Bohaterowie umierają
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Akty Caine'a (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Heroes Die
- Wydawnictwo:
- Mag
- Data wydania:
- 2009-07-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1999-05-29
- Liczba stron:
- 670
- Czas czytania
- 11 godz. 10 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374801393
- Tłumacz:
- Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec
- Tagi:
- fantastyka Mag bohaterowie zabójca
Nie brakuje zarozumiałych snobów, którzy zarzucają Stoverowi „popadanie w skrajności” i „schlebianie prostym gustom poprzez epatowanie przemocą”, mimo że nie chciało im się przeczytać ani jednej jego powieści. Ja jednak od dziesięciu lat nie czytałem książek, która zawierałyby tak głęboką refleksję nad konsekwencjami przemocy oraz naturą i zakresem odpowiedzialności za swoje czyny, jak Bohaterowie umierają i druga część, Ostrze Tyshalle’a.
"Domyślałem się, że pochłonę je obie… jednym tchem (Stover jest mistrzem technik narracyjnych i budowania napięcia), nie spodziewałem się jednak, że będę aż tak poruszony. Te książki dają po głowie – w sensie emocjonalnym i intelektualnym – jak uderzenie cegłówką. Kluczem do ich sukcesu jest mistrzowsko zarysowany, wielopoziomowy dualizm postaci.
Caine jest jednocześnie samolubnym, okrutnym, amoralnym mordercą – i najbardziej wolnym, najszlachetniejszym i najmniej nieuczciwym bohaterem całej historii. Stover ani na chwilę nie traci z oczu tej dwoistości swego bezkompromisowego Batmana. Kiedy zaczyna nadmiernie mu kadzić, w następnej scenie nie omieszka pokazać nam, jakim naprawdę Caine jest skurczybykiem; kiedy przesadzi z łajdactwem bohatera, pozwala mu błysnąć odrobiną szlachetności. Caine jest tworem, którego autor na przemian dręczy, kroi na kawałki, i wychwala – i tylko skończony dureń może podejrzewać, że taki bohater jest projekcją marzeń Stovera. Na przykładzie Caine’a, Stover pokazuje Czytelnikowi, jak nieprzydatne stają się uproszczone dychotomie – dobro-zło, prawość-niegodziwość, ład-chaos – w konfrontacji ze skomplikowaną ludzką naturą.
Wielu – zbyt wielu – autorów fantasy zakłada, że rozlew krwi, seks, przemoc i przygody bohaterów zupełnie nie dotyczą Czytelnika; że są do tego stopnia abstrakcyjne i nieprawdopodobne, że można się nimi bawić w zupełnie abstrakcyjnym kontekście. W Bohaterowie umierają i Ostrzu Tyshalle’a brutalność i opisy cierpień mają za zadanie wciągnąć czytelnika w fabułę, przybliżyć mu egzystencję bohaterów.
Prawdziwym mięchem „męskiej” fantasy nie są wcale hektolitry wylanej krwi, lecz prezentacja realistycznych typów ludzkich, zamiast postaci wyidealizowanych i przez to nieautentycznych. I właśnie dlatego zarówno Bohaterowie… jak i Ostrze Tyshalle’a tak głęboko ranią – i tak mocno działają na wyobraźnię".
Scott Lynch, autor Kłamstw Locke’a Lamory.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 857
- 752
- 288
- 56
- 37
- 35
- 31
- 9
- 5
- 5
Opinia
„Bohaterowie umierają” Matthew Woodring Stovera, to jedna z tych książek, o których na koniec nie bardzo wiadomo, co myśleć. Z jednej strony jestem pełna zachwytu i podziwu dla autora, z drugiej męczyłam tę historię tak długo, że dzisiaj nawet nie potrafię powiedzieć ile dokładnie.
Hari Michaelson żyje w świecie podzielonym na kasty. On sam jest „pracownikiem” i trudni się aktorstwem. Lecz nie takim aktorstwem jakie jest nam znane. W jego świecie granice zniknęły, a widzowie dłużej nie muszą się zaledwie biernie przyglądać przygodom swoich ulubionych aktorów. W czasach Hari'ego, za sprawą wysoko rozwiniętej technologii, można czuć to samo, co odczuwa aktor. Strach, ból, rozkosz - wszystko jest kwestią wybrania odpowiedniej przygody. I to jeszcze jakiej przygody?! Nie chodzi o pościgi, no, przynajmniej nie te samochodowe, czy na odmianę udane podrywy. Miejsce, w którym aktorzy grają, dosłownie na śmierć i życie, nazywany jest Nadświatem. Rządzą nim zasady znane nam ze średniowiecza i też podobnie ów świat wygląda. Nie ma technologi, za to niepodzielnie rządzi nim magja (nie, nie zrobiłam błędu w pisowni).
Tak się składa, że Hari jest najsławniejszym aktorem na świecie, a jego postać - Caine, obrosła już legendą. I nic dziwnego. Caine, cytując okładkę książki: „zabija królów i plebejuszy, bohaterów i złoczyńców.” To jeden z tych czarnych charakterów, którzy naprawdę nie wiele czują i o niewiele dbają. Jest zimny, wyrachowany i zdolny do wszystkiego. Przynajmniej do czasu. Gdy żonie Hari'ego - Shannie Leighton aka Pallas Ril w uniwersum Nadświata - zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, sprawy się komplikują. Choć małżeństwo się rozpada, a małżonkowie przeżywają kryzys, Hari, a raczej Caine, rusza jej na pomoc. Teoretycznie zadanie jest proste, musi ją tylko odnaleźć i sprowadzić na ziemię. Niestety nic nie jest proste jeśli Studio i Administratorzy chcą zarobić. Caine ratujący życie swojej niewiernej żonie? To będzie hit! A jeśli przy okazji przy tym zginą? Trudno, będą następni... W końcu to tylko pracownicy.
Nie da się zwięźle opowiedzieć o fabule. Nie da się, bo tych wszystkich szczegółów, bohaterów i zależności jest tak wiele, że ta recenzja musiałaby liczyć naście stron. To, co mnie najbardziej zachwyciło, to wręcz genialna kreacja głównego bohatera. Hari i Cane, Caine i Hari... Ciężko o nich myśleć jak o dwóch różnych mężczyznach, ale też nie sposób połączyć ich w jedno.
„Caine był jak siła natury, jak wichura albo burza, która przybywa znikąd, bezlitośnie smaga ziemię, a potem znika równie szybko jak się pojawiła. Nikt nie wiedział, skąd Caine pochodzi, nikt nie wiedział, dokąd zmierza. Zostawiał po sobie tylko trwałe blizny w życiu tych, których spotkał. A zarazem musiał być czymś więcej niż zwykły żywioł [...] Caine przypominał gryfa albo smoka, niezwykle niebezpieczne zwierzę, z którym można się zaprzyjaźnić, ale nie sposób je oswoić. Cieniutka pozłota jego człowieczeństwa mogła się w każdej chwili rozpęknąć, uwalniając chaos i zniszczenie.”
Hari kocha swoją żonę miłością skomplikowaną, a jednak szczerą. Caine czuje podobnie, choć w jego zachowaniu przebija niekiedy zwykła chęć posiadania. Jest egoistyczny, egocentryczny, nierzadko niesprawiedliwy. Obserwowanie jak te dwie postacie, jednocześnie podobne jak i różne, walczą ze sobą o dominacje, było przygodą samą w sobie. Jednak „Bohaterowie umierają” to nie tylko perfekcyjne psychologiczne podejście do dualizmu głównego bohatera.
Nadświat i jego historia może zachwycić największych fanów fantastyki. Mamy spiski i zdradę. Szemrane interesy i wątpliwe sojusze. Prawowitych władców, bogów i tych, którzy udają zarówno jednych jak i drugich. Trolle i elfy - to zaledwie ułamek tego, co buduje tamten świat. Nie brakuje akcji, napięcia. Jest brutalnie, krwawo i mało grzecznie. Przekleństwa i wyzwiska stoją na pierwszych miejscach w słownikach większości bohaterów, jednak nie ma tu mowy o przesadzie czy sztuczności. Wszystko pasuje do siebie idealnie.
Nie sposób nie wspomnieć o stylu autora. Pisze zarówno w trzeciej osobie w czasie przeszłym, jak i pierwszej w czasie teraźniejszym, przez co lepiej można poczuć „grę Cane'a”. Stover jest jednocześnie liryczny, delikatny, nie bojąc się przy tym wywoływać obrzydzenia, nie przebiera w słowach czy dosadnych opisach, co zapewne nie dla wszystkich będzie plusem. Ja absolutnie nie mam się do czego przyczepić w tym względzie.
„Istnieje czystość w przemocy, w desperackiej walce o ocalenie życia od śmierci [...] A i życie, i śmierć mało teraz dla mnie znaczą. To tylko wynik, konsekwencje, mgliste peryferie. Przemoc sama w sobie pochłania mnie, nawet jeśli dopiero jej wyczekuję. Kiedy wychodzę z ukrycia, rzucając na szalę życie własne i przyjaciół, stawiając wszystko na swoją umiejętność mordowania, żrąca fala chaosu obmywa mnie łaską – jestem jak święty dotknięty przez swego boga.”
Oprócz Hari'ego/Caine'a mamy do czynienia z wieloma innymi, ciekawymi bohaterami. Począwszy od Berne'a - istnego socjopaty na dworze tajemniczego króla Ma'elKotha - przez Lamoraka, dwulicowego kochanka Pallas Ril, po Administratora Kollberga, który zasnuty mgiełką amfetaminy uknuł coś, czego się Studiu nawet nie śniło... Podobnie ciekawych postaci jest tu o wiele, wiele więcej.
Więc dlaczego przeczytanie tej książki tyle trwało?
Pierwsze 250 stron zjadłam na raz. Usiadłam z książką rano i odłożyłam ją późną nocą, całkowicie zauroczona głównym bohaterem. To tak, jakby czytać o seryjnym mordercy, z wszystkimi jego najciekawszymi cechami, jednocześnie wiedząc, że jest w nim taki specjalny punkt, którego naciśnięcie uruchamia bardziej ludzkie emocje czy instynkty. Nie da się koło takiej możliwości przejść obojętnie. Tylko, że autor stawiając na akcje i dynamizm, musiał wprowadzić tak wiele innych wątków, że czytanie bywało męczące. Ilość informacji, które należało przyswoić była zatrważająca, a najgorsze było to, że i tak nie do końca można było zyskać przez to pełen obraz świata. Z pewnością nie obraz Ziemi, której zarys jest dokładnie tym - zarysem. To struktura Nadświata jest bardziej jasna, choć też nie na tyle, bym czuła się usatysfakcjonowana. Autor przekazuje w tekście od groma informacji, ale jakimś niepojętym dla mnie cudem, wcale nie budują one przejrzystej całości. Każdy z bohaterów, a jest ich trochę, zyskał uwagę Stovera, przez co, jak mniemam, ucierpiało przedstawienie konstrukcji światów. Zwyczajnie nie było już na to odpowiednio dużo miejsca. Mam nadzieję jednak, że w kolejnych tomach będzie pod tym względem już lepiej.
Czuję się potwornie rozdarta. Z jednej strony uwielbiam tak szeroko rozwinięte uniwersa oraz swoistą powolność w poznawaniu ich tajemnic. Z drugiej natomiast wolałabym, by autor dał w swojej historii chwilę na oddech, a w tym czasie skupił się na malowaniu stworzonych przez siebie światów, zamiast planowania kolejnych intryg, układów i układzików. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, że czytanie o tym wszystkim nie było fascynujące.
Podsumowując; Matthew Woodring Staver uczynił z mojego mózgu wodę. Nie wiem co mam myśleć o tej książce. Nie wiem czy powinnam pamiętać o wadach, które do końca wadami nazwać nie potrafię, czy po prostu skupić się na zaletach. Jedyne, czego jestem na tę chwilę pewna to to, że z całą pewnością sięgnę po kolejne części. Autor nadaje zupełnie nowy wydźwięk określeniu wielowątkowości, a ja nie umiem temu odmówić. Może mój problem z tą książką wynika z tego, że w klimatach sci-fi dopiero raczkuje? Nie da się bowiem ukryć, że „Bohaterowie umierają” jest połączeniem tego gatunku z pełnokrwistą fantastyką... Cóż, zobaczymy jak odbiorę drugi tom, czyli „Ostrze Tyshalle'a”.
„Bohaterowie umierają” Matthew Woodring Stovera, to jedna z tych książek, o których na koniec nie bardzo wiadomo, co myśleć. Z jednej strony jestem pełna zachwytu i podziwu dla autora, z drugiej męczyłam tę historię tak długo, że dzisiaj nawet nie potrafię powiedzieć ile dokładnie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHari Michaelson żyje w świecie podzielonym na kasty. On sam jest „pracownikiem” i trudni...