rozwińzwiń

Egzamin z oddychania

Okładka książki Egzamin z oddychania Jan Jakub Kolski
Okładka książki Egzamin z oddychania
Jan Jakub Kolski Wydawnictwo: Wielka Litera literatura piękna
480 str. 8 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Data wydania:
2012-10-17
Data 1. wyd. pol.:
2012-10-17
Liczba stron:
480
Czas czytania
8 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363387273
Tagi:
Kolski miłość
Średnia ocen

5,2 5,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,2 / 10
452 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2651
154

Na półkach: ,

Naprawdę trudno mi przekonać się do książek pisanych przez osoby znane z tego, że pisarzami nie są. Szczególnie, że kulfoniaste utwory wielu z tych osób, o katorżniczej drodze przez czerwony dywan aż do ścianki, skutecznie nas do ich czytania zniechęcają. Tymczasem ta książka okazała się najmilszym odkryciem. A historia wydaje się tak banalna, że aż chce się westchnąć z politowaniem. Po prostu uciekający przed smugą cienia, dojrzały mężczyzna zakochuje się w kilkadziesiąt lat młodszej od siebie dziewczynie. Nie dość, że młodej, to jeszcze ślicznej, głupiutkiej i bezgranicznie mu oddanej. Nie dość, że oddanej to wdzięcznej za wyrwanie z podłego życia z przewijającym się w tle kazirodztwem i seksualnymi wypadami za granicę w celach zarobkowych. Na tym jednak koniec z banałami, zaczyna się prawdziwa podróż przez życie Narratora. A życie to pełne jest trudnych egzaminów, nie tylko z oddychania. Już sam wstęp sugeruje, że autor usiłuje przygotować się do egzaminu z własnej śmierci. Bo śmierć matki przeżył, ale chyba czuje, że nie zdał celująco. Opowieść o chorobie i odchodzeniu mamy (nic piękniejszego i bardziej poruszającego nie czytałam od czasów lektury sceny umierania Księcia Salina w „Lamparcie”) przechodzi pięknie we wspomnienia dzieciństwa, bliskich osób, pierwszych miłosnych porywów, przydrożnych kapliczek i gadających rodzinnych portretów. JJK pięknie balansuje pomiędzy rzeczywistością a planem filmowym, bo przecież, jeśli coś nas boli i uwiera, pomyślmy o tym jak o filmie a nie o własnym życiu; i już nie będzie bolało. Tak mu powiedziała jego ledwie dorosła dziewczyna, ten muszelkowy głupolek z czarnym łebkiem, co to studiuje w Najwyższej Szkole Filmowej Świata a o filmach nic nie wie. I już wiemy, że i ten mężczyzna nie aż tak dojrzały i ta Muszelka nie taka tępa, że będzie dojrzewać, wczuwać się i wzrastać aż do Wielkiej Muszli szumiącej życiem i miłością. A może nie ludzie są tu głównymi bohaterami a miejsce, gdzie toczy się cała opowieść. Autor żyje po miejsku, pracuje po miejsku, podróżuje po dalekim świecie ale wszystko, co najważniejsze toczy się w Popielawach – wsi rodzinnej, bliskiej, znajomej aż po ostatni przydrożny kamień, pełnej duchów najbliższych. Jeśli u Wiesława Myśliwskiego wszystko zaczyna się i kończy w Dwikozach, to dla Kolskiego centrum całego wszechświata są Popielawy – źródło życia, natchnienia, punkt wyjścia w świat i miejsce wielkich powrotów. I dobrze jest po takiej lekturze jeszcze raz zerknąć na parę filmów Kolskiego, tak mocno i pięknie zanurzonych w tej wsi i w tych ludziach. Rzadko kiedy zdarza się taka harmonia osoby i jej twórczości. Celowo pomijam parę innych wątków z życia, które się żyje i historii, które się piszą, a które nadają tej opowieści dodatkowy sens. Czy to autobiografia? Trochę tak a trochę nie. Pewnie nadmiar dosłowności dotknąłby za bardzo nie tylko Muszelkę ale i jej poprzedniczkę. Nie ma też co podziwiać autora za męstwo, odwagę, szlachetność czy inne górnolotne przymioty. Ale z tej osoby pełnej pęknięć, świadomości wielu niezdanych egzaminów, depresji, tęsknot i poczucia utraty wielu ważnych chwil, buduje się pełen kolorów portret Prawdziwego Artysty.

Naprawdę trudno mi przekonać się do książek pisanych przez osoby znane z tego, że pisarzami nie są. Szczególnie, że kulfoniaste utwory wielu z tych osób, o katorżniczej drodze przez czerwony dywan aż do ścianki, skutecznie nas do ich czytania zniechęcają. Tymczasem ta książka okazała się najmilszym odkryciem. A historia wydaje się tak banalna, że aż chce się westchnąć z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1128
749

Na półkach:

genialne fragmenty, jak w udanym życiu

genialne fragmenty, jak w udanym życiu

Pokaż mimo to

avatar
935
935

Na półkach: , ,

Jeżdżąc za swych młodych lat z Będkowa przez Łaznów do Rokicin, czasami o Popielawy zahaczając, do głowy mi nie przyszło, że mijam tereny, które będą całkiem wiernie odtworzonym miejscem akcji książki. Takiej trochę filozoficznej, trochę o wszystkim, a trochę o bardzo autoironicznym, odrobinę parszywym facecie i mocno zakochanej acz ździebko nawiedzonej dziewczynie. W sumie nieźle to Autorowi wyszło.

Jeżdżąc za swych młodych lat z Będkowa przez Łaznów do Rokicin, czasami o Popielawy zahaczając, do głowy mi nie przyszło, że mijam tereny, które będą całkiem wiernie odtworzonym miejscem akcji książki. Takiej trochę filozoficznej, trochę o wszystkim, a trochę o bardzo autoironicznym, odrobinę parszywym facecie i mocno zakochanej acz ździebko nawiedzonej dziewczynie. W...

więcej Pokaż mimo to

avatar
144
118

Na półkach: ,

Daję 8, bo to jest pornografia: pornografia seksu i śmierci, przeplatana Holocaustem. Przypomina nieco "Łaskawe" Littella, w sensie, że i tu i tu czytelnik nie może oderwać oczu od tego co będzie dalej (seks, cierpienie) pomimo, że seks nie jest prezentowany... uroczo, tkliwie, a zaciekawienie podnietą z cierpienia jest - bądźmy szczerzy - okropne. Ale taka jest natura pornografii. I w tym sensie: użycie tak kontrowersyjnych środków, niekiedy wręcz odstręczających od czytania, ale którym nie można się oprzeć, jest niesamowite i jak rozumiem, nie można opowiedzieć o Holocauście pomijając je, nie eksponując... Holocaustu nie można opowiedzieć w jakiś typowy, zwyczajny sposób, więc i Kolski i Littell uciekają się do pornografii...

To dobrze, znakomicie, że w Polsce powstała taka powieść: a gdzie jak nie tutaj, miałaby powstać! Dlatego, nie powiem, że mi się podobała, ale na pewno, jedna z bardziej istotnych książek Autora i w ogóle, jakie przez 60 lat, przeczytałem. Próbujcie! Nie będzie łatwo! Co chwila odrzuca, ale za moment się wraca, a potem wrażenie, że nie można tego napisać inaczej. Plus znakomity Ferency w audiobooku- obu panom duże brawa!

No i miłość do matki - dla mnie odkrycie, jak można o tym pisać!

Daję 8, bo to jest pornografia: pornografia seksu i śmierci, przeplatana Holocaustem. Przypomina nieco "Łaskawe" Littella, w sensie, że i tu i tu czytelnik nie może oderwać oczu od tego co będzie dalej (seks, cierpienie) pomimo, że seks nie jest prezentowany... uroczo, tkliwie, a zaciekawienie podnietą z cierpienia jest - bądźmy szczerzy - okropne. Ale taka jest natura...

więcej Pokaż mimo to

avatar
598
276

Na półkach: , ,

To się znowu stało! W moje ręce trafiła książka w najbardziej odpowiednim miejscu i czasie. To właśnie jej teraz potrzebowałam i na nią czekałam. Pozwoliła mi przetrwać trudny czas, uczepiłam się jej jak koła ratunkowego, a ona zdołała utrzymać mnie na powierzchni. Miałam ją na dysku od wielu miesięcy, ale nie wiedziałam o czym będzie i wybrałam ją do czytania akurat w tej chwili na chybił trafił. I jak tu nie wierzyć w przypadki? A może jest odwrotnie, nic nie dzieje się przypadkowo, a wszystko co nas spotyka, dzieje się w najbardziej odpowiednim momencie, chociaż my nie od razu to dostrzegamy? Książka zawiera kilka historii, których osią jest Sandow, alter ego pisarza, artysta z przeszłością z pogmatwanym życiem osobistym, ekshibicjonista i samotnik, egoista i najczulszy przyjaciel. Autor mieszka wątki autobiograficzne z fikcją i wyszła mu całkiem niezła opowieść o miłości, poświęceniu, zemście i godności. A może raczej o potrzebie sprawiedliwości , zaprowadzenia równowagi w systemie, wyrównania sił między dobrem a złem. Wiem, że ta książka nie spotkała się z gorącym przyjęciem wśród czytelników, zachowanie Sandowa może irytować, jego egoizm drażni, ale dla mnie ta historia zawsze będzie miała szczególne znaczenie. Jeśli to czytasz - długo zastanawiałam się, czy Ci ją dać i w końcu ten moment przeszedł. Ale gdy może kiedyś będziesz ją czytał pamiętaj, że to jest czyjaś historia, nie nasza, choć niektóre uczucia są nam tak bardzo bliskie.

To się znowu stało! W moje ręce trafiła książka w najbardziej odpowiednim miejscu i czasie. To właśnie jej teraz potrzebowałam i na nią czekałam. Pozwoliła mi przetrwać trudny czas, uczepiłam się jej jak koła ratunkowego, a ona zdołała utrzymać mnie na powierzchni. Miałam ją na dysku od wielu miesięcy, ale nie wiedziałam o czym będzie i wybrałam ją do czytania akurat w tej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
15
4

Na półkach:

Nie wiem, co napisać. Wiem, nie powinnam więc pisać w ogóle, ale… Muszelka – co to za imię? Irytowało mnie. Sandow, Dżuk – podobnie. I ta miłość, ta jedność. Jakaś taka – mimo wszystko – miałka, infantylna, niedokończona. Mały mam rozumek, oceniam po swojemu (i proszę o wybaczenie: jako statystyczna Kowalska z bloku w wielkiej płycie, która tłucze schabowe co niedzielę). Śmierć Matki, skutki wojny, prześladowania Żydów – tak, to do mnie przemówiło. Mocno. Zwłaszcza śmierć Matki.

Nie wiem, co napisać. Wiem, nie powinnam więc pisać w ogóle, ale… Muszelka – co to za imię? Irytowało mnie. Sandow, Dżuk – podobnie. I ta miłość, ta jedność. Jakaś taka – mimo wszystko – miałka, infantylna, niedokończona. Mały mam rozumek, oceniam po swojemu (i proszę o wybaczenie: jako statystyczna Kowalska z bloku w wielkiej płycie, która tłucze schabowe co niedzielę)....

więcej Pokaż mimo to

avatar
86
1

Na półkach:

Dobrze się czyta, ma swoje lepsze i gorsze momenty. Szkoda, że jak już czuję, że powinna mnie poruszyć to zakrawa to na zbyt ckliwy romantyzm dla nastolatek.

Dobrze się czyta, ma swoje lepsze i gorsze momenty. Szkoda, że jak już czuję, że powinna mnie poruszyć to zakrawa to na zbyt ckliwy romantyzm dla nastolatek.

Pokaż mimo to

avatar
73
45

Na półkach: , ,

Uwielbiam Kolskiego jako autora. Mimo ze czesto musze czytac ponownie po pare zdan wstecz, lub stron, zeby zrozumiec. Jest w jego tworczosci cos co mnie pochlania cala i nie moge sie oderwac! Serdecznie polecam!

Uwielbiam Kolskiego jako autora. Mimo ze czesto musze czytac ponownie po pare zdan wstecz, lub stron, zeby zrozumiec. Jest w jego tworczosci cos co mnie pochlania cala i nie moge sie oderwac! Serdecznie polecam!

Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

„Egzamin z oddychania” Jana Jakuba Kolskiego to nie jest najlepsza książka, jaką przeczytałam. Cóż to jednak znaczy najlepsza? Spróbujcie wskazać w Waszym dorobku czytelniczym tę jedyną? Macie taką? Ok, ale czy ta Wasza najlepsza będzie też tą moją najlepszą? Wracając do „Egzaminu z oddychania”. To nie jest najlepsza książka, ani jaką przeczytałam, ani jaką Kolski stworzył, ale to jest co najmniej dobrze napisana opowieść, która bodzie pod żebro, uwiera jak ziarenko piasku w bucie i nie pozwala o sobie zapomnieć, bo ciągle jak nie tą, to inną kwestią zaprząta Ci głowę. Wkurzające? Trochę tak. I chyba o to Kolskiemu chodziło. By wkurzyć? Nie, by pouwierać. No, dobrze wkurzyć trochę też, ale w określonym celu.
Inny bohater, który zresztą także wyszedł spod pióra Kolskiego, powiedział, że „bycie sobą jest nieuniknione i wkurwiające, ale nie ma przed nim ucieczki.” Sandow w „Egzaminie z oddychania” próbuje być sobą, próbuje poradzić sobie z własną zawartością, tu i teraz oraz z tą tam i przedtem. W tych sparingach emocjonalno-duchowych towarzyszy mu Muszelka. Gwoli wprowadzenia dla niewtajemniczonych: on, Sandow (w relacjach z Muszelką Dżuk),to znany reżyser, ma 55 lat; ona, Muszelka, była dziwka, ma 22 lata. I co? Pierwszy zgrzyt? Co Was bardziej razi? To, że dziwka? Czy to, że tyle ona młodsza albo on starszy? Poczekajcie, to dopiero początek. Bo oboje poznali się 10 lat wcześniej na planie jego filmu. Ona wówczas przybiegała do niego, siadała mu na kolanach, a on dmuchał jej w kark, wąchał, aż raz wyczuł jej już nie dziewczęcą, a kobiecą rozkosz. I co teraz? Skojarzenia z „Lolitą” Nabokova. Brudna perwersja, nieprawdaż? Dajcie spokój, przecież to czysta prowokacja autora. Sposób, by Was pobudzić, podkręcić do zastanowienia. Kolski w wielu scenach balansuje na krawędzi. Może i wstyd się przyznać, ale sama dałam się złapać na jego chwyty, bo np. nie bardzo potrafiłam zrozumieć, po co autor umieścił te początkowo dość sztuczne, momentami nawet infantylne dialogi. Wulgarność słownictwa też mnie najpierw raziła, zwłaszcza że Kolski wprowadzał ordynarność w chwilach, które niekoniecznie tego wymagały, jednak im głębiej przenikałam przez kolejne sceny, tym bardziej zamiar Kolskiego stawał się dla mnie jasny.
W „Egzaminie z oddychania” znajdziemy też wiele podobieństw z prywatną sferą autora. Czy w takim razie jest to rodzaj autobiografii, w której Kolski rękami Sandowa i sercem Dżuka próbuje rozprawić się z samym sobą, zdjąć maskę, pozbyć się posiadanej gęby? Innej wśród środowiska artystycznego, innej wśród krytyków, innej wśród rodziny, innej wśród znajomych, by w końcu pokazać całą swoją prawdziwość wobec Muszelki. Tylko czy on sam, czy my, czytelnicy, jesteśmy gotowi na jego prawdziwą twarz? Choć uładzony kulturą, ugłaskany wychowaniem, to zew natury w nim pozostał – Sandow jest brutalny, okrutny, egoistyczny, irracjonalny, niedojrzały i niemal ocierający się o szaleństwo, ale jest też kochający, delikatny, zmagający się z własnymi lękami, fobiami, opiekuńczy, odczuwający siebie i świat w niezwykły sposób. Czy takiego Kolskiego, mocno nieidealnego, właśnie ze zgrzytami i wyrazistymi wręcz rysami, zaakceptujemy?
„Egzaminu z oddychania” nie nazwałabym autobiografią, ale ręczę własną głową, że Kolski swojemu bohaterowi przydał sporo z siebie, bo trudno mi uwierzyć, by aż tak zdystansował się do postaci, a jednocześnie nie utraciła ona nic ze swojej soczystości charakteru. Można oczywiście dywagować, ile cukru w cukrze, czyli ile Kolskiego w Sandowie, a ile celowej prowokacji, ale o to chyba Kolskiemu chodziło, by wzniecić emocje, by skłonić do dyskusji. Przyzwyczailiśmy się chyba już do Kolskiego magicznego, klimatycznego, magnetycznie nostalgicznego w światach, które dla nas tworzy, a tu proszę, autorem podziwianych przez nas dzieł może się okazać zwykły brutal, tchórz i morderca nawet niewart naszej uwagi.
W tej scenariuszowej fabule, w tej reżyserskiej oprawie każdy szczegół, każdy gest ma znaczenie, jest jak rekwizyt na planie filmowym. Tu w ferworze filmowej scenerii Kolski zarządza bohaterami, ma wpływ na to, co za chwilę się rozegra. To on komenderuje, buduje sceny, by oko kamery lub wzrok czytelnika skupiły się dokładnie na precyzyjnie dobranym detalu, a ten z kolei wywarł określone wrażenie. Dąży do celu w sposób zdecydowany wiedząc doskonale, jaki efekt zamierza wywołać.
Ale jest też warstwa pamiętnikowa, gdzie Sandow nie ma kontroli nad wydarzeniami, reżyserka się sypie a sceny życia wymykają spod palców. Tu ukazana jest rozterka zagubienia, wariacka walka na wycieńczenie z bobrami, obsesja uwolnienia się od siebie samego, wraz ze śmiałą próbą życia wg własnego planu. Główny bohater jest tu rozedrgany i mimo swej fizycznej tężyzny kruchy i w duchowej rozsypce. Tyle razy przeprowadzał swą Mateńkę do granicy światów, nie raz niemal już przekraczała wieczną rzekę, lecz gdy rzeczywiście przyjdzie jej wybrać się w ostatnią podróż, on, ten strażnik międzybytowej równowagi, podda się i wycofa bez walki. On… Ten jej najukochańszy synek…
Jest jeszcze ona – Muszelka. Pozornie dziecinna, naiwna, wulgarnie menelska, utrzymująca go przy zmysłach, sprawiająca wrażenie głupiutkiej i kochająca… kochająca go wbrew rozsądkowi, wbrew społecznym konwenansom, wbrew jego piekącym tęsknotom, strachom, a nawet wbrew jemu samemu.
W „Egzaminie z oddychania” przebija się też Jung ze swoją psychoanalizą nad kompletem użaleń typu przeminęło, skończyło się, utraciłem, czuję się winy, tęsknię za byciem beztroskim chłopcem. Wyczuwa się go również w poszukiwaniu, dociekaniu i rozprawianiu się z przeszłością historyczną (cień Ryfki Rubin).
Streszczam się, jak mogę, ale gdy patrzę, ile już Wam napisałam, to aby Was nie zamęczyć, dorzucę jeszcze tylko parę słów o kompozycji. To oczko w głowie Kolskiego. W niej tkwi przecież clou dzieła – jego sens i wymowa. Kolski zaoferował nam kilka warstw opowieści. Spiął je jak okładką wątkiem sensacyjnym, na to nałożył wątek podróży i dodatkowo uwił kanwę z motywami sięgającymi do przeszłości historycznej oraz wreszcie, tak to nazwijmy, pojawia się „główna” historia Sandowa i Muszelki. Ta wzorzysta konstrukcja, niełatwa w budowie, może też okazać się niezbyt czytelna w tropieniu fabuły. Wśród częstych retrospekcji czytelnik musi bowiem uważnie śledzić, na którym polu akurat rozgrywa się akcja, przy tym wir zmieniających się scen, wciąga nas samych w rozgrywające się wewnętrzne szaleństwo. Powiem Wam, że miałam pewne wątpliwości z wątkiem podróży bohaterów, nie bardzo potrafiłam odkryć uzasadnienie dla ich wprowadzenia, ale to oznacza tylko, że podczas ponownej lektury szczególnie skupię się na tych kwestiach.
Kolski przyzwyczaił nas do pięknych, magicznych klimatów, migotliwie lśniących obrazów, cudownie wystylizowanych emocji. W „Egzaminie z oddychania” magia schodzi na drugi plan, pojawiają się rysy codzienności, a zgrzytająca prawda szokuje i drażni nasze estetyczne oczekiwania. Kolski nas prowokuje, testuje naszą wytrzymałość, świadomie podszczypuje i czeka na reakcje na jego artystyczną zuchwałość w byciu sobą.

„Egzamin z oddychania” Jana Jakuba Kolskiego to nie jest najlepsza książka, jaką przeczytałam. Cóż to jednak znaczy najlepsza? Spróbujcie wskazać w Waszym dorobku czytelniczym tę jedyną? Macie taką? Ok, ale czy ta Wasza najlepsza będzie też tą moją najlepszą? Wracając do „Egzaminu z oddychania”. To nie jest najlepsza książka, ani jaką przeczytałam, ani jaką Kolski stworzył,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1914
277

Na półkach: ,

Pretensjonalna, bełkotliwa i odpychająca laurka na cześć kryzysu wieku średniego.

Pretensjonalna, bełkotliwa i odpychająca laurka na cześć kryzysu wieku średniego.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    577
  • Chcę przeczytać
    432
  • Posiadam
    213
  • Teraz czytam
    30
  • 2013
    19
  • Ulubione
    12
  • Chcę w prezencie
    12
  • Literatura polska
    7
  • Audiobook
    6
  • 2014
    6

Cytaty

Więcej
Jan Jakub Kolski Egzamin z oddychania Zobacz więcej
Jan Jakub Kolski Egzamin z oddychania Zobacz więcej
Jan Jakub Kolski Egzamin z oddychania Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także