-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2017-09-22
2017-08-12
2017-07-18
2017-07-11
2016-12-27
2016-12-06
Seria Starbound podbiła moje serce już przy pierwszym tomie. O tej kosmicznej historii bardzo długo nie mogłam zapomnieć, a teraz w końcu doczekałam się jej kontynuacji! Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę z tego powodu. Ale do rzeczy! Czy "W spojrzeniu wroga" jest co najmniej tak dobre jak "W ramionach gwiazd"?
Lee Chase jest bezwzględną żołnierką. Ukształtowały ją tragiczne doświadczenia z przeszłości, przez co musiała ukrywać się pod maską człowieka bez duszy i serca. W końcu przy karierze jaką wybrała, okazywanie jakichkolwiek uczuć byłoby niczym więcej jak przeszkodą. Lee stacjonuje od niedawna na planecie Avon. Niestety nie jest to przyjazne miejsce, nawet same środowisko naturalne o tym świadczy. Od lat na planecie przeprowadzane są badania, które mają pomóc w rozwinięciu się roślinności, jednak tak zwana Terraformacja nie przynosi rezultatów. Mieszkańcy planety są podzieleni, Rebeliantom udało się zyskać rozejm ze stacjonującymi na Avonie żołnierzami, jednak jest on kruchy jak lód. Wystarczy niewielka iskra by go złamać.
Flynn Cormac brat Orli- jednej z ważniejszych postaci wśród Rebeliantów, która poświęciła swe życie w walce o wolność, ma dość ciągłego czekania aż sprawy wymkną się spod kontroli i postanawia podjąć pewien bardzo ryzykowny krok. Dotyczy on Lee Chase i może być dla jego ludzi jedynym ratunkiem. Czy rebeliantowi uda się wywalczyć stały pokój, przy pomocy Chase? Plan wydaje się być szalony, zważywszy na to, że rebeliant i żołnierka są swoimi śmiertelnymi wrogami...
Gdy dowiedziałam się, że kontynuacja "W ramionach gwiazd" nie będzie prowadzona z perspektywy tamtejszych bohaterów, byłam zawiedziona. Przede wszystkim dlatego, że niezmiernie polubiłam Tarvera i Lilac, a zżerała mnie ciekawość jak potoczą się ich dalsze losy. Niemniej jednak, nadal chciałam dowiedzieć się co wydarzy się później, nawet jeśli oznaczało to pewne pożegnanie z ukochanymi bohaterami. Okazało się, że mimo iż nie są oni już głównymi postaciami, to nadal się w książce pojawiają. Dlatego każde wzmianki na ich temat mnie cieszyły, ale tym razem swoją uwagę przeniosłam na Jubilee i Flynna, którzy tak samo skradli moje serce. Autorki mają niezwykły dar kreowania swoich postaci, tak że nie sposób jest się nimi nie interesować lub ich nie polubić. Nie przychodzi to jednak od razu, ale dopiero po czasie, gdy razem z nimi podejmujemy się podróży po Avonie.
Tym razem autorki zaprosiły nas na właściwie umierającą planetę Avon. Panuje tam chaos i nieustanna walka pomiędzy dwoma stronami. W środku tego zamieszania, na mglistych bagnach czai się nieodgadniona moc. Wyraźnie widać tu podobieństwa do pierwszego tomu, jednak tutaj mamy okazję w końcu dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat. W tej chwili jedyne o czym mogę myśleć, to trzeci tom, po którego przeczytaniu uzyskam resztę odpowiedzi. Wracając do "W spojrzeniu wroga", książka rzuciła mnie na kolana. Myślę, że to zasługa bardzo zgranego duetu Kaufman i Spooner, które kolejny raz spisały się świetnie. Autorki dokładnie wiedzą czego czytelnik pragnie i potrafią idealnie zagrać mu na emocjach.
Drugi tom serii Starbound zrobił na mnie równie wielkie wrażenie jak poprzedni. Autorki udowodniły, że każdy aspekt tej historii mają dobrze przemyślany i wiedzą jak go rozegrać, tak aby czytelnik chciał więcej. "W spojrzeniu wroga" to pełna napięcia i emocji książka, od której nie mogłam się oderwać. Autorkom ponownie udało się stworzyć ciekawych i ludzkich bohaterów, których losy bardzo mnie poruszyły. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać pierwszego tomu, bardzo Was do tego zachęcam, a ja teraz zabieram się za "W sercu światła". Polecam!
{ksiazki-alys.blogspot.com}
Seria Starbound podbiła moje serce już przy pierwszym tomie. O tej kosmicznej historii bardzo długo nie mogłam zapomnieć, a teraz w końcu doczekałam się jej kontynuacji! Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę z tego powodu. Ale do rzeczy! Czy "W spojrzeniu wroga" jest co najmniej tak dobre jak "W ramionach gwiazd"?
Lee Chase jest bezwzględną żołnierką. Ukształtowały ją...
2016-10-16
Czasem przypadek sprawia, że postanawiamy sięgnąć po jakąś książkę. Pamiętam jak kilka miesięcy temu zdecydowałam się dać szansę "Z mgły zrodzonemu", która była pierwszą książką Sandersona jaką miałam przeczytać. Nie wiecie nawet, jak bardzo się cieszę, że wtedy spróbowałam. Od tamtej pory nie mogę przejść obojętnie obok jego twórczości, tym bardziej, że wydawnictwo MAG wznawia teraz poprzednie wydania. Niedawno w moje ręce trafiła specjalna edycja "Elantris" z bardzo ciekawymi dodatkami, której lektury nie mogłam się doczekać!
Elantris było kiedyś miastem bogów, niegdyś zwykłych śmiertelników, dopóki nie dokonała się w nich przemiana. Dotknął ich Shaod, który dał im niezwykłe moce, nic więc dziwnego, że zwykli obywatele Arelonu mieli ich za bóstwa. Elantryjczycy słynęli ze swojej potęgi i co więcej, potrafili ją wykorzystać w dobrym celu. Od lat pomagali ludziom, w przypadku chorób, a także dbali o to, by nigdy nikomu nie zabrakło żywności. Jednak czasy świetności Elantris minęły dziesięć lat temu, kiedy to ich moce przestały działać, a sami Elantryjczycy stali się bezwartościowi i wręcz przeklęci. Miasto popadło w ruinę, okryło się sadzą i brudem. Bramy zostały zamknięte i od tamtej pory wstęp do niego mają jedynie naznaczeni Shaodem. Księżniczka Sarene od lat nie mogła znaleźć sobie miejsca na świecie. W rodzinnym mieście czuła na sobie nieprzychylne spojrzenia poddanych, którzy nie potrafili jej zrozumieć. Jej los w końcu się odmienia, gdy postanawia ze względów politycznych zawrzeć związek małżeński z księciem Arelonu- Raodenem. Niestety pech nie opuszcza księżniczki i gdy tylko przybija statkiem do portu okazuje się, że jej narzeczony nie żyje, a ona sama została uznana za wdowę...
Zabierając się za "Elantris" miałam spore oczekiwania. W końcu jest to książka autora "Ostatniego Imperium", które zachwyciło mnie w każdym calu. Jednak jest to przecież debiutancka powieść autora, a więc nie byłam pewna czego się spodziewać. Do tej pory jestem w szoku, że debiut może być aż tak dobry. Sanderson to dla mnie mistrz gatunku, jestem pełna podziwu wobec jego umiejętności tworzenia nowych światów, reguł, a także bohaterów, którzy w jego powieściach są niezwykle ważni. W tle mamy dworskie rozgrywki polityczne, spiski i intrygi. Nie da się ukryć, że jednym z ważniejszych elementów powieści jest oczywiście umarłe miasto Elantris. Co się kryje za Shaodem? Dlaczego z daru stało się przekleństwem? Przez całą książkę, te pytania kołatały mi się w głowie, dlatego nie mogłam wysiedzieć spokojnie dopóki nie przewróciłam ostatniej kartki.
"Elantris" to był dla mnie duży szok. Nie mogę uwierzyć, że jest to debiut Sandersona, ponieważ różnica między tą powieścią, a genialnym "Ostatnim Imperium" wcale nie jest wielka. Kunszt pisarski owszem, w kolejnych książkach widać poprawę, ale oprócz tego przepaści żadnej nie ma! Począwszy od kreacji świata, magii, intryg i skończywszy na wspaniałych bohaterach jest to Sanderson jakiego znam i uwielbiam. Jeśli jeszcze nie czytaliście powieści tego autora, bardzo Was do tego zachęcam! Sami zobaczcie jak powinno wyglądać piekielnie dobre fantasy, od którego ciężko się oderwać, a co dopiero o nim zapomnieć :)
(www.ksiazki-alys.blogspot.com)
Czasem przypadek sprawia, że postanawiamy sięgnąć po jakąś książkę. Pamiętam jak kilka miesięcy temu zdecydowałam się dać szansę "Z mgły zrodzonemu", która była pierwszą książką Sandersona jaką miałam przeczytać. Nie wiecie nawet, jak bardzo się cieszę, że wtedy spróbowałam. Od tamtej pory nie mogę przejść obojętnie obok jego twórczości, tym bardziej, że wydawnictwo MAG...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-21
2016-09-10
2016-07-29
2016-05-22
2013-06-23
Seria GONE może być już przez niektórych uważana za lekko "przestarzałą" bowiem pierwsza część tej serii wyszła już w 2009 roku. Ja jednak już od dwóch lat zabierałam się za tą serię. Ciągle trafiały mi się inne tytuły, które chciałam przeczytać jak najprędzej, a z serią GONE było mi trochę nie po drodze. Nadszedł ten czas, w którym przeczytałam "Fazę Pierwszą: Niepokój". Żałuję, że dopiero teraz to zrobiłam.
PUFF. Jak za jednym pstryknięciem znikają wszyscy dorośli i dzieci powyżej piętnastego roku życia. Pojawia się dziwna bariera, która odgradza Perdido Beach od innych miast. Zaczyna się chaos, dzieci są przerażone, zdezorientowane i nie wiedzą co się dzieje. Nic dziwnego, skoro nagle brakuje dorosłych, którzy potrafiliby opanować sytuację. Sam Temple, czternastoletni surfer staje się pewnym przywódcą, choć wcale nie na własne życzenie. Bieg wydarzeń właśnie sprawia, że to on pasuje na najlepszego człowieka, który może wprowadzić spokój w Perdido Beach, później przez mieszkańców nazwanym ETAP'em. Ale nie jest to łatwe zadanie. Jak w tak szybkim czasie nauczyć się tylu czynności, które zazwyczaj wykonywali dorośli? Opieka nad niemowlętami, zdobywanie żywności i wiele innych. Oprócz tego, że znika każdy powyżej piętnastego roku życia, w mieście brakuje internetu i nie można korzystać z telefonów. Sytuacja staje się coraz bardziej poważna gdy zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy, a sekret Sam'a wychodzi na jaw...
„- Czyli twój ojciec znika, a ciebie nawet nie interesuje, dlaczego? - spytał Caine. - Ciekawe. Ja zawsze chciałem wiedzieć, kim byli moi prawdziwi rodzice.
- Niech zgadnę. Jesteś młodym czarodziejem, wychowanym przez mugoli.”
Sytuacja niezbyt przyjemna, prawda? Chociaż na początku może się wydawać, że wręcz wspaniała. Znikają wszyscy dorośli, co oznacza brak reguł, zasad i obowiązków. To tylko pozory, a Michael Grant przedstawia nam w bardzo rzeczywisty sposób jak mogłoby wyglądać miejsce takie jak ETAP i uwierzcie mi, nie chcielibyście się w nim znaleźć.
Już w pierwszym rozdziale zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń. Bardzo mi się to podobało i mimo tego, że kilka pierwszych rozdziałów mnie nie przekonywało, to dalej wsiąknęłam całkowicie. Muszę Was ostrzec, że w tej książce nie ma czasu na nudę, ciągle coś się dzieje, co chwile natrafiamy na przeróżne komplikacje, zaskakujące sytuacje w związku z czym w głowie pojawia się wiele pytań. Pytań na które niestety za szybko nie otrzymamy odpowiedzi. Więc na wiele z nich pewnie trzeba czekać aż do ostatniego tomu, co mi wcale nie przeszkadza w tworzeniu moich własnych teorii. :) "Faza pierwsza: Niepokój" jest to książka którą po prostu trzeba przeczytać. Pomysł na fabułę jest genialny! Autorowi trzeba pogratulować wspaniałej wyobraźni i wielu zaskakujących pomysłów. Pan Grant jest od teraz jednym z moich ulubionych pisarzy, bo dawno nie spotkałam się z książką, która postawiłaby przede mną tyle pytań! Ciągle to nowe i dziwniejsze rzeczy mnie w niej zaskakiwały. Już się zastanawiam co też jeszcze przyjdzie autorowi do głowy skoro czeka mnie jeszcze tyle tomów. Nie mogę się doczekać tych niespodzianek, ale przede wszystkim wyjaśnień i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Bohaterów w książce jest co nie miara. Myślę, że każdy czytelnik znajdzie w niej swojego faworyta, ja na przykład od razu polubiłam głównego bohatera - Sam'a. Dlatego, że jest skromny, mądry i wcale nie zabiegał o stanowisko 'przywódcy', które zostało mi właściwie z góry narzucone. Ale znajdziemy tu też bohaterów prawdziwie przerażających. Właśnie ta książka pokazuje, jak władza może zmienić człowieka, który staje się bezwzględny i okrutny. Momentami nie wierzyłam w to co czytam, zaskakiwało mnie okrucieństwo tych młodych osób, które siały postrach przecież wśród swoich rówieśników.
"GONE. Faza pierwsza: Niepokój" przedstawia wizję, w której nigdy nie chciałabym się znaleźć, ale właśnie dzięki temu, tak dobrze się ją czyta. Dlatego polecam ją wszystkim, którzy lubią tego typu tematykę, bowiem jest to książka jedyna w swoim rodzaju i drugiej takiej na pewno nie znajdziecie! ;)
Seria GONE może być już przez niektórych uważana za lekko "przestarzałą" bowiem pierwsza część tej serii wyszła już w 2009 roku. Ja jednak już od dwóch lat zabierałam się za tą serię. Ciągle trafiały mi się inne tytuły, które chciałam przeczytać jak najprędzej, a z serią GONE było mi trochę nie po drodze. Nadszedł ten czas, w którym przeczytałam "Fazę Pierwszą:...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-21
"W ramionach gwiazd" to książka, o której pierwszy raz usłyszałam jakiś rok temu od zagranicznych czytelników. Rzuciła mi się w oczy od razu, gdyż tak pięknej okładki nie sposób przeoczyć. Jako, że już od jakiegoś czasu bardzo chciałam ją przeczytać, byłam w siódmym niebie gdy zobaczyłam, że wkrótce ma się ona pojawić również u nas. Czy jest to książka, która faktycznie zasługuje na tyle pochwał, które napływają z każdej strony?
Lilac LaRoux to córka najważniejszego i zarazem najbardziej wpływowego człowieka w całej galaktyce. Wiedzie życie w luksusie i każda jej zachcianka spełniana zostaje bez żadnych problemów, wystarczy że dziewczyna kiwnie palcem. Dla niej przyjęcia balowe są normalnością, do której zdążyła się już przyzwyczaić, ale podróże międzygalaktyczne nie dla każdego stanowią taką samą rozrywkę. Dla Tarvera Merendsena, wojskowego, który dzięki swoim umiejętnościom i odwadze w walce na froncie zdobył liczne odznaki i tytuły, bale to sama męczarnia, ale gdy podczas jednego z przyjęć, zauważa przy jednym ze stolików samotną rudowłosą piękność, nie może się powstrzymać i postanawia bliżej ją poznać. Nie mija wiele czasu, a na promie, którym lecą dochodzi do katastrofy. Cudem tej dwójce w porę udaje się katapultować, nim ze statku pozostanie jedynie wspomnienie. Lilac i Tarver lądują na nieznanej planecie i od tej chwili ta dwójka, choć całkowicie od siebie różna, zdana jest tylko na siebie.
Rzadko kiedy sięgam po powieści, których akcja dzieje się w kosmosie, ponieważ takich historii napisano już tyle, że mam wrażenie, że już nic nowego mnie nie zaskoczy. Jednak sięgając po "W ramionach gwiazd" wiedziałam, że nie będzie to lektura powielająca stare schematy, a podczas czytania moje przypuszczenia tylko się potwierdziły. Panie Kaufman i Spooner stworzyły kosmicznie dobrą historię, od której nie mogłam się oderwać. Od momentu katastrofy statku, aż po sam koniec, nie byłam choćby przez chwilę pewna losów bohaterów. Myślałam, że wiem czego mogę się spodziewać, ale nic z tego, bo autorki co rusz zaskakiwały mnie czymś nowym i dotąd nieznanym. Kierują parę bohaterów na obcą planetę i zsyłają im na barki straszny ciężar, gdy na miejscu okazuje się, że z katastrofy cało wyszli tylko oni. Lilac i Tarver chociaż bardzo od siebie różni, muszą znaleźć sposób na przeżycie w tym dziwnym i odludnym miejscu.
Jestem pełna podziwu dla autorek za to jak poradziły sobie z przedstawieniem życia w kosmosie, a później na nieznanej planecie. Od samego początku podobał mi się plastyczny język jakim się posługiwały i namacalni bohaterowie. Odkąd lądują na obcej ziemi ich charaktery zmieniają się i ewoluują. Lilac i Tarver walczą o ratunek i przeżycie, a co za tym idzie zmuszeni są do porzucenia dawnych przyzwyczajeń i wygód oraz dostosować się do nowo zaistniałej sytuacji. Dla chłopaka są to warunki, do których jest w stanie szybko się zaadaptować, gdyż na froncie nie raz był w podobnych sytuacjach, natomiast pannie LaRoux jest znacznie trudniej. Zagubiona księżniczka w pięknej sukni i butach na obsach, nagle musi odłożyć na bok swoją dumę i maniery, dając z siebie wszystko, w poszukiwaniu czegokolwiek, co umożliwi im sprowadzenie pomocy. Nie da się ukryć, że bohaterowie przechodzą ogromną zmianę, a wspólna wędrówka uświadamia im, że są dla siebie kimś znacznie więcej niż tylko towarzyszami podróży. Między nimi rodzi się uczucie, które w normalnych warunkach nigdy nie miałoby szansy zaistnieć.
"W ramionach gwiazd" to książka naprawdę oryginalna, która nie daje o sobie zapomnieć przez długi czas, chociaż ciężko ją dokładnie przypisać do jednego gatunku, gdyż znajdą się tu elementy pasujące do science-fiction, a także Young Adult, a w pewnych momentach pojawiają się nawet motywy paranormalne. Autorki postarały się aby czytelnik z każdą stroną pragnął więcej i więcej, potęgując napięcie przez cały czas. Nic w tej książce nie było przewidywalne, a zwroty akcji momentami wbijały w fotel i wyciskały łzy z oczu. Jest to powieść o przetrwaniu, poszukiwaniu siebie i odnajdywaniu nadziei nawet w chwilach, gdy nic nie idzie po naszej myśli. Pięknie napisana historia, wciągająca od samego początku, którą gorąco polecam!
www.ksiazki-alys.blogspot.com
"W ramionach gwiazd" to książka, o której pierwszy raz usłyszałam jakiś rok temu od zagranicznych czytelników. Rzuciła mi się w oczy od razu, gdyż tak pięknej okładki nie sposób przeoczyć. Jako, że już od jakiegoś czasu bardzo chciałam ją przeczytać, byłam w siódmym niebie gdy zobaczyłam, że wkrótce ma się ona pojawić również u nas. Czy jest to książka, która faktycznie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-28
2015-11-19
Książka Saby Tahir podbiła serca czytelników na całym świecie. O "Ember in the Ashes. Imperium Ognia" pisano i mówiono wszędzie, znalazła się też na drugim miejscu listy bestsellerów The New York Times'a. Porównywano tę powieść do największych tytułów literackich ostatnich lat, takich jak "Igrzyska Śmierci", "Harry Potter" czy "Gra o Tron". Książka doczekała się również polskiej premiery i ku mojej wielkiej radości miałam okazję ją już przeczytać. Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że te wszystkie pochwały są w pełni zasłużone.
Laia urodziła się w Scholarskiej rodzinie, a w Imperium oznacza to, że należy do najniższej z kast. Scholarzy w okrutnym społeczeństwie, w jakim przyszło jej żyć są poniżani, bici, a także inwigilowani. Pewnej nocy, okrutne Maski, które są zabójcami Imperium, podejrzewając jej brata Darina o zdradę, biorą go do niewoli. Dziewczynie udaje się uciec, jednak nie może sobie darować, że nawet nie spróbowała pomóc ukochanemu bratu. Laia od tej pory postanawia, że zrobi wszystko, aby wydostać Darina. Jedyną opcją jaka przychodzi jej do głowy, jest udanie się do ruchu oporu, który znany ze swojego honorowego postępowania, na pewno udzieli jej pomocy. Dziewczyna wkracza na niebezpieczną ścieżkę, gdzie na szali waży się życie jej i brata.
Elias od najmłodszych lat szkolony jest w akademii Czarny Klif, która rekrutuje potencjalnych kandydatów na nowego Imperatora. Elias wkrótce stanie się Maską - bezwzględnym i zabójczym żołnierzem, pozbawionym duszy. Jednak w głębi serca, chłopak wie, że to co robi nie jest słuszne. Nigdy nie pragnął zabijać dla Imperium, a gdy zostanie Maską, nie będzie miał w tej kwestii żadnego wyboru. Gdy nadejdzie czas Prób, chłopak będzie musiał zdecydować, po której stronie stać. Czy ważniejsze okaże się jego przeznaczenie, czy czyste serce?
W "Imperium Ognia" narracja podzielona jest na dwóch bohaterów, Laię i Eliasa. Każde z nich wiedzie całkowicie odmienne życie. Jedno należy do najbiedniejszych z kast, a drugie do tych przy władzy. Jednak żadne z nich nie jest szczęśliwe. Laia straciła brata i od tego momentu robi wszystko by go uratować. Podejmuje się bardzo ryzykownego zadania, przez które sama może zginąć, ale jej determinacja nie pozwala jej się poddać. Natomiast Elias jest trenowany na okrutnego przywódcę. Będąc dzieckiem wiódł szczęśliwe życie wśród Plemieńców, aż pewnego dnia odebrano go przybranej rodzinie i sprowadzono do Czarnego Klifu - miejsca owianego złą sławą, gdzie metody szkolenia są wyjątkowo bezlitosne. Los sprawia, że ścieżki tej dwójki splotą się, aby wzajemnie siebie uratować.
Książką jestem zachwycona. Złożoność fabuły i świata wykreowanego przez Sabę Tahir zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Bohaterowie jej powieści wiodą ciężkie życie, pełne przeciwności losu, które co rusz stają im na drodze do szczęścia, ale są oni na tyle wytrwali w tym co robią, że nie tak łatwo im odpuścić. Zarówno Laia, jak i Elias mają w sobie siłę, by stawić opór i postępować w zgodzie z własnym sumieniem. Bardzo mi się to podobało i przypominało mi to determinację Katniss z "Igrzysk Śmierci", dlatego do bohaterów od razu zapałałam wielką sympatią. Również klimat "Imperium Ognia" słusznie porównywany jest do wyżej wymienionej serii, co dla mnie akurat jest dużym plusem, gdyż jest on imponujący. Mroczność tej historii i świata przedstawionego jest wprost uderzająca i nie pozwala na obojętność podczas lektury.
Historie takie jak ta, zawsze mają u mnie w sercu szczególne miejsce. Skłaniają do myślenia, ściskają gardło z emocji i na długo nie dają o sobie zapomnieć. Do takich książek jestem w stanie wracać kilka razy, by móc znowu poczuć wszystkie emocje od nowa. Sabaa Tahir zachwyciła mnie swoim debiutem literackim i wcale się nie dziwię, że nastolatkowie oszaleli na punkcie tej powieści. W moich oczach, książka zasłużyła na miano rewelacyjnej i godnej polecenia wszystkim wielbicielom szeroko pojętej fantastyki!
Książka Saby Tahir podbiła serca czytelników na całym świecie. O "Ember in the Ashes. Imperium Ognia" pisano i mówiono wszędzie, znalazła się też na drugim miejscu listy bestsellerów The New York Times'a. Porównywano tę powieść do największych tytułów literackich ostatnich lat, takich jak "Igrzyska Śmierci", "Harry Potter" czy "Gra o Tron". Książka doczekała się również...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-14
O serii Niezwyciężona słyszałam już dawno temu, na zagranicznym booktubie. Jaką mi wszyscy narobili na nią ochotę, to nie macie pojęcia. Szczególnie, że przed oczyma miałam cały czas tę piękną okładkę, obok której nie można było przejść obojętnie. Wyobraźcie sobie moją radość gdy dowiedziałam się, że zostanie ona wydana w Polsce. Była to dla mnie dosłownie lektura obowiązkowa, którą jak najprędzej chciałam przeczytać.
Kestrel jest córką jednego z najpotężniejszych ludzi w Valorii- generała Trajana. Dziewczyna wiedzie dostatnie życie, w którym niczego jej nie brakuje. Jednak ojciec ma wobec niej wymagania, które prędzej czy później zmuszą Kestrel do dokonania wyboru- zaciągnąć się do armii, albo wyjść za mąż. Żadna z opcji nie wydaje się być dla dziewczyny kusząca, tym bardziej, że zdaje sobie ona sprawę z własnych, delikatnie mówiąc, niewybitnych umiejętności walki. Druga opcja w tej chwili również nie wydaje się być dla niej spełnieniem marzeń. Pewnego dnia, będąc w mieście z przyjaciółką, dziewczyny przez przypadek trafiają na targ niewolników. Kestrel, nie mogąc przepchnąć się przez tłum zostaje zmuszona obejrzeć licytację do końca. Tam zauważa niewolnika, którego licytator za wszelką cenę próbuje pokazać w najlepszym świetle, ale nawet mimo tego, nikt nie jest skłonny go kupić. Gdy okazuje się, że ten butny i śmiały chłopak jest kowalem i potrafi śpiewać, dziewczyna pod wpływem impulsu zgłasza się do licytacji. Od tej pory życie jej i Kowala staje się nierozerwalnie połączone.
W życiu się nie spodziewałam, że ta książka aż tak mi się spodoba! Uwielbiam wszelkiego rodzaju fantastykę, ale jak jeszcze dojdą do tego bale i arystokratyczne rozgrywki w tle, to już po mnie. Fabuła "Pojedynku" okazała się być jeszcze lepsza niż sądziłam. Autorka nie opiera się na znanych schematach i co chwile zaskakuje czytelnika. Bardzo mi się podobał jej pomysł na tę książkę i to w jaki sposób go przedstawiła. Cała akcja opiera się na przekleństwie zwycięzcy i jest to równocześnie dosłowne tłumaczenie tytułu tej powieści. Termin w czysto ekonomiczny aspekcie, jak wyjaśnia Rutkoski, opiera się na koncepcji wygrania i przegrania w tym samym czasie. Dotyczy to oczywiście głównej bohaterki, która wygrywa na aukcji Kowala, płacąc za niego wielką sumę, więc jednocześnie na tym traci. Ale tak naprawdę w tamtym momencie, Kestrel jeszcze nie wie jak to się dla niej skończy. Czy będzie to dla niej przekleństwo, czy może wybawienie?
Mocną stroną książki, oprócz niesamowicie wciągającej fabuły są bohaterowie, a samą Kestrel polubiłam od razu. Należy ona do osób mądrych, walecznych i pewnych swoich racji. Zdecydowanie nie jest ona postacią o płaskiej osobowości, które często można spotkać w książkach młodzieżowych, a jej strategiczny umysł wybija się na ich tle. Jeśli zaś chodzi o pewnego lekko aroganckiego bohatera, którego dziewczyna poznaje jako niewolnika imieniem Arin, to również jestem nim od samego początku niezmiernie zaintrygowana. Mamy tu prawdziwy wachlarz przeróżnych postaci, także drugoplanowych. Jedną z nich jest przyjaciółka Kestrel- Jess, która jest przedstawiona jako prawdziwa arystokratyczna dama, uwielbiające bale i wszystkie uroczystości, na które ma okazję włożyć elegancką suknię. Każdy z charakterów jest dopracowany i wnosi coś do treści.
W "Pojedynku" ważną rolę odgrywa również polityka i przeróżne arystokratyczne gierki. Tak naprawdę, do końca nie wiadomo jak to wszystko się skończy i kto stoi po czyjej stronie w tej rozgrywce. Wszystko to czyta się z wypiekami na twarzy, a chęć poznania dalszych losów bohaterów staje się dla czytelnika niezmiernie ważna i nagląca, co w moim przypadku poskutkowało tym, że książkę przeczytałam w dwa wieczory. Nie było chwili żebym się nudziła, albo domyślała co może się wydarzyć. Autorka doskonale wie jak sprawić, żeby czytelnik chciał więcej i więcej, co doprowadziło do tego, że nie mogę się doczekać drugiego tomu serii. "Pojedynek" to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów gatunku. Gorąco polecam!
www.ksiazki-alys.blogspot.com
O serii Niezwyciężona słyszałam już dawno temu, na zagranicznym booktubie. Jaką mi wszyscy narobili na nią ochotę, to nie macie pojęcia. Szczególnie, że przed oczyma miałam cały czas tę piękną okładkę, obok której nie można było przejść obojętnie. Wyobraźcie sobie moją radość gdy dowiedziałam się, że zostanie ona wydana w Polsce. Była to dla mnie dosłownie lektura...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-01
CUDO, CUDO, CUDO!
CUDO, CUDO, CUDO!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to