Wszystkie kwiaty Alice Hart Holly Ringland 7,3
ocenił(a) na 830 tyg. temu Co jakiś czas ta książka pojawiała się wśród poleceń od moich znajomych na LC, co znaczy, że warta jest uwagi. W dodatku w bibliotece trudno było ją zdobyć, ciągle była wypożyczona, a to oznacza, że coś w niej musi być. Widząc ją więc na półce capnęłam bez zastanowienia i oto wreszcie mogę coś o niej napisać. Najkrócej mówiąc, było warto.
To przepiękna powieść o kobietach i ich wzajemnym wsparciu oraz o wychodzeniu z koła przemocy, która naznacza kobiety i nie pozwala normalnie i zdrowo wchodzić w relacje z ludźmi. Ale także o ciężarze tajemnic, takich duszonych w sobie, niewypowiedzianych przez lata, które dławią i psują wszystko, co mogłoby się dobrego między ludźmi zdarzyć. I wreszcie o miłości do przyrody, z której czerpać można otuchę w chwilach kryzysu i mądrość w chwilach, gdy musimy o czymś zdecydować.
Holly Ringland, debiutująca tą książką autorka z Wielkiej Brytanii i Australii, stworzyła bardzo ciekawą i wielowymiarową bohaterkę. Rose Hart to dziewczynka, a później kobieta, która w dzieciństwie doświadczyła przemocy ze strony ojca. Utraciwszy oboje rodziców, wychowała się na farmie kwiatów swojej babci, gdzie nauczyła się mowy roślin. Jednak ukrywane sekrety sprawiają, że musi ona opuścić Thornfield i szukać dla siebie miejsca gdzie indziej. Bohaterka ucieka, a przeszłość podąża za nią w postaci lęku przed odrzuceniem, skłonnością do obdarzania uczuciem mężczyzn podobnych do ojca i ciągłą tęsknotą za stworzeniem prawdziwego domu.
Historia Alice była mi dziwnie znajoma. Tak jakbym czytała o sobie lub kimś bliskim. Dziedziczenie traum własnych rodziców i zmaganie się z ich ciężarem to doświadczenie znane wielu osobom i czegokolwiek by nie dotyczyło nie da się zaprzeczyć, że bardzo utrudnia życie. Aby się od niego uwolnić trzeba je umiejętnie przepracować, albo znaleźć wsparcie u osób, które rozumieją ten fatalny mechanizm. Żeby być prawdziwie wolnym trzeba je odrzucić i uwierzyć w to, że każdy z nas sam decyduje o kształcie swojego życia.
Oprócz mądrej opowieści moją uwagę zwróciło piękne wydanie tej powieści. Co prawda mój egzemplarz przeszedł przez wiele rąk, co widać w sfatygowaniu okładki, ale nadal urzeka ona kolorami i kształtami kwiatów, jakby wyciągniętych z albumów prowadzonych przez Alice. W dodatku każdy rozdział nosi tytuł będący nazwą jakiegoś kwiatu, drzewa, czy krzewu, jego opis i znaczenie symboliczne, a na marginesie znajduje się rysunek tej rośliny. Dzięki temu historia bohaterki układa się bardzo logicznie: od czarnej orchidei ognistej, która potrzebuje ognia do kwitnienia aż do ognistego drzewa, którego kwiaty mają kształt wirujących płomieni. Podobnie jest z Alice- jej historia zatoczyła koło, można by powiedzieć, że zaczęła się od pożaru, a skończyła na spaleniu w ogniu tego, co należało odrzucić, żeby móc żyć normalnie.
Bardzo podobała mi się ta powieść, trochę klimatem przypominała mi „Gdzie śpiewają raki”, więc jeśli ktoś lubi takie książki to serdecznie polecam.