DOTYKA... Poderwać gęsią skórkę do lotu

Okładka książki DOTYKA... Poderwać gęsią skórkę do lotu nieznany i kropka
Okładka książki DOTYKA... Poderwać gęsią skórkę do lotu
nieznany i kropka Wydawnictwo: brak wydawnictwa fantasy, science fiction
365 str. 6 godz. 5 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
brak wydawnictwa
Data wydania:
2021-10-27
Data 1. wyd. pol.:
2021-10-27
Liczba stron:
365
Czas czytania
6 godz. 5 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396136503
Tagi:
autor nieznany. dotyka poderwać gęsią skórkę do lotu okładka 3D animowana okładka książki baśń postapokaliptyczna
Średnia ocen

9,0 9,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
9,0 / 10
27 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
914
601

Na półkach: ,

Ta książka odleżała chwilę na półce...
Nabierała mocy.

W czasach, o którym opowiada ta historia ( dużo później niż istniał internet i gry komputerowe) Starzy ludzie są najcenniejsi. Ich wiedza, doświadczenie i umiejętności są niezbędne do życia przetrwańców. Bo cała technologia przepadła za sprawą piaskowego potopu.

Świat, jakiego nie chciałabym poznać.
Pełen piachu i pyłu. Bez drzew i roślin.
Bez zieleni.
Gdzie trudno oddychać...mówić.

Rodzina An i jej ojca została szczęśliwymi posiadaczami Starego. Zostali wybrani.
Anti, który przegrał na licytacji, nie chce się z tym pogodzić. Śledzi ich i trafia wraz z innymi na lawinę piaszczystą w wąwozie.
An i Stary oraz Adm przeżyli. Poszli dalej. Oddzielnie. Dokądś... W tym samym kierunku.
I dotarli. Razem. Znaleźli sobie miejsce do życia. Między nimi często dochodziło do zgrzytów. Lekko i łatwo nie było. Musieli zdobywać pożywienie (sklepów nie było).
Piach i wiatr rządziły, upominając się o "swoje". Ale robili wszystko, by przeżyć. Dzień za dniem. Uczyli się od Starego przydatnych umiejętności, ale również...dotyku.
Bywało niebezpiecznie.
Czasem zabawnie.

A po jakimś czasie... historia zatoczyła koło.

W tej książce znajduje się cała masa nowych słów, zlepków złożonych z innych, długich i często trudnych do przeczytania, ale nietrudnych do zrozumienia (słownik nie jest potrzebny).
Specyficzny język, jakim posługują się przetrwańcy także jest dość ciekawy.

Opowieść oryginalna. Zdecydowanie nietuzinkowa. Powolna w czytaniu, ale intrygująca i ciekawa. Taka...trochę niepokojąco baśniowa, prorocza (oby nie).

Co by było, gdyby...

Cieszę się, że ją przeczytałam. Daje do myślenia. Powinna być obowiązkowa dla wszystkich współczesnych ludzi, bo jest mądra i pouczająca.
Warta czasu poświęconego na jej przeczytanie.

Ta książka odleżała chwilę na półce...
Nabierała mocy.

W czasach, o którym opowiada ta historia ( dużo później niż istniał internet i gry komputerowe) Starzy ludzie są najcenniejsi. Ich wiedza, doświadczenie i umiejętności są niezbędne do życia przetrwańców. Bo cała technologia przepadła za sprawą piaskowego potopu.

Świat, jakiego nie chciałabym poznać.
Pełen piachu i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
187
31

Na półkach:

To zdecydowanie dobra książka. Nie tyle dobra w czytaniu, ile dobra, bo pozostająca w głowie i mądra, z przesłaniem i głębią, a przy tym napisana ładnie i przygotowana z pieczołowitością.

Pieczołowitość tę widać już w samej formie podania, a forma to apetyczna. Książkę dostajemy zapakowaną bardzo nietuzinkowo. Od razu na myśl przychodzą dłonie autora, które wykonały szereg czynności, żeby książkę przygotować specjalnie dla mnie. „Dotykę” można kupić tylko na Allegro od autora (stan na październik 2022). Jest to plus i minus zarazem. Plus, bo każda jest z dedykacją, starannie i osobiście przygotowana. Poza tym książka jest stosunkowo tania, co przy zewnętrznej dystrybucji byłoby niemożliwe. Minus, bo jak tylko otrzymujemy paczkę, to Autor Nieznany staje się człowiekiem z konkretnym imieniem i nazwiskiem. Zastanawia, dlaczego autor zdecydował się pozostać Autorem Nieznanym, zważywszy na to, że nieznaność trwa tylko przez chwilę, a poza tym książka jest naprawdę dobra, więc warto się z nią ujawniać w pełni personalnie. I szkoda, że nie ma e-booka, ale to akurat zdaje się wpisywać w hołd dla analogowych form, jaki składa „Dotyka”.

Po otrzepaniu książki z piasku, który, tak jak w powieści, wciska się wszędzie, widzimy ciekawą, trójwymiarową obwolutę, zamykającą w sobie całość wydaną w twardej oprawie, na dobrym papierze. Jeszcze nigdy nie spotkałam tak dobrego self publishingu, zwłaszcza z tak rzetelną korektą,, co okazuje się w trakcie czytania. A zatem pierwsze spotkanie z książką efektowne i obiecujące. Co w środku?

W środku historia dziejąca się w postapokaliptycznej przyszłości. Matka Natura zaczyna stosować twardy wychów wobec swoich dzieci. Piaskowe burze niszczą świat, a przede wszystkim niszczą technologię, ponieważ wszelka maszyneria, zatkana pyłem, przestaje działać. Zewnętrzna katastrofa jest absolutnym szokiem dla ludzkości, która w procesie technologicznego rozwoju w sposób możliwie pełny przeniosła się do świata wirtualnego. Trend minimalizmu zaszedł tak daleko, że ludzie prawie nie używają rzeczy. Papkowate jedzenie wyciska się wprost do ust, tak by nie zadawać sobie trudu gryzieniem, można też zdecydować się na skorzystanie z restauracji nie karmiącej, lecz eliminującej poczucie głodu. Mówić prawie nie trzeba, bo wirtualne narzędzia podpowiadają właściwe słowa, które wystarczy tylko tapnąć, dlatego młodzi, gdy już muszą otworzyć usta, posługują się możliwie skrótowymi strzępami słów. Tu akurat dyskutowałabym z autorem, bo jeśli nawet minimalizm językowy zaszedłby tak daleko jak w jego wizji, spodziewałabym się innych zjawisk językowych niż te opisane. To jednak bez znaczenia, bo chodzi o samą ideę, a nie o takie czy inne jej wypełnienie. Niemniej akurat takie wyobrażenie języka utrudniało mi czytanie i niektórych wypowiedzi nie udało mi się rozszyfrować. A może właśnie tak ma być, że czytelnik na własnej skórze musi doświadczyć niekomunikatywności nowego języka? Jak widzicie, książka zaprasza do dyskusji.

Przetrwańcy, pozbawieni wirtualnych nośników przekładających ich myśli na zrozumiałą formę, są zdani na własny kaleki język. Większości tego, co czują, nie potrafią wyrazić, a więc odniesienie do drugiego ogranicza się do praktycznych kwestii. Tylko że ludzie potrzebują czegoś więcej niż praktycznych kwestii. W dodatku daje się im we znaki zespół odstawienny po odcięciu od technologii. Młodzi przetrwańcy – drobnej budowy, o słabych, niezdarnych dłoniach z wydłużonym kciukiem i palcem wskazującym, nieświadomi potencjalnych możliwości własnych ciał, nieznający dotyku, dobrego ani złego – starają się o pozyskanie dla swoich maleńkich plemiennych grupek starych. W tych surowych, na powrót analogowych czasach starzy to skarbnica wiedzy. Wiedzy o tym, jak rozpalić ogień, jak zaostrzyć patyk, żeby dało się coś na niego nabić, jak coś przyczepić, złożyć, naprawić, a więc co zrobić, by te dwie, tak dotąd cherlawe dłonie, pomogły ocaleć kruchemu istnieniu. Kruchemu, lecz upartemu, bo w przetrwańcach wciąż buzuje pierwotna, przez wieki zapomniana gwałtowna żądza życia.

W otwierającej scenie widzimy licytację. Kupowanym jest Stary. Dwie grupy przetrwańców chcą kupić zręczność rąk, doświadczenie życiowe i praktyczne myślenie w tym zużytym już opakowaniu ciała, na które trzeba chuchać i dmuchać, żeby Starego utrzymać przy życiu jak najdłużej, jak najdłużej móc od niego czerpać. Dalsze wydarzenia biegną raczej niespiesznie, ale to nie znaczy, że jest nudno. Przetrwańcy nie wiedzą, że kupili nie tylko umiejętności Starego, ale również jego człowieczeństwo, a to okazuje się niezwykle cennym bonusem w analogowym świecie analogowych relacji.

„Dotyka…” to hołd, głęboki pokłon złożony człowieczeństwu, starości i dotykowi właśnie. Jestem zachwycona opisami wszelkich rodzajów dotyku: tego niosącego pomoc i otuchę, tego poznawczego, tego serdecznego, tego technicznego i erotycznego. Chapeau bas dla Autora Nieznanego za to, jak potrafi pisać o dłoniach, o dotyku, o bliskości. Dotyk jest czymś wręcz żywym w książce, tak jak seks u Nienackiego czy Warszawa u Prusa. Tyle jest tu subtelności, tyle wyczulenia na cieniowanie, a przy tym tyle precyzji. Również erotyzm w opisach Autora Nieznanego jest wysokiej próby. Wyrazisty, elektryzujący, w dobrej równowadze pomiędzy soczystym naturalizmem a zwiewnym wyrafinowaniem. Pięknie Autor Nieznany pisze o słowach, mówieniu, języku (tym komunikacyjnym i, co ciekawe, również tym fizycznym). Mamy tu także zgrabnie przedstawione budowanie relacji i nienachalny, a przecież wszechobecny szacunek do inności, do wszystkiego w zasadzie. TO książka pełna szacunku. Szacunku do młodości, do starości. Do wegetarianizmu i do jedzenia mięsa. DO minimalizmu i do posiadania. Także szacunku do natury i zręcznie wplecionych pytań o ekologię, na ile to my mamy czynić sobie ziemię poddaną, na ile ona czyni nas poddanymi. W mojej interpretacji autor przyznaje czytelnikowi prawo do wartościowania zachowań i zjawisk, do uznawania ich za lepsze lub gorsze, wręcz zachęca do krytycznego myślenia i stawiania pytań, ale wskazuje, że każde zjawisko należy oglądać przede wszystkim pod światło pokory i szukać dobra. Pokora, choć jako słowo prawie nie pojawia się na kartach powieści, zdaje się wszechobecna. I bez obaw, nie jest to też książka z gatunku „bo ci młodzi to tylko w tych telefonach siedzą”.

I oczywiście starość. Tutaj pewna niekonsekwencja, bo głos narratora nieco rozbiega się z bohaterem. Oczekiwałam starości mądrej, doświadczonej i cierpliwej, ale też upierdliwej, protekcjonalnej, marudnej. Bardzo lubię wyidealizowanych staruszków w literaturze i w ogóle mi nie przeszkadza ich oderwanie od rzeczywistości, ale tutaj starość powinna mieć w sobie coś stetryczałego. Skoro ludzie zostali zmuszeni do przyjęcia starych z dobrodziejstwem inwentarza, dobrze byłoby trochę tego inwentarza pokazać. Tymczasem nasz Stary jest przecudowny. Serdeczny, taktowny, pracowity, energiczny, cierpliwy, mądry, wrażliwy, opanowany, pogodny, nawet o higienę dba, witalny niewiele mniej od młodych. Z drugiej strony według noty okładkowej jest to baśń, a w baśniach takie postacie są wręcz pożądane. Moim zdaniem to jednak nie jest baśń, a poza tym we wszystkich innych aspektach autor unika czarno-białych obrazów. Stary jest więc zbyt idealny. Jest przy tym wspaniały, bardzo polubiłam tę postać, przydał wiele piękna powieści i dzięki niemu robiło mi się ciepło na sercu.

Odautorskie rozważania o starości, śmierci i żałobie są świetne. W ogóle filozoficzna warstwa jest tak dobra, że poszerzyłam moją kolekcję cytatów o kilka nowych. Zagęszczenie tych filozoficznych wstawek może wywołać poczucie bycia nadmiernie pouczanym, ale we mnie nie wywołało, bo jest w tym tyle ciepła, tyle zrozumienia dla ludzkiej natury, tyle miłosierdzia, czułości wręcz, tyle przenikliwości i trafności, że chce się to czytać i z tego czerpać. Poza tym książka jest o starości, a jedną z wad starości bywa epatowanie własną mądrością, dodatkowo ma być to baśń, więc taki zabieg narracyjny jest uprawniony.

Koniecznie muszę wspomnieć także o kunszcie językowym autora. Nie pamiętam nazw wszystkich środków artystycznych, które zastosował, ale na kartach „Dotyki” znajdziemy ich imponującą galerię, która dostarczy czytelnikowi dużo przyjemności i z pewnością usatysfakcjonuje tych, którzy lubią smakować słowo. Język jest poetycki, wyrafinowany, wręcz wyszukany, a jeśli jest prostota, to stosowana bardzo precyzyjnie. Autor Nieznany bawi się słowem, żongluje nim i biegle włada. Tu nie ma miejsca na przypadki, na „tak się napisało”. Przeczytajcie choćby ten fragment: „Trzeba korzystać ze starych ludzi do samego końca. Ochłapki społeczeństwa już nie pozwalają im tak łatwo umierać. Nie podają im eutanazji swoim zachowaniem; nietroską, nieobecnością, niewrażliwością. Nie oddają ich do domów niespokojnej starości. Przytułków półśmiertnej wegetacji. Złomowisk dla przeżytków. Sierocińców dla starych; starocińców. Nie odsuwają jak najdalej, żeby nie przeszkadzali światu. Nie zaśmiecali go geriatrią. Teraz jak najdłużej utrzymują starych przy życiu. Przy sobie. W ledwozdrowiu. Każdy walczy o zniesienie ich murzynowatości. Nikt nie uważa, że zrobili swoje i mogą odejść. Pójść w kąt, na strych, do piwnicy. Pójść precz. Nie zawracać głowy, gitary, dupy”.

Przeszkadzało mi przekombinowanie, nadmiar wodotrysków. Jedna myśl podawana była na kilka fantazyjnych sposobów i to powodowało przesyt. Dodatkowo krótkie zdania, sztucznie podzielone albo kropkami, albo irytującymi wielokropkami, które w mojej ocenie nie były postawione racjonalnie, bo ani myśl nie wymagała zawieszenia, ani też później nie pojawiała się żadna bomba. W całej w ogóle książce wyczuwałam nadmierność. Wszystko było szczegółowo, do końca wyłożone, powtórzone kilka razy, tak jakby autor chciał wcisnąć w jedną książkę absolutnie wszystko, co ma do powiedzenia,, pokazać wszystkie warsztatowe umiejętności naraz i tak zasypać tym czytelnika, żeby nic nie mogło mu umknąć. Przede wszystkim nadużywanie wielokropków uważam za znaczącą wadę i mimo iż domyślam się, że miało to cel –choćby zatrzymanie pędzącego przez kolejne stronice czytelnika, by skupił się, pomyślał, przeczytał kilkakrotnie zdanie, które wybiło go z rytmu –dla mnie był to zabieg z czytelniczego punktu widzenia chybiony, z interpunkcyjnego – po prostu błędny. Przeproszenie się z przecinkami i zdaniami wielokrotnie złożonymi wyszłoby wszystkim na dobre, bo jeśli już ktoś sięgnął po książkę, to treść sama się obroni.

Poza tym widzę w tym niespójność. W treści autor kłania się temu, co stare, tradycyjne, a formę udziwnia na siłę, pozbawiając ją komunikatywności. Do końca się do tego nie przyzwyczaiłam i potykałam się o interpunkcję. Natomiast powtarzanie się i skłonność do słowotoku to coś, czego nie lubię ogólnie, ani w ludziach, ani w książkach.

Jestem chyba zbyt małostkowa w tej recenzji, lecz to dlatego, że „Dotyka” wywarła na mnie silne wrażenie i bardzo mi się podobała, więc rozgryzam ją dokładnie. To dojrzała proza, powieść bardzo wyjątkowa i charakterystyczna. Chciałabym zobaczyć ją przetłumaczoną na inne języki. Lektura rodzi i pytania, i uczucia, a potem pojawia się chęć przeczytania innych książek Autora Nieznanego, choć dopiero po chwili odpoczynku od tej intensywności. Bo „Dotyka…” to literatura na wysokim poziomie, literatura naprawdę piękna, którą gorąco polecam.

To zdecydowanie dobra książka. Nie tyle dobra w czytaniu, ile dobra, bo pozostająca w głowie i mądra, z przesłaniem i głębią, a przy tym napisana ładnie i przygotowana z pieczołowitością.

Pieczołowitość tę widać już w samej formie podania, a forma to apetyczna. Książkę dostajemy zapakowaną bardzo nietuzinkowo. Od razu na myśl przychodzą dłonie autora, które wykonały szereg...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1287
1287

Na półkach: ,

"Pustynia wciąga nas od głowy do pięt. Wypala oczy, suszy ciało i krew. I tylko trach, trach, trach, zgrzyta w zębach piach"

Chapeau bas Panie Autorze Nieznany, napisał Pan książkę nietuzinkową i na pewno wybijającą się z książkowego zalewu różności, jaki się ostatnio pojawia, więc napisał Pan książkę wybitną 😉

A tak poważnie, cóż więcej mogę napisać o książce, która wszystkich zachwyciła, ze mną włącznie? Może tylko tyle, że "sprowokował" mnie Pan do łez i niech to właśnie będzie największą rekomendacją i okazanym podziwem, ponieważ, moje łzy z powodu czytanej książki są tak rzadkie, że prawie niedziejące się wcale. Jednak przy lekturze pańskiej powieści, na końcu poryczałam się jak nastolatka którą targa burza buzujących hormonów.

Mogę jeszcze powiedzieć, że uwielbiam, tę pańską zabawę słowami, to ich przestawianie, odczepianie, doczepianie itd. i że właściwie, gdybym chciała tutaj wypisać wszystkie cytaty, które trafiły w moje serce w moją duszę i w ogóle we mnie tak, że, dobrze, że siedziałam, czytając, bo nogi by się pode mną uginały co chwila, to zeszłoby mi do rana.

Jednak kilka muszę (bo inaczej się uduszę) 😉 przytoczyć. A więc, zaczynając od tego, co zapoczątkowało wszystko w tej historii, kiedy to:

"[...] Matka postanowiła zaopiekować się tymi swoimi, mało-światu-potrzebnymi dziećmi. Użyła magii; jak tylko ona potrafi. I...ppppieprznęła. Pięścią w ziemski stół. Strącając jedzenie do ostatniego okrucha. Rozwiewając atmosferę do ostatniej sielanki. Zerując technologię do ostatniej zero-jedynki"

I tak to się zaczęło...i okazało się, że:

"Tylko starość może przetrwańców uratować. Bo tylko ona zna się na życiu bez technologii. Kiedy przeciwciała natury zwalczyły zasilanie, ze śmiercią energii elektrycznej padła cała technologia. I do życia zostało tylko samo życie... Szok"

I wtedy poznajemy kilku przetrwańców, w tym tego najcenniejszego, Starego i wędrujemy z nimi i jest strasznie. Głodno, chłodno i do domu daleko. Zaraz, zaraz do jakiego domu? Domu przecież też już nie ma... I czasem tylko, jakby nigdy nic kogoś ubywa, bo...

"Nie zdążyli obudzić się ze snu. Od razu zapadli w ten wieczny. Piach przymknął ich powieki. Po wieki"

Tak więc Autorze Nieznany, by już dłużej nie przedłużać, powiem jeszcze tylko, że bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci za możliwość odbycia tej niezwykłej literackiej podróż. Dziękuję Ci za An, za Adma, za Starego, ale i za Robotę którą An ukatrupiła nie wiadomo jak, za Wampirę i jej starego Wilka. Za potęgę Posępnego Czerepu, za "na wschód raczej nie", za Księciunia Wielkiego Marudnickiego Szesnastego, któremu ziarnko grochu było zbyt twarde nieco...i za wiele, wiele innych cudownych smaczków w tej literackiej uczcie.

A teraz:

"Dobra, już dobra! Już ani słowa więcej. Dość tego mądrowania" Hehe 😉

P.S Chyba jeszcze nie wspomniałam o tym, że książki w tak cudnej "oprawie", nie dostałam jeszcze nigdy w życiu, ale o tym już pisali inni czytelnicy 👍.

"Pustynia wciąga nas od głowy do pięt. Wypala oczy, suszy ciało i krew. I tylko trach, trach, trach, zgrzyta w zębach piach"

Chapeau bas Panie Autorze Nieznany, napisał Pan książkę nietuzinkową i na pewno wybijającą się z książkowego zalewu różności, jaki się ostatnio pojawia, więc napisał Pan książkę wybitną 😉

A tak poważnie, cóż więcej mogę napisać o książce, która...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1534
260

Na półkach:

„Dłonie to jeden z dwóch największych wynalazków człowieka we własnym ciele. Szczebel, cała drabina rozwoju (…) Bo dłonie to taki bezgłośny język człowieka” (s. 213)
Z baśniowej przeszłości „Nawiści”, osnutej na legendach Autor Nieznany. zabiera czytelnika w mroczną przyszłość, zderzając dwie rzeczywistości- cybernetyczną i pierwotną. „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” to interesująca polemika dotycząca oplatającej nas technologii, która staje się drugim światem, lepszym, uzależniającym, dającym poczucie nieśmiertelności. Ewolucja człowieka, zmierzająca do zniesienia wszelkich ograniczeń, okazuje się jednak destrukcją. Misterna konstrukcja nowoczesnej, hologramowej, wieży Babel zostaje zrównana z ziemią przez Naturę. Piaskowe burze niszczą wszystko, grzebią całe miasta, odbierają życie. Ziemia staje się pustynią, w powietrzu nieustanie unosi się pył. Nieliczni ocaleńcy zdani będą na pamięć i wiedzę starych ludzi. Starość, pogardzana, znieważana, przezroczysta, wyśmiewana - staje się nagle wartością bezcenną. Starzy ludzie wiedzą jak przeżyć, jak nauczyć się własnego ciała, nauczyć się prawdziwego świata, odbierając go, uśpionymi przez technologię, zmysłami. Uczą na nowo bycia człowiekiem…
„Pyłowa dżungla” rządzi się własnymi prawami, w nielicznych osadach odbywają się licytacje, w których „towarem” są starzy ludzie – przewrotnie jednak nie wygrywa ten kto może zaoferować namiastkę wirtualności, władzy, dobrobytu - ale ten, który zapewni dobrą opiekę staruszkowi.
„Prawo starych ludzi. Do decydowania. Ostatniego słowa w transakcji. Prawo wyboru życia, któremu chce się poddać. Albo wyboru śmierci. Bo to może być ostatnia grupa starego człowieka. Ostatni etap jego życia. I to stary człowiek wybiera, z kim chce spędzić ten miodowy, albo dziegciowy, etap swojego życia” (s. 28)
O wiedzę Starego rywalizują dwa obozy- bracia Anti i Adm oraz ojciec z córką. Jednak planowanie i budowanie przyszłości na piachu jest złudne, bo piasek pochłania wszystko, jest śmiercionośnym żywiołem, nieobliczalnym, zawłaszczającym wszystko. Człowiek okazuje się być silną istotą, konstruującą fundamenty codzienności nawet na ruchomych piaskach, na grobach, bo chęć życia jest siłą ogromną, siłą nadziei i wiary w jutro.
Autor Nieznany. bardzo powoli i fragmentarycznie odkrywa rysy i życie bohaterów „Dotyka…”. Najbardziej silną postacią, pełną ciepła, ale i humoru, ironii jest Stary, to on staje się opiekunem swojej grupy, on zarówno jest obserwatorem, nauczycielem jak i pocieszycielem. On jedyny zna doskonale swoje ciało i jest pełen nadziei, którą obdarowuje innych. Jego wiedza, a raczej doświadczenie, wysoka wrażliwość i empatia pozwalają młodym ludziom przeżyć. Stary to naprawdę wyjątkowa postać, chciałoby się go nazwać czarodziejem codzienności, zwyczajności. Adm i An to przeciwieństwa, Adm nie potrafi żyć w realu, wciąż marząc o wirtualnym świecie jest „technologicznym zombi”.
„Virnita! To jest jego świat! Virtual infiniti. Wirtualna nieskończoność. Adm nie potrafi bez niej żyć. Ale też nie potrafi do niej wejść. A potrzebuje. Pragnie. Podłączenia do zasilania. Już teraz natychmiast. Na zawsze. Do śmierci. Jego albo baterii. Lepiej jego.” (s. 24)
Natomiast An przejmuje rolę opiekunki, jest bardzo związana z naturą, rodziną, jest gotowa do poświęceń. Ich losy złączą się, mimo niechęci i wrogości, potrzeba bliskości okaże się nadrzędną wartością. I taki jest również przekaz tej historii – człowiek nie może żyć w samotności, być bytem jednostkowym, egocentrycznym. Dopiero totalna apokalipsa przewartościowuje życie, usuwa to, co człowiek zgromadził wokół siebie i nazwał szczęściem. Potop piasku przesiewa przez sito destrukcji złudzenia, namiastki, maski, ludzkie prawa i osiągnięcia, pozostawiając tylko to, co prawdziwe, szczere, ważne.
„Dotyka..” to niezwykła opowieść, tak bardzo przemawiająca do wyobraźni, szczególnie teraz, gdy w pogoni za nowoczesnością, ułatwiającą ludziom życie, niszczymy i dewastujemy przyrodę, całe systemy ekologiczne. Porusza mnie to mocne przesłanie, które wybrzmiewa w poszczególnych opisach wszechogarniającej pustyni pyłu, otaczającego ocalonych szczelnie jak całun.
To przesłanie o wściekłości Matki Natury, o destrukcyjnej manii wielkości, która pcha człowieka ku zagładzie. Autor Nieznany. zadaje wiele ważnych pytań o naszą przyszłość, rozwój technologii, relacje młodość-starość, człowiek - natura. Szczególnie warto zatrzymać się nad kwestią ciała, które okazuje się być powłoką, bezwładną skorupą. Ciało to ograniczenie, balast, więc ludzkość przestaje go używać, poznawać za pomocą zmysłów drugiego człowieka. Zamiast emocji, uczuć, życie zamknięte zostaje w impulsach, sztucznych bańkach generujących w umysłach konkretne intensywne przeżycia.
Piach odwraca bieg świata, to co wielkie staje się bezużyteczne, powraca rola mędrca, starego człowieka, który wie jak przetrwać w świecie pozbawionym technologii. Tylko starzy ludzie wiedzą jak wiele siły niesie dotyk, gest, mimika, język. Młodzi zdają się wychodzić z jaskini niewiedzy, życie w Viralu pozbawiło ich cielesności, szczerości uczuć, prawdziwej bliskości i rozmowy z drugim człowiekiem. Już to wydaje się być jednym z etapów samozagłady.
W tej apokaliptycznej wizji przyszłości człowiek nagle zostaje odcięty od holoświata, matriksa, rodzi się na nowo w rzeczywistości, w której jedyną władzę sprawuje nieokiełznana natura. Potop piachu pochłania i grzebie iluzje, jest śmiercią, ale i ocaleniem przed całkowitą dehumanizacją, przed wirtualnością, która pozbawia ludzkie ciało siły, sensualności, odczuwania. Autor Nieznany. w poszczególnych rozdziałach przybliża nam świat przed katastrofą. Virnita to dążenie człowieka do szybkości, skrótowości, stworzenie nowego sposobu komunikowania się – nie przez język, ale przez palce. Brzmi to bardzo znajomo, boleśnie znajomo…
„W virnicie nie używa się języka w gębie. Ten czerwony goły mięsień jest niepotrzebny. Zanika. Bo jest za wolny. Za dużo ruchów musi wykonać; za bardzo się napocić, naślinić. Dotknąć podniebienia, zębów, wydłużyć się, cofnąć, zmusić do ruchu wargi, w przy wyraźnym artykułowaniu – też policzki…” (s. 39)
To świat hologramów, lepszych i identycznych wersji nas samych, to przejmująca samotność jednostki powielonej i bytującej w wielu wersjach, kopiach siebie. To jest prawdziwa apokalipsa, „techapokalipsa, istnienie tylko dla siebie, dla własnej przyjemności:
„Dla ludzi holo były ludźmi. Takimi prawdziwymi. Realniejszymi niż ci z krwi i kości. Lepszymi. Najdoskonalszymi. (…) Przecież inny człowiek nie będzie robił tego samego. Nie będzie bawił się w te same gry, rozmowy, marzenia, przyszłości. A hologram nie narzeka, nie opiera się. Jest chętny, zapalony, oddany. Robi wszystko co jego człowiek. Bo jest nim. Jego człowiek robi wszystko co hologram. Bo jest nim. (…) Kompan idealny, Idealny drugi ja. Pierwszy ja.” (s. 109)
Autor Nieznany. dozuje napięcie, stawia na krótkie zdania, słowa-klucze, otwierające nasze emocje, wyobraźnię i bramy skojarzeń. Bardzo lubię struktury językowe, które wybiera pisarz, są one rozbudowane, łańcuchowe, świetnie opisują bohaterów jak i przestrzenie (dodajmy, że to puste krajobrazy, szare, pozbawione roślinności, życia). Pisarz wyczuwa tkankę języka, tworzy oryginalne metafory, postapokaliptycznej prozie, ciężkiej i mrocznej - nadaje poetyckich korzeni. Ten charakterystyczny styl językowego obrazowania świata, znany z debiutanckiej powieści „Nawiść”, pozwala słowom, rozsypanym jak ziarenka piasku, stworzyć wrażenie labiryntowej konstrukcji, w której zatracamy i się gubimy wraz z bohaterami.
„Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” (wydawnictwo nieznane.) opowiada właśnie o tym, co najprostsze, najbliższe, najważniejsze, jednak niedoceniane, pomijane, spychane na margines w naszej pędzącej rzeczywistości. Wydaje się, że to powieść o nie tak oddalonej przeszłości. I chociaż drży serce na myśl o technologii hologramów i burzach piaskowych, to intuicja podpowiada, że to bardzo prawdopodobny plan przyszłości człowieka, jeżeli bez refleksji będziemy nieustannie gonić za nieśmiertelnością i władzą totalną nad życiem i przyrodą.
Wyjątkową osobliwość stanowi okładka książki – trójwymiarowa, ożywa wraz z dotykiem czytelnika! To tylko podkreśla jak spójne i dopracowane projekty książkowe tworzy Autor Nieznany.
Książka Autora Nieznanego. ukazała się w 2021 roku pod skrzydłami: Przeczytane. Napisane, SieCzyta oraz Książkojadów.
Cyt. Autor Nieznany., „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu”, wydawnictwo nieznane.

„Dłonie to jeden z dwóch największych wynalazków człowieka we własnym ciele. Szczebel, cała drabina rozwoju (…) Bo dłonie to taki bezgłośny język człowieka” (s. 213)
Z baśniowej przeszłości „Nawiści”, osnutej na legendach Autor Nieznany. zabiera czytelnika w mroczną przyszłość, zderzając dwie rzeczywistości- cybernetyczną i pierwotną. „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
12

Na półkach:

EPICKA!!! Bardzo mnie Dotknęła i poruszyła.... Czytam po raz kolejny \m/

EPICKA!!! Bardzo mnie Dotknęła i poruszyła.... Czytam po raz kolejny \m/

Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Tak jak dobrze opisana cytryna wyzwala u każdego czytelnika ślinotok, tak tutaj mamy ciepły piasek między zębami. Co? Że niby dyskomfort? Absolutnie! Ten piasek zjada się jak najlepszą przyprawę, zapominając na chwile o całym tym niby poukładanym bożym świecie. I pomimo, że znajdziesz się gdzieś tam, za tysiące lat, będziesz cały czas tutaj. Może nawet przemyślisz kilka razy siebie? Zdecydowanie polecam!

Tak jak dobrze opisana cytryna wyzwala u każdego czytelnika ślinotok, tak tutaj mamy ciepły piasek między zębami. Co? Że niby dyskomfort? Absolutnie! Ten piasek zjada się jak najlepszą przyprawę, zapominając na chwile o całym tym niby poukładanym bożym świecie. I pomimo, że znajdziesz się gdzieś tam, za tysiące lat, będziesz cały czas tutaj. Może nawet przemyślisz kilka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
174
174

Na półkach: ,

Przyjacielu Słowa Pisanego,

usiądź wygodnie i podaruj mi chwilę swojego cennego czasu. Zapraszam Cię do świata autora nieznanego.

Zarezerwuj sobie czas na lekturę. Czytanie "Dotyki..." to nie wyścig. Nie przebiegniesz sprintem przez karty powieści. Tę książkę należy poznawać powoli, smakować słowa, dotykać je czule, czuć na skórze niczym promienie wiosennego słońca.

"Dotyka... poderwać gęsią skórkę do lotu" jest o starości i świecie z przyszłości. "Dotyka..." naprawdę dotyka.

Nie lubimy starości we współczesnych czasach. Nie chcemy jej widzieć. Nie chcemy być starzy, pomarszczeni, ze słabym i coraz mniej sprawnym ciałem. Dzisiejszy świat krzyczy - masz być piękny, młody. Starzy są niepotrzebni, psują nam krajobraz.

Powiem Ci uczciwie, czytanie tej książki nie będzie łatwe. autor nieznany. ma swój niepowtarzalny styl pisarski, który może Cię zauroczyć lub okazać się za trudny. Jak sam mówi o sobie, on "przesuwa SŁOWA w prawo". Tworzy je na nowo, traktuje je czule cyt.: "Ale Matka Natura lubi starych ludzi. Są jej bliscy. Jak bliscy są staruszce-ziemi. Dużo w nich wapnia, składników mineralnych, skamieniałości. Milczenia, pokory, wieczności. Jak w ziemi. Dlatego Matka postanowiła zaopiekować się tymi swoimi, mało-światu-potrzebnymi, dziećmi. Użyła magi; jak tylko ona potrafi. I...ppppieprznęła. Pięścią w ziemski stół. Strącając jedzenie do ostatniego okrucha. Rozwiewając atmosferę do ostatniej sielanki. Zerując technologię do ostatniej zero-jedynki. Wypluła swój żal. Zionęła nienawiścią. Swoimi suchotami. Wysuszeniem samej siebie. Zionęła miliardem ton wiatrów. Wiatryliardem kilometrów na godzinę pyłopiachu."

SŁOWA autora nieznanego. powodują, że trzeba się zatrzymać, czytać wolno, aby wszystko zrozumieć. On rzeźbi słowa. Ale, może warto stanąć na chwilę w tym pędzie współczesności i zajrzeć do jego świata, jak do "tajemniczego ogrodu". Usiądź na ławce w parku lub w ulubionym fotelu i czytaj tę baśń apokaliptyczną. Opowieść o innej starości, w świecie piachu i pyłu. W "Dotyce..." Stary jest ważny, potrzebny młodym. Nie jest powodem do wstydu. Pomaga im przetrwać.

To jest powieść, która Cię zauroczy lub może nie trafić do twojej czytelniczej wrażliwości, ale warto dać jej szansę. Ten autor bardzo dba o swojego odbiorcę. Dostajesz do ręki książkę, która nie jest zwykłym zbiorem kartek spiętych okładką. "Dotyka...." to podarunek, który pokazuje, że ty Czytelniku, jesteś bardzo ważny dla autora. Jest pięknie wydana, graficznie dopracowana, z oryginalną, trójwymiarową okładką, która jest dopełnieniem opowiadanej historii.

Ta książka może Cię zachwycić lub nie zachwycić, ale na pewno robi wrażenie i zapada w pamięć.
Szczególnie ostatni rozdział - To (nie do końca) koniec..., a w nim piękne słowa o starości cyt.:" Dlatego starsi ludzie chodzą zgarbieni. Bo ciągle kłaniają się Bogu."
autor nieznany. lubi człowieka "u schyłku życia". To widać i to się czuje cyt.: "Polecam starość. Choć starość to... śmierć rozwleczona na wiele, wiele lat. A człowiek, zanim umrze, zaczyna przeciekać w wielu miejscach. I bardzo kurczy mu się świat - do mieszkania, do pokoju, do bujanego fotela, a na końcu do łóżka. I do chęci, żeby w tym łóżku umrzeć.
Najlepiej ciepłym.

Polecam starość. Naprawdę warto się zestarzeć, bo wtedy śmierć staje się sympatyczniejsza. A starzy to tacy ludzie, którzy wiedzą, jak umrzeć. I potrafią umrzeć."

Nie wszyscy dożyjemy starości, ale wszystkich nas czeka spotkanie z jej końcem - śmiercią.

A zatem spotkaj się z autorem nieznanym. Poświęć mu chwilę swojego cennego czasu i zobacz, czy to będzie początek waszej czytelniczej przyjaźni.

Przyjacielu Słowa Pisanego,

usiądź wygodnie i podaruj mi chwilę swojego cennego czasu. Zapraszam Cię do świata autora nieznanego.

Zarezerwuj sobie czas na lekturę. Czytanie "Dotyki..." to nie wyścig. Nie przebiegniesz sprintem przez karty powieści. Tę książkę należy poznawać powoli, smakować słowa, dotykać je czule, czuć na skórze niczym promienie wiosennego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
477
254

Na półkach:

Wcale nie żyjemy tu i teraz. Pcha nas wyłącznie myśl o przyszłości, popędza, pospiesza, odbiera tchu i każe biec. Jednak co się stanie, gdy cała to nowoczesność... po prostu zniknie? Czy zaczniemy żyć przyszłością z przeszłości?

"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lot" to powieść, która zaskoczyła mnie na wielu poziomach. Po intrygującej "Nawiści" nie spodziewałam się jednak niczego innego. Jak się okazuje, tym razem było jeszcze lepiej.

Książka zabiera nas w przyszłość, która zamieniła się rolami z przeszłością. Po okresie skrajnej nowoczesności i uzależnienia od technologii, z dnia na dzień, rzeczywistość zrobiła krok wstecz i kazała zastanowić się nad postępem ludzkości. Na skutek katastrofy zniknęła nowoczesność, a ludzie, którzy do tej pory nie wyobrażali sobie życia bez ekranów, będą musieli nauczyć się... wszystkiego. Są niczym dzieci we mgle, a ich jedynymi nauczycielami są... starsi ludzie. Tak, dokładnie ci, którzy jeszcze niedawno byli zapomniani, na marginesie społeczności. Dziś ich towarzystwo nie jest odstręczające, dziś za ich wspomnienia warto zabić, warto licytować. I właśnie na aukcji Starego zaczynamy naszą przygodę w tym nieprzyjemnym świecie, pełnym piasku i żarzącego słońca. Chociaż pada oferta, chociaż jest kontrpropozycja, to nic nie jest takie, jak być powinno. Zaczyna się droga w stronę przetrwania, nie zawsze pełnych brzuchów i utraconej miłości do technologii.

Antyutopia była swojego czasu dość popularnym motywem wielu powieści. Jednak w żadnej historii nie została ona zaprezentowana tak szczerze, tak dosadnie i tak uczciwie. Ten obraz malowany piaskiem z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci, bo z jednej strony był niezwykle surowy, z drugiej zaskakująco... prawdopodobny. Doceniam to, jak wiele współczesnych trendów, czy spiskowych teorii autor wykorzystał do wykreowania świata przyszłości. Wszystko to razem tworzy ciekawą, chociaż również straszną wizję nie tak odległego jutra.

Jak odrywamy przyszłość, która fabularnie jest przeszłością? Na kilka sposobów. Sporo dowiadujemy się z narracji młodych, dla których nie było innego świata. Trochę inaczej postrzega ją Stary, który nie wyrósł na nowoczesności, który widział też stary świat. Trzecim źródłem są informacyjne wstawki pomiędzy rozdziałami, czy to w formie gazet, dzienników czy piosenek, stanowiące swoiste echo przeszłości. Informacji zaszytych w ten sposób jest całkiem sporo, a ich wyłapywanie sprawiło mi mnóstwo przyjemności. Chociaż do samego końca dziwiła mnie różnica między młodymi a Starym, ciężko mi było wyobrazić sobie, jak w ciągu dwóch pokoleń udało się tak bardzo o wszystkim zapomnieć, to reszta elementów była spójna i fascynująca.

Nie brakło też wartości uniwersalnych, ponadczasowych, teraźniejszych i w przyszłości i przeszłości. Uczuć. Relacji. Interakcji międzyludzkich. Wraz z opowieścią możemy śledzić to, jak na nowo tworzą się rzeczy, które były od zawsze. Jak kształtują się kontakty między młodymi i starymi, jak pojawia się opiekuńczość, rodzi przyjaźń, zaufanie, czy uczucie. Niezmiennie aktualnym tematem jest też wątek starości. Autor niezwykle dosadnie prezentuje to, jak wiek i doświadczenie tracą na znaczeniu, jak zastępuje je technologia i spycha bliskich w kąt, w miejsce dla pomarszczonych i nieestetycznych. Nie są to myśli ładne, piękne, wzniosłe, ale bardzo prawdziwe. Zaprezentowane w ten sposób budzą emocje i dają do myślenia.

A jak w tym wszystkim ma się fabuła? Całkiem dobrze! Niespiesznie, w pyłach piasku i w trudzie brnie do przodu. "Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu" to opowieść drogi, w której pierwsze skrzypce odgrywa przetrwanie i rodzący się instynkt samozachowawczy.

Prawie na sam koniec zostawiłam sobie największy „smaczek”, czyli słowotwórstwo. Autor czaruje słowem, tworzy wyrazy, język przyszłości, bawi się znaczeniami i przenośniami. Cała powieść napisana została w oryginalny i wyjątkowy sposób, którego jeszcze dosadniej przekazuje emocje, niż zwykłe opisy. Warto też zaznaczyć, że narracja zmienia się wraz z narratorem. W zależności od tego zza czyich pleców obserwujemy akcję, dynamika wypowiedzi i same słowa są trochę inne.

Odmienne jest również wydane. Odmienne od tego, do czego przyzwyczaiły nas największe wydawnictwa. Twarda oprawa i przyszyte strony sprawiają, że tytuł te z przyjemnością trzyma się w ręku. Z kolei wizualne wrażenie robi plastykowa obwoluta z „ruszająca” się grafiką, w której doszukać się można wiele analogi do fabuły.

"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu" to powieść wartościowa, która zabiera czytelnika w przyszłą przeszłość. To książka, która zaskakuje formą oraz skłania do refleksji nie tylko nad nowoczesnością, czy technologią, ale też nad naturą człowieczeństwa.

Wcale nie żyjemy tu i teraz. Pcha nas wyłącznie myśl o przyszłości, popędza, pospiesza, odbiera tchu i każe biec. Jednak co się stanie, gdy cała to nowoczesność... po prostu zniknie? Czy zaczniemy żyć przyszłością z przeszłości?

"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lot" to powieść, która zaskoczyła mnie na wielu poziomach. Po intrygującej "Nawiści" nie spodziewałam się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
0
0

Na półkach:

Przyszłość, która już przyszłością nie jest. Staje się już tylko przeszłością. Pył i niepokój ogarnęły wszystko dookoła. A siła burz piaskowych odrzuca w głąb nieznanego. Taki jest już los, który opisuje Autor Nieznany w swojej kolejnej niesamowitej książce "Dotyka...poderwać gęsią skórkę do lotu". Los, który wręcz przeraża swoją postapokaliptyczną wizją świata, który jest nam do tej pory znany...
 
Po ogromnym zachwycie poprzedniego dzieła Autora Nieznanego, z wielką chęcią sięgnęłam po jego kolejne. I również tym razem ponownie się nie zawiodłam.  

"Dotyka... poderwać gęsią skórkę do lotu" otwiera zupełnie nowy wymiar polskiej literatury. Jest to książka jedyna w swoim rodzaju i tak nieoczywista jak nieoczywisty jest sam tytuł.  

Autor dobitnie przedstawia obraz człowieka chciwego i wyniosłego, który swoim działaniem do cna wyniszczył Matkę Ziemię. Ujawniły się drastyczne zmiany klimatyczne, które również poprzez niepożądane ludzkie zachowania doprowadziły do jej erozji. Od tej chwili świat zaczyna się zmieniać w zastraszającym tempie i już w zupełności różnić od tego, który jest nam znany. Ten nowy, zaczynają dopadać burze pyłowe, które wydają się nie mieć końca. Współczesna technologia z każdym kolejnym dniem przestaje istnieć, a śmierć wielu ludzi staje się nieunikniona tak wielką zagładą. Jednak ci, którzy przetrwali, są zagubieni bez nowoczesnego wymiaru technologii. Zaczynają porozumiewać się nowym językiem, który zdaje się mieć wiele wspólnego z językiem ich przodków. Mimo to oni wciąż niewiele wiedzą i potrafią. Potrzebują wobec tego kogoś, kto będzie w stanie im pomóc żyć w nowych i niepokojących realiach — nauczycieli, mentorów. A ową rolę przejmują ludzie starsi, którzy jeszcze do niedawna byli tylko denerwującym i na nic potrzebnym szczeblem w drabinie społeczeństwa. Jednak teraz już tak nie jest. Teraz to oni stali się niezwykle niezbędni do życia nowego pokolenia.. Staży mają umiejętności i doświadczenie, jakiego żaden z młodych nie posiada, a bez których sobie w obecnej sytuacji nie poradzi. Starość stała się doceniona i na wagę złota. A dotyk jedynym lekarstwem i darem na jutro. 

"Dotykać...poderwać gęsią skórkę do lotu" jest zupełnie inna niż "Nawiść". Bardziej dosadna i jeszcze mniej oczywista od swojej poprzedniczki. Ale jakże prawdziwa..
Dzieło to mówi za równo o młodości i starości. O dotyku, który może okazać się nie tylko jako darem, ale i przekleństwem. Bo samym dotykiem nie tylko można zdziałać wiele dobrego, pomocnego. Bowiem dotykiem łatwo również jest wyrządzić krzywdę...

Autor w bardzo dokładny i bezpośredni sposób ukazał nie tylko nasz świat, ale również i nas samych. I to jak może się zakończyć nasza przyszłość, jeżeli dalej będziemy zbyt bardzo polegać na "cudach techniki" i nie doceniać tym samym drugiego człowieka. Tym bardziej, tego starszego od nas. Pokazuje, jak bardzo oddalamy się od najbliższych i to jak przestaliśmy doceniać ich obecność. Autor podkreślił to jak szybkiego tempa nabrało nasze życie i udowadnia, że warto jest się czasem zatrzymać i pomyśleć... 

Treść jak najbardziej ujmująca i wręcz przejmująca, zmuszająca do refleksji. Każda litera, która tworzy słowo wraz z innymi ma sens i niesie ze sobą niepowtarzalną lekcję. Szczerą i jak najbardziej prawdziwą. Tylko trzeba ją wychwycić, zauważyć...
 
Niesamowite jest to, jak Autor posługuje się słowami, ponownie chylę czoła za ten niepowtarzalny styl tworzenia i ujmującą treść. Co prawda, nie jest to książka ani lekka i ani łatwa, ale za to bardzo pouczająca. Myślę, że trafi do każdego, kto zechce ją zrozumieć.

Za egzemplarz dziękuję samemu Autorowi i serwisowi nakanapie.pl :)  

Przyszłość, która już przyszłością nie jest. Staje się już tylko przeszłością. Pył i niepokój ogarnęły wszystko dookoła. A siła burz piaskowych odrzuca w głąb nieznanego. Taki jest już los, który opisuje Autor Nieznany w swojej kolejnej niesamowitej książce "Dotyka...poderwać gęsią skórkę do lotu". Los, który wręcz przeraża swoją postapokaliptyczną wizją świata, który jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
126
109

Na półkach:

"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu" to kolejna książka, baśń Autora Nieznanego, po którą miałam przyjemność sięgnąć. Jest równie wyjątkowa i inna niż wszystkie, jak "Nawiść" - co bardzo przyciąga czytelnika takiego jak ja, szukającego świeżości, nowego spojrzenia na literaturę. Już na pierwszy rzut oka intryguje niezwykłą, trójwymiarową okładką. A to dopiero początek niespodzianek! Już sam tytuł i opis dają do myślenia...
W uniwersum "Dotyka..." mamy doczynienia z postapokaliptyczną wizją przyszłości. Świat ten, pogrążony w piachu i pyle, zapomniał o wszystkim co to jest postęp, nauka, elekryfikacja. Tutaj człowiek powraca do korzeni, do początków. Musi nauczyć się wszystkiego od nowa, a przede wszystkim zacząć używać dłoni, które zastąpione były przez elektronikę. Teraz dla młodych nie ma niczego cenniejszego, niż wiedza starych i aby żyć dalej muszą skorzystać z ich umiejętności.
Bardzo lubię ten niezwykły styl Autora Nieznanego. Książka jest napisana w spokojnym rytmie, daje zagłębić się w temat i poznać ten postapokaliptyczny świat oraz jego niewielu bohaterów. Wszystko to okraszne jest, jak w poprzedniej książce, istną zabawą słowem. W wielu momentach możemy zatrzymać się i zagłębić w temat, a przy czym zastanowić się nad tym, do czego rzeczywiście zmierza świat. Przy tym wszystkim uderza nas wachlarz niesamowitych emocji i odczuć, które sprawiają, że wracałam do książki w myślach niejednokrotnie. Dla mnie to wyznacznik najlepszej lektury - kiedy to książka zostaje w głowie na dłużej.
Spędziłam przy "Dotyka..." naprawdę wspaniałe chwile. Potrzebowałam skupienia, aby ją przeczytać, ale warto było. Z jednej strony byłam ciekawa, co dalej książka kryje na swoich kartach, z drugiej - żal było ją kończyć! To co kryje pył, który spowił świat w tej baśni, to to z czym tak naprawdę przyjdzie nam się zmierzyć w życiu. Warto przeczytać i zastanowić się głębiej nad tą książką. Czekam z niecierpliwością na kolejne pióra Autora Nieznanego.

"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu" to kolejna książka, baśń Autora Nieznanego, po którą miałam przyjemność sięgnąć. Jest równie wyjątkowa i inna niż wszystkie, jak "Nawiść" - co bardzo przyciąga czytelnika takiego jak ja, szukającego świeżości, nowego spojrzenia na literaturę. Już na pierwszy rzut oka intryguje niezwykłą, trójwymiarową okładką. A to dopiero początek...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    29
  • Chcę przeczytać
    19
  • Posiadam
    4
  • 2022 r.
    1
  • Rekomendowane
    1
  • Polskie
    1
  • Literatura piękna
    1
  • 2021
    1
  • Ulubione
    1
  • ☀️ Rok 2022
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki DOTYKA... Poderwać gęsią skórkę do lotu


Podobne książki

Przeczytaj także