Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

I tak jest w istocie. To zbiór wrażeń, scenek, chwil z licznych wędrówek autora po krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Niemcy, Polska, Czechy, Słowacja, Rumunia, Węgry, Rosja, Finlandia, Serbia - to między innymi o tych miejscach pisze Szczerek. Nie spodziewajcie się jednak banalnej pocztówki z ładnym widoczkiem, bo te dość mocno porwane, subiektywne relacje są męskie, twarde, przesycone papierosowym dymem, smakiem mocnego alkoholu i wyboiste, jak środkowoeuropejskie drogi.

Ale i tak najlepsze jest to, jak Ziemowit Szczerek pisze. Mamo! Jak on wspaniale pisze! Niesamowity słuch, niesamowite wyczucie słowa, a uwierzcie mi - to wcale nie jest częste, nawet wśród pisarzy. Szczerek bawi się językiem, ugniata go po swojemu i nadaje mu genialną, chłopacką, popową formę. Może nie każdemu jego styl będzie odpowiadał, bo to jest takie bardzo luźne, potoczne pisanie, ale jeśli do Was trafi, to trafi w stu procentach. Gwarantuję. I te popkulturowe nawiązania! Tu Mordor, tam Harry Potter. W ogóle z Ziemowita Szczerka jest taki trochę czarodziej. Pisze o miejscach, które znam dobrze i bardzo dobrze, a pisze o nich w taki sposób, że patrzę na nie zupełnie inaczej, odkrywam nowe warstwy rzeczywistości. Uwielbiam to jego szczególne spojrzenie na świat.

Międzymorze Ziemowita Szczerka to świetna książka. Warta każdej minuty Waszego czasu. Polecam ją każdemu, bo możliwość poczytania słów tak mądrego i znającego temat człowieka, jakim niewątpliwie jest Ziemowit Szczerek, to rzecz bezcenna. Ja się zachwyciłam i zakochałam. Tylko uwaga! Po tej książce zostaje w głowie sporo do przemyślenia. Ziemowit Szczerek tak szybko Was nie opuści!

I tak jest w istocie. To zbiór wrażeń, scenek, chwil z licznych wędrówek autora po krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Niemcy, Polska, Czechy, Słowacja, Rumunia, Węgry, Rosja, Finlandia, Serbia - to między innymi o tych miejscach pisze Szczerek. Nie spodziewajcie się jednak banalnej pocztówki z ładnym widoczkiem, bo te dość mocno porwane, subiektywne relacje są męskie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bo Menu świata to nie tylko opowieść o jedzeniu – przede wszystkim jest to zbiór migawek z podróży, krótkich opowieści, których finałem jest zawsze jakaś charakterystyczna, często budząca wstręt czy zdziwienie potrawa. Sporo jest jednak w tej książce ludzi, zwyczajów i atmosfery odwiedzonych miejsc. Znajdziecie tu też dużo przygody – takiej męskiej, chłopięcej. Komandosi w dżungli, przerażający mróz na Syberii, wykopaliska na pustyni Gobi, spotkanie z niedźwiedziami na Kamczatce – to nie są opowieści dla grzecznych dziewczynek.

"Menu świata" to zbiór opowieści z podróży znanego podróżnika Jacka Pałkiewicza. Sercem i pointą każdej historii jest jedzenie. I to jedzenie nie byle jakie. Nie będę Wam psuć zabawy i pisać co i gdzie Jacek Pałkiewicz pożarł (albo i nie pożarł, bo czasami nawet on nie dawał rady), ale uwierzcie mi na słowo – były takie momenty, że wydawałam znad książki głośne okrzyki grozy! A to nie zdarza mi się często!

Największą i najważniejszą zaletą "Menu świata" jest po prostu treść i osoba autora. Poza tym jest bardzo ładnie wydana i pełna przepięknych zdjęć (ale też czasem skrajnie obrzydliwych!), z których większość pochodzi z własnego archiwum autora. Nie będę jednak Was oszukiwać – książka ma też pewne wady. Po pierwsze nie jest to literacka podróż marzeń – styl autora jest dość siermiężny i naiwny. Jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy może w kilku miejscach dostać ścisku szczęk. Dla mnie nie było to przeszkodą i uważam, że w tego typu pozycjach jest to kwestia drugorzędna – najbardziej liczy się wiedza i obycie autora (a tych jest tutaj bardzo dużo) oraz przygoda, podróż i napotykani ludzie. Jednak uczciwie Was ostrzegam. Trochę mnie też wymęczyło snucie opowieści w stylu prawdziwy mężczyzna nie je miodu, tylko żuje pszczoły, aczkolwiek rozumiem, że człowiek, który szkolił komandosów może sobie pozwolić na nieco więcej.

Nie mam wątpliwości, że "Menu świata" Jacka Pałkiewicza to doskonała książka dla każdego spragnionego emocji i wrażeń czytelnika. To przygodowa, wciągająca lektura, a jeśli lubicie czytać o jedzeniu, jeśli ciekawi Was co wrzucają do garnków mieszkańcy innych kontynentów – ta książka jest dla Was. Ja przeżyłam z nią emocjonujące i niezmiernie interesujące chwile, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy i nabrałam wielkiej ochoty na daleką, kulinarną podróż w nieznane.

Bo Menu świata to nie tylko opowieść o jedzeniu – przede wszystkim jest to zbiór migawek z podróży, krótkich opowieści, których finałem jest zawsze jakaś charakterystyczna, często budząca wstręt czy zdziwienie potrawa. Sporo jest jednak w tej książce ludzi, zwyczajów i atmosfery odwiedzonych miejsc. Znajdziecie tu też dużo przygody – takiej męskiej, chłopięcej. Komandosi w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rok 1945. Koniec II wojny światowej wcale nie oznacza końca wielkiej fali zła, biedy, strachu i nienawiści, jaka w tym czasie zalała Europę. I w tym dziwnym, przerażającym roku, po zgliszczach tego, co kiedyś było Polską, jeździ cyrk. Pełen prawdziwych powojennych dziwadeł – jest Ostatni Żyd w Polsce, są nazista i volksdeutch przebrani za klaunów, jest kobieta-guma, wróżka Felicja i tajemniczy Właściciel. Ta dziwaczna, zdawałoby się przypadkowa, zbieranina jedzie przez kraj, który nie ma nazwy, kraj zburzony, kraj nieistniejący, pełen gruzów. Kraj, który jeszcze nie wyszedł z powojennego szoku. I jak to w cyrku bywa – dostarcza mieszkańcom tego dziwnego kraju rozrywki. Tylko co może bawić i cieszyć ludzi w 1945 roku?

Przede wszystkim od prozy Kuby Wojtaszczyka aż bije świeżością. Pomysł, by realia powojennej Polski ubrać w groteskowy, brutalny, pełen flaków i nieco pulpowaty styl rodem z filmów Quentina Tarantino (które notabene uwielbiam!) to strzał w dziesiątkę. "Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?" to nie jest książka dla grzecznych dziewczynek i porządnych chłopców! Jednak cały ten efekt – poszukiwanie miłości i brutalne gwałty, karykaturalny cyrk i II wojna światowa o której zazwyczaj mówimy w określony sposób, komizm i tragizm, strach i śmieszność nie wyszłyby tak dobrze, gdyby nie wspaniały styl Kuby Wojtaszczyka, który bawi się językiem i lepi z niego naprawdę dobrą opowieść.

Choć "Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?" zrobiło na mnie naprawdę dobre wrażenie (co zresztą na pewno zdążyliście już zauważyć!), to mam tej książce kilka rzeczy do zarzucenia. Przede wszystkim jest nierówno – zdecydowana większość powieści jest napisana naprawdę wspaniale – lekko, plastycznie i ze swadą, ale zdarzają się też fragmenty, które nużą i ciężko przez nie przebrnąć. Poza tym, po lekturze zostało mi wrażenie lekkiego niedosytu, jakby coś nie zostało do końca powiedziane, pewne historie nie zostały zakończone, a niektórzy bohaterowie zasłużyli na więcej uwagi i więcej słów. Rzadko zdarza mi się to pisać, bo zazwyczaj jest na odwrót, ale gdyby "Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?" było o jakieś sto stron dłuższe, to zadziałałoby to na korzyść książki i na korzyść tej historii.

"Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?" Kuby Wojtaszczyka polecam wszystkim tym, którzy lubią odkrywać młodych, niebanalnych i bardzo obiecujących autorów. To naprawdę jest świeża i oryginalna proza. Książka spodoba się też tym, którym niestraszne groteska, popkultura i traktowanie historii jako pretekstu do opowiedzenia ciekawej i uniwersalnej historii.

Rok 1945. Koniec II wojny światowej wcale nie oznacza końca wielkiej fali zła, biedy, strachu i nienawiści, jaka w tym czasie zalała Europę. I w tym dziwnym, przerażającym roku, po zgliszczach tego, co kiedyś było Polską, jeździ cyrk. Pełen prawdziwych powojennych dziwadeł – jest Ostatni Żyd w Polsce, są nazista i volksdeutch przebrani za klaunów, jest kobieta-guma, wróżka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Reportaż Janine di Giovanni to osiem rozdziałów, z których każdy opowiada o innym obliczu wojny, jednocześnie pokazując, jak rozwijał się ten wewnętrzny konflikt, przybliżając politykę, ale przede wszystkim przedstawiając historie zwykłych ludzi. Autorka rozmawia z osobami popierającymi reżim Asada i z tymi, którzy się przeciwko niemu buntują. Poznajemy Syryjczyków będących na uboczu wojny, a także tych rzuconych w sam jej środek. To krótka książka – ja przeczytałam ją dosłownie w jeden dzień, ale wypełniona jest po brzegi treścią i prawdą o życiu w Syrii. Czyta się ją świetnie – Janine di Giovanni ma warsztat, dobrze pisze i potrafi ciekawie opowiadać historie.

"Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli" przedstawia początki konfliktu, pokazuje reakcje na pierwsze działania zbrojne i to, jak wojna stawała się z dnia na dzień częścią życia. Opowiada historie straszne i wstrząsające – takie, które nie pozwalają zasnąć w nocy. O torturach, o gwałtach, o ciągłym strachu. To jest książka dla tych, którzy chcą być świadomi tego, co dzieje się dzisiaj na świecie. Tak. "Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli" to pozycja warta polecenia dlatego, że mówi o Syrii i konflikcie, od którego lubimy odwrocić wzrok. Ale nie tylko dlatego.

Bo oprócz historii Syrii Janine di Giovanni odkrywa przed czytelnikiem cały ogrom wojennego nieszczęścia, który tak naprawdę jest w dużej mierze uniwersalny. Strach, niepewność, ból, cierpienie, utrata – bliskich, dotychczasowego życia, domu, własnej tożsamości nie są charakterystyczne tylko dla syryjskiego konfliktu.Autorka przez wiele lat zajmowała się Bałkanami i tamtejszymi konfliktami, była w Iraku i w wielu innych dotkniętych wojną czy niepokojami miejscach i pisząc o sytuacji w Syrii często wraca myślami do tego, co było. I pokazuje nam, że wojna – bez względu na to, na jakiej szerokości geograficznej się rozgrywa – jest podobna do innych wojen. Chciałoby się powiedzieć, że to wojna jak każda inna, ale tak się powiedzieć nie da, bo każda wojna to upadek całych wszechświatów, galaktyk ludzkiej normalności i ludzkiego szczęścia. Każda wojna jest podobna do innych wojen, a zarazem każda wojna jest od innych wojen zupełnie inna.

"Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli" Janine di Giovanni to ważna i wartościowa książka, po którą powinni sięgnąć Ci, którzy lubią dobry, mięsisty reportaż, a przy okazji nie boją się – często wstrząsającej – prawdy o tym, jak wygląda wojna widziana z perspektywy zwykłego człowieka.

Reportaż Janine di Giovanni to osiem rozdziałów, z których każdy opowiada o innym obliczu wojny, jednocześnie pokazując, jak rozwijał się ten wewnętrzny konflikt, przybliżając politykę, ale przede wszystkim przedstawiając historie zwykłych ludzi. Autorka rozmawia z osobami popierającymi reżim Asada i z tymi, którzy się przeciwko niemu buntują. Poznajemy Syryjczyków będących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Życia ta lektura nie zmienia, ale czyta się przyjemnie. Kilku bohaterów skłoniło mnie do refleksji nad własnym rodzicielstwem.

Życia ta lektura nie zmienia, ale czyta się przyjemnie. Kilku bohaterów skłoniło mnie do refleksji nad własnym rodzicielstwem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Topografia pamięci" to podzielony na trzy części, dość krótki (przeczytałam go dosłownie w jeden dzień) zbiór tekstów Martina Pollacka. Teksty te pochodzą z różnych lat i autor decydując o ich kolejności nie kierował się chronologią. Pogrupowane są tematycznie, choć przenikają się nawzajem, mieszają i tworzą spójną, choć różnorodną całość. Pierwsza część jest najbardziej osobista i dotyka prywatnych wspomnień i rodzinnej pamięci autora (tym którzy nie znają wcześniejszej twórczości Pollacka powiem tylko, że jest to pamięć trudna, bolesna i naznaczona zbrodnią), w drugiej części punktem wyjścia są stare, przede wszystkim wojenne zdjęcia i indywidualne ludzkie historie. W trzeciej autor skupia się na europejskich regionach, ich pamięci zbiorowej, a pisze przede wszystkim o swojej ulubionej Galicji. "Topografia pamięci" sięga głęboko w przeszłość – tę wojenną, śmiertelną, ocierającą się o horror i wyłuskuje z tej przeszłości to, co nas najbardziej przeraża, to o czym na co dzień wcale pamiętać nie chcemy.

Te wszystkie z pozoru różne tematy łączy jedno – pamięć. Pamięć o wszystkim tym, o czym pamiętać trzeba. Pamięć o naszej europejskiej przeszłości. O tym, że – czy tego chcemy, czy nie – ten wielokulturowy świat, zabity bezpowrotnie przez nazistów, nadal buduje naszą tożsamość. Jest obecny w naszym języku, obyczajach, myśleniu. Pollack podkreśla, że nie da się zrozumieć siebie, ani swojego kraju, ani swojego narodu, a przede wszystkim Innych, bez poznania przeszłości. Ale Topografia pamięci to też opowieść o tym, że warto pamiętać o ludziach, o jednostkach, o człowieku. Trzeba znać dzieje swojej rodziny, swojego regionu, żeby być człowiekiem świadomym.

"Topografia pamięci" to bez wątpienia najważniejsza, najmądrzejsza i najbardziej skłaniająca do myślenia i refleksji książka, jaką przeczytałam w tym roku. To jest naprawdę Literatura pisana właśnie przez duże L – niby niepozorna, krótka, pozbawiona fajerwerków i przytupu, ale uderzająca prosto w serce i zostawiająca czytelnika z niezliczonymi pytaniami. Z niepokojem. Polecam ją właściwie każdemu, kto jest gotowy zmierzyć się z pamięcią – swoją, swojej rodziny, swojego narodu. Każdemu, kto nie boi się szczerości, prawdy i odwagi.

"Topografia pamięci" to podzielony na trzy części, dość krótki (przeczytałam go dosłownie w jeden dzień) zbiór tekstów Martina Pollacka. Teksty te pochodzą z różnych lat i autor decydując o ich kolejności nie kierował się chronologią. Pogrupowane są tematycznie, choć przenikają się nawzajem, mieszają i tworzą spójną, choć różnorodną całość. Pierwsza część jest najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Brutalny i odarty z wszelkich upiększeń portret rodziny – taka jest Szopka Zośki Papużanki. To opowieść dość ponura w wydźwięku, momentami wręcz nieco przerysowana, daleka od słodkiej, naiwnej narracji, która charakteryzuje tak wiele współczesnych powieści o rodzinach. Tu rodziną jest totalnie niedopasowany patchwork, przypadkowy zlepek przypadkowych rzeczy. Nie wiadomo właściwie po co i dlaczego powstała, nie wiadomo dokąd zmierza (poza tym, że na pewno nie jest to żadne dobre miejsce). Nie ma tu miłości, zrozumienia, akceptacji, nie ma bliskości, nie ma rozsądku. Nawet jeśli pojawiają się uczucia, to na chwilę, by zaraz rozmyć się w powszechnej beznadziei.

Największa zaletą książki jest jej język. Autorka ma niezwykłe wyczucie do używania trafnych i dobitnych wyrażeń tam, gdzie trzeba, potrafi też opisywać rzeczy w taki sposób, by w zaledwie dwóch słowach zmieścić cały emocjonalny ładunek, sens, ironię i ból.

Szopka Zośki Papużanki to książka, którą bardzo, bardzo polecam wszystkim lubiącym mądre i ciekawe historie. Spodoba się ona każdemu, kto jest otwarty na literaturę i nie boi się małych eksperymentów. Usatysfakcjonowany będzie każdy poszukiwacz świeżości w polskiej prozie. Ja jestem zdecydowanie na tak i już wypatruję kolejnych powieści Zośki Papużanki, która błyskawicznie, w ciągu dosłownie kilku dni, awansowała do grona moich ukochanych autorów.

Brutalny i odarty z wszelkich upiększeń portret rodziny – taka jest Szopka Zośki Papużanki. To opowieść dość ponura w wydźwięku, momentami wręcz nieco przerysowana, daleka od słodkiej, naiwnej narracji, która charakteryzuje tak wiele współczesnych powieści o rodzinach. Tu rodziną jest totalnie niedopasowany patchwork, przypadkowy zlepek przypadkowych rzeczy. Nie wiadomo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Żywi czy martwi? to reportaż bardzo poznawczy i poruszający ważny temat. To książka po którą niewątpliwie powinny sięgnąć wszystkie osoby zainteresowane nie tylko Meksykiem i tematem wymuszonych zaginięć, ale też wszyscy ci, których fascynują mechanizmy władzy i interesują się metodami w jaki państwo sieje terror i stopniowo zniewala obywateli. Nie poleciłabym jednak tej pozycji każdem, bo styl w jakim jest napisana jest dość surowy i momentami mnie nużył.

Żywi czy martwi? to reportaż bardzo poznawczy i poruszający ważny temat. To książka po którą niewątpliwie powinny sięgnąć wszystkie osoby zainteresowane nie tylko Meksykiem i tematem wymuszonych zaginięć, ale też wszyscy ci, których fascynują mechanizmy władzy i interesują się metodami w jaki państwo sieje terror i stopniowo zniewala obywateli. Nie poleciłabym jednak tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Preparator Huberta Klimko-Dobrzanieckiego to książka dobra. Może nie najlepsza w serii, może nie wybitna, ale ciekawa w formie, ciekawa w treści, wciągająca i – mimo przecież trudnego, ciężkiego tematu – lekka w odbiorze. Polecam ją wszystkim wielbicielom dobrej prozy, którzy nie boją się stawiania pytań o źródło i naturę zła i którzy nie lękają się zmierzenia się z najgorszym ludzkim upodleniem. Nie jest to książka dla osób oczekujących klasycznego kryminału, z zachowanymi regułami gatunku, bo Preparator to raczej powieść psychologiczna, obyczajowa, w której morderstwo wisi nad czytelnikiem, prześladuje go, ale stanowi raczej pretekst do rozmowy o ludzkiej naturze i o tym, jak rodzi się zło. Ja polecam, bo to naprawdę kawał dobrej, mocnej, a przede wszystkim wartościowej prozy.

Preparator Huberta Klimko-Dobrzanieckiego to książka dobra. Może nie najlepsza w serii, może nie wybitna, ale ciekawa w formie, ciekawa w treści, wciągająca i – mimo przecież trudnego, ciężkiego tematu – lekka w odbiorze. Polecam ją wszystkim wielbicielom dobrej prozy, którzy nie boją się stawiania pytań o źródło i naturę zła i którzy nie lękają się zmierzenia się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Osiołkiem" to zbiór przemyśleń, luźnych, spontanicznych refleksji o wszystkim i o niczym. O krajach, przez które Stasiuk przejeżdża, o ludziach, o życiu, o podróżowaniu, o sensie życia, bólu pleców i – oczywiście – o samochodach.

"Osiołkiem" to przede wszystkim prawdziwa literacka przyjemność. To książka, którą czyta się po to, żeby ją czytać. Nie dla wartkiej akcji, nie dla wielkich emocji, nie dla poznania świata, tylko dla najczystszej literackiej frajdy. Dla smakowania słów, dla licznych uśmiechów – rozbawienia, ale też zrozumienia czy poczucia wspólnoty myśli z autorem. Dla refleksji, dla innego spojrzenia na świat. Dla Andrzeja Stasiuka. Osiołkiem to nie jest literatura, która ma ambicje, by zmienić świat, by wpłynąć na czytelnika, narzucić mu swój punkt widzenia. Nic z tych rzeczy. Stasiuk sobie opowiada, a kto chce, ten przychodzi i słucha. I słucha. I cieszy się drogą. Bo jeśli w życiu i w podróży, to droga jest najważniejsza – nie cel, to tak w Osiołkiem Andrzeja Stasiuka najważniejsza jest gawęda, słowo i opowieść, a nie wielki, emocjonujący finał pełen fajerwerków.

Zachwycą się zaś Ci, którzy lubią styl Stasiuka i Ci, którzy lubią literaturę nieoczywistą i wymykającą się schematom. Ja polecam :)

"Osiołkiem" to zbiór przemyśleń, luźnych, spontanicznych refleksji o wszystkim i o niczym. O krajach, przez które Stasiuk przejeżdża, o ludziach, o życiu, o podróżowaniu, o sensie życia, bólu pleców i – oczywiście – o samochodach.

"Osiołkiem" to przede wszystkim prawdziwa literacka przyjemność. To książka, którą czyta się po to, żeby ją czytać. Nie dla wartkiej akcji, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo przyjemna książeczka o niczym. Pięknie wydana, ze zdjęciami rodem z Instagramu, nawet przyjemnie się ją czyta, ale nie ma w niej nic, ale to absolutnie nic odkrywczego.

Bardzo przyjemna książeczka o niczym. Pięknie wydana, ze zdjęciami rodem z Instagramu, nawet przyjemnie się ją czyta, ale nie ma w niej nic, ale to absolutnie nic odkrywczego.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zima Karla Ovego Knausgarda zdecydowanie nie była dla mnie takim objawieniem, jak Jesień. W sumie niewiele elementów mnie w niej zaskoczyło, większość z nich była powieleniem tego, co znalazło się w poprzednim tomie. Jednak nie jest to zarzut! Absolutnie nie! Po prostu Knausgard konsekwentnie wprowadza nas w swój świat, konsekwentnie prowadzi swoją narrację i czyta się to naprawdę doskonale. Polecam Wam tę książkę bardzo gorąca, a sama z utęsknieniem czekam na Wiosnę.

Zima Karla Ovego Knausgarda zdecydowanie nie była dla mnie takim objawieniem, jak Jesień. W sumie niewiele elementów mnie w niej zaskoczyło, większość z nich była powieleniem tego, co znalazło się w poprzednim tomie. Jednak nie jest to zarzut! Absolutnie nie! Po prostu Knausgard konsekwentnie wprowadza nas w swój świat, konsekwentnie prowadzi swoją narrację i czyta się to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Głód Martina Caparrosa to potężnych rozmiarów esej (tak, tak, wbrew reklamom i opisom to nie jest reportaż, a esej z elementami reportażu), który powstał po wielu latach podróży autora po Innym Świecie, po rejonach, gdzie bieda i głód są nie tylko zjawiskami incydentalnym, wywołanym konfliktami zbrojnymi czy klęskami naturalnymi, ale przede wszystkim są zjawiskami o charakterze strukturalnym. Strukturalnym, a więc takim, który wypływa z samej natury rzeczy, ze sposobu w jaki jest zbudowane społeczeństwo, z funkcjonowania ekonomii. Autor zabiera nas do Indii, Sudanu Południowego, na Madagaskar, do USA, Argentyny, odziera wszystko z zasłony politycznej poprawności i wali prosto w twarz mówiąc głośno: tak to wygląda.

Głód to książka, która łączy w sobie wszystko co można o głodzie opowiedzieć, a więc skupia się zarówno na indywidualnych historiach (przy których parę razy po prostu płakałam), analizie przyczyn głodu i jego historii, a także refleksjach, jakie ten problem wywołuje w zachodnich, najedzonych i sennych społeczeństwach. To przerażająca podróż przez biedę, zło, egoizm i ból. To doskonale napisana, literacka petarda. To jest istotne, bo gdyby Głód nie był tak dobry warsztatowo, nie miałby tej siły rażenia. A tu mamy do czynienia z potęgą dobrej literatury, która potrafi ranić słowami.

Głód Martina Caparrosa to potężnych rozmiarów esej (tak, tak, wbrew reklamom i opisom to nie jest reportaż, a esej z elementami reportażu), który powstał po wielu latach podróży autora po Innym Świecie, po rejonach, gdzie bieda i głód są nie tylko zjawiskami incydentalnym, wywołanym konfliktami zbrojnymi czy klęskami naturalnymi, ale przede wszystkim są zjawiskami o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stek banałów, nikomu nieprzydatnych szczegółów i nuda. Ta książka to zbiór osobistych zapisków, notatek powstałych, by poradzić sobie w trudnym okresie życia, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Bo po co? Stało się jednak inaczej i tę małą, acz wybitnie irytującą książeczkę okrzyknięto pozycją, którą trzeba przeczytać, jedną ze stu książek po które musisz sięgnąć przed śmiercią, bla bla bla. Naprawdę nie rozumiem dlaczego.

Stek banałów, nikomu nieprzydatnych szczegółów i nuda. Ta książka to zbiór osobistych zapisków, notatek powstałych, by poradzić sobie w trudnym okresie życia, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Bo po co? Stało się jednak inaczej i tę małą, acz wybitnie irytującą książeczkę okrzyknięto pozycją, którą trzeba przeczytać, jedną ze stu książek po które musisz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli lubicie tego autora i historie, które opowiada, jeśli lubicie lekkie i rozrywkowe pozycje i jeśli nie odrzuca Was na sam dźwięk słowa polityka to bez dwóch powinniście sięgnąć po Wotum nieufności Remigiusza Mroza. To naprawdę świetna zabawa na długie jesienne wieczory! Ja się w tym świecie odnalazłam dobrze i mocno liczę na to, że kolejne części będą równie (albo bardziej!) ekscytujące. To na pewno nie jest moja ulubiona powieść Mroza, ale odpoczywa się przy tym genialnie :)

Jeśli lubicie tego autora i historie, które opowiada, jeśli lubicie lekkie i rozrywkowe pozycje i jeśli nie odrzuca Was na sam dźwięk słowa polityka to bez dwóch powinniście sięgnąć po Wotum nieufności Remigiusza Mroza. To naprawdę świetna zabawa na długie jesienne wieczory! Ja się w tym świecie odnalazłam dobrze i mocno liczę na to, że kolejne części będą równie (albo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przeciętna historia - banalna, oczywista i naszpikowana przekleństwami. Jedyną jej prawdziwą zaletą jest to, że parę razy słuchając audiobooka się uśmiechnęłam. I w miarę lekkie pióro autora.

Bardzo przeciętna historia - banalna, oczywista i naszpikowana przekleństwami. Jedyną jej prawdziwą zaletą jest to, że parę razy słuchając audiobooka się uśmiechnęłam. I w miarę lekkie pióro autora.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To przyzwoicie napisana, bardzo przyjemna opowieść, która jednak na wielbicielach kryminału i wyjadaczach gatunku nie zrobi większego wrażenia. Na pewno spodoba się osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem, a także wszystkim miłośnikom klasycznej prozy obyczajowej z nutką historii w tle. Ja mam z lektury wrażenia całkiem miłe i myślę, że kiedy będę miała ochotę na przyjemne i lekkie czytadło wrócę do przygód Jana Morawskiego. Ale niestety – mój kryminalny głód nie został zaspokojony i muszę szukać.

To przyzwoicie napisana, bardzo przyjemna opowieść, która jednak na wielbicielach kryminału i wyjadaczach gatunku nie zrobi większego wrażenia. Na pewno spodoba się osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem, a także wszystkim miłośnikom klasycznej prozy obyczajowej z nutką historii w tle. Ja mam z lektury wrażenia całkiem miłe i myślę, że kiedy będę miała...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Punkty zapalne. Dwanaście rozmów o Polsce i świecie Jerzy Borowczyk, Michał Larek
Ocena 6,5
Punkty zapalne... Jerzy Borowczyk, Mi...

Na półkach: , ,

Ciekawa książka, aczkolwiek trochę niespójna - niektóre wywiady były świetne, inne średnie. Zdecydowanie najbardziej zainteresowały mnie rozmowy z reporterami, najmniej te dotyczące polskiego poletka politycznego. Niemniej jest to pozycja warta uwagi.

Ciekawa książka, aczkolwiek trochę niespójna - niektóre wywiady były świetne, inne średnie. Zdecydowanie najbardziej zainteresowały mnie rozmowy z reporterami, najmniej te dotyczące polskiego poletka politycznego. Niemniej jest to pozycja warta uwagi.

Pokaż mimo to

Okładka książki Życie to jednak strata jest Andrzej Stasiuk, Dorota Wodecka
Ocena 7,5
Życie to jedna... Andrzej Stasiuk, Do...

Na półkach: ,

Dobrze się to czyta, rozmowy są przeciekawe, a odpowiedzi Stasiuka niebanalne. Czasem się z nim totalnie nie zgadzałam, a czasem energicznie kiwałam głową, bo to co mówi i jak to mówi idealnie oddaje moje myśli. Dodatkowy plus za przepiękne wydanie.

Dobrze się to czyta, rozmowy są przeciekawe, a odpowiedzi Stasiuka niebanalne. Czasem się z nim totalnie nie zgadzałam, a czasem energicznie kiwałam głową, bo to co mówi i jak to mówi idealnie oddaje moje myśli. Dodatkowy plus za przepiękne wydanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyjątkowa, niezwykła fantastyka. Delikatna, kobieca (ale w jak dobrym znaczeniu!), utkana z magii proza. Nie każdemu się spodoba, bo nie jest to książka przepełniona akcją, ale dla czytelników wymagających i szukających w literaturze czegoś więcej, nada się idealnie.

Wyjątkowa, niezwykła fantastyka. Delikatna, kobieca (ale w jak dobrym znaczeniu!), utkana z magii proza. Nie każdemu się spodoba, bo nie jest to książka przepełniona akcją, ale dla czytelników wymagających i szukających w literaturze czegoś więcej, nada się idealnie.

Pokaż mimo to