Dom głuchego Peter Krištúfek 7,6
ocenił(a) na 92 lata temu Powieść o dwudziestowiecznej Słowacji widzianej przez pryzmat losów jednej rodziny, od lat trzydziestych XX wieku do wstąpienia kraju do Unii Europejskiej. Narratorem jest Adam, syn miasteczkowego lekarza, żonatego z Żydówką. A kolejne części odnoszą się tematycznie do „czarnych” obrazów Goyi z tzw. Domu Głuchego, obecnie znajdujących się w madryckim Prado. I tytuł jest symboliczny, bowiem nawiązuje nie tylko do hiszpańskiego malarza.
Poznajemy zatem historię słowackiej, a w pewnym sensie słowacko-żydowskiej rodziny w przedwojennej Czechosłowacji, faszystowskiej Słowacji księdza Tiso, pod okupacją niemiecką, w krótkim okresie koalicyjnych rządów powojennych w latach 1945-48 oraz po przejęciu władzy przez komunistów, wliczając w to okres stalinowski, praską wiosnę i normalizację husakowską.
Widzimy jak układają się losy poszczególnych członków rodziny w kieracie historii reżimów dyktatorskich. Co robią, aby przeżyć i jak to potem wychodzi na jaw.
Autor nie oszczędza własnych rodaków. I nie chodzi tylko o aryzację (rabunek żydowskiego mienia) i eksterminację Żydów, ale także Niemców po wojnie i prześladowania własnych rodaków.
Z kontaktów ze słowacką Służbą Bezpieczeństwa nikt nie wychodził czysty, a agenta można było zawsze znaleźć wśród sąsiadów albo w rodzinie.
Czy dzieci wychowywane od przedszkola do życia w podwójnym świecie – oficjalnym i prawdziwym – mogły sobie potem poradzić w życiu? Czy syn ofiary ma ochotę przyjaźnić się z synem tego, który donosił na jego ojca?
I jak to z reguły bywa okazuje się, że ci, którzy należeli do hlinkowskiej gwardii, później byli zatwardziałymi komuchami, a jak dożyli do końca „jedynego prawdziwego ustroju”, na powrót stawali się nacjonalistami. Skąd my to znamy.
Ale powieść to nie tylko polityka i historia przez duże „H”. To przede wszystkim opowieść o dorastaniu na słowackiej prowincji, pierwszych przyjaźniach, miłościach, inicjacji seksualnej, nauce i pracy. O tym, czym żyli wówczas ludzie i jak radzili sobie w życiu. I o przemianach, zarówno sfery materialnej rodzinnego miasteczka, jak i sfery duchowej. Co przeminęło, a co nastało i jak to wpłynęło na owe pokolenie mieszkańców.
Zawiera też kilka niesamowitych scen, jak historia śmierci Armina, chrzest 200 Żydów jednocześnie w kościele ewangelickim w czasie wojny, śmierć Monaco oraz Ambiego Krebsa i towarzyszy czy kulisy tego, jak „zdradzono” Filipa.
Hindusi używają określenia „masala” jako mieszanki różnych gatunków, np. filmowych. Słowacka masala serwuje nam i dramat, i historię, parę scen komediowych, sporo obyczajowych, a nawet podróżniczych i popularnonaukowych. Jest też kryminalna tajemnica kości znalezionych na podwórku domu głównego bohatera. Z tym że w odróżnieniu od kina hinduskiego wszystko jest realne i prawdziwe. Bez upiększeń. I to wielka zaleta książki.