rozwińzwiń

Matka Edenu

Okładka książki Matka Edenu Chris Beckett
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2018
Okładka książki Matka Edenu
Chris Beckett
6,9 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2018
Wydawnictwo: Mag Cykl: Ciemny Eden (tom 2) Seria: Uczta Wyobraźni fantasy, science fiction
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Ciemny Eden (tom 2)
Seria:
Uczta Wyobraźni
Tytuł oryginału:
Mother of Eden
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2018-02-23
Data 1. wyd. pol.:
2018-02-23
Data 1. wydania:
2016-04-07
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374809023
Tłumacz:
Wojciech Próchniewicz
Tagi:
Uczta Wyobraźni
Inne
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Planeta bez słońca



372 29 123

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
147 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1786
58

Na półkach: , , ,

Bardzo dobra. Żałuję tylko tego że między kolejnymi tomami Edenu są tak długie przerwy. Nie chodzi o treść a o czas wydawania kolejnych tomów. Problemy rodem z "Folwarku zwierzęcego" lub naszego rodzimego "Faraona".

Bardzo dobra. Żałuję tylko tego że między kolejnymi tomami Edenu są tak długie przerwy. Nie chodzi o treść a o czas wydawania kolejnych tomów. Problemy rodem z "Folwarku zwierzęcego" lub naszego rodzimego "Faraona".

Pokaż mimo to

avatar
2303
2125

Na półkach: , ,

Widzę w opiniach sporo zarzutów, że drugi tom gorszy od pierwszego i odpowiedzi, że to może być kwestia kontrastu. Nie czytałem pierwszego tomu, więc jestem unbiased - a jednak historia mnie również nie porwała. Ot, taka bajeczka o perypetiach, choć na dobrą sprawę dość nijaka.

Widzę w opiniach sporo zarzutów, że drugi tom gorszy od pierwszego i odpowiedzi, że to może być kwestia kontrastu. Nie czytałem pierwszego tomu, więc jestem unbiased - a jednak historia mnie również nie porwała. Ot, taka bajeczka o perypetiach, choć na dobrą sprawę dość nijaka.

Pokaż mimo to

avatar
1022
790

Na półkach: , , , ,

Ludzkość rozpowszechniła się na Edenie, samotnej, ciemnej planecie, tworząc odrębne społeczności. Pewnego dnia młoda Gwiazdeczka Strumyk spotyka przystojnego mężczyznę zza drugiej strony Stawu i postanawia stać się jego domową, czyli żoną. Nie wie jeszcze, że jej ukochany jest synem naczelnika, co wkrótce uczyni ją Matką Edenu, kobietą noszącą pierścień Gali, matki wszystkich mieszkańców planety.

Kiedy kupowałam „Matkę Edenu” Chrisa Becketta wiedziałam, że jest tomem drugim i że prawdopodobnie nie będę kupować tomu pierwszego z bardzo prostego powodu: te książki zostały wydane w ramach Uczty Wyobraźni, ta nieczęsto ma dodruki, a nakład „Ciemnego Edenu”, czyli części pierwszej, już dawno nie jest dostępny. Co oznacza konieczność kupowania go po zawyżonych cenach, a na to ochoty nie miałam. Dowiedziałam się jednak, że tom drugi rozgrywa się kilkaset lat po wydarzeniach z tomu pierwszego, w związku z czym można tę historię czytać odrębnie… i cóż, tak właśnie zrobiłam. Trochę nie tak, jak powinnam, ale czasem bywa.
I mimo tego, że nie czytałam tej serii od początku to absolutnie nie żałuję tego, że po tę książkę sięgnęłam. „Matka Edenu” to fantastyka socjologiczna, która być może (jak niesie wieść recenzencka) jest gorsza od tomu pierwszego, ale uważam, że w dalszym ciągu jest solidną historią, którą warto poznać.
Dla mnie to przykład książki, która łączy w sobie typowo przygodowe, rozrywkowe tropy z odrobiną czegoś więcej. Autor, który jest byłym brytyjskim pracownikiem społecznym, komentuje w swojej powieści funkcjonowanie społeczeństwa, analizując też rozwój całkiem ciekawego hipotetycznego przypadku odizolowanej społeczności, która nie pamięta już Ziemi i nie ma z nią kontaktu, ale przekazuje skrawki wiedzy z pokolenia na pokolenie. Nie jest to być może coś najbardziej nowatorskiego, poznałam już trochę tego typu historii, ale moim zdaniem Beckett wykonał swoją pracę jako pisarza całkiem zgrabnie.
Moim zdaniem to po prostu solidnie napisana historia, z dobrym tempem i interesującym podejściem do tematu. Trochę boli mnie to, że jednak nie poznałam tomu pierwszego i raczej nie trafi on zbyt szybko w moje ręce (nie sądzę, by Mag posłuchał mnie, jeśli chodzi o dodruk…),ponieważ jednak czułam się momentami nieco zagubiona i na pewno przyswojenie historii przyszłoby mi łatwiej, gdybym czytała historię tak jak się to powinno robić, ale, tak czy siak, cieszę się, że w ogóle mogłam się z twórczością Becketta spotkać, bo to naprawdę było miłe spotkanie.
Co pewnie dla niektórych może być istotne: choć do science-fiction to jednak autor nie skupia się szczególnie na technologiach. To powieść, która ma momentami klimat fantasy, bo ludzie przybyli na Eden po prostu cofnęli się, jeśli chodzi o rozwój cywilizacji, więc można odnieść wrażenie, że wszystko rozgrywa się dawnych, a nie przyszyłych czasach.
Książek z Uczty Wyobraźni często się boję, przez wzgląd na liczbę absurdy, które często się w nich pojawiają. Na szczęście dla mnie „Matka Edenu” okazała się dość klasycznym science-fiction, które robi to, czego od tej literatury oczekuje: łączy rozrywkę ze wcale nie głupim komentarzem co do naszej rzeczywistości i hipotetycznych zdarzeń, które mogą się nam kiedyś przytrafić. Także jeśli ktoś właśnie tego szuka, myślę, że warto dać jej szansę, nawet bez znajomości trudno dostępnego obecnie tomu pierwszego.

Ludzkość rozpowszechniła się na Edenie, samotnej, ciemnej planecie, tworząc odrębne społeczności. Pewnego dnia młoda Gwiazdeczka Strumyk spotyka przystojnego mężczyznę zza drugiej strony Stawu i postanawia stać się jego domową, czyli żoną. Nie wie jeszcze, że jej ukochany jest synem naczelnika, co wkrótce uczyni ją Matką Edenu, kobietą noszącą pierścień Gali, matki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
657
360

Na półkach:

Pierwsza część była ciekawą wizją tego, co mogłoby się stać z garstką ludzi odciętą od cywilizacji. Podobały mi się filozoficzne rozważania dotyczące religii i tradycji – tego, jak mogą powstawać i jaką pełnić rolę, a także jak mogą ewoluować. Interesujący był obraz społeczeństwa Edenu z ustalonym podziałem ról i trybem pracy. Cała historia z poszukiwaniem sensu w życiu, próbą odejścia od utartych schematów była angażująca a i bohaterowie cechowali się złożonymi osobowościami – żadnego nie dało się jednoznacznie pozytywnie lub negatywnie ocenić.

Co się zatem stało z Beckettem, że „Matka Edenu” nie zbliża się nawet poziomem do poprzedniczki? Kontynuacja pierwszej części jest dziełem nijakim i rozczarowującym. Rozumiem, że Beckett chciał ukazać kolejne stadium w rozwoju cywilizacji, ale zupełnie pominął to, co stanowiło siłę „Ciemnego Edenu”. A były to właśnie filozoficzne rozważania, tajemnica dotycząca historii ludzi, którzy rozbili się na planecie dawno temu i natura samej planety. W „Matce Edenu” mamy do czynienia tylko i wyłącznie z wielką (w założeniu autora) polityką, intrygami, ale… wątek ten jest strasznie nudny i nijaki. Więcej wrażeń serwuje podręcznik do historii. Wszystko w drugim tomie autorstwa Becketta jest sztampowe, przewidywalne i pozbawione elementów zaskoczenia.

Mam wrażenie, że jedną i druga książkę pisały dwie osoby. Szkoda, że kontynuacja jest tak mierna – tym bardziej boli po naprawdę świetnym „Ciemnym Edenie”.

Pierwsza część była ciekawą wizją tego, co mogłoby się stać z garstką ludzi odciętą od cywilizacji. Podobały mi się filozoficzne rozważania dotyczące religii i tradycji – tego, jak mogą powstawać i jaką pełnić rolę, a także jak mogą ewoluować. Interesujący był obraz społeczeństwa Edenu z ustalonym podziałem ról i trybem pracy. Cała historia z poszukiwaniem sensu w życiu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
422
135

Na półkach:

„Matka Edenu jest gorsza od Ciemnego Edenu” – z tym stwierdzeniem zdążyłem się osłuchać na długo przed sięgnięciem po drugą część historii wykreowanej w umyśle Chrisa Becketta, byłem więc mentalnie przygotowany na lekki zawód odpowiednio obniżając moje oczekiwania. Czy słusznie? „Matka Edenu” z pewnością nie wywołuje podobnego poczucia zachwytu co jej poprzedniczka, jednak moim zdaniem nadal jest to bardzo dobra książka mająca wiele do zaoferowania, której głównym mankamentem jest brak pewnego rodzaju dynamizmu fabularnego. Zacznijmy jednak od początku.

Wydarzenia „Matki Edenu” rozgrywają się kilka pokoleń po tych z „Ciemnego Edenu”. Spór Johna Czerwoniucha z członkami starej Rodziny urósł do rangi otwartego konfliktu. Nastąpił czas Podziału, w trakcie którego ludzie rozproszyli się po całym Edenie szukając skrawka ziemi, na którym mogliby żyć w spokoju od wojny o Pierścień Angeli –symbolu władzy absolutnej i błogosławieństwa dalekich przodków.

W tym nowym świecie nasza główna bohaterka, Gwiazdeczka Strumyk, mieszka na małej, prowincjonalnej wysepce. Plotka głosi, że potomkowie Johna Czerwoniucha po latach powrócili zza Stawu Świat i przywożą na Starą Ziemię coś, co do tej pory było całkowicie nieobecne na Edenie – przetworzony metal. Chcąc sprawdzić prawdziwość tych pogłosek, Gwiazdeczka razem z rodziną i przyjaciółmi wyprawiają się do miasta portowego Dom Lon Downika. Spotyka tam bogatego, przystojnego młodzieńca imieniem Zielonokamyk, który zakochuje się w dziewczynie od pierwszego wejrzenia i oferuje jej podróż zza Wielki Staw, lecz za tą propozycją kryją się tajemnice i niebezpieczeństwa, których nasza bohaterka nie może sobie nawet wyobrazić.

Zacznę nietypowo od wad powieści aby później przejść już wyłącznie do tych elementów, którymi Beckett rozkochał mnie w świecie Edenu. Jak już wspominałem, książkę charakteryzuje pewien zastój fabularny. Przez ¾ powieści czujemy się tak, jakbyśmy oczami bohaterki poznawali świat przedstawiony, lecz nie do końca wchodzili z nim w dynamiczną interakcję. Obserwujemy, przyswajamy nowe informacje, jednak nie czujemy w żadnym stopniu napięcia czy obawy o bezpieczeństwo Gwiazdeczki i to przez przeważającą część powieści (może przez 50 stron czujemy się wrzuceni w wir akcji). Dla porównania w „Ciemnym Edenie” przez niemal cały czas podróż Johna Czerwoniucha i jego misja wyprowadzenia ludzi z okrągłej doliny miała jednocześnie charakter światotwórczy jak i osobistej drogi. Trzymaliśmy za niego kciuki, martwiliśmy się o niego, kibicowaliśmy mu w jego dążeniu do celu. W „Matce Edenu” tego nie mamy, warstwa ideologiczna powieści wypływa tu na pierwszy plan (sytuacja polityczno-społeczna Edenu odzwierciedlająca historyczny okres funkcjonowania systemów feudalnych na prawdziwej Ziemi),podczas gdy w pierwszej odsłonie była ona wprawnie wpleciona w historię przygodową protagonisty (motyw transformacji społeczeństw pierwotnych i rola wierzeń w życiu społecznym grup oraz jednostek). Tym samym nie będąc zainteresowanym „drugim dnem” opowieści nie zainteresuje nas także historia Gwiazdeczki.

Po drugie: wspaniałe słowotwórstwo Becketta stanowi wartość dodaną dla świata przedstawionego, natomiast nie dodaje nic do warstwy fabularnej, która odarta z tych wszystkich ekscytujących ozdobników wygląda banalnie i nudno. Wiecie, ot kolejna historia o nisko urodzonej dziewczynie z prowincji poznającej księcia, który zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, zabiera ją do zamku i tam postanawiają wspólnie wpłynąć na polityką królestwa. Zabrakło bardziej nietuzinkowej opowieści dla tak misternie skonstruowanego świata.

I tym sposobem przejdźmy do zalet: jak już wspominałem, worldbuilding dorównuje temu z pierwowzoru. Nadal mamy piękne, egzotyczne krajobrazy takie jak płynięcie przez ocean podświetlony od dołu milionem świateł, a jednocześnie trochę inne tło. Na przełomie lat nastąpiło wiele zmian: handel wymienny został prawie całkowicie zastąpiony przez pieniądz, wynaleziono żagiel, ludzie nie żyją już w szałasach ale porządnych domach, obiekty kultu religijnego się sprzedaje w postaci wisiorków czy amuletów, wszyscy noszą kolorowe ubrania ze skór a niektórzy podróżują już na wozach. Fantastyczne jest również to, jak wydarzenia z „Ciemnego Edenu” obrosły własnym mitem i stały się opowieściami, powstały nowe wyrażenia mające swoje źródło w przełomowych momentach z życia Johna Czerwoniucha i jego paczki. Religia w tym nowym świecie Edenu jeszcze w większym sposób kształtuje szereg odmiennych społeczeństw i ma nawet wpływ na dyskurs polityczny między zwaśnionymi ugrupowaniami. Pierścień Angeli ma tutaj wymiar religijnej relikwii, która nobilituje do posiadania swojego rodzaju błogosławieństwa od samej Angeli, matki wszystkich ludzi. Kto ma pierścień ten ma władzę nad umysłami i duszami mieszkańców.

Beckett w fantastyczny sposób szkicuje nam hierarchię społeczną królestwa zza Stawu Świat. Mamy tutaj odpowiedniki wszystkich klas znanych nam z lekcji historii: Naczelnika (Król),nauczyciele (duchowieństwo),wodzowie (władzy lenni, szlachta),pierścieniowi (rycerze podlegli landlordom),leśni ludzi (chłopi),nietoperze (niewolnicy). Klasa średnia się nie wykształciła na skutek braku handlu z koloniami zza wody (a z historii wiemy, że największą część klasy średniej stanowili właśnie kupcy/handlarze). Autor w ciekawy sposób przedstawia nam dynamikę tych wszystkich grup, wzajemne relacje pomiędzy klasami wyższymi i niższymi oraz to, w jaki sposób duchowieństwo i szlachta walczą o więcej przywilejów dla swojej kasty (i jak doprowadziła to do totalnego paraliżu władzy i zabetonowania obowiązującego systemu. Rozpoczął się festiwal wręczania kolejnych przywilejów, osłabiając tym samym władzę króla).

Świetnie to ilustruje poniższy cytat: (str. 187)
„Nowa Ziemia jest jak góra kamiennych bloków, z których wodzowie budują swoje domy. Naczelnik siedzi na samej górze, pod nim wodzowie i nauczyciele, jeszcze niżej wszyscy mali ludzie, co kopią metal, zbierają gwiazdokwiaty i hodują nietoperze. I nikt tworzący tę górę nie może robić, co zechce, nawet Naczelnik. Każdego przyciska ktoś od góry i podtrzymuje ktoś od dołu"

W trakcie lektury często się zastanawiałem: czy nasza cywilizacja musiała przejść przez te wszystkie etapy – niewolnictwo, wyzysk, klasowy podział społeczeństwa – abyśmy osiągnęli nasz obecny poziom rozwoju? Aby nasz transport, medycyna, przemysł doszły do tego punktu w jakim jesteśmy obecnie? „Matka Edenu” przekonała mnie jednak, że tak. Choć to były nieludzkie czasy, przepełnione cierpieniem, to jednak gdyby nie one to nie wiadomo, gdzie znajdowalibyśmy się dziś, ile osób co roku umierałoby od różnych chorób czy cierpiało skrajną nędzę bo nie miało swobodnego dostępu do edukacji czy komunikacji? (co wraz z rosnącą liczebnością populacji przybiera na znaczeniu)

„-To niesprawiedliwe, że...
-A co ma do tego sprawiedliwość? Myślisz, że Ziemia zbudowała statki kosmiczne dzięki sprawiedliwości?
-To jest jak budowanie z kamieni - odezwała się nagle Gwiazdeczka - Jesli chcesz, aby ściana była wysoka, musisz stawiać jeden kamień na drugim.
-Dziewczyna rozumie to lepiej od Ciebie, synu.
-Rozumiem to, bo na ziemi, z której pochodzę, wszystkie kamienie sa obok siebie na ziemi. To było dobrze i sprawiedliwie, ale nigdy byśmy się nie nauczyli, jak robić metal albo auta na kołach. A co dopiero statki kosmiczne"

(str. 190)

Myślę, że w tamtym momencie naszej historii, bez tych wszystkich osiągnięć technologicznych, prawnych i społecznych, ten sposób rozwoju był jedynym, który mógł zadziałać, obojętnie co nasza moralność każe nam o tym sądzić. Warto jednak sobie wyrobić własne zdanie po przeczytaniu tej książki.

Kilku recenzentów napisało, że Gwiazdeczka była naiwna. Nie uważam, że to dobre określenie. Była po prostu niedoświadczona i brakowało jej odpowiedniej perspektywy, którą my nabraliśmy dzięki studiowaniu wielu wieków naszej nowożytnej historii. Ona tego nie miała, więc jak mogła dostrzec rzeczy które dla nas, czytelników, wydawały się takie oczywiste?

Ostatecznie historia Gwiazdeczki prowadzi do jej prób zniesienia nierówności społecznych, rasizmu oraz niewolnictwa, a także osiągnięcia równouprawnienia kobiet w tym patriarchalnym społeczeństwie. Bohaterka zrozumie, dlaczego ta rewolucja o której marzy jest tak trudna do wcielenia w życie i tym samym my zrozumiemy, czemu przez tyle stuleci ten porządek rzeczy nie ulegał zmianom na naszej planecie, choćby wielu dobrych ludzi tak bardzo się starało, aby coś z tym zrobić.

Zakończenie powieści jest jeszcze bardziej otwarte niż te w „Ciemny Edenie” i z pewnością nie przynosi ono całkowitego spełnienia. Z drugiej strony muszę pochwalić autora za odwagę, iż zdecydował się na taki sposób zwieńczenia tej historii. Mam wrażenie, że autor stara się nam pokazać, że historia tej cywilizacji nadal się toczy i nie kończy, tak samo jak naszej. Świat podległa nieustannym transformacjom i o ile losy poszczególnych postaci osiągają pewnego rodzaju konkluzję to cywilizacja nadal będzie się rozwijać, jednak to nowi ludzi będą tworzyć ten inny kształt świata, natomiast starzy bohaterowie muszą zejść ze sceny, odejść do historii czy mitów. Oni już odegrali swoje role.

Nie zgadzam się z niektórymi recenzentami którzy mówią, że elementy fantastyczne mogłyby równie dobrze nie istnieć dla tej powieści, tak dosłownie autor przywołuje tutaj motywy władzy, niewolnictwa i wojny klas. Uważam, że istnienie świata wymyślonego, całkowicie oderwanego od dat i miejsc naszej Ziemi sprawia, że opowieść nabiera uniwersalnego charakteru, a zaprezentowane motywy można rozważać w szerszym aspekcie. To właśnie jest największa siła fantastyki – jej uniwersalność, ponadczasowość i nie przywiązywanie wagi do geograficznego punktu zaczepienia.

Zarówno w „Ciemnym Edenie” jak i „Matce Edenu” największe wrażenie zrobił na mnie drobiazgowy świat przedstawiony, niezwykła wyobraźnia, interesujący styl, egzotyczne słowotwórstwo, język symboliczny za pomocą którego Beckett odmalowuje nam historie cywilizacji ludzkiej na nowo, a dodatkowo robi to w atrakcyjnej wizualnie formie. Ostatnie pytanie, które przychodzi mi do głowy po przeczytaniu obu powieści: zakładając, że ludzie dotarliby na inną planetę, pozbawieni wiedzy o historii i doświadczeń nabytych tu, na Ziemi, wyposażeni jedynie w niewielką wspólną bazę początkową, to czy cywilizacja którą by stworzyli przypominałaby tą która stworzyliśmy na naszej planecie? Czy popełnialiby te same błędy, tworzyli te same grupy społeczne i ustroje polityczne, kłócili się i zabijali za te same dobra, wartości i przekonania? Jeśli tak, to czy to leży w naszej naturze czy wynika z tej wspólnej bazy początkowej? A jeśli to drugie, to co było taką wspólną bazą początkową dla pierwotnych społeczeństw Edenu i naszą, Ziemian?

Odpowiedź brzmi: religia. Czy to możliwe, aby to idea religii była w dużej mierze odpowiedzialna za znaczą cześć niesprawiedliwości i cierpienia jakich doświadczyli ludzi na przełomie wieków i do dziś, w pewnych częściach świata, wciąż doświadczają? Pozostawiam to pytanie do własnego przestudiowania w kontekście dwóch pierwszych części sagi o Edenie. Moje zdanie w tej kwestii pozostawię dla siebie.

Polecam. Nie jest to książka dla wszystkich, ale z pewnością jest to powieść, która pod płaszczykiem prostej opowiastki w interesujący sposób dokonuje rekonstrukcji historii naszej cywilizacji i stanowi również dobrą rozrywkę. Jest prostolinijna, ale jednocześnie niezwykle immersyjna i pobudzająca wyobraźnię. Choć zdaję sobie sprawę z jej wad to nie mogłem oderwać się od lektury, więc subiektywnie daję jej jedno oczko wyżej.

„Matka Edenu jest gorsza od Ciemnego Edenu” – z tym stwierdzeniem zdążyłem się osłuchać na długo przed sięgnięciem po drugą część historii wykreowanej w umyśle Chrisa Becketta, byłem więc mentalnie przygotowany na lekki zawód odpowiednio obniżając moje oczekiwania. Czy słusznie? „Matka Edenu” z pewnością nie wywołuje podobnego poczucia zachwytu co jej poprzedniczka, jednak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
138
130

Na półkach:

I część trylogii przeczytałem jednym tchem. Nie było w tej książce niczego odkrywczego ale miała w sobie powiew takiej niepokojącej tajemniczości. Niewielka stosunkowo społeczność żyjąca szczątkowymi mitami na wielkiej, niezbadanej planecie w cieniu gór za którymi kryje się jakaś niepopisana groza. Był klimat i było nawet pewne zaskoczenie pod koniec.

Niestety w tomie II nie ma kompletnie nic z klimaty części pierwszej. Akcja dzieje się kilkaset lat pózniej w stosunku do tomu I gdy znaczna część świata jest już zamieszkana przez ludzi. Autor, rezygnując z aury grozy i tajemniczości Ciemnego Edenu raczy nas prostą historyjką przygodową zaprawioną rozważaniami na temat politycznej i ekonomicznej socjologii społeczeństw. Są więc syte elity, biedne doły społeczne, jest niewolnictwo oraz (oczywiście) rasizm. No i jest nasza główna bohaterką, którą to wszystko brzydzi i która podejmuje walkę z systemem.
Nie mam nic przeciwko wplataniu do literatury wątków społecznych, wręcz cenię je sobie jako kształcące i otwierające oczy. Ale Beckett robi to w tak wyeksponowany sposób a przy tym tak jaskrawo i ewidentnie, że to aż kłuje w oczy. Prezentowany przez niego świat składa się z samych skrajności, ostro zarysowanych linii, że to przybiera czasem formę groteski. Bogaci są zli, biedni są dobrzy, niewoleni są niewinni. Wyłożone to tak, żeby 6-cio latek zrozumiał. I powtórzone 50 razy, żeby po każdych 3 stronach nie zapomniał. Główna bohaterka jest dziecinna (co jeszcze można zrozumieć bo chowana w małej, harmonijnej społeczności) ale też i zwyczajnie głupia. Chce wszystkiego od raz i lata od lewa do prawa wszystkim udowadniając, że się mylą. Już tylko czekałem aż ktoś ją zdzieli...
Pewnym atutem jest końcówka, wszystko rozwija się w kierunku raczej niespodziewanym. Ale to by było na tyle.

Szkoda, moim zdaniem część 2 marnuje potencjał części 1. Autor zupełnie porzucił świat tajemnic trudnego i nieodkrytego świata i spłodził prostą przygodówkę z banalnym, moralizatorskim zacięciem. Nic godnego zapamiętania tutaj nie ma.

I część trylogii przeczytałem jednym tchem. Nie było w tej książce niczego odkrywczego ale miała w sobie powiew takiej niepokojącej tajemniczości. Niewielka stosunkowo społeczność żyjąca szczątkowymi mitami na wielkiej, niezbadanej planecie w cieniu gór za którymi kryje się jakaś niepopisana groza. Był klimat i było nawet pewne zaskoczenie pod koniec.

Niestety w tomie II...

więcej Pokaż mimo to

avatar
839
28

Na półkach:

"Matka Edenu" to ciekawa kontynuacja świetnego pierwowzoru, która z jednej strony zachowuje założenia oryginału, z drugiej jednak oferuje coś nowego. Niestety część druga, przy pierwszej, jest trochę jak fan przy swoim idolu, niby go naśladuje, niby rozumie o co temu chodzi, ale niestety nie do końca potrafi powtórzyć sukces bożyszcza.

Tom drugi przenosi akcję o kilka pokoleń w przyszłość. Bohaterowie z "Ciemnego Edenu" funkcjonują jako postaci legendarne. Założyciele nacji i prekursorzy nowego rozdziału w dziejach Edeńczyków. Książka skupia się na losach młodej kobiety imieniem Gwiazdeczka, która tak jak John z pierwszej części, nie potrafi żyć w otaczającym ją świecie, zwłaszcza, że światem tym jest mała, odcięta od świata osada. Tak jak protagonista części pierwszej, Gwiazdeczka wyrusza w świat by zmienić swój los i jak w części pierwszej także losy wielu innych ludzi.

Historia nie jest jednak tylko kalką pierwowzoru, która chce sprzedać się za pomocą sprawdzonych motywów. Droga bohaterki tomu drugiego, mimo podobieństw do jedynki, różni się w wielu miejscach. Co więcej czytelnik może, z perspektywy lat, ocenić do czego doprowadziły pomysły Johna. To wszystko sprawia, że mamy do czynienia z pewną paralelą do części pierwszej.

Fabuła pokazuje intrygi polityczne, zarysowuje działanie społecznych mechanizmów obierania przywódców i trudności w reformowaniu zastałego społeczeństwa. Pokazuje pewne odcienie szarości, nie wszystko kończy się happy endem. Niestety w tym miejscu pojawia się moment na napisanie "ale".

Ale mimo tego co opisałem w poprzednim akapicie, historia wydaje się mocno naiwna. Intrygi są, ale głównym antagonistą jest Pan Zły, tak złowrogi i złolubny, że aż zęby bolą od prostackości jego intencji. Przyjaciele okazują się nie do końca lojalni, ale są to przyjaciele o których wiemy, że byli dobrzy i wierni, bo tak napisano w jednej linijce. Nasza bohaterka ma złote serce i pomagałaby w zasadzie wszystkim od razu wywracając cały porządek społeczny do góry nogami, zamiast reformować go stopniowo, albo chociaż w trochę bardziej przemyślany sposób.

Oczywiście pierwsza cześć też miała wiele uproszczeń, ale tam działały one dużo lepiej. Były swojego rodzaju przykładem obrazującym pewne mechanizmy - czytało się je jak przypowieść albo bajkę z morałem. Tutaj uproszczenia wydają się za daleko idące. Może to kwestia zmiany scenerii. W pierwowzorze mieliśmy do czynienia ze światem niejako prehistorycznym, pierwotnym Edenem, a przynajmniej światem wywołującym skojarzenia z mitami. Tutaj mamy już epokę czegoś na kształt feudalizmu. Może to kwestia tego, że tematy poruszane przez dwójkę widziałem zdecydowanie więcej razy niż te z oryginału i to widziałem w lepszym wydaniu. Ciężko mi to ocenić.

Nie chciałbym zostać źle zrozumianym, to nadal bardzo dobra powieść, odstająca na plus od większości całkowicie popularnych pozycji, niestety odstaje też mocno na minus od pozycji bardziej ambitnych. Niemniej czekam na część trzecią, mam nadzieję, że zaskoczy mnie pozytywnie.

"Matka Edenu" to ciekawa kontynuacja świetnego pierwowzoru, która z jednej strony zachowuje założenia oryginału, z drugiej jednak oferuje coś nowego. Niestety część druga, przy pierwszej, jest trochę jak fan przy swoim idolu, niby go naśladuje, niby rozumie o co temu chodzi, ale niestety nie do końca potrafi powtórzyć sukces bożyszcza.

Tom drugi przenosi akcję o kilka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1170
724

Na półkach:

Trylogia Becketta jest, prócz bycia powieścią fantastyczno-przygodową, także eksperymentem myślowym, studium nad powstawaniem społeczności, społeczeństwa i pierwszych, pierwotnych tworów politycznych w powstającej od zera i rozrastającej się zbiorowości. Ponieważ członkowie tej zbiorowości dopiero tworzą struktury społeczne, dopiero się ich uczą, mówią o tym (cały tekst pisany jest w formie wypowiedzi bądź myśli bohaterów, nigdy od autora) w sposób bardzo uproszczony, co na dłuższą metę męczy, ale ma sens, pasuje do założeń autora. Zaletą tego sposobu opowiadania jest możliwość śledzenia, jak powstają poszczególne elementy struktury społecznej, jak się tworzą od początku, od zera, i dlaczego tak, a nie inaczej.
Pewnie dlatego, że język taki prosty, spodziewałem się prostych zwrotów akcji ku happy-endowi, na szczęście nie miałem racji. Autor nie banalizuje swojego eksperymentu, prowadzi go wiarygodnie, a dokąd doprowadzi, powie nam "Córka Edenu".

Trylogia Becketta jest, prócz bycia powieścią fantastyczno-przygodową, także eksperymentem myślowym, studium nad powstawaniem społeczności, społeczeństwa i pierwszych, pierwotnych tworów politycznych w powstającej od zera i rozrastającej się zbiorowości. Ponieważ członkowie tej zbiorowości dopiero tworzą struktury społeczne, dopiero się ich uczą, mówią o tym (cały tekst...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1293
952

Na półkach:

Fabułę można streścić jednym zdaniem - prosta, wiejska dziewuszka trafia do wielkiego miasta i robi tam dym.
Sztafaż sci-fi służy autorowi już tylko jako mglista scenografia, Beckett nie kryje się już z tym (co było zauważalne w "Ciemnym Edenie"),że świat przedstawiony służy mu jedynie jako pretekst to opowiedzenia historii społecznej - z wykształcenia jest socjologiem. Swoją drogą historii niezbyt odkrywczej co do psychologii jednostki i psychologii tłumu. Niemniej czytało się ok, więc może być.

Fabułę można streścić jednym zdaniem - prosta, wiejska dziewuszka trafia do wielkiego miasta i robi tam dym.
Sztafaż sci-fi służy autorowi już tylko jako mglista scenografia, Beckett nie kryje się już z tym (co było zauważalne w "Ciemnym Edenie"),że świat przedstawiony służy mu jedynie jako pretekst to opowiedzenia historii społecznej - z wykształcenia jest socjologiem....

więcej Pokaż mimo to

avatar
220
26

Na półkach:

Pierwsza część jakoś bardziej mnie urzekła. Głównie świat przedstawiony, druga była dość mało zaskakująca i właściwie niewiele się w niej wydarzyło.

Pierwsza część jakoś bardziej mnie urzekła. Głównie świat przedstawiony, druga była dość mało zaskakująca i właściwie niewiele się w niej wydarzyło.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    353
  • Przeczytane
    193
  • Posiadam
    125
  • Uczta Wyobraźni
    27
  • Fantastyka
    16
  • 2018
    9
  • Ulubione
    8
  • Uczta wyobraźni
    7
  • 2019
    7
  • Science Fiction
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Matka Edenu


Podobne książki

Przeczytaj także