rozwińzwiń

Schodami w górę, schodami w dół

Okładka książki Schodami w górę, schodami w dół Michał Choromański
Okładka książki Schodami w górę, schodami w dół
Michał Choromański Wydawnictwo: Czytelnik Seria: Głowy Wawelskie literatura piękna
564 str. 9 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Głowy Wawelskie
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
1977-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1977-01-01
Liczba stron:
564
Czas czytania
9 godz. 24 min.
Język:
polski
Tagi:
bohema plotka wojna humor powieść
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
883
581

Na półkach:

Czuję lekki zawód, niby książka dobra, ale liczyłam na coś więcej. ,, Schodami w górę, schodami w dół '' to opowieść o małej tatrzańskiej miejscowości, do której ludzie przyjeżdżają na wypoczynek lub kurację .Na Podbazie przyjeżdża min tajemniczy inżynier Ordęga i student malarstwa Karol Nitonicki, narrator powieści. Co dzieje się w miasteczku ? ano właściwie to nic, bo nie akcją ta książka stoi.
Choromanski stworzył niezwykle barwną społeczność tej górskiej mieściny , prym wiedzie wdowa po znanym rzeźbiarzu pani Dragina Łucka, w restauracji u Drukowskiego spotykają się miejscowi :aptekarz Zyzio, komisarz Szmurło, baronowa Sztygielowa czy Ksawery Barski i przy dźwiękach jazzu popijają trunki, grają w brydża a przede wszystkim plotkują. Nietrudno zgadnąć, że pierwowzorem miasteczka jest Zakopane, postaci Draginy Maria Kasprowiczowa ,a jej dom na Bazach to słynna Harenda. Według mnie jest to satyra na zakopiańczyków oraz bohemę artystyczną , o której Nitonicki wyraził się, że to wariaci i wykolejeńcy...
Tłem powieści jest nadciągającą II wojna światowa, która niesie za sobą koniec beztroskiego życia , zagładę miasteczka i większości jego mieszkańców.
Podoba mi się atmosfera tej książki, czuć w niej młodopolskie wpływy i tą magiczną aurę Zakopanego, ale uważam,że powieść jest za długa , zwłaszcza że mało jest w niej akcji i przez to momentami staje się nudna .Czegoś jej brakuje, choć sama nie wiem czego.

Czuję lekki zawód, niby książka dobra, ale liczyłam na coś więcej. ,, Schodami w górę, schodami w dół '' to opowieść o małej tatrzańskiej miejscowości, do której ludzie przyjeżdżają na wypoczynek lub kurację .Na Podbazie przyjeżdża min tajemniczy inżynier Ordęga i student malarstwa Karol Nitonicki, narrator powieści. Co dzieje się w miasteczku ? ano właściwie to nic, bo nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

"Choromański nigdy nie pisze, o czym pisze” – z taką opinią najlepszego znawcy nie tylko polskiej literatury Jana Gondowicza mogę, a nawet muszę, się zgodzić po przeczytaniu tej książki, na pozór zupełnie zwykłej, by nie powiedzieć – banalnej. A jednak – nie.

Autor – który w 1957 r. wrócił do PRL z emigracji - w tej książce z 1967 r. wskrzesił (chyba także sam dla siebie, ot taki pseudoautoportret z czasów młodości) tamten przedwojenny świat, gdy w Zakopanem obcował z Witkacym, Karolem Szymanowskim czy – w sensie dosłownym – ze słynną wdową po Janie Kasprowiczu (nb. - córką rosyjskiego generała de domo Bunin).

Tu odmalował ją jako Draginę Łucką, wdowę po słynnym architekcie - Bułgarkę, ale damę równie romansową, jak jej pierwowzór (zmarła w 1968 r. w Poroninie – ano Choromański nie był raczej dżentelmenem, wydając to za jej życia, jakaś mała zemsta za coś?). W jej domu łatwo rozpoznamy słynną Harendę, a jest i mauzoleum dla zmarłego męża….

Wszystko w świecie przedstawionym jest – pozornie - miło staroświeckie, czyli przedwojennie. Znajdujemy się w ogóle w kulturze kawiarni, gdzie plotki kwitną równie bujnie jak romanse, gdzie gra się muzykę „dżazową”, wokół ludzie kultury i sztuk. To świat, w którym kochanka określa się mianem „lubusia”; nie jest wolny od szkaradnych pomówień, i mniejszych czy większych dramatów – a przede wszystkim od sztuczności i fałszu. Bezpretensjonalne to, a mówiące wiele o tym, co może być między ludźmi.

A zarazem wszystko mocno podszyte jakimś schyłkiem, przemijaniem, obawą o koniec tego miłego świata – boć to sierpień ‘39. I tylko niektórzy pytają narratora: „- Co pan myśli o polityce, panie.. panie Nitonicki (nb. znaczące nazwisko)? Prawda, że duch wspaniały? Silni, zwarci, gotowi! To pierwszy raz w historii mamy za sojuszniczkę Anglię. Anglia nie przegrała jeszcze ani jednej wojny”.

Skłamałem. To znaczy nie ja, ale Gondowicz. Jednak Choromański czasem pisał, o czym pisze – np. o tytułowych schodach: „Według niego, wymowa schodów była inna. Dla niego, budowniczy, który budował te schody, przeżywał strach. Jakby bał się zejść na ziemie, natomiast ratunek dla siebie widział w ucieczce na górę”.

Fabuła w tej książce jest, tak jak lubię, rzeczą drugorzędną. Za to jaka menażeria bohaterów pierwszego i dalszych planów! Jakie ciekawe, nieszablonowe typy ludzkie! A do tego autorskie gry z czytelnikiem („Mam męczące i jakieś nawet wstydliwe wrażenie, że napisałem nie to, co chciałem”).

Największym jednak walorem tej powieści jest jej niezwykle inteligentny, przedwojenny, w najlepszym sensie tego słowa, język. Po prostu język inteligentów, który również już niedługo miał zejść ze sceny publicznej, czy raczej – zostać z niej wypchniętym (jedno jest tu tylko, czego nie ma co żałować - stosunku do kobiet….).

Dlatego nieco więcej niż zwykle smakowitych cytatów, a najlepszy z nich to ten: ”Dwóch ludzi mówiąc ze sobą po polsku o tej samej rzeczy, mówi właściwie o dwóch rożnych rzeczach”.

„Wszyscy stali mieszkańcy tego miasteczka z niezwykłą wyrozumiałością odnosili się do ludzkich upadków i wszelkich skandali. Cokolwiek by mówili, nawet z pianą na ustach, jakkolwiek by się oburzali - w duszach mieli franciszkańską niemal tolerancyjność”.

”Niekiedy mieszkańcy miasta z początku jakby zmyślali jakiś fakt, a potem nagle ten zmyślony fakt stawał się rzeczywistością”.

„Z natury bynajmniej nie odznaczali się wrodzonym estetycznym węchem, ich własne upodobania artystyczne były jak najbardziej przeciętne, gdy im się pokazywało dwa obrazy, to zazwyczaj podobał im się gorszy. (…) Gusta im się poprawiły o tyle, że obecnie nie znosiły niczego, co by było słodkie”.

„Na całą tę niecodzienną, jeśli nie tajemniczą, sprawę padło światło. Światło mgliste, jakby wstydliwe, ale jak to zwykle ze światłem bywa, rzucające ostre cienie”.

„Miał poza tym trochę niedobrze w głowie i dowodził, że tylko wzmożona potencja seksualna jest podłożem wszelkiej sztuki. Impotent Partenonu nie zbudował, o nie, moi panowie!

„Niech pan nigdy się nie przyjaźni z człowiekiem, który przeczyta kartę od deski do deski, a potem zawsze wybiera sznycel po wiedeńsku. Taki człowiek nie jest wart uwagi”.

„- Wierzy pani w duchy?
- Jaki pan śmieszny – odpowiedziała z leciutkim uśmieszkiem – Po co duchy? Jakie duchy? Ja po prostu nie wierze w śmierć.
- Jak można nie wierzyć w śmierć?
- Mój mąż żyje w mojej głowie w tej chwili tak samo, jak gdyby siedział na miejscu pana na leżaku. Cudzej śmierci nie ma, jest tylko śmierć nasza, własna. Antoni umrze naprawdę dopiero wtedy, kiedy i ja umrę”.

„- Czego się pani boi?
- Mężczyzn.
- Mężczyzn? To ciekawe, na pewno pijanych?
- Wszystko jedno. Trzeźwy jeszcze gorszy”.

„- Ale przecież sama mi opowiadałaś, że Frania to sopla (sic!) lodu, jak mimoza, że nie można jej dotknąć, bo zaraz spazmów dostaje. Mówiłaś mi, że to fregata.
- Nie fregata, Szczepanoczku, ale frygida”.

„Im dłużej się zastanawiałem nad tym, co się we mnie dzieje, tym mniej się podobałem samemu sobie”.

„Wydawało mi się, że zamiast dwóch rąk ma ich Basia co najmniej tuzin. Zaledwie unieruchomiłem jedną, zjawiała się druga. Miała trzy prawe dłonie, którymi zarazem broniła swej piersi, swego dekoltu i rąbka swej spódniczki”.

„ – Pas – powiedziała dziewczyna dość swawolnym i znaczącym tonem. – Nie chcę z panem mecenasem leżeć”..

„Plotek nowych nie było, a właściwie było ich moc – tylko, że dotyczyły przyjezdnych gości, kto z kim gdzie i jak”.

„To, że byli wredni - to jedna rzecz, a to, że mieli dobre maniery - to druga”.

„Zdaje się Somerset Maugham powiedział, że autor opisując bohatera winien natychmiast powiadomić czytelnika, ile i skąd ma bohater pieniędzy”.

„Wystarczy komuś popatrzeć na buty, żeby znać stan jego finansów. Jakoś tak się złożyło, że stan obuwia świadczy o zamożności lub biedzie właściciela więcej niż jego ubranie. Tylko bardzo zamożny człowiek ma nowe buty, stale nowe buty”.

„Ubóstwiał wszelkie zwierzenia – intymny dreszczyk obcowania z nieprzykrytą gołą duszą ludzką”.

”Jakaś rymowana pornografia! Jakaś pastelowa sprośność! Jakaś nekrofilska sonata”.

”Czy dorastający młodzieniec nie jest ustawicznym plagiatorem?”

„Nie mam nie tylko żadnego światopoglądu filozoficznego, ale i żadnej wiary, żadnego przekonania, żadnego kąta widzenia. Albo właściwie, jeżeli pan chce - mam ich milion: wskutek tego wzajemnie się negują i pustka pozostaje”.

„Komisarz Szmurło ma światopogląd policyjny”.

„Nie wierzył w przyjemność jednostronną: skoro było mu z kimś dobrze, był przekonany, że to wzajemne”.

"Choromański nigdy nie pisze, o czym pisze” – z taką opinią najlepszego znawcy nie tylko polskiej literatury Jana Gondowicza mogę, a nawet muszę, się zgodzić po przeczytaniu tej książki, na pozór zupełnie zwykłej, by nie powiedzieć – banalnej. A jednak – nie.

Autor – który w 1957 r. wrócił do PRL z emigracji - w tej książce z 1967 r. wskrzesił (chyba także sam dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
122
81

Na półkach:

Cały Choromański - mistrz budowania nastroju tajemniczości. Taka trochę zabawa słowem i konwencjami. Jak to ktoś już wspomniał w poprzedniej recenzji: "W pewnym momencie wkradł mi się do serca niepokój; bo chociaż to dobra i intrygująca lektura, to jednak przez dłuższe okresy nic znaczącego się nie dzieje, i w zasadzie, to na pytanie mamy, jaki to gatunek, nie potrafię szczerze odpowiedzieć, a jestem w połowie"...

Cały Choromański - mistrz budowania nastroju tajemniczości. Taka trochę zabawa słowem i konwencjami. Jak to ktoś już wspomniał w poprzedniej recenzji: "W pewnym momencie wkradł mi się do serca niepokój; bo chociaż to dobra i intrygująca lektura, to jednak przez dłuższe okresy nic znaczącego się nie dzieje, i w zasadzie, to na pytanie mamy, jaki to gatunek, nie potrafię...

więcej Pokaż mimo to

avatar
774
772

Na półkach: , ,

Bez wątpienia język współczesnych powieści odbiega od tego, jaki zafundował autor „Schodami w górę, schodami w dół”. Niby lekki i prosty, ale na pewno nie uliczny jak ten nasz, potoczny, codzienny. Mamy tutaj piękną polską, poprawną polszczyznę, co powieści nadaje jeszcze większej wartości, podkreślając walory artystycznego środka przekazu. Bo Choromański mimo iż tworzył w ubiegłym stuleciu, użył niezwykle plastycznego, barwnego języka rozpościerając przed czytelnikiem panoramę górskiej miejscowości Bazie w taki sposób, że widzi się je niczym z fotografii.


Tło fabuły osadzone jest w roku wybuchu drugiej wojny światowej. Miasteczko zatopione w swej sielskiej atmosferze wiecznej zabawy, gier w karty, pijaństwa, wiecznej rozpusty i nieustannej plotki, przerywa pojawienie się kilku obcych ludzi. Właściwie, jaki jest cel ich przybycia do Podbazia? Miejscowi nie tak szybko otworzą się przed obcymi. Odnosi się wrażenie, że są oni pod stałą, ścisłą obserwacją. A mieszkańcy? No cóż – dziwacy w całej krasie. Wdowa, która buduje tumbę dla zmarłego męża, gruźlicy, lekarze, którzy ich leczą opłatkami z cukrem, dziwny architekt Ordęga i wielu innych bardzo ekscentrycznych bohaterów, z licznymi wadami, chorymi przyzwyczajeniami, czy ułomnościami. Narratorem powieści zaś jest jeden z bohaterów – dziewiętnastoletni, młodziutki malarz Notonicki i to z jego subiektywnej perspektywy obserwujemy wszystko wokół.

Jest tutaj wątek tragicznej miłości, gdzie wdowa Dragina wszelkimi sposobami próbuje rozkochać w sobie Ordęgę, a ten ślepo nią zafascynowany, w pierwszym odruchu porzuci młodziutką góralkę, która z kolei jest w nim zakochana po uszy. Są wątki oskarżeń o szpiegostwo, czy antysemityzm, co w owej sennej, małej mieścinie jest wręcz czymś niepojętym. A wszystko to za sprawą wiecznie rozprzestrzeniającej się z prędkością światła plotki. To właśnie jest jednym z podstawowych zajęć tutejszych ludzi. Plotkują o wszystkim i wszystkich, nieco nawet podkolorowując fakty. I wcale nie jest to jedynie domena i zamysł fabuły tej książki. Myślę, że z perspektywy czasu, nic się tak naprawdę nie zmieniło. Plotka potrafi i dzisiaj wyrządzić wiele zła i okrucieństwa.


Dla mnie jest to też powieść, której znaczenie i przesłanie można rozczytywać z płaszczyzny psychologicznej. Mieszkańcy Bazi niby coś o sobie wiedzą, ale nic tak naprawdę w ich życiorysach nie jest jednoznaczne, każdy z nich ukrywa wściekłe tajemnice, a ich codzienne schadzki i konwersacje zajadle podsycane są przez wyimaginowane opinie. To ludzie, dla których prawda nie istnieje, zakładają maski, nagminnie kłamią.


Na pewno jest to książka, której tak szybko nie zapomnę. Specyficzna i bardzo niecodzienna. Autor potrafi przenieść znakomicie czytelnika w czasie, tworząc bardzo charakterystycznych bohaterów, zgrabną, dynamiczną akcję, w której nie szczędził ani emocji, ani elektryzujących wątków, często przeplatanych humorem i głębokim przeświadczeniem. Ale jest to też powieść z taką gorzką nauką i refleksją dla współczesnych, ukazująca moc sprawczą plotki. A chyba nie ma nic gorszego od fałszywych oskarżeń, czy okrutnych, wysnutych z palca opinii na temat kogoś, kogo tak naprawdę do końca nie znamy. Powieść zaskakuje, intryguje, odkrywa prawdziwe oblicze człowieka ukrytego za maską i fałszywym obrazem.

Polecam!


http://nietypowerecenzje.blogspot.com/2017/08/schodami-w-gore-schodami-w-do-micha.html

Bez wątpienia język współczesnych powieści odbiega od tego, jaki zafundował autor „Schodami w górę, schodami w dół”. Niby lekki i prosty, ale na pewno nie uliczny jak ten nasz, potoczny, codzienny. Mamy tutaj piękną polską, poprawną polszczyznę, co powieści nadaje jeszcze większej wartości, podkreślając walory artystycznego środka przekazu. Bo Choromański mimo iż tworzył w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
557
105

Na półkach: , , , ,

Zakopane było jednym z najważniejszych punktów na mapie młodopolskiego artysty - swoboda tworzenia, jakiej dostarczało podhalańskie środowisko, idealistyczny patriotyzm i fantastyczny tatrzański folklor - to wszystko sprawiło, że akurat tam ściągali tłumnie najwięksi tych czasów. Sienkiewicz, Witkacy, Żeromski - wszyscy oni przyjeżdżali do Zakopanego tworzyć, dyskutować i - jak to zwykle z bohemą bywa - robić zamieszanie.

A tu? Tu nie Zakopane, a Bazie, ale poza tym, zdawałoby się, wszystko podobnie - panorama barwnych postaci, artystów i całej reszty, które między sobą wchodzą w dziwne, powikłane często relacje, plotkują co niemiara. I aż dziw bierze, że w tak małej mieścinie tyle może się dziać! No bo jest monumentalna wdowa, która swojemu zmarłemu mężowi wystawia równie monumentalną tumbę, jest architekt Ordęga, który nie ma... Jest jasnowidz-morfinista, a wreszcie jest Nitonicki, młodziutki, zaledwie dziewiętnastoletni malarz, który nie bardzo jeszcze wie, co o tym wszystkim myśleć.

Tu, to jest - w Schodami w górę, schodami w dół Michała Choromańskiego. Ale, cóż nam tam pisarz, było o malarzu - to właśnie z perspektywy Nitonickiego obserwujemy sprawy i spraweczki kolorowego spektrum bohaterów zbudowanych tak dobrze, że aż dziw bierze, że nie mają dokładnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Bo choć niektórzy, a nawet większość z nich, biorą coś sobie z prawdziwych przyjaciół Choromańskiego - wdowa Dragina Łucka na przykład ma sporo wspólnego z inną wdową, Marią Kasprowiczową, a Ordęga - z Karolem Stryjeńskim, też skądinąd architektem - nie znajdziemy w realnych wydarzeniach ani drobiny tego, co dzieje się w książce. A mimo to nieobca jest nam w czasie lektury atmosfera skandalu, jakbyśmy podglądali ciemne sprawki faktycznie istniejących ludzi i zaglądali gdzieś, gdzie nam niezupełnie zaglądać wolno; ot, taki dodatkowy dreszczyk emocji.

Schodami w górę, schodami w dół jest lekturą zabawną, przez większość czasu lekką, ale w ostatecznym rozrachunku smutnawą. Sprawia to czas akcji - lato '39 i czarne chmury, które wiszą nad głowami naszych bohaterów, nie do końca może jeszcze zdających sobie z tego sprawę, ale w każdym razie - przeczuwających. I niby wszystko jest jak zawsze, ale dziwne rzeczy się dzieją, bo w spokojnych zwykle Baziach nagle oskarżenia o szpiegostwo, nagle antysemityzm. Choromański w swojej zmyślonej miejscowości uchwycił zupełnie niezmyśloną atmosferę u samego jej schyłku; tę młodopolską bohemę opisał w momencie, gdy już za moment miała raz na zawsze zniknąć, przykryta gruzami i lejami po bombach. I to odchodzenie udokumentował, lakonicznie, w kilku zdaniach. Pisze, że To, że jedyny bombowiec, który przelatując nad Podbaziem rzucił swe bomby akurat na wzgórze, gdzie znajdowała się pagoda, sławetne schody, grota, a nawet pobliska osada Wachledów - to było tylko małym detalem (...). A nam robi się przykro, mimo, że to wszak tylko wymyślony dom w wymyślonej mieścinie.

Powieść Choromańskiego to nie jest może coś od A do Z, żadne monumentalne, niesamowite dzieło na skalę wielką albo i jeszcze większą, ale pozostaje z humorem napisaną, dosadną książką ze zgrabnymi wątkami sensacyjnymi, charakterystycznymi postaciami z rodzaju tych, które się długo pamięta i z nietypową atmosferą. A to wszystko z posypką z jakże przecież przez wszystkich kochanej melancholii. Słowem - jest co najmniej godnie, a przede wszystkim - przyjemnie, bo miło raz na jakiś czas poczytać literaturę nie głupią, ale też nie pozującą się na niesamowicie ambitną. Warto takie książki czytać. O, i warto czytać posłowia, byłabym zapomniała - ta miła powiesć i posłowie ma co najmniej miłe.

Wielkie dzięki Państwowemu Instytutowi Wydawniczemu za egzemplarz recenzencki.

Mojego bazgrania więcej trochę na czymkolwiek.blogspot.com

Zakopane było jednym z najważniejszych punktów na mapie młodopolskiego artysty - swoboda tworzenia, jakiej dostarczało podhalańskie środowisko, idealistyczny patriotyzm i fantastyczny tatrzański folklor - to wszystko sprawiło, że akurat tam ściągali tłumnie najwięksi tych czasów. Sienkiewicz, Witkacy, Żeromski - wszyscy oni przyjeżdżali do Zakopanego tworzyć, dyskutować i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
697
90

Na półkach:

Chyba znalazłem kolejnego, ulubionego pisarza. Kolejne i na pewno nie ostatnie spotkanie. "Schodami w górę, schodami w dół" to książka pełna dobrego humoru, trochę jest i sensacji, sporo psychologii. Rzecz dzieje się w małym podgórskim miasteczku, tuż przed wybuchem II wojny światowej. Spokój, cisza, ale nie nuda! Miasto aż kipi od plotek. Wszyscy o wszystkich plotkują. Spotykamy tu całą galerię "wykolejeńców": kokietkę "wielką wdowę", która buduje tumbę dla zmarłego męża (przytyk do Marii Kasprowiczowej),tajemniczego inżyniera-architekta, który nie ma..... (Stryjeński?),dziwnych lekarzy (bardziej znachorów, którzy np.: gruźlicę leczą opłatkami z cukrem),hotelarzy, ekscentryczną hrabiankę. Całą galeria postaci. Powieść napisana w 1965 roku, ale styl Choromańskiego nie zmienił się od czasów dwudziestolecia międzywojennego. Ale przede wszystkim jest to powieść psychologiczna: ludzie są dla siebie zasadniczo niepoznawalni. Mimo nieustannych kontaktów wciąż pozostają dla siebie obcy, wciąż przywdziewają maski i kłamią. "Prawdy" o drugim człowieku dowiadujemy się z plotek, z opinii innych.

Chyba znalazłem kolejnego, ulubionego pisarza. Kolejne i na pewno nie ostatnie spotkanie. "Schodami w górę, schodami w dół" to książka pełna dobrego humoru, trochę jest i sensacji, sporo psychologii. Rzecz dzieje się w małym podgórskim miasteczku, tuż przed wybuchem II wojny światowej. Spokój, cisza, ale nie nuda! Miasto aż kipi od plotek. Wszyscy o wszystkich plotkują....

więcej Pokaż mimo to

avatar
343
242

Na półkach: ,

Jest lato 1939 roku. Nad Europą wisi brzydkie widmo, ale w Podbaziu, pomniejszym tatrzańskim kurorcie, ciężko uwierzyć w realność wojny. Życie toczy się tu w nieco wolniejszym tempie, a uwagę miejscowej, mieszanej i nader skłonnej do plotek społeczności, zajmują raczej lokalne skandale, których, ze względu na charakter miejscowości, zawsze jest pod dostatkiem. Jakby niespokojnym językom mało było pożywki, do miasteczka przybywa inżynier Ryszard Ordęga, wynajęty przez monumentalną wdowę bułgarskiego pochodzenia do realizacji grobowca jej zmarłego męża o wydumanej młodopolskiej reputacji. Od razu staje się jasne, że inżynier skrywa mroczny sekret...
"Schodami w górę, schodami w dół" to rzecz zabawna i tajemnicza. Choromański serwuje czytelnikowi nagłe zwroty akcji, atmosferę niejasności, a przede wszystkim imponującą galerię oryginalnych charakterów. Nie sposób nudzić się przy tej lekturze, a przysięgam, że próbowałem.

Jest lato 1939 roku. Nad Europą wisi brzydkie widmo, ale w Podbaziu, pomniejszym tatrzańskim kurorcie, ciężko uwierzyć w realność wojny. Życie toczy się tu w nieco wolniejszym tempie, a uwagę miejscowej, mieszanej i nader skłonnej do plotek społeczności, zajmują raczej lokalne skandale, których, ze względu na charakter miejscowości, zawsze jest pod dostatkiem. Jakby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
943
405

Na półkach:

Po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że właśnie taka literatura powinna być promowana i o takich autorach jak Michał Choromański należy czytelnikom przypominać, bo wiele tracą nie znając jego twórczości. Szkoda, że zaczytujemy się w bestsellerach zagranicznych pisarzy mając "pod nosem" takie perełki jak "Schodami w górę, schodami w dół".

Po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że właśnie taka literatura powinna być promowana i o takich autorach jak Michał Choromański należy czytelnikom przypominać, bo wiele tracą nie znając jego twórczości. Szkoda, że zaczytujemy się w bestsellerach zagranicznych pisarzy mając "pod nosem" takie perełki jak "Schodami w górę, schodami w dół".

Pokaż mimo to

avatar
108
7

Na półkach: ,

Późne lata 30 XX. Spokojne małopolskie miasteczko w którym żyje mozaika charakterów i osobowości. Każdy jest na swój sposób inny, ale posiada małomiasteczkową mentalność. A nad tym wszystkim unosi się młodopolski duch, widoczny nie tylko we wspomnieniach mieszkańców. Ciekawa, przezabawna książka opowiedziana z punktu widzenia młodego malarza, stałego bywalca Podbazia. Może nie jest wyjątkowo ambitna, może brak jej sprecyzowanego konceptu. Jednak swobodna fabuła, wesołe, intrygujące retardacje, świetnie prowadzona narracja, plastyczne opisy przyrody i charakterystyki poszczególnych postaci, ciekawe wydarzenia rozgrywające się w miasteczku - to wszystko sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Powieść, mimo że powstała później niż opisywana w niej fabuła, oddaje realia tamtych czasów i jest niesamowicie wiarygodna(mamy to sporadyczne wspomnienia o sytuacji politycznej, o zbliżającej się wojnie, o sanacji u schyłku swych rządów, o antysemityzmie). Godna polecenia lektura na wakacje.

Późne lata 30 XX. Spokojne małopolskie miasteczko w którym żyje mozaika charakterów i osobowości. Każdy jest na swój sposób inny, ale posiada małomiasteczkową mentalność. A nad tym wszystkim unosi się młodopolski duch, widoczny nie tylko we wspomnieniach mieszkańców. Ciekawa, przezabawna książka opowiedziana z punktu widzenia młodego malarza, stałego bywalca Podbazia. Może...

więcej Pokaż mimo to

avatar
398
49

Na półkach:

Bardzo powolna, spokojna i zapowiadająca wielkie zwroty akcji które nigdy się nie ziszczą. Podchodziłem 3 razy, rzadko kiedy musiałem aż tyle.

Bardzo powolna, spokojna i zapowiadająca wielkie zwroty akcji które nigdy się nie ziszczą. Podchodziłem 3 razy, rzadko kiedy musiałem aż tyle.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    130
  • Przeczytane
    99
  • Posiadam
    34
  • Ulubione
    3
  • Teraz czytam
    2
  • Literatura polska
    2
  • Polska
    2
  • Literatura polska
    2
  • Choromański
    1
  • Obyczajowe
    1

Cytaty

Więcej
Michał Choromański Schodami w górę, schodami w dół Zobacz więcej
Michał Choromański Schodami w górę, schodami w dół Zobacz więcej
Michał Choromański Schodami w górę, schodami w dół Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także