Dom dla Doma Wiktoria Amelina 7,8

Smutna i refleksyjna powieść o pierwszym czternastoleciu niepodległej Ukrainy. Opowiedziana przez jej rówieśnika, pudla Doma (alias Dominika lub Domika),za dużego, nie umiejącego polować i mającego łatkę na uchu.
Antropomorfizacja psiego narratora to żadna nowość, wystarczy wspomnieć „Wiernego Rusłana’ Gieorgija Władimowa. Ale powieść lwowianki Wiktorii Ameliny bardzo się od niego różni.
Mniej w niej artyzmu, za to więcej rzeczywistości i prawdy. Mniej złota, purpury i czerni, więcej prawdziwych wszystkich kolorów miasta i przyrody.
Biednemu Domowi towarzyszy rodzina Ciłyków, zajmująca dawne mieszkanie polskiego pisarza, którego Niemcy w czasie II wojny nie uznaliby za Polaka. I są oni sierotami po ZSRR, jak wielu innych, które los rzucił przed upadkiem ZSRR akurat do Lwowa, miasta „banderowców”, jak ich straszono. Ciłykowie są niezaradni, dysfunkcyjni i niekoniecznie budzą sympatię czytelnika (poza najmłodszą przedstawicielką – prawie do końca). Przy tym każde z nich ma swoje tajemnice, marzenia i nostalgiczne wspomnienia za innymi miejscami, w których mieszkali. Nie doceniają tego gdzie trafili, włącznie z narratorem Domem, bo swoje serce (skarb) pozostawili gdzie indziej.
I lata dziewięćdziesiąte to ad soviet populi (pluralis od homo sovieticus) straszny okres. Bieda. Mafijny kapitalizm reketierów, zagubienie osób rosyjskojęzycznych w najsilniej zukrainizowanym mieście w kraju, deprecjacja służb mundurowych starego reżimu, tudzież okupanta. I na to się nakłada ciężka choroba jednego z dzieci, ciążąca jak brzemię nad rodziną.
I Lwów, widziany oczyma pudla oraz dotykiem niewidomej dziewczynki, nie lśni. Zapyziałe miasto dawnych wielkich kamienic, pełne grobów pomordowanych Ukraińców, Polaków i Żydów oraz pamiątek walających się po tych dwóch ostatnich nacjach, gdzie ciągle występują wyłączenia prądu czy braki ciepłej wody, wszyscy za wszystko chcą brać lub dawać łapówki, milicja nie chce robić nic a najbardziej przedsiębiorcze spośród uczciwych jednostek chcą stamtąd uciec. A wątki obyczajowe (pięcioro spośród sześciorga Ciłyków to kobiety) nie układają się jak w popkulturowych romansach.
Jednym słowem bardzo dobra książka o przeciętnych ludziach, zwykłych zjadaczach chleba, ich problemach i sposobach radzenia sobie z nimi. Szarość zamiast amarantu i czerni, ale bardziej wiarygodna. No i jak w niemal wszystkich ukraińskich książkach u nas wydawanych są polonica i wyłącznie pozytywne.
A przy okazji los Doma przypomina o zwierzętach ukraińskich, cierpiących w wyniku agresji rosyjskiej. Nie są ludźmi, lecz są też ofiarami, dla wielu osób były bardzo ważne i na pewno ufały swoim opiekunom.
Przeczytane w ramach marcowego wyzwania LC – książka o krajach zza wschodniej granicy.