-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński40
Biblioteczka
Niezbyt często sięgam po książki Polskich autorów, a jeżeli już sięgam, to zazwyczaj jest to lekka, niewymagająca lektura. Skuszona bardzo pozytywnymi recenzjami na temat nowej książki Jolanty Marii Kalety, o której twórczości właściwie nigdy wcześniej nie słyszałam (a szkoda…) sięgnęłam po Wojnę i miłość. Dodatkowo kobiece głosy na lubimy czytać podszepnęły mi, iż to tytuł w stylu Jeźdźca miedzianego, więc pomyślałam – Oho!! To zdecydowanie coś dla mnie! Człowiek jednak czasem się myli, w tym przypadku to nie byłam ja.
Główni bohaterowie książki poznają się podczas balu na cześć carycy. Niedoświadczona przez życie Katarzyna w mgnieniu oka zakochuje się w przystojnym żolnierzu carskiej armii – Igorze Kaledinie. Kochankowie zaczynają się potajemnie spotykać i niebawem Katarzyna spodziewa się dziecka. Wojenne nastroje i wpływ zaborców na rodzinne ziemię Kasi sprawiają, że jej rodzice są przeciwni temu związkowi. Nieświadomi jej błogosławionego stanu, siła rozdzielają zakochanych. Wybucha wojna, a ich drogi rozchodzą się w różnych kierunkach. Zgodnie z tym, co możemy przeczytać w blurbie, tą książką to romans historyczny, więc właściwie mogłabym już skończyć przedstawienie zarysu fabuły, jednak tego nie zrobię. Uważam, że byłoby to obraźliwe dla autorki oraz zdecydowanie niesprawiedliwe wobec książki! (przecież one też czują!!) Według mnie, wątek miłosny to tak naprawdę tylko dodatek do całej opowieści, który zwabi fanki romantycznych historii. Faktycznie, ta książka to niesamowita opowieść o I wojnie światowej, przeplatana losami szlacheckiego rodu Jaxa-Raweckich. I bez umniejszania wspaniałości Jeźdźcu miedzianemu, Wojna i Pokój nawet przy nim nie stała, to zupełnie inna literatura, chodź pomysł i tematyka przyznam – bardzo podobna!
To, co mnie w niej urzekło to dopracowanie w najmniejszym szczególe. Autorka jest przecież historyczką i nie ma co się oszukiwać, nad reaserchem i zgłębianiem tematu zarwała pewnie nie jedną noc. Obrazy krwawych bitew i przerażające widoki splądrowanych miast, wsi doskonale wprowadzają nas w okrutne wojenne realia. Choroba, śmierć, głód i walka o przetrwanie dosłownie wylewają się ze stron powieści.
Wszystkie przedstawione w książce wątki splatają się w jedną całość, co sprawia, że czytelnik otrzymuje do rąk wspaniałą, rodzinną sagę. Inspiracją do jej powstania są prawdziwe losy pewnej szlacheckiej famili. To nie jedyne autentyczne szczegóły tej opowieści. Na kartach Wojny i miłości spotykamy Józefa Piłsudskiego, Rasputina oraz cara Mikołaja. Autorka po mistrzowsku łączy fikcję z prawdą tworząc niesamowitą opowieść o miłości, stracie i walce o wolność. Już dawno żadna z książek nie doprowadziła mnie do łez, tym razem było inaczej, ciurkiem leciały po policzkach, kiedy żegnałam się z kolejnymi bohaterami.
Wojna i miłość to zdecydowanie nie Jeździec miedziany, to nie jest też historia romantycznej miłości. To książka, która trafi w serce każdego fana wojennych opowieści oraz według mnie absolutny Must have dla czytelników lubujących się w historii. Myśle, że powinni ją przeczytać również licealiści, których nudzi słuchanie opowieści w szkolnej ławce. Ta powieść nie pozwoli zasnąć!
Niezbyt często sięgam po książki Polskich autorów, a jeżeli już sięgam, to zazwyczaj jest to lekka, niewymagająca lektura. Skuszona bardzo pozytywnymi recenzjami na temat nowej książki Jolanty Marii Kalety, o której twórczości właściwie nigdy wcześniej nie słyszałam (a szkoda…) sięgnęłam po Wojnę i miłość. Dodatkowo kobiece głosy na lubimy czytać podszepnęły mi, iż to tytuł...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czasami przychodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy czujemy przesyt określonym gatunkiem. W moim przypadku często jest tak, że mam już dość kryminalnych zagadek, krwawych historii lub ciężkiej literatury. Wtedy z pomocą przychodzą mi lekkie opowieści, które po pierwsze pozwalają oderwać się od trudów dnia codziennego, a po drugie zresetować w czytelniczym świecie. I takie właśnie okazały się Kobiety nieidealne – nieskomplikowane, bardzo przyjemne, prawdziwe i przezabawne.
Kobiety nieidealne – dlaczego warto?
Baśka, Magda, Iza i Joanna – cztery przyjaciółki, każda zupełnia inna, jednak fantastycznie się dogadują, szczególnie przy lampce wina. A wino nie pyta… wino rozumie (tak jak słodycze… no i kawa :D) Wolne wieczory spędzają w kobiecym gronie rozmawiając o tym, co dla nich najważniejsze, czyli rodzinie, miłości, dzieciach, pracy i marzeniach. Baśka, dla której dobry wygląd jest niemal tak ważny, jak dla alkoholika piwo. Magda, w młodym wieku wyszła za mąż za poprawnego do bólu lekarza, z którym związek okazał się totalnym nieporozumieniem. Iza, niezależna bizneswoman, która uparcie dąży do wszystkich postawionych sobie celów. Joanna, niepoprawna romantyczka, która skacze na głęboką wodę i wychodzi za mąż za Turka! Bez wątpliwości mogę stwierdzić, że autorkom tych książek, zbudowanie głównych postaci wyszło znakomicie. Dziewczyny są przesympatyczne, każda z nich ma swoje wady i zalety, ale nie to według mnie jest najważniejsze… Wszystkie są normalne! Tak! Dokładnie, dobrze czytacie – są normalne! Nie zakochują się w jakichś obrzydliwie bogatych playboyach, którzy traktują je przedmiotowo. Nie mają problemów, które przechodzą granice absurdu. Wszystko co przytrafia im się na kartach tej opowieści, jest zwyczajne – może przytrafić się każdemu z nas! Momentami bardzo przypominały mi znane z TV – Gotowe na wszystko (niedawno nawet oglądałam!)
Kobiety nieidealne – trudne relacje i świetne dialogi!
Małgorzata Hayles i Magdalena Kawka między niekoniecznie trafionymi okładkami upchnęły bardzo przyjemną opowieść o macierzyństwie, trudnych relacjach rodzinnych, problemach w związkach oraz przyjaźni, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Dlaczego nietrafionymi? Bo te słodkie i cukierkowate pantofelki i sukienki, które widzicie na okładkach zupełnie nie odzwierciedlają zawartości książki!
Każda kobieta, która sięgnie po tę serię, znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowo przezabawne dialogi, sprawiają, że kartki tych książek dosłownie przelatują przez palce. Czytelnik ma zapewnioną rozrywkę na najwyższym poziomie! Jeżeli szukacie czegoś na prezent dla mamy, babci, cioci lub siostry (szczególnie, że wielkimi krokami zbliża się Dzień Kobiet) to z pewnością Kobiety nieidealne okażą się trafionym prezentem.
Czasami przychodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy czujemy przesyt określonym gatunkiem. W moim przypadku często jest tak, że mam już dość kryminalnych zagadek, krwawych historii lub ciężkiej literatury. Wtedy z pomocą przychodzą mi lekkie opowieści, które po pierwsze pozwalają oderwać się od trudów dnia codziennego, a po drugie zresetować w czytelniczym świecie. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czasami przychodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy czujemy przesyt określonym gatunkiem. W moim przypadku często jest tak, że mam już dość kryminalnych zagadek, krwawych historii lub ciężkiej literatury. Wtedy z pomocą przychodzą mi lekkie opowieści, które po pierwsze pozwalają oderwać się od trudów dnia codziennego, a po drugie zresetować w czytelniczym świecie. I takie właśnie okazały się Kobiety nieidealne – nieskomplikowane, bardzo przyjemne, prawdziwe i przezabawne.
Kobiety nieidealne – dlaczego warto?
Baśka, Magda, Iza i Joanna – cztery przyjaciółki, każda zupełnia inna, jednak fantastycznie się dogadują, szczególnie przy lampce wina. A wino nie pyta… wino rozumie (tak jak słodycze… no i kawa :D) Wolne wieczory spędzają w kobiecym gronie rozmawiając o tym, co dla nich najważniejsze, czyli rodzinie, miłości, dzieciach, pracy i marzeniach. Baśka, dla której dobry wygląd jest niemal tak ważny, jak dla alkoholika piwo. Magda, w młodym wieku wyszła za mąż za poprawnego do bólu lekarza, z którym związek okazał się totalnym nieporozumieniem. Iza, niezależna bizneswoman, która uparcie dąży do wszystkich postawionych sobie celów. Joanna, niepoprawna romantyczka, która skacze na głęboką wodę i wychodzi za mąż za Turka! Bez wątpliwości mogę stwierdzić, że autorkom tych książek, zbudowanie głównych postaci wyszło znakomicie. Dziewczyny są przesympatyczne, każda z nich ma swoje wady i zalety, ale nie to według mnie jest najważniejsze… Wszystkie są normalne! Tak! Dokładnie, dobrze czytacie – są normalne! Nie zakochują się w jakichś obrzydliwie bogatych playboyach, którzy traktują je przedmiotowo. Nie mają problemów, które przechodzą granice absurdu. Wszystko co przytrafia im się na kartach tej opowieści, jest zwyczajne – może przytrafić się każdemu z nas! Momentami bardzo przypominały mi znane z TV – Gotowe na wszystko (niedawno nawet oglądałam!)
Kobiety nieidealne – trudne relacje i świetne dialogi!
Małgorzata Hayles i Magdalena Kawka między niekoniecznie trafionymi okładkami upchnęły bardzo przyjemną opowieść o macierzyństwie, trudnych relacjach rodzinnych, problemach w związkach oraz przyjaźni, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Dlaczego nietrafionymi? Bo te słodkie i cukierkowate pantofelki i sukienki, które widzicie na okładkach zupełnie nie odzwierciedlają zawartości książki!
Każda kobieta, która sięgnie po tę serię, znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowo przezabawne dialogi, sprawiają, że kartki tych książek dosłownie przelatują przez palce. Czytelnik ma zapewnioną rozrywkę na najwyższym poziomie! Jeżeli szukacie czegoś na prezent dla mamy, babci, cioci lub siostry (szczególnie, że wielkimi krokami zbliża się Dzień Kobiet) to z pewnością Kobiety nieidealne okażą się trafionym prezentem.
Czasami przychodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy czujemy przesyt określonym gatunkiem. W moim przypadku często jest tak, że mam już dość kryminalnych zagadek, krwawych historii lub ciężkiej literatury. Wtedy z pomocą przychodzą mi lekkie opowieści, które po pierwsze pozwalają oderwać się od trudów dnia codziennego, a po drugie zresetować w czytelniczym świecie. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pewnego wieczoru, w hrabstwie Marin, koroner Ken Holmes zostaje wezwany do stwierdzenia zgonu 1,5 rocznego chłopczyka. Wstępne oględziny pozwalają wysnuć wnioski, iż ogromna rozpacz rodziców chłopca nie jest tym, co widać na pierwszy rzut oka. Holmes zgodnie z stanowiskiem, jakie pełni, podejmuje się wyjaśnienia okoliczności śmierci dziecka. Z jakimi jeszcze sprawami 'mini detektyw' będzie miał okazję się zetknąć i kto to jest wgl. Ten koroner? Na te i wiele innych pytań odpowie Wam książka Sprawa dla koronera. Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć, która dzięki Wydawnictwu Znak znajdzie się na półkach księgarni w całej Polsce.
Sprawa dla koronera. Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć - Kim jest koroner?
Koroner w krajach angielskojęzycznych to w Polsce nikt inny, jak lekarz medycyny sądowej. Za granicą jest to osoba, która stwierdza zgon i zajmuje się wyjaśnieniem okoliczności oraz czasu zgonu osoby, co do której zachodzi podejrzenie, iż nie umarła z przyczyn naturalnych. W Stanach osoba obejmująca to stanowisko nie musi mieć żadnego określonego wykształcenia. Doświadczenie oraz wiedzę zdobywa podczas pracy i specjalistycznych kursów. Mile widziana w CV jest wzmianka o pracy w kostnicy, czyli podobnie jak bohaterowi książki, ułatwia zdobycie tego stanowiska.
Jak wiecie, lubię literaturę faktu oraz moim ukochanym gatunkiem, który absolutnie nie ma żadnych konkurentów, jest oczywiście kryminał, więc obok tej książki nie mogłam przejść obojętnie! Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że miałam okazję uzupełnić swoją wiedzę na temat rozwiązywania kryminalnych zagadek. 'Sprawa dla koronera, czyli kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć' jest bezsprzecznie mini encyklopedią kryminalistyki oraz zbiorem pomysłów, które jeszcze nie zostały przedstawione na kartach detektywistycznych powieści. Niektóre przedstawione w niej historie są tak absurdalne, że, aż ciężko uwierzyć, że to naprawdę miało miejsce. Na szczęście, dla wszystkich niedowiarków i wyjątkowo ciekawskich, na końcu znajdziemy przypisy, które pozwolą Wam dowiedzieć się więcej, na temat przedstawionych sytuacji.
Książka napisana jest lekkim językiem, w formie relacji z życia zawodowego koronera Kena Holmesa. Przez większą część swojego życia pełnił tą funkcję, stykając się z najrozmaitszymi, bardziej i mniej skomplikowanymi sprawami zgonów. Na podstawie jego relacji, autor książki podsuwa czytelnikowi informacje na temat postępowania w przypadkach zabójstw, samobójstw oraz śmierci naturalnych. Opisuje jakie obowiązki spoczywają na koronerach w Stanach Zjednoczonych i dlaczego, po stwierdzeniu zgonu, priorytetem jest poinformowanie rodziny. Na konkretnych przykładach przedstawia, w jaki sposób udało mu się odkryć, że z pozoru prosta sprawa samobójstwa, w rzeczywistości jest bardzo sprytnie zaplanowanym morderstwem i dlaczego stężenie pośmiertne jest w stanie powiedzieć wiele na temat sposobu zgonu danego człowieka?
Absolutnie przepadłam przy tej książce i uważam, że przypadnie ona do gustu wszystkim fanom kryminałów i nie tylko. Zarówno tym, którzy dopiero poznają ten gatunek, jak i tym, którzy od lat czytają tego typu książki. Przemyślenia koronera na temat życia i śmierci sprawiają, że w mojej opinii jest to również świetny tytuł dla tych osób, które chętnie sięgają po thrillery psychologiczne.
Jedynym małym minusem jest dla mnie to, że niektóre sprawy były przedstawione mało szczegółowo. Ale gdyby autor zagłębił się w każdą z osobna, tą książką miałaby pewnie z 800 stron. Chodź według mnie mogłaby mieć nawet 1000, i tak bym po nią sięgnęła! Drogi autorze może to właśnie okazja, aby stworzyć jej kontynuację? Myślę, że byłaby równie ciekawa!
Zapraszam na www.czytanierozwija.pl
Pewnego wieczoru, w hrabstwie Marin, koroner Ken Holmes zostaje wezwany do stwierdzenia zgonu 1,5 rocznego chłopczyka. Wstępne oględziny pozwalają wysnuć wnioski, iż ogromna rozpacz rodziców chłopca nie jest tym, co widać na pierwszy rzut oka. Holmes zgodnie z stanowiskiem, jakie pełni, podejmuje się wyjaśnienia okoliczności śmierci dziecka. Z jakimi jeszcze sprawami 'mini...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kilka dni temu w moje ręce wpadła świeżutka, jak poranne bułeczki z piekarni, czwarta już cześć tej serii. Ostatnia czytałam na dzień przed urodzinami Oli i bardzo miło ją wspominam. Strasznie zdenerwowałam się, kiedy nie mogłam czytać ‚Żniwa zła’, bo kobieta na mojej sali zgasiła światło tuż przed 22. Na szczęście, od czego ma się czytającą siostrę? Wysłała mi e-booka. W takich chwilach kocham elektroniczne książki! No i siostrę oczywiście też!
Do agencji Cormorana i Robin, która zostaje jego wspólniczką, wpada przestraszony młody chłopak, z wyraźnie widoczną chorobą psychiczną. Bardzo zdenerwowany i z wyraźnym psychicznym tikiem, opowiada historię o tym, jak w dzieciństwie był świadkiem morderstwa dziecka. Twierdzi, że zostało pochowane w leśnej dolince obok jego rodzinnego domu, który znajduje się na terenie posiadłości ówczesnego ministra sportu. Mimo, iż Strike nie otrzymuje konkretnego zlecenia do wyjaśnienia tej sprawy, rozpoczyna poszukiwania odpowiedzi na własną rękę.
Jak dla mnie, J. K. Rowling to prawdziwa mistrzyni, a kolejna historia, która stworzyła pod nazwą ‚Zabójcza biel’ to absolutny sztos i Must Have dla fanów kryminałów. Przepadłam od pierwsze strony i ponad 600 stron połknęłam w kilka dni, mając w domu 4 miesięczną córeczkę! Ci, którzy mają takie małe dzieci, wiedza, że czytanie przy nich nie jest taką prostą sprawą. Od pierwszej strony zostałam wciągnięta we wspaniały krajobraz Londynu i żyłam, dosłownie żyłam tą historia przez kilka dni. Nawet na grupie książkowej dyskutowałam z Panią, którego z bohaterów najchętniej byśmy z tej książki wywaliły, bo jest totalnym złamasem. Rowling oprowadza nas po współczesnym Londynie, serwuje bardzo dobrą zagadkę kryminalną, trzyma w niepewności do ostatnich stron. Bohaterowie są bystrzy, obrotni, ale mają też swoje wady, dlatego bardzo łatwo jest obdarzyć ich sympatią lub totalnie znienawidzić. Akcja jest wartka, a kolejne elementy historii składają się na logiczną całość. Poza wątkiem kryminalnym, przez wszystkie części serii przebiega wątek obyczajowy, który gra drugie skrzypce.
Zabójcza biel to z pewnością najlepsza część z Cormoranem Strikem w roli głównej. Żałuję, że ta przygoda dobiegła końca, ale tylko na chwilę, bo autorka planuje wydanie kolejnych części. Z ogromną niecierpliwością będę na nie czekała! Dziękuję bardzo za możliwość przeczytania tej książki grupie wydawniczej Publicat.
Kilka dni temu w moje ręce wpadła świeżutka, jak poranne bułeczki z piekarni, czwarta już cześć tej serii. Ostatnia czytałam na dzień przed urodzinami Oli i bardzo miło ją wspominam. Strasznie zdenerwowałam się, kiedy nie mogłam czytać ‚Żniwa zła’, bo kobieta na mojej sali zgasiła światło tuż przed 22. Na szczęście, od czego ma się czytającą siostrę? Wysłała mi e-booka. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kto w XXIw. Nie słyszał o takich postaciach jak Thor, Iron Man, Spider Man, czy Fantastyczna czwórka? Dzieci, nastolatkowie i młodzi dorośli wychowują się w towarzystwie tych postaci. Osoby starsze też nie mogą przejść obojętnie! Babcia z Dziadkiem nie mogą być gorsi, też muszą znać ulubionego super bohatera swojego wnuczka! Te kultowe już osobistości mają tyle lat co dziadkowie i przeżyły już mnóstwo wzlotów i upadków. Jak powstały? Kto je stworzył i wreszcie, jak to się stało, że prawie cały świat wie, kim jest Peter Parker? Tego i wielu innych zaskakujących ciekawostek dowiecie się z książki Boba Batchelora, Stan Lee Człowiek - Marvel.
Fanką super bohaterów nie jestem, ale kilka filmów z nimi w roli głównej mam za sobą. Na lodówce wiszą magnesy mojego faceta z Kapitanem Ameryką i Iron Manem, a szafie mam skarpetki za całego dolara z Aliexpress z wizerunkami tych bohaterów. Myślę, że w większości domów znajdują się gadżety, zabawki, plakaty, komiksy, książki, ubrania i co tylko dusza zapragnie, sygnowane znanym na całym świecie logotypem Marvela! Mimo, iż ta marka na rynku istnieje już od lat 50, XX wieku, nie traci na popularności. Wszystko za sprawą niezwykle pracowitego Stana Lee, a właściwie Stanleya Liebera. Ten człowiek na zawsze wpisał się do historii amerykańskiej popkultury i świata komiksu na całym świecie. A wszystko za sprawą braku wymówek, niezwykłej kreatywności i ogromnemu pragnieniu porzucenia tego, czego doświadczał przez całe dzieciństwo, czyli ubóstwa i ciężkiej sytuacji rodzinnej. Podczas czytania doszłam do wniosku, że takie pomysły jak np. Facebook, Snapchat, Sprężyna do zabawy (każdy chyba pamięta te kolorowe zabawki z odpustów, które bardzo często się plątały?) opanowały świat w mgnieniu oka i przyniosły ich pomysłodawcom miliony. Stan Lee to człowiek, który na swoją fortunę i rozpoznawalność pracował latami. Mimo wielu niezwykłych inicjatyw i wspaniałych bohaterów, których powołał do życia, latami zmagał się o główne podium komiksowe z wydawnictwem DC Comics, czyli twórcami Supermana i Batmana. To nie koniec… Stan w czasie wojny został powołany do służby wojskowej, podczas, której nadal pracował dla wydawnictwa i bez przerwy tworzył komiksy. Posunął się nawet do włamu na pocztę, kiedy urzędnik nie wydał mu na czas przesyłki. Co w niej było? Zlecenie od Martina Goodmana, pierwszego pracodawcy Lee i założyciela Marvel Comics.
Ojca superbohaterów możecie również spotkać na ekranie! Stan wystąpił w większości Marvelowskich produkcji i nie tylko. Można zobaczyć go w Teorii Wielkiego Podrywu, znanym serialu emitowanym przez Comedy Central. Poza tworzeniem na papierze, niejednokrotnie zajmował miejsca po drugiej stronie ekranu, jako producent wykonawczy.
W książce Stan Lee Człowiek - Marvel, znajdziecie historię tej niezwykłej postaci, jej wzloty i upadki oraz relacje z ludźmi, którzy podobnie jak Stan, odegrali bardzo ważną rolę w tworzeniu amerykańskiej kultury. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana/fanki komiksów i superbohaterów. Z okazji zbliżających się świąt, myślę, że ten tytuł będzie wspaniałym prezentem gwiazdkowym, szczególnie dla fanów!
Podejrzewam, że wydawnictwo SQN, które zajęło się wprowadzeniem na rynek tej książki, może mieć nadprzyrodzone zdolności (zupełnie jak superbohaterowie ;). Premiera tytułu zbiegła się ze śmiercią Stana. Odszedł, mając 95 lat! Dziękuję za możliwość jej przeczytania!
Recenzja na www.czytanierozwija.pl
Kto w XXIw. Nie słyszał o takich postaciach jak Thor, Iron Man, Spider Man, czy Fantastyczna czwórka? Dzieci, nastolatkowie i młodzi dorośli wychowują się w towarzystwie tych postaci. Osoby starsze też nie mogą przejść obojętnie! Babcia z Dziadkiem nie mogą być gorsi, też muszą znać ulubionego super bohatera swojego wnuczka! Te kultowe już osobistości mają tyle lat co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
My książkoholicy wiemy, że czasami przychodzi taki moment, że trafiamy na książkę, która totalnie trafia w nasze gusta. Bierzemy ją do ręki lub sprawdzamy w internecie zapowiedź, czy recenzję i już wiemy, że to właśnie to. Ulubiony gatunek, tematyka, która niezwykle nas ciekawi. Dopadło mnie jakiś czas temu, gdy dostałam e-mail od wydawnictwa Znak, że mogą udostępnić mi do przeczytania książkę pt. Dobre matki o jednej z najpotężniejszych włoskich mafii. Bomba! Mafijne tematy to niedługo będzie oddzielna półka w mojej biblioteczce, dlatego jak tylko książka przyjechała, natychmiast zabrałam się za lekturę!
" Dobre matki " czyli prawdziwa historia kobiet, które przeciwstawiły się najpotężniejszej mafii świata to opowieść o ludziach, którzy już nie żyją. Autor również usłyszał groźby. Organizacja zwana ‘ndranghetą działała w ponad 120 krajach na całym świecie oraz kontrolowała 80% rynku twardych narkotyków w Europie. Wpływała na sytuację polityczną na świecie – szantażowała rządy Tajlandii i Indonezji. Prawdopodobnie to ona stała za śmiercią dziennikarza Jána Kuciaka i wywołała kryzys polityczny na Słowacji. Do szeregów tej organizacji mogli należeć tylko członkowie mafijnych rodzin, co miało na celu zbudowanie silnych więzi wewnątrz organizacji oraz zmniejszenie ryzyka współpracy z władzami. W wikipedii, znajdziemy następujący zapis – “Oparcie ’ndranghety na więzach rodzinnych sprawdza się – do 2002 zaledwie 157 Kalabryjczyków zostało pentiti (pol. skruszony, jak zwyczajowo określa się we Włoszech byłych gangsterów zeznających przeciwko swoim gangom). Do tego byli to szeregowi członkowie ’ndranghety, a nie bossowie. Pozwoliło to na znaczący rozwój organizacji w latach 90. XX wieku – w przeciwieństwie do na przykład mafii sycylijskiej, która została wówczas znacznie osłabiona.”
Po kilkukrotnym obejrzeniu i przeczytaniu Ojca Chrzestnego, zasady jakimi się kierował stały się oddzielnym tematem nawet na tym blogu! Możecie przeczytać o nich w tym artykule (link). Lektura " Dobre matki" kompletnie zaburzyła moje przekonania o mafijnych dewizach. Mało tego, nie spodziewałam się, że w XXI w. W cywilizowanym europejskim Państwie są jeszcze nastolatkowie, którzy nie znają Lady Gagi i nie mogą korzystać z Facebooka, a ich dzieciństwo to nie zabawa, a okres przyuczenia do pracy we włoskiej organizacji przestępczej, a dorosłe, zdrowe kobiety są więzione we własnych domach. I to jeszcze nie wszystko... Podobnie jak nakazuje Koran, mężczyzna ‘ndranghety pod każdym względem przewyższa kobietę oraz może ją bezkarnie bić, jeżeli jest mu nie posłuszna. Czytałam kiedyś książkę "Żywcem spalona" o dziewczynie z Afryki, która za sex przed ślubem została ukamieniowana przez własnego brata. Dacie wiarę, że w obecnych czasach takie rzeczy miały miejsce w oświeconym, rozwiniętym Państwie? Ja nie wierzyłam, dopóki nie przeczytałam książki, o której jest ta recenzja. Takie działania łudząco przypominają niejedną historię, rodem z państw islamskich. Szokujące? O tak, ale to jeszcze nie wszystko!
Cała recenzja na www.czytanierozwija.pl
My książkoholicy wiemy, że czasami przychodzi taki moment, że trafiamy na książkę, która totalnie trafia w nasze gusta. Bierzemy ją do ręki lub sprawdzamy w internecie zapowiedź, czy recenzję i już wiemy, że to właśnie to. Ulubiony gatunek, tematyka, która niezwykle nas ciekawi. Dopadło mnie jakiś czas temu, gdy dostałam e-mail od wydawnictwa Znak, że mogą udostępnić mi do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kryminały i thrillery to pierwszy z gatunków literackich, który szczególnie przypadł mi do gustu. Jako nastolatka rozpoczęłam swoją przygodę z książkami Harlana Cobena. Później sięgnęłam po inne książki mistrzów tego gatunku. Przez dłuższy okres czasu, kiedy to jeszcze „miałam czas na seriale” zdąrzyłam obejrzeć kilka świetnych, kryminalnych produkcji. Z tego powodu oceniam wszystkie kryminalne publikacje dość krytycznym okiem. Kilka dni temu w moje ręcę trafiła nowość od Wydawnictwa W.A.B pt.”Muszę to wiedzieć” Karen Cleveland.
Muszę to wiedzieć – fabuła
Główna bohaterka, Vivian jest szczęśliwą mężatką i matką czwórki dzieci. Na codzień pracuje jako analityczka CIA, tropiąc uśpionych rosyjskich agentów, przebywających na terytorium Stanów Zjednoczonych. Pewnego dnia, podczas testów najnowszego programu szpiegowskiego, otrzymuje dostęp do komputera Yuriya Yakowa, podejrzanego o kierowanie grupą tzw. „śpiochów”. Przeglądając jego zawartość, natyka się na folder opisany jako „Przyjaciele”, w którym znajduje kilka zdjęć. Jedno z nich przedstawia… jej męża. Życie Vivan zostaje wywrócone do góry nogami. Jakie tajemnice kryje jej mąż? Czy 10 letnie małżeństwo to jedynie fikcja? Jak postąpić w tej sytuacji: zdradzić kraj, czy miłość swojego życia?
Muszę to wiedzieć – bohaterka
Autorka książki, Karen Cleveland z pewnością miała bardzo ciekawy pomysł na tę książkę. Historia niebanalna, można pokusić się o stwierdzenie, że być może osobista, bo pisarka sama pracowała jako analityczka CIA. Dodatkowo prawa do ekranizacji kupiło studio Universal, a główną rolę ma zagrać sama Charlize Theron ale… postać głównej bohaterki ewidentnie jej nie wyszła. Trochę inaczej wyobrażałam sobie umiejętności pracowników amerykańskiej agencji rządowej. Zupełnie nie spodziewałam się, że w XXI wieku wiedza przedstawicieli CIA na temat obsługi komputera jest na podobnym poziomie, jak dzieciaków w klasach szkoły podstawowej! Mało tego, wyobrażałam sobie, że reprezentanci CIA to osoby bardzo skrupulatnie wybrane przez rząd USA, które w swoim życiu kierują się ściśle określonymi zasadami, do których nie należy wyjątkowa naiwność. Niestety główna bohaterka podejmuje tak idiotyczne decyzje, że, aż ciężko w nie uwierzyć. Na szczęście to tylko moja subiektywna opinia, a wiele przeczytanych przeze mnie wcześniej recenzji, na temat tego tytułu potwierdza, że bardziej romantyczne dusze podejdą do oceny zachowania Vivian, mniej krytycznie.
Muszę to wiedzieć – dlaczego warto?
Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, który sprawia, że przyjemnie się ją czyta. Napięcie dawkowane jest bardzo stopniowo i niektóre momenty z pewnością zaskoczą niejednego czytelnika. Krótkie rozdziały, dynamiczna akcja to niewątpliwe plusy tej historii, które sprawiają, że bardzo ciężko jest się oderwać od czytania. Z niecierpliwością czekam na ekranizację tego tytułu, ponieważ czuję, że połączenie tej opowieści, aktorskiej śmietanki i doświadczonej wytwórni może być strzałem w 10!
Muszę to wiedzieć to tytuł, który przypadnie do gustu miłośnikom thrillerów. Fani ciężkich kryminalnych zagadek mogą być trochę zawiedzeni, ale Ci, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tymi gatunkami, mogą śmiało po nią sięgnąć. Będzie idealnym wprowadzeniem w ramy gatunku i rozrywką na długi wieczór!
Kryminały i thrillery to pierwszy z gatunków literackich, który szczególnie przypadł mi do gustu. Jako nastolatka rozpoczęłam swoją przygodę z książkami Harlana Cobena. Później sięgnęłam po inne książki mistrzów tego gatunku. Przez dłuższy okres czasu, kiedy to jeszcze „miałam czas na seriale” zdąrzyłam obejrzeć kilka świetnych, kryminalnych produkcji. Z tego powodu oceniam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ponad miesiąc temu, odwiedzając pobliski Empik, w przypływie euforii kupiłam sobie książkę, w bardzo niskiej cenie, którą jak się okazało, już posiadam. Mało tego… ja ją już nawet przeczytałam. Niestety uświadomiłam sobie to dopiero w domu i z tej okazji postanowiłam sobie nałożyć szlaban na zakup książek od połowy maja do końca czerwca! Zaplanowałam, że w czerwcu mogę kupić sobie tylko jeden tytuł, który zamówiłam w przed premierze w połowie maja, a odebrałam 1 czerwca! Można? Można 😀 Ale kiedy zobaczyłam jedną z najpiękniejszych okładek, jakie pojawiły się na polskim rynku wydawniczym, nie mogłam przejść obojętnie! Aby dotrzymać danego sobie słowa, napisałam do Wydawnictwa Marginesy z prośbą o przekazanie książki do recenzji i w taki oto sposób trafiła w moje ręce książka pt.” Wszystkie kwiaty Alice Hart ” Holly Ringland, a szlaban nie został zerwany!
Dziewięcioletnia Alice Hart mieszka wraz z rodzicami na Australijskiej farmie położonej niedaleko morza. Ojciec dziewczynki nie radzi sobie z gniewem i systematycznie znęca się nad żoną, córką oraz ich małym psem. Targające nim poczucie winy próbuje ugasić zajmując się rzeźbiarstwem, w pobliskiej szopie, która staje się dla niego swego rodzaju „azylem”. W domu panuje absolutny zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez ojca-tyrana oraz odwiedzania szopy, która szczególnie interesuje Alice. Pewnego dnia, pod nieobecność rodziców, dziewczynka kradnie klucz do tajemniczego pomieszczenia ojca i wraz z psem-przyjacielem próbuje dostać się do szopy. Ciekawość to podobno „pierwszy stopień do piekła”. Tak dzieje się również w tym przypadku. Alice traci rodzinę, psa, dom, a w wyniku szoku nie jest w stanie nic powiedzieć. Opiekę nad nią przejmuje babcia, która zajmuje się zawodowo uprawą kwiatów. Prowadzona przez nią farma to miejsce dla kobiet, które zmagają sie z demonami przeszłości i szukają w swoim życiu nowego początku. Alice dorasta w ich towarzystwie, przyuczana do przejęcia farmy po babci, która w ich rodzinie znajduje się od pokoleń.
Jakie tajemnice kryje w sobie plantacja rodzimych kwiatów Australii i dlaczego pewnego dnia, już dorosła dziewczyna ucieka na pustynię? Dlaczego przed śmiercią rodziców, Alice nie wiedziała o istnieniu babci oraz jakie informacje można wyczytać z kwiatów?
” Wszystkie kwiaty Alice Hart ” to książka o przemocy, trudnym dzieciństwie, tajemnicach, które niszczą wszystko, ale przede wszystkim o sile kobiet, którą codziennie w sobie odnajdujemy. Każda z bohaterek tej wspaniałej historii, za pomocą pasji zmaga się z traumatycznymi przeżyciami. W zajęciu, które pochłania je bez reszty znajdują swoje wytchnienie i sposób na poradzenie sobie z prześladującym je dramatem. My ludzie, często zapominamy o tym, że w życiu trzeba próbować różnych rzeczy, aby odnaleźć, to co kochamy, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Bo żadna inna rzecz nie da Ci tyle wolności, co pasja!
Autorka książki, Holly Ringland jako dziecko podróżowała z rodzicami po parkach narodowych Ameryki Północnej, a następnie przez kilka lat pracowała z rdzenną ludnością Australii. Jestem pewna, że te doświadczenia życiowe wpłynęły na magiczny klimat powieści, przepiękne opisy przyrody (Spokojnie! To nie kilkustronnicowe wywody ala Henryk Sienkiewicz w „Pustynii i w Puszczy”) i urokliwe zachody słońca! Delikatnie się rozczarowałam, gdy w słowie od autorki przeczytałam, że wszystkie przedstawione w książce miejsca zostały przez nią wymyślone. Niestety… To jednak nie zmniejsza chęci odwiedzenia Australii po lekturze tej książki, wręcz przeciwnie. Koniecznie muszę zobaczyć na żywo kakadu różową i groszek pustynny.
Powieść podzielona jest na trzy części – dzieciństwo Alice z rodzicami, dorastanie na farmie oraz dorosłe lata głównej bohaterki. Często zdarza mi się wychwytywać „głupotę” postaci przedstawionych w historiach, które czytam. Mimo uroku, który rzucił na mnie ten tytuł, ostatnie zachowania Alice są dla mnie niepojęte (nie chcę spojlerować, dlatego uświadomicie sobie, o czym mowa, jak przeczytacie!). Myślę, że aby je zrozumieć musiałabym przewertować kilka książek naukowych dotyczących psychologi. I to był chyba jeden z bardzo nielicznych minusów, które udało mi się wyłapać. Bardzo spodobało mi się również to, że wszystkie wątki w książce zostały wyjaśnione, a żadna istotna kwestia nie pozostała „bez odpowiedzi”.
Ale jak można nie ocenić w takim wypadku? Tak jak napisałam już wyżej, okładka tej książki to prawdziwy majstersztyk! Jak zasugerował jeden z członków grupy Book Ekipa, przywodzi na myśl atlas kwiatów, którym niewątpliwie jest. Każdy rozdział rozpoczyna się opisem oraz rysunkiem danego gatunku, występującego na terenach Australii. Charakterystyka jest krótka, zwięzła i wprowadza nas w kolejne perypetie Alice. Nazwy i znaczenie kwiatów nie są poukładane przypadkowo. Tworzą skróconą wersję całej historii. Rozwoju wypadków w książce byłam tak samo ciekawa, jak kolejnych gatunków, które mogłam poznać dzięki lekturze ” Wszystkie kwiaty Alice Hart „! To wydanie idealnie nadaje się na prezent.
Ponad rok temu pożyczyłam od koleżanki z pracy książkę „Sekretny język kwiatów” Vanessa Diffenbaugh w bardzo podobnym, kwiatowym klimacie. Jest to jedna z tych książek, o których się na zapomina. ” Wszystkie kwiaty Alice Hart ” z pewnością też trafiają na tę listę oraz moją półkę książek, które muszę mieć w domu, ponieważ jeszcze nie raz będę do nich wracać! Dziękuję bardzo serdecznie dla Wydawnictwa Marginesy, za przesłanie tej wspaniałej lektury. Mam nadzieję, że trafi ona w ręce jak największej grupy czytelników!
Cała recenzja na www.czytanierozwija.pl
Ponad miesiąc temu, odwiedzając pobliski Empik, w przypływie euforii kupiłam sobie książkę, w bardzo niskiej cenie, którą jak się okazało, już posiadam. Mało tego… ja ją już nawet przeczytałam. Niestety uświadomiłam sobie to dopiero w domu i z tej okazji postanowiłam sobie nałożyć szlaban na zakup książek od połowy maja do końca czerwca! Zaplanowałam, że w czerwcu mogę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy sięgacie czasami po książki, które pojawiają się na rynku wydawniczym i nie są promowane? Mi się zdarza i po raz kolejny się nie zawiodłam. Poprzednio była to Epopeja dzielnicowa, Piotra Sokołowskiego, a tym razem sięgnęłam po Dzień, w którym Cię straciłam, Fionnualli Kearney. Książka pojawiła się na rynku za sprawą Wydawnictwa Kobiecego, którego tytuły bardzo często znajdziecie na tym blogu. Nie wiem, co skłoniło mnie, aby zdjąć ją z półki, na której stała już od miesiąca, ale przyznam, że był to naprawdę dobry impuls!
Anna, dwudziestokilkuletnia córka Jess, głównej bohaterki wybiera się na narty wraz z grupą znajomych, gdzie dochodzi do tragicznego wypadku. Dziewczyna ginie przygnieciona przez spadającą lawinę, a jej ciało nie zostaje odnalezione przez ratowników. Anna pozostawia na świecie 5-letnią Rose, której prawną opiekunką zostaje Jess, czyli babcia dziewczynki. Kobieta mimo pomocy ze strony rodziny nie może pogodzić się ze stratą jedynego dziecka, a sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy na światło dzienne zaczynają wychodzić sekrety Anny. Tajemnice skrywane przez dziewczynę sprawiają, że próbie zostają poddane silne więzy rodzinne oraz wieloletnia przyjaźń. Przedstawiony w książce związek między matką, a córką skłania do głębokiej refleksji, na temat tego, jak rzeczywiście powinna wyglądać taka relacja? Gdzie popełniamy błędy i czy da się ich uniknąć?
Dzień, w którym Cię straciłam to bardzo emocjonalna opowieść o stracie, przyjaźni, przytłaczającej chorobie i kłamstwach, które potrafią zrujnować nawet najsilniejsze relacje. Napisana w formie dwutorowej relacji przedstawia punkt widzenia poszczególnych bohaterów oraz stopniowo osłania kolejne elementy układanki. Napięcie jest tu odpowiednio dawkowane, a kolejne, pojawiające się na kartach powieści wskazówki zachęcają czytelnika do samodzielnego odkrywania sekretów Anny. Dzień, w którym Cię straciłam porusza tematy bardzo ważne dla każdego czytelnika. Wydaje mi się, że trafi w gusta szerokiego grona odbiorców.
Kolejnym zdecydowanym plusem tej książki są portrety psychologiczne bohaterów, którym autorka z pewnością poświęciła dużą ilość czasu. Postaci nie są oderwane od rzeczywistości, jak to często bywa. Mają swoje plusy i minusy, realistyczne problemy i rozterki, które targają nami w życiu codziennym. Dorośli muszą radzić sobie z problemami wieku dojrzałego, a dzieci przeżywają swoje małoletnie utrapienia. Jeżeli cenicie sobie w książkach, realistyczne podejście do tematu to ta książka przypadnie Wam do gustu!
Zastanawiam się, dlaczego tak często na rynku wydawniczym promowane są tytuły, na które nie warto wydać nawet złotówki, a niektóre historie, od których ciężko się oderwać są zupełnie pomijane? Tak jest z pewnością w przypadku tej książki, ponieważ, gdyby nie to, że dostałam ją od koleżanki, pewnie nie dowiedziałabym się o jej istnieniu. Mimo to, że jej premiera w Polsce odbyła się zaledwie 2 miesiące temu! Jeżeli sugerujecie się opiniami z portalu czytelniczego GoodReads, to zdradzę Wam, że ten tytuł zgarnia tam bardzo dobre oceny!
Cała recenzja na www.czytanierozwija.pl
Czy sięgacie czasami po książki, które pojawiają się na rynku wydawniczym i nie są promowane? Mi się zdarza i po raz kolejny się nie zawiodłam. Poprzednio była to Epopeja dzielnicowa, Piotra Sokołowskiego, a tym razem sięgnęłam po Dzień, w którym Cię straciłam, Fionnualli Kearney. Książka pojawiła się na rynku za sprawą Wydawnictwa Kobiecego, którego tytuły bardzo często...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo długo zabierałam się do książek tego autora. Tak samo długo śledziłam dyskusje na temat jego tytułów w sieci. Wszędzie przewijała się Chyłka, Zordon, Komisarz Forst i wiele innych postaci, które zyskiwały tyle samo zwolenników, ile przeciwników. Swoje książkowe zbiory trzymam w dwóch miejscach zamieszkania, dlatego to po co akurat sięgam zależy od miejsca, w którym akurat się znajduję. I tak pewnego wiosennego wieczoru, po roku kurzenia się na półce w moje ręcę wpadła Kasacja, Remigiusza Mroza, naszego rodzimego autora powieści kryminalnych, który prędkością wydawania nowych książek może zawstydzić samego Stephena Kinga!
Kasacja, Remigiusz Mróz – najpierw trochę o fabule…
Półeczka wstydu, czyli stosik nieprzeczytanych, a dawno już zakupionych tytułów piętrzy się u mnie niemiłosiernie. Z tej przyczyny postanowiłam ostatnio zdecydowanie ją uszczuplić, dlatego sięgam po tytuły, które od dłuższego czasu czekają na swoją kolej. Przygody Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego zdecydowanie należą do tej półeczki, a raczej należały… ponieważ jedną część już przeczytałam, a po resztę raczej nie sięgnę (chyba, że już naprawdę nie będzie co czytać lub będę potrzebowała wyjątkowego „odmużdżacza”). Dlaczego?
Cała recenzja na www.czytanierozwija.pl
Bardzo długo zabierałam się do książek tego autora. Tak samo długo śledziłam dyskusje na temat jego tytułów w sieci. Wszędzie przewijała się Chyłka, Zordon, Komisarz Forst i wiele innych postaci, które zyskiwały tyle samo zwolenników, ile przeciwników. Swoje książkowe zbiory trzymam w dwóch miejscach zamieszkania, dlatego to po co akurat sięgam zależy od miejsca, w którym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Właściwie to nie czytam romansów, ale czasami mam ochotę na taką pozycję z lekkiej literatury.
Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu - KSIĄŻKA ŚWIETNA! Mogłabym się przyczepić do kilku nieścisłości z mafijnego świata, ale... nie przyczepię się, ponieważ ten tytuł przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Mimo, że to erotyka to nie ociekał wulgarnym sexem, bohaterka nie jest głupią kretynką do szaleństwa zakochaną w facecie, który ma ją w dupie. To nie książka w stylu - On jest extra super hiper zaj... a ona szara myszka, wyrwała takie ciacho swoją szaloną pusią :D
Arcydzieło literatury to to nie jest, ale jeżeli ktoś chciałby przeczytać dobry romans, a nie kolejne czytadło pokroju Blanki Lipińskiej to gorąco zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł! :)
Właściwie to nie czytam romansów, ale czasami mam ochotę na taką pozycję z lekkiej literatury.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKu mojemu ogromnemu zaskoczeniu - KSIĄŻKA ŚWIETNA! Mogłabym się przyczepić do kilku nieścisłości z mafijnego świata, ale... nie przyczepię się, ponieważ ten tytuł przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Mimo, że to erotyka to nie ociekał wulgarnym sexem, bohaterka nie jest...