Realizm magiczny made in Poland. Literatura polska jak iberoamerykańska
Półka w bibliotece z naklejką: „realizm magiczny” jest bardzo, bardzo długa. Jej koniec niknie w oddali, wszak to nie pomieszczenia rodem z opowiadania Jorge Luisa Borgesa. Nie ma tu luster sprawiających wrażenie nieskończoności, nie ma schematu – jest przestrzeń. Jak wielkie musiało być drzewo, które dało deski na półkę, na której w karnym ordynku stoją rzędy książek... Wyobraźnia ich autorów do uporządkowanych raczej nie należy – szybuje daleko i wysoko, nie respektuje ograniczeń.
Najpopularniejsi pisarze kojarzeni z realizmem magicznym wywodzą się z literackich kręgów Ameryki Południowej lat 60. i 70., choć sam termin jest znacznie starszy i korzenie swe ma w latach 20. i 30. XX wieku, nie między okładkami książek, a w malarstwie. Wspomnianym nurtem literackim płyną autorzy ze wszystkich prawie krajów świata.
Półka z realizmem magicznym jest niezwykle długa, niemal nieskończona, niemniej dyskusje o tym, jakie książki na niej postawić są tak gorące, jakby miejsca miało zabraknąć. Temperatura sporu między krytykami a samymi literatami robi się bardzo wysoko podczas prób rozdzielenia dwóch nurtów: fantastyki i realizmu magicznego właśnie. Dość logiczną i elegancką jawi się w tym kontekście definicja argentyńskiego powieściopisarza Andersona Imberta . Przytacza ją Tomasz Pindel w „Realiźmie magicznym. Przewodniku praktycznym”:
„(...) narrator zamiast przedstawić magię tak, jakby była rzeczywista, przedstawia rzeczywistość jakby była magiczna”.
Bruno Schulz i Czesław Miłosz – prekursorami
Gdzie szukać początków realizmu magicznego w polskiej literaturze? Wyposażeni w „mędrca szkiełko i oko” sapać będą groźnie, ale magia z rzeczywistością bardzo silnie splecione są ze sobą tak w Drohobyczu, jak i nad nieomal mityczną Issą. Bruno Schulz w „Sklepach cynamonowych” i „Sanatorium pod klepsydrą”, a Czesław Miłosz w „Dolinie Issy” zostawiają sporo przestrzeni dla „magicznej rzeczywistości”. Może te korzenie sięgają jeszcze głębiej, a ich splotów dopatrzeć się można w „Dziadach” Adama Mickiewicza lub „Balladynie” Juliusza Słowackiego? Romantyczni poeci widzieli znacznie więcej niż to, co dotykalne, w otaczającym ich świecie, nie musieli budować nowego.
Lata 70-te to „Konopielka” Edwarda Redlińskiego, zekranizowana w 1981 roku. Książka, która jest prawdziwym „wzorcem metra” polskiej literatury tego nurtu. Napisana wspaniałym językiem, mocno stylizowanym na „chłopski”, który buduje niezwykłą atmosferę zagubionej wśród lasów i bagien wsi Taplary. Zjawiska nadnaturalne są dla jej mieszkańców normalnym elementem świata przyrody. Nikogo nie dziwi na przykład, że nocą w stodole młóci cepem... zmarły kilka miesięcy wcześniej mąż jednej z mieszkanek wsi. Co prawda robi to „niewprawnie, bo dusza chibaż takiej siły w rękach nima jak chłop żywy”.
Franciszek Pieczka, aktor sztandarowy
Świat realny z przebijającą przez cienką granicę nadnaturalnością był i jest bardzo wdzięcznym obiektem dla twórców polskiego kina. Dla dwóch reżyserów elementem pokazywanej przez nich odrealnionej rzeczywistości stał się aktor-legenda: Franciszek Pieczka. Brawurowa rola w „Żywocie Mateusza” Witolda Leszczyńskiego z 1967 roku wpisała Pieczkę w realizm magiczny w polskim kinie. U Leszczyńskiego, który wyreżyserował m.in. także „Konopielkę”, czy „Requiem” (ze scenariuszem Edwarda Redlińskiego) aktor ze swoim patriarchalnym emploi, głębokim głosem stanowił dopełnienie świata z pogranicza rzeczywistości. Jan Jakub Kolski wpisał z kolei Franciszka Pieczkę jako nieomal stały element swoich filmowych dokonań: od „Historii kina w Popielawach” przez „Jańcia Wodnika” po „Jasminum”.
Twórcy filmowi, nawet ci serialowi, wsłuchują się zresztą przez cały zas w echa magicznej rzeczywistości. Wątki z pogranicza światów pojawiają się przecież w serialu „Wataha” (zwłaszcza w pierwszym sezonie) czy w „Ślepnąc od świateł”.
Urodzaj nie dziwi; skoro gleby słabe, plon przynoszą książki
Popularność książek autorów południowoamerykańskich w latach 60. i 70. ubiegłego wieku oraz prawdziwy wysyp polskich z około dwudziesto, trzydziestoletnim opóźnieniem nie dziwi. Pewnie ponad połowa dzisiejszych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków spędzała wakacje na wsi u dziadków. Ich rodzice nie raz, nie dwa wracali do domów, z których wyrwali się na studia do miast, by pomóc starszym w co cięższych polowych pracach. Treść książek, osadzonych wśród zamglonych pyłem polnych dróg i chłodnym mroku podmokłych lasów, dotyka bezpośrednio osobistych wspomnień wielu z odwiedzających takie właśnie okolice.
Nawiezione tym resentymentem literackie pole wydaje więc od kilkudziesięciu lat plon obfity: od Andrzeja Stasiuka („Opowieści galicyjskie”) przez Ignacego Karpowicza („Balladyny i romanse”), Andrzeja Muszyńskiego („Podkrzywdzie”), Magdalenę Tulli („W czerwieni” i „Szum”), Pawła Huelle („Weisser Dawidek”), Łukasza Orbitowskiego („Tracę ciepło”) po Dominikę Słowik i jej „Atlas Doppelganger” oraz „Zimowlę”.
Wędrówka wzdłuż półki z książkami z realizmem magicznym zamkniętym w okładkach póki co jeszcze się nie kończy. Czas poszukać na niej tych, którym przypadły literackie nagrody – z najważniejszymi włącznie.
Nobilitacja Noblem i wyniki Nike...
Polscy pisarze na tyle okrzepli w nurcie realizmu magicznego, że ich dzieła z tym właśnie stylem związane stały się żelaznymi faworytami do literackich nagród wszelkiego autoramentu. Wystarczy wspomnieć, że pierwsza w historii nagroda Nike przypadła Wiesławowi Myśliwskiemu za „Widnokrąg” (później za „Traktat o łuskaniu fasoli”). Tę jedną z ważniejszych w Polsce nagród zgarnęła również Olga Tokarczuk za „Księgi Jakubowe” (wcześniej za „Biegunów” – ale to jednak książka z innej półki opisywanej biblioteki). Wydaje się, że Nike 2020, którą otrzymał Radek Rak , stanowi wręcz ilustrację definicyjnego sporu. Autor wcześniej kojarzony jednoznacznie z nurtem fantastycznym we „Wtórym słowie o Jakóbie Szeli” zbliżył się, a może nawet przekroczył symboliczną granicę wyznaczoną przez Andersona-Imberta.
Na koniec laur najwyższy: literacka Nagroda Nobla, którą zdobyła Olga Tokarczuk. Pisarka odżegnywała się co prawda od bezpośrednich inspiracji, na przykład: Marquezem, jej „Prawiek[...]” to nie Maconde ze „Stu lat samotności”; niemniej od jej debiutanckiej prozy, czyli „Podróży ludzi księgi”, po „Księgi Jakubowe”, realia dookolnego świata splecione są mocno z tym co nadnaturalne – niemal jak ciasny warkocz, lub, co w tym wypadku będzie bardziej obrazowe, dredy.
Realizm magiczny w polskiej literaturze trzyma się więc mocno, oby dał poruszającym się na granicy realności czytelnikom zdolność znalezienia w skrzeczącej rzeczywistości szczypty czaru, który wygładzi jej kostropate krawędzie.
komentarze [27]
Bardzo zgrabne i niełatwe zestawienie polskiej literatury realizmu magicznego w literaturze polskiej.
Dla mnie różnica pomiędzy realizmem magicznym a fantastyką polega na tym, że autorzy uprawiający realizm magiczny operują tym co dziwne, niezwykłe, zaskakujące jak i fantastyka , jednak posida też elementy folkloru oraz nawiązywanie do legend i mitów; podczas kiedy...
Dodałabym także "Pętlę - Narodziny" i "Opowieści Światłem i Mrokiem pisane" Magdaleny Ojrzyńskiej
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDodałabym do tej kategorii Jakuba Małeckiego i jego twórczość.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post„niewprawnie, bo dusza chibaż takiej siły w rękach nima jak chłop żywy”. - Świetny i zabawny cytat! A od siebie mógłbym skromnie dodać Przygody oneironautów i inne teksty z bloga Aplana mojego autorstwa. Zapraszam do siebie na bloga, by przeczytać fragmenty.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postW sensie z "Konopielki" - (strona 21 , kiedy główny bohater wraca z zebrania nocą koło chaty Grzegorychy i słyszy młócenie)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postI dobry cytat wybrałeś. Nawet rozbłysnął mi pomysł stworzenia tematu wokół nich.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Uwielbiam realizm magiczny, choć jego zakres osobiście lubię zawężać – do książek, które nie mają elementów fantastycznych, a właśnie rzeczywistość, tylko rzeczywistość traktują tak jakby była czymś magicznym i wręcz nieprawdopodobnym (tak jak stoi w tej cudownej definicji). Wydaje mi się, że dużo autorów tworzących dla dzieci, ociera się swoimi pracami o realizm magiczny…
...
Komentarze są najlepszym, co tylko może być. Tyle się człowiek nowego dowiaduje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAż sie prosi, żeby wspomnieć o Orbitowskim. Jego Szczęśliwa ziemia to właśnie balansowanie na granicy jawy i snu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postO, i to jest polski realizm magiczny najwyższych lotów, a nie sobowtór Marqueza (którego uwielbiam, żeby było jasne) lub przebrane fantasy. ;)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAle Orbitowski pojawił się, inny tytuł, ale był. Nie byłem w stanie wymienić wszystkich. To subiektywny wybór. Piszę, że półka dłuuuuuuga :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Realizm magiczny hm... wszystko to tak ładnie i zgrabnie ubrane we wspaniałe dzieła i nazwiska (które absolutnie doceniam, żeby nie było).
Jednak osobiście mam wrażenie, że usilnie próbuje się unikać "brzydkiego słowa na f" (jak to kiedyś super określiła Marta Kisiel fantastykę), chcąc wmówić wszystkim, że to szuka gorsza, dla wiecznych niedorośniętych lekkoduchów, a...
Ot co. To, że kapituła Nike ma problem z przyznaniem się, że nieraz na shortliście lądowała fantastyka (chociaż gwoli jasności, Baśń... Raka jest pierwszą powieścią fantasy, która otrzymała tę nagrodę) - to jeszcze można zrozumieć. Ale zachwyt medium rozrywkowego nad - nie oszukujmy się - gatunkiem w Polsce równie wyeksploatowanym co "klasyczna" fantastyka, trochę już...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejProszę przeczytać definicję jednego z argentyńskich pisarzy, którą pozwoliłem sobie zacytować. Zresztą kłopot z podziałem tych dwóch światów był od zawsze... A może to nie są dwa światy ?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWg mnie podział na dwa światy, czy definicje istnieją tylko dlatego, że stworzyli je ludzie.... jak wszystko z resztą, co im nie do końca leży próbują po swojemu zaszufladkować. Z resztą takie rozważania zawsze będą stanowiły oceny subiektywne, a wszelakie stawianie granice będą płynne i kruche. Ja wyrażam zdanie z pozycji czytelnika i obserwatora i tak to właśnie widzę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@Remigiusz Koziński, skoro odwołujemy się do definicji, ja pozwolę sobie przywołać z kolei autorytet normatywny z fantastyki. A więc za Lemem: " jeśli można usunąć z utworu wszystkie elementy fantastyczne bez szkody dla treści, to utwór nie jest prawdziwą fantastyką" (tzw. "brzytwa Lema").
Co ciekawe, do tej samej "definicji" odniósł się również Radek Rak, o którego tutaj...
Dodałabym jeszcze "Oszpicyn" Krzysztofa A. Zajasa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Do zestawienia warto dorzucić "Małe Grozy" Łukasza Staniszewskiego.
Klimat jak z Schulza, do tego magiczna sceneria Mazur.
Dodałabym też Jakuba Małeckiego i jego powieść "Dżozef". Zapada w pamięć.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post