rozwińzwiń

Gwiazda Ratnera

Okładka książki Gwiazda Ratnera Don DeLillo
Okładka książki Gwiazda Ratnera
Don DeLillo Wydawnictwo: Noir sur Blanc literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Ratner’s Star
Wydawnictwo:
Noir sur Blanc
Data wydania:
2016-08-28
Data 1. wyd. pol.:
2016-08-28
Język:
polski
ISBN:
9788373925335
Tłumacz:
Robert Sudół
Tagi:
Robert Sudół
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Wiedza, która stwarza świat, czyli Billy po drugiej stronie lustra



868 346 50

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
37 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
203
67

Na półkach: , , ,

"Gwiazda Ratnera" zwykle nie figuruje na listach najwybitniejszych dzieł Dona deLillo. W wielu wypowiedziach książka opisywana jest jako powieść bardziej dla wiernych fanów pisarza, przekombinowana, zbytnio karykaturalna oraz jako ta w której najbardziej dostrzegalny jest wpływ Thomasa Pynchona (skomplikowana intryga, galeria groteskowych postaci o równie groteskowych imionach). I o ile z tym ostatnim punktem mogę się do pewnego stopnia zgodzić, to charakterystyczne pióro autora "Białego Szumu" jest widoczne od pierwszego paragrafu i obecne przez całą objętość niemal 500-stronicowego tomu.
DeLillo jak zwykle prezentuję niezwykle gęstą narrację, elementy poważne i groteskowe przeplatają się ze sobą często w taki sposób, że trudno jest oddzielić jedne od drugich. Jest to jednak najbardziej ewidentnie, z dotychczas czytanych przeze mnie dzieł autora, pozycja zjadliwa i przepełniona czarnym humorem. Dialogi oraz monologi są często bardziej groteskowe niż śmieszące do rozpuku. Całość przepełniona jest duchem wszechobecnego absurdu.
Amerykański pisarz pokazuje jakim daremnym trudem są próby zdefiniowania i opisania Świata. Coraz to nowsze odkrycia wypierają dotychczasowe, nauka rozdrabnia się na coraz więcej pod-gatunków, powstają nowe prawdy i teorie... do czasu kiedy nie pojawią się nowsze. A do tego wszystkiego zawsze pojawia się coś czego wcześniej nikt nie przewidział. I tak ludzkość krąży w koło, niczym planeta po orbicie gwiazdy...

"Gwiazda Ratnera" zwykle nie figuruje na listach najwybitniejszych dzieł Dona deLillo. W wielu wypowiedziach książka opisywana jest jako powieść bardziej dla wiernych fanów pisarza, przekombinowana, zbytnio karykaturalna oraz jako ta w której najbardziej dostrzegalny jest wpływ Thomasa Pynchona (skomplikowana intryga, galeria groteskowych postaci o równie groteskowych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
170
28

Na półkach:

Całe połacie znakomitej literatury zużytkowane na rozlewne bajdurzenie. 5/10 to najlepsze, co mogę wymyślić na taką okazję.

+1, bo naprawdę znakomitej literatury - umiejętność DeLillo do twórczego poszerzania ram wyjściowej sytuacji, sceny, szczegółu. Asocjacyjne obrazy, które są nieoczywiste i niezwykle trafne jednocześnie: charakteryzowanie poprzez skojarzenia świeże, niezużyte przez praktykę językową, a równocześnie przylegające, przyszpilające, nadające konkretny smak swojemu źródłu; znakomity dobór epitetów.

Tak pisze DeLillo, jest to literackie, jest to wyrafinowane. Oraz w tym przypadku przywalone konceptem.

Nie wiem, kto potrzebuje - ja na pewno nie - rozwleczonej na 500 stron pozbawionej kośćca dramaturgicznego tak-jakby-refleksji nad sposobem funkcjonowania nauki. To, co wymyślił DeLillo, choruje na arbitralność, swobodne koncepty w rodzaju zorgów nie niosą ze sobą żadnych konsekwencji, które domagałyby się respektowania, w dowolnym momencie tego tekstu mogłaby się wydarzyć dowolna rzecz, ponieważ nic wcześniej nie limituje możliwych rozgałęzień. Do względności moholeańskiej można sobie dopisać dosłownie wszystko. Dlatego trochę nie obchodziło mnie, co się tu dzieje. Co ostatecznie podkreśla skalę warsztatu DeLillo, że nie zarzuciłem książki po 150 stronach.

Całe połacie znakomitej literatury zużytkowane na rozlewne bajdurzenie. 5/10 to najlepsze, co mogę wymyślić na taką okazję.

+1, bo naprawdę znakomitej literatury - umiejętność DeLillo do twórczego poszerzania ram wyjściowej sytuacji, sceny, szczegółu. Asocjacyjne obrazy, które są nieoczywiste i niezwykle trafne jednocześnie: charakteryzowanie poprzez skojarzenia świeże,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
135
132

Na półkach:

"Ludzie żyjący w jaskiniach z czasem stają się a.) bladzi b.) śniadzi"
Stwórcy, co z tym fantem zrobić. W recenzji uwierzytelnionej piszą "satyra". Robert Sudół w posłowiu pisał o ostrzeżeniu przed hermetyzacją nauki. Wydaje mi się, że obydwie recenzje mają wspólny mianownik, mianowicie, czytelnik czuje moralny obowiązek wyłożyć swoją egzegezę, na wszelki wypadek, gdyby się okazało że przez ostatnie czterysta stron z okładem uczestniczył w notatkach z konferencji metalingwistów, którzy przez pomyłkę usiedli na panelu dla matematyków teoretycznych i wszyscy razem zaczęli oglądać najbardziej absurdalne skecze monty pythona eliminując z nich wszystkie puenty i żarty które zaledwie ocierają się o oczywistość.
"Radioodbiornik na ogół daje możliwości usłyszenia: a.) rozpadu układu b.) wylęgu z okręgu".
Mam jeszcze jedno określenie tej książki - czyta się ją tak, jakby gdzieś w tajnych laboratoriach wojskowych wynaleziono pigułkę na porost inteligencji, po której mózg się rozszerza poza racjonalne horyzonty zdarzeń, i Don Delillo ten środek katastrofalnie przedawkował biorąc potrójną śmiertelną dawkę. Dostajemy książkę, w której za każdym razem kiedy widzę myśl przewodnią i chcę za nią podążać, momentalnie gubię się w innym pomyśle / teorii/ zagadnieniu, też niezwykle interesującym. Myślę sobie - właściwie gdyby w zdaniu: "egzogeniczne związki sylficzne sylfują przestrzeń w mohola" podmienić słowa zachowując relacje między nimi, dostalibyśmy coś jak najbardziej sensownego, i czy o to chodzi Donowi, kiedy w kolejnej książce kwestionuje warstwę znaczeniową języka i oderwanie go od znaczeń? I wiecie - chyba nie, albo przynajmniej tego wątku nie rozwija, wspomina o nim tam i ówdzie, ale ani mniej ani więcej. Jest tam trochę takich lajtmotywów, nie jestem już teraz pewien, rzuconych umyślnie czy dla zmylenia, te symetrie sygnału odbite w wykopaliskach Wu, języki teoretyczne porównane do gaworzenia dzieci, wszystkość sprowadzona do pojęć podstawowych i nieredukowalnych Logikonu - i za każdym razem to ginie w dwudziestostronnicowej jeździe bez trzymanki po specyficznych stanach psychicznych indukowanych chemikaliami, w żartach o atrakcyjnej nagiej kobiecie skrytej pod warstwą piany, który wyjawia że pod spodem nie posiada nic, gdyż wszystko straciła w koszmarnym wypadku samochodowym. WTF, chciałoby się, tak, krótko, żołniersko.
"Niektóre dzieci trzeba a.) przymuszać b.) przyduszać żeby zagrały w określone gry."
I ja sobie myślę tak: zabierając się do tej książki trzeba odrzucić naszą wyrobioną latami potrzebę uzasadnienia i opracowania (myślę, jaką krzywdę wyrządzają nam wszyscy pedagodzy tłumacząc, objaśniając, pisząc opracowania). Inaczej, zachowujemy się jakbyśmy na końcu "Ptaków" Hitchcocka pytali o co tak naprawdę biegało z tymi ptakami. Należy się puścić gzymsu własnej racjonalności i uczestniczyć w tej książce jakby słuchając muzyki - bo to jest właśnie taka muzyka, dziwna i nieoczywista, z motywami egzotycznych karteli finansowych, projektów badawczych prowadzonych w olbrzymich jaskiniach wypełnionych nietoperzami i pozostałościami dawnych (czy na pewno) cywilizacji. Jak to mówią Anglosasi "we're in for a ride". Ciężko się to czyta momentami, szczególnie końcówkę, gdzie porzucono na dobrze fabułę i ślizgamy się po takiej poezji naukowej. Polecałbym to wszystkim tym, którzy dręczą się obawą, czy na pewno czytają rzeczy wartościowe i odczuwają pewne znudzenie konwencjonalnie prowadzoną narracją i fabułą, z lekkim zboczeniem w lirykę jądrową. Ja osobiście nadal lubię książki które mają początek i koniec, a nie są tylko zsylfowanym Moholem najeżonym Zorgami. Może stąd trzy gwiazdki mniej.
"Widząc błędy w tekście, adiustator zaczyna się a.) winić b. ) ślinić."

"Ludzie żyjący w jaskiniach z czasem stają się a.) bladzi b.) śniadzi"
Stwórcy, co z tym fantem zrobić. W recenzji uwierzytelnionej piszą "satyra". Robert Sudół w posłowiu pisał o ostrzeżeniu przed hermetyzacją nauki. Wydaje mi się, że obydwie recenzje mają wspólny mianownik, mianowicie, czytelnik czuje moralny obowiązek wyłożyć swoją egzegezę, na wszelki wypadek, gdyby się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1129
671

Na półkach:

Ta powieść niepodobna jest do wszystkiego, co dotąd czytałem.Lubię takie odkrycia. Pozwalają pozostać otwartym na nowe przestrzenie w literaturze.
"Gwiazda Ratnera" to opowieść o niezwykłym interdyscyplinarnym przedsięwzięciu naukowym, które ma zająć się rozszyfrowaniem tajemniczego przekazu z kosmosu.Przed oczyma czytelnika przesuwa się cały korowód barwnych postaci naukowców wygłaszających swoje nietuzinkowe poglądy w badanych przez siebie dziedzinach;czytałem to głęboko urzeczony śledząc elegancję i logikę teoretycznych wywodów.Choć zapewne obecna jest tu satyra na współczesną naukę i jej żargon, to autor stara się też sformułować jej ocenę jako ludzkiego dążenia poznawczego do okiełznania rzeczywistości, wytłumaczenie jej za pomocą dostępnych człowiekowi środków. Powieść zadziwia niesłychaną erudycyjnośćią, tekst jest ogromnie złożony i bogaty, zachęca do ponownego czytania i odkrywania kolejnych warstw. Dlatego czytając, miałem juz pewność, że do "Gwiazdy Ratnera" będę niejednokrotnie wracał, nie ogarnąłem jej jednorazową lekturą w czsie kilku dni. Pozwoliło mi to jednak zachłysnąć się błyskotliwością i konstrukcją dzieła.

Ta powieść niepodobna jest do wszystkiego, co dotąd czytałem.Lubię takie odkrycia. Pozwalają pozostać otwartym na nowe przestrzenie w literaturze.
"Gwiazda Ratnera" to opowieść o niezwykłym interdyscyplinarnym przedsięwzięciu naukowym, które ma zająć się rozszyfrowaniem tajemniczego przekazu z kosmosu.Przed oczyma czytelnika przesuwa się cały korowód barwnych postaci...

więcej Pokaż mimo to

avatar
705
289

Na półkach:

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

Głos człowieka

"Gwiazda Ratnera" Dona DeLillo to jego trzecia powieść, którą przeczytałem, ale pierwsza, która budzi ewidentne skojarzenia z postmodernistyczną narracją Pynchona, czy też Rushdiego z "Szatańskich Wersetów". To satyryczna wersja "Kontaktu" Carla Sagana, która nie zachwyca się możliwościami nauki i ludzkiego umysłu a raczej z nich kpi. To postmodernistyczna wersja "Głosu Pana" Stanisława Lema, skoncentrowana nie na relacji człowiek-nieznane zewnętrze, lecz człowiek-nieznane wnętrze. Piekielnie trudna książka, do której (nauczony doświadczeniem "Tęczy Grawitacji") podszedłem bez wewnętrznego przekonania o tym, że muszę zdekodować każdy niezrozumiały fragment i odnieść się do każdej treści, która sugeruje wieloznaczność interpretacji i wielokrotne dna.

Czternastoletni geniusz matematyczny, laureat Nagrody Nobla, Billy Twillig zostaje powołany do specjalnego ośrodka naukowego, odizolowanego od reszty świata. Przebywa w nim cała menażeria naukowców-dziwaków, nerdów podniesionych do potęgi n-tej, neurotyków a nawet sawantów. Łączy ich jeden cel, konieczność odcyfrowania tajemniczego impulsu, który dotarł do czujników ośrodka z okolic Gwiazdy Ratnera, nazwanej na cześć pewnego naukowca, którego poznajemy w dalszej części książki w bardzo niecodziennej sytuacji. Naukowcy nie wiedzą dokładnie co znajduje się w okolicy gwiazdy, teorie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Raz jest to układ podwójny pozbawiony planet (skąd wtedy sygnał?),raz jest planeta w układzie pojedynczym, raz sygnał jest odbiciem sygnału innego (karkołomna teoria moholi),itd. Dodatkowo w przeciwieństwie do powieści Sagana czy Lema, sygnał ów to tylko pojedyncza kombinacja dziewięćdziesięciu dziewięciu jedynek i dwóch zer. Sygnał wystąpił raz, nie powtórzył się już potem wcale a i tak wystarczyło to do rozpętania prawdziwej gorączki naukowej – komunikat musi być rozszyfrowany!

Pierwsza część książki to trudna pod względem językowym i pojęciowym quasi fantastyka naukowa. Nasycona naukowym żargonem, środkami zaczerpniętymi z hard SF ale również groteską, żartem, szyderstwem. Ale ogólnie rzecz biorąc, standardowo poprowadzona fabuła. Billy, niczym Odyseusz, wędruje po kompleksie naukowym od pokoju do pokoju, spotykając ludzkie karykatury – księdza stosującego naukowe i ścisłe metody do studiowania obyczajów czerwonych mrówek; dziwnych gangsterów z honduraskiego kartelu, wynajmujących czas na serwerach ośrodka badawczego; aborygena, który kręcąc się jak bąk potrafi przechodzić między przestrzennymi wymiarami; byłego pracownika ośrodka, który uciekł do jakiejś jamy w lesie i stamtąd prowadzi swoje dociekania bez jakichkolwiek narzędzi naukowych; faceta, który wymyślił teorię moholi, dziwnych teoretycznych tworów, skrywających tajemnicę nadmiarowej masy wszechświata i w końcu samego Ratnera, który okazuje się piewcą metafizycznego i prawie-kabalistycznego podejścia do natury wszechświata i historii jego powstania.

Druga część książki to postmodernistyczny odjazd, melorecytacja jak z najtrudniejszych fragmentów Pynchona, strumień świadomości narratora stojącego cały czas za plecami głównego bohatera. Otóż celem naukowców staje się stworzenie metajęzyka naukowego, opartego na zasadach logiki matematycznej. Ma to być najczystsza metoda formułowania treści, odseparowana od wpływu ludzkiej psychiki, intuicyjnego myślenia i zniekształceń percepcyjnych. Języki Ziemi są ściśle związane z ludzką psychiką i z fizyczną budową ciała. Musimy zatem zacząć mówić logiką i matematyką, jako uniwersalnymi środkami przekazu (uniwersalnymi w całym wszechświecie wedle teorii delillowskich naukowców). Podobnie jak w powieści "Babel-17" Samuela R. Delany'ego musimy powziąć założenie, że jeśli czegoś nie potrafimy nazwać uniwersalnie, to nie możemy jednocześnie tego poznać. A jeśli nie możemy poznać to tak naprawdę taka rzecz dla nas nie istnieje. Więc metajęzyk ma być nie tylko sposobem na nawiązanie kontaktu z obcą cywilizacją, to przede wszystkim sposób na nawiązanie kontaktu z samą metafizyką i doprowadzenie do maksimum naszych możliwości poznawczych. To właśnie dlatego w tej powieści patrzymy głównie wgłąb samych siebie a nie w kosmiczne przestrzenie. I to co możemy zobaczyć wewnątrz nas samych, jeśli będą ku temu środki, nie musi być mniej przepastne, niż to co widać przez najlepsze teleskopy.

Od samego początku widzimy podstawową różnicę pomiędzy wspomnianymi powieściami a "Gwiazdą Ratnera". U DeLillo nie ma najmniejszego znaczenia to, czym w zasadzie jest ów sygnał odebrany z kosmosu, ani to czy nadawcy w ogóle istnieją (a jeśli istnieją to czym/kim są). To czym sygnał się naprawdę okazuje, jest totalnym zaskoczeniem - pewna przypowieść zawarta w książce, o tym, jak to pewne aborygeńskie plemię nadaje nazwy przedmiotom będącym w pewnym szczególnym stadium ruchu a odbiera im tę cechę, gdy z tego stadium wychodzą, nabiera dodatkowej, metaforycznej wartości.

Carl Sagan w "Kontakcie" jest ślepo zapatrzony w naukę, Stanisław Lem w "Głosie Pana" jest sceptyczny, ale bierze ją w obroty jak politycy demokrację. Lepszego sposobu na dojście do prawdy po prostu nie ma. DeLillo w ogóle nie chce rozmawiać o tym, jak powinno się po prawdę sięgać, on podsumowuje gorzko cały ultranowoczesny światek naukowy. Powieść ta jest satyrą totalną, science-fiction w krzywym zwierciadle. Jest to kpina z pychy środowiska naukowego, ze zbyt dużej wiary pokładanej w siłę naukowego poznania; w moc akademickiego, abstrakcyjnego symbolu oderwanego od swojego desygnatu; z nauki odseparowanej od rzeczywistości i zagnieżdżonej w czysto teoretycznych rozważaniach. To krytyka naukowców patrzących z wysoka na ten gorszy, humanistyczny sort; przyjmujących pewne teorie za niepodważalne pewniki, na których budują coraz to wyższe konstrukcje bez gwarancji, że nie rozpadną się za dwieście lat jak domki z kart; zafascynowanych liczbami i szukających w nich sensu ostatecznego. Naukowcy w Gwieździe Ratnera bełkoczą i w swym metajęzyku zbliżają się do mistycyzmu religijnego zamiast do racjonalnego sposobu tłumaczenia rzeczywistości. Zaczynają mruczeć pod nosem sami do siebie, a efekty nauki miast być jędrne i apetyczne, stają się coraz częściej potworkami akademickiego chowu wsobnego.

Don Delillo zastanawia się też nad samą definicją nauki i jej rolą we współczesnym świecie. Przy czym warto zaznaczyć, że nie mówimy tutaj o technice, informatyce czy każdej innej, nazwijmy to "użytkowej", dziedzinie naukowej. Mówimy o takich gałęziach nauki jak fizyka teoretyczna, kosmologia, matematyka wyższa a więc takich dziedzinach, które próbują odpowiadać na pytania ostateczne. Porywamy się na samą ontologię i epistemologię, próbujemy zrobić im szczegółową wiwisekcję. I tu mocno zbliżamy się do Lema, DeLillo też twierdzi, że to niemożliwe. Obserwator zniekształca proces obserwacji a więc nie uzyskuje prawdziwego (co znaczy tak naprawdę to słowo?) oglądu badanego zjawiska/bytu. Owoce całej nauki, zarówno teoretycznej jak i eksperymentalnej to tylko echa prawdziwego świata, powidoki wyprodukowane przez ludzkie układy sensoryczne. Czy nauka czysto teoretyczna determinuje późniejsze obserwacje empiryczne? Co jest pierwotne wobec czego - teorie zawarte w liczbach wobec zauważonych potem prawidłowości, czy może te prawidłowości implikują potem narodziny nowych teorii? Innymi słowy - powszechniki istnieją czy nie? Projekt metajęzyka logicznego z drugiej części książki zakłada ich istnienie, ale czy możemy mówić o jego sukcesie? Czy w ogóle ktokolwiek, kiedykolwiek byłby w stanie wydać werdykt jasno stwierdzający fakt tego sukcesu? Na jakiej podstawie?

Jeśli ktoś potykał się o treść w trakcie czytania "Głosu Pana" (o "Kontakt" ciężko się potknąć, to przyjazna i prosta lektura),to na "Gwieździe Ratnera" wyłoży się jak długi. To nie jest lektura rozrywkowa. Nie będę udawał, że wszystko rozumiem i że jestem bezkrytycznie zachwycony. Nie jestem, wolę pynchonowe jazdy, są chyba trochę mniej wymuszone. Aha, praktycznie w każdym tekście, który znajduję w sieci na temat tej książki, jest mowa o nawiązaniach do "Alicji w Krainie Czarów". Uff, udało mi się tego uniknąć. Och, czekaj...

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

Głos człowieka

"Gwiazda Ratnera" Dona DeLillo to jego trzecia powieść, którą przeczytałem, ale pierwsza, która budzi ewidentne skojarzenia z postmodernistyczną narracją Pynchona, czy też Rushdiego z "Szatańskich Wersetów". To satyryczna wersja "Kontaktu" Carla Sagana, która nie zachwyca się możliwościami nauki i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
688
95

Na półkach: , ,

DeLillo spojrzał na świat nakowców przez pryzmat opowieści Lewisa Carrolla. Kraina Czarów umysłu ścisłego. Pełna trudnych słów, obcych znaczeń, abstrakcyjnych zwrotów, zagmatwanych teorii, które stanowią treść absurdalnie brzmiących dialogów, prowadzonych między zdającymi się mieć klapki na oczach geniuszami. Ta książka będzie czystą przyjemnością dla umysłów ścisłych, natomiast typowych humanistów może zwyczajnie zabić. Nie wszystkich oczywiście. Uparciuch odnajdzie pod tą pierzyną teorii matematycznych ciepły kąt dla siebie, w którym będzie delektował się choćby pokrętnym pięknem metajęzyka naukowców lub niesamowitą fantazją i ponadczasowym przesłaniem autora. A potem zwinie się w kłębek i poprosi, by go zostawić w spokoju, bo choć jest zadowolony, to jednak też trochę zmęczony tym, czego doświadczył. A gdzie ja w tym wszystkim? Widzicie, chyba jestem Alicją. Wyczerpaną nieco przygodami w tej osobliwej Krainie Czarów, ale zadowoloną z odbycia tej podróży. Bo dla mnie im zdziwniej i zdziwniej, tym lepiej (;
/fragment tekstu. Po całość zapraszam na www.owcazksiazka.pl/

DeLillo spojrzał na świat nakowców przez pryzmat opowieści Lewisa Carrolla. Kraina Czarów umysłu ścisłego. Pełna trudnych słów, obcych znaczeń, abstrakcyjnych zwrotów, zagmatwanych teorii, które stanowią treść absurdalnie brzmiących dialogów, prowadzonych między zdającymi się mieć klapki na oczach geniuszami. Ta książka będzie czystą przyjemnością dla umysłów ścisłych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1284
649

Na półkach: , , ,

Don DeLillo, wielka postać amerykańskiej literatury współczesnej, uznany przez krytyków za jednego z czterech, obok Philipa Rotha, Thomasa Pynchona i Cormaca McCarthy’ego, najważniejszych pisarzy amerykańskich naszych czasów. DeLillo dał się poznać czytelnikom jako pisarz postmodernistyczny, w którego powieściach nagromadzenie odwołań kulturowych (w rozumieniu kultury jako całości działalności ludzkiej) osiąga poziom wiecznego śniegu; książki twórcy Libry są tak silnie intertekstualne, że nierzadko przebrnięcie przez wszystkie karty przypomina wysiłek porównywalny ze zdobyciem górskiego szczytu.

Nie inaczej jest w przypadku Gwiazdy Ratnera, czwartej powieści w dorobku Dona DeLillo. Opowiada ona historię genialnego chłopca, Billy’ego Twilliga, którego specjalnością jest matematyka czysta, a dokładnie jej bezużyteczna kategoria, tzw. „zorgi”. Przyjrzyjmy się pokrótce głównemu bohaterowi.

"Miał czternaście lat i był niższy od większości rówieśników. Z bliska wydawał się tchnąć nieludzkim skupieniem, ugruntowaną intensywnością, która przeciwważyła ogólne przygaszenie i brak zaangażowania w brązowych oczach. (…) Po przyłączeniu się Szwecji do wojny otrzymał Nagrodę Nobla w trakcie krótkiej ceremonii zorganizowanej na trawniku w Pennyfellow w stanie Connecticut, zawieziony tam i odwieziony przez ojca na tylnym siedzeniu małego forda."

Billy zostaje zaproszony do wzięcia udziału w Eksperymencie Terenowym Numer Jeden, który zajmuje się rozszyfrowaniem tajemniczego komunikatu, wysłanego z okolic Gwiazdy Ratnera. Wszyscy pokładają ogromne nadzieje w młodym Twilligu, że to właśnie jemu uda się znaleźć rozwiązanie zagadki. Chłopak przemierza supernowoczesny budynek, w którym zgromadzeni zostali najznamienitsi uczeni z prawie wszystkich dziedzin nauki. Billy poznaje kolejne wielkie postaci, ich dziwactwa, poglądy, wchodzi w świat nauki i dostrzega, jak bardzo jest on nieuporządkowany. Wielu bohaterów, pojawiających się na kartach powieści, występuje tylko raz, by wygłosić swoją monotonną tyradę i zejść ze sceny, a Billy jest dla czytelnika przewodnikiem zagubionych w wielkim gmachu naukowego labiryntu.

Im dłużej trwa eksperyment, tym więcej pojawia się niewiadomych. Twillig jednak podchodzi do wszystkich nowych rewelacji z dystansem i stara się złamać kosmiczny kod o liczbie impulsów i pauz równej 101. Sama postać głównego bohatera jest w niezwykle ciekawy sposób skonstruowana. Billy to nastoletni geniusz matematyczny, potrafi szybko analizować i jest, jak się to mówi, młodym starym. Ale to tylko jedna strona medalu, gdyż chłopak ma także odruchy, w jakiejś części hamowane przez intelekt, charakterystyczne dla dorastającego dziecka.

"Pracuj aż do bólu, mój zuchu. Tego się od ciebie oczekuje. Wszyscy tego oczekujemy. Temu właśnie zawdzięczasz swoją wybraną dziedzinę. Stanowczo oczekujemy jak największego zaangażowania twojego intelektu. Jest tylko jeden sposób tworzenia – jakby twoje życie od tego zależało, i tak to w istocie wygląda."

Powieść DeLillo stanowi oryginalną satyrę na dzisiejszą naukę i nie można odmówić autorowi bystrego spojrzenia. Pisarz wykazuje, że systemy i programy stworzone przez człowieka, a także jego twierdzenia stanowią jedynie erzac rzeczywistości, nie są w stanie wyjaśnić całości, gdyż jej nie ogarniają. Jednakże, nie można powiedzieć, że jest to lektura na wakacje. Gwiazdę Ratnera czyta się tak, jak chodzi po śniegu, z trudem; zapadamy się w treść, próbując przejść przez największe zaspy, złożone z wielu warstw znaczeniowych. Oprócz bariery, którą stawia czytelnikowi intertekstualność, pojawia się także mur w postaci języka. DeLillo wykorzystał, czy też po prostu stworzył żargon naukowy, popadający fragmentami w bełkot, w którym naprawdę trudno się połapać.

Nie myślcie jednak, że próbuję was odwieźć od lektury tej powieści. Sięgajcie śmiało po Gwiazdę Ratnera i zmierzcie się z tekstem, który będzie was oplatał i próbował zadusić. Jeśli uda się wam przebrnąć, odczujecie nie lada przyjemność, zapewniam. I żeby nie było, Don DeLillo w swej książce nie skupił się li tylko na nauce. Znajdziecie mnóstwo fragmentów, które mogą was zaskoczyć humorem i przykuć na dłużej uwagę.

"Nie trzeba zapisywać słów. Wiadomo, jak to będzie wyglądało, strona za stroną, i więcej wiedzieć nie trzeba. To właściwie wszystko. Istnieje cała kategoria pisarzy, którzy nie chcą, żeby czytano ich książki. To w pewnej mierze tłumaczy oszalałą prozę. Jeśli ktoś należy do tej kategorii, wtedy nie pisze po to, aby wyrazić to, co jest wyrażalne. Bycie zrozumianym jest trochę krępujące. Człowiek chce wyrazić z pełną mocą własne pragnienie, żeby nie być czytanym. Pisarzy do szału doprowadza ocieranie się o czytelników. Ci ludzie przeczytają to, co napisałem. Im więcej zrozumieją, w tym okropniejszy szał wpadnę."

Don DeLillo, wielka postać amerykańskiej literatury współczesnej, uznany przez krytyków za jednego z czterech, obok Philipa Rotha, Thomasa Pynchona i Cormaca McCarthy’ego, najważniejszych pisarzy amerykańskich naszych czasów. DeLillo dał się poznać czytelnikom jako pisarz postmodernistyczny, w którego powieściach nagromadzenie odwołań kulturowych (w rozumieniu kultury jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
35
16

Na półkach:

Klasyka gatunku. Bardzo specyficzny styl snucia opowieści może zniechęcić niektórych czytelników, ale dla miłośników literatury science fiction to pozycja obowiązkowa.

Klasyka gatunku. Bardzo specyficzny styl snucia opowieści może zniechęcić niektórych czytelników, ale dla miłośników literatury science fiction to pozycja obowiązkowa.

Pokaż mimo to

avatar
334
43

Na półkach: ,

7,5.

7,5.

Pokaż mimo to

avatar
145
18

Na półkach:

Genialna, erudycyjna, stylistycznie zachwycająca rzecz!

Genialna, erudycyjna, stylistycznie zachwycająca rzecz!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    103
  • Przeczytane
    41
  • Posiadam
    20
  • Teraz czytam
    4
  • Literatura amerykańska
    3
  • 2018
    2
  • Zmęczone i czasem niedokończone
    1
  • Ślepy traf - moje tabula rasa
    1
  • Powieści
    1
  • Domowa biblioteka cyfrowa EBOOKI
    1

Cytaty

Więcej
Don DeLillo Gwiazda Ratnera Zobacz więcej
Don DeLillo Gwiazda Ratnera Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także