-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2015-08-29
2014-12-20
2010-01-01
2020-04-26
"Dżuma" we mnie.
Z rozbawieniem czytałam informacje, że w dobie pandemii koronawirusa na listy bestsellerów wracają przeróżne książki o zarazach, wirusach, epidemiach, a szczególnie, że na pierwszym miejscu tychże list niepodzielnie zaczyna królować „Dżuma” Alberta Camusa. Ja nie miałam ochoty czytać o epidemii, wręcz przeciwnie, miałam jej dosyć na zewnątrz, nie potrzebowałam jeszcze dodatkowo wprowadzać się w klimat. Ale szukając kolejnej lektury w biblioteczce spontanicznie sięgnęłam po skromne wydanie „Dżumy”, ot tak, żeby sprawdzić, czy pamiętam coś z czasów, kiedy czytałam ją jako lekturę szkolną.
Nie pamiętałam. Nie miałam w głowie żadnego wyobrażenia o tym, jak autor snuje tę historię i ze zdziwieniem odkryłam, że zacząwszy pierwszy akapit przepadłam z kretesem.
Po lekturze mogę powiedzieć tylko jedno – że jest to arcydzieło. I brak mi słów, żeby podać merytoryczne argumenty. Wszystkie opinie blakną wobec uczuć, jakie ta powieść wywołała. Powiedzieć, że mnie poruszyła – to za mało. Czytałam ją całą duszą, a co tam weszło, już mnie nie opuściło. „Dżuma” jest w moim sercu.
Narrator zaczyna opowieść mówiąc, że „najdogodniej można poznać miasto starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera”. I taka jest ta historia. Nie zawiera zbędnych słów, ale w iście reporterski sposób wprowadza nas w czas i miejsce, gdzie razem z mieszkańcami Oranu doświadczamy zarazy. Wyjątkowość tej powieści polega na tym, że razem z nimi musimy się też w pewnym momencie określić, czy staniemy po stronie walczących, czy uciekających. Czy będziemy przesiadywać w kawiarniach, wydając resztki oszczędności na luksusy, oszukując strach, czy zamkniemy się w domu, uszczelniając drzwi i okna naszą podejrzliwością. Czy będziemy razem, czy jednak osobno. Czy porzucimy bezradność stając w szpitalnych oddziałach ochotników. Czy dżuma zmieni nas na lepsze czy … nie. A może odkryjemy w sobie „lekarza”?
Zdecydowanie nie jest to łatwy wybór. Wymaga bolesnego spojrzenia w głąb siebie, przez warstwy tego jak chcielibyśmy siebie widzieć, do prawdziwego „ja”, które musi się zmierzyć z własnym strachem, zanim będzie mogło stać się bohaterem.
„Dżuma” przeczytana, i co dalej? Katharsis? Niestety nie; bardzo, bardzo NIE. Ponieważ odkładam książkę, a zaraza nadal trwa. I to czego nauczyła mnie dżuma Oranu muszę wynieść na zewnątrz. Udowodnić sobie, że to, co przeżyłam, nie było pustym, krótkotrwałym wzruszeniem, ale okruchem człowieczeństwa, które muszę przeciwstawiać dżumie naszych czasów, a także tej gorszej dżumie - we mnie.
"Dżuma" we mnie.
Z rozbawieniem czytałam informacje, że w dobie pandemii koronawirusa na listy bestsellerów wracają przeróżne książki o zarazach, wirusach, epidemiach, a szczególnie, że na pierwszym miejscu tychże list niepodzielnie zaczyna królować „Dżuma” Alberta Camusa. Ja nie miałam ochoty czytać o epidemii, wręcz przeciwnie, miałam jej dosyć na zewnątrz, nie...
2017-11-16
2020-11-01
2020-08-25
2010-01-01
2020-04-20
Profesor "nadzwyczajny".
Nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książce, ale zachęciły mnie bardzo jednomyślne zachwyty moich ulubionych booktuberek. Dostałam w niej historię życia jednego człowieka. Na niewiele ponad dwustu stronach autor pozwala przyglądać się narodzinom i śmierciom, wzlotom i upadkom bardzo zwyczajnego mężczyzny. William Stoner rodzi się jako człowiek, jako student, a co najważniejsze jako nauczyciel. Dla mnie stał się bohaterem heroicznym w swojej zwyczajności, który każdy dzień starał się przeżywać w zgodzie ze sobą, cały czas kierując się czymś więcej niż chwilowy egoizm. Był nieustępliwy w swoich ideałach, za co bardzo go podziwiam. To taki człowiek, na którego nie zwróciłabym uwagi, który po prostu nie zwraca na siebie uwagi, którego minęłabym nie wiedząc, obok czego przechodzę - obok wielkiego humanizmu.
Jednak nie byłoby tej historii bez języka, jakim została opowiedziana. Narracja, jaką posługuje się John Williams, jest taka jak jej bohater. Elegancka, ale przy tym bardzo ciepła; wyważona, refleksyjna, melancholijna, ale tak życiowa – w kilku słowach ujmuje prozę ludzkiej egzystencji, dotykając jej głębi. Mam wrażenie, że taki jeżyk pobudza dodatkowe kubki smakowe, bo ta proza naprawdę „smakuje”. Jest bardzo sensualna. Czytałam ją nie tylko głową, ale całą sobą. Coś pięknego – ta opowieść to harmonia.
Profesor "nadzwyczajny".
Nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książce, ale zachęciły mnie bardzo jednomyślne zachwyty moich ulubionych booktuberek. Dostałam w niej historię życia jednego człowieka. Na niewiele ponad dwustu stronach autor pozwala przyglądać się narodzinom i śmierciom, wzlotom i upadkom bardzo zwyczajnego mężczyzny. William Stoner rodzi się jako...
2020-05-10
2020-03-29
2020-05-17
2020-01-01
2020-03-28
2020-03-08
2014-08-15
Zdarzyło się, że wiele miesięcy przed przeczytaniem książki, obejrzałam jej filmową adaptację (wersję z 2008 r.). Byłam pod wielkim wrażeniem filmowej historii i czekałam na odpowiedni moment, aby zapoznać się z jej literackim pierwowzorem. Teraz, kiedy jestem już po, mogę powiedzieć, że to wyjątkowy i bezprecedensowy przypadek, kiedy wcześniejsza znajomość zarysu fabuły sprawia, że z jeszcze większą intensywnością odczuwa się każdą linijkę tekstu, każde zdanie autorki. Tak było ze mną. Niewiele stron było trzeba, żebym przepadła całkowicie, porwana przez Daphne du Maurier do literackiego pasodoble. W kluczowych momentach, mając świadomość dalszych konsekwencji wydarzeń, czytałam, siedząc jak na szpilkach, tłumiąc chęć zakrzyknięcia "Nie, nie rób tego". Być może brzmi to niedorzecznie, ale jeśli mam wymienić coś, co uczyniło "Rebekę" powieścią unikatową, to będzie to z pewnością jej klimat, niespieszny, a napięty do granic możliwości, podobny do przenikliwego dźwięku, wżerającego się w umysł, a niesłyszalnego przecież ludzkim zmysłem.
Już kilka dni minęło, odkąd przewróciłam ostatnią stronę, a zdaje mi się, że wciąż słyszę ten dźwięk, kiedy wieczorem gaszę światło i zamykam oczy. Ona tu jest... Rebeka...
Zdarzyło się, że wiele miesięcy przed przeczytaniem książki, obejrzałam jej filmową adaptację (wersję z 2008 r.). Byłam pod wielkim wrażeniem filmowej historii i czekałam na odpowiedni moment, aby zapoznać się z jej literackim pierwowzorem. Teraz, kiedy jestem już po, mogę powiedzieć, że to wyjątkowy i bezprecedensowy przypadek, kiedy wcześniejsza znajomość zarysu fabuły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nigdy za wiele powrotów na łono Sherlocka Holmesa. Zawsze przyjmuje mnie z otwartymi ramionami i niezmiennie pobudza moje szare komórki i dostarcza intelektualno-literackiej rozrywki. Po prostu uwielbiam.
Nigdy za wiele powrotów na łono Sherlocka Holmesa. Zawsze przyjmuje mnie z otwartymi ramionami i niezmiennie pobudza moje szare komórki i dostarcza intelektualno-literackiej rozrywki. Po prostu uwielbiam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to