rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Idealna! Fenomenalna! Wzruszająca, poruszająca, wciągająca, przepiękna opowieść.
Zarwałam dla niej nockę, ale było warto!

Idealna! Fenomenalna! Wzruszająca, poruszająca, wciągająca, przepiękna opowieść.
Zarwałam dla niej nockę, ale było warto!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przede wszystkim dla osób, które interesują się polityką. Osobiście spodziewałam się czegoś innego. Więcej smaczków, anegdotek, więcej życia prywatnego. Nic takiego nie dostałam niestety.

Przede wszystkim dla osób, które interesują się polityką. Osobiście spodziewałam się czegoś innego. Więcej smaczków, anegdotek, więcej życia prywatnego. Nic takiego nie dostałam niestety.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo szybko się czyta. Uwielbiam humor autora. Mnóstwo odniesień do kultury, sztuki, muzyki, filmu. Bardziej zbiór anegdotek niż autobiografia. Czasem autor skacze po wspomnieniach na rzecz osób np z przyszłości i czytelnik może czuć konsternację. Niemniej jednak bardzo przyjemna.

Bardzo szybko się czyta. Uwielbiam humor autora. Mnóstwo odniesień do kultury, sztuki, muzyki, filmu. Bardziej zbiór anegdotek niż autobiografia. Czasem autor skacze po wspomnieniach na rzecz osób np z przyszłości i czytelnik może czuć konsternację. Niemniej jednak bardzo przyjemna.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zaczyna się od tego, co niby uważa się za najciekawszą część całej historii: w jaki sposób powstali Przyjaciele. Kelsey Miller przedstawia tło twórców serialu, Davida Crane'a i Marthę Kauffman, a następnie wyjaśnia, jak przebiegał proces castingu. Fascynujące jest czytanie, w jaki sposób role zostały obsadzone. Chemia aktorów była ogromnym czynnikiem decydującym o sukcesie serialu i trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek inny grał którąkolwiek z postaci. Jednak gdyby nie niektóre zbiegi okoliczności, a także przypadki cały zespół mógł wyglądać inaczej. Na przykład niektórzy mieli zobowiązania do innych programów, które mogły zmusić ich do opuszczenia Przyjaciół. Podejrzewam, że każda z tych innych kombinacji trwałaby najwyżej jeden sezon. Sukces serialu naprawdę zależy od ogromnego szczęścia.

„Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” nie stroni od niektórych problemów, takich jak duża ilość homofobicznych żartów, brak różnorodności rasowej oraz portret Moniki jako osoby z poważną nadwagą w młodości. Nic z tego nie starzeje się dobrze, ale Miller zarówno to uznaje, jak i umieszcza w kontekście tego, co jeszcze było w telewizji w tym czasie. Dla mnie jako ogromnej fanki serialu, który znam na pamięć jakoś specjalnie to wszystko nie przeszkadza. Ba! Nawet tego nie zauważam, bo dla mnie serial Przyjaciele jest ponadczasowy i już od dobrych 20 lat się ciagle zaśmiewam z tych samych żartów. Kiedyś sama, dzisiaj z mężem, a w przyszłości może moje dzieci polubią także ten serial. Mam płyty DVD, więc w domu praktycznie w kółko tylko oglądamy Przyjaciół.

Książka śledzi dokładny rozwój serialu. Czytelnik dowiaduje się, iż mógł zakończyć się wcześniej. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć dość, aby nie stracić tego, co przez tyle lat zbudowano.

Kelsey Miller deklaruje, że trwała popularność Przyjaciół wynika z tego, że uderza w taki akord ludzi w wieku 20 lat, którzy dopiero zaczynają swoją karierę, życie zawodowe i przemierzają świat ze swoimi przybranymi rodzinami, czyli przyjaciółmi. Pomimo tego, że minęło prawie 25 lat, odkąd po raz pierwszy nadano program Przyjaciele nadal wyraźnie rezonują ze starszymi widzami, którzy patrzą w przeszłość, a także z nowym pokolenie fanów, którzy nie mogą się doczekać obejrzenia odcinków.

Książka ta jest miłym wspomnieniem o Przyjaciołach, jednak dla mnie jako maniakalnej fanki nie wniosła nic nowego, ani odkrywczego. Nie dowiedziałam się szczegółów, których wcześniej nie znałam (takie są zalety zapisania do różnych grup facebookowych). Jednak z przyjemnością spędziłam czas na tej lekturze i jak najbardziej polecam. Dla fanów oczywiście.

Książka zaczyna się od tego, co niby uważa się za najciekawszą część całej historii: w jaki sposób powstali Przyjaciele. Kelsey Miller przedstawia tło twórców serialu, Davida Crane'a i Marthę Kauffman, a następnie wyjaśnia, jak przebiegał proces castingu. Fascynujące jest czytanie, w jaki sposób role zostały obsadzone. Chemia aktorów była ogromnym czynnikiem decydującym o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Wydanie ilustrowane) Jim Kay, J.K. Rowling
Ocena 8,6
Harry Potter i... Jim Kay, J.K. Rowli...

Na półkach: ,

Z Harry Potterem J. K. Rowling jest tak – są osoby, które go kochają, są osoby, które go nienawidzą, ale co jest oczywiste, nie ma takiego człowieka, który by o nim nie słyszał. Wielokrotnie powtarzałam, że ja zakochałam się w książkach o chłopcu-czarodzieju na trzecim roku studiów, kiedy to musiałam przeczytać właśnie pierwszy tom na zajęcia z literatury dziecięcej. Wtedy przepadłam. Dostałam takiego bzika, że od razu pochłonęłam kolejne części oraz obejrzałam filmy. Od tamtej pory jestem ogromną fanką tej serii.

Bardzo chciałam stać się posiadaczką tego ilustrowanego wydania. W pewnym sensie te książki o Harrym Potterze są nowe. Przeglądanie edycji ilustrowanej przywraca magię i cuda, którą poczułam podczas lektury serii. Ilustracje Jima Kay’a są po prostu cudowne, w różnych kształtach i rozmiarach idealnie komponują się ze słowami Rowling.

Wizualnie to wydanie jest szersze i wyższe od innych książek o Harrym Potterze, aby pomieścić kombinację słów Rowling i ilustracji Kay’a. Wydrukowane w pełnym kolorze z delikatnym połyskiem. Każda strona to ekscytujące oczekiwanie na to, co znajdę, gdy przewrócę kartkę. W książce znajduje się kilkaset przepięknych ilustracji.

Zaczynam myśleć, że nieprędko powrócę do "starych" wydań książek o Potterze teraz, gdy poznałam zilustrowany odpowiednik. Dlaczego miałabym? Ilustracje są tak piękne w tym wydaniu, że powrót do oryginałów będzie trudniejszy. Oczywiście, te „stare” książki zawsze będą miały wartość sentymentalną, ale jako ludzie, którzy już wielokrotnie czytali te kopie, nadszedł czas na coś nowego - a jednak zupełnie znajomego.

Nie da się ukryć, że ilustrowane wydanie Harry’ego Pottera Jima Kaya to arcydzieło. Obrazy są piękne i dobrze wykonane. Myślę, że każdy doceni tę serię i będzie chciał mieć ją na półce. Jeśli szukacie pomysłu na prezent to eleganckie wydanie nada się do tego idealnie.

Z Harry Potterem J. K. Rowling jest tak – są osoby, które go kochają, są osoby, które go nienawidzą, ale co jest oczywiste, nie ma takiego człowieka, który by o nim nie słyszał. Wielokrotnie powtarzałam, że ja zakochałam się w książkach o chłopcu-czarodzieju na trzecim roku studiów, kiedy to musiałam przeczytać właśnie pierwszy tom na zajęcia z literatury dziecięcej. Wtedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lucinda Riley to mistrzyni historii prowadzonej w podwójnej osi czasu. W teraźniejszości pojawia się Star, która stara się rozwikłać pewien sekret, natomiast w przeszłości poznajemy Florę, która musi przetrwać wiele wzlotów i upadków w poszukiwaniu prawdziwej miłości. Oba aspekty czasu są bardzo silne. Nie czułam się, by coś podobało mi się bardziej od drugiego. Autorka płynnie wplotła wiele postaci do książki, a także ich tajemnice, które powoli odkrywamy. Bardzo mi się to podobało, że autorce udało się wszystko sensownie złożyć i stworzyć naprawdę wspaniałą i wciągającą powieść.

Zazwyczaj domyślam się, co wydarzy się w książce, ale w tym przypadku pisarce udało się mnie pozytywnie zaskoczyć. To była ogromna przyjemność zostać zadziwionym w czasach, gdy wszystko zostało już napisane.

Star przechodzi subtelną transformację. Kiedy dałam się porwać jej historii pomyślałam, że główną bohaterkę można porównać do gąsienicy, z której wyłania się przepiękny motyl. Również byłam zauroczona Orlandem, dla którego Star będzie pracować. Bardzo dziękuję autorce za stworzenie tak wspaniałej postaci, która będzie bliska każdemu miłośnikowi książek.

Pisarka przenosi czytelnika na wieś, której sceneria została wspaniale opisana. Wydawało mi się, że całe otoczenie i okolica żyły. Ponadto jest to miejsce spokojne, w którym Star mogła pogodzić się ze śmiercią ojca, a tym samym pozwoliła sobie na ruszenie do przodu. Na bohaterkę spłynął spokój, a także poczuła akceptację tego, kim chce być. Nadszedł czas, by Star przestała życ w cieniu i wkroczyła w jasność.

Kim jest Flora? Przede wszystkim wolną duszą, która nie kocha niczego bardziej niż wędrowanie po okolicy, szkicując i malując aspekty przyrody, które przyciągają jej wzrok. Jest miłośniczką zwierząt, o czym świadczy menażeria, którą gromadzi w swojej sypialni. Nie została przedstawiona społeczeństwu z powodu braku funduszy rodzinnych, ale to nie przeszkadza jej w najmniejszym stopniu. Flora okazała się być najbardziej bezinteresowną osobą. Jej własne potrzeby i pragnienia były mocno osadzone w jej umyśle, ponieważ chciała jak najlepiej dla swojej rodziny, niezależnie od własnych osobistych życzeń.

Lucinda Riley w „Siostrze cienia” pokazuje wielkie umiejętności w sposobie przekazywania historii. Wszystkie wątki tej opowieści przepięknie się ze sobą splatają, genialne połączenie elementów tworzy fascynującą lekturę, od której nie mogłam się oderwać.

Lucinda Riley to mistrzyni historii prowadzonej w podwójnej osi czasu. W teraźniejszości pojawia się Star, która stara się rozwikłać pewien sekret, natomiast w przeszłości poznajemy Florę, która musi przetrwać wiele wzlotów i upadków w poszukiwaniu prawdziwej miłości. Oba aspekty czasu są bardzo silne. Nie czułam się, by coś podobało mi się bardziej od drugiego. Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Dom w Riverton autorstwa Kate Morton okazał się bardzo przyjemną lekturą. Autorka sprytnie splata opowieść o przeszłości i teraźniejszości, przedstawiając główną postać, Grace Bradley, zarówno jako starszą panią, która spogląda wstecz na długie życie, jak i młodszą pannę: naiwną służącą, ciekawą świata bogatych. Grace w pewnym momencie pozna przerażającą tajemnicę.

Kate Morton częstuje nas szczegółowym wglądem w sposób myślenia służącej, żyjącej i pracującej w XIX wieku - kogoś, kto oczekuje niewiele od życia i jest po prostu zadowolony, przynajmniej na samym początku. Oprócz tego mamy wrażliwą eksplorację starości, ponieważ starsza Grace staje się mniej zdolna i bardziej zależna od pomocy innych, a jednocześnie wślizguje się w świat wspomnień, które wydają się bardziej realne niż świat, w którym teraz żyje.

Autorka chciała ukazać zarówno teraźniejszość jak i przeszłość, ale miałam wrażenie, ze wpadła w pułapkę, ponieważ współczesne sceny wypadają blado w porównaniu do wspomnień. Nie są tak żywe i tak interesujące. Czułam, że te sceny najlepiej byłoby pominąć. Uważam, że „Dom w Riverton” czytałoby się lepiej, gdyby historia skupiała się tylko na przeszłości.

Jednak po przeczytaniu całości to drobne przewinienie absolutnie nie przeszkadza. To, co pozostaje przyjemne, to szczegółowość i plastyczność obrazów. Starcia między starym i nowym, dawnym a dzisiejszym są niezwykle wyraźne. Każda postać, od najskromniejszego do najbardziej uszlachetnionego bohatera, zmaga się z sensem szybko zmieniającego się świata. Pisarka przedstawia spokojną okolicę z dbałością o detale, sprawiając, że czytelnik czuje, że naprawdę wkroczył w przeszłość.

„Dom w Riverton” Kate Morton to bogata obsada postaci, a nawet ci, którzy grają stosunkowo niewielką część, to prawdziwi, wiarygodni ludzie. Fabuła sprawia, że ta historia miłosna i obyczajowa jest bardzo fascynująca. Bardzo miło spędziłam czas czytając tę książkę. Powieść pełna dramatyzmu, miłości i ciągłego nacisku na znaczenie robienia tego, czego się od ciebie oczekuje. Uważam, że jest to świetna książka na długie i nieprzerwane sesje czytania.

„Dom w Riverton autorstwa Kate Morton okazał się bardzo przyjemną lekturą. Autorka sprytnie splata opowieść o przeszłości i teraźniejszości, przedstawiając główną postać, Grace Bradley, zarówno jako starszą panią, która spogląda wstecz na długie życie, jak i młodszą pannę: naiwną służącą, ciekawą świata bogatych. Grace w pewnym momencie pozna przerażającą tajemnicę.

Kate...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy już ktoś przeczytał „Ojca chrzestnego” autorstwa Mario Puzo będzie się doszukiwał podobieństw w każdej kolejnej książce pisarza. Wydaje mi się, że w ten czy inny sposób będą przypominać poprzednika.

„Ostatni don” utrzymuje podobieństwo niemal do końca. Podobne elementy fabuły pojawiają się w całym tekście. Główny bohater, podobnie jak Michael Corleone, próbuje uciec od kryminalnej działalności swojej rodziny. Jednak na plus mogę zaliczyć przeniesienie się w świat filmu i prosto do Hollywood.

Podobnie jak „Ojciec chrzestny”, „Ostatni don” jest wypełniony krwawymi wojnami i szokująco sadystycznymi aktami zemsty. Podobnie jak Corleone, Clericuzio wolą hazard od narkotyków, ponieważ narkotyki są „zbyt niebezpieczne”. W obu książkach kluczem fabularnym pozostaje zamordowanie policjanta. W obu opowiadaniach jeden z zięciów Dona musi zostać usunięty. Co najlepsze, posunęłam się do tego stopnia, że wyobraziłam sobie postacie z „Ostatniego dona” grane przez aktorów z filmu „Ojciec chrzestny”. Jednak mnie takie podobieństwa nie przeszkadzają i tę książkę również czytało mi się bardzo przyjemnie. Chociaż o coś troszeczkę nowego autor mógł się postarać.

Początkowa część jest trochę nudna. Autor stara się opisać bardzo dokładnie i szczegółowo naturę każdej postaci. Czułam się tak jakbym czytała wiele opowiadań. Jednak gdy te opisy się skończą czytelnik może poruszać się swobodnie po lekturze, która mnie osobiście zaciekawiła.

Kiedy już ktoś przeczytał „Ojca chrzestnego” autorstwa Mario Puzo będzie się doszukiwał podobieństw w każdej kolejnej książce pisarza. Wydaje mi się, że w ten czy inny sposób będą przypominać poprzednika.

„Ostatni don” utrzymuje podobieństwo niemal do końca. Podobne elementy fabuły pojawiają się w całym tekście. Główny bohater, podobnie jak Michael Corleone, próbuje uciec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Sycylijczyk” Mario Puzo często traktowany jest jako kontynuacja „Ojca chrzestnego” (z powodu znowu pojawiającej postaci Michaela Corleone). Fanów muszę rozczarować. Oczywiście kolejny raz przenosimy się w świat włoskiej mafii, lecz tym razem sycylijskiej.

„Po dwuletnim pobycie na Sycylii syn Vita Corleone, Michael, ma powrócić do domu. Ojciec Chrzestny zleca mu ważną misję: ma zabrać do Ameryki Salvatore Guiliana, uwielbianego przez wszystkich legendarnego sycylijskiego banitę, który od kilku lat na czele swojej bandy broni uciskanych ziomków przed wszechwładzą miejscowych bogaczy i przywódców mafijnych.”

To, co odróżnia "Sycylijczyka" od "Ojca Chrzestnego" to skoncentrowanie się na przestępczym podziemiu i bitwach między rywalizującymi ze sobą mafiami. "Sycylijczyk" to opowieść o Robin Hoodzie, ponieważ Guiliano walczy nie tylko z carabinieri, ale także z bogatymi ludźmi. Zyski finansowe i materialne Guiliano przekazuje biednym mieszkańcom Sycylii. W świecie zepsucia i elity kontrolującej masy, oto ten "antybohater" ukrywa się w górach i wykonuje swoją zemstę przeciwko wszystkim, którzy stoją przeciwko niemu, nawet jeśli to jego własna banda buntowników.

Sycylijczyk ma dwie główne linie fabuły. Pierwsza dotyczy Michaela Corleone, który poszukuje Salvatore Guiliano i przekonuje go, by uciekł do Ameryki. Druga linia rozpoczyna się w 1943 roku i podąża za Guiliano oraz jego życiem jako typem wyjętym spod prawa.

„Sycylijczyka” równie dobrze mi się czytało co „Ojca chrzestnego”. Powieść jest niezwykle klimatyczna, wspaniale napisana, od której nie da się oderwać. Puzo czaruje słowem, zabiera nas na przepiękną wyspę, dzieli się mnóstwem szczegółów na temat kultury sycylijskiej, a opisy przyrody zapierają dech w piersiach. Jestem zachwycona „Sycylijczykiem”,.

Ciekawostką jest to, iż Salvatore Guiliano jest autentyczną postacią.

„Sycylijczyk” Mario Puzo często traktowany jest jako kontynuacja „Ojca chrzestnego” (z powodu znowu pojawiającej postaci Michaela Corleone). Fanów muszę rozczarować. Oczywiście kolejny raz przenosimy się w świat włoskiej mafii, lecz tym razem sycylijskiej.

„Po dwuletnim pobycie na Sycylii syn Vita Corleone, Michael, ma powrócić do domu. Ojciec Chrzestny zleca mu ważną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arcydzieło „Ojciec chrzestny” autorstwa Mario Puzo to piekielny portret przestępczego podziemia lat 40. XX wieku. Jest to również intymna opowieść o rodzinie Corleone osadzona w samym sercu amerykańskiej mafii. Ciągle szokuje mimo upływającego czasu, ale to fenomenalna historia o szantażu, morderstwach, ale też o więzach i wartościach rodzinnych. Prawdziwa klasyka.

„Vito Corleone jest Ojcem Chrzestnym jednej z sześciu nowojorskich rodzin mafijnych. Sprawuje rządy żelazną ręką, a ci, którzy nie podporządkowują się jego decyzjom, nie mogą liczyć na łaskę. To człowiek honoru, ale zarazem tyran i szantażysta, który wśród wrogów wzbudza strach, a wśród przyjaciół – zasłużony, choć nie całkiem bezinteresowny, szacunek. Kiedy odmawia uczestnictwa w nowym, niezwykle opłacalnym interesie – handlu narkotykami – wchodzi w ostry konflikt z cosa nostrą. Przyszłość rodziny może uratować tylko najmłodszy syn Vita, Michael, bohater wojenny, który z brudnymi interesami nie chciał mieć nic wspólnego. Czy okaże się godnym następcą Ojca Chrzestnego?”

Mario Puzo stworzył powieść o fikcyjnej rodzinie przestępczej Corleone, której akcja rozgrywa się tuż po drugiej wojnie światowej w stanie Nowy Jork. Książka podzielona jest na kilka historii o różnych członkach rodziny, niemal jak zbiór opowiadań, a nie ciągła fabuła. Styl pisania Mario Puzo jest łatwy do odczytania, a wszystkie postaci wydają się dobrze przemyślane, z dokładnością i zadbaniem o szczegóły. Po przeczytaniu miałam odczucie, że bohaterowie są przedstawiani bardziej jako przedsiębiorcy kierujący się własnym zestawem praw niż są jakimikolwiek kryminalistami. Pomijając oczywiście czasem nieprzyjemne opisy zabójstw.

Co podobało mi się w tej książce: Mario Puzo pięknie portretuje kryminalny podziemny świat Nowego Jorku. Nie poświęca zbyt wiele czasu na opisywanie wszystkiego, co jest szczególne w tym okresie; zamiast tego koncentruje się na fabule, a okres w jakim toczy się akcja nie ma na nią wpływu. Oczywiście istnieją odniesienia do tego, co dzieje się na świecie poza mafią, ale autor utrzymuje równowagę między fikcją, a faktem, który należy przedstawić. Wydarzenia z książki są przedstawione w realistycznym świetle; nie ma wątpliwości, że tak właśnie się stało i prawdopodobnie do pewnego stopnia zdarza się to dzisiaj.

W powieści pojawia się więcej interesujących zagadnień takich jak polityka i moralność wymiaru sprawiedliwości. Świat Vito Corleone jest ukształtowany wokół patriarchatu. Ojciec chrzestny reprezentuje autorytet, któremu muszą podporządkować się jego naśladowcy. Jest wręcz wszechmocny, niczym bóstwo. Panuje nad światem a jego słowo pozwala przekraczać pewne granice.

Rozumiem, dlaczego jest to tak kultowa książka. Jej ton jest doskonały, ponieważ przedstawia ten mroczny, ponury podziemny świat, który rządzi się swoimi prawami oraz jest tak intrygujący, że chcesz czytać coraz więcej. Ojciec chrzestny w swej intensywności emocji związanych z wydarzeniami, które przedstawia, a zwykły, neutralny styl narracji służy jako doskonała przykrywka. Całkowity brak moralnego werdyktu lub osądowego kolorowania przez autora pozostawia czytelnikowi swobodę wyciągania własnych wniosków na temat bohaterów i być może właśnie dlatego najbardziej podoba się to jego czytelnikom.

Arcydzieło „Ojciec chrzestny” autorstwa Mario Puzo to piekielny portret przestępczego podziemia lat 40. XX wieku. Jest to również intymna opowieść o rodzinie Corleone osadzona w samym sercu amerykańskiej mafii. Ciągle szokuje mimo upływającego czasu, ale to fenomenalna historia o szantażu, morderstwach, ale też o więzach i wartościach rodzinnych. Prawdziwa klasyka.

„Vito...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po kryminały czy też thrillery sięgam wtedy, kiedy romanse i powieści obyczajowe mnie zmęczą. Takim oto sposobem trafiłam na powieść Wojciecha Chmielarza „Cienie”.

„W Milanówku giną dwie kobiety – córka i konkubina słynnego gangstera. Zastrzelono je z broni podkomisarza Kochana, a on sam znika. Dzwoni jednak do Mortki i prosi o pomoc – ktoś go wrabia.

W tym samym czasie aspirantka Sucha próbuje rozwikłać sprawę nagrania z ukrytej kamery, na którym widać, jak kilku mężczyzn gwałci chłopaka. Zidentyfikowała wysoko postawionych polityków. Wie, że jeśli ujawni nagranie, wszystkiego się wyprą. W dodatku chłopak popełnił samobójstwo.”

Do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej książki z serii o Komisarzu Mortce, ale wszystkie tomy z tej serii można czytać niezależnie, bez względu na kolejność.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona książką pana Wojciecha. Specem od kryminałów nie jestem, ale czytelnikiem już tak. Mam kryteria, którymi się kieruję przy wyborze książek, jak również potem gdy piszę o nich opinię.

Wojciech Chmielarz wyraźnie nakreślił sylwetki swoich bohaterów. Komisarz Jakub Mortka to genialna postać – uparty, ambitny, opanowany i spokojny, ale gdy potrzeba nieprzewidywalny, zadziorny i władczy. Rzetelny gliniarz z wydziału zabójstw, bywa jednak spontaniczny i bardzo niepokorny. Bardzo mnie bawiła jego nieporadność w kwestii związków, ale to tylko pozwala dać kolejny plus tej książce. Natomiast Sucha to silna kobieta, ogromnie uparta, dąży do celu po trupach, ale koniec końców nie wstydzi poprosić się o pomoc, jeśli jej potrzebuje. Nie umie radzić sobie z emocjami, ale również wzbudziła we mnie sympatię.

W „Cieniach” pojawia się wiele, naprawdę wiele postaci oprócz dwóch wyżej wymienionych, które również mają bujne osobowości. Gdybym miała mieć sprawdzian z treści szczerze trzeba być bardzo skupionym na tej powieści, aby wszystkich z nich zapamiętać. Podoba mi się to jednak, że autor stworzył tak wielu bohaterów, ale są oni prawdziwi ludźmi, można powiedzieć z krwi i kości, nie tylko z zaletami, ale również wachlarzem wad.

Autor bardzo się postarał, aby zachęcić czytelnika. Tak wykreował historię, że nie sposób się od niej oderwać. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w świat mrocznej Warszawy, w której na pewno nie chciałabym się znaleźć. Choć książka objętościowo jest dość znaczna (480 stron!) wcale specjalnie się tego nie odczuwa, ponieważ czyta się ją bardzo szybko i autor zaciekawia czytelnika.

Summary: Nie spodziewałam się, że kryminał może mi się spodobać. Jestem bardzo zadowolona, ze miło się rozczarowałam. „Cienie” Wojciecha Chmielarza okazały się naprawdę dobrą, wciągającą lekturą z zaskakującym zakończeniem. Porywająca lektura, po której mam ochotę sięgnąć po poprzednie tomy.
http://www.paulinakaleta.com/2018/01/przedpremiera-wojciech-chmielarz-cienie.html

Po kryminały czy też thrillery sięgam wtedy, kiedy romanse i powieści obyczajowe mnie zmęczą. Takim oto sposobem trafiłam na powieść Wojciecha Chmielarza „Cienie”.

„W Milanówku giną dwie kobiety – córka i konkubina słynnego gangstera. Zastrzelono je z broni podkomisarza Kochana, a on sam znika. Dzwoni jednak do Mortki i prosi o pomoc – ktoś go wrabia.

W tym samym czasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie spodziewałam się, że powieść Alexandry Bracken „Pasażerka”, aż tak bardzo mnie wciągnie.

Etta Spencer, cudowne dziecko skrzypiec, pewnej nocy traci wszystko, co znała i kochała. W jednej chwili z bezpiecznego Nowego Jorku zostaje przeniesiona do miejsca oddalonego o wiele mil i… lat. Trafia do 1776 roku, a jej los zależy od Nicholasa Cartera, młodego korsarza związanego kontraktem z potężną rodziną Ironwoodów.

Książek o podróżach w czasie nie czytałam zbyt wiele. Jednak aspekt przemieszczania się w czasie zdecydowanie się różni od tego, który znałam do tej pory. Intrygujący to mało powiedziane, ponieważ różne ramy czasowe działają równolegle. Poza tym nie można pojawić się w danym miejscu, jeśli już w nim byłeś. Nie można stworzyć na nowo historii w tym czasie i miejscu. Również interesującą rzeczą jest to, iż jeśli umrzesz w danym roku to istniejesz w przyszłych latach! Brawo za wyobraźnię dla autorki!

Poza podróżami w czasie bardzo podobała mi się fikcja historyczna tej książki. Mimo że jest to książka o podróżach w czasie, to zdecydowanie pochyla się bardziej historycznie niż w przypadku sci-fiction. Fabuła książki przeskakuje do różnych miejsc w przeszłości, w tym do XVIII wieku w Indiach Zachodnich, XX-wiecznego Londynu, XVII-wiecznej Kambodży, XIX-wiecznego Paryża i Damaszku z XVI wieku. Zauważyłam, że opisy każdego z tych miejsc są bardzo żywe i zdecydowanie mogłam siebie tam zobaczyć. Autorka ma naprawdę spore rozeznanie na temat zwyczajów i kultury miejsc z tamtego okresu.

Bardzo spodobała mi się główna bohaterka. Etta jest skrzypaczką, a w trudnych dla niej chwilach może wrócić do muzyki i użyć jej do uspokojenia oraz skoncentrowania się. Uparta i inteligentna dziewczyna. Doskonale poradziła sobie w sytuacjach, w które została wrzucona. Umiała się dostosować niczym kameleon. Bardzo dojrzała jak na swój wiek i od razu wzbudziła moją sympatię.

Związek Etty i Nicholasa był interesujący. Początkowo nie byłam pewna, co o tym myśleć, ponieważ ich miłość zaczęła się bardzo szybko. Od pierwszego wejrzenia zakochują się w sobie i po prostu nie wydawało mi się to realistyczne, zwłaszcza że pochodzą z bardzo różnych czasów. Ale z biegiem czasu stało się oczywiste, jak są dobrze dobrani. Oboje bardzo inteligentni i chociaż Nicholas nigdy nie miał formalnego wykształcenia to jednak posiada wiedzę. Bardzo podobało mi się, jak rozwinęła się ich relacja.

To, z czym miałam problem to tempo tej książki. Konsekwentnie powolne, co jest całkiem w porządku, ale odkryłam, że w pierwszej część książki tak naprawdę prawie nic się nie wydarzyło, a większość właściwej akcji pojawiła się w drugiej połowie. Ciężko było mi wdrożyć się w czytanie i dopiero po 100 stronach zaczęłam czerpać przyjemność z lektury. Ale warto było poczekać i nie przerywać czytania.

Podsumowując „Pasażerka” Alexandry Bracken okazała się fascynującą i ekscytującą książką. Wyjątkowy aspekt podróży w czasie, świetne postaci, intrygująca fabuła. Już się nie mogę doczekać kolejnej części.

Nie spodziewałam się, że powieść Alexandry Bracken „Pasażerka”, aż tak bardzo mnie wciągnie.

Etta Spencer, cudowne dziecko skrzypiec, pewnej nocy traci wszystko, co znała i kochała. W jednej chwili z bezpiecznego Nowego Jorku zostaje przeniesiona do miejsca oddalonego o wiele mil i… lat. Trafia do 1776 roku, a jej los zależy od Nicholasa Cartera, młodego korsarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam tę książkę sama, w cichym domu, w deszczowy, ponury (choć grudniowy) dzień. Ciemno, zimno. Przysłuchiwałam się melodyjnemu rozpryskiwaniu deszczu, gdy słowa z tej opowieści zawładnęły moimi myślami. Chwyciły mnie. Natychmiast. Silna moc mnie zatrzymała. Strumień informacji, wskazówek, prawd, sekretów, wszystkie na wpół wyeksponowane, na wpół przesłonięte , ale odkrywane wraz z rozwojem historii. Trudno jest przekazać, o co chodzi w tej opowieści, ale myślę, że najlepszym, najbardziej zwięzłym słowem, które mogę wykorzystać, jest prawda.

To jest opowieść o prawdzie. Prawdzie, którą staramy się odkryć. Prawdzie, która jest bólem. Prawdzie, którą głęboko zakopujemy i jesteśmy zbyt ślepi, by ją zobaczyć. I wreszcie, prawdzie, którą znajdujemy... często, zbyt późno.

Im więcej pracowałam nad rozszyfrowaniem tajemnicy, tym bardziej intrygowała mnie zagadka, którą jest Senna. Zagubiłam się w niej, zatonęłam w jej złożoności, by lepiej zrozumieć jej istotę. Przeciwstawia się normalności. Jest pisarką. Artystką. Patrzy na świat zupełnie inaczej. Jest także jedną z najbardziej tragicznych postaci, o których ostatnio czytałam. Sennę definiuje ból. Ukształtowało ją porzucenie. Dlatego Senna niszczy zanim może zostać zniszczona. Ale im bardziej starałam się rozwikłać tajemnicę, tym bardziej zastanawiałam się, czy nie próbowałam odkryć czegoś, co już odkryłam. Dla mnie była zarówno wyjątkowo wrażliwa, jak i całkowicie skryta. Pracowała tak ciężko, aby zdusić sumę swoich bolesnych doświadczeń. Żyła za mgłą cienkiej zasłony, która przesłoniła jej emocje. Ale pojawiła się osoba, która była w stanie unieść mgłę i zobaczyć ją przez nią...

Doktor Isaac Asterholder. To mężczyzna, którego znajduje zaraz po zorientowaniu się, iż została porwana... Isaac to mężczyzna z przeszłości ... Człowiek, którego odepchnęła. Spotkał Sennę w chwili chaosu i bezbronności, w szalejącym następstwie bólu. Wepchnął się w jej życie, pomagając jej w sposób, w jaki nikt wcześniej tego nie zrobił.

Przenosimy się do czasów, w których możemy lepiej zrozumieć Sennę i Isaaka oraz naładowaną dynamikę między nimi. Isaac rozburzył przez wszystkie mury, które wzniosła Senna, ale nigdy nie posunął się zbyt daleko, by zrobić postęp. Był jej liną życia, kiedy zdawało się ono trwale słabnąć. Senna nie umiała sobie poradzić z tym, co ją spotkało. Czuła się zepsuta. Zniekształcona przez okrutny los i okoliczności. Nie ustąpiła przed bólem, ale zobaczyła siebie na stałe pokrytą bliznami. Isaak - bezinteresowny, skupiony na uzdrawianiu tych zniszczonych części wniósł w jej życie kolor, uczucie i intensywność. Był zbrojarzem, który więcej rozumiał na temat ran i milczenia niż ktokolwiek inny. Nosił jej ból jak własny.

Niemniej jednak zaglądanie w ich przeszłość nie zmieniało rzeczywistości. Byli teraz dwójką ludzi, którzy dawno temu się rozeszli, ale nagle tak bardzo zaplątani sytuacją, której nigdy by się nie spodziewali. Próba przetrwania zbliżającego się niebezpieczeństwa, porywacz, cierpienie z głodu i szaleństwa czasu, wystarczyło, by przełamać bariery, przynosząc zalew emocji, które Senna tak bardzo tłumiła.

„Ciemna strona” Tarryn Fisher to absolutnie i niezaprzeczalnie znakomicie napisana książka. Składnia mnie powaliła. Wybory słów. Warstwy znaczeniowe hipnotyzują. Dla mnie było to odczucie całkowicie sensoryczne. Jakbym weszła do literackiej jaskini motyla, nie wiedząc, czy zagubić się w pięknie kolorowych wzorach, czy zachwycić miękkimi dźwiękami powiewającymi w oddali, czy zostać zalaną przez zapach otoczenia wokół mnie. Urzekały mnie wszystkie elementy, które idealnie się ze sobą łączą. Czy to jest romans? Nie. To powieść, która wymyka się gatunkowi. To fikcja, napięcie, tajemnica, wszystkie splecione razem, aby stworzyć niezapomnianą historię odkrywania najciemniejszych, najbardziej błotnistych, dobrze zakopanych prawd w nas samych ... Do ostatniej strony trzyma w napięciu.

Czytałam tę książkę sama, w cichym domu, w deszczowy, ponury (choć grudniowy) dzień. Ciemno, zimno. Przysłuchiwałam się melodyjnemu rozpryskiwaniu deszczu, gdy słowa z tej opowieści zawładnęły moimi myślami. Chwyciły mnie. Natychmiast. Silna moc mnie zatrzymała. Strumień informacji, wskazówek, prawd, sekretów, wszystkie na wpół wyeksponowane, na wpół przesłonięte , ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Margaret Atwood to jedna z najlepszych autorek w Kanadzie, która zdobyła wiele nagród za swoją twórczość. Postaci wykreowane przez pisarkę są postawione w obliczu niekiedy ironicznych sytuacji, które przyciągają czytelnika. Atwood bada klasy społeczne, wartości, złożone relacje między kobietami i mężczyznami ze sporym współczuciem, ale również poczuciem humoru.

Historia została przedstawiona w zatytułowanych rozdziałach. Raz narratorką jest Grace, która opowiada o swoim życiu – o wychowaniu w wiejskiej irlandzkiej wiosce, o emigracji do Kanady czy następnie o różnorodnych pracach w domach na terenie Toronto. Poza tym mamy także narrację trzecioosobową, z której dowiadujemy się więcej o życiu i doświadczeniach Simona. Przez powieść przewijają się także listy pisane do różnych postaci. Narracja jest niezwykle intrygująca, skacząca z żywego, młodzieńczego i fascynującego głosu Grace, której życie, mimo zwykłej obrzędowości, jest tak sugestywnie zaprezentowane, że nie można nie zauważyć bardziej stonowanego głosu Simona, który czuje się zagubiony, zgnębiony i uwięziony w obcym mieście, niepewny swoich możliwości, przygnębiony sytuacją i beznadziejnie uwikłany w różne nieodpowiednie romanse. Od pierwszych stron zostałam głęboko wciągnięta w życie bohaterów i ich doświadczeń z XIX-wiecznej, nowo wybudowanej Kanady. I oczywiście musiałam zmierzyć się z próbą ustalenia czy Grace jest tak wiarygodna jak się wydaje oraz poznać motywy tych, którzy próbowali udowodnić jej niewinność.

Młoda, ładna, grzeczna, biegła w robótkach Grace nie jest potworem, choć na taką kreuje ją prasa. Jednak nie ma dymu bez ognia, a korespondencja wymieniana z innymi lekarzami nie pasuje Simonowi do łagodnej Grace, w której się zadłużył. czy Grace umyślnie ukrywa wspomnienia? Czy naprawdę jest tak bardzo niegodziwa i zazdrosna? A może jest niewinną ofiarą? Czy tak młodziutka osoba może kryć w sobie mordercze instynkty? Czy wszystko co mówi może być uznane za prawdę?

Powiedzieć, że to kocham, byłoby ogromnym niedoszacowaniem. To taka sprytna, subtelna, prowokująca do myślenia powieść, która również potrafi być niezwykle zabawna i angażująca. Autorka odnosi się do spirytyzmu czy roli kobiety, które są naturalnymi elementami opowieści. Każdy rozdział nosi nazwę wzoru kołdry, trafnie powiązanego z opowiadaną historią przez Grace. Niewinne, piękne, użyteczne, wydają się na pierwszy rzut oka nieszkodliwymi przedmiotami, ale pod powierzchnią są zakrwawione z ukłutych palców, wypełnione stłumionym gniewem i nudą kobiet, uwięzione w granicach bogactwa albo ubóstwa, desperacko pragnących życia w wolności. Tak wiele kobiet w powieści jest uwięzionych; nie dosłownie, jak Grace; ale metaforycznie, w więzieniu tworzenia społeczeństwa.Grace, podobnie jak jej kołdry, jest na powierzchni niewinna, ładna, nieszkodliwa. Taką włąśnie chcieli ja widzieć ludzie dookoła. Nie daj Boże, by wiktoriański ideał niewinnej kobiecości mógł zostać rozerwany przez świadomość, że tak, niektóre kobiety są gwałtowne, zdolne do nienawiści, morderstwa, brutalności. Zamiast zmierzyć się z prawdą, że kobiety mają serca i umysły, tak samo podatne na popełnienie najpodlejszych zbrodni ludzkości jak mężczyźni, wielebny Verringer i jego komisja starają się zmienić Grace z morderczyni w niewinną dziewczynę, podając jej osobowość i historię na tacy.

Czym bowiem jest prawda działań Grace, kiedy trzeba zachować pocieszające status quo? Nasuwa się pytanie, kim właściwie jest ktokolwiek z nas? Czy jest kiedykolwiek jedna narracja, jedna interpretacja, która może odpowiednio oddać głębię ludzkiej duszy?

Wciąż istnieje duża niepewność co do roli Grace w tej zbrodni - mówi się, że przedstawiła ona trzy bardzo różne opisy tego, co się stało - i Atwood zręcznie rozwiązuje tę niejednoznaczność aż do samego końca. W posłowiu Atwood przyznaje, że pisemne relacje są tak sprzeczne, że istnieje stosunkowo niewiele informacji, które są jednoznacznie "znane" jako prawdziwe. Jej fikcjonalizacja wydarzeń wypełnia liczne luki, a wynikiem jest ostro zniuansowany portret jednej z najbardziej złożonych i nieuchwytnych zagadek tamtej epoki.

Margaret Atwood to jedna z najlepszych autorek w Kanadzie, która zdobyła wiele nagród za swoją twórczość. Postaci wykreowane przez pisarkę są postawione w obliczu niekiedy ironicznych sytuacji, które przyciągają czytelnika. Atwood bada klasy społeczne, wartości, złożone relacje między kobietami i mężczyznami ze sporym współczuciem, ale również poczuciem humoru.

Historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powrót do domu na Święta to okazja do zobaczenia dawno niewidzianych członków rodziny. Jednak dla niektórych myśl o takim spotkaniu wywołuje ataki paniki. W powieści „Siedem dni razem” Francesca Hornak zanurza się dogłębnie w sytuację rodziny Birchów w tradycyjnym okresie Świąt.

„Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości. Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii, przez co musi odbyć tygodniową kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w domu.
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się sobą i ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.”

W powieści „Siedem dni razem” Hornak zwraca uwagę na to jak wyglądają święta rodziny, która przez lata oddaliła się od siebie. Kwarantanna utrzymuje rodzinę na krawędzi wytrzymałości. Poza troszkę "niezwykłym" zbiegiem okoliczności na samym początku, historia wydaje mi się niezwykle wiarygodna.

Ta książka ma wiele tajemnic i zbiegów okoliczności. Bohaterowie dzielą się swoimi sekretami z czytelnikami, co czyni ją bardziej fascynującą. Niektóre ze zwrotów były dość przewidywalne, z wyjątkiem końca, który mocno mnie uderzył. Podobało mi się to również jak postacie rozwinęły się w całej opowieści.

Autorka wykonała kawał świetnej roboty, opowiadając historię z punktu widzenia każdego bohatera w tak krótkim czasie - w ramach jednotygodniowej kwarantanny. Czułam, że dogłębnie poznałam każdą postać, rozumiałam ich motywacje i przy tym obserwowałam, jak ewoluują. Stałam się z nimi bardziej związana.

„Siedem dni razem” okazało się wciągającą i interesującą powieścią. Pokrzepiająca historia, po której przeczytaniu zadasz sobie pytanie jak dobrze znasz swoją rodzinę i siebie samego. Polecam osobom, które szczególnie upodobały sobie opowieści o tajemnicach rodzinnych i konfliktach.

Powrót do domu na Święta to okazja do zobaczenia dawno niewidzianych członków rodziny. Jednak dla niektórych myśl o takim spotkaniu wywołuje ataki paniki. W powieści „Siedem dni razem” Francesca Hornak zanurza się dogłębnie w sytuację rodziny Birchów w tradycyjnym okresie Świąt.

„Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kathy H. jest trzydziestoletnią opiekunką i absolwentką zacisznej, elitarnej akademii o nazwie Hailsham. W alternatywnej Anglii z lat 90. Kathy przygotowuje się do kolejnego etapu swojego życia jako dawczyni i wspomina swoją przeszłość jako studentki. Przywołuje przyjaciół z dzieciństwa - Ruth i Tommy'ego.

Napisana w zwodniczo bezpośredniej i nieskomplikowanej narracji. Ishiguro przedstawia prześladującą, elegijną opowieść o sensie i tajemnicy życia. Tematyka powieści i fabuły jest dość prosta - tak prosta jak narracja Kathy: trójka przyjaciół dorasta w idyllicznej szkole na angielskiej wsi, gdzie są zachęcani do tworzenia dzieł sztuki. Proste, prawda?

Książka jest podzielona na trzy różne części, z których każda przedstawia etap życia Kathy. Część pierwsza zaczyna się od czasu, gdy jest studentką w Hailsham, gdzie zaprzyjaźnia się z Ruth i Tommym. Druga część przedstawia moment, gdy kończą szkołę i ich drogi się rozchodzą. W trzeciej części Kathy zostaje opiekunem, ale w pewnym momencie los znów stawia na jej drodze Ruth i Tommy’ego.

Wszystko, co wspomina, prowadzi do ostatecznego, nawiedzającego czwartego aktu (przejście Kathy z opiekuna do dawcy), ale tego nie odczytamy z kart powieści. Gdy wspomnienia Kathy i prawda o jej dzieciństwie łączą się w większy, ostrzejszy obraz, „Nie opuszczaj mnie” staje się łamiącym serce fikcyjnym wspomnieniem. Ishiguro zadaje głośne pytania o naturę ludzkości i głębiny duszy.

Po przeczytaniu tej powieści widzę, że Ishiguro ma wiele wspólnego z Margaret Atwood, ponieważ wchodzi w sferę dystopijnej spekulacji, jednak bez literackiej pretensjonalności. I, podobnie jak najlepsze dzieła dystopijnej armaty, siła powieści leży nie tylko w chwytliwym założeniu lub błyskotliwych technikach fabularnych, ale raczej w sile bohaterów. Wpływ opowieści opiera się na jednym wielkim skręcie. Piękno pracy Ishiguro jest cichym objawieniem i prowokującym do myślenia podtekstem.

„Nie opuszczaj mnie” to powieść kierowana charakterem. Zbudowana całkowicie na podstawie wspomnień Kathy. Książka zapiera dech w piersiach subtelnością. Każdy z trójki przyjaciół jest wspaniale nakreślony wspomnieniami Kathy i bezpośrednią prozą Ishiguro. Ruth - silna, towarzyska wychowawczyni dziewcząt w Hailsham, staje się najlepszą przyjaciółką Kathy, a ich związek jest rozciągany i poddawany różnym próbom. Tommy jest outsiderem ze swoim płomiennym temperamentem i nieprzewidywalnymi napadami złości. Sama Kathy okazała się cichym członkiem grupy, nie tak dziwnie rozgniewaną jak Tommy czy przywódcą podobnym do Ruth. Cała narracja Kathy jest ciągle pochłonięta drobnymi subtelnościami jej przyjaźni z dominującą Ruth, jej społeczną pozycją w Hailsham i początkowym zmartwieniem Tommy'ego. Na początku wydaje się, że ta powieść nie ma nic wspólnego z nicością, co dzieje się całkowicie w umyśle Kathy, z jej niezliczoną ilością opinii na temat polityki władzy kliki kobiet. Ale gdy narracja się rozwija, bohaterowie zyskują więcej kolorów, a tło świata Kathy zaczyna się koncentrować - powstają znaczące, niemożliwe do zignorowania pytania o naturę ludzkiej duszy. Czy interakcje Kathy, Ruth i Tommy'ego są "normalne"? Dlaczego nikt w ich sytuacji nie powinien po prostu próbować uciec? Czy też po prostu ludzka natura akceptuje ograniczenia i zasady, których uczy się od urodzenia? Istnieje wiele interpretacji możliwych dzięki tej powieści. Dodaj do tego skąpe, otwarte i nieświadomie przepiękne dzieło Kazuo Ishiguro, i łatwo zrozumieć, dlaczego ta powieść została zakwalifikowana do nagrody Bookera.

„Nie opuszczaj mnie” to hipnotyzująca opowieść. Kathy opowiada swoją historię tak, jakbym siedziała obok niej na ławce, ciesząc się chłodnym dniem. Zawsze dając wskazówki dokąd zmierza. I choć książka nie sprawiła, żebym płakała, to przez cały czas czułam nostalgiczny smutek. Niesamowita powieść o wspomnieniach, przyjaźni i miłości, ale też o niewyobrażalnym, przerażającym świecie.

Kathy H. jest trzydziestoletnią opiekunką i absolwentką zacisznej, elitarnej akademii o nazwie Hailsham. W alternatywnej Anglii z lat 90. Kathy przygotowuje się do kolejnego etapu swojego życia jako dawczyni i wspomina swoją przeszłość jako studentki. Przywołuje przyjaciół z dzieciństwa - Ruth i Tommy'ego.

Napisana w zwodniczo bezpośredniej i nieskomplikowanej narracji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lynne Olson stworzyła żywy portret potężnych Amerykanów, którzy wpłynęli na przebieg II wojny światowej, angażując swój rząd i obywateli w realia walki. W najnowszej książce autorka poszerzyła zakres swoich zainteresowań i ukazała fascynującą historię Europejczyków żyjących i walczących o Anglię oraz jej sojuszników.

Geniusz Olson polega na jej umiejętności łączenia wielu historii. Zaczyna się od brawurowej ucieczki kilku monarchów, takich jak król Norwegii Haakon i holenderska królowa Wilhelmina, gdy Niemcy najechali ich kraje. Leopold z Belgii opierał się odejściu, walcząc przeciwko własnemu rządowi i ostatecznie tracąc szacunek wielu Belgów. Ale spośród tych, którzy odeszli, większość aktywnie angażowała się w wysiłki oporu i regularnie nadawała z centrali wiadomości BBC o solidarności z ich rodakami.

Każdy kraj, który został przyjęty był wdzięczny Wielkiej Brytanii, ale jednak nie wszyscy zostali potraktowani tak samo. Olson jest szczególnie krytyczay wobec tego, jak Polacy byli traktowani zarówno podczas wojny, jak i po jej zakończeniu, kiedy Niemcy i Sowieci przeprowadzili się, by splądrować kraj. Byli najlepszymi pilotami, mieli sieć agentów w Polsce, która była niespotykana, i zrobili więcej niż jakikolwiek inny kraj, by złamać kod Enigmy, ale Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nawet nie próbowały interweniować, kiedy Sowieci przejęli kontrolę.

Chociaż Olson postrzega Londyn jako ogniwo europejskiego wysiłku wojennego, poświęca wiele czasu na opisywanie zarówno sieci agentów, jak i ruchów oporu w całej Europie, i mówi o tym, jak trudno było brytyjskim agencjom szpiegowskim np. MI6 zrozumieć, jak to jest pracować na terytorium wroga. Przerażające błędy popełnione przez obie agencje kosztowały setki, a nawet tysiące istnień ludzkich. Cytując francuskiego agenta, który został zdradzony przez brytyjskiego agenta, którego MI6 nie chciał sobie przypomnieć, Olson pisze, że była zniechęcona „przez oderwanie urzędu londyńskiego od tragicznych realiów życia przez kanał”.


Mimo to krytyczne poparcie Wielkiej Brytanii dla jej sąsiadów zostało uznane przez wszystkich i pomogło ukształtować to, co stało się Wspólnotą Europejską, a następnie Unią Europejską, nawet jeśli wyjaśnia „ewolucję dzisiejszych burzliwych stosunków między Wielką Brytanią a resztą Europy”. "Wyspa ostatniej nadziei" to fascynująca, frustrująca, a przede wszystkim rozdzierająca serce opowieść.
http://www.paulinakaleta.com/2017/11/lynne-olson-wyspa-ostatniej-nadziei.html

Lynne Olson stworzyła żywy portret potężnych Amerykanów, którzy wpłynęli na przebieg II wojny światowej, angażując swój rząd i obywateli w realia walki. W najnowszej książce autorka poszerzyła zakres swoich zainteresowań i ukazała fascynującą historię Europejczyków żyjących i walczących o Anglię oraz jej sojuszników.

Geniusz Olson polega na jej umiejętności łączenia wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Indie, 1930 rok.
Eliza spędziła dzieciństwo w Indiach, ale po tragicznej śmierci ojca wróciła z matką do Anglii. Gdy dostaje propozycję pracy w Radżputanie, jedzie tam z radością. Eliza jest początkującym fotografem i liczy na to, że zdjęcia rodziny książęcej i mieszkańców Indii pomogą jej rozpocząć karierę. W pałacu poznaje Jaya, brata władcy Radżputany. Zafascynowani sobą szybko odkrywają, jak wiele ich łączy. Jednak jego rodzina sprzeciwia się, by związał się z Elizą, zwłaszcza że ona jest młodą wdową. Eliza i Jay będą musieli wybrać, czy dostosować się do społecznych oczekiwań i przyjętych reguł, czy iść za głosem serca. 🍁 📕
Dinah Jefferies posiada niezwykłą zdolność do wyczarowywania widoków, zapachów, smaków i atmosfery w danym kraju oraz w określonym czasie. Jej styl pisania nie ma sobie równych. Książka autorki łączy dwa moje ulubione tematy: historię i podróże. Lektura zapewniła mi wspaniałą ucieczkę w odległe czasy. To niesamowicie barwna historia, którą z ogromną przyjemnością przeczytałam . 📕
Autorka stworzyła bardzo ciekawą i złożoną relację między Jay'em i Elizą. Bardzo podobało mi się to,że ich związek powoli się rozwijał. Miałam złamane serce, kiedy stało się jasne, że oczekiwania królewskiej rodziny nie pozwolą im być razem. Autorka zagłębiła się w takich pojęciach jak miłość, rodzina, los i przeznaczenie. Zanim nadejdzie monsun to bardzo emocjonująca i wciągająca powieść

Indie, 1930 rok.
Eliza spędziła dzieciństwo w Indiach, ale po tragicznej śmierci ojca wróciła z matką do Anglii. Gdy dostaje propozycję pracy w Radżputanie, jedzie tam z radością. Eliza jest początkującym fotografem i liczy na to, że zdjęcia rodziny książęcej i mieszkańców Indii pomogą jej rozpocząć karierę. W pałacu poznaje Jaya, brata władcy Radżputany. Zafascynowani sobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z twórczością Jarosława Wilka zapoznałam się za sprawą Book Toura. Nie znałam tego autora, ale grono znajomych go polecało, więc postanowiłam zaryzykować. No bo czemu nie? Chociaż widmo straconego czasu nigdy nie daje mi spokoju, ale z drugiej moja intuicja bardzo rzadko mnie zawodzi i z perspektywy czasu jestem jej wdzięczna, że poznałam tę książkę. Książka „Pan Wilk i tajemnice tajemnic” wywołała we mnie sporo emocji. Zupełnie się nie spodziewałam tak różnorodnych odczuć dlatego, nie mogłam się doczekać najnowszej powieści. Zastanawiałam się czy autorowi znów uda się zaskoczyć czytelnika…

W najnowszej książce „Pan Wilk tam i z powrotem” nasz Wilczek zdecydowanie łagodnieje, choć absolutnie nie do końca. Nadal częstuje nas dowcipem, ciętym i wulgarnym językiem. Ciągle jest dobrym ojcem i kocha swoją córkę. Także pojawia się, jedna z moich ulubionych postaci, kocur Mruk, który zabiera Wilka w podróż do wspomnień. Ostatecznie mają mu dać do myślenia i dostrzec popełniane błędy.

Sceny z kocurem Mrukiem są tak samo fascynujące jak te w Opowieści wigilijnej Dickensa. Autor dzięki temu zagłębi się w psychikę naszego głównego bohatera i poruszy różnorodne tematy takie jak miłość, samotność czy ojcostwo. Bardzo podobało mi się przeniesienie do czasów wojennych. Autor zwrócił uwagę jak jedno niby nic nie znaczące wydarzenie może mieć wpływ na całe późniejsze życie. Bardzo piękny i jednocześnie smutny fragment, przez który urosła mi ogromna gula w gardle. Również relacja Wilka z córką jest niesamowita. Widać, że tę dwójkę łączy silna więź i życzę każdej dziewczynie takiego ojca.

"Musisz pamiętać zawsze, że jestem. Gdy będzie ci w życiu źle, przyjdź do mnie. Będziesz chciała rozmawiać, porozmawiamy. Będziesz chciała milczeć, pomilczymy. Najważniejsze, żebyś pamiętała, że jeżeli w twoim życiu zrobi się za ciasno, to w moim zawsze będzie dla ciebie sporo miejsca."

Podsumowując to nie jest książka dla każdego. Jeśli nie znosicie wulgaryzmów musicie tę pozycję omijać szerokim łukiem. Jeśli gorszą Was sceny seksu, nie marnujcie czasu. Ja autorem i jego książkami jestem zachwycona przede wszystkim za szczerość. Wilk nie koloryzuje, ale pokazuje prawdę, życie takim jakie jest. To oryginalny twórca, który nie powiela schematów. Główny bohater nie jest księciem czy rycerzem na białym koniu, który ratuje z opałów księżniczkę i potem razem żyją długo i szczęśliwie. Nie. Dostaniecie prawdziwego chłopa z krwi i kości. Dlatego jeśli zastanawiacie czy sięgnąć do tej książki to powiem tak – ja Wam polecam, mnie autor w 100% przekonał. Ale decyzja należy do Was.

Z twórczością Jarosława Wilka zapoznałam się za sprawą Book Toura. Nie znałam tego autora, ale grono znajomych go polecało, więc postanowiłam zaryzykować. No bo czemu nie? Chociaż widmo straconego czasu nigdy nie daje mi spokoju, ale z drugiej moja intuicja bardzo rzadko mnie zawodzi i z perspektywy czasu jestem jej wdzięczna, że poznałam tę książkę. Książka „Pan Wilk i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nicholas Sparks jest jednym z najbardziej popularnych twórców - nazywany nawet królem obyczajówek. „We dwoje”, najnowsza powieść autora, jest najlepszym przykładem dlaczego. Z emocjonalnym bogactwem i fenomenalnie rozwijającą się fabułą, powieść ta wywołała we mnie wiele głębokich uczuć.

„32-letni Russell Green ma wszystko: wspaniałą żonę, uroczą 6-letnią córkę, prestiżową posadę dyrektora reklamy w dużej firmie oraz wygodny dom w Charlotte. Jego życie przypomina piękny sen, a szczęście skupia się wokół jego miłości, Vivian. Ale na lśniącej powierzchni idealnej bańki mydlanej zaczynają pojawiać się rysy… Ku rozpaczy i zaskoczeniu Russa, jego życie niespodziewanie wywraca się do góry nogami. W ciągu kilku miesięcy traci żonę i pracę. Musi zająć się córką i zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Przyjdzie mu zmierzyć się z nieznanym, pokonać własne słabości, sięgnąć po umiejętności, z których nigdy nie korzystał. Czeka go wielki emocjonalny test, ale też… niespodziewana nagroda.”

Są takie historie, które naprawdę dotykają mojego serca – czy to ze względu na postaci, sytuacje, w których się znajdują czy nawet w sposobie ich przedstawienia. W przypadku książki „We dwoje” dostałam o wiele więcej niż się spodziewałam. Rozbiła mnie emocjonalnie, a Russ skradł moje serce i przez ponad 500 stron czułam wszystkie uczucia, jakich doświadczył.

Sparks kolejny raz mnie zaskoczył formą rozdziałów. Mianowicie każdy z nich rozpoczynał krótki fragment odtwarzający przeszłość Russa, która dotyczyła kwestii z jakimi się borykał. Taki format przybliżył to, co przeszedł Russ i to, co ukształtowało jego osobowość. Brawo, brawo, brawo!

Jeśli szukacie typowego złego chłopca to ta książka nie jest dla ciebie. Russ to beznadziejny romantyk, który od razu podbił moje serce. Kochany, skupiony i oddany rodzinie, miły, dobry. Dlatego kompletnie nie rozumiem zachowania Vivian, kobiety z piekła rodem… I tego właśnie brakowało mi w książce – punktu widzenia Vivian i jej motywacji. Z miłą chęcią zagłębiłabym się w jej psychikę. Jednak inne postaci jak Emily, Liz czy Marge od razu polubiłam i wzbudziły one moją sympatię.

Między słodkimi, delikatnymi chwilami z jego córką, zmartwieniami męża i codziennymi obowiązkami, a także codziennymi naciskami i karierą, Russ świetnie radził sobie ze wszystkim przez co pozostawi trwałe wrażenie na czytelniku.

Najnowsza powieść Nicholasa Sparksa jest zupełnie inna od jego typowych powieści. Ta książka nie jest kolejną historią miłosną o dwóch osobach walczących przeciwko wszystkim. Ta historia jest opowieścią o rodzinie, rodzicielstwie i o tym, jak jeden rok może zmienić wszystko. Z każdą kolejną książką autora moje oczekiwania są coraz większe, ale przy tym wiem, że na pewno się nie rozczaruję. Tak też było tym razem - otrzymałam wszystko na co czekałam - uśmiech, złość, morze wylanych łez, niedowierzanie. Całą paletę uczuć i emocji. Dlatego z czystym sumieniem serdecznie Wam polecam.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Nicholas Sparks jest jednym z najbardziej popularnych twórców - nazywany nawet królem obyczajówek. „We dwoje”, najnowsza powieść autora, jest najlepszym przykładem dlaczego. Z emocjonalnym bogactwem i fenomenalnie rozwijającą się fabułą, powieść ta wywołała we mnie wiele głębokich uczuć.

„32-letni Russell Green ma wszystko: wspaniałą żonę, uroczą 6-letnią córkę, prestiżową...

więcej Pokaż mimo to