-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2018-02-17
2017-07-02
2016-07-05
2016-09-07
2016-03-26
2015-07-31
2015-03-20
2014-06-10
2014-05-19
2014-04-20
2014-02-16
2014-02-05
2013-12-08
2013-07-18
2013-06-26
2013-06-24
2013-03-02
2013-03-10
"Życie Pi" jest trzecią książką w dorobku hiszpańskiego pisarza Yanna Martela (o czym skwapliwie informuje nas sam autor) i jak dotąd jedyną, której udało się odnieś sukces. I to jaki! Historia nastoletniego Pi Patela - jedynego ocalałego pasażera statku "Tsimtsum", który przeżył 227 dni na Oceanie Spokojnym, w jednej szalupie z 450 funtowym tygrysem bengalskim, z łatwością trafiła do serc milionów czytelników na całym świecie. Choć opowieść na pierwszy rzut oka wydająca się być wyssana z palca, zdarzyła się naprawdę. Cóż, nie od dziś wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze...
"I wtedy starszy pan powiedział: "Znam pewną historię, która sprawi, że uwierzy pan w Boga".
- Czy pańska historia rozgrywa się dwa tysiące lat temu w odległym zakątku imperium rzymskiego? - zapytałem.
-Nie.
- Czy nie chodzi wobec tego o siódmy wiek i Arabię?
- Nie, nie. Wszystko zaczęło się tutaj w Puttuczczeri..."
Książka podzielona jest na trzy zasadnicze części. Pierwsza z nich opowiada o dzieciństwie Piscine'a Molitora Patela, czyli tytułowego Pi, wychowującego się w rodzimych Indiach. Chłopiec od zawsze miał styczność z różnego typu zwierzętami z powodu profesji swoich rodziców - właścicieli miejscowego zoo. Co jeszcze odróżnia tego indyjskiego chłopca od innych, zwykłych obywateli? Pi szczerze i prawdziwie poszukuje Boga w swoim życiu. Odbywa swoistego typu wędrówkę przez religię hinduską ( w której wierze został wychowany), chrześcijańską, oraz muzułmańską. W każdej z nich dostrzega piękno i pomimo niezadowolenia współwyznawców, gorliwie wyznawał każdą z nich, udowadniając tym samym, że żadna nie ma wyłącznego monopolu na zbawienie. Historie z przeszłości przeplatane są z teraźniejszością podczas opisów spotkania autora z bohaterem książki w trakcie zbierania materiałów, oraz narratora wypowiadającego się z perspektywy czasu o przeżytej przygodzie. Druga część zaczyna się dokładnie tam gdzie skończyła wcześniejsza, czyli podczas morskiej wyprawy do Kanady rodziny Patelów i części zwierząt w celu zapewnienia lepszych warunków życia. Feralna podróż kończy się zatonięciem statku pozostawiając Pi -jedynego ocalałego, na pastwę żywiołów i zwierząt (zebry, hieny, orangutana i tygrysa). Jego współtowarzysze niedoli, wraz z upływem czasu zjadają się nawzajem, a on sam zostaje skazany na obecność tygrysa, który przerażał go bardziej niż rozciągający się przed nim ocean. W tym momencie zaczyna się historia właściwa, opisująca losy naszego bohatera, jego walkę o przetrwanie, w której bezcenne okazała się jego zręczność, pomysłowość, niezachwiana wiara w Boga i własne możliwości, oraz rodząca się zażyłość między afrykańskim drapieżnikiem i człowiekiem. Trzecia natomiast... nie tu zaczęłoby się już spoilerowanie :)
Po książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, widząc jak wielki odniosła sukces i jakie zainteresowanie wzbudza, szczególnie po premierze filmu. Spodziewałam się umoralniającej historyjki o sile wiary i tym podobna, a otrzymałam... niesamowitą historię.
Mało który autor jest w stanie przekonać mnie do przeczytania opowieści rozgrywającej się na środku oceanu, posługując się jedynie dwoma postaciami, z których jednak jest tygrysem bengalskim (i to wcale nie upersonifikowanym). W książce występuje dużo opisów zwyczajów zwierząt (szczególnie w pierwszej części), oceanicznej fauny i flory, czy przeżyć wewnętrznych bohatera. Zazwyczaj tego typu rzeczy najzwyczajniej w świecie mnie nudzą, jakże więc wielkie było moje zdziwienie, gdy z każdym napotkanym fragmentem moje zainteresowanie wzrastało, a każdy wers chłonęłam z przyjemnością. Pan Martel posiada lekkie pióro, co w książkach tego typu ma nie małe znaczenie. Spodziewałam się poważnego tonu, otrzymałam ciekawą i chwilami autentycznie zabawną lekturę, podnoszącą na duchu i posiadającą w sobie naprawdę sporo pozytywnej energii. Szczerze polecam każdemu :)
http://zielonadachowka.blogspot.com/
"Życie Pi" jest trzecią książką w dorobku hiszpańskiego pisarza Yanna Martela (o czym skwapliwie informuje nas sam autor) i jak dotąd jedyną, której udało się odnieś sukces. I to jaki! Historia nastoletniego Pi Patela - jedynego ocalałego pasażera statku "Tsimtsum", który przeżył 227 dni na Oceanie Spokojnym, w jednej szalupie z 450 funtowym tygrysem bengalskim, z łatwością...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-04-29
2013-05-19
Pewnie każdy z was przechadzając się między bibliotecznymi półkami natknął się kiedyś na tomiszcza ciasno upchnięte między inne dzieła, jakby stało tam od początku istnienia tego miejsca. Pełnią one rolę cichych obserwatorów kolejnych pokoleń, postępów i poszerzania się grona ich pobratymców. Ich grubość przyciąga wzrok, ich podniszczona okładka sprawia, że z chęcią sięgnęliśmy by po aparat i stworzyli klimatyczną fotografię. Pokryta warstwą kurzu wygląda jak eksponat - relikt z zamierzchłych czasów.
Jedną z nich jest "Samotnia" Dickensa - dzieło niebywale długie (1024 strony, małą czcionką!) i z pewnością tym samym odstraszające potencjalnych zainteresowanych. Osobiście jednak widząc jej grubość postanowiłam zmierzyć się z własnymi lękami i podjąć wyzwanie.
Przyznam szczerze nie była to rzecz dla mnie łatwa zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Podczas czytania doszło u mnie niemalże do zwichnięcia nadgarstka (taki tomik jednak trochę waży), oraz regularnego nawrotu kataru i kaszlu z powodu kurzu tworzącego wokół mnie swoistego typu aurę, wraz z każdym przewróceniem strony. Może i z daleka wyglądałby to magicznie jednak jako uczestnik tegoż wydarzenia szczerze nie polecam.
Przejdźmy jednak do treści.
Główną osią utworu jest niekończący się proces - Jardance przeciwko Jardance dotyczący dość pokaźnego spadku, który jednak od wielu, wielu lat nie doczekał się rozwiązania, oraz nawet jego zapowiedzi. Stał się on przyczyną upadku wielu osób z obu stron procesowych, dla których sąd działał jak narkotyk. Wraz z główną bohaterką Esterą Summerson - dziewczyną o nieznanej przyszłości wychowywanej przez chrzestną matkę, poznajemy kolejne pokolenie spadkobierców. Proces jest jednak jedynie przykrywką do ukazania historii rodziny Jardance, której zawiłe losy poznajemy wraz z biegiem wydarzeń.
Akcja utworu toczy się na dwóch płaszczyznach - jako opowiadania Estery, w formie pamiętnikarskiej, oraz odautorskiej narracji dotyczącej pozostałych bohaterów powieści. A tych jak na Dickensa przystało jest całkiem sporo. Wpływa to w dużej mierze na objętość tego tomiszcza, gdyż każda z nich jest dokładnie przedstawiona i omówiona, począwszy od detalów jak np. nawyki śniadaniowe, a na koligacjach rodzinnych cztery pokolenia wstecz skończywszy. Przyznam szczerze, że nie napawało mnie to radością, gdyż o ile chodzi o postacie pierwszo- i drugoplanowe taki zabieg jest wręcz wskazany, aby czytelnik mógł nawiązać z nimi więź, o tyle w przypadku bohaterów czwartoplanowych jest zbędne. Na tym jednak na koniec. Jeśli ktoś z was kiedykolwiek narzekał na opisy przyrody w "Nad Niemnem" z pewnością po lekturze "Samotni" zmieni swoje zdanie. U Dickensa śnieg nie pada, tylko "z błękitnego nieboskłonu powoli, niby niesiony opiekuńczymi podmuchami wiatru opada w postaci śnieżnobiałego puchu, okrywając ziemski padół". Nie jest to oczywiście dokładny cytat, ale nie wiele w niem przesady.
Wiele osób właśnie za malowniczość w tworzeniu wszelkiego typu opisów ceni sobie najbardziej twórczość Dickensa, jednakże jeśli zajmują połowę 1024 stronicowego dzieła, to jednak troszeczkę za dużo. Szczególnie, że historia sama w sobie nie potrafi przyspieszyć w żaden sposób czytania. Całość więc dłuży się niemiłosiernie. Brakowało tej wartkiej akcji i subtelnego humoru tak dobrze znanego mi z "Dawida Copperfielda". Zamiast tego otrzymałam szczegółową charakterystykę ówczesnego sądownictwa ukazanego poniekąd w krzywym zwierciadle, oraz wielopokoleniowy dramat rodzinny. Jest to może i całkiem ciekawa lekcja historii oraz dowód na to, że mentalność ludzka nie uległa znacznym zmianom nawet jeśli czasy i obyczaje są obecnie całkiem inne, jednak nie potrafiło to przykuć mojej uwagi i szybko ogarnęło mnie znudzenie.
Uwielbiam XIX wieczne powieści ze wszystkim ich rozwlekłymi opisami, starymi obyczajami, niepowtarzalnym klimatem, oraz nonsensami jednak ta książka najzwyczajniej w świecie jest za gruba, a przez to zniechęcająca nawet najbardziej zagorzałych fanów.
Pewnie każdy z was przechadzając się między bibliotecznymi półkami natknął się kiedyś na tomiszcza ciasno upchnięte między inne dzieła, jakby stało tam od początku istnienia tego miejsca. Pełnią one rolę cichych obserwatorów kolejnych pokoleń, postępów i poszerzania się grona ich pobratymców. Ich grubość przyciąga wzrok, ich podniszczona okładka sprawia, że z chęcią...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to