Lubczyk na poddaszu

Okładka książki Lubczyk na poddaszu Natalka Śniadanko
Okładka książki Lubczyk na poddaszu
Natalka Śniadanko Wydawnictwo: Biuro Literackie Seria: Proza literatura piękna
140 str. 2 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Proza
Tytuł oryginału:
Комашина марзанка
Wydawnictwo:
Biuro Literackie
Data wydania:
2014-03-27
Data 1. wyd. pol.:
2014-03-27
Liczba stron:
140
Czas czytania
2 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363129651
Tłumacz:
Ksenia Kaniewska
Tagi:
literatura ukraińska powieśc ukraińska
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Dryblując przez granicę. Polsko-ukraińskie Euro 2012 Jurij Andruchowycz, Marek Bieńczyk, Natasza Goerke, Paweł Huelle, Piotr Siemion, Natalka Śniadanko, Ołeksandr Uszkałow, Serhij Żadan
Ocena 6,1
Dryblując prze... Jurij Andruchowycz,...
Okładka książki Łóżko. Antologia opowiadań Jurij Andruchowycz, Jonathan Carroll, Rina Frank, Anna Janko, Etgar Keret, Rei Kimura, Jan Jakub Kolski, Dan Lungu, Marsha Mehran, Johanna Nilsson, Tomasz Piątek, Zachar Prilepin, Dawid Rosenbaum, Natalka Śniadanko, Michal Viewegh, Oksana Zabużko
Ocena 6,5
Łóżko. Antolog... Jurij Andruchowycz,...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Brakuje mi twojej szczerości…



4229 121 154

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
26 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1027
499

Na półkach: ,

"- Dziadziuś nie żyje."

Zaczyna się więc niemal od rodzinnego trzęsienia ziemi. Czyli jak Pan Hitchcock przykazał. Wkrótce okaże się jednak, że to fejk i z wolna zaczynamy się zagłębiać we wspomnienia rodzinne i nasze ulubione "niepotrzebne opisy przyrody", włącznie z zapachem detergentu z dzieciństwa i plamą z jajecznicy na wypchanych na kolanach spodniach. Literatura kobieca czy wrażliwość poetki? - pyta sam siebie czytelnik. Ale autorka ma przecież dla nas jakąś niespodziankę. Nie wiem i po lekturze, na czym właściwie polegała: bardziej na oryginalności treści, czy może jednak formy opowiadania? (...)

Cała recenzja na stronie: https://nakanapie.pl/recenzje/kara-boza-jest-gorsza-niz-sowieci-lubczyk-na-poddaszu

"- Dziadziuś nie żyje."

Zaczyna się więc niemal od rodzinnego trzęsienia ziemi. Czyli jak Pan Hitchcock przykazał. Wkrótce okaże się jednak, że to fejk i z wolna zaczynamy się zagłębiać we wspomnienia rodzinne i nasze ulubione "niepotrzebne opisy przyrody", włącznie z zapachem detergentu z dzieciństwa i plamą z jajecznicy na wypchanych na kolanach spodniach. Literatura...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
282

Na półkach: , , ,

EPISTOLOGRAFIA NAJKRÓTSZEJ DROGI

Głównymi bohaterami „Lubczyku na poddaszu” ukraińskiej pisarki Natalki Śniadanko (ur. 1973) są Saron i Sarona – małżeństwo, które znało się od dziecka i od początku jasne było, że wezmą ślub i będą razem. W pierwszej części powieści, oprócz historii ich wzajemnego poznania, dowiadujemy się również sporo na temat zawiłych dziejów ich rodzin. Sarona dużo rozmyśla, uważa bowiem myślenie za ważną działalność człowieka. Za to Saron, szef kuchni w jednej z francuskich restauracji uważa, że „stawianie własnych interesów nad czyimiś jest nieetyczne” Ukraińska pisarka bierze zatem na warsztat jeden z, wydawałoby się, najbardziej banalnych literacko tematów, w ramach którego trudno ustrzec się truizmów, jednak czyni to w dalece niekonwencjonalny sposób.

Choć nie ulega wątpliwości, że opisywaną przez Natalkę Śniadanko przestrzenią jest Ukraina, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że akcja „Lubczyku na poddaszu” dzieje się w jakimś bezczasie – jest to raczej pejzaż metafizyczny, wewnętrzny, kształtujący postawy i poglądy bohaterów. Narratorka pisze w pewnym momencie: „Postanowiłam nie pisać dat, ale nie tylko dlatego, że już od dość dawna trudno mi zorientować się w czasie. Na pierwszy rzut oka wszystkie dni tutaj wydają się podobne do siebie jak zbiór wielotomowej encyklopedii na półce, lecz tak naprawdę myślę, że wcale tak nie jest. Jeszcze nigdy z taką intensywnością nie przeżywałam każdej chwili, odnoszę nawet wrażenie, że jeśli swoją opowieść rozpocznę od słów «był sobotni ranek» czy «to wydarzyło się wiosną», to zepsuję cały efekt”. Rzeczywiście, mocniejsze zakorzenienie tej prozy w konkretnym miejscu, mogłoby rzutować negatywnie na jej metafizykę, tymczasem, by raz jeszcze oddać głos narratorce: „Mnie zaś właśnie chodzi o te przypadkowe drobiazgi, które nagle wszystko zmieniają”. Jednak, jak na „pejzaż myślowy”, w „Lubczyku na poddaszu”, zwłaszcza w pierwszej części powieści, znajdziemy zaskakująco wiele scenek rodzajowych, przedstawiających, często w groteskowy sposób, ukraińską rodzinę. Zapadają w pamięć obrazy świniobicia, jazdy samochodem, relacji z teściową. Są też obrazki o bogatej symbolice – fatalizm ukraińskiego losu symbolizuje niezasypany latami przydrożny rów, w którym rozbijają się kolejne samochody. Czy choćby historia wujka Sarony, który przez lata przesyłał pocztą z Kanady kolejne ogniwa łańcucha, który miał okalać jego grób.

W „Lubczyku na poddaszu” odczuwalne są również echa kafkowskie – ulubioną powieścią Sarony jest „Zamek” – izolacja dwojga bohaterów w tajemniczym hotelu nad jeziorem zdaje się do złudzenia przypominać sytuację wykreowaną przez autora „Procesu”, tak długo aż zdamy sobie sprawę z faktu, że jest to izolacja dobrowolna. Hotel jest miejscem, które można interpretować metaforycznie – jako rodzaj przełomowego wydarzenia, jest też wewnętrzną przestrzenią, niszą wyrąbaną sobie przez bohaterów, gdzie wreszcie mogą być bezpieczni, za swoistą ochronną ścianą. W zamknięciu, Saron i Sarona zaczynają pisać do siebie listy. Powieść w swojej drugiej części przybiera więc formę epistolarną – nawet jeśli wciąż znajdują się blisko siebie. Stają oto przed wyzwaniem, jakim jest zrozumienie siebie nawzajem, wyjaśnienie drugiemu rozmaitych epizodów ze swojego życiorysu. Co jakiś czas w korespondencji pojawiają się listy od tajemniczej administracji hotelu, podpisane przez anonimową dyrekcję, w których jest mowa o „rozszerzeniu praw” Sarony i Sarona, „zgodzie na wykonywanie zaproponowanych obowiązków” i „rzetelności w ich wykonywaniu”. Bohaterowie dokonują więc wielu rozliczeń z własną przeszłością – to trochę wzajemna psychoanaliza, a trochę wiwisekcja wspomnień, myśli i uczuć. Owe interludia, wplecione przez Śniadanko w narrację powieści były dla mnie największą bodaj zagadką w trakcie lektury, aż do momentu, w którym uświadomiłem sobie, że można, a nawet należy postrzegać je jako spoiwa tekstu, organizujące go kamienie milowe. Pobyt Sarony i Sarona w hotelu bardzo przypomina schemat tak zwanego obrzędu przejścia (fr. rite de passage),które dzieli się na następujące etapy: fazę wyłączenia (jedną z nich może być właśnie izolacja),fazę marginalną i fazę włączenia. Celem takiego obrzędu jest nabycie czegoś, uzyskanie nowego statusu. Tymczasem, w ostatnim, zamykającym korespondencję i jednocześnie kończącym powieść liście od administracji, możemy przeczytać: „Pozdrawiamy z okazji ostatecznego rozszerzenia Państwa praw, dostępnych na tym etapie naszej współpracy”. Wydaje się, że dzięki pisanym do siebie listom, Saron i Sarona wprowadzili swoje człowieczeństwo na wyższy poziom, powstrzymali narastającą w ich związku rutynę.

Powieść ukraińskiej pisarki ma również wymiar uniwersalny – porusza kwestie dotyczące każdego z nas – zaufania, wierności, poszukiwania siebie. Zwraca uwagę na fakt, że często najmniej wiemy właśnie o osobach, które pozornie są nam najbliższe. Że oczywistość bywa nieoczywista. Powieściowe małżeństwo jest ze sobą od zawsze, a dopiero wymieniane między sobą listy dają im okazję do wyrażenia rzeczy najbardziej fundamentalnych, których bardzo często nie da się wypowiedzieć. Dopiero listowy papier staje się ową przestrzenią największej wolności, najprawdziwszej prawdy. „Nie pisz listów do siebie/ Kto to widział pisać listy do zmarłych” – te słowa z wiersza Rafała Wojaczka towarzyszyły mi podczas lektury Natalki Śniadanko. To jest właśnie szczególnego rodzaju korespondencja – epistolografia najkrótszej drogi.

„Lubczyk na poddaszu” to bardzo ciekawa, nieoczywista i nieschematyczna powieść. To proza, która szepcze – w narracji wyraźnie wyczuwa się ściszający się ton. Nader chwalebny to zabieg w naszych, coraz bardziej rozwrzeszczanych czasach. Obejrzawszy na Youtube rozmowę Michała Nogasia z autorką zacząłem ją utożsamiać z wykreowaną przez nią bohaterką – wystarczy posłuchać charakterystycznego sposobu wysławiania się ukraińskiej pisarki – niezwykle cichego i chimerycznego, tak że mikrofon musiał się znajdować tuż przy samych ustach (dodajmy na marginesie – niemal perfekcyjną polszczyzną). „Lubczyk na poddaszu” to powieść, która w takim samym stopniu, co słowami, napisana jest przy pomocy przerw między nimi, milczeniem i emocjami. A może rzeczywiście, jest coś na rzeczy w tym nie dającym się łatwo wytłumaczyć spojeniu bohaterki z autorką? Wydaje się, że niemożliwe jest napisanie tak prawdziwej powieści bez udziału choćby ułamka doświadczenia.

EPISTOLOGRAFIA NAJKRÓTSZEJ DROGI

Głównymi bohaterami „Lubczyku na poddaszu” ukraińskiej pisarki Natalki Śniadanko (ur. 1973) są Saron i Sarona – małżeństwo, które znało się od dziecka i od początku jasne było, że wezmą ślub i będą razem. W pierwszej części powieści, oprócz historii ich wzajemnego poznania, dowiadujemy się również sporo na temat zawiłych dziejów ich rodzin....

więcej Pokaż mimo to

avatar
161
117

Na półkach:

Natalkę Śniadanko poznałam w październikowy wieczór 2008 roku. Okazją do spotkania była premiera jej książki „Ahatanhel”. Jedne z najżywszych wspomnień, które zachowałam z tego wieczoru, dotyczą ognistego koloru włosów pisarki oraz ironii, o której mówiła w kontekście tworzonej przez siebie literatury, i którą posługiwała się mówiąc o samej sobie. Wspomnienia te sprawiły, że ta drobna ukraińska pisarka zapisała się w mojej głowie jako osoba ciepła, niepozbawiona dystansu do siebie i do świata oraz ciekawa. To wystarczyło by z niecierpliwością wyczekiwać każdej z jej kolejnych wydawanych w Polsce książek. I by do nich po latach wracać.


Książkę "Lubczyk na poddaszu" czytałam po powrocie z Palestyny, oraz z jeszcze wcześniejszych, mniejszych podróży do Włoszech i Hiszpanii. Czytałam ją nad jeziorem na dawno nieodwiedzanych przeze mnie Mazurach. W przerwie między lekturą na nowo odkrywałam zapomnianą już radość płynącą z siedzenia przy ognisku, zapachu świeżego powietrza, smaku upieczonego nad ogniem chleba, widoku jeziora, dotyku słońca na zmarzniętym policzku i odgłosów trzaskającego w ogniu drewna. Ta książka pomogła mi zwolnić, by docenić przyjemności znacznie prostsze od kąpania się w Morzu Martwym, zwiedzania Suków, czy spożywania paelli. Prostsze, ale w żadnym razie nie gorsze.

I tak, z ponownego, choć tym razem jedynie literackiego, spotkania z Natalką Śniadanko znów coś sobie zapamiętałam. Podobnie jak bohaterowie książki zrozumiałam, że w wyniku codziennej gonitwy łatwo jest się pogubić. Rozdrobnić miłość i pasje. Zapomnieć pragnienia, wystudzić podniecenie. Poniekąd to właśnie spotkało bohaterów Śniadanko.

Wraz z Saroną i Saronem po raz kolejny doceniłam wartość obserwacji – siebie, swoich wyborów, działań oraz relacji, które tworzę. Już pamiętam, że pewność trzeba weryfikować. A z rutyną walczyć. I bohaterowie książki także już to wiedzą. Wcześniej jednak musieli na nowo się spotkać. Nie w realnym życiu, bo to praktycznie całe i tak spędzili razem. Musieli spotkać się w listach i na nowo, wzajemnie się sobie przedstawić. Na nowo się poznać.

Dzięki listom małżonkowie wspólnie przebywają drogę, którą warto przejść z nimi. Przeczytać słowa, które do siebie piszą. Wysłuchać wspomnień. Poczuć przywołaną z drobiazgów rzeczywistość. Doświadczyć tej rzeczywistości.


Recenzja opublikowana na blogu Projekt: książki - projektksiazki.blogspot.com

Natalkę Śniadanko poznałam w październikowy wieczór 2008 roku. Okazją do spotkania była premiera jej książki „Ahatanhel”. Jedne z najżywszych wspomnień, które zachowałam z tego wieczoru, dotyczą ognistego koloru włosów pisarki oraz ironii, o której mówiła w kontekście tworzonej przez siebie literatury, i którą posługiwała się mówiąc o samej sobie. Wspomnienia te sprawiły,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2446
2372

Na półkach:

Śniadanko (ur. 1973),po uniwersytetach we Lwowie i Fryburgu (oba miasta poniekąd "nasze"),zdobywczyni nagrody Conrada, proponuje nam tym razem coś z pogranicza psychoanalizy.
Najdziwniejsze, że autorka jest tak młodą osobą, bo temat wydaje się być zarezerwowany dla ludzi doświadczonych długim, pozornie szczęśliwym, pożyciem małżeńskim.
Małżonkowie trafiają do wyimaginowanego, tajemniczego hotelu, w którym w osobnych pokojach, co jest konieczne, by podkreślić ich samotność, analizują swoje życie za pomocą wyselekcjonowanych, przez ich ego bądź duszę, wspomnień, pogłębiając analizę wymianą listów. Znali się od dzieciństwa, przeżyli razem całe życie, by w końcu odkryć swoją niepodzielną samotność, jak i brak zrozumienia tak samego siebie, jak i drugiej osoby.
Bynajmniej, to nie jest banalny opis kryzysu małżeńskiego, bo żadnego kryzysu nie ma, lecz spokojnie, rzeczowo przedstawiony aksjomat o samotności każdego z nas, wszędzie i zawsze. Wybiórczość wspomnień sprzyja indywidualizmowi, którego centrum stanowi dusza (s. 57):
"- Dusza to główne pojęcie ludzkiej psychiki... ..Dusza człowieka wierzy w Boga i to właśnie ona jest elementem związku między Bogiem i człowiekiem. Coś na kształt poczty...."
Ta poczta dobrze może funkcjonować, gdy adresatem jest Bóg, lecz nawala w przypadku kontaktu z drugim człowiekiem.
Zasługą autorki jest forma, sposób przedstawienia paskudnej prawdy, dzięki czemu udało mnie się nie wyskoczyć przez okno ani też nie otworzyć kurka z gazem; jednakże mimo łagodzenia klimatu ckliwymi opisami dziadunia, babuni i miejsc beztroskiego dzieciństwa, mój minorowy nastrój pozostał, a cholerne, niechciane wspomnienia same napłynęły.
Nie bujajmy się, lubczyk na poddaszu wysechł, wymieszał się z bazylią i potrzebny jest psu na budę.
Reasumując: młoda, dobrze wykształcona, ukraińska pisarka zaproponowała ciekawą, oryginalną formę i zmusiła mnie, starego pryka, do głębokich refleksji. Duży plus. A poniekąd optymistyczne zakończenie - dla otarcia łez naiwniaków.

Śniadanko (ur. 1973),po uniwersytetach we Lwowie i Fryburgu (oba miasta poniekąd "nasze"),zdobywczyni nagrody Conrada, proponuje nam tym razem coś z pogranicza psychoanalizy.
Najdziwniejsze, że autorka jest tak młodą osobą, bo temat wydaje się być zarezerwowany dla ludzi doświadczonych długim, pozornie szczęśliwym, pożyciem ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
572
295

Na półkach: ,

W pewien sposób nieschematyczna powieść. Początek - to wspomnienia jakiejś młodej kobiety o swoich dziecięcych latach, o nie najlepszej relacji między rodzicami, o wakacjach u dziadka. Są to jednak wspomnienia wyrywkowe. I co najważniejsze dla mnie jakieś totalnie niespójne, bo jedynie z kontekstu można odczytać, że akcja dzieje się na Ukrainie (nie znalazłam jednak konkretnej miejscowości) i nie jest to Ukraina jaką znamy, z niedostatkiem, wręcz biedą i komunistycznym zastraszeniem. Drażnił mnie ten początek tym bardziej, że język również nieadekwatny do czasu i opisywanych osób. Potem wchodzimy w aktualne życie tej młodej ok 30-letniej kobiety Sarony i jej męża Sarona. Książka nabiera już pewnego indywidualnego charakteru. Ci małżonkowie wyruszają w podróż bez planu, bez mapy. Trafiają do wyimaginowanego hotelu, który jest tak naprawdę czasem na zatrzymanie się, na wejrzenie w siebie, na zwolnienie, na przyjrzenie się swoim wspomnieniom. Robią to w formie listów pisanych do siebie.

Bardzo ciekawa jestem opinii innych czytelników o tej powieści. Obraz mieszkańców Ukrainy totalnie inny od schematów? Czym jest motyw lubczyku?(osobiście nie skojarzyłam go z jakimś symbolem miłości).

Zachęcam do przeczytania, szczególnie ze względu na nieschematyczność powieści.

W pewien sposób nieschematyczna powieść. Początek - to wspomnienia jakiejś młodej kobiety o swoich dziecięcych latach, o nie najlepszej relacji między rodzicami, o wakacjach u dziadka. Są to jednak wspomnienia wyrywkowe. I co najważniejsze dla mnie jakieś totalnie niespójne, bo jedynie z kontekstu można odczytać, że akcja dzieje się na Ukrainie (nie znalazłam jednak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

W „Lubczyku na poddaszu” Natalka Śniadanko odwołuje się do uczuć i przeszłości, a polski tytuł nadzwyczaj celnie sygnalizuje clou powieści. Młode, wypalone małżeństwo zaczyna wymieniać się listami, które nieoczekiwanie stają się dobrym sposobem na wyjaśnienie niedomówień. Siłą rzeczy odżywają wspomnienia, u obojga inne, co pokazuje, jak odrębne życia prowadzą małżonkowie. W oczach postronnych mogą uchodzić za udany, zgodny związek, w rzeczywistości funkcjonują bezkolizyjnie chyba już tylko z przyzwyczajenia. Historia Sarony i Sarona byłaby zapewne bardzo banalna, gdyby nie lekko fantastyczna otoczka i urokliwe obrazki przywołane z pamięci. Na pytanie, czy tytułowy lubczyk suszy się w celach rozbudzenia miłości, czy też po prostu wysechł z powodu zapomnienia, czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.

więcej tu:
http://czytankianki.blogspot.com/2014/04/na-zielonej-ukrainie.html

W „Lubczyku na poddaszu” Natalka Śniadanko odwołuje się do uczuć i przeszłości, a polski tytuł nadzwyczaj celnie sygnalizuje clou powieści. Młode, wypalone małżeństwo zaczyna wymieniać się listami, które nieoczekiwanie stają się dobrym sposobem na wyjaśnienie niedomówień. Siłą rzeczy odżywają wspomnienia, u obojga inne, co pokazuje, jak odrębne życia prowadzą małżonkowie. W...

więcej Pokaż mimo to

avatar
11
11

Na półkach:

Małżeństwo przytłoczone rutyną codziennego życia postanawia oddać się kontemplacjom w samotności wymieniając między sobą listy z przemyśleniami. Metafizyczne niemal doświadczenie, skłania do praktykowania uważności i wdzięczności w swoim życiu.

Małżeństwo przytłoczone rutyną codziennego życia postanawia oddać się kontemplacjom w samotności wymieniając między sobą listy z przemyśleniami. Metafizyczne niemal doświadczenie, skłania do praktykowania uważności i wdzięczności w swoim życiu.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    72
  • Przeczytane
    33
  • Posiadam
    8
  • Literatura ukraińska
    4
  • 2014
    4
  • Literatura współczesna
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Wymienię
    1
  • Europa Śr.-Wsch.
    1
  • Literatura ukraińska (i białoruska)
    1

Cytaty

Więcej
Natalka Śniadanko Lubczyk na poddaszu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także