The Habitation of the Blessed

Okładka książki The Habitation of the Blessed Catherynne M. Valente
Okładka książki The Habitation of the Blessed
Catherynne M. Valente Wydawnictwo: Night Shade Books fantasy, science fiction
269 str. 4 godz. 29 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Night Shade Books
Data wydania:
2010-11-01
Data 1. wydania:
2010-11-01
Liczba stron:
269
Czas czytania
4 godz. 29 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781597801997
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nowa Fantastyka 487 (04/2023) Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Alicja Janusz, Tomasz Krzywik, Django Mathijsen, Luigi Musolino, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Catherynne M. Valente
Ocena 6,5
Nowa Fantastyk... Ewa Białołęcka, Agn...
Okładka książki Nowa Fantastyka 466 (07/2021) Mike Gelprin, Mark Jacobsen, Marek Nowak, Wiktor Orłowski, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Catherynne M. Valente, Carrie Vaughn
Ocena 5,8
Nowa Fantastyk... Mike Gelprin, Mark ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
772
177

Na półkach: , , , ,

Wyobraźnia Catherynne Valente nieustannie mi imponuje. Robi wrażenie nieskrępowanej, ale jest też osadzona w bardzo konsekwentnych ramach. "Domostwo błogosławionych" to bujna estetycznie podróż do wyobrażeń o terra incognita sprzed epoki wielkich odkryć geograficznych. W krainie Pentexore napotkamy między innymi blemie z twarzą pośrodku tułowia, gryfy, panoti o wielkich uszach, drzewa owocujące przedmiotami i fontannę nieśmiertelności. Jest to równocześnie pochwała różnorodności i pokojowej koegzystencji, którym przeciwstawiona zostaje misyjna ekspansywność chrześcijaństwa.

Valente sięga do legendy o Janie Prezbiterze, wykorzystuje tradycję apokryfu i relacje orientalistyczne, których historia sięga antyku. W nienachalny sposób portretuje mechanizmy związane ze snuciem opowieści, ich rolę w życiu człowieka i potencjał intertekstualny. I tak w pogoni za podaniami o św. Tomaszu, Jan Prezbiter wyrusza w drogę, której przebieg zgłębić i udokumentować postanawia Hiob von Luzern wspomagany przez Alarica z Rouen. Mamy więc przenikające się relacje osób z kręgu kultury chrześcijańskiej, które są do tego uzupełniane przez nadworną piastunkę tych ziem, a także Hagię: bezgłową kobiecą postać powiązaną bezpośrednio z Janem.

Nigdy nie poznamy całości tej historii. Z czasem trzy księgi transkrybowane gorączkowo przez Hioba zaczynają pleśnieć, co jeszcze bardziej fragmentaryzuje narrację. Zbiór opowieści z jednego z wielu rosnących w Pentexore drzew poznania ulega degradacji. Tym samym zdani jesteśmy na echa już i tak subiektywnej interpretacji wydarzeń, a próby zrozumienia i poznania Orientu przez Okcydent pozostają z góry skazane na porażkę.

"Domostwo błogosławionych" to subwersja mitu o odległej chrześcijańskiej utopii. Za pomocą bujnego pochodu niesamowitych stworzeń Valente eksploruje tematykę zderzenia dążącej do unifikacji ekspansywnej religii ze społeczeństwem wielokulturowym. Podróż Jana będzie dla niego ogromną próbą wiary. Skonfrontuje ona jego definicje herezji, miłości i grzechu z zupełnie obcą mu rzeczywistością. I chociaż przesłanie utworu wybrzmiewa humanistycznie, to świadomość procesów historycznych narzuca autorce pesymizm.

Drugi tom cyklu, 'The Folded World" nie ukazał się póki co po polsku. Kolejna część, "The Spindle of Necessity" na skutek zerwania przez Valente współpracy z Night Shade Books pozostaje w ogóle niewydana. "Domostwo błogosławionych" to jednak mocno samodzielna odsłona serii i jako taka jest warta przeczytania nawet solo. Ma co prawda dość wysoki próg wejścia i szczątkową akcję, ale jej językowe bogactwo i odniesienia kulturowe tworzą prozę, którą można się niespiesznie delektować. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie tłumaczenie Małgorzaty Strzelec. Tak subtelnie stylizowanego i naturalnie brzmiącego przekładu nie spotkałam już od dawna.

Wyobraźnia Catherynne Valente nieustannie mi imponuje. Robi wrażenie nieskrępowanej, ale jest też osadzona w bardzo konsekwentnych ramach. "Domostwo błogosławionych" to bujna estetycznie podróż do wyobrażeń o terra incognita sprzed epoki wielkich odkryć geograficznych. W krainie Pentexore napotkamy między innymi blemie z twarzą pośrodku tułowia, gryfy, panoti o wielkich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
120
30

Na półkach:

Czytając "Domostwo błogosławionych" czułam się jak bym była w galerii sztuki i podziwiała obrazy malarzy symbolicznych albo malarstwo barakowe, dzieła Pietera Bruegela. Jak coś takiego można w ogóle ocenić? Patrzę na to bogactwo symboli, barw, obrazów i wiem, że nie jestem w stanie dostrzec wszystkiego, nie mogę docenić w pełni tej sztuki, bo za mało wiem, za mało rozumiem.
Dzięki tej lekturze pierwszy raz spotkałam się z postacią Jana Prezbitrera. Nie wiedziałam, że w średniowiecznym świecie istniała legenda o potężnym duchownym,  władcy krainy bogactw i cudów. W krainie tej istniała fontanna dzięki, której można było stać się nieśmiertelnym.
Catherynne M. Valente stworzyła niesamowite dzieło,  wymykające się wszelkim schematom. Jest tu świat fantastycznych istot, jakie nie przyszłyby mi nawet do głowy; drzew, których owocem może być wszystko - książka, kula armatnia, czy zwierze. To książka, którą niektórzy by pewnie spalili na stosie jako herezję i obrzydliwość. Mimo swej, wydawałoby się absurdalnej i abstrakcyjnej formy, ta powieść zmusza do myślenia o tym jak pozbawiona miejsca na wątpliwości i na odmienność jest wiara chrześcijańska. Jak pełna pychy i wiary w swoją wyjątkowość może być osoba duchowna. To z jednej strony zwykły średniowieczy świat, w którym wszyscy mają przypisane rolę. Kobiety są stworzone do rodzenia dzieci i opieki nad rodziną, mężczyźni do nauczania, rządzenia, zdobywania i odkrywania świata. Jest też ta niezwykła  kraina Jana Prezbitera, wolna od tradycyjnych podziałów, od sztucznych ograniczeń, pełna możliwości. W jednej chwili jesteś ogrodnikiem, za chwilę możesz rządzić światem. 
"Domostwo błogosławionych" początkowo czyta się wolno. Skomplikowany, oniryczny świat, bogaty barwny język powodują mętlik w głowie. Często wracałam do początku rozdziału, by zrozumieć ten świat. W pewnym momencie jednak wszystko nabiera sensu, a każda postać ma swoje miejsce w tej pięknej historii. 
Zgadzam się w pełni ze stwierdzeniem, że ta książka to uczta wyobraźni. Co więcej jest to uczta,  do której warto wrócić żeby jeszcze bardziej docenić tę misterną sztukę.

Czytając "Domostwo błogosławionych" czułam się jak bym była w galerii sztuki i podziwiała obrazy malarzy symbolicznych albo malarstwo barakowe, dzieła Pietera Bruegela. Jak coś takiego można w ogóle ocenić? Patrzę na to bogactwo symboli, barw, obrazów i wiem, że nie jestem w stanie dostrzec wszystkiego, nie mogę docenić w pełni tej sztuki, bo za mało wiem, za mało...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1029
797

Na półkach: , , , ,

Jan Prezbiter stworzył utopię, która nigdy nie istniała. Jak mógł powstać ten chrześcijański raj? To nowe spojrzenie na średniowieczną legendę o nadzwyczajnej postaci.

Przyznaję, że „Domostwo błogosławionych” kupiłam w ciemno, bo po prostu było na przecenie (a UW na przecenie po prostu należy kupować i już). Nie miałam początkowo żadnych oczekiwań wobec książki Catherynne M. Valente, ale gdy zaczęłam trochę o niej mówić i czytać, zostałam przez wiele osób zapewniona, że tak, to NA PEWNO mi się spodoba. Bo to jest przecież tak ładne, że musi! Tylko wiele osób nie wzięło pod uwagę jednej kwestii: ja nie lubię absurdu. A to kolejna książka Uczty Wyobraźni trochę oderwana od rzeczywistości.
Muszę jednak oddać honory. Catherynne M. Valente ma przepiękny styl i wiele z cytatów w tej powieści można byłoby po prostu obłożyć w ramkę i powiesić na ścianie. Jej język jest po prostu piękny, a wyobraźnia bez wątpienia naprawdę olbrzymia. Tylko tak najzwyczajniej w świecie, po ludzku, ja zazwyczaj nie lubię historii zahaczających o absurd albo realizm magiczny, a to tu jak najbardziej jest.
Jeśli dobrze mi się wydaje to Valente w tej powieści bardzo mocno czerpie ze średniowiecznych legend. Stworzenia opisywane przez nią i wiele z sytuacji wygląda tak, jakby człowiek wyrwał je bezpośrednio z jakiegoś średniowiecznego gobelinu albo malunku. Ma to bez wątpienia swój urok, jest ciekawym i kreatywnym podejściem.
I samo to w sobie mi nie przeszkadza, nawet jeśli opisy tych stworzeń co najmniej nie są zachęcające (ale trochę o to chyba tu chodzi). Mój osobisty problem polega na tym, że wole opowieści z jaśniejszymi zasadami, bardziej osadzone w świecie i mniej bazujące na zawieszeniu pomiędzy legendą a rzeczywistością. To sprawia, że czuje się nieswojo, ale nie tylko. Szybko tracę zainteresowanie takimi opowieściami i mam wrażenie, że ostatecznie wynoszę z nich o wiele za mało.
To wszystko sprawia, że ja takiej książki jak ta nie potrafię z czystym sumieniem rozłożyć na czynniki pierwsze i przeanalizować ją tak, jakby na to zasługiwała. Brakuje mi do tego narzędzi. Nie zestrajam się z takimi opowieściami w odpowiedni sposób. Dlatego mogę co najwyżej uznać, że tak, to jest ciekawa powieść, którą warto przeczytać. I że kompletnie nie żałuje spotkania z nią, a Valente będę na pewno jeszcze sprawdzać. Ale sama lektura na dłuższą metę była dla mnie po prostu dość męcząca.

Jan Prezbiter stworzył utopię, która nigdy nie istniała. Jak mógł powstać ten chrześcijański raj? To nowe spojrzenie na średniowieczną legendę o nadzwyczajnej postaci.

Przyznaję, że „Domostwo błogosławionych” kupiłam w ciemno, bo po prostu było na przecenie (a UW na przecenie po prostu należy kupować i już). Nie miałam początkowo żadnych oczekiwań wobec książki Catherynne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1016
683

Na półkach: , ,

Uczta Wyobraźni wydawnictwa Mag przyzwyczaiła mnie do nietuzinkowych wizji, pomysłów i historii, które mocno zapadły mi w pamięci. I nie inaczej jest z najnowszą książką fantasy Catherynne M. Valente - Domostwem Błogosławionych. Powieść bazuje na rzekomym liście Jana Prezbitera, który został wysłany do papieża Kaliksta II, opisujący cuda oraz bogactwa zaginionego chrześcijańskiego królestwa i który zawładnął wyobraźnią wielu Europejczyków.

Brat Hiob z Lucerny wyrusza jako misjonarz w himalajskie ostępy w przeddzień XVIII wieku i odkrywa wioskę, która strzeże cudownego drzewa, rodzącego książki zamiast owoców. Te dziwne księgi przedstawiają historię królestwa Jana Prezbitera i Hioba ogarnia obsesja na punkcie zawartych w nich opowieści. Jednak może zerwać jedynie trzy z nich… Od razu przystępuje do kopiowania, bowiem księgi, jako że są owocami, szybko się psują i fragmenty tekstu z czasem stają się nieczytelne…

W książce Valente znajdziemy aż cztery historie, które wzajemnie się przeplatają i uzupełniają. Pierwszą z nich są zapiski brata Hiob z Lucerny, który odnalazł drzewo rodzące książki i w pośpiechu przepisuje ich zawartość. Kolejnymi trzema historiami, są te skopiowane przez misjonarza. Opowieść Jana - o tym jak znalazł drogę do zaginionego Królestwa i co go tam spotkało, wyznania jego żony Hagii, blemijki, bezgłowego stworzenia, które ma twarz na piersi oraz ostatnia, w której piastunka rodziny królewskiej Imtithal, opowiada dzieciom poetyckie baśnie. Każdy z tych czterech narratorów ma inne spojrzenie na świat, na otaczające go rzeczy i w inny sposób opowiada historię. Dzięki czemu historie wydają się być jeszcze mocniej przemawiają do czytelnika.

Domostwo Błogosławionych jest powieścią dość trudną w odbiorze i pomimo niewielkiej objętości, nie jest to lektura na jeden, ani dwa wieczory. Przede wszystkim mamy tutaj niezwykłą poetyckość języka oraz urzekające opisy, tworzące baśniowy świat, zamieszkały przez różne istoty, niekiedy bardzo groteskowe. Jest to przy tym wizja niezwykle spójna, przemyślana i nie ma mowy o żadnym przypadku. Co więcej, autorka bardzo wiele czerpie z biblijnych historii, którym nadaje nowy wydźwięk i interpretację w obliczu odkryć Jana Prezbitera. Dodaje to całej historii wiele ukrytych znaczeń, motywów i przesłań. Jest to historia o kryzysie wiary, o tęsknocie i marzeniach za baśniową krainą, ale również pewnym rozliczeniem się z własnego życia. Niesamowita, wieloznaczna i urzekająca opowieść.

Wszystkie opisane tutaj historie tworzą razem niesamowitą, baśniową i hipnotyzującą całość, która od samego początku mnie oczarowała. W pewnym momencie książki, które przepisuje Hiob, zaczynają pleśnieć i stają się nieczytelne, przez co niektóre fragmenty ulegają bezpowrotnemu zniszczeniu. W takich momentach autentycznie zaczynałem szybciej czytać lub niecierpliwiłem się, kiedy będę mógł znów usiąść do książki, żeby już więcej nie stracić żadnych fragmentów historii. Nadaje to całości dużej dozy realizmu i poczucie jakbyśmy czytali rzeczywiste odkrycia Hioba i wraz z nim poznawali na bieżąco zapiski.

Domostwo Błogosławionych jest niezwykle pięknie napisaną, ale wymagającą historią, która wymyka się jakimkolwiek próbom opisania. Valente na nowo rozpala w niej wyobraźnię o Janie Prezbiterze i jego baśniowym królestwie. Polecam!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni Gandalf.com.pl!

Uczta Wyobraźni wydawnictwa Mag przyzwyczaiła mnie do nietuzinkowych wizji, pomysłów i historii, które mocno zapadły mi w pamięci. I nie inaczej jest z najnowszą książką fantasy Catherynne M. Valente - Domostwem Błogosławionych. Powieść bazuje na rzekomym liście Jana Prezbitera, który został wysłany do papieża Kaliksta II, opisujący cuda oraz bogactwa zaginionego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
727
558

Na półkach: ,

Opowieśc o tęsknocie, marzeniu i pragnieniu to w wykonaniu Valene małe arcydzieło. Określenie "małe" tyczy się tylko i wyłącznie niewielkiej i wręcz zasmucającej objętości książki. Natomiast historia o Janie Prezbiterze, jego wierze i poszukiwaniach oraz niesamowitych światach, jakie przemierza to niemalże doskonała baśń dla dorosłych. Nie wiem, co Valente ćpa, ale musze się dowiedzieć i też zacząć brać. Poetyckość języka zapiera dech, poprwadzenie fabuły wyciska łzy z oczu, subtelność świata i bohaterów zachwyca, a autorka popisuje się niesamowitą wręcz wyobraźnią. Valente w przypadku elegii o Janie Prezbiterze czerpie z zasobów biblijnych treści i w nowe szaty ubiera przypowieści i wątki, które znamy wszyscy. Jestem zachwycona jej twórczością, wiem, że wrócę do niej nie raz i na pewo odkryję jeszcze mnóstwo treści w tych jej cienkich książkach. Tak, dziewiątka, bo Domostwo błogosławionych jest za krótkie i ja się na to nie godzę...

Opowieśc o tęsknocie, marzeniu i pragnieniu to w wykonaniu Valene małe arcydzieło. Określenie "małe" tyczy się tylko i wyłącznie niewielkiej i wręcz zasmucającej objętości książki. Natomiast historia o Janie Prezbiterze, jego wierze i poszukiwaniach oraz niesamowitych światach, jakie przemierza to niemalże doskonała baśń dla dorosłych. Nie wiem, co Valente ćpa, ale musze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
156

Na półkach:

Cóż to za uczta! Mój Boże:) Przepiękna, bogata, kolorowa wyprawa w średniowieczny niby-land na Wschodzie.
Mało! Delikatna przypowieść balansująca na delikatnej linie zmysłowych ferii barw i filozoficznych dysput. Czerpiąca garściami z Biblii, interpretująca ją.. obrazoburczo?
Czy ja wiem? Kto wierzy, nie boi się niczego..
Czytanie było jak samotna kolacja na tarasie górskiego hotelu. Dostojnie, powoli, bogato, uczta dla podniebienia i oczu. Nie możesz się spieszyć, bo nie poczujesz istoty tego dania.
Catherynne odkryłem dzięki NF. Tam podziękowałem jej za opowiadanie mówiąc, że leje miód na me serce. Tutaj przygotowała dla mnie całą kąpiel. Chyba się zakocham;)
PS. Wciąż mnie trzyma:) piszę list do pana Tomka Bagińskiego. Musi to przelać na ekran. Tylko on.:)

Cóż to za uczta! Mój Boże:) Przepiękna, bogata, kolorowa wyprawa w średniowieczny niby-land na Wschodzie.
Mało! Delikatna przypowieść balansująca na delikatnej linie zmysłowych ferii barw i filozoficznych dysput. Czerpiąca garściami z Biblii, interpretująca ją.. obrazoburczo?
Czy ja wiem? Kto wierzy, nie boi się niczego..
Czytanie było jak samotna kolacja na tarasie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
483
22

Na półkach:

Piękny język, opowieści w szkatułkach, i o kolejnych szkatułkach, niedopowiedzenia, nieoczywistości.
Wszystko to, do czego autorka nas przyzwyczaiła.
To nie jest moja ulubiona książka Valente, ale poprzednie poprzeczkę ustawiły naprawdę wysoko.

Piękny język, opowieści w szkatułkach, i o kolejnych szkatułkach, niedopowiedzenia, nieoczywistości.
Wszystko to, do czego autorka nas przyzwyczaiła.
To nie jest moja ulubiona książka Valente, ale poprzednie poprzeczkę ustawiły naprawdę wysoko.

Pokaż mimo to

avatar
635
243

Na półkach:

Gdy przewróciłem ostatnią kartkę powieści Catherynne M. Valente i kolejny raz rzuciłem okiem na jedną z najładniejszych okładek, jakie w życiu widziałem, przyszła mi do głowy jedna myśl – gdyby Bolesław Leśmian pisał dzieła fantastyczne (jego baśniowych Przygód Sindbada Żeglarza nie liczę),to Domostwo błogosławionych można by śmiało podpisać jego nazwiskiem. Książka ta jest wymagającym, wyrafinowanym i egzotycznym partnerem do rozmowy i może zapewnić czytelnikowi kilkanaście godzin niezwykłych intelektualnych, momentami niemal sensualnych doznań, a z drugiej strony przytłacza ciężarem barokowej ornamentyki. Nie umiem jednoznacznie ocenić tej pozycji, ale wiem jedno – nie jest dla każdego.


Powieść jest przykładem tego, że literatura i w ogóle kultura karmi się samą sobą – Domostwo błogosławionych nie istniałoby bez ogromu średniowiecznej wyobraźni, bogato iluminowanych, wypełnionych opisami niezwykłych i groteskowych istot, bestiariuszy, legend i fantastycznej geografii mierzącej się z terra incognita. W ciemności średnich wieków pisarka znajduje nasiona, które kiełkują, rosną i inspirują do założenia fantastycznego ogrodu oszałamiającego swoim bogactwem, kolorami i zapachami.


Niełatwo opowiedzieć, o czym jest. Na ten sam problem natrafimy, gdy będziemy chcieli komuś streścić wiersz przywołanego na początku poety – obedrzemy go z całej tajemnicy, rozproszymy niezwykłą aurę, sprowadzimy do parteru czytelnego obrazowania i dosłowności, a jednocześnie pozostaniemy koszmarnie daleko od jakiejkolwiek prawdy o tekście. Przyszłym czytelnikom należy się jednak parę słów zarysowujących najistotniejsze dla fabuły elementy.


W Domostwie błogosławionych znajdziemy kilka krzyżujących się ze sobą warstw fabularnych, które wzajemnie się, uzupełniają i dobudowują kolejne piętra opowieści. Starzejący się misjonarz, brat Hiob z Lucerny, u progu XVIII stulecia, wieku rozumu, wybiera się w podróż na Wschód, w kierunku baśniowego Orientu, od zawsze w kulturze europejskiej kojarzonego z egzotyką i niesamowitością. Tam właśnie bohater znajduje drzewo rodzące książki zamiast owoców. Z utworów tych, żarłocznie pochłanianych przez brata Hioba, wyłania się obraz sprzed niemal pięciuset lat – królestwo legendarnego Jana Prezbitera, zagubionego na Wschodzie księdza, którego pochłonęły „cuda i dziwy” Orientu. Dodatkowo Valente opisuje intymne wyznania żony Prezbitera, Hagii (bezgłowego stworzenia mającego twarz na klatce piersiowej),oraz poetyckie baśnie opowiadane królewskim dzieciom przez piastunkę. Całość tworzy migotliwą i hipnotyzującą całość, której nie sposób zrelacjonować, by nie zniszczyć jej unikalnego kształtu.


Mocnymi stronami tej książki są język i obraz. Pisarka w zdumiewający sposób, godny mistrzów stylizacji, kształtuje swoją prozę. Jesteśmy dokładnie po drugiej stronie realizmu, który wymagał przezroczystości języka – czytający miał koncentrować się na fabule, związkach pomiędzy postaciami etc. Natomiast Valente meandruje, ubarwia, rozrzuca epitety i poetyckie synestezje; każde zdanie jest komunikatywne, a jednocześnie zatrzymuje na sobie uwagę zmuszając do wyobrażania sobie barw, dźwięków, zapachów; sugeruje archaiczność – z jej patosem, figurami stylistycznymi, zabiegami retorycznymi.


Autorka ma również ogromny dar tworzenia unikalnych, mających surrealistyczny wydźwięk, obrazów. Odrobina trudu, jaki trzeba podjąć, by nadążyć za wyobraźnią Valente, zostanie nagrodzona w dwójnasób. Oszałamiające wizje miejsc, fantastycznych istot i egzotycznych mechanizmów życia wysypują się z niemal każdego akapitu. Lektura książki musi być powolna, by nie przeoczyć niczego w jej przedziwnym wnętrzu.


Gdyby mnie zapytać o przynależność gatunkową tej powieści, odpowiedziałbym, że najbliżej jej do fantasy. Naturalnym żerowiskiem jego twórców jest średniowiecze, ale w odróżnieniu od Valente zazwyczaj chwytają oni to, co widzialne gołym okiem, i umocowane w zbiorowej wyobraźni odbiorców kultury. Porozumienia z czytelnikiem szukają na najbardziej fundamentalnym z poziomów. Natomiast w Domostwie błogosławionych niepodzielnie rządzi to, co wyobrażone i przetrawione w procesie interpretacji wieków średnich. Chociaż w książce słychać wyraźne echa i legend arturiańskich, i opowieści Chaucera, to jednak nigdzie nie spotkamy dosłownych odniesień. Tekstem rządzi zasada sugestii i aluzji, które od pierwszej strony mają za zadanie wciągnąć czytelnika i spętać go szlachetną iluzją.


Posługując się pewnymi naturalnymi dla formy recenzji uogólnieniami i uproszczeniami, należy napisać, że powieść Valente jest patetycznym hołdem złożonym ludzkiej wyobraźni, potrzebie wiary i duchowości. Nie jest to jednak książka, która podbije serca masowego czytelnika. Ten chyba będzie gubił się w labiryntach narracji, a jego wzrok będzie przeskakiwał z akapitu na akapit, by znaleźć fabularny punkt zaczepienia. Cierpliwy i szukający szlachetniejszych podniet odbiorca w pełni Domostwo błogosławionych doceni.

Gdy przewróciłem ostatnią kartkę powieści Catherynne M. Valente i kolejny raz rzuciłem okiem na jedną z najładniejszych okładek, jakie w życiu widziałem, przyszła mi do głowy jedna myśl – gdyby Bolesław Leśmian pisał dzieła fantastyczne (jego baśniowych Przygód Sindbada Żeglarza nie liczę),to Domostwo błogosławionych można by śmiało podpisać jego nazwiskiem. Książka ta...

więcej Pokaż mimo to

avatar
183
97

Na półkach: ,

Calkiem dorze sie ja czytalo

Calkiem dorze sie ja czytalo

Pokaż mimo to

avatar
2339
807

Na półkach: ,

Koncepcja ciekawa - jako przedstawienie fantastycznej krainy, jaka może się jawić w średniowiecznych snach. Nie dałam jednak rady przy niektórych opisach tych niezwykłości, zbyt dziwne były. Być może do niej wrócę, ale na razie dałam sobie spokój.

Koncepcja ciekawa - jako przedstawienie fantastycznej krainy, jaka może się jawić w średniowiecznych snach. Nie dałam jednak rady przy niektórych opisach tych niezwykłości, zbyt dziwne były. Być może do niej wrócę, ale na razie dałam sobie spokój.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    308
  • Posiadam
    107
  • Przeczytane
    103
  • Uczta Wyobraźni
    19
  • Fantastyka
    15
  • Uczta wyobraźni
    7
  • Fantasy
    6
  • 2019
    5
  • Ulubione
    4
  • Teraz czytam
    4

Cytaty

Więcej
Catherynne M. Valente Domostwo błogosławionych Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także