszczyzną. Do tego dochodzi dystans czy wręcz pogarda do postkomunistycznych zachowań, poczucia konieczności walki o wszystko przy jednoczesnym zapominaniu, że przez prawie pół wieku ludzie byli tresowani przez władzę brakami i rzucaniem ochłapów, aby skupili się na walce o nie zamiast na buncie. Nie chce widzieć, że te same narzędzia nadal są stosowane przez religijnych patriotów To spojrzenie pełne wzgardy na ludzi szykujących się do lotu poraża i zaskakuje, kiedy z większą wyrozumiałością patrzy na dziwne zachowania Włochów, ale tylko tych, którzy mieszczą się w łączących go z nimi poglądami. Ich żywiołowość jest dla niego czymś mniej zaskakującym, mniej zasługującym na grymas niesmaku niż tłoczenie się Polaków na lotnisku. No, chyba że są młodą kobietą pokazującą swoją goliznę.
Z lotniska przenosimy się na słynne Campo de Fiori i przy całym szeregu nawoływań do postaci antycznych w dalszej części książki aż dziw, że tu nie pojawiły się skojarzenia z inkwizycją. Może po prostu katolikowi nie wypada wspominać całego zła uczynionego przez inkwizycję? Za to widzimy historię przysłoniętą rozsiadłymi się i żebrzącymi Cygankami. Później przenosimy się na święte schody (Scala Sankta) i od tego momentu uczestniczymy w pewnego rodzaju religijnej wyprawie, patrzeniu na duchowe doświadczenia przeplatane spostrzeżeniami na temat kobiecej golizny z pominięciem tej męskiej… Patrząc na parę ludzi o odmiennym od niego sposobie ubierania się i bez znajomości ich poglądów negatywnie ocenia i podsumowuje: „Gdyby choć trochę różnili się od siebie – nie znieśliby tego. Każdy w drugim szuka tylko siebie: doskonały tryumf Narcyza”. A wszystko przy jednoczesnym zapominaniu, że właśnie z tej perspektywy patrzy na mijanych: szuka w nich siebie, a kiedy nie na trafia nie może tego znieść.
Wspomnienia z lat 2002-2007 to zapis zmian, jakie wówczas zachodziły. Polska od kilku lat jest w Uni Europejskiej, dzięki czemu można łatwiej podróżować. Mamy tu bardzo osobiste spojrzenie wymieszane z sentymentem do historii, pominięciem procesów sukcesji funkcjonalnej rybackich i przemysłowych terenów. Wchodzi do dawnej rybackiej wioski dziwiąc się, że już nie jest ona jak dawniej. Wyprawiamy się z nim w góry szlakiem ważnych religijnie miejsc. Na trasie są niezbyt urodziwe miasteczka słynące ze świętych czy błogosławionych kościoła katolickiego. Można pokusić się o stwierdzenie, że wędrówka jest pielgrzymką, w czasie której obrazy z Włoch zestawia z doświadczeniami z Polski, porównuje, przywołuje z sentymentem. Każde nowe miejsce to pretekst do odwiedzenia lokalnych świątyń, uczestniczenia w obrządkach religijnych, dzielenia się przemyśleniami.
Po „Stworzonych dla losów szczęśliwych” napisanych przez Zygmunta Barczyka (opozycjonisty) oraz po „Po Rzymie” Piotra Kempińskiego szukałam kolejnej wyprawy pozwalającej na otwartość, doświadczanie kontaktu z innością. Zwłaszcza, że wakacje sprzyjają takim doświadczeniom. Pomyślałam, że połączenie opozycjonisty z wyprawą do „kolebki” naszej cywilizacji może być ciekawe i pouczające. Było uświadamiające jak bardzo wiele złych słów może pod adresem osób nieco różniących się. A wszystko to przy jednoczesnej pogardzie do innych szukających w drugim własnego odbicia i bez dostrzegania, że robi dokładnie to samo. Ale cóż ja mogę wiedzieć skoro pochodzę z robotniczo-rolniczej rodziny i patriotyzm nie wiąże się u mnie z katolicyzmem tylko pilnowaniem władz, aby nie niszczyły kraju.
#GrzegorzMusiał #Dziennikwłoski #apulia #abruzja #rzym #górowiaka #górowiankaas #górowiankaksiążka #annasikorska #czytamdlaOli #sikorkawśródksiążek #katolicyzm #religijność #katolickipatriotyzm #pielgrzymka #doświadczeniareligijne #klasizm
http://annasikorska.blogspot.com/2022/06/grzegorz-musia-dziennik-woski-apulia.html

Uwielbiam przewodniki, wspomnienia z podróży. To pozwala mi na namiastkę oderwania się od codzienności, wędrowanie w odległe regiony, podglądanie otoczeniu cudzym spojrzeniem i dystansowaniem do własnej miejscowości. Często wychodzi na plus, bo otoczenie okiem przybysza zawsze jest ciekawe. Nawet, kiedy szpetne, brzydkie fizyczne. Wówczas można pokusić się o poszukiwanie...

więcej Pokaż mimo tovideo - opinia

Książka na półkach

  • Przeczytane
    20
  • Chcę przeczytać
    14
  • Posiadam
    5
  • Włochy
    1
  • Legimi fakt
    1
  • Przeczytane 2023
    1
  • Nie posiadam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dziennik włoski. Apulia. Abruzja. Rzym


Podobne książki

Przeczytaj także