Dziennik Włoski. Umbria i Toskania

Okładka książki Dziennik Włoski. Umbria i Toskania Grzegorz Musiał
Okładka książki Dziennik Włoski. Umbria i Toskania
Grzegorz Musiał Wydawnictwo: Zysk i S-ka literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2023-10-31
Data 1. wyd. pol.:
2023-10-31
Język:
polski
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
65
64

Na półkach:

Ta książka jest moim drugim spotkaniem z Grzegorzem Musiałem. Po lekturze pierwszej: https://nakanapie.pl/recenzje/cala-ta-kraina-jest-jednym-dzielem-sztuki-dziennik-wloski-apulia-abruzja-rzym poprzeczka została postawiona bardzo wysoko.
Tym razem wędrujemy przez Umbrię, Toskanię i Lacjum. A razem z pisarzem odkrywają Włochy: kobieta o niezwykłym imieniu-Felicja ( przed laty mogła zostać tą jedyną pisarza) oraz jego przyjaciel Livio, z którym Felicji nie po drodze.
Moim zdaniem to, co może zaciekawić w tej opowieści to osobiste wątki, dygresje, których autor nie szczędzi czytelnikowi. Pisarz w dzienniku podróży, pięknie wspomina romantyczne uniesienia i przeżycia sprzed lat; bardzo często wnikając w teraźniejszość. Dzięki nim ta książka o pięknie Włoch nie jest tylko i wyłącznie obrazem, pełnym zabytków i cudowności krajobrazów. Jest przede wszystkim, przekonywującym czytelnika obliczem kraju, położonego na półwyspie Apenińskim.
Pisarz przepięknie zwraca się do Rzymu, który zachwycił go, gdy miał lat 20 i teraz po 40 latach nic się nie zmieniło:
"Żegnaj, mój Rzymie! Mój kochanku i bracie, mój rodzicu i nauczycielu. Tu przyjechałem jako dwudziestolatek, by zapłonąć wieczną miłością do ciebie, i stąd wyjeżdżam, z wciąż tym samym parzącym mnie ogniem"
Przyglądamy się zwyczajom mieszkańców, zazdrościmy dbania o czystość i porządek. Nie dowierzamy, wręcz otwieramy oczy ze zdumienia, że w największe chrześcijańskie święto, w Wielkanoc, kościoły w Rzymie stoją puste...
Często zaskakiwały mnie porównania autora, jak tak : o wielkiej białej filiżance odwróconej do góry dnem. Czy zgadliby Państwo, że chodzi o Kaplicę św. Piotra w Rzymie?
To, co zostało we mnie po lekturze tego dziennika z podróży w 2007 r., to zdumienie, że nic pomimo tylu lat nie zmieniło się na lepsze w kwestii bycia razem. Oto spostrzeżenie pisarza:
"Tu i tam rozrzuceni samotni ludzie z komórką przy uchu albo laptopem przed oczami. Nie ma między nimi komunikacji, bo nie o to chodzi, aby być razem. Nie rozmawiają z tym, który siedzi obok, ale z kimś trzecim, awatarem w telefonie albo w sieci"
Rekomenduje tę niezwykłą podróż. Warto się zachwycić tyloma, wspaniałymi włoskimi miastami i nie tylko...
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Ta książka jest moim drugim spotkaniem z Grzegorzem Musiałem. Po lekturze pierwszej: https://nakanapie.pl/recenzje/cala-ta-kraina-jest-jednym-dzielem-sztuki-dziennik-wloski-apulia-abruzja-rzym poprzeczka została postawiona bardzo wysoko.
Tym razem wędrujemy przez Umbrię, Toskanię i Lacjum. A razem z pisarzem odkrywają Włochy: kobieta o niezwykłym imieniu-Felicja ( przed...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4665
3433

Na półkach: , , , , , ,

Gdy na dworze plucha, zimno i wietrznie, bo piękna zima tej jesieni już się kończyła, dobrze przenieść się, chociaż na kartach literatury, do miejsc ciepłych, słonecznych i gwarantujących wspaniałą przygodę. Trzecia część „Dziennika włoskiego” Grzegorza Musiała zabiera nas w podróż do Umbrii i Toskanii…

Ciekawą formę ma ta książka, bo to rzeczywiście niemal codzienne zapiski z wędrówki po Italii w latach 2002-2007. Pewne rzeczy się nie zmieniły, zabytki nadal stoją na swoich miejscach, nawet różne knajpki i restauracje wciąż istnieją. Może jednak zmieniło się podejście do problemu emigrantów i kwestii szeroko rozumianej tolerancji.

Autor odbywa podróż w towarzystwie włoskiego przyjaciela, Livia, starego kociarza i dziwaka, oraz byłej miłości – pięknej kobiety, która przyjeżdża do Włoch z Francji. Szybko dowiadujemy się, że tę parę w przeszłości wiele łączyło i chyba nadal narrator coś czuje do Felicji.
W takim towarzystwie eskapada nie może być spokojna. I bardzo dobrze, bo różne komentarze, a nawet uszczypliwości dodają całości smaczków i pikanterii.

Wraz z autorem odwiedzamy i zwiedzamy różne miasta i miasteczka. To m.in. Rzym, Asyż, Siena, Florencja, Cortona, Perugia, Foligno…
Czasem podążamy utartymi i powszechnie znanymi szlakami, a czasem odwiedzamy miejsca, których nie znajdziemy w popularnych przewodnikach.

Bywa i tak, że w miejscach bardzo znanych, uznawanych za kultowe i kulturotwórcze, autor zwraca uwagę na szczegóły i detale, które są istotne tylko dla niego (przykładem może być pobyt na Campo di Fiori w Rzymie, gdy przygląda się on nie koszom kwiatów i owoców, tylko skupia uwagę na jednej ubogiej sprzedawczyni marniejących roślin i na żebraczce…).
Wraz z bohaterami raczymy się włoskimi trunkami, próbujemy różne dania, delektujemy się smakami i zapachami, romantycznymi widokami. Ale – właśnie na przekór kolorowym przewodnikom – czujemy też smród wąskich uliczek, odwiedzamy dzielnice, do których nie zapuszczają się tzw. niedzielni turyści.

Grzegorz Musiał odziera nas w swoim dzienniku z mitu pięknego, klasycznego Południa. Pokazuje postępujący upadek kultury europejskiej, jej coraz bardziej znikome znaczenie dla mediów i turystyki. Ubolewa nad wszechogarniającą tandetą, uleganiem niskim gustom turystów, którzy nie szukają duchowych przeżyć, lecz taniej rozrywki.

Sporo ponadczasowych i wciąż aktualnych problemów odnajdziemy w rozmowach podróżujących bohaterów i dotyczą one nie tylko Italii. Felicja mieszkająca od lat we Francji krytycznie odnosi się do narastającej fali emigrantów, którzy stanowią – jej zdaniem – zagrożenie dla cywilizacji europejskiej i religii chrześcijańskiej. To, oczywiście, duże uproszczenie, nie da się jednak ukryć, że autor sporo miejsca poświęca zderzeniu kultur.

Przyznam, że czasem miałam problem z odbiorem tego dziennika, bo nie wynikało z niego jednoznacznie, czy autor przedstawia własne poglądy, czy opisuje nastroje panujące we Włoszech (dotycz to np. kwestii homoseksualizmu, także w odniesieniu do Watykanu).

Miło i twórczo podróżowało mi się podczas lektury tego dziennika i – podobnie jak autor – z żalem wróciłam do polskiej rzeczywistości. Też deszczowej i zimnej.
Ta książka to na pewno wielka gratka dla tych, którzy – tak jak ja – lubią i cenią flanerowe zwiedzanie, skupianie się na detalach, zatrzymywanie w miejscach, które z jakichś przyczyn zwracają uwagę, a nie dlatego, że tak powiedział pan przewodnik.

Zdarzyło Wam się trafić w jakieś miejsce i zachwycić czymś powszechnie nieznanym, niewidzianym w reklamach? Jeśli tak, to ta książka jest dla Was.

Polecam – 535 stron literackiej podróży…A wszystko to opisane barwnie, żywiołowo, czasem dosadnie, ale niezmiennie emocjonalnie i przekonująco.

Gdy na dworze plucha, zimno i wietrznie, bo piękna zima tej jesieni już się kończyła, dobrze przenieść się, chociaż na kartach literatury, do miejsc ciepłych, słonecznych i gwarantujących wspaniałą przygodę. Trzecia część „Dziennika włoskiego” Grzegorza Musiała zabiera nas w podróż do Umbrii i Toskanii…

Ciekawą formę ma ta książka, bo to rzeczywiście niemal codzienne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1125
1067

Na półkach: ,

„… Każdy wielki artysta chowa w swym dziele klucz, którym należy je otwierać. Nie ma czegoś takiego, jak „proste przedstawienie świata”. To jest bzdura. W dziele artysty jest ukryty zamysł. Kod. Bez tego nie ma szans, aby wielkie dzieło zrozumieć… ”

Po „Sycylii” oraz „Apulii. Abruzji. Rzymie” tom „Umbria i Toskania” Grzegorza Musiała stanowi kolejną część jego „Dziennika włoskiego”, będącego opisem wędrówek po Włoszech odbywanych w latach 2002-2007. Autor zmieniał nie tylko odwiedzane przez siebie regiony, ale też towarzyszy swych przygód. Mnie w pierwszej kolejności przyciąga to, jak Musiał lekko i plastycznie opisuje każde miejsce. Ciężko będzie opowiedzieć o tym wszystkim, co ktoś przeżył, zobaczył i mogę śmiało powiedzieć – zrozumiał. Tu słowa są dobrane wręcz perfekcyjnie.

Musiał to lekarz, poeta i pisarz. Uczestnik niezależnego życia kulturalnego w okresie stanu wojennego, aresztowany w 1982 roku. Członek PEN – Clubu, członek założyciel Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Uczestnik niezależnego życia kulturalnego w okresie stanu wojennego, aresztowany w 1982 r. W 2020 r. ukazała się powieść o życiu Tamary Łempickiej pt. „Ja, Tamara” i tom poezji „Circulus mundi”.

Zmysł obserwacji jest moim zdaniem bardzo ważny. Jak możemy „zobaczyć więcej”? Jak o czymś opowiedzieć? Piękno Florencji jest oddane w książce idealnie. Też w niej dobrze się czułam, jako ciekawa turystka. Może za sprawą kompetentnej przewodniczki? Ta zostawiła serce w Polsce i we Włoszech. To także towarzyszące zdumienie, freski i świątynie. Florencja zawsze pełna była jakiegoś eksperymentu. Tu się narodził humanizm w wydaniu neoplatońskim. Czy jednak „gdzie jest świętość, diabeł podwójnie działa”?

Tym razem wędrówka wiedzie przez samo serce Italii, pełne krajobrazów i największych dzieł geniuszu ludzkiego: Orvieto i Asyż, Florencję i Sansepolcro, Pizę i Sienę. Autorowi towarzyszy jego nieodłączny kompan Livio smakosz sztuki i kuchni włoskiej, oraz ekscentryczna Polka z Paryża - filmowiec znający wszelkie grzeszne zakamarki Paryża, ale i gorliwa katoliczka. Przyjaciele wędrują, czasami towarzyszy im ból, brud i rozczarowanie. Czytając ten dziennik poznamy zakątki, których nie odwiedzi statystyczny turysta. To zakamarki często niedostępne.

Ta ekscentryczna trójka wędruje stając w zachwycie przed freskami i prowadząc spór, często dowcipny i przewrotny, o dawnym i dzisiejszym świecie, o upadku cywilizacji i tęsknocie ludzi za wzniosłością.

Według autora Włochy się zmieniły z brudnych, złodziejskich, gdzie trzeba było trzymać dobrze torebkę, na prawdziwe europejskie, czyste i zadbane. To kościoły np. kapucynów, kolejne budowle, ulice, które nie są już takie chaotyczne, jak kiedyś. Targowisko – wspaniale zaopatrzone, pełne warzyw, owoców i ryb prosto z kutra.

Tu kupisz przyprawy z całego świata. Rzym to miejsce, gdzie jest mnóstwo kościołów, około 1500. Każdy obraz, rzeźba, to oddzielne muzeum sztuki. Autor podróżuje z Liviem i Felicją, ale zauważa jedno. Kościoły są puste, nawet w święta, a w nich znajdują się najczęściej tylko odwiedzający je turyści. Kawiarnie zaś są pełne. Czuć zapach kawy.

Czy u kobiety są w życiu naprawdę ważne dwie rzeczy? Torebka i buty… Kobiety wciąż czegoś szukają. Włoszki są za to piękne, a nie pospolite, ciche. To nie typ szarej myszki. O nie. 😉 Kelnerki zaś są szybkie i surowe. Bardzo się cieszę, że w książce pojawia się też obraz św. Katarzyny Aleksandryjskiej. To głęboka analiza, wzór i metafora tej postaci. Z kolei Katarzyna Sieneńska zostaje wspomniana, jako ta, która podobno rozmawiała z duszami czyśćcowymi. Włochy to też charakterystyczne drogi, takie serpentynki, gdzie ledwo mieszczą się dwa samochody.

Nad wszystkim góruje Rzym – tam rozpoczynamy i kończymy swą wędrówkę i temu właśnie miastu poświęcone jest sporo miłości i zachwytu.

Gorąco polecam
Katarzyna Żarska
http://zarska18.blogspot.com/

Wydawnictwo: Zysk i S – ka
Premiera: 14.11.2023 r.
Oprawa: miękka
Wydanie I
Liczba stron: 536
(nowość wydawnicza)

„… Każdy wielki artysta chowa w swym dziele klucz, którym należy je otwierać. Nie ma czegoś takiego, jak „proste przedstawienie świata”. To jest bzdura. W dziele artysty jest ukryty zamysł. Kod. Bez tego nie ma szans, aby wielkie dzieło zrozumieć… ”

Po „Sycylii” oraz „Apulii. Abruzji. Rzymie” tom „Umbria i Toskania” Grzegorza Musiała stanowi kolejną część jego „Dziennika...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6142
3443

Na półkach:

Uwielbiam przewodniki, wspomnienia z podróży. To pozwala mi na namiastkę oderwania się od codzienności, wędrowanie w odległe regiony, podglądanie otoczeniu cudzym spojrzeniem i dystansowaniem do własnej miejscowości. Często wychodzi na plus, bo otoczenie okiem przybysza zawsze jest ciekawe. Nawet, kiedy szpetne, brzydkie fizycznie to przecież zawsze są ludzie, którzy dodają innym miejscom pikanterii, pewnego rodzaju egzotyki, pomagają spojrzeć nieco inaczej na własną codzienność. Kiedy otoczenie jest zniszczone i widać biedę, wówczas można pokusić się o poszukiwanie „trudnego piękna”, takiego, którego nie opiszą przewodniki – jak zauważa Grzegorz Musiał w jednym z tomów „Dziennika włoskiego” pisząc o osadzie Ojca Pio. W cyklu znajdziemy już trzy dzienniki. Jeden zabiera nas na wędrówkę po Apulii, Abruzji i Rzymie, drugi po Sycylii, a trzeci to podróż do Umbry i Toskanii. Każdy jest autonomiczną opowieścią, którą otwiera spotkanie na lotnisku. Swoją przygodę z tym cyklem zaczęłam po lekturze cudnie napisanych wspomnienień Piotra Kempińskiego w „Po Rzymie” i muszę przyznać, że lektura wywołała u mnie mieszane uczucia. Oczekiwałam czegoś z efektem „wow oraz otwartości umysłu, która powinna towarzyszyć osobie, która sporo podróżowała, ma wiele doświadczeń z kontaktów z innymi kulturami, napisała świetne publikacje o kontrowersyjnej artystce jaką była Tamara Łempicka. Zamiast otwartości jaka towarzyszyła pisaniu biografii mamy tu oceny kobiet z perspektywy pogardliwego katolicyzmu, z którym autor łączy tożsamość narodową i pojęcie patriotyzmu. W każdym tomie powraca ten wątek i zobaczymy, że poza religią owe pojęcia dla niego nie istnieją.
W przeciwieństwie do poprzednich tomów tu mamy też krytyczne spojrzenie na goszczącego go przyjaciela. Dostrzega, że jest to osoba coraz gorzej radząca sobie ze zmieniającym się światem i zaraz potem pojawia się pełna niepokoju autorefleksja czy sam nie jest już takim oderwanym od życia starcem, czy za chwilę nie będzie sobie radził z wieloma rzeczami, nie będzie nadążał za pędzącym życiem. Wątpliwości wymieszane są z postawą oświeconego, który nie zadaje sobie pytań na temat tego, czy może się mylić. I tym sposobem dowiadujemy się, że dla autora nie istnieje miłość do kraju bez domieszki konkretnej wiary. Do tego dochodzi szowinistyczna pogarda dla kobiet, ich sposobów ubierania się, podejścia do seksualności, bo jak tak można kusić i gorszyć? A wszystko to przy jednoczesnym trzeźwym spojrzeniu na wszelkie bękarty władzy, ale z pominięciem, że i oni są katolikami grającymi na religijną nutę, realizującymi w Polsce od kilkudziesięciu lat plan Watykanu i pozującymi na tle wszelkiej maści wizerunków świętych, wybierani przez religijny lud. Do tego autor w swojej wyższości i spojrzeniu na nowe elity, humanistów zapomina, że mają oni chłopsko-robotnicze korzenie, które nie pozostały bez śladu na sposobie posługiwania się językiem i umiejętnością analizy faktów (sam zresztą nie grzeszy tu wyżynami). Wypowiada się pogardliwie o intelektualistach, którzy w pierwszym lub drugim pokoleniu są tymi, którym udało skończyć się uczelnie wyższe i zapomina, że kształcili ich ludzie o podobnych korzeniach, a to przekłada się na umiejętność władania poprawną polszczyzną. Do tego dochodzi dystans czy wręcz pogarda do postkomunistycznych zachowań, poczucia konieczności walki o wszystko przy jednoczesnym zapominaniu, że przez prawie pół wieku ludzie byli tresowani przez władzę brakami i rzucaniem ochłapów, aby skupili się na walce o nie zamiast na buncie. Nie chce widzieć, że te same narzędzia nadal są stosowane przez religijnych patriotów To spojrzenie pełne wzgardy na ludzi szykujących się do lotu poraża i zaskakuje, kiedy z większą wyrozumiałością patrzy na dziwne zachowania Włochów, ale tylko tych, którzy mieszczą się w łączących go z nimi poglądami. Ich żywiołowość jest dla niego czymś mniej zaskakującym, mniej zasługującym na grymas niesmaku niż tłoczenie się Polaków na lotnisku. No, chyba że są młodą kobietą pokazującą swoją goliznę. I to są wątki powracające w każdym z tomów zabierających nas w inne miejsce. Podróże są pretekstem do dzielenia się wrażeniami z innymi, ale też przemyśleniami, zdziwieniem, dostrzeganiem paradoksów. A tych jest sporo: od sposobu bycia Włochów i Polaków po wygląd targowisk z ciągle powracającym pytaniem o to, co w Polsce poszło nie tak, że nie ma tak rozbudowanych bazarów.
„Dziennik włoski” to cykl wspomnień z lat 2002-2007. Znajdziemy tu zapis zmian, jakie wówczas zachodziły. Polska od kilku lat jest w Uni Europejskiej, dzięki czemu można łatwiej podróżować. Mamy tu bardzo osobiste spojrzenie wymieszane z sentymentem do historii, pominięciem procesów sukcesji funkcjonalnej rybackich i przemysłowych terenów, zauważenie, że czasie przemian coś poszło nie tak i nadal pozostajemy daleko za Europą. Wchodzimy na place, targowiska, przyglądamy się bogactwu towarów, zapachów, kolorów i różnorodności etnicznej. Odwiedzamy też kościoły i muzea, które staną się pretekstem do podzielenia się wrażeniami z odwiedzania tych miejsc. Sporo tu miejsc ważnych dla katolików. Można pokusić się o stwierdzenie, że wędrówka jest pielgrzymką, w czasie której obrazy z Włoch zestawia z doświadczeniami z Polski, porównuje, przywołuje z sentymentem. Każde nowe miejsce to pretekst do odwiedzenia lokalnych świątyń, uczestniczenia w obrządkach religijnych, dzielenia się przemyśleniami.
Po „Stworzonych dla losów szczęśliwych” napisanych przez Zygmunta Barczyka (opozycjonisty) oraz po „Po Rzymie” Piotra Kempińskiego szukałam kolejnej wyprawy pozwalającej na otwartość, doświadczanie kontaktu z innością. Pomyślałam, że połączenie opozycjonisty z wyprawą do „kolebki” naszej cywilizacji może być ciekawe i pouczające. Nie do końca jestem zadowolona z lektury. Dostałam bardzo plastyczny dziennik, ale okraszony nietolerancją. Z drugiej strony jest to lektura pozwalająca uzmysłowić nam jak niesamowicie bardzo zmieniliśmy się. Z zamkniętego na świat zaścianka jesteśmy Polakami korzystającymi z możliwości podróżowania, podziwiania innych kultur. Dziennik włoski jest przewodnikiem po przeżyciach, przemyśleniach i zachodzących przemianach. Ze wschodniej bylejakości stajemy się powoli krajem, który chce dogonić inne. Grzegorz Musiał dostrzega jak wiele łączy nas z żywiołowymi Włochami. Nie zabraknie też uświadomienia sobie różnic, wpływu zaborów i komunizmu na nasze społeczne postawy. Wisienką na torcie jest pojawiająca się wątpliwość czy i on nie jest przesiąknięty tą masową edukacją gardzącą innością. Dostrzega znaczenie indywidualizmu, niepowtarzalności, ale zapomina wprowadzić je w życie.
Autor jest gawędziarzem, dzielącym się z nami spostrzeżeniami. Mamy tu opisy sporej ilości miejsc, w których drobiazgi mają duże znaczenie. Przez lekturę płynie się. Do tego porusza wiele ważnych problemów społecznych wynikających z zadawania sobie pytania: „Ale dlaczego w Polsce wygląda to inaczej? Dlaczego w Polsce to nie działa?”. Myślę, że warto sięgnąć po nią, żeby zadać sobie te pytania i zastanowić się jak sami możemy wpłynąć na nasze otoczenie i kraj.

Uwielbiam przewodniki, wspomnienia z podróży. To pozwala mi na namiastkę oderwania się od codzienności, wędrowanie w odległe regiony, podglądanie otoczeniu cudzym spojrzeniem i dystansowaniem do własnej miejscowości. Często wychodzi na plus, bo otoczenie okiem przybysza zawsze jest ciekawe. Nawet, kiedy szpetne, brzydkie fizycznie to przecież zawsze są ludzie, którzy dodają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
456
447

Na półkach:

Zapraszam na recenzje książki, która została wydana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, któremu serdecznie dziękuje za egzemplarz do recenzji w ramach współpracy barterowej.
Włochy są dla mnie szczególnie miłym państwem, gdyż udało mi się je kilka razy odwiedzić w wakacje i szczerze wam powiem zakochałam się w ich klimacie, kulturze, zabytkach i całym dobytku.
Dlatego z wielkim zapałem sięgam po książki tego autora, które w bardzo fascynujący sposób opowiadają o jego podróży po tym pięknym kraju.
Jest to już trzeci tom skupiający się na bardzo pięknej części Włoch. Poznamy tutaj dokładnie Orvieto i Asyż, Florencję i Sansepolcro, Pizę i Sienę.
Wspomnienia z podróży krok po kroku opowiadają nam o cudownych włoskich krainach, miasteczkach i zabytkach. Znajdziemy tutaj nie tylko suche fakty, ale też bardzo dużo osobistych przemyśleń, spostrzeżeń a nawet religijnych doznań.
Całość w bardzo ładnym wydaniu będzie dla każdego fana Włoskich terenów wyjątkowa pozycja, a tym bardziej polecam dla osób, które nie znają włoskich rejonów, bo je naprawdę warto poznać.

Zapraszam na recenzje książki, która została wydana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, któremu serdecznie dziękuje za egzemplarz do recenzji w ramach współpracy barterowej.
Włochy są dla mnie szczególnie miłym państwem, gdyż udało mi się je kilka razy odwiedzić w wakacje i szczerze wam powiem zakochałam się w ich klimacie, kulturze, zabytkach i całym dobytku.
Dlatego z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    8
  • Chcę przeczytać
    5
  • Posiadam
    3
  • Domowa biblioteka
    1
  • Południe europejskie
    1
  • Nie posiadam
    1
  • Z Nie mam
    1
  • Rok 2023
    1
  • Prezenty
    1
  • Włochy
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dziennik Włoski. Umbria i Toskania


Podobne książki

Przeczytaj także