rozwińzwiń

Ciotka Zgryzotka

Okładka książki Ciotka Zgryzotka Małgorzata Musierowicz
Zwycięzca w plebiscycie 2018
Okładka książki Ciotka Zgryzotka
Małgorzata Musierowicz Wydawnictwo: Akapit Press Cykl: Jeżycjada (tom 22) literatura młodzieżowa
307 str. 5 godz. 7 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Cykl:
Jeżycjada (tom 22)
Wydawnictwo:
Akapit Press
Data wydania:
2018-03-14
Data 1. wyd. pol.:
2018-03-14
Liczba stron:
307
Czas czytania
5 godz. 7 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365401014
Tagi:
literatura polska Jeżycjada Poznań
Inne
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Na Jowisza 2! Nadal uzupełniam Jeżycjadę Emilia Kiereś, Małgorzata Musierowicz
Ocena 7,3
Na Jowisza 2! ... Emilia Kiereś, Małg...
Okładka książki Poczytaj mi, mamo. 15 bajek na 100 lat Helena Bechlerowa, Wanda Chotomska, Maria Kowalewska, Tadeusz Kubiak, Barbara Lewandowska, Hanna Łochocka, Małgorzata Musierowicz, Joanna Papuzińska, Janina Porazińska, Elżbieta Szeptyńska, Julian Tuwim, Danuta Wawiłow
Ocena 7,6
Poczytaj mi, m... Helena Bechlerowa, ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
1536 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
959
349

Na półkach: ,

Punk ciężkości Jeżycjady od pewnego czasu przenosi się na wieś, gdzie korzenie zapuszczają kolejni członkowie tej coraz rozleglejszej rodziny. Ale mieszkanie na Roosvelta oczywiście nie zostaje porzucone i w nim także tętni życie. Jak zawsze ciepło, zabawnie, choć życie nie szczędzi bohaterom dramatycznych wydarzeń.
Chyba najgrubszy tom sagi, co wcale mnie nie zmartwiło. Zmartwiło mnie natomiast że to ostatnia książka z tego cyklu (na razie, bo widzę, że wkrótce ma się pojawić kolejna!). Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

Punk ciężkości Jeżycjady od pewnego czasu przenosi się na wieś, gdzie korzenie zapuszczają kolejni członkowie tej coraz rozleglejszej rodziny. Ale mieszkanie na Roosvelta oczywiście nie zostaje porzucone i w nim także tętni życie. Jak zawsze ciepło, zabawnie, choć życie nie szczędzi bohaterom dramatycznych wydarzeń.
Chyba najgrubszy tom sagi, co wcale mnie nie zmartwiło....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1023
1020

Na półkach: , , ,

"Masz być tak wspaniała,
żeby na ciebie trzeba było zasłużyć."

Przyjemna, zabawna i mądra.

"Masz być tak wspaniała,
żeby na ciebie trzeba było zasłużyć."

Przyjemna, zabawna i mądra.

Pokaż mimo to

avatar
129
100

Na półkach: ,

Bardzo podoba mi się umiejętność odpuszczania u bohaterów i bohaterek. Na przykład w sytuacji, gdy Agnieszka nie była zadowolona z tablicy i nazwała ją pręgierzem mentalnym ;) rodzina nie zareagowała agresywnie, obrażając się czy odgadując tylko starali się zrozumieć dziewczynę, a gdy przywiozła szkic na którym była mała Nora chętnie dodali go do kolekcji bez niepotrzebnych przykrych słów. Piękne, że te relacje takie są :)
Natomiast nie wszyscy potrafią się powstrzymać, na przykład Ida, która ciągle rzuca kąśliwe uwagi w stronę sióstr 😅

Nie podobało mi się zachowanie Dauntego i Augusta też nie. Jest toksyczne, bardzo niewłaściwe, okropne. Chciałabym, żeby w literaturze były przedstawiane inne wzorce albo chociaż żeby takie zachowania były pokazane w negatywnym świetle, a nie ma zasadzie "chłopcy tacy są". Ten wątek średni niestety.

Naprawdę myślałam, że Ignacy Borejko zmarł! Tak było to opisane, zaczęłam się godzić z informacją, gdy okazało się, że sobie spał! Już myślałam, że Babi z wrażenia coś się stanie!

Zakończenie bardzo fajne, super było dowiedzieć się co wydarzy się w życiu Nory za kilka lat :) Natomiast z drugiej strony mam takie uczucie jakby autorka chciała wszystko wyjaśnić i w pewnym sensie podsumować, nie zostawiać czytelnika lub czytelniczki z niedokończonym wątkiem, hmm mam nadzieję, ze kolejne części sie pojawią :)

Bardzo fajnie było poczytać o dalszych losach rodziny Borejków. Chętnie przeczytam kolejną część, lub kolejne części jeżeli powstaną :)

Bardzo podoba mi się umiejętność odpuszczania u bohaterów i bohaterek. Na przykład w sytuacji, gdy Agnieszka nie była zadowolona z tablicy i nazwała ją pręgierzem mentalnym ;) rodzina nie zareagowała agresywnie, obrażając się czy odgadując tylko starali się zrozumieć dziewczynę, a gdy przywiozła szkic na którym była mała Nora chętnie dodali go do kolekcji bez niepotrzebnych...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
392
208

Na półkach: , ,

Czytaniu tej pozycji towarzyszyło mi już takie poczucie ulgi i satysfakcji, że to ostatnia część cyklu, przez co miałam spory dystans do tego, co czytam, a ponadto też - sądząc po wielu przeczytanych wcześniej recenzjach - spodziewałam się, że ta książka będzie słaba. Tak więc nie rozczarowałam się zbytnio, bo też nie miałam praktycznie żadnych oczekiwań.
Mimo wszystko także w tym tomie znalazł się jeden mały promyk nadziei - nie wiem, może to tylko kwestia mojego subiektywnego odbioru, ale jeden wątek mnie nawet pozytywnie zaskoczył, ale zostawię to tym razem na potem.
Tak ogólnie - no cóż, przesłodzone, przelukrowane, wyidealizowane to wszystko do porzygu.
Postacią przewodnią tego tomu jest młodsza córka Patrycji o imieniu Nora. Tutaj muszę przyznać, że poczułam lekki powiew dawnego humoru jeżycjadowego, w kwestii brzmienia imienia i nazwiska Nora Górska, które faktycznie stanowią dość niefortunne połączenie, że też nie zauważyłam tego w poprzednich tomach :) Ciekawe, czy sama autorka o tym pomyślała od razu, nadając tej postaci takie imię :)
Akcja dzieje się we wrześniu 2017, a więc cztery lata po akcji poprzedniego tomu. Cóż my tu mamy - Ignaś i Agnieszka już hajtnięci, Agnieszka w wysokiej ciąży, mieszkają na Roosvelta 5. Józinek i Dorota właśnie mają się hajtać w tym miesiącu. Jedni i drudzy, o ile dobrze liczę, są tylko trochę po dwudziestce.
Exodusu z Poznania ciąg dalszy - Gabrysia i Grześ też wyprowadzają się do Pulpecji, jako że Florian postanowił przerobić gościnny pawilon na całoroczny domek, więc czemu by nie zaproponować szwagrom, aby tam zamieszkali.
A Ida faktycznie dostała ten swój domek (Ruinkę) od Doroty. Za darmo. Co ciekawe, sama chwali swoją sytuację, że zaoszczędziła kupę kasy, którą teraz może przeznaczyć na remont, ale skoro tak, to dlaczego do cholery nie zatrudni jakiejś profesjonalnej ekipy, tylko sama na własną rękę podczas urlopu siedzi tam i maluje ściany? Nieco grubsze prace, typu odbudowa komina, zlecone zostają panu Chrobotowi, miejscowemu zaprzyjaźnionemu pijaczkowi, który najwyraźniej umie wszystko, wespół ewentualnie ze znajomym mechanikiem samochodowym, który też widocznie oprócz samochodów, świetnie zna się na budowlance. Ogólnie to mam wrażenie, że autorka pojechała po bandzie, opisując ten cały "remont". Z tego, co zrozumiałam, to w tym domku dach jest niezrobiony i ciągle przecieka, ale Ida maluje sobie ściany (które - jak można się domyślić - mogą być zagrzybione, popękane, zawilgocone i nie wiadomo co jeszcze, a gdzie gładzie, gipsy, gruntowanie? Serio, pani M., to nie jest tak, że w starej ruinie wystarczy wziąć puszkę z farbą i pokryć nią powierzchnię ścian...) Czy malowanie kolorami nie powinno być raczej jednym z ostatnich etapów remontu, a nie - jak to zostało tu przedstawione - jednym z pierwszych? Pomijając to, że kompletnie nie wyobrażam sobie jakoś lekarki w wieku Idy, która z przyjemnością robi jakiś remont własnymi rękami w trakcie swojego urlopu, zamiast wynająć do tego ludzi. Pewnie już niejedna osoba pisząca recenzje tej książki, zwracała na to uwagę, ale naprawdę trudno nie zwrócić...
Ale może to nie jest w sumie najważniejsze, idźmy dalej. Nora to nastolatka, właśnie rozpoczyna naukę w pierwszej klasie liceum. Już na początku książki, kiedy to przyjeżdża na weekend do ciotki Idy, dowiadujemy się o nie co nieco. Często psuje różne rzeczy, tuż przed wakacjami dostała szlaban, bo zepsuła w szkole sprzęt grający (za co jej ojciec musiał wyskoczyć z kasy) poprzez gwałtowne pociągnięcie za kabel zasilający. Z tego, co opowiada ciotce, dowiadujemy się, że była to wręcz bohaterska akcja z jej strony, ponieważ sprzętu używała "zumbaba", czyli "baba od zumby", która akurat prowadziła na terenie szkoły zajęcia, a zumba to po prostu jakieś horrendum i pandemonium - coś jakby trans, w którym ludzie bezmyślnie ruszają się w rytm muzyki bardzo złej, nieprzyjemnej i niebezpiecznie głośnej. Nora dostrzegła biedne przerażone dziecko, którego nieczuła matka najwyraźniej oddawała się tej niezrozumiałej rozrywce, a dziecko było na skraju ogłuchnięcia i utraty zmysłów od tego hałasu, więc aby je uratować, Nora natychmiast wyrwała kabel, co zaskutkowało zepsuciem sprzętu. Tak to mniej więcej zostało opisane.
Jest to jeden z upiornych momentów, w których widzimy w głowie młodziutką, nastoletnią dziewczynę, przez którą przemawia stara, zrzędliwa autorka, niczym jakiś obcy duch, który ją opętał. Naprawdę, serio, pani M., zajęcia zumby to aż takie straszne zło?
Aha, Nora za to uwielbia sobie słuchać muzyki razem ze swoją Babi, a w szczególności lubi - uwaga!!! - koncerty obojowe Albinoniego. No co, a Wy czego słuchaliście w tym wieku?? Pewnie jakiejś tam hałaśliwej, plebejskiej, współczesnej muzyki, cokolwiek to w ogóle jest. :P
Nora wygłasza również w pewnym momencie pogląd, jakoby wszędzie dookoła (w filmach itd.) był tylko seks i jej się to nie podoba. Znów to wrażenie opętania, stary duch Musierowicz w młodej skórze Nory.
No więc uważam, że pewne opisane na wstępie cechy głównej postaci sprawiają, że dość ciężko się z nią utożsamić przeciętnej współczesnej nastolatce, jak sądzę.
Mimo to, w jakiś sposób Nora okazuje się ostatecznie dość fajną postacią, w tych scenach, kiedy akurat nie bywa opętana przez starszą panią.
Grześ postanawia uciąć sobie męską pogawędkę ze swym synem, który ma wkrótce zostać ojcem. Oczywiście, jak cała ta święta rodzina, obaj nie mają w zwyczaju pić alkoholu, i chociaż obaj przyznają, że nie lubią piwa, to jednak wyjątkowo, przy tej okazji, zmuszają się do jego wypicia, bo męska rozmowa bez piwa byłaby może za mało męska, czy coś. Przy okazji, wspomniane jest, że Grześ "wreszcie zostanie dziadkiem", tak jakby już nim nie był - o ile mi wiadomo, Elka jakiś czas temu założyła rodzinę i ma jakieś dzieci.
Ale, ale.... z drugiej strony potem zauważyłam, że autorka przypomniała sobie za to o Belli, bo została ona wspomniana w rozmowie mailowej między Idą i Gabrysią - oczywiście jako ploteczka o tym, że jest w ciąży! Bo cóżby innego mogło być interesujące...
Ogólnie to tak trochę wiało nudą w tym tomie momentami. Sporo było takich dłużyzn, w których zachwycaliśmy się cudownością i harmonią życia naszych postaci, ich cudowną miłością i brakiem absolutnie jakichkolwiek problemów czy konfliktów. Na wszystko mają czas, nigdy się nie wkurzają, że nie mogą się wyrobić. Domy wysprzątane, ogródki zadbane, na stole wiecznie smakołyki, jakieś własnoręcznie upieczone ciasteczka itd., a oprócz tego stosy książek przeczytane i w ogóle. Aż czuję zazdrość, jak to czytam.
Trochę ciekawiej się zrobiło, jak wszedł wątek Róży w Anglii, którą Fryderyk po raz kolejny zostawił, z dwójką dzieci, i pojechał na jakiś kontrakt do USA. Wreszcie jakiś problem kogoś spotkał. Gabrysia spędzała czas w wakacje akurat u niej, no i zjechali wszyscy - Gabrysia, smutna i przygaszona Róża oraz dwójka dzieciaków. Róża z dziećmi została ulokowana na Roosvelta, w towarzystwie brata i ciężarnej bratowej, tak jakby raczej na stałe, bo dzieciakom szybko pozałatwiano miejsca w szkole. Tak w sumie to te dzieci zostały trochę po macoszemu potraktowane, bo w zasadzie nie było takiej sceny, w której poświęcono by im choć trochę uwagi. Róża leczyła swą zranioną duszę tym, że okazała się potrzebna i pożyteczna dla Agnieszki, ponieważ mogła służyć jej bezcenną radą i doświadczeniem oraz wspierać na duchu przed zbliżającym się porodem (a po porodzie przejmowała nawet opiekę nocną nad noworodkiem, aby Agnieszka mogła odpocząć, szwagierka złoto, jej własne dzieci tymczasem chyba same się sobą zajmowały). Agnieszka ogólnie nabrała dość mocnego charakteru i przejęła stery w starym mieszkaniu na Roosvelta - nawet podjęła decyzję o usunięciu słynnej zabytkowej tablicy z przyczepionymi kartkami znad kuchennego stołu, która wisiała tam od samego początku spisanych dziejów rodziny - tablicę Gabrysia zabrała oczywiście do Pulpy, gdzie w sumie i tak przeniosła się prawie cała familia reprezentowana przez starsze pokolenie, więc to był taki dość symboliczny akt. Nie wiem, w sumie na mnie to wywalenie tablicy z mieszkania nie zrobiło aż takiego wrażenia, nawet powiedziałabym, że w pełni rozumiem taką decyzję i sama bym zrobiła to samo na jej miejscu. Na to wszystko napatoczyła się przypadkiem Nora, która akurat była w Poznaniu i potrzebowała przenocować na Roosvelta - i całe szczęście, bo następnego dnia mogła towarzyszyć Agnieszce w spacerze na targ, podczas którego rozpoczęła się trochę przedwczesna akcja porodowa, a Nora załatwiła taxi do szpitala i w ogóle bohatersko ogarnęła sytuację, za co potem dostała zasłużone uznanie i nawet nowo narodzona dziewczynka otrzymała po niej imię. Dodam, że tego samego dnia Ignacy Grzegorz pojechał na służbowy wyjazd z kolegą oczywiście nie biorąc ze sobą telefonu i długo nie wracał, bo mieli awarię samochodu, więc dotarł do szpitala, jak już było po wszystkim. W szpitalu spotkał matkę Agnieszki, z którą nastąpił pojednawczy dialog - wreszcie przeprosiła go za to, że go pogoniła tą sztalugą przy pierwszym spotkaniu (dziwne, że dopiero teraz - w międzyczasie młodzi zdążyli ślub wziąć przecież?) Najlepszym hitem było jednak to, jak nastoletnia Nora doznała oświecenia na widok noworodka i uznała, że macierzyństwo to nic innego, jak nawiązanie łączności z BOGIEM. Pod koniec była taka uduchowiona scena, jak Ignaś z Agą i dzieckiem przyjeżdżają na wieś i po kolei każda z kobiet bierze małą Norcię na ręce - Agnieszka, potem Gaba, potem Mila, a na koniec Nora, autorka nawet zrobiła cztery stosowne ilustracje do tej sceny! Teksty o tym, jak to pewne sprawy są przekazywane z matek na córki, i o tym, jak to każda instynktownie umie trzymać dziecko, bo jest dziewczyną i tak dalej. Musierowiczowska apoteoza macierzyństwa.
Wspomnę jeszcze o weselu Józinka i Doroty, które odbyło się dzień po narodzinach małej Nory, przez co Ignaś i Agnieszka byli na nim nieobecni. Wesele oczywiście według wyobrażeń starszej pani na temat wiejskich wesel - na świeżym powietrzu (pogoda oczywiście idealna, a co jakby lał deszcz?),stoły zbite przez Józinka dzień wcześniej i ławki wypożyczone z kościoła, bo przecież wynajmowanie lokalu na wesele w 2017 roku to nowomodne głupstwa. No i Dorotka oczywiście po musierowiczowsku: w prostej, skromnej sukience, z wieńcem świeżych kwiatów na głowie, żadnych profesjonalnych fryzur i makijaży, duch starszej pani M. nie śpi. Na weselu spora liczba gości, wśród nich wymienieni zostali też dawni bohaterowie serii, za którymi tak tęskniliśmy - m.in. Aniela i Bernard, Dambo i Bebe, ciężarna Bella z Czarkiem, a nawet Kreska z Maćkiem - ci ostatni raczej byli tam bez dzieci - swoją drogą pomyślałam od razu, czy by im nie było trochę niemiło, gdyby wiedzieli, jaki stosunek ma cała borejkowska familia do ich córki Magdusi :P O żadnych kolegach i koleżankach zarówno Józinka, jak i Doroty, nic nie wiadomo, czy jacyś byli - żadnych nie znamy, no ale powiedzmy, że liczbę gości szacowano na około setki, więc może się tam jacyś przewijali, o których nie było mowy w tekście, a nie sami krewni i znajomi rodziców i dziadków ;P
Dobra, przejdźmy w końcu do tego pozytywnego szczegółu fabuły, o którym wspomniałam na początku. Rzecz tyczy się wątku Nory, która - podobnie jak bohaterki wielu poprzednich tomów - miała tu swoje nastolatkowe perypetie uczuciowe z chłopakami. Mianowicie było ich dwóch - dawno nie było nowych bohaterów z dziwnymi imionami, więc nasi nowi koledzy zowią się: Gaudenty oraz August, he he. Odkąd tylko pojawili się na scenie, pomyślałam - oho, wracamy do utartych schematów - przystojny i pociągający Gaudenty, samiec alfa, który jest oczywiście super inteligentny i intryguje Norę, która wprawdzie wodzi za nim oczami, ale jednocześnie zarzeka się, jak to on jest irytujący. I ten drugi, wierny druh August, czyli kolejne wcielenie braci Lelujków, samiec beta, który jest sympatyczny i koleżeński, Nora nawet się z nim zaprzyjaźnia, ale robi byki ortograficzne w smsach. Przewidywałam, że to się skończy jak zwykle - toksyczny macho Gaudenty w końcu pocałuje Norę z zaskoczenia, jej zmiękną kolana, a kolega August odejdzie w cień. I wiecie co? Było inaczej! Sprawa nagle zmieniła obrót podczas wesela, na którym Norze najpierw świetnie się tańczyło z Gaudentym, ale potem gdzieś na stronie on zaczął ją z zaskoczenia całować w szyję. A Nora na to - jak się okazało - ochoty nie miała i zaczęła protestować! No wreszcie, chyba pierwsza taka reakcja dziewczyny na niechciane i niespodziewane pocałunki, w historii Jeżycjady! A ponieważ natręt Gaudenty nie zareagował na protesty, w scenę wmieszał się ojciec, czyli Florian, który bezceremonialnie chwycił Gaudentego za fraki i dość ostro dał mu do zrozumienia, żeby znikał. Gaudenty rzeczywiście znika z horyzontu, a kolega August pozostaje i coraz bardziej integruje się z rodzinką. W ostatnim akapicie książki dowiadujemy się, że chociaż Nora w chwili obecnej wciąż myśli o nim jako o koledze, to już za kilka lat pobiorą się, a w tym samym czasie, gdy August obroni doktorat, Nora urodzi ich pierwsze dziecko (jak zwykle, facet robi karierę naukową, a u dziewczyny najważniejsze, że rodzi i nic więcej nie potrzeba). Ta końcówka z doktoratem i dzieckiem ogólnie trochę mnie na koniec znowu zniesmaczyła. Począwszy już od zarania dziejów, czyli Cesi Hajdukowej - poszła chyba na te same studia (fizyka),co Hajduk, przy czym on został wykładowcą, a ona wielodzietną matką, raczej niepracującą zawodowo. Róża też poszła na astrofizykę za Fryderykiem, też nie wiedzieć po co, bo żadnej pracy potem nie miała. Pulpecja skończyła leśnictwo, które też wielce potrzebne jej było, żeby potem prowadzić dom, rodzić dzieci, dbać o ogród i gotować niczym borejkowska Magda Gessler. Agnieszka po ASP wciąż maluje obrazy, tyle wiemy, ale czy cokolwiek z nich sprzedaje, to już sza. Dorotka miała wielce iść na medycynę, konkretnie chciała zostać laryngologiem. Ciekawe, co w końcu z tymi planami, bo w ostatnim tomie wiemy tylko, że wychodzi za Józinka, a o żadnej medycynie już nie ma ani słówka. Bo, że Józinek został architektem, to wiemy, wiemy. No i na koniec ten tekst o Norze - w książce było o tym, że interesuje ją też architektura i chce ją studiować. Ale w końcowym ujęciu to August zrobi doktorat, a Nora urodzi dziecko. Faceci robią studia, a potem robią karierę. A niektóre dziewczyny robią studia chyba tylko po to, żeby móc konwersować z facetami, zwłaszcza te, co nie mają własnych zainteresowań, tylko wybierają kierunek pod kątem faceta :P Aha, dołączyła do nich jeszcze Łusia, która wybrała japonistykę. A potem dowiadujemy się, że ma sympatię - faceta, który jest pół-Japończykiem, pół-Polakiem, oczywiście katolikiem, bo to przecież najważniejsze. I nagle się okazuje, skąd to zainteresowanie japonistyką. :/ Żenada z tym wszystkim. Aha, wątek Róży i Fryderyka został jakoś tak szybko załagodzony, bo Fryderyk przysłał Państwu Młodym serdeczne życzenia i wyraził chęć spotkania się, więc wychodzi na to, że jednak faktycznie tylko do pracy pojechał, ale wróci i w ogóle wszystko będzie dobrze. I to też jest jakieś dziwne, bo wcześniej wyglądało tak, jakby znów porzucił Różę, czy oni tam w ogóle się komunikują między sobą???
Ten tom w sumie mógłby być ostatnim w serii i wiele na to wskazuje - cała scena wesela, z tym zaznaczeniem obecności postaci ze starych tomów, w zasadzie miała w sobie coś takiego finałowego. No i to zdradzenie dalszych losów Nory...

Czytaniu tej pozycji towarzyszyło mi już takie poczucie ulgi i satysfakcji, że to ostatnia część cyklu, przez co miałam spory dystans do tego, co czytam, a ponadto też - sądząc po wielu przeczytanych wcześniej recenzjach - spodziewałam się, że ta książka będzie słaba. Tak więc nie rozczarowałam się zbytnio, bo też nie miałam praktycznie żadnych oczekiwań.
Mimo wszystko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
606
49

Na półkach:

Uwielbiam starsze pozycje pani Musierowicz, ale tutaj po oczach bije schemat: Borejkowie ponad wszystkimi, jedyny cel kobiety to dziecko (sic!).

Uwielbiam starsze pozycje pani Musierowicz, ale tutaj po oczach bije schemat: Borejkowie ponad wszystkimi, jedyny cel kobiety to dziecko (sic!).

Pokaż mimo to

avatar
74
64

Na półkach:

Kristo - krótko.
Przy całej wieloletniej sympatii do autorki z pewnym smutkiem muszę przyznać, że "Ciotka..." jest wymęczona, momentami banalna a liczna jej rodzina Borejkoidów nie ułatwia sprawnego przeprowadzenia akcji bez wchodzenia na narracyjne mielizny i dygresje.
Zabieg z posiłkowaniem się w narracji licznymi mailami nie jest zbyt intrygujący, spowalnia bardzo wydarzenia i zamula wydarzenia związane z Norą Górską, więc czytelnik musi być przygotowany na cierpliwe pokonywanie kolejnych zawiłości, z których niewiele wynika. Panoptikum postaci powstałych w poprzednich 21 książkach jest już trudne do ujarzmienia, jakże rozrosło się jeżycjadowe uniwersum. Liczni bohaterowie ciągle jedzą, co też nie jest zajmujące.
Na końcowej stronie "Ciotki..." z 2018 roku jest informacja, że w przygotowaniu ma być kolejna książka Musierowicz "Chucherko" (o kim? Może o Annie Górskiej?),
ale wydaje się, że to naprawdę KONIEC. Co chyba autorka przewidywała, opisując naprędce na przedostatniej stronie przyszłe (rzecz jasna też matrymonialne) dzieje tytułowej bohaterki.

Kristo - krótko.
Przy całej wieloletniej sympatii do autorki z pewnym smutkiem muszę przyznać, że "Ciotka..." jest wymęczona, momentami banalna a liczna jej rodzina Borejkoidów nie ułatwia sprawnego przeprowadzenia akcji bez wchodzenia na narracyjne mielizny i dygresje.
Zabieg z posiłkowaniem się w narracji licznymi mailami nie jest zbyt intrygujący, spowalnia bardzo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2642
1540

Na półkach:

Sympatyczna lektura dla grzecznych nastolatek z dobrych domów, czytujących Viktora i inne Cogito. Przyjemna w odbiorze, o ile ktoś lubi Pollyannę. Tyle, że świat prze do przodu, więc ta powiastka obecnej młodzieży może się wydać niedzisiejsza i mocno przejrzała.

Sympatyczna lektura dla grzecznych nastolatek z dobrych domów, czytujących Viktora i inne Cogito. Przyjemna w odbiorze, o ile ktoś lubi Pollyannę. Tyle, że świat prze do przodu, więc ta powiastka obecnej młodzieży może się wydać niedzisiejsza i mocno przejrzała.

Pokaż mimo to

avatar
193
86

Na półkach:

04.2020: ✨bez oceny✨
2023: ✨9,5✨
Za każdym razem kończąc tą książkę mam ciarki na plecach i łzy w oczach. Koniec. Zakończenie „Jeżycjady“. Czasem smutno mi, że już nie będę mogła poczytać o tym jak wyglądał dalsze życie Nory, Józka i Doroty, Laury i Adama, etc. Ale jednocześnie kiedy o tym myślę uważam, że to zakończenie jest idealne i nie trzeba nam innego. Bo każdy koniec jest nowym początkiem.

04.2020: ✨bez oceny✨
2023: ✨9,5✨
Za każdym razem kończąc tą książkę mam ciarki na plecach i łzy w oczach. Koniec. Zakończenie „Jeżycjady“. Czasem smutno mi, że już nie będę mogła poczytać o tym jak wyglądał dalsze życie Nory, Józka i Doroty, Laury i Adama, etc. Ale jednocześnie kiedy o tym myślę uważam, że to zakończenie jest idealne i nie trzeba nam innego. Bo każdy koniec...

więcej Pokaż mimo to

avatar
146
143

Na półkach: ,

Ostatnia z Jeżycjady...pozostawi miłe uczucia i tęsknotę za światem wykreowanym przez MM (pomimo różnych zgrzytów na przestrzeni serii). Na szczęście zawsze można tam wrócić.

Z czasem autorka zmieniła perspektywę w kierunku wyższości wsi nad miastem, ale opisuje sielskie okolice z taką plastycznością i sugestywnością, że nawet w zagorzałym mieszczuchu może obudzić iskrę uwielbienia.

Ostatnia z Jeżycjady...pozostawi miłe uczucia i tęsknotę za światem wykreowanym przez MM (pomimo różnych zgrzytów na przestrzeni serii). Na szczęście zawsze można tam wrócić.

Z czasem autorka zmieniła perspektywę w kierunku wyższości wsi nad miastem, ale opisuje sielskie okolice z taką plastycznością i sugestywnością, że nawet w zagorzałym mieszczuchu może obudzić iskrę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3057
2450

Na półkach: , ,

167/2023 (A)
czyta autorka

167/2023 (A)
czyta autorka

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    2 150
  • Chcę przeczytać
    959
  • Posiadam
    471
  • 2018
    232
  • Ulubione
    76
  • Jeżycjada
    57
  • 2019
    26
  • Teraz czytam
    26
  • Chcę w prezencie
    25
  • 2023
    25

Cytaty

Więcej
Małgorzata Musierowicz Ciotka Zgryzotka Zobacz więcej
Małgorzata Musierowicz Ciotka Zgryzotka Zobacz więcej
Małgorzata Musierowicz Ciotka Zgryzotka Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także