Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Żałosne, prymitywne i wulgarne dno. Nie wiem po co to zostało napisane, nie wiem, co kierowało tym, który to wydał. Nie wiem co jest bardziej przerażające- umysł, który to coś wyprodukował, czy ludzie, którzy uważają to pełne zgnilizny bagno za arcydzieło.

Żałosne, prymitywne i wulgarne dno. Nie wiem po co to zostało napisane, nie wiem, co kierowało tym, który to wydał. Nie wiem co jest bardziej przerażające- umysł, który to coś wyprodukował, czy ludzie, którzy uważają to pełne zgnilizny bagno za arcydzieło.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Elżbieta Dzikowska razem z Tonym Halikiem stworzyła duet, który w czasach dzieciństwa był moim oknem na świat. To między innymi oni przyczynili się do mojego "głodu" podróżowania, fascynacji innymi krajami, kulturami, a nawet do mojej matury z geografii :)
Ciężko mi ocenić tę książkę, przede wszystkim dlatego, że moje oczekiwania w stosunku do niej, całkowicie rozminęły się z rzeczywistością. Uwielbiam literaturę podróżniczą i naiwnie założyłam, że biografia Dzikowskiej głównie na tym się skupi- na podróżach, wiedzy o innych krajach, że razem z nią przemierzę świat, który widziała. Niestety w "biografii legendarnej podróżniczki" podróży właściwie nie ma, a jeśli już są, to opisane na zasadzie "pojechała do X i wróciła po dwóch tygodniach, fajnie było". Kolejną rzeczą, która potwornie rozczarowuje jest niemal całkowity brak zdjęć. W liczącym ponad 600 stron tomie, opisującym życie bodajże najsłynniejszej polskiej podróżniczki, jest czterostronicowa wkładka zawierająca 13 kolorowych fotografii!?!?!?
Rozumiem, że biografia to książka opisująca czyjeś życie. Poznałam tu dzieciństwo, młodość pani Elżbiety i to było w porządku. Ale większość jej dorosłego życia, to były fascynujące podróże i właśnie o tym chciałam poczytać. Natomiast tu dostałam mnóstwo historii o jej znajomych, znajomych znajomych, o polityce, o ówczesnym ustroju, o tym, że ktoś ją lubił, a ktoś nie. Śmiem twierdzić, że w biografii Dzikowskiej samej Dzikowskiej jest niewiele, za to opinii mnóstwo. Mogła z tego powstać niesamowita książka, a wyszła taka papka właściwie o niczym. Szkoda.

Elżbieta Dzikowska razem z Tonym Halikiem stworzyła duet, który w czasach dzieciństwa był moim oknem na świat. To między innymi oni przyczynili się do mojego "głodu" podróżowania, fascynacji innymi krajami, kulturami, a nawet do mojej matury z geografii :)
Ciężko mi ocenić tę książkę, przede wszystkim dlatego, że moje oczekiwania w stosunku do niej, całkowicie rozminęły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na książkę świetny, wykonanie tragiczne. Takie łapanie zbyt dużej ilości byków za rogi. Dużo rozpoczętych wątków, następnie każdy potraktowany zaledwie "po łebkach" i już mamy koniec. Miałam wrażenie, że czytam streszczenie, szkic powieści. Szkoda, bo to mogła być naprawdę dobra książka.

Pomysł na książkę świetny, wykonanie tragiczne. Takie łapanie zbyt dużej ilości byków za rogi. Dużo rozpoczętych wątków, następnie każdy potraktowany zaledwie "po łebkach" i już mamy koniec. Miałam wrażenie, że czytam streszczenie, szkic powieści. Szkoda, bo to mogła być naprawdę dobra książka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu ponad połowy książki zadałam sobie pytanie: "Po co ja się do jasnej Anielki tak męczę?". Odkładałam, wracałam, nudziłam się jak mops, denerwowałam, że w kolejce tyle fajnych książek, a ja nad takim gniotem siedzę, ale przecież to Tokarczuk, więc wypadałoby... Z twórczością naszej noblistki jakoś mi nie po drodze. To już bodajże trzecia jej książka, po którą sięgnęłam, o ile tamte miały przynajmniej jakiś sens, to "Bieguni" jest porażką na całej linii. Czy to źle, że chciałabym przynajmniej wiedzieć, o czym ja właściwie czytam? Może to literatura tak wysokich lotów, żem na nią zwyczajnie za głupia... i niech tak dla świętego spokoju zostanie. Zmarnowane dwa dni życia.

Po przeczytaniu ponad połowy książki zadałam sobie pytanie: "Po co ja się do jasnej Anielki tak męczę?". Odkładałam, wracałam, nudziłam się jak mops, denerwowałam, że w kolejce tyle fajnych książek, a ja nad takim gniotem siedzę, ale przecież to Tokarczuk, więc wypadałoby... Z twórczością naszej noblistki jakoś mi nie po drodze. To już bodajże trzecia jej książka, po którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dygot," to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego. Spotkanie, które wypadło tak sobie. Nie odmówię Panu Małeckiemu talentu pisarskiego, pisać potrafi, szkoda tylko, że tak bardzo o niczym. Miałam wrażenie, że czytam zaledwie szkic powieści. Wiele porwanych, niedokończonych, niewyjaśnionych wątków, bohaterowie oddani "po łebkach", a cała książka emanuje takim "im smutniej, tym lepiej". Moje pierwsze wrażenie po jej zakończeniu, to, że chyba nigdy nie czytałam takiej ballady tragedii. Książka, którą bardzo chciałam dokończyć, bo intrygowały mnie losy bohaterów, powody ich postępowania, a jednocześnie non stop ją odkładałam, bo mnie zwyczajnie męczyła. No cóż powodów zachowania połowy bohaterów nie poznałam, bo w powieści po prostu byli i zniknęli (najlepiej krwawo i tragicznie), a powieść skończyłam z wyjątkowym dla mnie wrażeniem niedosytu. Zapowiadało się wspaniale, a dostałam takie trochę "piep...enie o Szopenie" i koniec.
Nie jest tak, że nie dam już Małeckiemu szansy, bo mimo wszystko coś mnie w jego twórczości intryguje, ale uważam, że "Dygot" nie jest najlepszą pozycją na początek znajomości z nim.

Dygot," to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego. Spotkanie, które wypadło tak sobie. Nie odmówię Panu Małeckiemu talentu pisarskiego, pisać potrafi, szkoda tylko, że tak bardzo o niczym. Miałam wrażenie, że czytam zaledwie szkic powieści. Wiele porwanych, niedokończonych, niewyjaśnionych wątków, bohaterowie oddani "po łebkach", a cała książka emanuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O matko.... Historia młodocianego zaburzonego psychicznie zboczeńca (nie nazwę go gejem, czy homoseksualistą, bo ich tym obrażę), któremu wydaje się, że zakochał się w starszym koledze i przez połowę książki zastanawia się jakby go tu przelecieć. Owa "miłość" do kolegi nie przeszkadza mu jednak w zaliczaniu w tym samym czasie panienek. Nie dodawajmy tu na siłę jakiś wzniosłych uczuć, miłości, piękna, dobra, bo tego w tej książce nie ma. To takie marne porno dla ubogich. Jeśli ktoś widzi coś pięknego w opisach nieustannego "spuszczania się", marzeń o lizaniu stóp, jedzeniu włosów łonowych z używanych gaci, to jest to zdecydowanie książka dla niego. Długi opis gwałcenia brzoskwini, czy miłość wyznawana przez oglądanie fekaliów partnera sprawiały, że buntował mi się żołądek.
Ekranizacji nie oglądałam, słyszałam, że jest o niebo lepsza od książki. Jeśli tak, to szacunek dla ludzi, którym udało się stworzyć z tego gniota dobry film, ale ja już go oglądać nie chcę.

O matko.... Historia młodocianego zaburzonego psychicznie zboczeńca (nie nazwę go gejem, czy homoseksualistą, bo ich tym obrażę), któremu wydaje się, że zakochał się w starszym koledze i przez połowę książki zastanawia się jakby go tu przelecieć. Owa "miłość" do kolegi nie przeszkadza mu jednak w zaliczaniu w tym samym czasie panienek. Nie dodawajmy tu na siłę jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka do bólu szowinistyczna, obrażająca kobiety i zwyczajnie po męsku chamska. Literaturą wielkich lotów bym jej nie nazwała, chociażby ze względu na prostacki język. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że gdy odstawiłam na bok swoją kobiecą dumę, uśmiałam się przy niej niejednokrotnie do łez i własnie za to daję taką, a nie inną ocenę.

Książka do bólu szowinistyczna, obrażająca kobiety i zwyczajnie po męsku chamska. Literaturą wielkich lotów bym jej nie nazwała, chociażby ze względu na prostacki język. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że gdy odstawiłam na bok swoją kobiecą dumę, uśmiałam się przy niej niejednokrotnie do łez i własnie za to daję taką, a nie inną ocenę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli kogoś intryguje, dlaczego blondynce o zielonych tęczówkach, patrzącej na szesnastolatka o czekoladowych tęczówkach, spłynęły z oczu krople bezbarwnej cieczy, niechaj czyta.
Książka-masakra, pisana stylem dziesięciolatki produkującej opowiadanie na lekcję polskiego. Idiotyczne określenia głównych bohaterów: szesnastolatka, nastolatek, szatynka, blondyn, jakby imion nie mieli...W co czwartm zdaniu szczegółowy opis koloru: spodni, bluzki, oczu, włosów, cery, butów, trawy, nieba, kwiatków, ścian, samochodów (autorka ma zdecydowanie jakiś problem z tymi kolorami). Opowiadanie mające 101 stron czytałam trzy dni. Nie mogłam, odrzucało, nie miałam siły.
Być może ja już za dużo czytam i stąd też mam jakieś dziwnie wysokie standardy odnośnie literatury, nie wiem. Ale to coś mnie przeraziło. Kiedy dotarłam do momentu, gdy głównej bohaterce "z oczu spłynęły kolejne krople bezbarwnej cieczy" wymiękłam, przysięgam. Kto to wydał do jasnej Anielki?!

Jeśli kogoś intryguje, dlaczego blondynce o zielonych tęczówkach, patrzącej na szesnastolatka o czekoladowych tęczówkach, spłynęły z oczu krople bezbarwnej cieczy, niechaj czyta.
Książka-masakra, pisana stylem dziesięciolatki produkującej opowiadanie na lekcję polskiego. Idiotyczne określenia głównych bohaterów: szesnastolatka, nastolatek, szatynka, blondyn, jakby imion...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewnie zostanę zlinczowana przez ogromne grono wyrażających we wzniosłych "achach" i "ochach" pozytywne opinie o tej książce, ale niestety ocenić inaczej jej nie potrafię. Zaczytuję się ostatnio wszelkimi wspomnieniami pisarzy pochodzenia żydowskiego z okresu wojny, budzą przerażenie, współczucie, ogromną empatię myślę, że u u każdego czytelnika, a co mamy tutaj? Opis życia tzw. "inteligencji" żydowskiej w czasie wojny. Przede wszystkim od razu rzuca się w oczy podział getta opisany przez Szpilmana. Mamy tu część "kulturalno-inteligencką"- gdzie ludzie spotykają się na koncertach, proszonych obiadkach, w całkiem przyzwoicie zaopatrzonych kawiarniach, aby przedyskutować ostatnie sztuki, partytury, przedstawienia, pojeść i popić w doborowym towrzystwie, tak jakby tylko mimochodem niechcący wspominając, że gdzieś tam obok toczy się wojna. Mamy też część zwaną "Małym gettem", gdzie ciśnie się żydowska biedota- przeludnienie, biedę, brud, smród, wszy, choroby i wszechobecną śmierć, o których Szpilman pisze z niejakim wstydem. Część, przez którą należało przedzierać się jak najszybciej, uważać, żeby nie otrzeć się o zawszonych mieszkańców, na przeludnionych ulicach i którą najlepiej omijać z daleka.
W ogromne zażenowanie wprawiały mnie fragmenty opisujące jak to pan Władysław bronił się rękoma i nogami przed pójściem do jakiejkolwiek pracy fizycznej, bo przecież mógł sobie skaleczyć nie daj Boże paluszek, czy naderwać ścięgno w dłoni i cóż by się wtedy stało z jego karierą wielkiego pianisty?!?!?!?!? Przecież nie mógł, no bo jak to? Od tego byli biedni robole. Rozśmieszały wręcz fragmenty opisujące jak to leżał całymi dniami w ogromnej niemocy nic nie robiąc, bo przecież jest artystą, nie pójdzie do pracy fizycznej nawet pod groźbą głodu całej rodziny. Przypomnę tylko, że pan Szpilman w czasie wybuchu wojny miał niespełna 30 lat, był zdrowym, dobrze zbudowanym mężczyzną, a nawet raz w całej książce nie pojawia się bodaj nikła myśl, że mógłby wziąć karabin w dłoń i bronić swojego kraju, swojej rodziny. Od tego byli inni, od walki, umierania, on za to leżał i czekał wyzwolenia. Kiedy w końcu życie zmusiło go do podjęcia pracy, opisuje z euforią jak to dzięki znajomościom udawało mu się "obijać" po kątach, udawać, że pracuje i jak bardzo cierpiał na myśl o tym, że przecież zaraz listopad, zimno, a on nie ma rękawiczek, coby ochronić swoje arystokratyczne palce.
Może to nie jest zła książka, ale nie ukrywam, że wzbudziła we mnie niesmak. Zawsze uważałam, że przesadzone są opowieści o bogatych Żydach, którzy nic nie robili, kombinowali, uciekali, zrzucali odpowiedzialność na innych za swój los, a tu wpadły mi w ręce wspomnienia kogoś, kto opisuje to wszystko dokładnie w ten sposób. Nie wiem co myśleć.

Pewnie zostanę zlinczowana przez ogromne grono wyrażających we wzniosłych "achach" i "ochach" pozytywne opinie o tej książce, ale niestety ocenić inaczej jej nie potrafię. Zaczytuję się ostatnio wszelkimi wspomnieniami pisarzy pochodzenia żydowskiego z okresu wojny, budzą przerażenie, współczucie, ogromną empatię myślę, że u u każdego czytelnika, a co mamy tutaj? Opis życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka bardzo piękna i bardzo mądra. Porusza temat dyskryminacji rasowej, bolesny i paskudny, ale autorka robi to w bardzo ciepły i przyjazny sposób. Mimo, że książka służy obronie rasy czarnej, nie mamy tu typowego schematu- każdy czarny jest dobry, a biały-zły. Problem przedstawiony jest wieloaspektowo, mamy możliwość poznania charakterów zarówno złych jak i dobrych po obu stronach. Ciekawy jest też sposób narracji, trzy bohaterki uwikłane w te same wydarzenia przestawiają je czytelnikowi za każdym razem z innej perspektywy.
Wspaniała, ciepła i wzruszająca książka, raczej nie nadająca się na lekkie czytadło na wieczór, bardziej taka do pomyślenia i refleksji. Polecam gorąco.

Książka bardzo piękna i bardzo mądra. Porusza temat dyskryminacji rasowej, bolesny i paskudny, ale autorka robi to w bardzo ciepły i przyjazny sposób. Mimo, że książka służy obronie rasy czarnej, nie mamy tu typowego schematu- każdy czarny jest dobry, a biały-zły. Problem przedstawiony jest wieloaspektowo, mamy możliwość poznania charakterów zarówno złych jak i dobrych po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podobno to jedna z najlepszych powieści Sparksa... bo ja wiem? Książka nie jest typowym sentymentalnym romansidłem, to po prostu historia miłości dwojga młodych ludzi, którzy zakochują się w sobie "na śmierć" po dosłownie kilku dniach znajomości. Przysięgają miłość po grób, planują ślub, chociaż właściwie wcale się nie znają i mają w perspektywie wieloletnią rozłąkę. Uważają, że to co ich łączy jest wyjątkowe i przetrwa wszystko. No cóż...historyjka straszliwie naiwna i tacy sami są jej bohaterowie. Nie znaczy to jednak, że książki nie przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Bo styl pisania Sparksa właściwie zawsze tę przyjemność czytania gwarantuje. Nie znaczy to jednak też tego, że nie czytałam lepszych jego książek, bo czytałam. Przyjemna, naiwna do bólu książka, w której najbardziej chyba podobało mi się dość zaskakujące zakończenie.

Podobno to jedna z najlepszych powieści Sparksa... bo ja wiem? Książka nie jest typowym sentymentalnym romansidłem, to po prostu historia miłości dwojga młodych ludzi, którzy zakochują się w sobie "na śmierć" po dosłownie kilku dniach znajomości. Przysięgają miłość po grób, planują ślub, chociaż właściwie wcale się nie znają i mają w perspektywie wieloletnią rozłąkę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Nie jestem bigotką biegającą do Kościoła 7 dni w tygodniu, ale interpretacja wydarzeń biblijnych wg Schmitta jest jak dla mnie zbyt przesadzona, zbyt kontrowersyjna, by przejść nad nią do porządku dziennego i uznać za kultowe dzieło. Owszem mamy wolność słowa, ale są rzeczy, ludzie, wydarzenia, które dla mnie są świętością i uważam, że zmieniać ich się nie powinno, zwłaszcza w sposób swobodny i nieobliczalny. Nie podobała mi się, momentami czytając ją byłam wręcz zniesmaczona. Nie podważam tu opinii innych, ani kunsztu literackiego pana Schmitta, po prostu nie dla mnie taka lektura i to wszystko.

Książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Nie jestem bigotką biegającą do Kościoła 7 dni w tygodniu, ale interpretacja wydarzeń biblijnych wg Schmitta jest jak dla mnie zbyt przesadzona, zbyt kontrowersyjna, by przejść nad nią do porządku dziennego i uznać za kultowe dzieło. Owszem mamy wolność słowa, ale są rzeczy, ludzie, wydarzenia, które dla mnie są świętością i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niekoniecznie typowa literatura kobieca. Nie do końca lekka, łatwa, ale owszem przyjemna. Czyta się szybko, momentami naprawdę zabawna, ale mimo wszystko jakaś taka trochę przepełniona goryczą. Do poczytania na nostalgiczny nastrój.

Niekoniecznie typowa literatura kobieca. Nie do końca lekka, łatwa, ale owszem przyjemna. Czyta się szybko, momentami naprawdę zabawna, ale mimo wszystko jakaś taka trochę przepełniona goryczą. Do poczytania na nostalgiczny nastrój.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest kontynuacją przygód bohaterów "Martwego jeziora". Tym razem autorka skupia się na Uli, przyjaciółce Beaty, znanej z pierwszej powieści. Jeszcze bardziej zakręcona, jeszcze bardziej zwariowana, niejednokrotnie przy czytaniu śmiałam się do łez. Oczywiście polecam :)

Książka jest kontynuacją przygód bohaterów "Martwego jeziora". Tym razem autorka skupia się na Uli, przyjaciółce Beaty, znanej z pierwszej powieści. Jeszcze bardziej zakręcona, jeszcze bardziej zwariowana, niejednokrotnie przy czytaniu śmiałam się do łez. Oczywiście polecam :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe i lekkie połączenie kryminału, współczesnego romansu, ponurej rodzinnej tajemnicy i odrobiny ciętego humoru. To moja pierwsza książka Olgi Rudnickiej i na pewno nie ostatnia. Przeczytana w jeden wieczór, niezwykle wciągająca książka. Polecam

Ciekawe i lekkie połączenie kryminału, współczesnego romansu, ponurej rodzinnej tajemnicy i odrobiny ciętego humoru. To moja pierwsza książka Olgi Rudnickiej i na pewno nie ostatnia. Przeczytana w jeden wieczór, niezwykle wciągająca książka. Polecam

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie oglądałam serialu na podstawie tej serii, nigdy też mi jej tak naprawdę nie polecał. Wzięłam z półki w bibliotece pierwszą część "Pretty Little Liars", bo stała na brzegu i rzucała się w oczy, a mi się śpieszyło. Dopiero w domu zobaczyłam, że to literatura dla młodzieży i jakoś straciłam zapał do czytania, bo z literatury młodzieżowej już troszkę wyrosłam. Ale w końcu z "braku laku..." sięgnęłam i po nią. Zaskoczenie ogromne i naprawdę bardzo pozytywne, książka jest świetna. Mimo lekkiego, młodzieńczego stylu cała powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony, powodując nieustanny dreszcz emocji. Wbrew pozorom to naprawdę dobry kryminał, a pozostawienie zagadki otwartej tylko zwiększyło moją chęć na przeczytanie kolejnych części. No bo przecież muszę się dowiedzieć kim jest tajemnicza A. :)

Nigdy nie oglądałam serialu na podstawie tej serii, nigdy też mi jej tak naprawdę nie polecał. Wzięłam z półki w bibliotece pierwszą część "Pretty Little Liars", bo stała na brzegu i rzucała się w oczy, a mi się śpieszyło. Dopiero w domu zobaczyłam, że to literatura dla młodzieży i jakoś straciłam zapał do czytania, bo z literatury młodzieżowej już troszkę wyrosłam. Ale w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry, momentami przyprawiający o ciarki na plecach horror. Książka jest moim zdaniem lepsza niż film, ale ja w ogóle przekładam książki nad filmy, dlatego mogę być tu nieobiektywna. Książka właściwie bez jakichkolwiek wątków pobocznych, w całości skupiona na postaci Regan, jej najbliższych i desperackich próbach pomocy dziewczynce. Bardzo szczegółowe, ale nie nudne opisy sprawiają, że czytelnik właściwie wszystko widzi własnymi oczami, co dodaje wyjątkowego dreszczyku całości.
Nie jest to horror z gatunku tych, po których boimy się zgasić światło i wyjść wieczorem do łazienki, ale dość sugestywnie oddziałujący na podświadomość, co chyba jest jeszcze gorsze dla " lubiących się bać". Polecam gorąco.

Bardzo dobry, momentami przyprawiający o ciarki na plecach horror. Książka jest moim zdaniem lepsza niż film, ale ja w ogóle przekładam książki nad filmy, dlatego mogę być tu nieobiektywna. Książka właściwie bez jakichkolwiek wątków pobocznych, w całości skupiona na postaci Regan, jej najbliższych i desperackich próbach pomocy dziewczynce. Bardzo szczegółowe, ale nie nudne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu kilka lat temu rewelacyjnej "Córki opiekuna wspomnień" po kolejną książkę tej autorki sięgnęłam bez wahania. I co? I wynudziłam się okropnie. Co z tego, że sam pomysł na książkę był naprawdę świetny, skoro napisana została wręcz masakrycznie. Długa, nudna, usypiające kilkustronicowe opisy nic nie wnoszące do treści, plejada bohaterów wśród których pogubiłam się błyskawicznie, do końca nie bardzo wiedząc kto jest kim. I tak się teraz zastanawiam, która książka była wypadkiem przy pracy Kim Edwards. Czy pisząc "Córkę..." przypadkiem stworzyła arcydzieło, czy też pisząc "Jezioro..." kompletnie straciła wenę twórczą. Bo nie znając autora nigdy w życiu nie powiedziałabym, że obie książki napisała ta sama osoba.
Niech fakt, że ja-istota pochłaniająca książki z szybkością karabinu maszynowego, męczyłam się z nią ponad tydzień, powie sam za siebie o jej atrakcyjności.

Po przeczytaniu kilka lat temu rewelacyjnej "Córki opiekuna wspomnień" po kolejną książkę tej autorki sięgnęłam bez wahania. I co? I wynudziłam się okropnie. Co z tego, że sam pomysł na książkę był naprawdę świetny, skoro napisana została wręcz masakrycznie. Długa, nudna, usypiające kilkustronicowe opisy nic nie wnoszące do treści, plejada bohaterów wśród których pogubiłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka moim zdaniem przeciętna, trudno mi jest wystawić jej opinię. Tak się składa, że bardzo niedawno przeczytałam inną książkę o tej samej tematyce "Niebo istnieje... Naprawdę!" i o ile ocena tamtej była naprawdę entuzjastyczna, a czytanie sprawiło mi niekwestionowaną przyjemność i dało powód do głębokich przemyśleń, o tyle tu... sama nie wiem. Historia sama w sobie przepiękna, ale za dużo tu patosu, wszystko pisane takim proroczo-wizyjno-biblijnym stylem, jakoś słabo do mnie przemawia. Wolałam zdecydowanie niebo widziane oczami małego chłopca, opisane prosto, nieporadnie, po dziecinnemu, ale pomimo tego (czy też może właśnie dzięki temu) jakieś takie mi bliższe.

Książka moim zdaniem przeciętna, trudno mi jest wystawić jej opinię. Tak się składa, że bardzo niedawno przeczytałam inną książkę o tej samej tematyce "Niebo istnieje... Naprawdę!" i o ile ocena tamtej była naprawdę entuzjastyczna, a czytanie sprawiło mi niekwestionowaną przyjemność i dało powód do głębokich przemyśleń, o tyle tu... sama nie wiem. Historia sama w sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę bardzo dobry kryminał. W książce właściwie non stop coś się dzieje, nie nudziłam się ani przez chwilę, nie miałam wrażenia, że to samo dałoby się napisać na połowie stron, trzyma w napięciu od początku do końca. Świetnie skonstruowana akcja i bohaterowie, aż wierzyć się nie chce, że książka jest debiutem. Wszystkim fanom tego typu powieści polecam z czystym sumieniem.

Naprawdę bardzo dobry kryminał. W książce właściwie non stop coś się dzieje, nie nudziłam się ani przez chwilę, nie miałam wrażenia, że to samo dałoby się napisać na połowie stron, trzyma w napięciu od początku do końca. Świetnie skonstruowana akcja i bohaterowie, aż wierzyć się nie chce, że książka jest debiutem. Wszystkim fanom tego typu powieści polecam z czystym sumieniem.

Pokaż mimo to