Idealny moment Dorota Milli 8,1
ocenił(a) na 63 tyg. temu Tes jest tak zwaną swatką. Próbuje znaleźć pana właściwego dla siebie ale jako ś tak się dzieje, że zawsze znajduje go dla kogoś innego a sama zostaje na lodzie. Nie jest z tego powodu jakoś załamana ale z drugiej strony chciałaby w końcu mieć tą drugą połowę. Jak grom z jasnego nieba spada na nią informacja, że jej młodsza siostra Kama zaręczyła się. Jej zupełne przeciwieństwo. Nie poukładana, zawsze spóźniona, mająca czas na wszystko, porzucająca temat gdy jej się znudzi. A tu nagle taka wiadomość..
Kama nie tracąc czasu bardzo szybko organizuje spotkanie z siostrą i bratem jej ukochanego Krystiana – Mirkiem. Okazuje się, że rodzeństwo przyszłych Państwa młodych ma podobne poglądy na temat ślubu Kamy i Krystiana. Zawiązują potajemnie spisek i udowodnią młodych, że podjęli za szybko decyzję o zaręczynach. Okazuje się również, że zarówno Tes jak i Mirek mają za sobą nieszczęśliwą miłość więc tym bardziej są ostrożni. Nie zdają sobie jedynie sprawy jak wspólne działania mogą ich do siebie zbliżyć.
Powieść idealna jak dla mnie na letnie wieczory na urlopie. Lektura niezbyt wymagająca więc czyta się szybko. Autorka mając pomysł na taką akcję powieści chciała pokazać jak bardzo czasami przeciwne charaktery się przyciągają. Tes oraz Mirek twardo stąpający pi ziemi, myślą, że są w stanie racjonalnie myśleć i żadne emocje, uczucia nie są w stanie ich ponieść. Nie zdają sobie sprawy jak mocno się mylą.
Sytuacje, które dzieją się wokół ich rodzeństwa pokazują, że nie wszystko jest się w stanie przewidzieć. Czasami rozum schodzi na dalszy plan a górę biorą uczucia. Mirek, który dalej nie pogodził się ze śmiercią swoich rodziców, nie potrafi cieszyć się szczęściem brata i dać mu wsparcie w decyzjach, które podjął. Wszystko neguje, podważa, twierdzi, że Krystian buja w obłokach. A ja czasami miałam wręcz odwrotne wrażenie. Wkurzałam się, że Mirek nie daje szansy młodszemu bratu żeby się wykazał i albo się sparzy albo udźwignie ciężar podjętych działań. Wszystko u Mirka było na nie. To już nawet Teresa bo tak ma na imię Tes była bardziej przychylna swojemu przyszłemu szwagrowi i rozumiała jego marzenia. Po cichu liczyła, że jednak jej siostrze i Krystianowi się uda i w końcu zwariowana siostrzyczka osiądzie w jednym miejscu i nauczy się dyscypliny i obowiązków.
Wbrew wszystkiemu Tes miała bardzo dobry wpływ na zatwardziałego Mirka i po części go zmieniła. Pokazała mu, że nie zawsze czarne to czarne a białe to białe. Nauczyła go słuchać i mówić o swoich uczuciach. Dzięki temu Mirek w końcu wyznał prawdę Krystianowi i zrzucił z siebie ciężar, który na nim ciążył. Nagle wszystko stało się prostsze i łatwiejsze. Ich relacje się poukładały i w końcu byli znowu braćmi. Czy jednak związek Kamy i Krystiana przetrwał czy może narodziło się inne, niespodziewane uczucie?
Pierwszy raz czytałam coś Doroty Milli i przyznam, że nie był to źle spożytkowany czas. Autorka tak jak wcześniej wspomniałam skupiła się na charakterach ludzi i na miłości. Pokazała różne jej oblicza i aspekty. Udowodniła, że to co nie realne może stać się realnym i mimo, że czasami wydaje się, że już nic z tego nie wyniknie, sytuacja obraca się o 180 stopni i niemożliwe staje się możliwym. Jak dla mnie osobiście jest to książka idealna jako przerywnik w lekturach bardziej wymagających, które pochłaniają czas i uwagę w 100%. Ta powieść to taka idealna książka na beztroski czas żeby się zrelaksować, odprężyć i przeczytać coś co wywoła uśmiech na twarzy a nie wzbudzi strach i grozę.
A tak już całkiem na marginesie… To chyba Kamę polubiłam najbardziej ze wszystkich głównych bohaterów, mimo, że nie zawsze jej zachowanie było najfajniejsze, ale była najbardziej zwariowana i jednak dbała o swoich bliskich i chciała dla nich szczęścia.