-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2015-11-19
2015-08-29
2015-11-14
2015-07-27
2015-09-12
2015-12-27
2015-09-04
Któż z nas nie pragnął zajrzeć w przeszłość ulubionego bohatera? Poznać czynniki, które go ukształtowały, zdarzenia, które stały się ważną częścią jego życia, miejsca, które odwiedził, ludzi których poznał? Cassandra Clare wraz z dwoma innymi autorkami postanowiły wyjść na przeciw marzeniom fanów. W taki sposób powstały "Kroniki Bane'a".
O tym jak barwne życie prowadził Bane na długo przed zdarzeniami z "Darów anioła", a nawet "Diabelskimi maszynami" wspominane było bardzo często. Wysoki Czarownik Brooklyn'u jest w końcu postacią niezwykle barwną, mającą kilka setek na karku, a w głowie niezliczona ilość pomysłów. Nic dziwnego że szybko stał się ulubieńcem czytelników. Opowiadania w których odgrywałby główną rolę wydawał się więc tylko kwestią czasu.
"Kroniki..." składające się z kilkunastu niezwiązanych ze sobą historii opisują losy Magnusa na przestrzeni lat. Zbiór otwiera historia pobytu w Peru, po której jak wiemy z wcześniejszych serii, zabroniono przekraczać mu granicy tego państwa. Było to bardzo wyraźne puszczanie oczka do fanów serii, którzy z pewnością poświęcili choć jedną myśl na to co takiego zrobił tam ten niesforny czarodziej. Obietnica objawienia nam tej wielkiej tajemnicy okazała się jednak bez pokrycia. Tyczy się to zresztą większości opowiadań.
Styl Clare jest niepowtarzalny. Jej powieści są pełne humoru, ciekawych rozwiązań fabularnych i cudownych bohaterów, których nie sposób nie lubić. W "Kronikach..." wszystko za co czytelnicy pokochali prozę Clare zostało zepchnięte na dalszy plan. W dużej mierze jest to zapewne zasługa współautorek. O ich udziale w poszczególnych historiach możemy jednak tylko gdybać. Faktem pozostaje jednak, iż związek z seriami ogranicza się jedynie do warstwy fabularnej. Brakuje tej iskry, która wyróżniała jej książki. I choć mamy możliwość poznać bohaterów, o których wcześniej tylko słyszeliśmy, poznać historie z ich udziałem, oraz choć przez chwilę obserwować świat oczami Magnusa, jest to ciągle za mało aby czuć się w pełni usatysfakcjonowanym. Opowiadania więcej obiecują niż są w rzeczywistości w stanie nam dać.
Nie warto jednak całkowicie skreślać całego zbioru. W jak każdej tego typu pozycji pojawiały się fragmenty lepsze lub gorsze. Moim faworytem okazała się historia Rafaela Santiago, postaci doskonale nam znanej z serii „Dary Anioła”, i jego przemiany w wampira, oraz roli jaką odegrał w tym wszystkim Magnus. Na uwagę zasługują także przygody związane z wydarzeniami rozgrywające się gdzieś na przestrzeni pierwotnej trylogii „Dary anioła”. Opowiadania są jednak wyraźnie kierowane do osób znających świat nocnych łowców i podziemnych, przez co czytelnik niezaznajomiony z wcześniejszymi częściami odczuwałby znikomą radość z ich poznawania.
Sądzę, że pośród tak różnorodnych opowiadań rozgrywających się na przestrzeni wieków każdy powinien odnaleźć coś dla siebie. W końcu tak barwna historia, jak ta stworzona przez Banea zasługuje na uwagę, a każda możliwość choć chwilowego powrotu do świata wykreowanego przez Clare z pewnością warta jest wykorzystania.
Któż z nas nie pragnął zajrzeć w przeszłość ulubionego bohatera? Poznać czynniki, które go ukształtowały, zdarzenia, które stały się ważną częścią jego życia, miejsca, które odwiedził, ludzi których poznał? Cassandra Clare wraz z dwoma innymi autorkami postanowiły wyjść na przeciw marzeniom fanów. W taki sposób powstały "Kroniki Bane'a".
O tym jak barwne życie prowadził...
2015-10-10
Powieśc ta powstająca przez 10 lat dotyka problematyki wojny widzianej oczami młodego człowieka. Wraz z głównym bohaterami zostajemy wepchnięci w sam środek wojennej zawieruchy, by następnie cofnąć się do przeszłości i poznać cały proces, który doprowadził bohaterów do tego konkretnego momentu. Okrutny czas II wojny światowej obserwujemy oczami zarówno młodego chłopaka, który dzięki nieprzeciętnej inteligencji został włączony w szeregi niemieckiego wojska jak i młodziutkiej niewidomej francuski, która staje się kolejną niewinną ofiarą panującego terroru . Niewątpliwie jest to książka wartościowa, bardzo ładnie napisana, oddziaływająca na wyobraźnie i potrafiąca zaciekawić czytelnika mimo braku nagłych zwrotów akcji. Niczym opowieść starego bajarza otula nas magiczną aurą. Niestety, aż do końca nie angażuje emocjonalne (a mogłaby) przez co pozostaje jedynie kolejna historią, która choć dociera do mózgu nie dociera do serca.
Powieśc ta powstająca przez 10 lat dotyka problematyki wojny widzianej oczami młodego człowieka. Wraz z głównym bohaterami zostajemy wepchnięci w sam środek wojennej zawieruchy, by następnie cofnąć się do przeszłości i poznać cały proces, który doprowadził bohaterów do tego konkretnego momentu. Okrutny czas II wojny światowej obserwujemy oczami zarówno młodego chłopaka,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-15
"Kroniki niezapowiedzianej śmierci" to już moje drugie spotkanie z twórczością Marqueza i tym razem zwieńczone zwycięstwem (czego nie można powiedzieć o "Sto lat samotności". Dzięki niewielkiej ilości stron i prostej, jednotorowej historii udało mi się ją ukończyć, a historia człowieka skazanego na śmierć w imię obrony honoru, niosła w sobie taki pokład groteski i absurdu, jakiej nie powstydziłby się sam Kafka w swoim "Procesie". Pomimo ciekawego tematu i sprawnie zrealizowanej fabuły i tym razem Marquez nie przekonał mnie do siebie.
"Kroniki niezapowiedzianej śmierci" to już moje drugie spotkanie z twórczością Marqueza i tym razem zwieńczone zwycięstwem (czego nie można powiedzieć o "Sto lat samotności". Dzięki niewielkiej ilości stron i prostej, jednotorowej historii udało mi się ją ukończyć, a historia człowieka skazanego na śmierć w imię obrony honoru, niosła w sobie taki pokład groteski i absurdu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-24
"Black Ice" nietypowa młodzieżówka kusząca wizją zimnych i mrocznych okolic, oraz niebezpieczeństwa czyhającego na każdym kroku. Dwie dziewczyny podczas podróży w góry z powodu nagłej śnieżycy zmuszone są szukać ratunku w pobliskim domku, w którym zostają wzięte jako zakładniczki przez dwójkę zbiegów.
Pomimo naprawdę fajnego pomysłu autorka dość szybko wraca na utarte tory niebezpiecznie zahaczając o typowe młodzieżowe romansidło. Na szczeście sceneria ośnieżonych stoków i opuszczonych domów pełnych trupów, pozwala przymknąć oko na te niedogodności i z przyjemnością obserwować zmagania bohaterów z naturą i mordercą czyhającym w mroku.
"Black Ice" nietypowa młodzieżówka kusząca wizją zimnych i mrocznych okolic, oraz niebezpieczeństwa czyhającego na każdym kroku. Dwie dziewczyny podczas podróży w góry z powodu nagłej śnieżycy zmuszone są szukać ratunku w pobliskim domku, w którym zostają wzięte jako zakładniczki przez dwójkę zbiegów.
Pomimo naprawdę fajnego pomysłu autorka dość szybko wraca na utarte tory...
2015-10-30
"Mort" to już moja 4 przygoda w Świecie Dysku a zarazem chyba najciekawsza pośród tych, z którymi dane mi się było zapoznać. Śmierć to niewątpliwe jedna z najciekawszych postaci powołanych do życia przez Pratchetta, dlatego tez przyjrzenie się jej z bliska dało mi sporo frajdy. Śmierć zmęczona swoja zwykła egzystencja oraz zmartwiona stanem cywilnym przybranej córki postanawia wziąć sobie pomocnika, a sama zaznać uroków ludzkiego życia. Okazuje się, że praca wykonywana przez naszego protagonistę nie jest tak łatwa jak się wydaje, a władza nad życiem i śmiercią w niepowołanych rękach może przynieść wiele zagrożeń dla całego wszechświat. Niezwykle zabawna, pełna trafnych spostrzeżeń dotyczących otaczającej nas rzeczywistości i wręcz przepełniona wyjątkowo charyzmatycznymi bohaterami umili każdy chłodny wieczór.
"Mort" to już moja 4 przygoda w Świecie Dysku a zarazem chyba najciekawsza pośród tych, z którymi dane mi się było zapoznać. Śmierć to niewątpliwe jedna z najciekawszych postaci powołanych do życia przez Pratchetta, dlatego tez przyjrzenie się jej z bliska dało mi sporo frajdy. Śmierć zmęczona swoja zwykła egzystencja oraz zmartwiona stanem cywilnym przybranej córki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-22
2015-09-07
2015-11-01
2015-09-05
2015-12-20
2015-11-08
2015-11-06
2015-10-23
2015-09-26
Pierwszy dzień w college'u to ciężkie przeżycie dla każdego, a szczególnie dla wyalienowanej z życia, nieśmiałej, wręcz zahukanej w sobie młodej dziewczyny. Tak właśnie jest Kiersten. Wszystko zmienia się gdy poznaje Westona - pewnego siebie opiekuna roku, który staje się dla niej katalizatorem zmian. Zamknięta w kokonie własnych lęków, zmagająca się z depresją po śmierci rodziców dzięki niemu zaczyna naprawdę żyć. Nie wie jednak, że nie ona jedna na swoich barkach dźwiga ciężar ponad jej siły, a oferowana pomoc okaże się ratunkiem dla nich obojga.
„Utrata” należy do wąskiej grupy książek, których zadaniem jest rozrywać serce czytelnika kawałek po kawałku. Jest to jedna z tych „powieści rakowych”, czerpiących garściami ze schematu (patrz „Gwiazd naszych wina”, „Zanim umrę”, w mniejszym stopniu „Bez mojej zgody”), które jednak zawsze się wybronią i wzbudzą jakieś emocje.
Tak jak w wielu wcześniejszych historiach mamy dwoje nastolatków, którzy radzą sobie z codziennością najlepiej jak potrafią, nie marnując żadnej chwili, śmiejąc się, spełniając marzenia i kochając tak jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Choć fabule daleko do oryginalności jest to temat, który nie nuży – w końcu żadna książka tak nie afirmuje życia, jak ta traktująca o ludziach, którym tak niewiele go zostało.
Siłą napędową powieści van Dyken są niewątpliwie bohaterowie, których poznajemy naprawdę dobrze, z racji tego, iż autorka zdecydowała się na dwutorową narrację. Kiersten to sympatyczna, cicha i zagubiona dziewczyna, z którą bez trudu można się utożsamić. Choć wiele jej wyborów ugruntowanych jest stratą bliskich łatwo zrozumieć jej sposób myślenia. Jest to zarazem wada i zaleta tej postaci, której wyraźnie brakuje ikry, przez co zainteresowanie jej historią dość szybko zanika. Braki te doskonale rekompensuje Weston, który staje się drugim narratorem. I choć obserwacje czynione z jego punktu widzenia są krótsze i początkowo służą jedynie jako wtrącenia do całej historii są one najlepszą częścią powieści. Bo i sam bohater jest niezwykły.
Autorka kreując go idealnie wyważyła cechy charakteru stawiając go gdzieś między duszą towarzystwa, a cichym romantykiem, przystojniakiem ze szkolnej drużyny na widok, którego żeńska część college'u mdleje, a zrównoważonym opiekunem roku, gotowym nieść pomoc w każdej sytuacji. Nie wiem jak jej się to udało, ale stworzyła tym samym postać z krwi i kości, z którą chciałoby się zaprzyjaźnić. Dodatkowo to właśnie z jego ust padają najtrafniejsze uwagi i świetne cytaty. Nieczęsto w młodzieżowych powieściach spotkać można tak dojrzałego młodego człowieka, który nie dość, że zdaje się być całkowicie pogodzony z tym, iż dano mu tak mało czasu, to potrafi wynieść ze swojej sytuacji pewną mądrość. Dlatego też, gdy czytam że życie to niebo wierzymy w to, gdyż czujemy, że to coś więcej niż utarty frazes.
Dużym plusem powieści jest także niewymuszona fabuła. Nie ma w niej nachalnego wątku miłosnego, niesamowitych zdarzeń, czy niespodziewanych zwrotów akcji. Mamy jasno określoną oś fabularną - lista rzeczy do zrobienia stworzona przez Kiersten – która staje się pretekstem do udzielenia nam kilku życiowych rad, ukazania piękna nawet najbardziej zwyczajnych chwil i pokazania, że trzeba chwytać czas póki go jeszcze mamy, nie wpychając nam przy okazji na siłę łzawej historyjki o umierającym chłopaku.
O śmierci nie mówi się tam prawie wcale. Wisi niczym widmo przyszłych zdarzeń, autor nie obsadza jej jednak w roli równorzędnego bohatera.
I choć pod koniec historia zmierza w stronę niepotrzebnej tkliwości, a autorka z coraz większą pewnością siebie dopasowuje rzeczywistość do swojej historii nie odbiera to powieści uroku, który sprawia, że od historii Westona i Kierstin nie sposób się oderwać.
„Utrata” jest niczym kocyk w zimny wieczór, otula czytelnika, sprawia, że na sercu robi się cieplej i wywołuje na twarzy mimowolny uśmiech. I po raz kolejny daje nam powód do zachwytu nad codziennością, oraz docenienia czasu, który nam dano.
Pierwszy dzień w college'u to ciężkie przeżycie dla każdego, a szczególnie dla wyalienowanej z życia, nieśmiałej, wręcz zahukanej w sobie młodej dziewczyny. Tak właśnie jest Kiersten. Wszystko zmienia się gdy poznaje Westona - pewnego siebie opiekuna roku, który staje się dla niej katalizatorem zmian. Zamknięta w kokonie własnych lęków, zmagająca się z depresją po śmierci...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to