Umarli tańczą
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Robert Pruski (tom 1)
- Seria:
- Kryminał
- Wydawnictwo:
- Agora
- Data wydania:
- 2012-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 512
- Czas czytania
- 8 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788326807503
- Tagi:
- Toruń sensacja kryminał taniec umarli
12 listopada 1984,USA. Ukazuje się pierwszy wielki krążek Madonny „Like a Virgin”.
3 grudnia 1984, INDIE. Z fabryki pestycydów w Bhopalu uwalnia się trujący gaz, giną trzy tysiące osób.
27 grudnia 1984, POLSKA. W Toruniu zaczyna się proces morderców ks. Jerzego Popiełuszki. W lasach wokół miasta zabijane są kolejne ofiary. Nieuchwytny sprawca kastruje mężczyzn, odcina piersi kobietom i odprawia makabryczny rytuał.
PRAWIE TRZYDZIEŚCI LAT PÓŹNIEJ dziennikarz tygodnika „Głos Torunia” Robert Pruski odbiera list od córki dwojga zamordowanych, która szuka grobu rodziców. Wszystkie dokumenty dotyczące ich życia i śmierci zostały zniszczone, skradzione lub przypadkowo spłonęły. Żadna gazeta ani telewizja nie chce podjąć tego tematu. Pruski także nie odpisuje. Autorka odkręca gaz.
Po kilku stronach książki Głuchowskiego zapominamy, że to fikcja, a nie łapiący za gardło reportaż. Ta sensacyjna historia rozpięta między Afganistanem i Toruniem rozpędza się jak samochód na autostradzie. Dogonić ją może tylko kula z kałacha.
PAWEŁ GOŹLIŃSKI (szef działu reportażu „Gazety Wyborczej”, autor kryminału „Jul”)
PIOTR GŁUCHOWSKI - Napisał około 300 reportaży z Polski, Białorusi, Izraela i Wielkiej Brytanii. Jest laureatem nagrody „Grand Press” za reportaż o władcach Korei Północnej. Urodził się w Warszawie 45 lat temu, wychował w Toruniu, mieszka we wsi Niemcz przy torach kolejowych z Gdańska do Poznania. Od 1990 roku jest dziennikarzem i redaktorem „Gazety Wyborczej”. „Umarli tańczą” to jego kryminalny debiut.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Kryminalne story w Toruniu
Robert Pruski jest redaktorem naczelnym toruńskiego tygodnika „Głos Torunia”. Cienko przędzie – wiecznie na debecie, wiecznie zapożyczony u znajomych. Rozwodnik z dwójką dzieci, abstynent od lat sześciu, niedoszły samobójca, obecnie frustrat. Chce sobie dorobić, publikując wywiad – rzekę z gwiazdeczką popularnego show, ale celebryckie pięć minut dziewczyny zbyt szybko dobiegło końca, by ktoś tę książkę chciał jeszcze czytać. Kolejna porażka. Ale Robertowi uda się odkuć szybciej, niż przypuszczał...Oto dostaje list od czytelniczki, która od lat szuka grobu rodziców. Grobu, który zdaje się być widmem. Nikt nie ustalił, gdzie rodzice zostali pochowani, po tym jak nieznani, nigdy nie wykryci sprawcy zamordowali ich latem 1984 roku. Dziwnym trafem przepadły wszystkie akta, dowody, dokumenty. Sprawę najzwyczajniej zamieciono pod dywan. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Okazuje się, że w tym samym czasie znikających zwłok było więcej. Pruski zainteresuje się sprawą, kiedy zrozpaczona czytelniczka, początkowo zignorowana przez niego, postanowi odebrać sobie życie. Dla dziennikarza to już, jak sam powie, „jakieś story”. Może uda się z tego napisać całkiem niezły, poruszający artykuł. Podejmując ten temat, Robert jeszcze nie spodziewa się, że wpadnie na trop prowadzący do esbeków, radzieckiej armii i skopców – sekty wierzącej, że kastracja zaprowadzi ich do Królestwa Niebieskiego. I że cały kraj będzie żył tym jego „jakimś story”.
Roberta Pruskiego do życia powołał Piotr Głuchowski, dziennikarz z ponad 20-letnim stażem, który napisał ponad trzysta reportaży z różnych stron świata, a za jeden z nich został uhonorowany prestiżową dziennikarską nagrodą „Grand Press”. „Umarli tańczą” to jego powieściowy debiut. Powieść to eklektyczna, bo łącząca w sobie cechy rasowego kryminału, którego to gatunku fanem z pewnością musi być autor, i rzetelnego reportażu, na którym z kolei zna się najlepiej. Zagadka kryminalna, którą wymyślił jest logiczna i trzyma się kupy, a przedstawione wydarzenia choć fikcyjne, mogłyby zdarzyć się w rzeczywistości. Wszak w Toruniu była jednostka radzieckiej armii, a skopcy istnieli naprawdę...
Autor prowadzi narrację dwutorowo, co przypomina mi styl Henninga Mankella. Opis przebiegu dziennikarskiego śledztwa co jakiś czas przerywa migawkami z różnych stron świata i kraju. Zaczyna się w Afganistanie, kończy na Białorusi. Głuchowski umiejętnie wprowadza nowych bohaterów, przedstawia nam bliżej postaci, których nazwiska przewijają się w śledztwie Pruskiego. Pozwala nam obserwować zarówno kolejne poczynania mordercy, jak i przedstawia nam innych zainteresowanych sprawą. Taki zabieg znakomicie buduje napięcie i nadaje powieści filmowej dynamiki (swoją drogą, książka ta mogłaby posłużyć za scenariusz naprawdę dobrego filmu). Stawia nas, jako czytelników, o jeden krok przed tropiącym zbrodniarza bohaterem, dając nam wiedzę, której ten jeszcze nie posiada. A przy tym nie odsłania wszystkich kart od razu, więc intencje drugoplanowych i epizodycznych bohaterów nie od początku są dla nas jasne, co wprowadza bardzo pożądane w kryminałach napięcie. Kartki przewracają się same.
Głuchowski przed przystąpieniem do pisania swojej debiutanckiej powieści na pewno odrobił lekcje i przeczytał wiele kryminałów, nie tylko z komisarzem Wallanderem w roli głównej (w prasie pojawiły się porównania do Stiega Larssona – jak dla mnie na wyrost, ale może nie całkiem bezzasadne zważywszy na zawód głównego bohatera i gęstość akcji). Robert Pruski to modelowy przykład bohatera tego gatunku: człowiek z przeszłością, z problemami, nieustabilizowanym życiem prywatnym i z niepokojącym pociągiem do używek, w tym wypadku do alkoholu (Mankell się kłania ponownie). W pewnym momencie nawet miałam obawy, czy książka z kryminału nie zmieni się w traktat o byłym alkoholiku, powracającym do nałogu. Nie powiem, byłoby to interesujące, bo opis alkoholowego ciągu Roberta w wykonaniu Głuchowskiego jest niezwykle wiarygodny (przypadek to czy doświadczenie?),jednak mogłoby sprowadzić główną oś fabularną książki na mieliznę. Na szczęście, Robert podnosi się po swoim upadku i – choć nie w pełni sił – wieńczy swoje śledztwo w brawurowym stylu, rodem z hollywoodzkich filmów akcji (z uwzględnieniem pięknej kobiety u boku).
Nie mogę nie podkreślić znaczenia faktu, że głównym miejscem akcji jest Toruń, miasto w którym autor się wychował. Powieść przesiąknięta jest lokalnym kolorytem i dla kogoś dobrze znającego topografię miasta jej czytanie może stanowić nie lada gratkę. Wystarczy powiedzieć, że ja w Toruniu byłam zaledwie kilka razy, a i tak przeczytanie, że na całkiem nieźle mi znajomych Wrzosach ukrzyżowano i wykastrowano mężczyznę, pobudziło moją fantazję...Cieszę się, że polscy pisarze coraz częściej umieszczają akcję swoich powieści poza dużymi miastami – „swoje” kryminały mają już m. in. Sosnowiec, Sandomierz czy Świdnica. To – może nieświadoma i niezamierzona – ale jednak promocja miejsca. Choć trzeba przyznać, że Głuchowski daleki jest od zachwytów nad miastem Kopernika i pierników. Burzy mit miasta, w którym obcuje się na każdym kroku z historią i kulturą, a wolny czas spędza, spacerując po zabytkowej starówce. W jego znacznie bardziej nieciekawym Toruniu są przede wszystkim działkowe altany, forty przerobione na piwiarnie i blokowiska. Brud na ulicach i szarość wyglądająca z okien. Toruń nazywa małym miasteczkiem, mieściną, w której nie ma przyszłości dla młodych, a już na pewno nie dla młodych adeptów dziennikarstwa. Zresztą przedstawienie środowiska lokalnych mediów, którego sytuacja, jak sądzę, w każdym średniej wielkości mieście wygląda podobnie, to jedna z najmocniejszych stron tej powieści (pozostając przy Mankellu – podobnie jak pokazywanie przez niego żmudnej pracy policji). Wniosek jest jeden – każdy komu się wydaje, że praca dziennikarza jest lekka, przyjemna i dobrze płatna, bo tak to wygląda w telewizji, jest w błędzie. Lokalne media nie dysponują dużymi nakładami finansowymi ani nowoczesnym sprzętem, stąd też są w stanie uzyskać przewagę nad konkurencją jedynie dobrym tematem. Głuchowski pochyla się nad tą pogonią za sensacją i czyni z niej jeden z przewodnich wątków swojej książki.
Największym, ale na szczęście jedynym i dość niewielkim w gruncie rzeczy, mankamentem książki są niektóre dialogi. Autor dobrze rozgrywa te z nich, w których istotne są konkretne fakty, dane i zdarzenia, a więc znaczną ich większość. Niestety, kiedy przychodzi do zwykłych, towarzyskich, nic nie znaczących wymian zdań, kwestie wypowiadane przez bohaterów wypadają sztucznie. Rozmowy Pruskiego z byłą żoną czy z redakcyjną współpracowniczką rażą nienaturalnością rodem z kiepskich polskich telenowel. Co innego rozmowy po pijaku – te odmalowuje autor z należytym kolorytem i wulgarnością. W całej książce nie brak przekleństw i dosadnych sformułowań, bo takim właśnie językiem w rzeczywistości posługuje się znaczna część występujących w niej postaci: tajniaków, policjantów czy dziennikarzy. To przydaje tylko książce autentyzmu, ale bynajmniej nie sądzę, by miało przeszkadzać w lekturze nawet co wrażliwszym czytelnikom, bo granice dobrego smaku jak najbardziej są przez Głuchowskiego respektowane.
Czy polecam? Tak i to z dużym entuzjazmem. Oczywiście, kryminał zawsze pozostanie kryminałem i należy to wziąć pod uwagę, nie oczekując od niego intelektualnej rozwałki. Ale jeśli uznamy, że dobry kryminał ma po prostu wciągać i dobrze, jeśli będzie przy tym niegłupi, to „Umarli tańczą” zasługuje na miano kryminału wręcz bardzo dobrego. W postaci Roberta Pruskiego tkwi potencjał, a Toruń ma jeszcze wiele twarzy do odsłonięcia, dlatego mam nadzieję, że na jednej powieści się nie skończy. Kto wie, może jesteśmy właśnie świadkami narodzin nowej serii kryminalnej na miarę cyklu Marka Krajewskiego z Wrocławiem i Eberhardem Mockiem w rolach głównych. Bardzo tego autorowi życzę.
Malwina Sławińska
Oceny
Książka na półkach
- 484
- 402
- 148
- 11
- 11
- 11
- 10
- 7
- 7
- 6
Cytaty
Ale ona ładna... Pewnie absolwentka pedagogiki, historii albo innego kierunku, który gwarantuje jej jeszcze wiele lat na stanowisku kucharsk...
RozwińTylko dlaczego aż pięć stron? Czemu ludzie nie potrafią pisać, o co chodzi, w trzech zdaniach? Przecież każda historia albo da się opowiedzi...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Wciągający kryminał oparty na utartych schematach. Czyta się z przyjemnością choć nie jest to wybitny kryminał. Zakończenie niestety mega niewiarygodne. Bohater jest pancerny i przyciąga same sprzyjające okoliczności. Warstwa obyczajowa jest w porządku ale trzeba przyznać, że po Harrym Hole'u (bohaterze Nesbo) wydaje się trochę odtwórcze. Rozrywka była jednak dobra i chętnie sięgałam po Umarli Tańczą.
Wciągający kryminał oparty na utartych schematach. Czyta się z przyjemnością choć nie jest to wybitny kryminał. Zakończenie niestety mega niewiarygodne. Bohater jest pancerny i przyciąga same sprzyjające okoliczności. Warstwa obyczajowa jest w porządku ale trzeba przyznać, że po Harrym Hole'u (bohaterze Nesbo) wydaje się trochę odtwórcze. Rozrywka była jednak dobra i...
więcej Pokaż mimo toCzytając czuć, że autor zawodowo pisze reportaże. Czasem zapominałem, że to tylko fikcja literacka.
Czyta się świetnie, ale jedyne co bym usunął z fabuły to wątek alkoholowy, ale czy wtedy też by była taka dobra? Można by uznać, że powieść jest trochę zbyt długa, ale gdyby coś pominięto to byśmy narzekali, że nie wszystkie wątki zostały zakończone i można by czuć niedosyt. Książka ukazuje ile dziwnych rzeczy działo się w dawnych czasach. Jak władza miała teczki na wszystkich i mogła robić co chciała.
Lubię gdy głównym bohaterem jest dziennikarz. Nie ma on wszystkiego podane na tacy jak policja i do każdej informacji musi dojść niczym Sherlock Holmes. Robert Pruski to typowy perfekcjonista stawiający pracę nad wszystkim. Nawet nad swoim życiem. Jak już wpadnie na jakiś trop idzie za nim do samego końca walcząc z przeciwnościami. Bardzo ciekawa i barwna postać. Równać się z nim może tylko seryjny morderca, który swoją inteligencją i sprytem potrafi wyrolować wszystkie organy ścigania. Reszta postaci stanowi bardziej tło dla nich dwoje, ale potrafi też silnie zaznaczyć swoją pozycję. Szczególnie bohaterki. W końcu nie od dziś wiadomo, że za każdym mężczyzną stoi silna kobieta.
Jako takich zwrotów akcji to tutaj nie ma, bo już od początku wiemy co się stanie i czekamy z niecierpliwością jak akcja się potoczy dalej. Zakończenie może się wydawać oklepane, ale gdyby było inne to by nie miało takiego wydźwięku i podsumowania całej historii.
Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z "Głosem Torunia".
Do redakcji tygodnika redaktora Pruskiego przychodzi list od osoby szukającej grobu swoich rodziców. Na początku chce on zbagatelizować list, ale zmienia zdanie gdy autorka popełnia próbę samobójczą. Po rozmowie z nią czuję, że wpadł na trop wielkiej afery zamiecionej przez dawny rząd pod dywan i że to jego jedyna szansa by się odbić od dna.
Czytając czuć, że autor zawodowo pisze reportaże. Czasem zapominałem, że to tylko fikcja literacka.
więcej Pokaż mimo toCzyta się świetnie, ale jedyne co bym usunął z fabuły to wątek alkoholowy, ale czy wtedy też by była taka dobra? Można by uznać, że powieść jest trochę zbyt długa, ale gdyby coś pominięto to byśmy narzekali, że nie wszystkie wątki zostały zakończone i można by czuć niedosyt....
Na wielu okładkach czytałam: ''porywa i uzależnia, nie pozwalając oderwać się od lektury ani na chwilę''. A tutaj takiej obietnicy nie było, a szkoda, bo powinna. Imponujący debiut dziennikarza. Zastanawia mnie, czy autor, gdzieś tam w głębi marzy o takim niebezpiecznym temacie, na jakim wypłynął Robert,Jego kolega po fachu. Czy przemycił tutaj jakieś swoje doświadczenia. Tego się nigdy nie dowiem, ale wiem, że zamykając oczy pod powiekami widzimy czasem skrawki swego życia. A w trakcie pisania wszak oczy zamykać trzeba. Poza tym sama fikcja takiej dynamiki stworzyć nie zdoła.
Na wielu okładkach czytałam: ''porywa i uzależnia, nie pozwalając oderwać się od lektury ani na chwilę''. A tutaj takiej obietnicy nie było, a szkoda, bo powinna. Imponujący debiut dziennikarza. Zastanawia mnie, czy autor, gdzieś tam w głębi marzy o takim niebezpiecznym temacie, na jakim wypłynął Robert,Jego kolega po fachu. Czy przemycił tutaj jakieś swoje doświadczenia....
więcej Pokaż mimo toMam mieszane uczucia co do tej książki. Za dużo inspiracji Skandynawią. Dziennikarz (Millenium),alkoholizm (Harry Hole),retrospekcje sprzed 30 lat (tu prawie każda książka z północy). Do tego wyjaśnienie prawie wszystkiego gdzieś tak za połową książki. Jedyny plus szkice w tle: współczesna Polska, wojna w Afganistanie
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Za dużo inspiracji Skandynawią. Dziennikarz (Millenium),alkoholizm (Harry Hole),retrospekcje sprzed 30 lat (tu prawie każda książka z północy). Do tego wyjaśnienie prawie wszystkiego gdzieś tak za połową książki. Jedyny plus szkice w tle: współczesna Polska, wojna w Afganistanie
Pokaż mimo toMedia karmią się sensacją i nie ma co się dziwić, bo (podobno) ona najlepiej się sprzedaje. Dobry dziennikarz powinien, w morzu tematów, rozpoznać ten, który będzie najciekawszy, który przyciągnie czytelnika.
Fabuła
Robert Pruski, dziennikarz lokalnego tygodnika, otrzymuje list od zdesperowanej kobiety. Iwona, bo tak ma ona na imię, opowiada w nim jak przed laty zostali zamordowani jej rodzice. Kobieta twierdzi, ze władze nie zrobiły nic, aby schwytać sprawcę, posunęły się wręcz do zatuszowania zbrodni. Dziennikarz podejmuje trop i odkrywa więcej podobnych przypadków. Czy w latach 80. grasował w Toruniu seryjny morderca?
"Umarli tańczą" to powieść, którą zdominowało śledztwo dziennikarskie.
Piotr Głuchowski, dla którego napisanie kryminału było odskocznią od pisania reportaży, wspaniale wykorzystał dziennikarskie doświadczenie. Główny bohater to redaktor toruńskiej gazety. Podłapuje temat i wykorzystuje swoje kontakty, aby zebrać materiał, który ma być informacyjną bombą. Możemy podpatrzeć jak wygląda dziennikarskie śledztwo, jakimi metodami posłużył się Robert Pruski, aby znaleźć to co miało zostać zapomniane, jak przygotowuje się numer do druku i jak się go promuje, w jaki sposób informacje przepływają między różnymi redakcjami, czy dziennikarze współpracują czy rywalizują. Świetnie wykorzystane własne doświadczenia zawodowe i świetny dodatek, do głównego tematu, czyli zbrodni sprzed lat.
Robert Pruski
Kiedy o nim myślę, nie mogę pozbyć się skojarzenia z Harrym Hole z książek Jo Nesbø. Inna profesja, ale podobne problemy, podobnie niedbały styl życia- powinnam dodać prywatnego, bo pracy Robert Pruski jest bardzo oddany. Wprowadzenie pierwiastku osobistego detektywa do powieści kryminalnej jest różnie ocenianie. Ja nie mam nic przeciwko, dopóki jego problemy nie dominują nad sprawą. W przypadku "Umarli tańczą" udało się bardzo sprawnie wszystko spiąć. Zaangażowanie Roberta Pruskiego w śledztwo, było tak duże, że w pewnym momencie stali się jednością.
Toruń
Kiedy pada hasło Toruń pierwsze skojarzenia to Kopernik, pierniki, może komuś przyjdzie do głowy jakiś zabytek. Piotr Głuchowski nawiązuje do czasów, kiedy to w okolicach osiedla Wrzosy i ulic Ugory, Polna, Grudziądzka mieściła się Jednostka Armii Radzieckiej (w tej chwili skrót JAR kojarzy się raczej z prężnie powstającym osiedlem). Odwiedzimy również toruńskie lotnisko i jego okolice (ulice Szosa Okrężna i Gagarina) oraz forty, ale nie często zwiedzany przez turystów fort IV, a te mniejsze, trochę zapomniane. Autor zafundował nam też kilka spacerów po starówce, ale przyznam, że opisanie mniej popularnych części miasta bardziej mi się spodobało. Przede wszystkim, wybrane okolice były idealnym tłem dla opisanych zbrodni. Las, a w nim groźnie wyglądające, mroczne pozostałości fortyfikacji. Pamiętam, jak odwiedzałam koleżankę i musiałam mijać taki budynek. Nie lubiłam chodzić obok niego nawet w dzień. Do tego zamknięty dla mieszkańców miasta, owiany tajemnicą JAR.
Jak widzicie książka "Umarli tańczą" pozwala czytelnikom poznać skrawek Torunia, a tym, którzy odwiedzają te miejsca poczuć dreszcz na plecach. Opowiem wam anegdotkę związaną z moim czytaniem tej powieści. Jest tam taki fragment, że w okolicach lotniska były hodowane nutrie czy lisy. Podpytywałam męża, czy kojarzy gdzie dokładnie, bo on dużo lepiej ode mnie zna tą część miasta. Najpierw stwierdził, że niczym podobnym nie słyszał, ale chyba zaciekawiłam go tematem. Musicie wiedzieć, że jest to wdzięczna okolica na spacer i z okazji wolnego dnia właśnie tam się wybraliśmy. Mojemu małżonkowi przypomniało się moje pytanie o ową hodowlę i pokazał mi gdzie prawdopodobnie mogła ona się mieścić. Moja reakcja: "- I ty pozwalasz mi tu z dzieckiem chodzić? Tu ludzi mordują." Po chwili oczywiście puknęłam się w głowę, ale dziwnie szło się przez las, który był tłem dla czytanego właśnie kryminału.
Podsumowanie
Uważam, że "Umarli tańczą" to powieść godna polecenia. Zbrodnie z lat 80. odkopane przez dziennikarskie śledztwo to bardzo dobra podwalina pod kryminał. Poza miłośnikami gatunku, powieść podrzuciłabym zainteresowany kulturą naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie tematyką religijną.
Bardzo podoba mi się, że Piotr Głuchowski wyszedł poza toruńską starówkę. Pokazał inną stronę miasta i mało znany fragment jego historii. A mieszkańcom grodu Kopernika szepnę: "- Czytanie o zbrodni, popełnionej pod oknami i wędrowanie szlakiem sprawcy to niezła dawka adrenaliny". W przypadku "Umarli tańczą" o tyle bezpieczne, że wszystko jest fikcją.
Media karmią się sensacją i nie ma co się dziwić, bo (podobno) ona najlepiej się sprzedaje. Dobry dziennikarz powinien, w morzu tematów, rozpoznać ten, który będzie najciekawszy, który przyciągnie czytelnika.
więcej Pokaż mimo toFabuła
Robert Pruski, dziennikarz lokalnego tygodnika, otrzymuje list od zdesperowanej kobiety. Iwona, bo tak ma ona na imię, opowiada w nim jak przed laty zostali...
Wciągający kryminał, ciekawa konstrukcja, gdzie bohaterem jest dziennikarz. Zaskoczyło mnie, że w połowie książki wszystko się wyjaśniło i zastanawiałem się, co będzie dalej.
Wciągający kryminał, ciekawa konstrukcja, gdzie bohaterem jest dziennikarz. Zaskoczyło mnie, że w połowie książki wszystko się wyjaśniło i zastanawiałem się, co będzie dalej.
Pokaż mimo toSzybka akcja. Lubię takich bohaterów, którzy są realni. Początkowe 2-3 rozdziały mogą zniechęcać, ale później się zaczyna...
Szybka akcja. Lubię takich bohaterów, którzy są realni. Początkowe 2-3 rozdziały mogą zniechęcać, ale później się zaczyna...
Pokaż mimo toPierwsza część trylogii z przygodami redaktora Roberta Pruskiego a zarazem debiut pana Piotra Głuchowskiego.
Iwona próbuje bezskutecznie znaleźć grób swoich dawno zamordowanych rodziców albo chociaż jakieś wzmianki o ich śmierci. Wszystkie akta, dokumenty czy dowody dotyczące tych wydarzeń zaginęły, spłonęły, przypadkowo uległy „zniszczeniu”. W ostatecznej próbie zwrócenia uwagi pisze list do redakcji gdzie pracuje Robert Pruski z prośbą o pomoc. List zostaje pominięty jak poprzednio w innych redakcjach prasowych i telewizyjnych.
Iwona próbuje popełnić samobójstwo. Robert czyta w końcu desperacją prośbę.
Rozpoczyna śledztwo które okazuje się medialnym strzałem w dziesiątkę.
Wkrótce sprawą żyje cały kraj bo ślady prowadzą do nieistniejącej ale wciąż będącej w pamięci mieszkańców Torunia Jednostki Armii Radzieckiej a w toku śledztwa Robert i Iwona odkrywają kolejne zwłoki.
Ciekawy i najważniejsze wiarygodny pomysł, wciągająca akcja, czyta się szybko i z przyjemnością pomimo czasem nierealnych pomysłów mających nadać tempa fabule.
Ale to tylko książka a nie rzeczywistość.
Pierwsza część trylogii z przygodami redaktora Roberta Pruskiego a zarazem debiut pana Piotra Głuchowskiego.
więcej Pokaż mimo toIwona próbuje bezskutecznie znaleźć grób swoich dawno zamordowanych rodziców albo chociaż jakieś wzmianki o ich śmierci. Wszystkie akta, dokumenty czy dowody dotyczące tych wydarzeń zaginęły, spłonęły, przypadkowo uległy „zniszczeniu”. W ostatecznej próbie zwrócenia...
Czyta się bardzo dobrze, do połowy extra, później już trochę na siłę akcja wymyślana. Ogólnie solidna książka
Czyta się bardzo dobrze, do połowy extra, później już trochę na siłę akcja wymyślana. Ogólnie solidna książka
Pokaż mimo toBuszując w przepastnych zbiorach naszego portalu trafiłam na ten rewelacyjny kryminał, który okazuje się być debiutem Autora - co tym bardziej zasługuje na uznanie.
Od wydania "Umarli tańczą" minęło siedem lat, sądząc po nielicznych opiniach i ocenach, powieść zginęła gdzieś w gąszczu literatury gatunkowej - niekoniecznie lepszej - podejrzewam, że po prostu lepiej reklamowanej.
Tymczasem biorąc do ręki " Umarli tańczą" dostajemy wciągającą, świetnie napisaną, i, co ważne - wiarygodną historię, w której bohater prowadzi dziennikarskie śledztwo. Dla mnie wiarygodny jest przebieg wydarzeń, w których bierze udział, jak i on sam właśnie - Robert Pruski. Polubiłam go. Ze wszystkimi szaleństwami, demonami, zawirowaniami życiowymi wydaje się bardzo...ludzki.
Wszystko jest tutaj dobrze wyważone: wątek kryminalny wraz z realnie oddaną pracą dziennikarza jest na pierwszym miejscu, tło stanowi życie prywatne Pruskiego.
Nie mam zastrzeżeń, polecam gorąco!
Buszując w przepastnych zbiorach naszego portalu trafiłam na ten rewelacyjny kryminał, który okazuje się być debiutem Autora - co tym bardziej zasługuje na uznanie.
więcej Pokaż mimo toOd wydania "Umarli tańczą" minęło siedem lat, sądząc po nielicznych opiniach i ocenach, powieść zginęła gdzieś w gąszczu literatury gatunkowej - niekoniecznie lepszej - podejrzewam, że po prostu lepiej...