-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2016-01-25
2016-04-24
Wow... To pierwsze słowo jakie powiedziałam, gdy dotarłam do ostatniego zdania książki. Jestem całkowicie zachwycona "Maybe Someday" i chylę czoła przed panią Hoover i jej talentem. Wykonała przepiękną robotę.
Jestem świeżo po lekturze i wciąż jestem nabuzowana emocjami. Końcówka totalnie mnie wzruszyła i kilka łez poleciało. Ogólnie przy czytaniu "Maybe Someday" towarzyszyły mi przeróżne uczucia. Wiele razy śmiałam się szczerze z żartów bohaterów, a przy niektórych nawet płakałam ze śmiechu :D Całym sercem pokochałam głównych bohaterów - Ridge'a i Sydney. Oboje są zabawni, dobrzy, empatyczni, inteligentni i bardzo uczuciowi. Colleen Hoover świetnie opisywała emocje bohaterów w różnych momentach (tych ważniejszych czy też mniej ważnych), naprawdę wczuwałam się w całą akcję i książkę przeczytałam w błyskawicznym tempie. Bardzo podziwiam Ridge'a, który mimo swojej niepełnosprawności żyje pełnią życia, ma dystans do siebie, nie załamuje się, a najbardziej podziwiam go za miłość do muzyki i to, że nie zważając na przeciwności losu robi to co kocha.
Mam tyle do powiedzenia (napisania) o tej książce, ale nie potrafię tego skleić w proste, składne zdania. W głowie mam totalny chaos, jestem wyprana z emocji i czuję, że nigdy nie zapomnę o tej lekturze. Na pewno nie raz jeszcze do niej sięgnę i zatracę się ponownie w tym świecie. Z całego serca polecam! Warto poznać tę historię. Można z niej wynieść wiele ważnych i mądrych wartości. Jeszcze raz polecam.
Edit: 04.06.2017 - po ponad roku postanowiłam odświeżyć sobie lekturę i początkowo myślałam, że za drugim razem historia nie zachwyci mnie tak samo, jak za pierwszym. Jednak jestem tak samo oczarowana "Maybe Someday", jakbym czytała ją po raz pierwszy. Jedynie czego mi brakowało to elementów zaskoczenia, jakie towarzyszyły mi za pierwszym podejściem, ale nie ma się co temu dziwić - czytałam już tę książkę i wiedziałam co się wydarzy. Jednak emocje, wzruszenie i śmiech spowodowany świetnym humorem bohaterów pozostały takie same. Jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to moja ulubiona książka z tego gatunku.
Wow... To pierwsze słowo jakie powiedziałam, gdy dotarłam do ostatniego zdania książki. Jestem całkowicie zachwycona "Maybe Someday" i chylę czoła przed panią Hoover i jej talentem. Wykonała przepiękną robotę.
Jestem świeżo po lekturze i wciąż jestem nabuzowana emocjami. Końcówka totalnie mnie wzruszyła i kilka łez poleciało. Ogólnie przy czytaniu "Maybe Someday"...
2016-10-22
Książka sympatyczna i całkiem wciągająca. Może i fabuła nie była szalenie oryginalna, to jednak nie mogę stwierdzić, że była nudna. Lektura nie jest gruba, czyta się ją bardzo szybko, można przy niej przyjemnie spędzić czas.
A teraz w skrócie o fabule. Meg wraz ze znajomymi zostają przyłapani przez policjanta na wałęsaniu się po moście, na teren którego kategorycznie nie można wchodzić. Dodatkowo nastolatkowie są pijani, co również nie wygląda cukierkowo w oczach władzy. W ramach kary trójka z czwórki nastolatków podczas przerwy wiosennej muszą towarzyszyć strażakom/lekarzom/policjantom (w zależności, kto komu się przytrafi) przez 5 nocnych dyżurów, aby zobaczyć, na czym polega praca poszczególnych zawodów. Meg zostaje przydzielona policjantowi. W ciągu tych 5 dni jej osobowość buntowniczki pod wpływem policjanta zmienia się. Ich relacja także w ciągu tych kilku spędzonych nocy ewoluuje.
Ogólnie historia podobała mi się. Niekiedy uśmiechnęłam się czytając rozmowy między policjantem Afterem a Meg, niekiedy miałam ubaw z Tiffany - szczególnie w momencie, gdy zostali przyłapani przez policję, a jeszcze innym razem rozczulałam się nad zazdrością szanownego stróża prawa.
Książka jest przyjemna dla czytelnika, styl autorki całkiem dobry. Jednym słowem jest to przyzwoita powieść, chociaż nie sądzę, żebym zapamiętała ją na długo. Jest to raczej taki sympatyczny przerywnik między jakąś "cięższą" literaturą. Jak na pierwsze spotkanie z piórem pani Echols jestem z niego całkiem zadowolona.
Książka sympatyczna i całkiem wciągająca. Może i fabuła nie była szalenie oryginalna, to jednak nie mogę stwierdzić, że była nudna. Lektura nie jest gruba, czyta się ją bardzo szybko, można przy niej przyjemnie spędzić czas.
A teraz w skrócie o fabule. Meg wraz ze znajomymi zostają przyłapani przez policjanta na wałęsaniu się po moście, na teren którego kategorycznie nie...
2016-08-31
Piękna książka!! Gdy do niej usiadłam, nie mogłam się od niej oderwać i dokładnie o 4.59 ją skończyłam. Ciągle powtarzałam sobie "A jeszcze jeden rozdział", no oczywiście na jednym rozdziale się nie zakończyło.
Nastya przeprowadza się do ciotki, zmienia szkołę, chce zacząć życie na nowo, gdyż w przeszłości doznała przerażającego bólu i cierpienia. Czarne, baaardzo skąpe ubrania, gruba warstwa ciemnego makijażu i obojętny wyraz twarzy - to jej maska, za którą ukrywa się każdego dnia. Nastya nie mówi, nie dlatego, że nie może - ona po prostu nie chce. W nowej szkole jej uwagę przyciąga Josh, który podobnie jak ona uchodzi za outsidera. Pewnego razu podczas szalonego biegu trafia pod dom Josha i od tego czasu dwójka nastolatków zaczyna spędzać ze sobą czas. I to dużo. Nastya otwiera się przed chłopakiem, udaje mu się zrobić to, czego nikt nie potrafił przez ostatnie miesiące. Ich przyjaźń przekształca się w coś więcej, coś, czego żadne z nich nie chce przeżywać, ponieważ to oznacza dla nich cierpienie.
Jestem totalnie zauroczona tą historią. Wciągnęłam się dosłownie od pierwszego zdania prologu i to wspaniałe uczucie trzymało mnie do ostatniej postawionej w książce kropki. Nawet nie umiem wyrazić w pełni zachwytu nad tą powieścią. Były momenty radości, smutku, wzruszenia - czytając "Morze spokoju" towarzyszył mi cały wachlarz przeróżnych i często skrajnych uczuć. Naprawdę pokochałam Nastyę i Josha. Byli tacy prawdziwi, wyraziści, niesamowici. A ich relacji pozazdrościłaby im niejedna osoba - w tym ja. Autorka tej perełki miała naprawdę świetny pomysł na fabułę, kreację postaci, ma fajny styl, książkę czyta się z wielką przyjemnością.
Na koniec chcę dodać, że choć cała książka jest fantastyczna w stu procentach, to najbardziej podobały mi się ostatnie dwa zdanie książki. Rozryczałam się jak głupia, gdy zrozumiałam o co chodzi. To jedno, na pozór nic nieznaczące zdanie, nadaje całej historii jeszcze większego uroku, wzmacnia uczucie bohaterów i pozwala wierzyć w moc przeznaczenia. To jedno zdanie jest kwintesencją tych 450 stron i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to najpiękniejsze zakończenie historii, jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Najlepsze zakończenie książki EVER!
Choć czuję lekki niedosyt i chciałabym przeczytać coś więcej o przyszłości głównych bohaterów, uważam tę powieść za idealną. POLECAM POLECAM POLECAM!
Piękna książka!! Gdy do niej usiadłam, nie mogłam się od niej oderwać i dokładnie o 4.59 ją skończyłam. Ciągle powtarzałam sobie "A jeszcze jeden rozdział", no oczywiście na jednym rozdziale się nie zakończyło.
Nastya przeprowadza się do ciotki, zmienia szkołę, chce zacząć życie na nowo, gdyż w przeszłości doznała przerażającego bólu i cierpienia. Czarne, baaardzo skąpe...
2016-10-17
Niedługo premiera ostatniego tomu trylogii DIMILY, w związku z tym w końcu postanowiłam sięgnąć po część drugą, by być na bieżąco. Więc jedziemy z recenzją.
"Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" opowiada dalsze losy naszych głównych bohaterów - Eden i Tylera. Oboje spędzają sześć tygodni w Nowym Jorku, gdzie ich uczucie sprzed dwóch lat ponownie odżywa. I tyle. Te dwa zdania spokojnie streszczają te 360 stron historii.
Recenzja może zawierać drobne spoilery!
Wahałam się, jaką ocenę dać tej książce i w sumie w dalszym ciągu nie wiem na ile gwiazdek zasługuje owa pozycja. Ostatecznie zdecydowałam się na 5. Dlaczego? Ponieważ zamiast sprawić mi przyjemność, częściej się przy tej książce wkurzałam. Niejednokrotnie miałam ochotę pyrgnąć nią o ścianę i więcej do niej nie wracać.
Największą wadą tej części jest według mnie postać Eden. I jestem przez to cholernie zła na autorkę, bo w pierwszym tomie naprawdę ją uwielbiałam. Tutaj po prostu myślałam, że szlag mnie jasny trafi, gdy musiałam czytać, co tej dziewczynie chodzi po głowie. Ta jej idiotyczna zazdrość o Tylera przez połowę książki powodowała, że z uszu wylatywała mi para, a w żyłach płynął wrzątek. Po dwóch latach od akcji z poprzedniej części spodziewałam się, że Eden będzie dojrzalsza, mądrzejsza, bardziej zrównoważona emocjonalnie. A tu taki kwas... Jej zachowanie, czyny, myśli - wszystko! - były niesamowicie głupie i dziecinne. Oczywiście nie uważam, że jako osiemnastolatka, Eden powinna zachowywać się stuprocentowo odpowiedzialnie, profesjonalnie, racjonalnie - w końcu to jeszcze baaardzo młoda dziewczyna, ma prawo szaleć, bawić się, popełniać błędy. I choć bardzo staram się ją jakoś usprawiedliwić, no po prostu nie mogę zaprzeczyć, że jej postać w tej części jest koszmarna i czytanie historii z jej perspektywy wprawiało mnie w złe samopoczucie. W moich oczach była potwornie samolubna i po części nieczuła. Jako przykład podam Deana (swoją drogą wspaniały chłopak).
Jak dobrze wiemy z pierwszej części trylogii, Dean był chłopakiem Eden i w drugiej części to się nie zmieniło. Dziewczyna postanawia zostawić go w Santa Monica na 6 tygodni, żeby spędzić czas z przyszywanym bratem w Nowym Jorku. Dean nie jest tym zachwycony, bardzo kocha Eden i chciałby spędzić z nią jak najwięcej czasu podczas wakacji, zwłaszcza, że po ich zakończeniu dziewczyna wyjeżdża na studia na drugi koniec kraju. No ale okej, Dean jakoś przełknął tę nieciekawą sytuację i pozwolił jej jechać do Tylera. Eden obiecuje dzwonić często (chyba nawet kilka razy dziennie, ale szczerze mówiąc nie pamiętam tego dokładnie i mogę się mylić), dzielić się z nim wrażeniami itp. W rezultacie, Eden jest tak pochłonięta Tylerem i zachowywaniem się jak idiotka, że do swojego chłopaka dzwoni dosłownie kilka razy w ciągu całego pobytu w NY, a gdy Dean do niej dzwonił, to albo odrzucała jego połączenia, albo (gdy już ostatecznie je odbierała) to miała pretensje, że chłopak jest na nią lekko zły za niedotrzymywanie obietnicy. No bo przecież, jak on może strzelać fochy, kiedy ona jest w Nowym Jorku. NOWYM JORKU! Z TYLEREM! Gdzie na każdym kroku ma ochotę się z nim całować, bawić się całe dnie i noce - oczywiście, że to Dean przesadza, a nie Eden. On nie ma prawa się na nią złościć, ponieważ zamiast wybrać chłopaka, wybrała brata i Nowy Jork. Przecież każda normalna dziewczyna stawia swojego ukochanego chłopaka w hierarchii niżej od zupełnie obcego miasta. Dziewczyna roku! Ech... paranoja. Nie da się ukryć, że była w stosunku do Deana niesamowicie okrutna olewając go i przede wszystkim oszukując. Co jak co, ale ten chłopak nie zasłużył na takie traktowanie.
Ale... żebym nie wyszła na aż tak krytykującą zrzędliwą jędzę powiem, że w końcowych rozdziałach bohaterce udało się trochę zrehabilitować. Mimo, iż dalej mnie irytowała, to już nie do tak wielkiego stopnia. Przynajmniej tyle dobrego jestem w stanie o niej teraz powiedzieć.
W tym tomie nie zabrakło również przyjaciół Eden i Tylera z poprzedniej części - Tiffani, Rachael, Deana, pojawili się także nowi, Snake i Emily. Tiffani jak zawsze - totalna suka (wybaczcie za określenie, ale nie znalazłam niczego trafniejszego). Intryga, którą uknuła była śmieszna i żenująca. Normalnie nie wierzę, że coś tak głupiego wpadło jej do głowy, a tym bardziej nie wierzę, że Eden przystała na ten pomysł i tańczyła, jak Tiffani jej zagrała (kolejna rzecz, za którą miałam ochotę udusić Eden).
Jedynym promyczkiem szczęścia w tej części był dla mnie Dean i Tyler (ten drugi przynajmniej do pewnego momentu). Deana polubiłam już w pierwszym tomie, tutaj, choć było go mało dalej wzbudzał we mnie pozytywne uczucia. Jeśli chodzi o Tylera, w porównaniu do Eden wydoroślał, zmienił się. Podobał mi się w tej historii, uczuciowy, pewny siebie, stanowczy, opiekuńczy. Zdecydowanie wolę go takiego, niż pełnego buntu i agresji chłopaka sprzed dwóch lat.
Podczas czytania, odniosłam wrażenie, że autorka lekko przesadziła opisując reakcję otoczenia na wieść, że Eden i Tyler mogą być parą oraz samo myślenie bohaterów na ten temat. No bo jak to? Brat i siostra? Dzwońmy po księdza i odprawmy egzorcyzm, natychmiast! :P Ale tak na poważnie, Eden i Tylera nie łączą więzy krwi, nie wychowali się razem (co podajże było poruszone w książce) i rozumiem, że na wieść o tym, że przyszywane rodzeństwo czuje do siebie coś więcej może szokować. Osobiście nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nawet nie byłam świadkiem czegoś podobnego, to jednak nie wydaje mi się, żeby to było coś strasznego. Serce nie sługa, taka jest prawda i czasami nasze uczucia lokujemy w naprawdę nieodpowiednich miejscach, to w tym przypadku nasi bohaterowie nie robią nic złego. Jak w pierwszej części ten cały "zakazany związek" wydawał mi się uroczy, to tutaj zalatywało mi nadmiernym dramatyzowaniem i lekką histerią. W dodatku każdy powinien żyć swoim życiem i nie przejmować się opinią innych. Ludzie zawsze gadają, zawsze komuś coś nie będzie się podobało, dlatego najlepiej ich olać i cieszyć się życiem u boku ukochanych ;)
Na zakończenie powiem, że drugi tom jest znacznie gorszy od pierwszego (co na pewno zauważyliście po ilości gwiazdek). Chciałabym napisać, że w książce nie ma ani jednego elementu zaskoczenia, żadnego interesującego fragmentu, że jest nudna jak flaki z olejem, ale nie mogę. Będąc w połowie książki byłam pewna, że napiszę, iż fabułę będzie można określić jako pozioma linia, to znaczy żadnych uniesień, żadnych spadków. Jednym słowem nijaka. Kończąc ostatni rozdział doszłam do wniosku, że książka jednak wywoływała u mnie jakieś emocje, że przy niektórych scenach serce biło mi szybciej, że wstrzymuję oddech, że wyczekuję następnej strony. Ostatnim słowem jakim mogłabym określić tę pozycję jest słowo "nudna". Owszem, jest irytująca, jest momentami głupia i beznadziejna. Ale na pewno nie nudna. A zakończenie pozostawię bez komentarza.
Może dziwnie to zabrzmi wiedząc jaką opinię wyraziłam o tej książce, ale polecam. Nie umywa się do jej poprzedniczki, ale nie jest zła. Serio. Po raz kolejny wspomnę, że największy wpływ na moją ocenę miało dziecinne zachowanie Eden, która denerwowała mnie swoim postępowaniem. Ale jeśli przymknąć na nią oko, to historia jest całkiem całkiem. No i oczywiście bez zapoznania się z nią, nie ma co zagłębiać się w ostatni tom trylogii. Dla osób, które chcą poznać dalsze losy bohaterów serii DIMILY, ta pozycja jest obowiązkowa.
Niedługo premiera ostatniego tomu trylogii DIMILY, w związku z tym w końcu postanowiłam sięgnąć po część drugą, by być na bieżąco. Więc jedziemy z recenzją.
"Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" opowiada dalsze losy naszych głównych bohaterów - Eden i Tylera. Oboje spędzają sześć tygodni w Nowym Jorku, gdzie ich uczucie sprzed dwóch lat ponownie odżywa. I tyle. Te dwa...
2016-03-16
Kolejna cudowna książka Brittainy Cherry. Od dawna czekałam na dzień premiery Art&Soul i gdy w końcu on nadszedł, od razu zabrałam się do lektury. Przeczytałam ją błyskawicznie i troszeczkę żałuję, że tak szybko przez nią przebrnęłam (chciałabym dłużej cieszyć się faktem, że nie wiem co będzie dalej).
W książce poznajemy Arię - dziewczynę o niebywałym talencie malarskim. Przez większość rówieśników traktowana jest jako dziwadło, którzy nawet nie znają jej imienia. Jest typową outsiderką. Jednak za sprawą pewnego wydarzenia nagle wszyscy ją dostrzegają i przypinają jej nieciekawą etykietkę puszczalskiej. Poznajemy także Leviego. Chłopak przybywa z Alabamy, by spędzić trochę czasu z ojcem. Jego pasją jest muzyka - świetnie gra na skrzypcach. Za sprawą pewnego szkolnego projektu Art&Soul nasi bohaterowie zaprzyjaźniają się, a z czasem także zakochują.
Uwielbiam styl pani Cherry, jest niesamowity. Dzięki temu książkę czyta się z ogromną przyjemnością, aż nie ma się ochoty odłożyć jej dopóki nie dobrniemy do końca. Bohaterowie są tak świetnie przedstawieni, że nie sposób ich nie polubić. Generalnie polecam z całego serca. Absolutnie nie zawiodłam się na niej, spędziłam bardzo miły czas czytając Art&Soul, momentami śmiałam się w niebo głosy, a czasami miałam ochotę płakać. Autorka zdecydowanie ma talent, potrafi prostymi słowami stworzyć cudowną historię.
Choć "Kochając pana Danielsa" jest moim faworytem, to Art&Soul jest niemal na tym samym poziomie.
Kolejna cudowna książka Brittainy Cherry. Od dawna czekałam na dzień premiery Art&Soul i gdy w końcu on nadszedł, od razu zabrałam się do lektury. Przeczytałam ją błyskawicznie i troszeczkę żałuję, że tak szybko przez nią przebrnęłam (chciałabym dłużej cieszyć się faktem, że nie wiem co będzie dalej).
W książce poznajemy Arię - dziewczynę o niebywałym talencie malarskim....
2016-05-25
Zaczynając tę książkę nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba. Jeśli początek mnie jakoś specjalnie nie zachwycił to późniejsze strony jak najbardziej mi pasowały.
Julie zaczyna studia w Bostonie. Jeszcze będąc w rodzinnym domu wynajmuje mieszkanie przez internet, płaci za nie, ale okazuje się, że to mieszkanie to jedna wielka lipa. Załamana dziewczyna znajduje schronienie w domu przyjaciółki jej matki ze studiów. Tam poznaje całą rodzinę kobiety - Rogera
(męża tej przyjaciółki = Erin), Matta, Celeste i Płaskiego Finna. Niedługo po wprowadzce Julie, dziewczyna nawiązuje kontakt przez Facebooka z prawdziwym Finnem. Dogadują się, fajnie razem spędzają czas (oczywiście wirtualnie) i Julie zaczyna zakochiwać się w nieobecnym członku rodziny. Julie stara się pomoc rodzinie, a w szczególności Celeste, gdyż sama zdaje sobie sprawę, że dziwne i niecodzienne zachowanie tych osób, a także posiadanie tekturowego syna/brata nie jest niczym normalnym.
Zostałam przez autorkę totalnie zaskoczona - i to w bardzo dobrym sensie oczywiście! Spodziewałam się lekkiej, schematycznej powieści młodzieżowej z dziewczyną nie mogącą zdecydować się, z którym bratem chciałaby być, a tu taki surprise. Z początku byłam oszołomiona językiem, jaki autorka tu zastosowała. Czułam się jak kompletny nieuk, w porównaniu z bardzo specyficznym językiem Matta, Julie czy nawet małej Celeste ;)
Z każdą następną stroną książkę czytało mi się coraz lepiej, coraz szybciej, z większym zainteresowaniem, a końcowe rozdziały kompletnie mnie zmiażdżyły! Obiecywałam sobie, że to ostatni rozdział i idę spać. Poległam na całej linii i ostatecznie książkę skończyłam chwilę przed 4 nad ranem. Ale nie mogłam zasnąć nie wiedząc jak to się wszystko zakończy.
Podsumowując, książka bardzo mnie zaskoczyła. Była niesamowicie wciągająca. Barwne postacie, oryginalna fabuła, zaskakujące zakończenie, czegóż chcieć więcej? Jak najbardziej polecam. Jeśli masz jakieś obawy co do tej pozycji to zapewniam, że zupełnie niepotrzebnie. Osobiście ją uwielbiam. A na koniec tytuł książki bardzo pasuje do treści. To jest naprawdę skomplikowana sprawa i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się tego, czego dowiedziałam się pod koniec. Szok!
Polecam!!!
Zaczynając tę książkę nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba. Jeśli początek mnie jakoś specjalnie nie zachwycił to późniejsze strony jak najbardziej mi pasowały.
Julie zaczyna studia w Bostonie. Jeszcze będąc w rodzinnym domu wynajmuje mieszkanie przez internet, płaci za nie, ale okazuje się, że to mieszkanie to jedna wielka lipa. Załamana dziewczyna...
2016-09-19
"Co, jeśli..." Rebecci Donovan to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Znana jest mi ze słyszenia jej popularna seria "Oddechy", z którą w najbliższym czasie mam zamiar się zmierzyć. Jeśli chodzi o tę konkretną powieść, jestem bardzo zadowolona, że po nią sięgnęłam. Zainteresowała mnie od pierwszej strony i dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.
Cal studiuje w Crenshaw i to właśnie tam, podczas imprezy halloweenowej spotyka dziewczynę, która bardzo przypomina mu jego dawną przyjaciółkę z dzieciństwa. Cal jest tym faktem do głębi zaskoczony, gdyż od ponad roku nikt nie wie, co się z nią dzieje, po prostu zapadła się pod ziemię. Wraz z jej lepszym poznaniem, chłopak przekonuje się, że choć dziewczyna wygląda tak samo, jak przed laty, zachowuje się kompletnie inaczej, a także przedstawia się jako Nyelle, a nie Nicole - imię, które Cal tak dobrze znał z dzieciństwa. Zafascynowany dziewczyną, spędza z nią coraz więcej czasu, a w nim budzą się zapomniane uczucia sprzed wielu lat.
Książka jest napisana z perspektywy głównego bohatera Cala (w większości), co bardzo mi pasuje. Jest to bardzo miła odmiana, gdyż zazwyczaj to dziewczyna jest narratorką powieści. Fajnie jest zagłębić się w lekturze, w której towarzyszymy mężczyźnie i poznajemy jego najskrytsze myśli i uczucia. Dzięki temu książka wydała mi się bardziej romantyczna, niż gdyby była opisana z perspektywy postaci żeńskiej.
Historia stworzona przez Rebeccę jest... słodka. Słodka i urocza. W dobrym znaczeniu oczywiście. Nie zawiera w sobie tony cukru, aż zęby bolą. Uważam, że autorka całą historię opowiedziała subtelnie i zgrabnie. Główni bohaterowie bardzo pozytywni - zabawni, lekko szaleni (zwłaszcza Nyelle), romantyczni, delikatni, lecz w razie potrzeby waleczni jak lwy. Postacie drugoplanowe także wywołały u mnie dużo dobrych emocji m.in. Rea, Richelle, Eric. Oś czasu w książce przeskakiwała z teraźniejszości do retrospekcji i wspomnień z przeszłości, co jest dodatkowym plusem, ponieważ te fragmenty pogłębiały tylko ciekawość czytelnika do zagłębiania się dalej w historię. Szczególnie byłam bardzo ciekawa przeszłości jednej z postaci - Nicole. Rebbeca swoim nienagannym stylem i pomysłem na fabułę potrafiła zainteresować mnie do żywego i trzymać w niepewności do samego końca.
Książkę jak najbardziej polecam. Jest wciągająca, uczuciowa, niekiedy smutna, a dzięki świetnie skonstruowanym dialogom i szalonym momentom była również zabawna. Na sto procent sięgnę po jej inne książki. "Co, jeśli..." czytało mi się z wielką przyjemnością i mam nadzieję, że to samo będę mogła napisać pod jej kolejnym dziełem.
Jeszcze raz polecam!
"Co, jeśli..." Rebecci Donovan to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Znana jest mi ze słyszenia jej popularna seria "Oddechy", z którą w najbliższym czasie mam zamiar się zmierzyć. Jeśli chodzi o tę konkretną powieść, jestem bardzo zadowolona, że po nią sięgnęłam. Zainteresowała mnie od pierwszej strony i dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.
Cal studiuje w...
2016-01-01
Właśnie z 5 minut temu skończyłam czytać i w mojej głowie jest tylko jedno słowo - WOW!
Z opisu książki dowiadujemy się, że jest to powieść erotyczna, w której jeden z głównych bohaterów - Caleb, tresuje osiemnastoletnią Livvie na seksualną niewolnicę.
Czytając słowo "erotyka" od razu w myślach błądzi mi ten nieszczęsny tytuł "50 twarzy Greya". Tam mamy historię gościa mającego hopla na punkcie kontroli, który lubi podczas seksu bawić się w Pana i Uległą ze swoją głupiutką Anastasią.
Jednak Dotyk ciemności jest zupełnie czymś innym, porusza kompletnie inne tematy, problemy niż w Grey'u (i Bogu dziękować!). Przy tej książce Grey to kabaret, a nie erotyk. Jestem naprawdę zadowolona, że ta książeczka wpadła w moje łapki i mogłam ją przeczytać.
To nie jest cudowny romans, w którym główni bohaterowie zakochują się bez pamięci i żyją długo i szczęśliwie. Jest to brutalna i okrutna opowieść, momentami musiałam na chwilę oderwać się od lektury, choćby na 2 minutki, musiałam uspokoić rozszalałe serducho.
Livvie polubiłam od razu. Jest to piękna, odważna, mądra dziewczyna z charakterem, której nie w głowie było przystosowanie się do zaistniałej sytuacji. Walczyła ze swoim porywaczem często nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, ale gdy już poznała karę za nieposłuszeństwo, to i tak nie była stuprocentowo uległa. Dziewczyna miała ciężkie życie, dorastała wśród licznego rodzeństwa, matki, która powiedzmy, że nie była dla niej przyjaciółką, a także zmieniających się w kółko ojczymów. No jej życie nie było sielanką. Dzieciństwo Caleba również nie było kolorowe. W trakcie czytania, poznajemy mroczne życie chłopaka. Czytając niektóre fragmenty łapałam się za głowę nie mogąc uwierzyć w okrucieństwo jakie doznał. Włoski jeżyły mi się na karku.
Polecam gorąco. Oczywiście nie jest to książka dla każdego, tylko dla tych z mocnymi nerwami. Jeśli o mnie chodzi to już teraz zabieram się za drugą część i sądząc po opiniach innych czytelników na pewno się nie zawiodę ;)
Właśnie z 5 minut temu skończyłam czytać i w mojej głowie jest tylko jedno słowo - WOW!
Z opisu książki dowiadujemy się, że jest to powieść erotyczna, w której jeden z głównych bohaterów - Caleb, tresuje osiemnastoletnią Livvie na seksualną niewolnicę.
Czytając słowo "erotyka" od razu w myślach błądzi mi ten nieszczęsny tytuł "50 twarzy Greya". Tam mamy historię gościa...
2016-09-28
Hmm, co by tu napisać o tej książce?
Po pierwsze - jest to totalny wyciskacz łez. Zwykle nie płaczę przy książkach, nieważne jak smutne one są, tak tutaj poryczałam się jak dziecko. Szczególnie w tych jednych z pierwszych rozdziałów powieści twarz miałam mokrą od łez. Mój szloch tylko bardziej pogłębił się w chwili, gdy wyobraziłam sobie siebie na miejscu Nell - nawet teraz na samą myśl mam ochotę sięgnąć po chusteczkę. Za to daję ogromnego plusa - nie łatwo jest wzbudzić w czytelniku takie emocje, które powodują lawinę płaczu.
Po drugie - jest bardzo wciągająca. Zaczęłam czytać ją dzisiaj i również dzisiaj skończyłam. Książka jest napchana różnymi emocjami, które autentycznie poczułam całą sobą. Związałam się z głównymi bohaterami, szczególnie z Nell. Gdy ona była załamana, ja również byłam. Gdy ona była szczęśliwa, moje serce podobnie do niej radowało się.
Po opisie książki spodziewałam się po niej czegoś innego, niż to co faktycznie tam się znajduje. Co nie oznacza, że mi się nie podobała. Bo podobała mi się, aleee... mam pewne zastrzeżenia. Przez pierwszą połowę książki zostałam zmiażdżona emocjonalnie, wyrwano mi serce i wepchnięto je do niszczarki. Tak się właśnie czułam. W drugiej połowie już nie przeżywałam takich momentów wzruszeń czy załamań. O dziwo w tej drugiej części było dość sporo scen seksu (szczerze, nie spodziewałam się po tej książce aż tylu erotycznych fragmentów). W dodatku ten "związek" Nell i Coltona powstał z... nawet nie wiem czego. To był moment, a ci dwoje już mieli na siebie ochotę. Brakowało mi w ich relacji jakiegoś lepszego poznania się, zanim w ogóle zaczęli z sobą flirtować czy całować.
Co jeszcze mnie zastanawiało - książka jest podzielona na cztery części (dwie z nich są napisane z perspektywy Nell, dwie z perspektywy Coltona, opisane są naprzemiennie), z czego praktycznie cała druga część (czyli ta z perspektywy Coltona) opisuje jedną noc. Dosłownie! Około 100 stron przedstawia zdarzenia z jednej nocy. Autorka nie szczędzi czytelnikowi szczegółów, nie ma co ;)
Książkę jak najbardziej polecam. Jest to pozycja z genialnym początkiem, równie ciekawym środkiem, niezbyt powalającym zakończeniem, ale jako całość wypada świetnie.
Książka zawiera wiele tytułów piosenek dopasowanych do danej sytuacji (oczywiście większości z nich nie kojarzyłam, taki ze mnie znawca muzyki...) jak i autorskich tekstów Coltona (było ich niewiele, ale zawsze coś). Jeśli chodzi o postacie, to polubiłam oczywiście głównych bohaterów wliczając w nich także Kyle'a, który nie zabawił długo w tej powieści, jednak przez te kilka rozdziałów zdążył sprawić, że zapałałam do niego sporą sympatią. Nell i Colton przeszli w życiu wiele złego, oboje dźwigają na barkach cierpienie z przeszłości, zdecydowanie zasługują na poznanie ich losów.
Mam nadzieję, że wielu z was lektura również przypadnie do gustu, tak jak i mnie.
Hmm, co by tu napisać o tej książce?
Po pierwsze - jest to totalny wyciskacz łez. Zwykle nie płaczę przy książkach, nieważne jak smutne one są, tak tutaj poryczałam się jak dziecko. Szczególnie w tych jednych z pierwszych rozdziałów powieści twarz miałam mokrą od łez. Mój szloch tylko bardziej pogłębił się w chwili, gdy wyobraziłam sobie siebie na miejscu Nell - nawet teraz...
2016-01-15
Zacznijmy od okładki - jest prześliczna. Przyciąga wzrok czytelnika, co skłania go do przeczytania opisu książki, a w konsekwencji zakupu/wypożyczenia i przeczytania jej.
Co do fabuły - niezwykle ciekawa, nie czytałam jeszcze czegoś związanego z kosmosem. Przyznam, że momentami ciągnęły mi się niektóre fragmenty, aczkolwiek całość oceniam bardzo dobrze.
Bohaterowie ciekawie i prosto zbudowani, nie mam żadnych zastrzeżeń.
Jest to książka młodzieżowa, ale "starsi" spokojnie mogą po nią sięgnąć i nie powinni się zawieść. Lekturę czyta się szybko i przyjemnie, czyli jest tak, jak powinno być.
Polecam na leniwe zimowe wieczory. ;)
Zacznijmy od okładki - jest prześliczna. Przyciąga wzrok czytelnika, co skłania go do przeczytania opisu książki, a w konsekwencji zakupu/wypożyczenia i przeczytania jej.
Co do fabuły - niezwykle ciekawa, nie czytałam jeszcze czegoś związanego z kosmosem. Przyznam, że momentami ciągnęły mi się niektóre fragmenty, aczkolwiek całość oceniam bardzo dobrze.
Bohaterowie ciekawie...
2016-01-21
Cudowna książka! Moim zdaniem lepsza niż pierwsza część. Dlaczego? Już wyjaśniam. Według mnie jest bardziej zaskakująca niż "W otchłani" - w przypadku tej pierwszej części byłam pewna niektórych faktów, które rzecz jasna na końcu się wyjaśniły i potwierdziły moje przypuszczenia. W tym tomie dzieje się więcej, jest sporo zwrotów akcji, więcej zagadek i tajemnic, no po prostu miód na moje serce. Poznajemy lepiej bohaterów, łatwiej nam ocenić, kto jest tym "złych", a kto jest tym "dobrym".
Fabuła jest świetnie i dokładnie dopracowana, nie było fragmentu, który by mnie znużył. Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie.
Podobało mi się bardzo przedstawienie relacji między Amy a Starszym, a w szczególności uświadomienie uczuć, jakie Amy darzyła Starszego. Ogólnie uwielbiam powieściach wątki romantyczne i tutaj ten wątek został tak fantastycznie poprowadzony, że nie przeszkadzało mi kompletnie, że w sumie ich romans nie był jakoś szczególnie wysunięty na tle innych, równie ciekawych wątków. Wszystko było idealne.
Okładka co prawda bardziej podobała mi się w pierwszej części, jednak to nie ona jest tu najważniejsza, tylko treść, a uwierzcie, że treść jest NIESAMOWITA.
Serdecznie polecam, naprawdę nie pożałujecie. ;)
Cudowna książka! Moim zdaniem lepsza niż pierwsza część. Dlaczego? Już wyjaśniam. Według mnie jest bardziej zaskakująca niż "W otchłani" - w przypadku tej pierwszej części byłam pewna niektórych faktów, które rzecz jasna na końcu się wyjaśniły i potwierdziły moje przypuszczenia. W tym tomie dzieje się więcej, jest sporo zwrotów akcji, więcej zagadek i tajemnic, no po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-24
Jestem naprawdę zaskoczona, że ta książka tak bardzo przypadła mi do gustu! Głównym wątkiem jest - jak wynika z opisu - romans między studentką a wykładowcą. Szczerze mówiąc bardzo lubię takie tematy (zakazana, niedozwolona miłość itp). Nie wiem czego się spodziewałam czytając tę lekturę, ale naprawdę jestem bardzo zadowolona, że mogłam ją przeczytać. Akcja tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ją w przeciągu kilku godzin bez żadnej przerwy.
Książka ogólnie jest bardzo lekka, spokojna, przyjemna i całkiem zabawna. Bardzo wczułam się w bohaterów, zwłaszcza główną postać Bliss - każde jej zawstydzenie, radość, ból i smutek odczuwałam na własnej skórze. Oczywiście bardzo polubiłam również Garricka - cudowna postać (nie pogardziłabym takim chłopakiem :D)
Gorąco polecam, ja jestem mega zachwycona tą pozycją - przyznam szczerze, że wcześniej nie czytałam książki, w której występuje romans nauczyciela z uczennicą i jestem pewna, że to nie była ostatnia książka o tejże tematyce.
Książka może i przewidywalna i zakończenie też nie należy do tych zaskakujących, to i tak z czystym sumieniem mogę wręczyć jej 7 gwiazdek. Zgadzam się również z faktem, że problem głównej bohaterki jest niesamowicie głupi i dziecinny (no bo jak dziewictwo może być powodem do wstydu? Naprawdę nie wiem co się dzieje ze współczesną młodzieżą) to jednak spędziłam z nią naprawdę świetny czas, a dla mnie to jest najważniejsze.
Życzę wszystkim miłej lektury :)
Jestem naprawdę zaskoczona, że ta książka tak bardzo przypadła mi do gustu! Głównym wątkiem jest - jak wynika z opisu - romans między studentką a wykładowcą. Szczerze mówiąc bardzo lubię takie tematy (zakazana, niedozwolona miłość itp). Nie wiem czego się spodziewałam czytając tę lekturę, ale naprawdę jestem bardzo zadowolona, że mogłam ją przeczytać. Akcja tak mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-06
Uff nareszcie skończyłam.
Dawno nie czytałam książki, która tak bardzo mi się nie spodobała. Temat powieści mi się podobał - romans uczennicy z nauczycielem - naprawdę uważam go za niezwykle ciekawy i naprawdę można stworzyć cudowną i romantyczną historię (idealny przykład "Kochając pana Danielsa"). Pomysł na książkę autorka miała fajny, ale spisanie go na papier kompletnie jej nie wyszło.
Początek książki jako tako mi się spodobał, ale z każdą następną stroną było coraz to gorzej. Zachowanie postaci było strasznie infantylne, głupie, mega niedorzeczne, dla mnie kompletnie nierealne. Powieść typowa dla nastolatków i choć bardzo lubię takowe czytać, "When summer ends" totalnie nie przypadło mi do gustu. Po opisie spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, bardzo się rozczarowałam.
Ostatnie ok. 100-150 stron czytałam "byle jak", tzn. pomijałam sporo fragmentów, by jak najszybciej ją skończyć.
Daję aż 3 gwiazdki tylko za to, że spodobał mi się sam pomysł na powieść i za szczęśliwe zakończenie.
Nie będę odradzała czytania jej, bo uważam, że mimo tego, że mnie ta książka się nie spodobała to nie znaczy, że komuś innemu również. Nie sądzę żebym kiedykolwiek do niej wróciła, to była raczej jednorazowa przygoda. ;)
Uff nareszcie skończyłam.
Dawno nie czytałam książki, która tak bardzo mi się nie spodobała. Temat powieści mi się podobał - romans uczennicy z nauczycielem - naprawdę uważam go za niezwykle ciekawy i naprawdę można stworzyć cudowną i romantyczną historię (idealny przykład "Kochając pana Danielsa"). Pomysł na książkę autorka miała fajny, ale spisanie go na papier kompletnie...
2016-03-06
Cudna książka. Pochłonęłam ją błyskawicznie i zdecydowanie nie żałuję nieprzespanej nocy.
Elle Kennedy stworzyła świetną historię, niby pełno jest takich romansów, ale jednak na swój sposób oryginalny.
"Układ" opowiada o dziewczynie - Hannah, która, aby zwrócić uwagę chłopaka, który od pewnego czasu jej się podoba, wchodzi w układ z popularnym i bardzo przystojnym kapitanem uniwersyteckiej drużyny hokejowej Garrettem - on zgadza się z nią iść na "niby randkę", aby w ten sposób wzbudzić zazdrość u tegoż chłopaka, a ona w zamian udziela mu korepetycji z etyki. Los chciał, że za sprawą jednego pocałunku oboje zaczynają czuć do siebie coś więcej niż przyjaźń. Czy coś z tego wyjdzie? Czy Hannah wybierze cudownego Justina, który sprawił, że serce dziewczyny zaczęło mocniej bić, czy może Garretta - chłopaka, który nie jest zainteresowany niczym poważniejszym poza jednorazowymi przygodami?
Odpowiedź jest prosta. Koniecznie musicie ją przeczytać. Książka Pani Kennedy wciąga od pierwszych stron i nie pozwala odłożyć jej, aż do ostatniego zdania.
Znajdziemy tu wszystkiego po trochu: czułe i romantyczne sceny, wstrząsające prawdy z przeszłości, zabawne dialogi, a także intrygi osób trzecich, które wprowadzają zamęt w szczęściu bohaterów.
Zdecydowanie polecam. Autorka wykonała kawał dobrej roboty i na pewno nie raz zajrzę jeszcze do jej dzieła. Jestem zachwyconą tą pozycją i jestem pewna, że miłośniczkom tego gatunku także bardzo przypadnie ona do gustu.
Cudna książka. Pochłonęłam ją błyskawicznie i zdecydowanie nie żałuję nieprzespanej nocy.
Elle Kennedy stworzyła świetną historię, niby pełno jest takich romansów, ale jednak na swój sposób oryginalny.
"Układ" opowiada o dziewczynie - Hannah, która, aby zwrócić uwagę chłopaka, który od pewnego czasu jej się podoba, wchodzi w układ z popularnym i bardzo przystojnym...
2016-03-09
Jestem mega zawiedziona. Gdy tylko zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis książki od razu chciałam ją mieć. Tak się złożyło, że dostałam ją w prezencie, więc cała w skowronkach zaczęłam ją czytać.
Początek powieści spodobał mi się, tego nie mogę zaprzeczyć, ale im bardziej zagłębiałam się w treść, tym mój zachwyt diametralnie spadał. Niestety czytanie tej pozycji było dla mnie katorgą i dlatego zawzięłam się mocno i bardzo szybko się z nią uwinęłam, aby te męki zakończyć.
Kompletnie nie wczułam się w bohaterów, ich emocje czy romantyzm, który wylewał się hektolitrami z tej książki. Akcja brnęła szybko... za szybko. Czasami sprawdzałam, czy przypadkiem nie pominęłam kilku stron, bo dla mnie to było kompletnie niedorzeczne, co się właśnie działo. Dialogi przesłodzone, sztuczne, moim zdaniem zupełnie nie pasujące do siebie.
Podsumowując, "Oddychaj mną" jest książką o ciekawej tematyce (romans gwiazdy rocka i zwykłej, prostej dziewczyny) i całkiem udanym początku i tylko z powodu tych dwóch rzeczy daję AŻ dwie gwiazdki. Ogólnie nie polecam jej, moim zdaniem szkoda na nią czasu, ale z drugiej strony zachęcam do sięgnięcia po nią, bo mimo, że mi ona nie przypadła do gustu to nie znaczy, że i innym się nie spodoba.
Jestem mega zawiedziona. Gdy tylko zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis książki od razu chciałam ją mieć. Tak się złożyło, że dostałam ją w prezencie, więc cała w skowronkach zaczęłam ją czytać.
Początek powieści spodobał mi się, tego nie mogę zaprzeczyć, ale im bardziej zagłębiałam się w treść, tym mój zachwyt diametralnie spadał. Niestety czytanie tej pozycji było dla...
2016-03-23
Po przeczytaniu tej książki przez dłuższy czas zastanawiałam się jakie są moje odczucia. I w sumie dalej nie do końca wiem co o niej sądzę, ale generalnie podobała mi się. Pomysł na książkę jest całkiem niezły, fabuła jest ciekawa choć trochę przewidywalna (przynajmniej dla mnie ;) ).
Jacqueline (główną bohaterkę i narratorkę powieści) poznajemy w dość nieprzyjemnej dla niej chwili. Mianowicie po wyjściu z imprezy w środku nocy zostaje zaatakowana przez jej pijanego znajomego. Koszmar dziewczyny zostaje przerwany przez przechodzącego obok Lucasa, który ratuje ją z opresji. Wcześniej, jak w ogóle go nie widywała, tak od tego momentu chłopak wciąż pojawia się na jej drodze - w kawiarni, na wykładach z ekonomi, na kursie samoobrony... Jacqueline jest świeżo po rozstaniu z chłopakiem, z którym była 3 lata, mimo wszystko zaczyna żywić do chłopaka głębsze uczucie. Z wzajemnością.
"Tak blisko" czytało mi się szybko i przyjemnie. Momentami książka bardzo wciąga, czytelnik chce jak najszybciej wiedzieć co się wydarzy dalej. Zdecydowanie sięgnę po następną część.
Po przeczytaniu tej książki przez dłuższy czas zastanawiałam się jakie są moje odczucia. I w sumie dalej nie do końca wiem co o niej sądzę, ale generalnie podobała mi się. Pomysł na książkę jest całkiem niezły, fabuła jest ciekawa choć trochę przewidywalna (przynajmniej dla mnie ;) ).
Jacqueline (główną bohaterkę i narratorkę powieści) poznajemy w dość nieprzyjemnej dla...
2016-04-26
Niecierpliwie czekałam na premierę tej książki, liczyłam dni do momentu, aż mogłam w końcu odebrać książkę z księgarni i nie zawiodłam się. Książka chwyta za serce, pokazuje, że wystarczy zrobić mały krok ku zrozumieniu drugiego człowieka, który pozwoli mu się w pełni otworzyć.
W "Bez słów" mamy okazję poznać Archera, który uchodzi za miejscowego samotnika, outsidera. Archer w wieku 7 lat przeżył dramatyczny wypadek, a skutkiem niego była utrata mowy. Od tego czasu ludzie wytykają go palcami, uważają za dziwoląga, później nie zwracają na niego uwagi, nie chcą spędzać z nim czasu. Właśnie przez zachowanie otoczenia Archer stał się niebywale zamknięty w sobie, kompletnie nie doceniał siebie, czuł się bezwartościowy. I pewnie myślałby tak do końca życia, gdyby nie pojawienie się pewnej dziewczyny w jego rodzinnym miasteczku. Bree to dziewczyna, która również boryka się z koszmarami przeszłości. Pół roku wcześniej przydarzyła jej się traumatyczna sytuacja, z którą nie potrafiła sobie poradzić. W końcu postanowiła spakować najpotrzebniejsze rzeczy, zabrała psa, wsiadła do auta i pojechała w świat. Swoją ostoję znalazła w Pelion - uroczym miasteczku, gdzie pewnego dnia wpada na przystojnego, choć bardzo skrytego mężczyznę. Kobieta zafascynowana nowym znajomym pragnie zbliżyć się do niego i zaprzyjaźnić. Udaje jej się to, jednak zamiast przyjaźni zaczyna czuć coś więcej. Zresztą nie tylko ona...
Historia Archera i Bree jest naprawdę warta przeczytania. Pokazują, że mimo nieciekawych przeżyć z przeszłości, dręczących ich koszmarów w teraźniejszości, można zbudować piękną i szczęśliwą przyszłość. Szczególnie należy pochwalić Bree, która nie przejmując się zdaniem innych i krążącymi plotkami, postanowiła zbliżyć się do Archera, który według nich nie zasługiwał na jakąkolwiek uwagę i zainteresowanie. Cudowna postawa.
Ogólnie powieść jest wzruszająca, niekiedy zabawna, czasami według mnie odrobinę przewidywalna, jednak w końcowym rozrachunku oceniam ją na solidną 4. Polecam serdecznie!
Niecierpliwie czekałam na premierę tej książki, liczyłam dni do momentu, aż mogłam w końcu odebrać książkę z księgarni i nie zawiodłam się. Książka chwyta za serce, pokazuje, że wystarczy zrobić mały krok ku zrozumieniu drugiego człowieka, który pozwoli mu się w pełni otworzyć.
W "Bez słów" mamy okazję poznać Archera, który uchodzi za miejscowego samotnika, outsidera....
2016-04-28
Zanim zaczęłam czytać tę książkę, obawiałam się, że mi się nie spodoba, że to będzie jakaś głupiutka historia miłosna między przybranym rodzeństwem. Chociaż jeśli bardziej sprecyzować moje obawy, bałam się, że akcja będzie kiepsko przeprowadzona, że będzie pozbawiona jakiegokolwiek sensu i realizmu, bo sam wątek zakazanej miłości oczywiście jest według mnie bardzo interesujący.
Po przeczytaniu tejże lektury mogę z ręką na sercu oznajmić, że moje obawy były kompletnie bezpodstawne i niepotrzebne. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko. Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu, prosty, zrozumiały, idealny dla książek new adult.
Eden - główna bohaterka - przyjeżdża na wakacje do ojca i jego nowej rodziny do Kalifornii. Już pierwszego dnia między nią a jej starszym przybranym bratem Tylerem dochodzi do zgrzytów. Ogólnie początkowo Eden nie jest zbytnio pozytywnie nastawiona do swojej nowej rodziny, jednak to właśnie Tyler najbardziej działa jej na nerwy. Chłopak jest arogancki, sarkastyczny, kłótliwy - ogólnie typowy buntownik. Od pierwszego spotkania dokucza naszej bohaterce, posyła ku niej nieprzyjazne spojrzenia, obraźliwe komentarze. I kto by pomyślał, że z takiej nieciekawej relacji może zrodzić się coś niesamowitego? Otóż, nasi bohaterowie. Eden i Tyler wraz z jego przyjaciółmi spędzają razem dużo czasu, poznają się coraz lepiej i w konsekwencji zaczynają czuć do siebie coś więcej niż przyjaźń, czy nawet siostrzano-braterską miłość. Oboje chcą być razem, lecz świadomość, że są rodzeństwem (przybranym bo przybranym, ale jednak wciąż rodzeństwem) skutecznie utrudnia im osiągnąć to czego pragną.
Jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Tak jak wspomniałam we wstępie, miałam spore obawy przed zabraniem się za nią do czytania. Bardzo się cieszę, że jednak było inaczej. Lektura bardzo mi się spodobała i z chęcią sięgnę po drugą część, by poznać dalsze losy Eden i Tylera. Polecam!!
Zanim zaczęłam czytać tę książkę, obawiałam się, że mi się nie spodoba, że to będzie jakaś głupiutka historia miłosna między przybranym rodzeństwem. Chociaż jeśli bardziej sprecyzować moje obawy, bałam się, że akcja będzie kiepsko przeprowadzona, że będzie pozbawiona jakiegokolwiek sensu i realizmu, bo sam wątek zakazanej miłości oczywiście jest według mnie bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-21
Przeczytane! Bardzo długo czekałam na premierę tej książki i w końcu się doczekałam.
"Niebezpieczne kłamstwa" - najnowsza książka Becci Fitzpatrick opowiada o Stelli, która zmuszona jest zacząć życie od nowa. Była świadkiem poważnego przestępstwa i dla jej bezpieczeństwa została objęta programem ochrony świadków. Z wielkiego miasta zostaje przeniesiona do małej wsi, której początkowo szczerze nienawidzi. Nie pała sympatią do mieszkańców, okolicy, a w szczególności do swojej opiekunki. Z czasem jej zdanie ulega zmianie. Znajduje pracę, poznaje coraz to więcej ludzi - w tym Cheta. Z każdym dniem coraz bardziej przekonuje się do nowego miejsca, coraz rzadziej rozpamiętuje stare czasy - przyjaciół czy chłopaka, który również został objęty programem ochrony świadków. Stella spędza dużo czasu z Chetem, w konsekwencji zaczyna czuć do niego coś, czego nie powinna.
Książka generalnie podobała mi się. Naprawdę długo czekałam, aż w końcu będę mogła ją odebrać z księgarni i jako tako nie zawiodłam się. Chociaż niektórych kwestii brakowało mi w tej lekturze, jak na przykład spodziewałam się jakiejś większej sceny z Reedem, a tu właściwie nic o nim nie było (chociaż była jedna rzecz, której się nie spodziewałam) i nie wiem czemu ale denerwowało mnie to ciągłe powtarzanie z imienia i nazwiska przywódcy kartelu z Filadelfii (nie można było użyć tylko imienia?) - ale ten dziwny dla mnie element nie miał wpływu na ocenę książki, ot takie malutkie zażalenie ;)
Postacie są fajnie wykreowani, szczególną sympatią obdarzyłam głównego bohatera płci męskiej. Becca ma talent, jeśli chodzi o pisanie męskich postaci - najpierw urzekł mnie Patch, potem Jude, a teraz Chet.
Polecam. Fanom książek New Adult powinna się spodobać :)
Przeczytane! Bardzo długo czekałam na premierę tej książki i w końcu się doczekałam.
"Niebezpieczne kłamstwa" - najnowsza książka Becci Fitzpatrick opowiada o Stelli, która zmuszona jest zacząć życie od nowa. Była świadkiem poważnego przestępstwa i dla jej bezpieczeństwa została objęta programem ochrony świadków. Z wielkiego miasta zostaje przeniesiona do małej wsi,...
Jest to jedna z cudowniejszych książek, jaką w życiu czytałam.
Jestem świeżo po lekturze i wciąż nie mogę dojść do siebie (ach te emocje...). Po raz pierwszy poczułam, co to znaczy mieć "książkowego kaca". Nie wiem, czy będę w stanie sięgnąć teraz po inną powieść.
Książka jest bardzo emocjonalna, treść jest głęboka i pouczająca, bohaterowie tacy prawdziwi... CUDO!
Autorka wykonała przepiękną robotę, jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po to arcydzieło. Jestem tak przejęta całą historią, że wciąż trzęsą mi się dłonie.
Ashlyn, Daniel, Ryan, Hailey, Gabby,... - pokochałam ich wszystkich całym sercem. Pokochałam każdego bohatera, który pojawił się w książce.
Relacja Ashlyn i Daniela... to było coś pięknego. Ich radość, ich smutek, ich łzy, ich miłość - wszystkie te emocje przeżywałam razem z nimi (o ile nie bardziej). A zakończenie... przez łzy nie widziałam wyraźnie tekstu i miałam problem z dokończeniem książki. Totalnie się wzruszyłam, a zdarza mi się to bardzo rzadko.
Jestem przekonana, że nigdy nie zapomnę tej historii. Bo jak można zapomnieć historię swojego życia? A czytając tę właśnie książkę, tak bardzo wciągnęłam się w fabułę, że czułam, jakbym to ja była Ashlyn. Niesamowite uczucie.
Nie będę jakoś szczególnie namawiała Was do tej książki, bo po co? Wystarczy, że otworzycie pierwszą stronę i przepadniecie.
Zatem... polecam ;)
Jest to jedna z cudowniejszych książek, jaką w życiu czytałam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJestem świeżo po lekturze i wciąż nie mogę dojść do siebie (ach te emocje...). Po raz pierwszy poczułam, co to znaczy mieć "książkowego kaca". Nie wiem, czy będę w stanie sięgnąć teraz po inną powieść.
Książka jest bardzo emocjonalna, treść jest głęboka i pouczająca, bohaterowie tacy prawdziwi... CUDO!
Autorka...