"Malowanego człowieka" dostałam w prezencie już dawno temu, nazwisko autora absolutnie nic mi nie mówiło i nie do końca byłam przekonana czy trafi w mój gust, nawet mimo tego że fantastykę czytuję nałogowo. Ale w tym przypadku nie zwlekałam z przeczytaniem (jak to zwykle robię, gdy dostaję książkę, której nie ma na mojej liście "do przeczytania), bo... spodobała mi się okładka. :D
I bardzo dobrze, bo książką się nie rozczarowałam. Jeszcze nie udało mi się dotrzeć do angielskiej wersji językowej, ale polską czyta się bardzo dobrze, lekko i przyjemnie.
Bohaterowie są rozmaici - jedni lepiej inni gorzej zarysowani, ale obok większości ważniejszych postaci nie da się przejść obojętnie. Moją absolutną faworytką jest zielarka Bruna (taki brettowy odpowiednik babci Weatherwax ;)). Świat został ciekawie wykreowany i ogólnie chyba niczego mu nie brakuje. ;) Sama historia bywa miejscami przewidywalna, ale ma w sobie coś, co sprawia, że "Malowany człowiek" to jedna z tych książek, które wciągają na amen. No i (niestety), kiedy skończyłam pierwszą część pierwszego tomu, od razu zaczęłam poszukiwania kontynuacji.
A aktualnie, po przeczytaniu całej reszty, czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Powieść zdecydowanie warta przeczytania, polecam.

"Malowanego człowieka" dostałam w prezencie już dawno temu, nazwisko autora absolutnie nic mi nie mówiło i nie do końca byłam przekonana czy trafi w mój gust, nawet mimo tego że fantastykę czytuję nałogowo. Ale w tym przypadku nie zwlekałam z przeczytaniem (jak to zwykle robię, gdy dostaję książkę, której nie ma na mojej liście "do przeczytania), bo... spodobała mi się...