-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2020-05-10
2020-05-11
2013-11-16
2012-12-06
2013-04-09
2013-04-06
namalowac-swiat-slowmai.blogspot.com
''Kochać to niszczyć, a być kochanym to być niszczonym.''
Dary Anioła – seria, którą swego czasu po prostu ubóstwiałam, której wątek miłosny najpierw dał mi nadzieję, potem złamał serce, by ostatecznie skleić je na nowo. Seria, którą zapamiętam i będę dalej kochać, nie ważne jak się skończy. Ostatnio postanowiłam, że odświeżę sobie pamięć i sięgnęłam po pierwszą część Darów Anioła niosącą tytuł (jak zapewne wszyscy wiedzą, no ale nie zaszkodzi przypomnieć) Miasto Kości.
''Wiesz jakie jest najgorsze uczucie, jakie mogę sobie wyobrazić? Nie ufać osobie, którą się kocha najbardziej na świecie.''
Pani Clare jest mistrzynią komplikacji i arcymistrzynią logicznego wychodzenia z nich. Kto miał okazję spotkać się z jej twórczością to wie, o co mi chodzi. Ale nawet reszta może sobie to wyobrazić. Świat jaki stworzyła jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, tak jak i historia, która do schematycznych zdecydowanie nie należy. Chociaż tutaj możecie się spierać, bo przecież wampiry, wilkołaki, demony, czy nawet ludzie, którzy chcą ich wszystkich załatwić to już było. Główna bohaterka zakochująca się w przystojnym głównym bohaterze to też nie jest nowość. Ale tutaj nie chodzi mi tylko o świat przedstawiony, czy o uczucia kluczowych postaci. Chodzi mi o to, co pani Clare z nimi robi, jakież to nowe i coraz bardziej zawiłe komplikacje wymyśla z każdym kolejnym rozdziałem. To jest tutaj tym, co sprawia, że Miasto Kości pomimo swojej pozornie utartej tematyki wybija się ponad wszelkie inne historie.
''Może Bóg istnieje, a może nie. Tak czy inaczej, jesteśmy zdani na siebie.''
Jak można łatwo się domyślić również dołączyłam do fanclubu Jace'a. No dajecie spokój, to chyba niemożliwe, by go nie polubić (ew. pokochać). Trzeba to przyznać: tych aroganckich głównych bohaterów zawsze się woli od tych pozbawionych charakterku. A Jace właśnie taki jest. Jego poczucie humoru potrafiłoby roznieść w pył ponurość lub powagę każdej sytuacji, a pewność siebie jest wręcz nie do wzruszenia. Takiego to można albo kochać albo nienawidzić, a ja należę zdecydowanie do tej pierwszej kategorii. Przechodząc jednak do Clary. Nie poświęcę jej szczególnie dużo czasu. Ani jej nie znienawidziłam, ani jakoś specjalnie polubiłam. Tak jak wszystkie postacie miała dobrze zarysowaną osobowość, swój własny charakter, ale sama w sobie nie wywołała we mnie głębszych uczuć (w przeciwieństwie do Jace'a). Jedyne co muszę przyznać to, to, że polubiłam jej sarkazm, ale to by było na tyle.
''Połowa twojej uwagi jest lepsza niż cała kogoś innego.''
Autorka nie skupia się na nieistotnych detalach tekstu, nie dodaje zbyt wiele ozdobień czy niepotrzebnych słów, ale mimo to wszystko opisuje szczegółowo w wyniku czego Miasto Kości liczy ponad pięćset stron i nie ma się wrażenia, że książka jest naciągana jak się tylko da (jak to jest np. w tej mojej opinii). Jednakże nie obeszło się bez drobnych minusów. W tym przypadku jednego. Mianowicie, czasami niektóre postacie ''trochę'' mnie irytowały. Clary, Simon, Isobell, Alec, Luke, nawet Jace... No, dobra chyba każdy mnie w jakimś stopniu, w pewnym momencie, minimalnie rozdrażnił. Ale zauważyłam to dopiero kiedy kończyłam czytać Miasto Kości po raz drugi, bo wcześniej to znaczy jakieś dwa lata temu, byłam tą książką aż zaślepiona, więc i bohaterzy wydawali mi się uosobieniem największych marzeń. Chociaż z drugiej strony, może po prostu mam jakieś gorsze dni...
''-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej.''
Żeby tak krótko podsumować moją wypowiedź, napiszę tak: Miasto Kości, ogólnie rzecz biorąc cała seria Dary Anioła, w pełni zasłużyła sobie na swoją popularność i tysiące oddanych fanów, do których oczywiście się zaliczam. Pani Clare wie, co robi (albo pisze?), a wymyślony przez nią świat aż prosi się, by go poznać.
namalowac-swiat-slowmai.blogspot.com
''Kochać to niszczyć, a być kochanym to być niszczonym.''
Dary Anioła – seria, którą swego czasu po prostu ubóstwiałam, której wątek miłosny najpierw dał mi nadzieję, potem złamał serce, by ostatecznie skleić je na nowo. Seria, którą zapamiętam i będę dalej kochać, nie ważne jak się skończy. Ostatnio postanowiłam, że odświeżę sobie...
2016-04-19
2013-06-16
namalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Moja ostatnia recenzja była jak wiecie dosyć (albo nawet bardzo) negatywna. Pokazałam za jej pośrednictwem jak mogą zmieniać się prefekcie czytelnicze, albo jak po prostu można się zawieść na książce, którą polubiliście w przeszłości i z myślą, że polubicie ją znowu po kilku latach sięgnęliście po nią ponownie i ku Waszej rozpaczy okazała się kompletnie nie warta dobrych słów, jakie o nie wypowiadaliście. Dzisiaj jednak przychodzę z czymś o stokroć innym, mianowicie książką, którą pokochałam w przeszłości i której ulubione fragmenty czytam do dnia dzisiejszego niemal co drugi tydzień. A więc poznajcie (jeśli jeszcze nie mieliście szansy jej spotkać) IDEALNĄ CHEMIĘ! Książkę, którą kocham bezwarunkowo, której nigdy mi nie dosyć, i którą już na wstępie polecam WSZYSTKIM!
‘’Moja przeszłość decyduje o tym, Kim jestem.’’
Historia niby banalna. Zły chłopak plus dobra dziewczyna równa się wielka miłość. Nic bardziej mylnego. Cały wątek miłosny jest wielowymiarowy, a bohaterowie nie zakochują się w sobie w ciągu kilku godzin czy dni. Nie! Ich miłość rozwija się powoli, tak jak prawdziwa miłość powinna, tutaj nie ma miłości od pierwszego wejrzenia, czy ‘’miłości znikąd’’. To prawdziwa miłość. Miłość, która sprawia, że druga osoba jest w stanie zrobić rzeczy, na które normalnie nigdy by się nie odważyła. Trudno mi nawet wypowiedzieć się na ten temat, by nie umniejszyć wrażenia, jakie cały czas wywiera na mnie książka pani Elkeles. Mimo, że przeczytałam Idealną chemię tyle razy, że nie zliczę, to nadal moje oczy robią się mokre a serce łamie mi się na miliony kawałków ciągle w tych samych momentach.
‘’Nie pasuję tu. Ale nie ma to większego znaczenia, bo nawet jeśli, to ona tu jest, a ja chcę być tam, gdzie ona.’’
Bohaterzy nie są wcale naiwni, czy głupi. Nie, oni wiedzą, czego mogą się spodziewać po swoim życiu i godzą się na to co szykuje dla nich los. Brittany już od pierwszych stron pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie jest ona pustą, zagapioną w siebie chearladerką. Jest mądrą, wierną i kochającą względem bliskich osobą, która (tak jak Alex) jest w stanie zrobić wszystko dla tych, których kocha. Alex natomiast początkowo może wydawać się typowym ‘’złym chłopcem’’, ale prawda jest taka, że po prostu ukrywa swoje prawdziwe ‘’ja’’ za maską niebezpiecznego gangstera, tak jak Brittany udając idealną.
‘’Czasem w życie trzeba wybrać mniejsze zło.’’
Ale nie tylko główne postacie zasługują na wspomnienie. Drugoplanowi bohaterzy, też się dobrze wykreowani, mają swoje własne problemy i życia, nie są stworzeni tylko po to by być tłem dla Brittany i Alexa. Paco, najlepszy przyjaciel Alexa też nie ma łatwo w życiu, bez matki ze znęcającym się nad nim ojcem, ale mimo wszystko próbujący pomóc swojemu kumplowi. Isabel jako pierwsza osoba z południa akceptuje Brittany i staje się dla niej naprawdę dobrą przyjaciółką i powiernikiem sekretów o Alexie. Ale nie tylko uczniowie tutaj się pojawiają. Pani Peterson, nauczycielka chemii – ona odegrała kluczową rolę w całej tej historii, dobierając w pary uczniów, tak że Alex i Brittany skończyli w jednej ławce. Ona i doktor Aguirre (dyrektor liceum w Fairfields) wierzyli, że małymi kroczkami są w stanie położyć kres podziałom w szkole.
‘’W przypadku człowieka, na którym tak bardzo ci zależy, ból jest równie intensywny jak wcześniej szczęście.’’
Chętnie zobaczyłabym tą historię na wielkim ekranie. Swego czasu mówiono o tym, ale z tego co teraz widzę, chyba zaprzestano temu. Szkoda, co ja bym zrobiła za możliwość przeżycia tej historii po raz drugi, tym razem jako filmu…
‘’Świat jest taki, jakim go stworzysz.’’
Idealna chemia to książka moim skromnym zdaniem idealna. Nie potrafię napisać o niej nic co nie byłoby hymnem pochwalnym ku jej czci. Mało tego jestem głucha i ślepa na wszystkie obelgi i negatywy, które niektórzy są w stanie w niej znaleźć. Polecam każdemu bez wyjątku! Jeśli jeszcze nie poznaliście tej opowieści o żałujcie i czym prędzej ją przeczytajcie. Gwarantuję to Wam, nie zawiedziecie się!
namalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Moja ostatnia recenzja była jak wiecie dosyć (albo nawet bardzo) negatywna. Pokazałam za jej pośrednictwem jak mogą zmieniać się prefekcie czytelnicze, albo jak po prostu można się zawieść na książce, którą polubiliście w przeszłości i z myślą, że polubicie ją znowu po kilku latach sięgnęliście po nią ponownie i ku Waszej rozpaczy...
2013-06-30
2013-08-11
2013-11-21
2014-01-19
2013-12-30
2014-02-16
2014-04-13
Uwielbiam książki na podstawie baśni. Mają w sobie coś co mnie przyciąga, taki klimat, który nie znajdziecie w zwykłej książce. To jak przeniesienie dzieciństwa do teraźniejszości. Móc znowu poczuć się dzieckiem z marzeniami o miłości, która wszystko pokona, jednocześnie nie przestając być trzeźwo myślącym sobą. Trochę to pokrętne, nieprawdaż? To da się zrozumieć dopiero po przeczytaniu „Bestii”
„Bestia” to książka, którą zaczęłam czytać dopiero po oglądnięciu filmu, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, że takowa książka istnieje. Jednak nie żałuję. Mimo, że film nie trzymał się specjalnie oryginału, to uważam, że był wręcz idealny. No ale to recenzja książki a nie filmu.
Poznajcie Kyla jest to facet idealny… z zewnątrz. Bogaty, przystojny i popularny, jednak w środku arogancki, zarozumiały i zbyt pewny siebie. Brzydzi się ludźmi, którzy nie są tak „piękni” jak on. Aż w końcu miarka się przebrała. Stał się bestią, w dosłownym znaczeniu tego słowa. I jedyną jego szansą na powrót do prawdziwej postaci jest szczera miłość, a ma na to zaledwie 2 lata.
Książka była w narracji pierwszoosobowej, co moim skromnym zdaniem pasowało. Dzięki temu dość łatwo dało się wczuć w beznadzieje Kyla, bo mimo, że próbował wszystkiego nadal pozostawał potworem. Dopiero gdy spotkał pewną zwyczajną dziewczynę... zaczęło się coś dziać.
A teraz ochy i achy, czyli to co mi się najbardziej w książce spodobało. Sam baśń „Piękna i Bestia” pokazuje jak wygląda prawdziwa miłość, jak się ją buduje, cierpi przez nią… Nie tak jak np. w Kopciuszku czy Śpiącej Królewnie, gdzie wielka miłość bierze się z niczego. Pani Filnn pisze, że w miłości liczy się tylko wnętrze człowieka, a nie jak takowy człowiek wygląda, że mimo brzydoty każdy może znaleźć swoją drugą połówkę.
Podsumowując: „Bestia” to książka, w której nie ma banalnego wątku miłosnego. Uczy, że każdego może spotkać kara za swoje zuchwalstwo, i że wystarczy trochę miłości by zmienić człowieka.
namalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Uwielbiam książki na podstawie baśni. Mają w sobie coś co mnie przyciąga, taki klimat, który nie znajdziecie w zwykłej książce. To jak przeniesienie dzieciństwa do teraźniejszości. Móc znowu poczuć się dzieckiem z marzeniami o miłości, która wszystko pokona, jednocześnie nie przestając być trzeźwo myślącym sobą. Trochę to pokrętne, nieprawdaż? To da się zrozumieć dopiero...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-18
Za drugą część Kronik krwi zabrałam się zaraz gdy przeczytałam pierwszą. Po prostu nie mogłam się doczekać co będzie się działo zwłaszcza po tak zaskakującej końcówce ‘’Kronik krwi’’. Nie minęły nawet pełne dwa dni a już byłam na kacu książkowym po ‘’Złotej lilii’’ i myślałam o tym jak tu dorwać ‘’Magię indygo’’ – trzecią w kolei część.
Ta część jeśli mam być szczera była jeszcze lepsza od pierwszej. Nie wiem dlaczego tak sądzę, ale takie jest moje odczucie. A może wiąże się to z tym, że coraz to bardziej lubię Sydney? Pewnie tak ;). Sydney – główna bohaterka – zmienia się coraz to bardziej, wręcz to sami odczuwamy, dzięki narracji pierwszoosobowej i (O cudzie!) zaczyna jak to mówiłam w recenzji ‘’Kronik krwi’’, myśleć samodzielnie. Nie jak to powinien postąpić przykładny alchemik, ale jak zwykła nastolatka i porządny człowiek. Dla mnie to zmiana zdecydowanie na lepsze. Oczywiście zdarzały się też momenty (zwłaszcza taki jeden pod koniec książki) gdzie miałam ochotę krzyknąć do niej by nie zachowywała się jak przestraszone dziecko.
Adrian też zaczął się zmieniać, ale na szczęście jego rozwalające poczucie humoru pozostało bez zmian. I jeśli nie ktoś nie pokochał go po ‘’Kronikach krwi’’ czy Akademii wampirów to na sto procent pokocha go w ‘’Złotej lilii’’. To dzieje się bez udziału wolnej woli.
Pani Mead ma niesamowitą zdolność do kreowania postaci. Wszyscy w jakiś magiczny sposób do siebie się różnią, czego niestety brakuje wielu innym książkowym postaciom. Akcja też płynie spokojnie nie za szybko nie za wolno wręcz idealnie. Główny wątek nie przytłacza, a poboczne nie wydają się na siłę. Jedynym minusem może się okazać dla wielu narracja pierwszoosobowa i prawdę mówiąc sama czasami chciałabym poznać reakcje innych postaci (czyt. Adriana), ale może zmieni się to w reszcie części ;)?
‘’Złota lilia’’ nie odbiegała świetnością od ‘’Kronik krwi’’ albo była nawet lepsza. Mam też szczerą nadzieję, że kolejne części będą równie wspaniałe.
namalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Za drugą część Kronik krwi zabrałam się zaraz gdy przeczytałam pierwszą. Po prostu nie mogłam się doczekać co będzie się działo zwłaszcza po tak zaskakującej końcówce ‘’Kronik krwi’’. Nie minęły nawet pełne dwa dni a już byłam na kacu książkowym po ‘’Złotej lilii’’ i myślałam o tym jak tu dorwać ‘’Magię indygo’’ – trzecią w kolei część.
Ta część jeśli mam być szczera...
2012-03-21
2012-02-20
2011-12-30
Długo zastanawiałam się nad rozpoczęciem tej książki. Moją główną obawą było to, że po przeczytaniu ‘’Kronik Krwi’’ zniszczę sobie opinię o ‘’Akademii Wampirów’’ – serii, którą szczerze polubiłam i na której podstawie powstały Kroniki. Jednak jak to w moim przypadku często bywa ciekawość zwyciężyła i gdy nadarzyła się pierwsza okazja do jej przeczytania nie zmarnowałam jej i od razu się za nią zabrałam. I teraz po przeczytanych już kilku częściach tej serii mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ‘’Kroniki Krwi’’ to jedna z moich ukochanych.
Już podczas czytania pierwszego rozdziału wyczułam, że ‘’Kroniki Krwi’’ to książka o której łatwo nie zapomnę, bo mimo, iż głównym tematem były już ‘’nieco’’ przejedzone wampiry to pani Mead przedstawiła je w zupełnie innym świetle tak jak w wspomnianej wyżej ‘’Akademii Wampirów’’. Akcja płynie szybko i nie zanudza jak to się dzieje w wielu książkach. Język nie jest zbyt wymagający co było miłą odmianą od przeczytanej niedawno przeze mnie ‘’Dumy i uprzedzeniu’’.
Jeśli chodzi o Sydney to nie mam za dużo do powiedzenia, poza tym, że jest niezwykle inteligenta i ślepo oddana misji alchemików. Dodam może to, że na początku lubiłam ją umiarkowanie, co zmieniało się wraz z rozwojem akcji (czyt. jak powoli zaczynała myśleć sama). Adrian to już zupełnie inna bajka. Każdy kto czytał wcześniej ‘’Akademię Wampirów’’ wie jaki on jest. Nałogowy palacz i alkoholik o przystojnej twarzy, do którego kobiety lecą jak pszczoły do miodu. Sama zaliczam się do takich ;).
Entuzjastów wątku miłosnego niestety muszę nieco rozczarować, ponieważ nie działo się za wiele w relacji Adrian-Sydney. Szczerze mówiąc dopiero pod koniec książki zaczyna się rozkręcać. Pani Mead buduje fundamenty, jeśli chodzi o takowy wątek. Więc, cierpliwości!
‘’Kroniki Krwi’’ niezwykle mnie zaskoczyły. Pozytywnie, oczywiście. Nie spodziewałam się, że polubię je nawet bardziej od ‘’Akademii Wampirów’’, a tak się stało. Polecam dla każdego, kto chce spędzić choć jeden dzień wakacji w słonecznym Palm Springs :).
namalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Długo zastanawiałam się nad rozpoczęciem tej książki. Moją główną obawą było to, że po przeczytaniu ‘’Kronik Krwi’’ zniszczę sobie opinię o ‘’Akademii Wampirów’’ – serii, którą szczerze polubiłam i na której podstawie powstały Kroniki. Jednak jak to w moim przypadku często bywa ciekawość zwyciężyła i gdy nadarzyła się pierwsza okazja do jej przeczytania nie zmarnowałam jej...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to