Dziennik
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Czytelnia polska
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2012-04-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-04-18
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788363387051
- Tagi:
- dziennik Pilch
- Inne
Jeden z najwybitniejszych i najpoczytniejszych współczesnych pisarzy polskich ujawnia wreszcie pełny zapis swojego dziennika, który prowadził przez ostatnie lata (w dużych fragmentach publikował go w „Przekroju“).
Znany z brawurowo poprowadzonych powieści, zachwycający jako autor dramatów i scenariuszy, powszechnie czytany jako felietonista, tym razem pokazuje się nam jako memuarysta w sensie ścisłym.
To nie zapiski z błahej codzienności, nie spis chorób i dolegliwości (choć znajdziemy zapis z poczekalni do neurologa), nie zestawienia wyróżnień i odznaczeń. Nie ma tu męczących i wydumanych autoanaliz i nieustającego narzekania na świat i bliźnich, co często można spotkać w ostatnio publikowanych dziennikach znanych pisarzy.
Oczywiście są codzienne marszruty Hożą i Kruczą do placu Trzech Krzyży, jest lektura gazet, są zapisy spotkań z czytelnikami czy przyjaciółmi (nawet niepozornym wydarzeniom Pilch umie przydać głębi: “Rok po narodzeniu Chrystusa tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty i drugi, fantastyczny majowy upał nie tyle na rynku, co na Kanoniczej; z Hanulą, Pawłem Huelle i Antkiem Liberą taszczyliśmy jakieś z heroizmem, bo z pensji w „Tygodniku Powszechnym” kupione, opakowania paluszków i butelek wina, życie było wieczne”).
„Dziennik“ Pilcha czyta się jak jego powieści. To narracja, w której znajdziemy Adama Małysza i lekturę Biblii, „Avatara“ i Joyce‘a, matkę i ojca, Kraków i Warszawę, katolików i ewangelików, w końcu, rzecz jasna, piłkę nożną. Znajdziemy tu też szczere sprostowania narastających latami wokół autora nieporozumień: “Całymi latami marzyłem o byciu literackim urzędnikiem, a przyrosła mi cyganeryjna gęba lekkoducha, bankietowicza i Bóg wie kogo”.
Są w “Dzienniku” takie rozbrajające wyznania jak to: “Ja wiem, że prawdziwy kibic stoi przy swoim klubie bez względu na wszystko. Dochodzę jednak do wniosku, że upór stania przy Cracovii jest uporem debila. Za stary jestem na być może szlachetne, ale psychiatryczne wytrwałości”.
Jak zwykle u Pilcha – świeże, zadziorne i odważne spojrzenie na świat, ironia, dystans ale i gorące, bezkompromisowe zaangażowanie, kwestie dnia dzisiejszego i kwestie ostateczne. I jak zwykle u Pilcha – zniewalająca przyjemność czytania.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Krajobraz pełen paradoksów
Rzecz będzie o „Dziennikach” J.P. Tego słynnego „jp” z wiersza Marcina Świetlickiego „Nieprzysiadalność” – „spotykam jp/jest pijany jak świnia/a ja jestem trzeźwy/jak świnia”. W „Dzienniku” nie ma alkoholu. O alkoholu, raczej o alkoholizmie, jest „Pod mocnym aniołem”, ale nie dziennik J.P. Wydaje mi się, że „Dziennik” nie jest o kobietach. Jak to było w tym wierszu Świetlickiego? „Nas jest dwóch/i one są dwie/może się przysiądziemy” – jakoś tak. O kobietach jest „Spis cudzołożnic”. Jeśli obierzemy prozę J.P. z kobiet i alkoholu, co nam pozostanie? Mizantrop z okładki, spoglądający z niechęcią na ten nieciekawy polski krajobraz? Zarażony „nieprzysiadalnością” kontestator nawet Pana Boga, nawet swego ukochanego klubu Cracovia Kraków?
J.p. – brzydko chuligani wykrzykują; JP – pokolenie takie jest, jeśli dodać 2; J.P. – wielki Polak, ojciec wąsaty naszego narodu; J.P. – Jerzy Pilch w końcu. Czy wszystkie grupy społeczne są usatysfakcjonowane? Można rzec – każdy ma swojego J.P. Albo – każdy ma takiego J.P., na jakiego sobie zasłużył. Ja mam Jerzego Pilcha i wcale nie rokuje mi to dobrze jako internetowemu grafomanowi płci męskiej wyznania katolickiego, który ośmiela się pisać o jego „Dziennikach”. Bo skoro J.P. „foszy” P.B., albo, co gorsza, Cracovii Kraków, to jakie szanse ma mieć ktoś taki jak ja? Pozostaje zawsze nadzieja, że J.P. się nie dowie.
„Dziennik” to zapis prowadzonych przez autora rozważań, które spisał był on w latach 2010-2011, a pierwotnie zamieszczone były one na łamach „Przekroju”. Jak już wyżej się rzekło alkoholu i kobiet tutaj szanowny czytelnik nie uraczy. Ale niech potencjalny czytelnik rąk nie załamuje, bo w świat Jerzego Pilcha to nie tylko te dwie pasje, które znamy z kart jego powieści i opowiadań. Znajdziemy tutaj refleksje o czasie, który z wiekiem zaczyna przyspieszać; o literaturze, która czasem drażni, ale nieustannie potrafi zadziwiać; o piłce i Cracovii – czyli o miłości i nienawiści; o byciu protestantem w takiej Polsce naszej monolitycznej i jednowyznaniowej; o polityce, o której pisać trzeba, choć wiadomo, że to musi skończyć się fiaskiem pisarskim (jeśli ktoś się zaczaja na łakome kąski po tragedii smoleńskiej, niech lepiej sobie lekturę odpuści); w końcu o konradowskim geście pisarza, który z samym P.B. ma tutaj swoje porachunki. Najsłabiej wypadają dla mnie wstawki polityczne, najlepiej futbolofilskie – tylko J.P. mógłby napisać piłkarską epopeję na Euro, ale wiadomo, że ten tani chwyt nigdy by nie przeszedł.
Jest J.P., wyłaniający się z kart „Dziennika”, mizantropem, malkontentem, samotnikiem, którego drażnią ludzie, bo wszyscy porządni są już po drugiej stronie, albo w jakimś rozdrobnieniu, w jakiejś mniejszości wobec zamieszkującego planetę Polska tłumu ludożerców. Czy to rozdrażnienie starszego pana, przypominające „świra” z filmu Marka Koterskiego? Dla mnie to bardziej krajobraz paradoksów, z których autor zdaje nam sprawozdanie, bo tak naprawdę bez literatury, gazet i polityki, bez futbolu, a przede wszystkim bez P.B. życia sobie nie wyobraża. To paradoks, który mówi – to, co kocham, wkurza mnie najbardziej.
Ale jest jeden paradoks, który czyni tę książkę wręcz rozkoszną – radość pisania, radość języka, niwelująca całe to starcze narzekanie. Ten język – ironiczny, wręcz sarkastyczny – jest pełnym śmiechu komentarzem do rzeczywistości. To żywa, zmieniająca się struktura, gdzie gawęda przechodzi w aforyzm, a nostalgia miesza się z szyderstwem. To wszystko sprawia, że jaśnie oświecony rozum wielkiego J.P. skrzy się barokowym bogactwem odświeżonej polszczyzny.
Sławomir Domański
Oceny
Książka na półkach
- 1 061
- 776
- 391
- 58
- 37
- 20
- 18
- 15
- 13
- 13
Opinia
Czytać Pilcha to czysta przyjemność obcowania ze świetnie napisaną, przemyślaną, inteligentną, zabawną ale i gorzką prozą. Taki jest właśnie "Dziennik", zawierający luźne ale poważne przemyślenia tego literata. Już z okładki spogląda na nas facjata typowego polaka, morda wręcz ;) To zdjęcie jest zdecydowanie nieprzypadkowe, w pewnym sensie uosabia charakter zapisków Pilcha i jego sposób obserwacji rzeczywistości: twarde, odważne, bezkompromisowe, niekiedy nawet wredne, ale zawsze celne, błyskotliwe, przenikliwe i finezyjnie napisane spojrzenie na to co nas otacza.
Pilch jak to Pilch, nie raz zdarza mu się trafić w sedno i to nie przypadkiem. Ubawiłem się setnie czytając "Dziennik" :) Lepiej niż przy niejednej komedii. Te jego anegdoty, refleksje, cały sposób myślenia, w tym wszystkim jest jakiś prześmieszny absurd celnie ale i gorzko puentujący polską rzeczywistość. Niczym z filmów Marka Koterskiego. "Dziennik" to jeden długi (bo dwuletni) "Dzień Świra" z życia Jerzego Pilcha. Prawdę mówiąc Pilch to najzabawniejszy pesymista jakiego znam. A powiedzieć że pojęcie ironii nie jest mu obce to nic nie powiedzieć (że tak się posłużę frazą "pilchowską"). Zaiste, Doktor House to przy Pilchu średniej klasy kawalarz :)
Z Pilchem można się nie zgadzać, może on irytować, męczyć (nie raz przyszło mi z nim w myślach polemizować) ale nie zachwycać się jego stylem pisania, władaniem pióra, formułowaniem zdań - niepodobna (i znowu fraza zapożyczona od Pilcha). To jak on tworzy zdania jest godne podziwu. Chyba mało który autor dochodzi do takiej sprawności w budowaniu zdań wielokrotnie złożonych. Stosować tyle średników, myślników, cudzysłowów w cudzysłowach, wtrąceń, dygresji do dygresji, tworząc długie finezyjne ale poprawne gramatycznie i językowo zdanie, i w tym wszystkim się nie pogubić a wręcz zabłysnąć - to jest sztuka.
Przyznam że piłka nożna niezbyt mnie interesuje (w oczach Pilcha byłbym pewnie godzien pożałowania) ale jego wywody na ten temat to ja mogę czytać na okrągło. Jakiego tematu się ten autor nie chwyci, czyni go arcyciekawym: protestantyzm, luteranie, Smoleńsk, gazetowe redakcje, spacer Nowym Światem, poezja, literatura, świadomość przemijania i widmo śmierci etc. etc. Wszystko to w wydaniu "pilchowskim" łykam bez popity ...no może czasem nie wszystko gładko przechodzi, nie we wszystkim bym autorowi przytaknął, ja też czasami nie mam pewności "kiedy Pilch kpi, a kiedy o drogę pyta", a czasem się po prostu nie zgadzam (np. w opinii o Cormacu McCarthym). Ale taki jest właśnie "Dziennik", to zapis często kontrowersyjnych myśli ale zawsze ciekawych. Świetna rzecz, powtórzę się ale to po prostu czysta przyjemność z czytania. Jak najbardziej polecam, ale tylko osobom z wyczuciem dystansu do świata, Polski i najbliższego otoczenia :)
http://book-music-movie.blogspot.com
Czytać Pilcha to czysta przyjemność obcowania ze świetnie napisaną, przemyślaną, inteligentną, zabawną ale i gorzką prozą. Taki jest właśnie "Dziennik", zawierający luźne ale poważne przemyślenia tego literata. Już z okładki spogląda na nas facjata typowego polaka, morda wręcz ;) To zdjęcie jest zdecydowanie nieprzypadkowe, w pewnym sensie uosabia charakter zapisków Pilcha...
więcej Pokaż mimo to