-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2016-12-18
2016-12-13
Szesnastoletnia Charlie doznaje amnezji. Nagle, podczas zajęć szkolnych, nie wie gdzie się znajduje, kim są ludzie wokół niej, nie wie nawet jak ma na imię ani jak wygląda. Nie wie też jak to się stało, że nagle straciła pamięć. Jest oszołomiona i zdezorientowana, ale jednak milczy. Słuchając i obserwując otoczenie stara się jak najwięcej wychwycić, nie wzbudzając przy tym podejrzeń, że coś jej się przytrafiło. Dowiaduje się, że ma chłopaka. Silas, tak jak i ona stracił pamięć. Oboje znajdują się w tej samej sytuacji. Nie pamiętają nic co byłoby jakąkolwiek wskazówką dotyczącą ich tożsamości i wzajemnej relacji. Co dziwniejsze wiedzą jak pachnie lilia, jak się obsługuje aparat fotograficzny, znają treść piosenek itd. Nie znając się wzajemnie podświadomie wiedzą, że mogą sobie ufać. Wspólnie starają się znaleźć rozwiązanie tej nieracjonalnej sytuacji. Chwytają się każdej sposobności, jednak jakże trudno jest w gąszczu informacji wychwycić te fakty, które w rzeczywistości coś im rozjaśnią. Jakby tego było mało, Charlie nagle znika, po prostu zapada się pod ziemię, natomiast Silas odkrywa coś, co trudno wytłumaczyć. Otóż amnezja Charlie i Silasa trwa już od tygodnia. Co 48 godzin młodzi znów wszystko zapominają, "budzą się" z czystym kontem i gra zaczyna się na nowo. Pozostają tylko listy, które wcześniej do siebie napisali.
Szczerze przyznam, że "Never never" to jedna z nielicznych lektur, która aż tak mnie pochłonęła. Zaczęłam czytać ją o 6 rano, a skończyłam o 23 tego samego dnia. Zostałam przez tą historię całkowicie i bez reszty wciągnięta i siłą trzeba było mnie od niej odrywać. Znalazłam wszystko to, co lubię w twórczości obu Pań, a nawet wiele więcej. Autorki zgrały się idealnie, wykazały się niezwykłą równowagą między delikatnym romantyzmem, a mrocznym i tajemniczym dreszczowcem. Stworzyły coś nieszablonowego, oryginalnego, czego trudno szukać wśród literatury młodzieżowej.
Oczywiście sam pomysł na fabułę, by nie wystarczył. Do tego sukcesu potrzebni też byli bohaterowie, którzy wzajemnie się uzupełniali. Zawiłość ich relacji, odkrywane tajemnice, nagłe zwroty akcji, to wszystko sprawia, że czytelnik czyta książkę z zapartym tchem i aż boi się przestać dopóki nie dobrnie do końca. Charlie i Silas nie są bez skazy, mają swoje za uszami i mogą sobie wiele zarzucić. Sytuacja w jakiej się znaleźli pozwala im spojrzeć na podjęte decyzje z innego punktu wiedzenia. Zupełnie na chłodno, bez jakichkolwiek emocji, patrząc z boku oceniają swoje postępowanie, otoczenie w jakim przyszło im żyć itd. Czy ta patowa sytuacja, nie jest też dla nich w jakiś sposób komfortowa? Z pewnością tak. Jednak dojście do prawdy o swoim życiu nie było łatwe. Co ciekawe, sposób w jaki napisane jest "Never never" pozwala czytelnikowi razem z bohaterami odkrywać kolejne karty, poznawać fakty, po prostu w tej całej sytuacji uczestniczyć. Sprawia to, że nie jesteśmy tylko biernymi odbiorcami, ale też spekulujemy, wysuwamy pewne wnioski, jesteśmy po prostu cały czas aktywni.
"Kocham Cię aż za bardzo. Bardziej niż powinno się kochać. Ale nic na to nie poradzę. To Ty uczyniłaś normalną miłość czymś nie do wytrzymania. To Ty sprawiłaś, że kocham Cie jak wariat."
Domyślam się która z Autorek stworzyła którą postać i jestem ciekawa jak wyglądała współpraca obu pisarek. Niemniej jednak uważam, że takich duetów powinno być więcej. Oczywiście czytałam sporo recenzji dotyczących "Never never", jedne były bardziej, inne mniej pochlebne. Wiem, że każdy ma prawo do swojego zdania, ale w mojej subiektywnej ocenie nawet budzące wiele kontrowersji zakończenie nie jest do końca złe. Owszem może nie jest najlepsze i z pewnością Autorki mogłyby pokusić się o coś bardziej dorównującego całości, ale wszystko tak naprawdę zależy od tego jak na nie spojrzymy. Jeśli skupimy się tylko i wyłącznie na powodzie utraty pamięci przez bohaterów to zgodzę się, że możemy poczuć pewien niedosyt, tym bardziej, że pewne kwestie zostają nierozwiązane, ale jeśli czytając bardziej zagłębimy się w relację, uczucia i emocje, wówczas książka nas nie zawiedzie. Pod tym względem książka jest po prostu przecudowna.
Na wielki plus zasługuje też pomysł Wydawnictwa Otwartego, aby w Polsce trzy osobne książki wydać w całości. Takie posunięcie jest bardzo na rękę czytelnikowi, który po pierwsze wyda mniej pieniędzy, a po drugie i ważniejsze nie będzie musiał czekać na kolejne części, od razu dostanie całą historię. Super.
Podsumowując, jeśli lubicie literaturę młodzieżową, ale jednocześnie szukacie czegoś oryginalnego nasączonego tajemnicą, różnorodnymi emocjami, to jest to pozycja dla Was idealna. Dla mnie z całą pewnością taka była.
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/12/never-never-colleen-hoover-tarryn-fisher.html
Szesnastoletnia Charlie doznaje amnezji. Nagle, podczas zajęć szkolnych, nie wie gdzie się znajduje, kim są ludzie wokół niej, nie wie nawet jak ma na imię ani jak wygląda. Nie wie też jak to się stało, że nagle straciła pamięć. Jest oszołomiona i zdezorientowana, ale jednak milczy. Słuchając i obserwując otoczenie stara się jak najwięcej wychwycić, nie wzbudzając przy tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-20
"Barwa ciszy"- piękny, a zarazem przerażający tytuł i taka sama okładka. Książkę dostałam w swoje ręce przypadkiem, zupełnie nie znając wcześniejszej twórczości autorki, czy recenzji innych czytelników. Podeszłam do niej bez jakichkolwiek oczekiwań. Co dostałam w zamian? Coś bardzo, bardzo dobrego. Książkę, która wzrusza, wzbudza empatię, zaskakuje swoją mądrością, pięknem, delikatnością uczuć, ale surowością tego co wokół, oraz siłą i determinacją, ale przede wszystkim nadzieją i wiarą. Jestem zachwycona.
Yasmin wraz z dziesięcioletnią córką Ruby wyrusza w podróż, aby spotkać się z mężem Mattem. Matt jest dokumentalistą, filmuje przyrodę surowej Alaski. Z lotniska Yasmin i Ruby zostają odebrane przez policję. Wkrótce dowiadują się, że wioska, w której przebywał Matt doszczętnie spłonęła, nikt nie ocalał, a na miejscu policjanci znaleźli jego obrączkę i telefon, to jednoznaczne dowody, że wśród ofiar był również brytyjski dokumentalista. Kobieta nie wierzy w wersję policji i uparcie twierdzi, że mąż żyje, bo przecież w momencie pożaru do niej dzwonił. Kiedy policja zaprzestaje poszukiwań Matta, Yosmin postanawia sama go odnaleźć. Wyrusza na północ mroźnej Alaski, podczas nocy polarnej, wiedziona wiarą i nadzieją, że jej ukochany nadal żyje. Pomaga jej w tym kierowca ciężarówki, jednak później Yasmin zostanie zdana tylko i wyłącznie na siebie, swoją intuicję i determinację. Kobieta zabiera ze sobą Ruby, bo tylko przy niej córka będzie bezpieczna. Dodajmy, że ta dziesięcioletnia dziewczynka jest głucha. Droga przez surową Alaskę będzie testem nie tylko siły i charakteru, ale i wytrzymałości organizmu. Podróż sama w sobie jest trudna, w temperaturze minus czterdziestu pięciu stopni, podczas burzy śnieżnej, a dodać jeszcze musimy cysternę, która ich śledzi oraz tajemnicze maile ze zdjęciami zabitych zwierząt i ciągiem cyfr. Czy Yasmin i Ruby dotrą do Matta? Czy on rzeczywiście żyje? Co kryje się pod tajemniczymi mailami? Kto i po co ich śledzi? Pytań jest dużo, a odpowiedzi dostarczy Wam książka "Barwa ciszy".
Przemyśleń na temat książki mam dużo, niektóre mnie zaskoczyły swoją prostotą, a inne zmusiły do chwili oddechu i zastanowienia nad sensem człowieczeństwa i świata.
Zacznijmy od pomysłu na książkę. Pomysł, jak i samo wykonanie zasługują na wielkie brawa, czegoś takiego nie czytałam, sam opis jest tylko wstępem do fenomenalnej całości. Zdaję sobie sprawę z tego, że motyw drogi może się dłużyć, jednak jest on konieczny, bowiem to nie tylko droga do zaginionego męża, ale droga do swojego wnętrza i własnego dziecka. Yasmin gdzieś w swoim życiu się zagubiła, a to pociągnęło za sobą relacje małżeńskie i relacje z jej córką. Głuchota Ruby stała się nie tyle problemem, co niezrozumieniem, nadmiernym skupieniem się na samym fakcie niepełnosprawności, a nie samej Ruby. Droga przez pustkowia Alaski umożliwia wejście Yasmin w swoje wnętrze, to swoiste oglądanie swojej duszy i serca.
Druga sprawa to ta mała niepełnosprawna dziewczynka, z wielkim sercem, empatią, intuicją, nad wyraz mądra, delikatna, ale o niezłomnym charakterze. Jej spojrzenie na świat, na niektóre banalne dla innych sprawy rozczulają, ale mają moc. Możemy zobaczyć świat jej oczami, usłyszeć ciałem i powiedzieć sercem. Spojrzeć na niepełnosprawność z jej perspektywy.
"Głuchota to coś, czego nie da się zmienić. Mama tego nie rozumie, ale nie wiem, czy nawet tego bym chciała. To mój świat Ruby - cichy świat, na który patrzę, którego dotykami i który czasem smakuję, ale którego nie słyszę. Tata mówi, że cisza jest piękna. Więc może mój świat jest przyjemniejszy niż świat innych ludzi. I może pojawienie się w moim cichym świecie dźwięków, których nie słyszę, popsułoby wszystko."
Wątek kryminalny, który może nie zmroził mi krwi w żyłach, ale przyprawił o dreszcz emocji, z czasem nabiera rozpędu, zaskakuje, a w pewnych momentach nagle zmienia bieg. Prowadzi to do tego, że czytelnik czyta z zapartym tchem, zaciskając nerwowo ręce lub obgryzając paznokcie ze zdenerwowania. Ja osobiście tak miałam. Brakuje mi tylko kilku zdań na końcu, jednak to tylko takie małe ale.
Na zakończenie, to co najpiękniejsze - dzikość Alaski. Możemy ją wręcz zobaczyć i poczuć nie tylko dzięki licznym opisom, ale także dzięki odczuciom, jakie ona wywołuje w bohaterach, to jak ich jednocześnie zachwyca i przeraża.
"Gorsza od niebezpieczeństw drogi, chłodu i izolacji była nieobecność barw; tylko śnieg w blasku reflektorów, a potem jedynie ciemność."
Rosamund Lupton dodała jeszcze dużo ciekawostek o kulturze Inuitów (mnie osobiście bardzo zachwyciła historia o kruku), wiadomości z zakresu zoologi, astrofizyki, czy współcześnie ważnym temacie - ochrony środowiska. To wszystko zgrabnie wplecione w fabułę, nie przytłacza i zupełnie nie przeszkadza w czytaniu, a jedynie dodaje całości oryginalności i edukacyjnej wartości.
Czy polecam? Z całą pewnością, choć spotkałam się ze stwierdzeniem, że jest to najsłabsza z książek tej brytyjskiej pisarki. Z przyjemnością się o tym przekonam, jeśli tylko dostanę poprzednie książki Pani Lupton w swoje ręce. Niemniej jednak "Barwę ciszy" czyta się nader szybko, wciąga od samego początku i nie puszcza dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony.
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/09/barwa-ciszy-rosamund-lupton.html
"Barwa ciszy"- piękny, a zarazem przerażający tytuł i taka sama okładka. Książkę dostałam w swoje ręce przypadkiem, zupełnie nie znając wcześniejszej twórczości autorki, czy recenzji innych czytelników. Podeszłam do niej bez jakichkolwiek oczekiwań. Co dostałam w zamian? Coś bardzo, bardzo dobrego. Książkę, która wzrusza, wzbudza empatię, zaskakuje swoją mądrością, pięknem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-13
Czytając "Zanim się pojawiłeś" nie spodziewajcie się schematycznej, przewidywalnej historii Kopciuszka. Zakończenie zwali Was z nóg, rozerwie na kawałki. Najpierw się śmiałam, ale z każdą stroną mój uśmiech stawał się coraz bledszy, aż w końcu zaczęły płynąć łzy, a na końcu było już ich całe mnóstwo. Jednak kiedy zamknęłam książkę, chciało mi się chcieć. Ta książka pomimo swojej słodko-gorzkiej historii, jest prawdziwą afirmacją życia.
Jojo Moyes podjęła trudny temat. Niepełnosprawność. My zdrowi, sprawni ludzie nie zdajemy sobie sprawy jak wygląda życie osoby, która kiedyś była aktywna, niezależna, a potem to wszystko, na skutek nieszczęśliwego zdarzenia, straciła. Owszem jest to fikcja literacka, aczkolwiek autorka w taki sposób przedstawiła problem niepełnosprawności, że zdaje się nam, iż jest to szczera prawda. Wielki szacunek.
Co najważniejsze czytając "Zanim się pojawiłeś" nie miałam ochoty, a nawet byłam przekonana, że nie mam prawa, oceniać nikogo, ani Lou, ani Willa. Po prostu ich rozumiałam, a przynajmniej starałam zrozumieć. To jednak nie sprawia, że jestem zadowolona z takiego zakończenia, jednak Pani Moyes uczy nas, że każdy decyduje o sobie, to my jesteśmy kowalami własnego losu, a nic nie jest dane nam raz na zawsze, więc trzeba żyć i nie bać się życia, tylko czerpać z niego tyle ile się da. Jednakże musimy patrzeć na innych, widzieć ich problemy.
"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej jak się da."
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/07/zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
Czytając "Zanim się pojawiłeś" nie spodziewajcie się schematycznej, przewidywalnej historii Kopciuszka. Zakończenie zwali Was z nóg, rozerwie na kawałki. Najpierw się śmiałam, ale z każdą stroną mój uśmiech stawał się coraz bledszy, aż w końcu zaczęły płynąć łzy, a na końcu było już ich całe mnóstwo. Jednak kiedy zamknęłam książkę, chciało mi się chcieć. Ta książka pomimo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-18
"Różnica między brzydką a piękną stroną miłości jest taka, że ta piękna jest o wiele jaśniejsza. Sprawia, że czujesz, jakbyś dryfował. Podnosi cię na duchu. Opiekuje się tobą. Piękne części miłości trzymają cię ponad resztą świata. (...) Brzydkie części miłości nie mogą cię podnieść na duchu. One ciągną cię W DÓŁ. Trzymają cię poniżej. Topią cię."
Drogi Tate i Mailsa stykają się. Ona jest wrażliwa, delikatna, chcąca kochać całym sercem i całą sobą. On to przystojny, arogancki dupek, który chce tylko seksu, wyznaje dwie zasady, nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Niby tak różne osoby, oczekujące od życia czegoś zupełnie innego, a jednak jakaś magiczna siła przyciąga ich ku sobie z taką mocą, że nie potrafią się jej przeciwstawić, choć sami dobrze wiedzą jak to się skończy. Ale nie dajcie się zwieść, to tylko pozory. Hoover wiedziała jak wykreować głównego bohatera, i na początku miałam ochotę krzyczeć na Tate, aby trzymała się jak najdalej od tego zarozumialca, jednak z każdą przeczytaną stroną zmieniałam o nim zdanie, by na końcu szczerze go pokochać. Skuteczny w tym okazał się zabieg, jaki autorka wykorzystała. Otóż, książka napisana jest z perspektywy zarówno Tate i dotyczy teraźniejszości, jak i samego Mailsa, gdzie akcja toczy się w przeszłości, a dokładnie 6 lat wcześniej. Dzięki temu książka jest bardzo przejrzysta i nie miesza w głowie, a jedynie odsłania kolejne fakty, by na koniec wstrząsnąć do granic możliwości. To wspaniałe zagranie sprawdza się doskonale, co więcej prowadzi do tego, że nie mamy ochoty nawet na chwilę przestać czytać, aby przypadkiem coś nam nie umknęło. Autorka wie, jak pisać, abyśmy doznali najróżniejszych uczuć i emocji, począwszy od humoru i radości, poprzez złość, smutek, żal, a na rozpaczy kończąc.
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/06/ugly-love-colleen-hoover.html
"Różnica między brzydką a piękną stroną miłości jest taka, że ta piękna jest o wiele jaśniejsza. Sprawia, że czujesz, jakbyś dryfował. Podnosi cię na duchu. Opiekuje się tobą. Piękne części miłości trzymają cię ponad resztą świata. (...) Brzydkie części miłości nie mogą cię podnieść na duchu. One ciągną cię W DÓŁ. Trzymają cię poniżej. Topią cię."
Drogi Tate i Mailsa...
2016-12-09
Alicja bardzo wdzięcznie wkroczyła do literackiego świata, z całą pewnością jej debiutancka książka spodoba się młodzieży. Mnie też urzekła ta krótka, acz bardzo emocjonalna historia, pomimo iż mam już sporo więcej niż naście lat ;) Może nie tak, jak powinna, głównie ze względu na wątek fantastyczny, do którego nadal się przekonuję, ale jednak.
Książka na swych niespełna 200 stronach porusza wiele zagadnień, dotyka wielu emocji i otwiera drzwi, których nigdy nie chcielibyśmy otwierać - śmierć najbliższej osoby, utrata ukochanego - tego nikt z nas nigdy nie chciałby przeżyć na własnej skórze. Tutaj to wszystko dostaniemy i niejednokrotnie zakręci nam się łza w oku.
Zdecydowanie największą zaletą książki jest jej epilog, w którym Alicja wykazała się wielką znajomością tematyki, cytaty o miłości ociekają emocjami, a tekst poniżej jest ich pięknym uwieńczeniem. Brawo! Kolejną rzeczą, a właściwie zagadnieniem jakie warte jest podkreślenia i autorka zrobiła to doskonale, jak na swój młody wiek, to wiara w Boga. W subtelny sposób, nie negujący nikogo i niczego nakreśliła swój punk widzenia.
Alicja bardzo wdzięcznie wkroczyła do literackiego świata, z całą pewnością jej debiutancka książka spodoba się młodzieży. Mnie też urzekła ta krótka, acz bardzo emocjonalna historia, pomimo iż mam już sporo więcej niż naście lat ;) Może nie tak, jak powinna, głównie ze względu na wątek fantastyczny, do którego nadal się przekonuję, ale jednak.
Książka na swych niespełna...
2016-12-04
"Słowa potrzebują wypowiedzenia. Ciało dotyku. A umysł snu. Mamy na to wszystko naprawdę mało czasu, zanim zostawi mnie znów na kolejny rok."
Po książki Colleen Hoover mogę sięgać w ciemno, każda stworzona przez nią historia ma w sobie to magiczne "coś", jakąś siłę przyciągania, której nie sposób się oprzeć. Poza tym jej pozycje nasączone są mnóstwem różnorodnych emocji, a przede wszystkim dają Czytelnikowi to co najważniejsze - wielką przyjemność z czytania.
9 listopada - data jakich wiele w kalendarzu, a jednak na głównych bohaterach odcisnęła swoje piętno. Zmieniła ich, pozostawiła blizny widoczne dla wszystkich na zewnątrz, ale przede wszystkim te ukryte głęboko w nich, a takie blizny ciężko zauważyć, a jeszcze ciężej uleczyć. I chociaż czytając wiemy, że Ben stara się za wszelką cenę uzdrowić Fallon, to nawet nie zdajemy sobie sprawy, że on sam cierpi i potrzebuje ocalenia.
Już od pierwszych chwil pokochałam Fallon i Bena całym sercem. Najpierw wzbudzili moją sympatię zabawnymi dialogami i ciętym językiem. Po prostu śmiałam się w głos. Z czasem przyszedł czas na złość i rozczarowanie, że tak łatwo rezygnują, czy podejmują decyzję za drugą osobę. Aż w końcu ból jaki odczuwali przytłoczył także i mnie. Współczułam im, było mi ich żal, chciałam w jakikolwiek sposób złagodzić ich cierpienie, wejść do środka książki i po prostu ich przytulić, pocieszyć, okazać wsparcie. To bohaterowie, których nie można nie polubić, wywołują same pozytywne emocje.
Świetna kreacja bohaterów dotyczy nie tylko ich osobowości i charakteru, ale także zainteresowań. To szczególnie tyczy się pisarza Bena. Wspaniały pomysł na postać i równie świetne wykonanie. Jego sposób myślenia i słowa, które wypowiada trafiają prosto w serce i pozostają na długo.
Podsumowując, chyba to najlepsza książka w dorobku Hoover jaką przyszło mi poznać.
Pełna recenzja tutaj:
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/12/november-9-colleen-hoover.html
"Słowa potrzebują wypowiedzenia. Ciało dotyku. A umysł snu. Mamy na to wszystko naprawdę mało czasu, zanim zostawi mnie znów na kolejny rok."
Po książki Colleen Hoover mogę sięgać w ciemno, każda stworzona przez nią historia ma w sobie to magiczne "coś", jakąś siłę przyciągania, której nie sposób się oprzeć. Poza tym jej pozycje nasączone są mnóstwem różnorodnych emocji, a...
2016-11-28
Tarryn Fisher w drugiej części serii "Love me wiht lies" narrację oddała rudowłosej Leah. Już w pierwszej odsłonie mogliśmy poznać charakter tej kobiety, która nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć to na czym jej zależy. Moja niechęć do niej tylko wzrosła, wątki widziane z jej perspektywy wyjaśniły pewne tajemnice dotyczące tego intrygującego trójkąta, ale także postawiły bohaterów w innym świetle.
"Jestem, kim jestem. Mam na imię Leah i zrobię wszystko, żeby zatrzymać przy sobie męża."
Leah to żona Caleba, która żeby zdobyć tego mężczyznę posunęła się do wielu manipulacji, intryg, kłamstw i oszustw, a kiedy poczuła, że traci ukochanego, zawalczyła o niego dając mu to na czym zawsze mu zależało - dziecko. Jednak całą sielankę burzy fakt, że dziecko, które miało scementować ich związek, tak naprawdę jeszcze bardziej ich oddaliło.
"Wygląda na to, że będę się dzielić mężem z inną kobietą... Znowu."
Kiedy skończyłam czytać, byłam strasznie rozczarowana, nie książką, tylko faktem, że na kontynuację będę musiała czekać. Zakończenie zwaliło mnie z nóg. Aż miałam ochotę krzyczeć, bo tak się nie robi. Nie można zrzucić na Czytelnika takiej bomby i tak po prostu kazać mu czekać. Frustrujące. Co do samej Leah nadal uważam ją za diablicę, ale dzięki temu, że poznajemy jej dzieciństwo i młodość trochę, powtarzam trochę, ją rozumiemy, a przy tym współczujemy. Jednak to nie powoduje, że jesteśmy w stanie jej wybaczyć, zwłaszcza podejście do swej małej córeczki. To jak traktuje tą małą istotkę jest po prostu niewybaczalne, pokazuje jaką wyrachowaną, zimną i bezwzględną kobietą jest Leah.
Pełna recenzja tutaj:
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/11/mimo-twoich-ez-tarryn-fisher.html
Tarryn Fisher w drugiej części serii "Love me wiht lies" narrację oddała rudowłosej Leah. Już w pierwszej odsłonie mogliśmy poznać charakter tej kobiety, która nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć to na czym jej zależy. Moja niechęć do niej tylko wzrosła, wątki widziane z jej perspektywy wyjaśniły pewne tajemnice dotyczące tego intrygującego trójkąta, ale także postawiły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-26
"Mimo moich win" to historia miłosnego trójkąta. Olivia, Caleb i Leah. Postacie, które potrafią kochać, jednak mam wrażenie, że cała trójka kocha najbardziej siebie samego. Pierwszy tom trylogii ukazany jest z perspektywy Olivii. Kobiety, która kieruje się w swoim życiu zasadą, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, nawet jeśli one w ostatecznym rozrachunku zniszczą także ją. Pomimo, iż Olivia kocha toksycznie i jest na bakier z moralnością, chyba polubiłam ją najbardziej z tej całej trójki. Ona mimo kłamstw, intryg i szalonych, a czasem nawet popadających w paranoję zachowań, potrafiła być ze sobą szczera. Były momenty, że naprawdę współczułam jej z całego serca i rozumiałam jej zachowanie, a przynajmniej motywy jej postępowania. To nader kontrowersyjna postać, której trudno szukać w literaturze kobiecej. Budzi tak skrajne emocje, że człowiek zastanawia się o co tu w ogóle chodzi. Caleb wcale nie był lepszy, uchodził, za pozytywną postać, lecz to, co zrobił całkowicie skreśliło go z tej listy. Czekam na jego książkę, bo tym, co zrobił kompletnie zbił mnie z pantałyku. Oczekuję wyjaśnień!
Autorka wyszła w każdym calu poza schemat. Wszystko co tutaj znajdziemy jest jakby na przekór: fabuła, bohaterowie, zakończenie, a nawet sposób narracji. Krzyczy weź mnie do ręki, bo jestem inna. Wzięłam, przeczytałam i co? Jestem wewnętrznie rozdarta, rzucona na łopatki. Tę pozycję, a nawet mam wrażenie, że całą serię, można albo pokochać, albo znienawidzić. Ja zdecydowanie ją pokochałam.
Pełna recenzja na blogu:
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/11/mimo-moich-win-tarryn-fisher.html
"Mimo moich win" to historia miłosnego trójkąta. Olivia, Caleb i Leah. Postacie, które potrafią kochać, jednak mam wrażenie, że cała trójka kocha najbardziej siebie samego. Pierwszy tom trylogii ukazany jest z perspektywy Olivii. Kobiety, która kieruje się w swoim życiu zasadą, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, nawet jeśli one w ostatecznym rozrachunku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-14
"A potem przyszła wiosna" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Olejnik. Wiosna - dla mnie najwspanialsza pora roku, zwiastuje odrodzenie, wybudzenie, daje nadzieję. Takie właśnie ujęcie możemy znaleźć na kartach tej książki. To opowieść bardzo prawdziwa, pełna życiowej mądrości, taki książkowy drogowskaz przypominający co w życiu powinno być dla nas najważniejsze.
"Bądź zadowolona - z siebie, ludzi, słońca, zapachu kawy z cynamonem. Z czego tylko się da. Znajdź powód."
"A potem przyszła wiosna" to książka z wielką głębią. Agnieszka Olejnik z pozornie prostego, trochę schematycznego tematu wyciągnęła dużo, dużo więcej. Autorka, podobnie jak magik, zawarła w tej książce swoje własne drugie dno. Zaskoczyła mnie totalnie znajomością ludzkiej natury i życia.
"A kiedy przyszła wiosna" to piękna książka, nie tylko z powodu historii, użytych słów, bohaterów, ale przede wszystkim ze względu na swoją prawdziwość. To jedna z tych książek, którą mogłoby napisać życie, realna w każdym calu. Nie taka wymuskana, delikatna, ale twarda, a czasem gorzka, jak prawdziwe życie.
Agnieszka Olejnik doskonale wyważyła emocje. Początkowo akcja jest bardziej dołująca, melancholijna, jednak w głównej mierze to bardzo budująca lektura, dająca nadzieję i wiarę w szczęście. Zaskakującą mądra, refleksyjna i grająca na emocjach. Idealna propozycja dla tych czytelników, którzy lubią po przeczytaniu zanurzyć się w swoich myślach, zastanowić się, po prostu zatrzymać na chwilę i pomyśleć.
"A potem przyszła wiosna" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Olejnik. Wiosna - dla mnie najwspanialsza pora roku, zwiastuje odrodzenie, wybudzenie, daje nadzieję. Takie właśnie ujęcie możemy znaleźć na kartach tej książki. To opowieść bardzo prawdziwa, pełna życiowej mądrości, taki książkowy drogowskaz przypominający co w życiu powinno być dla nas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-21
"Dziwna rzecz, ale kłamstwo powtarzane wielokrotnie może stać się trwałe i niepodważalne. W umyśle człowieka, który je powiela, nabiera mocy i przynosi pocieszenie, tak samo jak prawda."
Są książki, po których odłożeniu możemy od razu powiedzieć "Wow, ale to było niezłe", ale są też takie, które z pozoru są przeciętne, ciekawe, ale nie powalające, a jednak gdzieś zostają w naszej podświadomości. "Odważni" zalicza się do tej drugiej kategorii książek, które budzą coraz większy podziw i sympatię z każdą kolejną myślą. I nawet elementy powieści, które wcześniej uznałam jako wadę teraz wiem, że były jej ogromną zaletą, dały czegoś oryginalnego i niepowtarzalnego. Bohaterowie, a zwłaszcza Tom budzą wielką sympatię, są świetnie wykreowani, wnoszą wiele do fabuły. Opisy są może zbyt dokładne i czasem nużą, ale nie ujmują całości. Książka godna polecenia.
"Dziwna rzecz, ale kłamstwo powtarzane wielokrotnie może stać się trwałe i niepodważalne. W umyśle człowieka, który je powiela, nabiera mocy i przynosi pocieszenie, tak samo jak prawda."
Są książki, po których odłożeniu możemy od razu powiedzieć "Wow, ale to było niezłe", ale są też takie, które z pozoru są przeciętne, ciekawe, ale nie powalające, a jednak gdzieś zostają w...
2016-11-12
"Dziś możesz mieć bardzo zły dzień, ale jutro przyjść najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Musisz tylko do niego dotrwać."
Czytając "Bez winy" otrzymacie ciekawą, choć nie specjalnie zaskakującą historię dwójki poranionych ludzi. Ludzi, którzy w swoim nieszczęściu, choć zgoła odmiennym, mogą sobie podać ręce. I choć czasem drażnią, to nie da się ich nie polubić. Na pewno między nimi iskrzy, ale przede wszystkim potrafią rozbawić czytelnika niemalże do łez. A chwil, kiedy możemy się z nich, bądź z nimi pośmiać jest sporo. Bohaterowie poboczni są także dobrze wykreowani, a na ich czele stoi pewna kobieta z pazurem. Chodzi mi o Charlotte - gospodynię Graysona. Uwielbiam ją!
Największym atutem książki jest bez wątpienia urok i czar winnicy. Piękne opisy, aż proszą o to, by w jakiś czarodziejski sposób, przenieść czytelnika właśnie w to miejsce, do tych pachnących ogrodów i pofałdowanych wzgórz winorośli.
Tutaj również możemy odnaleźć pewne ponadczasowe mądrości, przemyślenia czy refleksje, do których zdążyła już mnie przyzwyczaić Mia Sheridan. Piękne i mądre słowa zawsze zapadają w pamięć, podobnie jak urzekające historie. Takie właśnie są książki tej utalentowanej pisarki.
Książka jednocześnie ma swoje zalety, ale także ma pewną wadę. Porównując do poprzedniczek, a zwłaszcza do "Bez słów" najnowsza pozycja odrobinę mnie rozczarowuje pod względem emocji, które owszem były, ale już nie tak intensywne. Nie czułam ich każdą komórką, nie porwały mnie tak, jak to miało miejsce mniej więcej pół roku temu, kiedy czytałam historię Archera i Bree. Brakowało mi pewnej głębi. Może się czepiam, a może popełniłam błąd nastawiając się na tak emocjonalną i chwytającą za serce opowieść? Jednak nie chciałabym Was do tej książki zniechęcać. Nie, absolutnie. Tylko to zupełnie inny rodzaj powieści, inny rodzaj emocji, uczuć.
"Dziś możesz mieć bardzo zły dzień, ale jutro przyjść najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Musisz tylko do niego dotrwać."
Czytając "Bez winy" otrzymacie ciekawą, choć nie specjalnie zaskakującą historię dwójki poranionych ludzi. Ludzi, którzy w swoim nieszczęściu, choć zgoła odmiennym, mogą sobie podać ręce. I choć czasem drażnią, to nie da się ich nie polubić. Na pewno...
2016-11-08
"Nie będę nikim więcej niż widzem i świadkiem czyjegoś szczęścia."
Książka jest po prostu rewelacyjna. Bez wątpienia Pani Link wie jak zaintrygować i doprowadzić do tego, że czytamy siedząc dosłownie na szpilkach i z nadmiaru emocji brakuje nam tchu. Akcja książki jest jak lawina śnieżna, zaczyna się niepozornie i z każdą stroną staje się coraz bardziej wciągająca i napięta, a zakończenie to już prawdziwe apogeum. Oprócz wartkiej akcji kolejną zaletą "Obserwatora" są świetnie wykreowani bohaterowie. Ich portret psychologiczny jest doskonale przemyślany. Nic w tej książce nie jest pozostawione przypadkowi, wszystko ma swój cel i miejsce, każde słowo, każda sytuacja prowadzą do czegoś większego, głębszego. Nawet niby oderwany od całości prolog, po przeczytaniu całości daje nam szerszy obraz. Czego, a może kogo? Tego Wam nie zdradzę. Przeczytajcie, bo warto.
"Nie będę nikim więcej niż widzem i świadkiem czyjegoś szczęścia."
Książka jest po prostu rewelacyjna. Bez wątpienia Pani Link wie jak zaintrygować i doprowadzić do tego, że czytamy siedząc dosłownie na szpilkach i z nadmiaru emocji brakuje nam tchu. Akcja książki jest jak lawina śnieżna, zaczyna się niepozornie i z każdą stroną staje się coraz bardziej wciągająca i...
2016-10-29
"Kto ma oczy, ten widzi. Kto ma uszy, ten słyszy. Kto ma serce, ten czuje."
Kiedy skończyłam czytać te 548 stron, jedno na co było mnie stać to WOW, ale to było mocne. Czegoś tak dobrego się nie spodziewałam, napięcie rosło z każdą chwilą, a ostatnie dwieście stron to totalna jazda bez trzymanki. Elisabeth Herrmann stworzyła tak drobiazgowo całą powieść, że ja nie mam się do czego przyczepić. Bohaterowie, fabuła, stopniowanie informacji, wielowymiarowość całej powieści, zaskakujące zakończenie, powodują, że "Wioskę morderców" czyta się z zapartym tchem. Morderstwo w ogrodzie zoologicznym to tylko wierzchołek góry lodowej, a im bardziej się zagłębiamy, tym więcej odkryjemy tajemnic, które wydarzyły się dwadzieścia lat temu w tytułowej wiosce.
Oprócz kryminalnej strony powieści na uznanie zasługuje też sfera psychologiczna. Poznajemy niektóre meandry ludzkiej psychiki, wyparcie z podświadomości traumatycznych przeżyć, reakcje prowadzące do autodestrukcji, czy zemsta.
"Wioska morderców" to bardzo ciekawa pozycja, dopracowana w każdym szczególe, aż nie chce się wierzyć, że jest to książkowy debiut. Skoro z takim impetem Elisabeth Herrmann wkroczyła do literackiego świata, to czego mogę spodziewać się po kolejnej powieści autorki. Nie wiem, ale wiem tylko tyle, zdecydowanie chcę więcej.
Gorąco polecam wszystkim miłośnikom kryminałów, thrillerów, ale nie tylko. Książka z całą pewnością dostarczy Wam niesamowitych emocji, zmrozi krew w żyłach i zaskoczy.
"Kto ma oczy, ten widzi. Kto ma uszy, ten słyszy. Kto ma serce, ten czuje."
Kiedy skończyłam czytać te 548 stron, jedno na co było mnie stać to WOW, ale to było mocne. Czegoś tak dobrego się nie spodziewałam, napięcie rosło z każdą chwilą, a ostatnie dwieście stron to totalna jazda bez trzymanki. Elisabeth Herrmann stworzyła tak drobiazgowo całą powieść, że ja nie mam się...
2016-11-02
Po przeczytaniu "Śnieżnego wędrowca" nasunęła mi się myśl, że Autorka doskonale wodziła mnie za nos. Najpierw ten tajemniczy prolog, z pościgiem w lesie i zabójstwem ukochanego dziecka przez Darko, później ten szkielet znaleziony właśnie w tym miejscu, mnóstwo dowodów obciążających właśnie tą a nie inną osobę. Jednak to wszystko wydaje się zbyt proste, zbyt przewidywalne. Z drugiej strony mamy nagłe małżeństwo matki Darija ze swoim pracodawcą, tajemniczą umowę między tą dwójką, wszystko kręci się gdzieś wokół pieniędzy, ale nie jest powiedziane wprost. I jeszcze jedna sprawa synowie Reinartza i dziewczyna starszego z braci. Motywów zbrodni jest co najmniej kilka, ale który jest właściwy i czy to na pewno było zabójstwo z premedytacją. Tego dowiecie się czytając najnowszą powieść niemieckiej pisarki.
Takie książki pobudzają moją wyobraźnię. Uwielbiam ten gatunek literacki właśnie za tajemniczość, możliwość wysuwania własnych przypuszczeń, gdzie towarzyszymy śledczym na każdym kroku. Coś fantastycznego. Elisabeth Herrmann wie, jak wciągnąć czytelnika w stworzony przez siebie świat. Kiedy się już do niego wejdzie, nie sposób się z niego wydostać, dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony i poznamy wszystkie niewiadome.
Podsumowując. Książka wciąga, świetnie się ją czyta, nie ma zbędnych opisów, wszystko jest doskonale przemyślane i skonstruowane. Miłośnikom thrillerów z pewnością przypadnie do gustu, choć sądzę, że nie tylko im. Według mnie "Śnieżny wędrowiec" nie jest już taki mroczny jak "Wioska morderców". To są odrębne historie, w których położony jest nacisk na coś zupełnie innego. Tutaj główne skrzypce gra tajemnica i intryga. Polecam
Po przeczytaniu "Śnieżnego wędrowca" nasunęła mi się myśl, że Autorka doskonale wodziła mnie za nos. Najpierw ten tajemniczy prolog, z pościgiem w lesie i zabójstwem ukochanego dziecka przez Darko, później ten szkielet znaleziony właśnie w tym miejscu, mnóstwo dowodów obciążających właśnie tą a nie inną osobę. Jednak to wszystko wydaje się zbyt proste, zbyt przewidywalne. Z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-23
Pierwsza część książki była jak dla mnie trochę toporna i melancholijna, i tak na prawdę, tylko dzięki wiadomościom między Beth i Jennifer nie odłożyłam książki na bok. Było zabawnie, w taki specyficzny, ironiczny, ale błyskotliwy sposób. Kreacja tych dwóch kobiet była zdecydowanie strzałem w dziesiątkę. Co do samego Lincolna, owszem było mi go żal, kiedy poznałam historię jego pierwszej miłości, ale ciągle miałam przeczucie, że to kompletny odmieniec, który nie potrafi wziąć byka za rogi, taki typowy komputerowiec. Niby uprzejmy, sympatyczny, nieśmiały, ale przy tym trochę nijaki. Swoją osobowość pokazał dopiero mniej więcej od połowy książki. Wtedy zaczęłam go trochę bardziej tolerować, a przez to też lubić.
To, o czym do tej pory pisałam, sprawia, że książka nie jest z gatunku tych przewidywalnych. Oczekujemy miłości między Beth a Lincolnem, a tu nic, podkochują się w sobie zupełnie się nie znając, i dalej nic, ich drogi się rozchodzą, i ciągle nic. Wszystko zmienia koniec.
"Załącznik" pomimo początkowego rozczarowania, jest wart poświęconego mu czasu. Będzie przyjemnym towarzyszem w jesienne wieczory, przy kubku gorącej herbaty. Niemniej jednak nie jest to książka, która wedrze się w Waszą podświadomość i będziecie się nią zachwycać tygodniami.
Pierwsza część książki była jak dla mnie trochę toporna i melancholijna, i tak na prawdę, tylko dzięki wiadomościom między Beth i Jennifer nie odłożyłam książki na bok. Było zabawnie, w taki specyficzny, ironiczny, ale błyskotliwy sposób. Kreacja tych dwóch kobiet była zdecydowanie strzałem w dziesiątkę. Co do samego Lincolna, owszem było mi go żal, kiedy poznałam historię...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-16
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Trzeci tom to historia najmłodszej siostry, którą los najpierw rzucił do Mediolanu, a potem miłość do Iva zaprowadziła na Półwysep Peljasac. Gabriela to bardzo żywiołowa i energiczna kobieta, wybuchowa i bardzo uparta, jednak gdzieś wewnątrz pełna jest rozterek i niepewności. Żyje w domu ojca swojego dziecka, z którym już nie jest, ale jednak nie potrafi opuścić Chorwacji i tego przystojnego Chorwata. Miłość tych dwojga ludzi była bardzo namiętna, intensywna, jednak utkana także z nieufności, niedopowiedzeń i zbyt dużej ingerencji osób trzecich, a właściwie jednego pseudo przyjaciela. Czy warto pozostawić swoje życie w zawieszeniu i czekać, a może trzeba schować dumę i upór i wyciągnąć rękę?
Ivo Rossa jest bardzo podobny do Gabrieli, równie uparty i dumny nie potrafi spojrzeć na sprawy oczami wybranki, nie zauważa tego co oczywiste. Ich relacje to starcie silnych charakterów, czy dojdą wreszcie do porozumienia?
Pełna recenzja lawendowej trylogii na moim blogu:
http://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/10/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-agnieszka.html
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Trzeci tom to historia najmłodszej siostry, którą los najpierw rzucił do Mediolanu, a potem...
2016-10-16
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Zofia Faber jest wzorową matką, żoną i strażniczką domowego ogniska. Jej najwyższym priorytetem jest rodzina. Rodzina, która gdzieś się rozchodzi. Mąż Adam cały czas spędza w pracy, dzieci dorastają, a gdzieś w oddali widać cień dawnego życia. W tej zawiłej historii, kiedy wreszcie Zofia da się porwać miłości i odnajdzie siebie, okaże się, że to nie ona jest tą złą. Ktoś wszystko misternie zaplanował.
Maks Krall w przeszłości kochał Zofię całym sercem, lecz wiedział, że nie może dać jej tego, o czym marzy. I po prostu się usunął, zniknął z jej życia pozostawiając ją z roztrzaskanym sercem. Po latach, kiedy był obserwatorem jej życia, postanowił wrócić i zawalczyć, jednak czy na to nie jest już za późno?
Adam z kolei zawsze był obok, a kiedy Zofia została sama nadal był, wspierał ją, rozumiał, kochał. Teraz po wspólnych przeżytych latach ma dość takiego życia, wie że prawda zaboli przede wszystkim ją, ale czy wystarczy mu dowagi.
Pełna recenzja lawendowej trylogii na moim blogu:
http://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/10/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-agnieszka.html
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Zofia Faber jest wzorową matką, żoną i strażniczką domowego ogniska. Jej najwyższym priorytetem...
2016-10-16
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Pierwszy tom lawendowej trylogii dotyczy najstarszej z sióstr Skotnickich. Zuzanna zwana przez innych Żyletą, żyje tylko pracą w korporacji, gdzie jest twarda, ostra, ale przy tym lojalna i oddana firmie. Jej życie prywatne praktycznie nie istnieje, owszem pojawiały się jakieś nieliczne znajomości, ale nigdy nie było to czymś więcej, na pewno nie tym co przeżyła w przeszłości. Od tamtego czasu jej życie to gra pozorów, gdzieś głęboko schowała wszystkie swoje uczucia, żale, a przede wszystkim prawdziwą siebie. Zamknęła się w swojej skorupie, by pokazywać tylko to, co chcą widzieć inni. Tak było bezpieczniej, do czasu, gdy ponownie musiała spojrzeć w oczy przeszłości, oczy mężczyzny, który pokazał jej kawałek cudownego świata, a potem wszystko bardzo szybko zniszczył.
Robert wie, że popełnił niewybaczalny błąd w przeszłości i utracił miłość swojego życia, jednak zyskał coś w zamian, coś czego się nie spodziewał, coś co stało się sensem jego życia. Teraz po wielu latach stoi przed szansą naprawienia błędów przeszłości, ma nadzieję, że jeśli Zuzanna mu wybaczy, będzie mógł wreszcie spojrzeć w lustro. Czy ma szansę na coś więcej, czy odzyska swoją Małą Zu?
Pełna recenzja lawendowej trylogii na moim blogu:
http://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/10/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-agnieszka.html
Piękne i subtelne okładki, malownicze opisy Chorwackich krajobrazów i trzy historie. Historie o miłości, prawdzie, wybaczeniu i szukaniu szczęścia. Zakochałam się w tej trylogii, oczarowała mnie swoją prostotą, ale przede wszystkim szczerością, szczerością myśli, emocji i uczuć.
Pierwszy tom lawendowej trylogii dotyczy najstarszej z sióstr Skotnickich. Zuzanna zwana przez...
2016-10-11
Ewa i Tomek są małżeństwem od dziewięciu lat, mają dwie córki, ustabilizowane życie, w którym wypracowali swoje codzienne schematy. Rutyna dla 30-letniej Ewy jest potwierdzeniem ich bliskości i pewności co do partnera. Domek z kart burzy romans Tomka z dużo młodszą kobietą. Ewa po początkowym załamaniu, morzu wylanych łez postanawia przestać kochać męża, gdyż tylko w ten sposób zniknie ból w jej sercu. Loguje się do portalu randkowego "Klub Niesamotnych serc", gdzie nawiązuje liczne kontakty z mężczyznami. Internetowe znajomości doprowadzają do wielu zmian w jej życiu, jednak czy uda się osiągnąć cel i przestać kochać niewiernego męża?
Tomasz z kolei najpierw przyjmując jako linię obrony zgryźliwość ze strony żony, prozę życia codziennego, brak zrozumienia i czułości, zdał sobie w końcu sprawę z tego co stracił i że winna leżały pośrodku. Jednak czy już nie jest za późno na takie wnioski? Czy małżeństwo Ewy i Tomka przetrwa?
"Zadziwiające, że aby zrozumieć, jacy są dla siebie ważni, musieli się od siebie oddalić, posmakować innych dróg, innych miłości i ciał. Oddalili się zatem. I wrócili. Bogatsi w doświadczenia, wiedzę o innych, lecz także o sobie samych."
"Dmuchawce" to książka z grona tych skłaniających do refleksji nad tym co w życiu najważniejsze, nad tym, jak postrzegamy ukochanego/ukochaną oraz jak zdrada zmienia, burzy i niszczy, jak ciężko odbudować to co się utraciło, a także jak łatwo wpaść w wirtualną pułapkę.
Ewa i Tomek są małżeństwem od dziewięciu lat, mają dwie córki, ustabilizowane życie, w którym wypracowali swoje codzienne schematy. Rutyna dla 30-letniej Ewy jest potwierdzeniem ich bliskości i pewności co do partnera. Domek z kart burzy romans Tomka z dużo młodszą kobietą. Ewa po początkowym załamaniu, morzu wylanych łez postanawia przestać kochać męża, gdyż tylko w ten...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Życie jest zbyt krótkie, by przejść przez nie samotnie. Proszę, po prostu bądź."
Paulina to młoda dziewczyna wychowująca się na wsi. Jej całym światem był rodzinny dom i gospodarstwo, w którym się wychowywała. Rodzice mieli wobec niej określone oczekiwania, miała wyjść za mąż, pozostać w pobliżu starzejących się rodziców i pomagać im. Jednak kiedy dziewczyna zasmakowała odrobiny wolności, zobaczyła jak może wyglądać jej życie poza wsią, że może rozwijać swoje zdolności, marzyć i starać się je złapać, wówczas zapragnęła dla siebie czegoś więcej. Z pomocą przyjaciela Paulina dostaje się na studia, co jest całkowicie sprzeczne z tym, czego chcą jej rodzice. Ostatecznie pokłócona z matką i ojcem, bez wsparcia finansowego wyjeżdża do Gdańska, aby spełniać swoje marzenia. Jedynym sprzymierzeńcem jest Adrian, niedoszły mąż, przyjaciel, na którego zawsze może liczyć. Ale jak to ma się równać ze wsparciem ze strony najbliższych, najważniejszych: matki, ojca, sióstr? Paulina, choć zdeterminowana, by iść swoją drogą, czuje się bardzo samotna. Wkrótce do jej drzwi, zupełnie nieoczekiwanie zapuka miłość. Aleksander, jej wykładowca stanie się jej całym światem, otoczy ją płaszczem bezpieczeństwa i miłości, wsparcia i zrozumienia, tego wszystkiego za czym tęskni i o czym marzyła. Niestety przekorny los, nie zawsze pozwala nam na beztroskę, on zawsze w najmniej oczekiwanym momencie potrafi z naszego szczęścia zadrwić, zaśmiać nam się w twarz i rzucić nas w otchłań bólu, smutku i rozpaczy. Poli niestety to nie ominęło, ale pozostał przy niej ktoś, wierny przyjaciel.
"Myślałam sobie, że jest jednak ktoś, kto czuwa nad tym, by nie było zupełnie źle. By pomiędzy czarnymi chmurami na niebie życia czasem było widać słońce. By wicher zmian był na tyle silny, aby potrafił odsłonić błękitne niebo na dłużej."
Historia, którą stworzyła Magdalena Witkiewicz trafiła prosto do mojego serca. Bohaterowie i ich losy z każdą stroną stawali się coraz bardziej realni, coraz bardziej rzeczywiści. Jednak największą zaletą, największym fenomenem tej książki są emocje. Emocje tak skrajne, a przy tym tak prawdziwe, że wręcz wyciekają z każdego zdania. Nie zawsze łatwo nam się z tymi uczuciami zmierzyć. Czasem potrzebujemy czasu, aby je przetrawić. Ale jedno wiem na pewno, nie potrafimy przejść obok nich obojętnie.
"Zapomniałam, że miłość to uczucie podobne do puszystej i miękkiej pierzynki, którą człowiek okrywa się w chłodne, zaśnieżone wieczory. Uczucie, którym człowiek owija się niczym ciepłym szalem. Z drugiej strony miłość jest krucha niczym lód. A po lodzie należy stąpać bardzo ostrożnie. Trochę strachu, euforia szczęścia. Niepokój i zachwyt. Życie."
Nie znam twórczości Autorki, aż tak dokładnie, ale jednego jestem pewna, że "Po prostu bądź" to pełna mądrości, znajomości życia opowieść, która nie tylko wiele nas nauczy, ale także wskaże pewne drogowskazy, dzięki którym będzie nam łatwiej odnaleźć szczęście. Szczęście do którego wszyscy dążymy, które jest naszym celem. Wielokrotnie prowadzi do niego ciężka, usłana wieloma przeszkodami droga, czasem utkniemy w jakiejś ciemnej uliczce, z której zdaje się nie być wyjścia, ale jeśli będziemy wytrwali i niezwykle spostrzegawczy znajdziemy maleńkie światełko nadziei.
"Najtrudniejsze to chyba być z kimś szczęśliwym do końca swoich dni. Fajnie byłoby mieć mapę z zaznaczonym miejscem, gdzie leży szczęście. Człowiek się musi bardzo namęczyć, by je znaleźć na mapie życia. By wybrać właściwą drogę, minąć bagno łez, rozpaczy, przekopać się przez kamienie problemów i znaleźć tabliczkę z napisem <szczęście>. W życiu nie ma GPS-u, który w momencie, gdy obierzemy niewłaściwą drogę, powie nam: <Zawróć, gdy to tylko możliwe>."
Bohaterowie, których lubimy, do których przywiązujemy się i kibicujemy im na każdym kroku, są tak świetnie wykreowani, autentyczni w swoich wyborach, wręcz namacalni w swojej konstrukcji. Autorka wykazała się niezwykłą znajomością ludzkiej psychiki, wrażliwością i empatią. Scena ze swetrem dotknęła mnie dogłębnie, do tego stopnia, że wtulałam się w koc i wycierałam łzy płynące po policzkach.
Jeśli macie ochotę na piękną, naszpikowaną uczuciami historię o miłości, walce o swoje marzenia, a także wybaczaniu i istocie komunikacji, to polecam Wam tę pozycję. To historia, która Was wzruszy, natchnie nadzieją, wywoła radość, ale też wyciśnie wiele łez. Pełen kalejdoskop uczuć ujęty w pięknym, ale przejrzystym stylu, czy jesteście na nie gotowi?
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/12/po-prostu-badz-magdalena-witkiewicz.html
"Życie jest zbyt krótkie, by przejść przez nie samotnie. Proszę, po prostu bądź."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPaulina to młoda dziewczyna wychowująca się na wsi. Jej całym światem był rodzinny dom i gospodarstwo, w którym się wychowywała. Rodzice mieli wobec niej określone oczekiwania, miała wyjść za mąż, pozostać w pobliżu starzejących się rodziców i pomagać im. Jednak kiedy dziewczyna zasmakowała...