Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dużo o samotności, dużo o tym, że nigdy nie zostaniemy w pełni zrozumiani i nigdy nie zrozumiemy drugiej osoby.
Żałuję że wątki ciekawsze fabularnie nigdy nie były pociągnięte - rozumiem że nie o tym jest ta książka, tu nie ma się dziać, tu ma się czuć, ale dałam się wciągnąć w tę pułapkę chcę-wiedzieć-o-co-chodzi, by ostatecznie nigdy nie dostać zbyt wielu informacji i zakończenia sytuacji. Jak to w życiu.
Czytało się płynnie i przyjemnie. Tylko w jednym opowiadaniu (na chyba siedem?) nie było wątku zdradzającej kobiety, choć, o dziwo, Murakami przedstawił zdradę jako coś niewartościowującego.
To moje pierwsze zetknięcie z tym autorem - pewnie przeczytam coś jeszcze, ale nie palę się do tego.

Dużo o samotności, dużo o tym, że nigdy nie zostaniemy w pełni zrozumiani i nigdy nie zrozumiemy drugiej osoby.
Żałuję że wątki ciekawsze fabularnie nigdy nie były pociągnięte - rozumiem że nie o tym jest ta książka, tu nie ma się dziać, tu ma się czuć, ale dałam się wciągnąć w tę pułapkę chcę-wiedzieć-o-co-chodzi, by ostatecznie nigdy nie dostać zbyt wielu informacji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dojmująco smutna. Widziałam w jednej z recenzji zdanie brzmiące mniej więcej "chciałabym powiedzieć, że treść tej książki jest szokująca" - i myślę, że te słowa ujmują wszystko, co chciałabym napisać. Mam świadomość tego, jak zacofana społecznie jest Korea Południowa, jak mocno zakorzeniony jest tam patriarchat, który krzywdzi zarówno kobiety, jak i mężczyzn, ale przeczytanie tej książki wciąż doprowadziło mnie do łez i przyniosło poczucie beznadziei. Wiele przykrych aspektów, które wpłynęły na życie tytułowej Jiyoung można odnaleźć również w naszym kraju, choć, na szczęście, sytuacja nie jest aż tak przygnębiająca.

Dojmująco smutna. Widziałam w jednej z recenzji zdanie brzmiące mniej więcej "chciałabym powiedzieć, że treść tej książki jest szokująca" - i myślę, że te słowa ujmują wszystko, co chciałabym napisać. Mam świadomość tego, jak zacofana społecznie jest Korea Południowa, jak mocno zakorzeniony jest tam patriarchat, który krzywdzi zarówno kobiety, jak i mężczyzn, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię poczytać czasem jakąś chwytliwie napisaną szmirę, którą najczęściej kupuję w antykwariacie, z koszyka "wszystkie książki do 5 zł". Najczęściej są to przygodówki, w których bohaterowie muszą szukają złota Majów, jeżdżą konno, zostają postrzeleni absurdalną liczbę razy, zazwyczaj takie z nich flirciarskie zawadiaki, którzy w momencie kryzysowym zawsze podejmują tę właściwą decyzję i jeszcze jakimś cudem przeżywają. W Ojcu chrzestnym nie ma skarbu i przedzierania się przez dżunglę, ale jest to ten sam typ literatury, którą łączy naiwność, prostota fabularna i powtarzalność.

Kiedyś już mierzyłam się z Ojcem i odpuściłam jakoś po opisie waginy przypominającej rozgotowany makaron w wyniku styczności z potężną męską męskością. Tym razem puściłam pierwszy lepszy audiobook, gdy miałam zajęte ręce, ale w miarę wolną głowę - padło na słuchowisko Ojca chrzestnego, któremu należą się wielkie pochwały, lektorzy odwalili kawał dobrej roboty i nawet moment, w którym skojarzyłam, że Sonny i Brutus (Asterix na Olimpiadzie) mają ten sam głos, z taką samą manierą i przez to tak śmiesznie ten pierwszy brzmi, gdy się zdenerwuje, nie zepsuł mi tej rozrywki, a wręcz przeciwnie.

W połowie lektury obejrzałam film i nie byłam zachwycona, mimo dokładności ekranizacji oraz estetyki samego obrazu, brakowało wielokrotnie kontekstu, postacie mnożyły się w oczach. Później przerzuciłam się na ebooka i zaczęłam się bardziej męczyć:
- Seks. Sceny seksu, opowieści o seksie, koncentracja na seksie. Trywialne opisy, nudne wątki i te nieszczęsne potężne męskie męskości, matko.
- Kobiety. Opisywane tak, jakby autor o nich czytał jedynie w encyklopedii i to takiej z XIX wieku. Momentami odnosiłam wrażenie wręcz fetyszyzacji podległości kobiet.
- Honor. Gdzie ten honor się ukrył? Bo dużo było o nim mówione, ale nigdy się na scenie nie pojawił. Tak samo jak lojalność, wierność, zasady, wolność. Postacie bardzo chętnie używały tych słów, narracja miała dać do zrozumienia jaki to twardy świat, ale uporządkowany, ale w efekcie wychodziła jedynie kupa hipokryzji.
- Johnny. Jego rozdział to była największa karuzela żenady, jaka miała miejsce w książce.

Z zalet:
- Tom Hagen. Polubiłam go zaraz na początku i tak już zostało. Wydał mi się najbardziej ludzki.
- Wciąga, nawet jeżeli czasem musiałam rozchodzić zażenowanie.

Lubię poczytać czasem jakąś chwytliwie napisaną szmirę, którą najczęściej kupuję w antykwariacie, z koszyka "wszystkie książki do 5 zł". Najczęściej są to przygodówki, w których bohaterowie muszą szukają złota Majów, jeżdżą konno, zostają postrzeleni absurdalną liczbę razy, zazwyczaj takie z nich flirciarskie zawadiaki, którzy w momencie kryzysowym zawsze podejmują tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie do końca wiem jak ocenić tę serię, bo to w zasadzie moja pierwsza styczność z literaturą tego typu. Zaczęłam oglądać the Untamed (serial na podstawie książki), ale osoba towarzysząca chodziła do pracy, więc z braku laku zabrałam się za książkę, początkowo polskie, nieoficjalne tłumaczenie, które po jakimś czasie zamieniłam na angielskie, również nieoficjalne, ponieważ dotychczas wydano jedynie pierwszy tom (z planowanych trzech). Zaznaczam więc, że nie będę oceniać jakości tłumaczenia, jedynie treść, ponieważ tłumaczom i tłumaczkom odpowiedzialnym za przełożenie chińskiej powieści na angielski i polski nikt nie płaci, więc pozostaję jedynie wdzięczna za włożony czas i wysiłek - to jest kawał ciężkiej i dobrej roboty.
Jeżeli więc chodzi o treść: można odnieść wrażenie, że czyta się dość skomplikowany i wcale nieźle przemyślany fanfick, przyjemny świat na odskocznię, bez trudu można zaangażować się w działania bohaterów, zacząć im kibicować (bądź przeciwnie), znajdzie się też trochę zwrotów akcji, czasem mniej przewidywalnych, czasami bardziej.
Fangirlować zaczyna się szybko - i tutaj, tak trochę w ramach ciekawostki, wspomnę, że powieści BL (boys love) są zazwyczaj pisane przez kobiety i dla kobiet, co mi wydało się początkowo nietypowe, więc trochę pogrzebałam w tym temacie i znalazłam sporo artykułów tłumaczących to zjawisko; a mianowicie, "zastąpienie" postaci żeńskiej męską daje bardzo dużo swobody, badają wszelkie barykady pod tytułem "role społeczne", główne męskie postacie są zazwyczaj bardzo wyraziste, a ich relacja jest dokładnie tym, czym nie jest stereotypowy heteroseksualny związek. Jeżeli wziąć poprawkę na to, że mówimy o azjatyckiej literaturze, którą w znacznej mierze czytają właśnie azjatyckie kobiety, to ma to naprawdę dużo sensu, bo Azja należy do tych miejsc na świecie, gdzie kobiety, bez względu na to, czy prawo traktuje je na równi z mężczyznami, czy też nie, są uwiązane przez stereotypy i oczekiwania społeczne, które dotyczą dosłownie... wszystkiego. Wyglądu, małżeństwa, ilości dzieci, wieku, ubioru, sposobu wypowiedzi, traktowania rodziny, obyczajów, zaangażowania w pracę domową, kariery.
[TUTAJ POTENCJALNIE MOŻE BYĆ SPOILER, ALE MOŻE LEPIEJ ŻEBYŚCIE WIEDZIELI/WIEDZIAŁY) Ze smutniejszych rzeczy, które mogą (ale nie muszą) być powiązane z tym kto i dla kogo to napisał, są wątki seksualne - byłam ostrzeżona jak wygląda to w tego typu powieściach, ale i tak mnie odrzuciło. Nie mogłabym tego nazwać konsensualnymi relacjami seksualnymi (choć część ludzi w internecie twierdzi inaczej). Na całe szczęście (przynajmniej dla mnie) - przez 95% książki nie ma takich scen.
Reasumując. Czy polecam? W sumie nie wiem. Jeżeli lubicie takie rzeczy, to tak - ja się bardzo wkręciłam i z wypiekami na twarzy kończę serial, którego książka była świetnym uzupełnieniem (bo przyznaję, że wolę serial). Wiem też o istnieniu webtoona (komiksu) i animacji, ale ani jedna, ani druga forma przekazu nie są czymś co lubię, więc nic więcej na ten temat powiedzieć nie mogę.
Jak wydadzą w końcu wszystkie części po angielsku i ceny ściągnięcia ich do Polski nie będą zabójcze, to chętnie przeczytam oficjalne tłumaczenie, jestem bardzo ciekawa, czy bardzo będzie się różnić - bo chiński, szczególnie gdy przychodzi co do mówienia o osobach LGBT+, jest pełen metafor i serce mi krwawi na samą myśl, ile na pewno mnie omija w samym serialu.

Nie do końca wiem jak ocenić tę serię, bo to w zasadzie moja pierwsza styczność z literaturą tego typu. Zaczęłam oglądać the Untamed (serial na podstawie książki), ale osoba towarzysząca chodziła do pracy, więc z braku laku zabrałam się za książkę, początkowo polskie, nieoficjalne tłumaczenie, które po jakimś czasie zamieniłam na angielskie, również nieoficjalne, ponieważ...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajemnice Korei Północnej James Pearson, Daniel Tudor
Ocena 6,5
Tajemnice Kore... James Pearson, Dani...

Na półkach:

Kilka uwag od strony redakcyjnej:
- w książce nie zaznaczono nawet kto robił korektę, podane jest jedynie nazwisko tłumaczki;
- upierdliwości w transkrypcji - jeżeli decydujecie się na pisownię "Kim", to nie zmieniajcie losowym ludziom na "Gim". W jednym akapicie jest opis osoby, która ma na naziwsko "Bak", a w drugim, o tej samej osobie, napisali już "Pak", litości;
- źródła. Panowie podali 19 (na CAŁĄ KSIĄŻKĘ), nie zaznaczają co jest konkretnie z jakiego źródła, co jakiś czas zaznaczą, że jakaś informacja pochodzi od uciekinierów i tyle. Jeżeli podaje się jakieś statystki, informacje - to obowiązkiem jest podanie źródła i wydaje mi się, że kto jak kto, ale naukowcy powinni o tym wiedzieć

A tak, to cała książka jest w zasadzie zbiorem ciekawostek, głównie o ludziach wysoko postawionych w NK, przez co można czasem odnieść wrażenie, że nie jest już tak źle, z rzadka autorzy przypominają, że te wszystkie elementy, w większości przypadków, nie odnoszą się do zwykłych ludzi. Ciężko tę pozycję zaliczyć do reportażu, prawdę mówiąc, spodziewałam się znaaacznie więcej.
Jeżeli ktoś bardzo chce zapoznać się z treścią tegoż "dzieła", to skłaniałabym się bardziej ku audiobookowi puszczonemu w tle do spacerów z psem, pracy czy sprzątania, bo w moim odczuciu trochę żal czasu na czytanie.
A jeżeli chodzi o realnie dobre reportaże na temat Korei Północnej, to "Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbary Demick jest znacznie lepiej napisany, bardziej szczegółowy i zawiera bardzo rzetelnie przedstawione źródła do każdego fragmentu.

Kilka uwag od strony redakcyjnej:
- w książce nie zaznaczono nawet kto robił korektę, podane jest jedynie nazwisko tłumaczki;
- upierdliwości w transkrypcji - jeżeli decydujecie się na pisownię "Kim", to nie zmieniajcie losowym ludziom na "Gim". W jednym akapicie jest opis osoby, która ma na naziwsko "Bak", a w drugim, o tej samej osobie, napisali już "Pak", litości;
-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że to takie raczej średnie było. Duże nadzieje pokładałam w wątku archeologicznym, ale kompletnie mnie nie wciągnął. Wszelkie sekrety znajdują swoje rozwiązanie bez żadnych fajerwerków. Wątek miłosny? Męczyłam się bardziej niż ten nieszczęsny trójkąt razem wzięty. A szkoda, po Amazonii miałam nadzieję na kawał przyzwoitej przygodówki.

Muszę przyznać, że to takie raczej średnie było. Duże nadzieje pokładałam w wątku archeologicznym, ale kompletnie mnie nie wciągnął. Wszelkie sekrety znajdują swoje rozwiązanie bez żadnych fajerwerków. Wątek miłosny? Męczyłam się bardziej niż ten nieszczęsny trójkąt razem wzięty. A szkoda, po Amazonii miałam nadzieję na kawał przyzwoitej przygodówki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyśmienita lektura, bawiłam się świetnie i przypomniałam sobie jak to jest, gdy nie można zasnąć o 3, bo wiązałoby się to z odłożeniem książki.
Przyznaję że szukałam książki "w stylu" Uncharted (bo kocham Uncharted, sorki) i nie zawiodłam się, nawet główny bohater nazywał się Nathan. :D
Jeżeli macie ochotę na przygodówkę pomieszaną z nauką (niekoniecznie realną, spora część raczej została zmyślona), dżunglą, biologami i oswojonymi jaguarami - polecam z całego serducha.

Wyśmienita lektura, bawiłam się świetnie i przypomniałam sobie jak to jest, gdy nie można zasnąć o 3, bo wiązałoby się to z odłożeniem książki.
Przyznaję że szukałam książki "w stylu" Uncharted (bo kocham Uncharted, sorki) i nie zawiodłam się, nawet główny bohater nazywał się Nathan. :D
Jeżeli macie ochotę na przygodówkę pomieszaną z nauką (niekoniecznie realną, spora część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Złamała mi serce. Oryginalna wersja językowa już do mnie jedzie.

Złamała mi serce. Oryginalna wersja językowa już do mnie jedzie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przyjemna książka, inteligentna intryga, stopniowe odsłanianie kart. Nie wiem czy Christie kiedykolwiek napisała kiepski kryminał, ale wiem, że ten z całą pewnością jest jednym z najlepszych.

Bardzo przyjemna książka, inteligentna intryga, stopniowe odsłanianie kart. Nie wiem czy Christie kiedykolwiek napisała kiepski kryminał, ale wiem, że ten z całą pewnością jest jednym z najlepszych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, że nawet nie spojrzałam na autora, dodałam książkę na półkę przez sam tytuł, z myślą "e, pewnie i tak nigdy nie zajrzę". Ale jednak, kilka dni później, gdy ugrzęzłam w łóżku w wyniku złego samopoczucia, włączyłam ją na czytniku. Jakoś w połowie dowiedziałam się, w przypadkowej rozmowie, z kim mam do czynienia - i o ile Achai nie czytałam, o tyle słyszałam wystarczająco, by nie chcieć tego nadrabiać, więc gdyby nie fakt, iż zabrnęłam już dość daleko, pewnie bym odpuściła.
Do brzegu - książka bardzo mocno taka sobie, typowy dla polskich autorów literatury fantastycznej język, czyli spora garść wulgaryzmów i niewyrafinowane słownictwo. Przewidywalna, z bardzo słabo rozwiniętymi postaciami. Technologia i świat właściwie nie mają tu znaczenia, ot, taka otoczka, by móc książkę zatytułować "Cyberpunk". Poczucie humoru mniej więcej na poziomie kumpli spod monopolowego, żadna scena nie "staje przed oczami".
Ot, jak nie ma się nic innego, jest się chorym, bardzo zmęczonym, a jednak chciałoby się coś poczytać - może być.

Przyznaję, że nawet nie spojrzałam na autora, dodałam książkę na półkę przez sam tytuł, z myślą "e, pewnie i tak nigdy nie zajrzę". Ale jednak, kilka dni później, gdy ugrzęzłam w łóżku w wyniku złego samopoczucia, włączyłam ją na czytniku. Jakoś w połowie dowiedziałam się, w przypadkowej rozmowie, z kim mam do czynienia - i o ile Achai nie czytałam, o tyle słyszałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po "Krainie Chichów" spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Owszem, język wciąż jest całkiem błyskotliwy i lektura przebiega błyskawicznie. Ale intryga... im dalej w las, tym bardziej odnosiłam wrażenie, że pisana na kolanie, postacie zaczęły się błąkać po kartkach bez większego sensu i logiki.

Po "Krainie Chichów" spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Owszem, język wciąż jest całkiem błyskotliwy i lektura przebiega błyskawicznie. Ale intryga... im dalej w las, tym bardziej odnosiłam wrażenie, że pisana na kolanie, postacie zaczęły się błąkać po kartkach bez większego sensu i logiki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawy reportaż. Początkowo byłam zaskoczona jego chaotycznością i wulgarnością, ale być może nic innego nie pasuje do tego biednego, opuszczonego przez sprawiedliwość i dobro, miejsca. I faktycznie, jest to sekcja zwłok Ameryki, upadek Detroit można łatwo przełożyć na sytuację czarnoskórych i biednych w całych Stanach, na ich stale pogarszającą się sytuację materialną i kulturową.
Świetne miejsce dla brutalnych seriali, filmów i powieści, szkoda tylko, że tylu ludzi musi żyć w tym moralnym syfie, być zmęczonym strachem o jutro i mieć świadomość bycia bezradnym, zbyt biednym, by zrobić cokolwiek i zmienić ten mroczny świat.

Ciekawy reportaż. Początkowo byłam zaskoczona jego chaotycznością i wulgarnością, ale być może nic innego nie pasuje do tego biednego, opuszczonego przez sprawiedliwość i dobro, miejsca. I faktycznie, jest to sekcja zwłok Ameryki, upadek Detroit można łatwo przełożyć na sytuację czarnoskórych i biednych w całych Stanach, na ich stale pogarszającą się sytuację materialną i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęło się całkiem przystępnie i byłam nastawiona bardzo pozytywnie, częściowo za sprawą wyjątkowo zachęcającej recenzji mojego bliskiego znajomego, ale im dalej w las, tym więcej drzew. Problem polega na tym, że te drzewa, to takie trochę przeżarte przez korniki i usychające się okazały.
Postacie okazały się być ponadprzeciętnie odrzucające, poczynając od Tessy i jej rodziny, a kończąc na wszystkich męskich postaciach. Najważniejszym atutem głównej bohaterki miała być jej uroda, która początkowo była określona jako przeciętna, ale szybko urosła do rangi najbardziej niepospolitej w tej wiejskiej okolicy. Dziewczyna wszystko robiła idealnie, a przy tym nieracjonalnie i - podejrzewam - nielogicznie, jeżeli wziąć pod uwagę czasy, w których autor pisał tę książkę. Efekt był łatwy do przewidzenia - postać ta okazała się być mdła i mało naturalna (pozdrawiam naturalizm!).
O figurach męskich nawet się nie wypowiadam, bo żal mi klawiatury, idealnie przedstawione miernoty, które uważały samych siebie za ludzi wybitnych i, szczególnie jedna z nich, buntowników przeciw panującym twardym zasadom. Żadna gwałtowna metamorfoza, skrucha i zmiana toru życia nie były w stanie zrekompensować krzywdy, którą przynieśli Tessie, czyli odpowiednikowi typowej kobiety swojej klasy.
Zakończenie - jejku, miałam wrażenie, że Thomasowi Hardy'emu pozostał już tylko ogryzek ostatniego ołówka, na następny już nie było go stać, a pieniądze za oddanie rękopisu mogły uratować go od śmierci głodowej. Kicz i zrujnowanie całego charakteru postaci, który tak zapamiętale budował przez kilkaset stron. Stonehenge, naprawdę?
Doceniam jednak krytykę, jaką niesie ta powieść, dotyczącą fałszywego poczucia moralności i hipokryzji, która doprowadza do dyskryminacji kobiet ze względu na ich seksualność i wydumaną "czystość", a która dziś, niemal sto trzydzieści lat później, wciąż dla niektórych jest istotnym strapieniem. Sam fakt dostrzeżenia tego elementu, wtedy przecież będącego dogmatem, jest godny podziwu.
Przez lekturę przebija dezaprobata wobec ówcześnie panującego systemu klasowego, co objawia się choćby przez ciągłe wspominanie, ileż to ludzkich istnień wykorzystał i zniszczył pierwotny ród Tessy, a ona, ich upadła potomkini, musi to odpokutować. Można również ujrzeć pewne zakochanie Hardy'ego we wsi, która powoli przeobraża się w klasę robotniczą.
Na koniec chciałabym się jeszcze uderzyć w pierś i wyznać, że prawdopodobnie przez brak bliższego zaznajomienia z ówczesnymi realiami, ominęło mnie wiele istotnych i symbolicznych wątków, co może przyczyniać się do delikatnego zniesmaczenia tym dziełem.

Zaczęło się całkiem przystępnie i byłam nastawiona bardzo pozytywnie, częściowo za sprawą wyjątkowo zachęcającej recenzji mojego bliskiego znajomego, ale im dalej w las, tym więcej drzew. Problem polega na tym, że te drzewa, to takie trochę przeżarte przez korniki i usychające się okazały.
Postacie okazały się być ponadprzeciętnie odrzucające, poczynając od Tessy i jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęłam tej książki słuchać dość przypadkowo, tak o, do zmywania naczyń, nie spodziewałam się po sobie takiego zaangażowania, ale wczorajszy wieczór spędziłam ciągnąc psy na indywidualne spacery i szorując kuchnię, by tylko móc słuchać (bo nie umiem robić tego bez wykonywania innej, monotonnej czynności, momentalnie się rozpraszam). Ostatnie pół godziny spędziłam na kuchennej podłodze, zasłuchana i przerażona przewidywanym zakończeniem.
Benioff wymierzył idealne proporcje, rzecz wszak dzieje się w Leningradzie, co daje pole do popisu dla wydarzeń, które mogą wywołać mdłości. Jemu udało się opisać rzecz tak, by była okrutna i surowa, ale przy tym do zniesienia, głównie dzięki narnijskim bohaterom, wyjętym wprost z przyzwoitej powieści dla młodzieży, dobrych i jednających sobie sympatię czytelników, ich relacja była jedną z tych, w które się rzeczywiście wierzy i lubi. Nie jestem fanką scen gore, dlatego naprawdę mi ulżyło - były momenty przerażenia, było szybciej walące serce, była rezygnacja z obiadu, który gotowałam, gdy wydarzyła się paskudniejsza scena, ale to wszystko, cóż, wpisuje się w historię Leningradu. Bez jednoczesnego udawania, że autor był tam i odczuł to wszystko - a bez tego chyba nie wypada rzeczy opisywać zbyt szczegółowo, bo to nie jest temat adekwatny do melodramatycznych szopek.
Kilka razy myślałam, że przydałoby się wspomnieć o reakcji głównych bohaterów, bo nie mogliby na coś nie zareagować, ale książka prawdopodobnie liczyłaby z tysiąc stron, a i tak jakiejś refleksji by brakło, bo, jak już mówiłam milion razy - to Leningrad.
To była solidna powieść, naiwność nie zgrzytała, odrobina idealizmu również nie.
Powtarzam się jak stara płyta, ale cóż, panie i panowie, tak było, polecam.

Zaczęłam tej książki słuchać dość przypadkowo, tak o, do zmywania naczyń, nie spodziewałam się po sobie takiego zaangażowania, ale wczorajszy wieczór spędziłam ciągnąc psy na indywidualne spacery i szorując kuchnię, by tylko móc słuchać (bo nie umiem robić tego bez wykonywania innej, monotonnej czynności, momentalnie się rozpraszam). Ostatnie pół godziny spędziłam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na coś mi się ta kwarantanna przydała, przynajmniej będę mogła powiedzieć "tak, czytałam Puszkina" i zrobić ważniacką minę. Doprawdy, nie mam pojęcia dlaczego mi tak bardzo wszedł na ambicję.
Bardzo lubię pisaninę na modłę rosyjską, koncentruje się na człowieku (ok, wiem, romantyzm), w prostych słowach opisując jego stan emocjonalny, który jest bardzo prosty do współodczucia. Jeżeli pojawia się patos i nadętość - jest to zabieg celowy.
Duża przyjemność.

Na coś mi się ta kwarantanna przydała, przynajmniej będę mogła powiedzieć "tak, czytałam Puszkina" i zrobić ważniacką minę. Doprawdy, nie mam pojęcia dlaczego mi tak bardzo wszedł na ambicję.
Bardzo lubię pisaninę na modłę rosyjską, koncentruje się na człowieku (ok, wiem, romantyzm), w prostych słowach opisując jego stan emocjonalny, który jest bardzo prosty do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książkę sięgnęłam oczarowana filmem, czując typowo ludzką chęć wciśnięcia nosa w życie Griet. Miałam nadzieję, że książka wyjaśni mi kilka niejasnych kwestii. I cóż, skarżyć się nie mogę, chciałam, to mam.
Jestem jednak rozczarowana, historia jest bardzo płytka, Griet bardzo prosta - jest o wiele bardziej stworzona do bycia służącą niż jej ekranowy obraz. Odnoszę wrażenie, że wszystko tam się dzieje bez powodu, odrzucał mnie właściwie każdy bohater tej historii, łącznie z Vermeerem, który nagle stał się skrajnie mało interesujący, mało tajemniczy, mało artystyczny, miałam wręcz poczucie, że został malarzem tylko po to, by móc uniknąć zajmowania się życiem codziennym. Zdecydowanie wolałabym nie wiedzieć, jak potoczyło się to dalej, jakie były motywacje stojące za decyzjami Griet.

Po książkę sięgnęłam oczarowana filmem, czując typowo ludzką chęć wciśnięcia nosa w życie Griet. Miałam nadzieję, że książka wyjaśni mi kilka niejasnych kwestii. I cóż, skarżyć się nie mogę, chciałam, to mam.
Jestem jednak rozczarowana, historia jest bardzo płytka, Griet bardzo prosta - jest o wiele bardziej stworzona do bycia służącą niż jej ekranowy obraz. Odnoszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jednocześnie naukowa i humanistyczna, szalenie podbiła moje serce. Pozwala na współodczuwanie emocji opisywanych szympansów i bycie nieustannie tym zaskoczonym.
Z zaskoczeniem stwierdziłam, jak mało znane są jej książki, "W cieniu człowieka", jej pierwsza, bardzo ważna przez to, książka, wydana była w Polsce raz, w 1974 roku, nie można jej dostać w formie elektronicznej, nawet zeskanowanej, co jest bardzo przykre, tacy ludzie i takie osiągnięcia powinny być bardzo głośne na arenie międzynarodowej. O braku tłumaczeń reszty jej dorobku - nawet nie wspomnę.

Książka jednocześnie naukowa i humanistyczna, szalenie podbiła moje serce. Pozwala na współodczuwanie emocji opisywanych szympansów i bycie nieustannie tym zaskoczonym.
Z zaskoczeniem stwierdziłam, jak mało znane są jej książki, "W cieniu człowieka", jej pierwsza, bardzo ważna przez to, książka, wydana była w Polsce raz, w 1974 roku, nie można jej dostać w formie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgnęłam po nią zachęcona serialem, ale jestem trochę zawiedziona. Postacie były dużo mniej żywe, charakterystyczne.
To wciąż była bardzo ładna i przyjemna książka, ale nie będę do niej wracać.

Sięgnęłam po nią zachęcona serialem, ale jestem trochę zawiedziona. Postacie były dużo mniej żywe, charakterystyczne.
To wciąż była bardzo ładna i przyjemna książka, ale nie będę do niej wracać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przeczytałam całości, nie przeczytałam nawet połowy, pewnie niepełną jedną czwartą.
Ktoś tu napisał, że Natan i Zofia reprezentują "niekonwencjonalny związek" - a więc, drodzy państwo, nie zgodzę się z tym w żadnym wypadku. Reprezentują co najwyżej związek patologiczny, przemocowy i - dla mnie - nie do przyjęcia.
To, plus zboczeństwa wtrącane przez Stingo ("uświadomiłem sobie, że tak mi stanął, aż rozbolały mnie jądra" - kiedy tylko Zofia go uściśnie, muśnie, dotknie, spojrzy) stanowią mieszankę obrzydlistwa i degenracji zbyt wielkiej, bym była w stanie przeżyć choć stronę więcej, na pewno nie w przeciągu najbliższych miesięcy.

Nie przeczytałam całości, nie przeczytałam nawet połowy, pewnie niepełną jedną czwartą.
Ktoś tu napisał, że Natan i Zofia reprezentują "niekonwencjonalny związek" - a więc, drodzy państwo, nie zgodzę się z tym w żadnym wypadku. Reprezentują co najwyżej związek patologiczny, przemocowy i - dla mnie - nie do przyjęcia.
To, plus zboczeństwa wtrącane przez Stingo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyzwoita książka, w swoim gatunku, oczywiście.
Fabuła jest całkiem przewidywalna, ale w niczym to nie przeszkadza, napisana jest świetnie, da się czytać z wypiekami na twarzy.
Przyznaję, że kupiłam ją przez okładkę i wzmiankę o podobieństwie do Indiany Jonesa (i przez to, że była za złotówkę). Ale nie żałuję!

Bardzo przyzwoita książka, w swoim gatunku, oczywiście.
Fabuła jest całkiem przewidywalna, ale w niczym to nie przeszkadza, napisana jest świetnie, da się czytać z wypiekami na twarzy.
Przyznaję, że kupiłam ją przez okładkę i wzmiankę o podobieństwie do Indiany Jonesa (i przez to, że była za złotówkę). Ale nie żałuję!

Pokaż mimo to