rozwińzwiń

Herkules

Okładka książki Herkules Miljenko Jergović
Okładka książki Herkules
Miljenko Jergović Wydawnictwo: Wydawnictwo Akademickie SEDNO literatura piękna
188 str. 3 godz. 8 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Herkul
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Akademickie SEDNO
Data wydania:
2022-04-15
Data 1. wyd. pol.:
2022-04-15
Liczba stron:
188
Czas czytania
3 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379631629
Tagi:
Chorwacja Serbia nacjonalizm Bałkany literatura bośniacka
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
18 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2303
2125

Na półkach: , ,

Kolejna książka autora o tym samym, ale wciąż trzyma poziom.

Kolejna książka autora o tym samym, ale wciąż trzyma poziom.

Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Otwieram „Herkulesa” Miljenko Jergovica i wiem, że na pewno będzie o Jugosławii, o etnicznych podziałach, napięciach i tęsknotach. Wiem też, że po raz kolejny mam do czynienia z prozą wybitną, której długo nie zapomnę.

Główny bohater, Zoran, wraz z żoną Borką, wyemigrowali do Wiednia, sami będąc zdziwieni, jak łatwo przyszło im podjęcie tej decyzji, choć przecież wojna już się skończyła i kraj zaczął się odradzać. Niby jest im w Wiedniu dobrze, stabilizacja, spokój, dobrobyt. Ale coś jednak uwiera. Problem jest stary jak świat, niezmiennie powracający. To imigrancka osobność, nieprzystawalność ani do starej ojczyzny, ani do tej nowej, wybranej. W pewnym momencie uświadamiają sobie, że z Sarajewem nic ich nie łączy: „tutaj to już nie jesteśmy my. I jakby nam wszystko dookoła mówiło: i nigdy nie byliście!” Wyjeżdżając, zostawiają za sobą przeszłość. Zostają bez dzieciństwa i wielu późniejszych lat, a nawet bez świadectwa, że one rzeczywiście miały miejsce. Nie zabrali przecież żadnych rodzinnych zdjęć, dokumentów, zapisków. A teraz jest już za późno.

Nawet daleko od Sarajewa nie da się uciec od poczucia winy za serbskie zbrodnie, choćby z racji bycia Serbem. Jugosłowiańska przeszłość jest bardzo skomplikowana, o czym dobitnie świadczy rodzinna historia Zorana, który stwierdza: „Lepiej dla mnie, żebym nie myślał. Bo gdy zaczynam myśleć, do głowy przychodzi mi wszystko, co nie powinno tam być. Nagle widzę siebie w ich oczach jako Serba. I żeby się obronić od tego obrazu i od wszystkiego, co mógłby znaczyć, oni stają się dla mnie Chorwatami. Tymi Chorwatami z drugiej wojny światowej, tymi, którzy torturowali i zabijali ludzi w Jesenovcu, tymi, którzy w tej wojnie w Żitomisliciach zburzyli cerkiew i klasztor, i nagle ja jestem tym, komu cerkiew została zburzona, choć nie umiem się nawet przeżegnać (…)” Podziały są żywe, czasami chwilowo ich znaczenie maleje, by niespodziewanie znów boleśnie dać o sobie znać. Czy wystarczy uciec do Wiednia, by o tym zapomnieć?

Okazuje się, że życie składa się z wielu paradoksów, które po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, gdyż zrozumieć je i wytłumaczyć to rzecz niemożliwa. I nawet nie dziwi fakt, że Zoran, szczęśliwy mieszkaniec Wiednia, unikający wspomnień z sarajewskich czasów niczym najgorszej zarazy, spełniony i u siebie poczuł się dopiero, gdy znów zobaczył swoje miasto: „nie istnieje miejsce, które byłoby bardziej moje, (…) Sarajewo jest wszystkim tym, czym jestem ja, choćbym sto lat mieszkał w Wiedniu i choćbym był jedynym Serbem w Sarajewie!”. Uczucia wobec rodzinnego miasta bywają zmienne, wręcz przechodzą ze skrajności w skrajność, raz się je kocha i tęskni, by za chwilę lękać się powrotu, odczuwając niechęć. Nigdy jednak nie ma w tym obojętności.

Trzeba powiedzieć, że przeszłość Jugosławii jest bardzo skomplikowana. Wymieszanie tyle grup, mających wobec siebie niezakończone sprawy, pretensje i złość za popełnione winy, wrzucenie do jednego garnka kilku nacjonalizmów, obciążonych śmiercią, winą i zdradą, to jak wymieszanie potężnej porcji wybuchowej substancji i położenie w jej pobliżu zapalnika. Taką iskrą może stać się niemal wszystko: nieopatrzne słowo, spojrzenie lub odwrócenie wzroku, drobny gest lub to, co można za niego uznać. To jak spanie na beczce prochu. Takie właśnie nuty wyczuwamy w „Herkulesie” – podskórny niepokój, niespokojne migawki przeszłości, przewidywanie czegoś, co musi nieuchronnie nadejść.

Z początku oglądamy bałkańską rzeczywistość oczami Serba z Sarajewa, nie mającego nic wspólnego z serbskim nacjonalizmem, lecz dobrze rozumiejącego, że konflikty narodowościowe to coś, co nigdy nie wygaśnie. Można próbować od tego uciec, pytanie tylko, czy to w ogóle możliwe. Ustasze, katolicy, protestanci, nacjonaliści serbscy, muzułmańscy, to światy odrębne i sobie wrogie. Z kolei później idziemy śladami Anto Gavrana, młodego Chorwata, za którym ciągnie się niechlubna ustaszowska przeszłość dziadka i stryjów.

W końcu zaś Jergovic ukazuje nam bardzo wymownie mechanizm propagandy, tworzenia i uwiarygodniania historii zbudowanej na potrzeby chwili, w której wszystko ma określone miejsce, a wszyscy starannie rozpisane role. Efekt został z góry zaplanowany, przewidziano reakcje, jakie opowieść ma wywołać. To grubymi nićmi szyte kłamstwo, gdzie wystarczy tylko pociągnąć za jeden koniec, by cała misterna układanka rozpadła się na naszych oczach. To metoda stosowana od lat. Organizowanie fikcyjnych politycznych protestów, fabrykowanie dowodów, rozsiewanie nieprawdziwych informacji.

Z początku wydaje się, że operacja pozostaje pod kontrolą, lecz wystarczy jakiś drobiazg i… konsekwencje są trudne do przewidzenia. To w takich chwilach ożywają wspomnienia krzywd, budzą się demony wprawiające w ruch najgorsze ludzkie instynkty. Tak właśnie dochodzi do zamieszek, pogromów, przewrotów. Początek i kolejność zdarzeń umyka zaś w tumulcie i zgiełku, w zalewie zmyślonych newsów, które trudno oddzielić od prawdziwych informacji. Nikt tu nad niczym nie panuje, niczego nie kontroluje.

Opisane przez Jergovica krwawe „babie lato w Chorwacji jest tylko jednym w łańcuchu antycywilizacyjnych wydarzeń”, nieważne czy rzeczywiście miało miejsce. Z pewnością mogło się wydarzyć, jak wiele przed nim i po nim. Miljenko Jergovic w czterech opowiadaniach tworzących jedną całość przedstawił nam najpierw genezę i wyjaśnienie bałkańskich konfliktów z punktu widzenia kilkorga bohaterów. Ich rozterki moralne, uczuciowe, lojalnościowe, bagaż doświadczeń poprzednich pokoleń, spoczywający ogromnym ciężarem na ich ramionach, ciągnąca się za nimi schematyczna i piętnująca mistyfikacja – stały się dla nas dużo bardziej zrozumiałe.

Widzimy też, że ta prawda subiektywna została tak mocno uwewnętrzniona, że w żaden sposób nie da się jej wymazać ani zmienić. Czy należy więc rozumieć, że niemożliwe jest rozliczenie i wybaczenie, że będzie się to ciągnąć na Bałkanach po wsze czasy? Z tym pytaniem Was pozostawiam, byście nie zapomnieli zbyt szybko o tej genialnej książce i spróbowali sami znaleźć odpowiedź.

Miljenko Jergovic na zaledwie 180 stronach zmieścił wciągającą powieść złożoną z czterech opowiadań misternie się uzupełniających i kończących się rozwiązaniem prawdziwej, kryminalnej zagadki, mającej wiele tropów. Wartka akcja nie przesłania tutaj głębokich, moralnych przemyśleń, które prowadzą do naprawdę niewesołych wniosków. Ta minipowieść jest zarazem skrupulatną analizą rodzenia się, budowania i umacniania nacjonalizmów, a także świadomego wykorzystywania ich do instrumentalnego generowania określonych zachowań. Na przykładzie futurystycznej historii, dziejącej się w niewiadomym bliżej czasie w przyszłości, otrzymujemy uniwersalną przypowieść. Czy z niej skorzystamy, by wyciągnąć jakieś wnioski, to już inna sprawa.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Otwieram „Herkulesa” Miljenko Jergovica i wiem, że na pewno będzie o Jugosławii, o etnicznych podziałach, napięciach i tęsknotach. Wiem też, że po raz kolejny mam do czynienia z prozą wybitną, której długo nie zapomnę.

Główny bohater, Zoran, wraz z żoną Borką, wyemigrowali do Wiednia, sami będąc zdziwieni, jak łatwo przyszło im podjęcie tej decyzji, choć przecież...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Wśród rozlicznych powodów, dla których warto czytać Jergovicia – najlepszego dziś chyba chorwackiego pisarza, co po raz kolejny potwierdza ta książka - jest także… pocieszenie.

Tak, właśnie pocieszenie. Bo my wszyscy zamartwiamy się o Polskę, o to co od 7 lat wyprawia z nami coraz bardziej zaciekle patriotyczna Grupa Trzymająca Władzę. Ale nie uświadamiamy sobie (no bo niby skąd, skoro w Chorwacji interesuje nas tylko tamte słońce, morze, piwo, ewentualnie rakija),że z naszym krajem bynajmniej nie jest tak źle…

Nie jest tak źle, bo nie jesteśmy – i chyba nigdy nie będziemy, cokolwiek nam tu jeszcze zgotują - takim strasznym krajem, jak Chorwacja. Bo to taki kraj, gdzie już niemal oficjalnie, a na pewno bezkarnie, pod niebiosa wynosi się (co czynią zawoalowanie władze, a bezpośrednio tzw. „zwykli ludzie” ) jeden z najbardziej krwawych, nieludzkich reżymów w historii Europy. To sprzymierzone z III Rzeszą aż po wspólny grób ustaszowskie państwo chorwackie katolickich faszystów podczas II wojny światowej, mające na swym (nieistniejącym) sumieniu kilkaset tysięcy ofiar, nierzadko zamęczonych po wymyślnych torturach.

W zasadzie w każdej swej książce Jergović toczy swą prywatną wojnę z cieniem tego reżymu, coraz bardziej przesłaniającym dziś rzeczywistość tego państwa. A ciąży na nim ponadto całkiem świeże brzemię najnowszych jego zbrodni wobec Serbów, Bośniaków i Boszniaków (czyli bośniackich muzułmanów).

To państwo, w którym nie tylko neguje się jego zbrodnie II wojny oraz wojen z lat 90. Czyny rodaków-rzeźników wynosi się na najwyższy piedestał patriotyczny jako słuszną i piękną walkę o „świętą chorwacką sprawę”. Krótko mówiąc: gdy będzie okazja czy szansa, bracia Chorwaci znów chwycą za noże (ich użycie przeciw ”wrogom” daje większą satysfakcje).

Jeden z bohaterów książki słusznie mówi o sobie: ”Przestałem być Chorwatem, choć nie stałem się ani Serbem, ani Amerykaninem (…) stałem się niechorwatem, człowiekiem, którego tożsamość określa to, kim nie jest, to, gdzie nie chce być, to, czego nie chce pamiętać”.

Wiele takich wątków, choć gwoli prawdy nie tylko o chwackich Chorwatach - bo z dawnej Jugosławii mało kto nie ma czegoś na sumieniu - znajdziemy w pomieszczonych w „Herkulesie” trzech opowiadaniach.

W pierwszym wysłuchujemy „spowiedzi” Serba (formalnie) z Sarajewa, który uciekł stamtąd, gdy jego rodacy „wzięli się” w 1991 r. za to miasto, z wiadomym skutkiem - do czego nie chciał ręki przyłożyć. W reakcji na wszystko, co się działo, został przykładnym Austriakiem, ale nie da się uciec od swej etni, zwłaszcza gdy ta cię przeraża….

W drugim opowiadaniu glos zabiera – już nie w formie spowiedzi, ale bełkotliwego strumienia świadomości – wzorowy chorwacki faszysta. Choć ma on kłopoty językowe (a serbski od chorwackiego różni się dla zainteresowanych od razu i w sposób wieszczący kłopoty w każdą ze stron) nie ukrywa swej miłości do ludobójcy Ante Pavelicia i chętnie od nowa pomordowałby Serbów, Boszniaków i Albańczyków – tych ostatnich niejako w promocji chorwackości.

I trzecie opowiadanie. Tamten bohater spełnia swój „mokry sen” Chorwata-patrioty. Mam nadzieje, że to nie proroctwo, ale tu Autor opisuje wyimaginowany - choć w pełni możliwy, jeśli nie nieunikniony – acz malutki (gdzie mu tam do czasów Pavelicia!) pogromik Serbów i ich „obrońców”.

Przy okazji ciekawy obraz Zagrzebia, widzianego w dniach pogromu – i meczu „Chorwacja-Serbia w ramach „świętej wojny” - oczami niemieckiej dziennikarki: ”To absolutnie nieciekawe miasto, antypatyczna mieścina, kutasik we wzwodzie wśród środkowoeuropejskich stolic, w kraju rządzonym przez pokornych megalomanów, wielcy piłkarscy kibice i kibicki w mokrych koszulkach klubowych, pod którymi nie noszą staników, faszyści i faszystki…”.

W kilku miejscach książki dostajemy fajne intertekstualne „wrzutki”. Np. gdy chwacki Chorwat mówi o „zdradzieckiej piątej kolumnie„ oczerniającej jego wspaniałą i bezgrzeszną Ojczyznę (nigdy Matczyznę),to w tym kontekście wymienia m.in. ...Jergovicia, który wraz z podobnymi sobie „powinien skończyć z wieloletnim wyrokiem w więzieniu, a w razie bezpośredniego zagrożenia wojną, przed plutonem egzekucyjnym”.

Kolejna to już wspaniała, zaangażowana do trzewi, książka Jergovicia. I kolejny powód do obaw, a raczej - pewności, że kiedy dzielni bracia Chorwaci ”znowu zaczną”, to będzie on otwierał ich listę proskrypcyjną…

Wśród rozlicznych powodów, dla których warto czytać Jergovicia – najlepszego dziś chyba chorwackiego pisarza, co po raz kolejny potwierdza ta książka - jest także… pocieszenie.

Tak, właśnie pocieszenie. Bo my wszyscy zamartwiamy się o Polskę, o to co od 7 lat wyprawia z nami coraz bardziej zaciekle patriotyczna Grupa Trzymająca Władzę. Ale nie uświadamiamy sobie (no bo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
230

Na półkach:

Miljenko kolejny raz nokautuje optymalnie skonfigurowaną mini powieścią.
A w niej mamy mnóstwo dygresji , pomniejszych i zasadniczych historii złożonych tak jak można to zaobserowawać na placu zabaw lub piaskownicy pełnej dzieci. Gdzie sympatie, interesy i własności wcześniej czy później zetkną się ze sobą wywołując bądź to płacz, bądź śmiech, a czasami wszystko naraz.
Tak bawią się dorosłe dzieci nie potrafiąc rozgryźć co jest prawdą, a co wyłącznie tej prawdy ozdobą. Miesza się wszystko i lepiej do podniebienia bo wspaniała opowieść nie musi być całkowicie prawdziwa jeśli jest całkowicie piękna.
Może bierze się to stąd, że tak naprawdę wciąż jesteśmy dziećmi i lubimy bajki.

Miljenko kolejny raz nokautuje optymalnie skonfigurowaną mini powieścią.
A w niej mamy mnóstwo dygresji , pomniejszych i zasadniczych historii złożonych tak jak można to zaobserowawać na placu zabaw lub piaskownicy pełnej dzieci. Gdzie sympatie, interesy i własności wcześniej czy później zetkną się ze sobą wywołując bądź to płacz, bądź śmiech, a czasami wszystko naraz....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    33
  • Przeczytane
    20
  • Posiadam
    4
  • 2022
    3
  • Wyd. Sedno
    1
  • Ex - jugosławia
    1
  • 025. Epub?-Zapowiedzi
    1
  • Literatura bałkańska
    1
  • 2019
    1
  • E-booki
    1

Cytaty

Więcej
Miljenko Jergović Herkules Zobacz więcej
Miljenko Jergović Herkules Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także