Polska 2.0

Okładka książki Polska 2.0
Jacek Inglot Wydawnictwo: W.A.B. Cykl: Polska x.0 (tom 1) fantasy, science fiction
317 str. 5 godz. 17 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Polska x.0 (tom 1)
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2016-06-02
Data 1. wyd. pol.:
2016-06-02
Liczba stron:
317
Czas czytania
5 godz. 17 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328021501
Tagi:
fantastyka polska fantastyka historia alternatywna wizja przyszłości fantastyka polityczna
Inne
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
149 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

Polska 2.0 (2016)

„Polska 2.0” to dwie mikropowieści, przedstawiające dwa alternatywne wobec siebie scenariusze najbliższej przyszłości kraju nad Wisłą. Punktem wyjścia jest pucz, który w pierwszej wersji historii dochodzi do skutku: podupadająca Rzeczpospolita powstaje z kolan, odzyskuje stabilność i sukcesywnie wyrasta na lokalne mocarstwo, przodujące militarnie, gospodarczo, technologicznie i kulturowo; w drugiej zamach stanu zostaje udaremniony i rządząca populistyczna partia, (ideologicznie i programowo przypominająca narodowo-socjalno-katolicki PiS), doprowadza kraj do ruiny. Polska leży, i już się nie podnosi.

Wątki główne obu mikropowieści skupiają się na opisie kilku godzin z życia dwóch zupełnie różnych bohaterów, żołnierza i dziennikarza, którzy 14 kwietnia 2037 doświadczają wyjątkowo silnych emocji, choć każdy w innym miejscu i z innego powodu. (Nie ma między nimi analogii). Wątki te gęsto przeplatają się z obszernymi retrospekcjami, tłumaczącymi obecny kształt realiów. Jest to całkiem nieźle przemyślane i znacząco uatrakcyjnia lekturę.

„Wojna dronów” – to political-fiction z elementami SF, omawiająca wydarzenia następujące w Polsce po VIII kadencji sejmu: przejęcie władzy przez populistów, hiperinflację, gospodarczy upadek, narastające złe nastroje społeczne, zamach stanu i rządy autorytarne, następnie wzrost znaczenia kraju, działania zbrojne w Obwodzie Kaliningradzim (oraz za Bugiem), i tak aż do roku 2037 – kiedy to rogatkach Warszawy pojawiają się wojska Tureckie i mamy konkretnie przechlapane. Wydarzenia i tendencje ostatnich lat, takie jak wojna na wschodzie Ukrainy, aneksja Krymu, niewłaściwe gospodarowanie polskim budżetem, czy spadek czytelnictwa i poziomu kształcenia, konsumpcjonizm oraz zidiocenie szerokich mas klasy średniej – są tutaj pretekstem do snucia niepokojących wizji.

Narracja jest bardzo przystępna – swobodna, utrzymana w gawędziarskim tonie – dużo informacji, opisy ograniczone do absolutnego minimum, sensownie użyte tu i tam elementy mowy potocznej oraz wulgaryzny dodają całości rumieńców. Czyta się naprawdę dobrze.
Dialogi są ciut gorsze, niekiedy nie brzmią przekonująco. Kilka razy są na granicy akceptowalności, gdyby autor posunął się o krok dalej, niewiele odstawałoby to od patriotycznej propagandy z ruskiej kinematografii czy gadek czarnych charakterów z PRL-owskich komiksów. Takie wrażenie potęguje fakt, że nie otaczają ich inne, niezwiązane ściśle z kwestiami stanowiącymi rdzeń utworu (patriotyzm, polityka, kwestie tożsamościowe). Przydałoby się obudować to jakimiś zagadnieniami pobocznymi, mówiącymi zarazem o codzienności głównego bohatera – ale krótka forma uniemożliwia autorowi rozwinięcie skrzydeł. Samo rozpoczęcie opowieści od końca, choć oklepane – zostało tutaj świetnie wykorzystane. Czytelnik zostaje wrzucony w kompletnie nieznane, niezrozumiałe realia i dopiero krok po kroku układa sobie wszystko w całość. Autor wie co robi, i ma w tym wprawę.
Sama wymowa światopoglądowa książki, swego rodzaju apel do rodaków – jest czymś bardzo potrzebnym. Niestety, przejdzie zapewne bez echa. Ludzie wolą skrajności, koncepcje wyraźne, odwołujące się do emocji. Nie myślą perspektywicznie i nie umieją łączyć faktów. No i coraz rzadziej czytają*, pochłonięci durnymi paradokumentami, prostymi grami i serwisami społecznościowymi. W wywiadzie na Galaktyce Gutenberga Inglot przyznaje „że pewną inspiracją [do napisania książki] była powieść Szczerka »Rzeczpospolita zwycięska«”. (Powieść?!). Niepokoje i zamysły obu panów są w zasadzie tożsame.

„Wojnie dronów” przydałoby się kilka poprawek. Sama koncepcja tekstu zasługuje na zdecydowanie dłuższą formę, powieść pełną gębą. To jest zaledwie zalążek. Służy to wyłożenia pewnych racji, ale nie wykorzystuje w pełni potencjału zamysłu fabularnego. Pewne kwestie traktowane są zbyt skrótowo, po łebkach, jakby Iglot nie miał ochoty ich już omówić, przytłoczony ogromem zagadnień polityczno-gospodarczych. Autor zbyt często wyjaśnia czytelnikowi jak w mediach, w sferze publicznej, rozwijane i przeinaczane są terminy oficjalne. Niekiedy ten chwyt literacki wypada dobrze, czasami można by go sobie darować. Pewnym zgrzytem logicznym wydaję się fakt, że Rosja ani razu nie odpala głowic nuklearnych (!). Cudowny ratunek ze strony Amerykanów, którzy w dodatku ładują w Polskę ogromne pieniądze także jest trochę papierowy. To drugie idzie przełknąć, pierwsze zasługuje na choćby kilka linijek wyjaśnienia. Wydaje się że w świecie realnym, który znamy – sprawy potoczyłyby się jednak inaczej. Tutaj wszystko idzie zbyt łatwo, los za bardzo się do Polaków uśmiecha. (Ale też chyba nie chodzi tu o taki w stu procentach możliwy scenariusz, a wskazanie pewnych tendencji socjologiczno-politycznych, gospodarczych... i refleksję – taki kubeł zimnej wody).

W tekście napotkamy kilka obcych nazwisk naturalizowanych Polaków, w tym Ormianina (rodem z Erewania) Orszkiledzego. Końcówka dobitnie wskazuje że jest to nazwisko gruzińskie... Z drugiej strony Weiss, Sthur czy Inglot to nie Niemcy.
Str. 116 – znajdujemy tam porównanie żołnierzy do małp, którzy cieszą się jak „stado orangutanów na bananowcu” – i tak: orangutany to nie pawiany, szympansy czy makaki, a bananowce nie dęby czy baobaby. Żyją samotnie, samce mają po 120 kilo, a na palemce z kiściami bananów nie ma gdzie przysiąść. Kiepska metafora.
Str. 170 – powtórka stylistyczna, dwa razy obok siebie „ile wlezie”.

* W 2015, według badań Biblioteki Narodowej – 63% Polaków nie przeczytało żadnej książki. Źle to o nas świadczy, i wiele mówi o tym skąd tylu przygłupów w komunikacji miejskiej, czemu ludzie tak tłumnie błądzą otumanieni po galeriach handlowych oraz dlaczego PiS ma ostatnimi czasy tak wysokie notowania. Co się tyczy tego ostatniego, jego elektoratu: kiedy w wiadomościach pokazują ledwo klecącego kilka zdań pijaka, który niewiele myśląc spłodził dziesięcioro dzieci, a teraz pobiera comiesięcznie 4500 złotych, którymi i tak rozdysponuje kierując się swoim widzimisie, niekoniecznie na te dzieci... człowieka ogarnia przerażenie, złość i niedowierzanie. A przecież to są nasze podatki. Program „500+” i podobne rozwiązania, oraz ustawy utrudniające handel to pierwsze kroki ku gospodarczej zapaści. I to się dzieje na naszych oczach.

„Burza planetarna” – to socjologiczna, nieco groteskowa science-fiction. Przedstawia czytelnikowi losy Polski pod rządami populistycznego PPL, gdzie dzieje się chyba gorzej jak w Mołdawii: ludzie wyjeżdżają, złotówka nie ma praktycznie żadnej siły nabywczej, obowiązują kartki na produkty pierwszej potrzeby, USA dosyła ryż; braki w dostawie prądu spowijają mrokiem całe dzielnice, miasteczka i wsie... do tego totalitarny aparat państwa, inwigilacja i inne „atrakcje”. Dystopia pełną gębą. Kontrastowo prezentuje czytelnikowi Polskę 2 – podwodną kolonię górniczą na dnie Pacyfiku, która realizuje utopijny model społeczeństwa świadomego, zaangażowanego, praktycznego, jakby żywcem wydartego z francuskiej animacji edukacyjnej z serii „Było sobie...”. Autor zainspirował się Zajdlem, poprzedza mikropowieść cytatem z jego książki, jak sam mówi w wywiadzie, robi to „aby zasygnalizować, że stosuję tu schemat odwróconej »Paradyzji« . Tam dystopia, tu utopia, tam wysłannik przybywa z wolnego świata, tu z totalitaryzmu”. Przychodzi tu na myśl jeszcze księżycowe społeczeństwo z „Cylindra van Troffa”, w którym też nie dzieje się dobrze, a także o wiele szczęśliwsze kolonie księżycowe Asimova („Równi bogom”) czy marsjańskie Kima Stanleya Robinsona (trylogia marsjańska). Tutaj, jak w pierwszej mikropowieści, też mamy dobry pomysł, ale o wiele trudniej w niego uwierzyć. (I pod tym kątem „Wojna dronów” podoba mi się bardziej). Ciekawym jest natomiast pokazanie ludziom, że „narodowo-katolicki” reżim może być równie złowieszczy jak komunistyczny, i stosować te same techniki, wspomagając się dodatkowo najnowszymi zdobyczami nauki. To jest cholernie aktualne, i wielu nie bierze tego w ogóle pod uwagę – mimo iż pewne symptomy oglądamy codziennie w mediach, tak w internecie jak i głównych wydaniach wiadomości.

Narracja jest tu równie przystępna jak w pierwszej mikropowieści, ale nieco inna: nie wszystko jest tutaj oczywiste, i konieczne są nieco bardziej rozbudowane opisy. Tym razem z ust narratora nie usłyszymy żadnych wulgaryzmów ani wyrażeń kolokwialnych.
(Nie ma sensu używać ich na silę, ale jest to pewna stylistyczna niekonsekwencja). Mamy zdecydowanie lepsze dialogi, choć kilka postaci trochę kradnie chleb narratorowi, i raczy nas przemyśleniami w formie która nie jest naturalna przy obiadowej dyskusji.

„Burzę planetarną” czyta się inaczej niż „Wojnę dronów” – tę drugą napisano trochę ku pokrzepieniu serc, ma bardziej sensacyjny charakter i kończy się dobrze (a przynajmniej daje nadzieję), dodatkowo interesująco przedstawia osobiste wahania czarnoskórego Olka, bez mdłej poprawności politycznej i sztuczności. „Burza” to cięższy klimat. Pewnym jest, że w roku 2037 ani Polska, ani żadne inne państwo nie będzie dysponować technologią umożliwiającą kolonizację dna morskiego na skale przedstawioną w książce, zwłaszcza na tych głębokościach. I chyba nie będzie takiej potrzeby. Mroczne (dosłownie i w przenośni) realia quasi-IV RP są tak przejaskrawione, tak absurdalne, że również ciężko im dać wiarę. To bardziej Mrożek niż Orwell. I jakoś mniej się chce kibicować Lewandowskiemu jak M’Bekiemu, mimo, że facet na to zasługuje.

I drobna uwaga merytoryczna (geologowie, fizycy i przedstawiciele kilku innych nauk też pewnie mieliby swoje trzy grosze do dodatnia), str. 232 – autor pisze: „wysadził go na rogu Ujazdowskich i Agrykolii i pojechał do Śródmieścia [...] [On zaś] zamiast pójść Szucha przez w miarę bezpieczny północny Mokotów [...] skręcił na wschód w stronę Łazienek”. To tak: będąc tam już byli w Śródmieściu (Śródmieście Południowe/Ujazdów), Aleja Szucha to nie Mokotów, a Śródmieście, a żaden warszawiak nie użyje terminu północny Mokotów, tylko Górny bądź Stary. Trochę wtopa, zwłaszcza że to W.A.B. wydawał, mający siedzibę w Warszawie.



BONUS 1:
Jeśli komuś się podobało, powinien sięgnąć po antologię „PL +50. Historie przyszłości” z 2004. Po latach w „Małpach Pana Boga” Parowskiego przeczytałem, że jego zdaniem fantaści wypadają tu lepiej niż reszta pisarzy. Nie wiem czy dziś miałbym takie samo zdanie, ale nastoletni ja by się z nim zgodził. Książką Inglota kojarzy się też troszkę z „Apokalipsą według Pana Jana”, która mnie, jako dzieciaka, nie przekonała (ale była fajnym czytadłem, rozrywkowo się broni). Jeśli zaś myślimy o Polsce mocarstwowej, warto zajrzeć do „Krzyżackiego pokera” Spychalskiego. Nie wiem czy to dobra literatura, mnie jako nastolatkowi wydawała się niekiedy infantylna, ale bardzo przypadła mi do gustu narracja, i brak jednego, głównego bohatera. Czytało się fajnie, a teraz jak się zdaje kosztuje grosze.

BONUS 2 – VIDEO:
Pseudokument „Pocztówki z republiki absurdu” (2014) – sensownie zrealizowany, jednak miejscami nieco groteskowy (i przejaskrawiony) obraz tego jak mogłaby wyglądać Polska gdyby po 89 r. nie udało się jednak proklamować III RP. A więc XXI wiek, PRL i hip hop zamiast punk rocka. GORĄCO POLECAM!
(Wiele z tego co prezentuje film, to jakby kadry wycięte z lat 80-tych – tak mechanizmy jak i sfera wizualna – w niektórych minutach wydaje się to trochę nieprzekonujące, podobnie jak prezentowany tam Pałac Kultury-Bis, ale robi wrażenie).

„Trzecia wojna – wybór strategii” (2016) – podtytuł oryginału mówi wprost czego możemy się spodziewać („Inside the War Room”) – relacja ze sztabu. Ruscy przekonawszy się o skuteczności tzw. wojny hybrydowej wchodzą do Pribałtyki. Idą w ruch mechanizmy NATO.
Robi się gorąco. Niestety – urywa się zbyt szybko, by można było powiedzieć coś więcej. Może nie oszałamia, ale warto sobie włączyć do obiadu i przy herbatce pooglądać.



„Polska 2.0” poszła do druku w 2016, mimo galopującego rozwoju technicznego i różnych innowacji, nie wydaje się byśmy doczekali się w krótkim czasie tak futurystycznych technologii, ani też tak gwałtownych zmian na mapie Europy (jak choćby odbudowa Imperium Osmańskiego). Tekst z okładki: „Dwie wizje przyszłości. Tak samo prawdopodobne. Tak samo przerażające” – to dosyć kiepskie zagranie marketingowe. Niemniej historia uczy, że nie ma nic stałego, a Ruscy jak wiemy są nieobliczalni. Dlatego nie można bagatelizować takich założeń – tak w polityce jak i w naturze obowiązuje prawo silniejszego. Zatem trzeba by tę książkę poprawić, i wydać w kilku milionach egzemplarzy pod patronatem NCK, bo jest rzeczą bardzo wartościową, bardzo na czasie i przyzwoicie zrealizowaną.

Cytowany wywiad z Inglotem znajduje się tu:
http://www.galgut.eu/jacek-inglot-o-polsce-2-0/

Polska 2.0 (2016)

„Polska 2.0” to dwie mikropowieści, przedstawiające dwa alternatywne wobec siebie scenariusze najbliższej przyszłości kraju nad Wisłą. Punktem wyjścia jest pucz, który w pierwszej wersji historii dochodzi do skutku: podupadająca Rzeczpospolita powstaje z kolan, odzyskuje stabilność i sukcesywnie wyrasta na lokalne mocarstwo, przodujące militarnie,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    273
  • Przeczytane
    196
  • Posiadam
    79
  • Fantastyka
    9
  • Teraz czytam
    5
  • 2018
    4
  • E-book
    4
  • Ebooki
    4
  • Ebook
    4
  • 2017
    4

Cytaty

Więcej
Jacek Inglot Polska 2.0 Zobacz więcej
Jacek Inglot Polska 2.0 Zobacz więcej
Jacek Inglot Polska 2.0 Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także