Andrew Peterson to ceniony muzyk i autor tekstów oraz autor wielokrotnie nagradzanej Sagi rodu Wingfeatherów. Jest także założycielem The Rabbit Room, organizacji, która wspiera lokalną społeczność poprzez organizowanie zajęć z pisania opowiadań, sztuki i muzyki. Mieszka w Nashville, USA, wraz z żoną Jamie i trójką dzieci.http://www.andrew-peterson.com/
Saga Rodu Wingfeatherów nie była moją miłością od pierwszej strony “Nad brzegiem morz Ciemności”. Zakochałam się w niej dopiero od połowy pierwszego tomu. I na ten moment, nie wyobrażam sobie bardziej komfortowej serii od tej. Ma świetnie wykreowany świat, niepowtarzalnych bohaterów oraz humor, który do mnie trafia w 100%. Posiada też wartości, które są mi dobrze znane, ale nie zaszkodzi czasami odświerzyć sobie pamięci.
Nawet nie wiecie, jak bardzo nie mogłam się doczekać momentu, w którym poznam dalsze losy rodzeństwa Wingfeatherów! Druga część zostawiła nas z wieloma niewiadomymi, które są powoli wyjaśniane w kolejnej części. Jednak “Potwór z Zielonych Dolin’’ stawia czytelnikom jeszcze więcej pytań, skłania nas do jeszcze większego myślenia i analizowania fabuły, ale przede wszystkim zaskakuje nas o wiele bardziej niż poprzednie części.
Zwróciłam szczególną uwagę na zmianę tempa akcji, w stosunku do poprzednich tomów. “Nad brzegiem morza Ciemności’ oraz “Droga na północ” rozkręcały się powoli: początek, był wprowadzeniem do historii, w środku akcja była bardziej dynamiczna i wplatała dużo wątków potrzebnych do rozwinięcia fabuły, końcówka zaś miała duży punkt kulminacyjny, który miał zaskakiwać czytelnika i zostawiać go z ogromnym niedosytem.
Pod tym względem tom trzeci się wyróżnia. Mamy mocny początek, który sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie byłabym przerażona czytając go w wieku docelowym książki. Byłam wrażliwym dzieckiem, więc jest to bardzo prawdopodobne. Następnie mamy lekki przestój w fabule, rodzina Igibih może na chwilę odetchnąć w spokoju, nie zagraża im żadne niebezpieczeństwo. Rodzeństwo może wrócić do normalnych dla nich zajęć, między innymi idą do szkoły. Ten fragment był dla mnie najmniej atrakcyjny. Jakoś nie uśmiecha mi się wracać do szkolnych lat, nawet w książkach. Jednak zachowania, które rodzeństwo przedstawia w tym okresie jest bardzo wartościowe dla młodszego odbiorcy. Niestety, to była cisza przed burzą. Akcja momentalnie przyspiesza, a fakty, o których się dowiadujemy zwalają z nóg. Moje nerwy zaliczyły jeden wielki rollercoaster, do tego stopnia, że musiałam rozchodzić, po domu, informacje jakie serwuje nam autor.
"SAGA RODU WINGFEATHERÓW" to cudowna propozycja, która zachwyci zarówno młodych, jak i starszych czytelników. Odnajdziecie w niej niezłą przygodę i cudowną fantastykę, która jest dosyć stonowana, jednak wciąga czytelnika praktycznie od pierwszych stron. Kocham takie propozycje. Sama oprawa jest przepiękna i wszystkie części świetnie ze sobą współgrają. W trzecim tomie serii odnajdziecie kilka świetnie zarysowanych ilustracje. "POTWÓR Z ZIELONYCH DOLIN" wydaje się jeszcze bardziej intrygujący i zaskakujący od swoich poprzedników. Autor balansuje emocjami i zdecydowanie daje do myślenia. Książka posiada mocne zakończenie, obok którego ciężko przejść obojętnie.
Dodatkowym atutem są cudowne wartości, dzięki którym czytelnik ma chwilę na refleksję. Książka posiada bardzo ciekawą fabułę i oryginalnych bohaterów. Zdecydowanie nic tu nie jest oczywiste i przewidywalne...