Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

A więc w skrócie: książka opowiada o dziewczynie, która chcąc odciąć się od tragicznej przeszłości, wyjeżdża na studia z dala od swojego rodzinnego domu. Pewnego dnia na jej drodze staje przystojny Nate, a Rowe rozważa wyjście ze swojej skorupy. Brzmi jak opis typowej młodzieżówki, prawda? I tak też zaczyna się ta historia, ale szybko zmienia obrany kierunek na coś znacznie lepszego. Przede wszystkim: problem poruszony przez autorkę, a z którym zmaga się Rowe jest czymś, z czym nigdy wcześniej nie spotkałam się w takim kontekście w książce. Co więcej, jest on przedstawiony bardzo autentycznie, tak samo zresztą, jak przedstawienie ogólnych kłopotów, z jakimi zmagają się osoby po takim przeżyciu.
Na początku studiów, Rowe była bardzo zagubiona, ale w miarę upływu czasu jej nastawienie diametralnie się zmieniło. Podobała mi się jej walka ze strachem, to, jak próbowała nowych rzeczy czasami nawet wbrew sobie. Chyba powinnam zaznaczyć, że to kompletnie nie jest typ szarej myszki! Może i była trochę nieśmiała, lecz gdy musiała, umiała odparować ciętą ripostą albo pomysłowym prankiem. Nie zliczę, ile razy uśmiałam się z dziecinnych psikusów bohaterów :D Rowe nie jest szarą myszką, a z kolei Nate nie jest typowym bad-boyem. Ba, on nie ma nic a nic z bad- boya... To stu procentowy romantyk o gołębim sercu!
Między tą dwójką od pierwszej chwili iskrzyło, choć ich relacja rozwijała się dosyć powoli. Nie jest to oczywiście żadnym minusem, ponieważ obserwowanie jak ich przyjaźń pogłębiała się, było samą przyjemnością, ale przyznam, że końcówka zbyt szybko mi zleciała. Marzy mi się książka o perypetiach Tysona i Cass, w której w tle mielibyśmy dalszą historię Rowe i Nate'a - byłoby to idealne zwieńczenie przygód tej dwójki.
"Zapadnij w serce" to powieść, do której w zasadzie nie mam żadnych zastrzeżeń. Może i bohaterowie kłócili się czasem o bzdety, może i zachowywali się irracjonalnie, ale podczas czytania kompletnie nie zauważałam żadnej z tych rzeczy. Jeśli szukacie "innej" książki młodzieżowej na te chłodne, jesienne wieczory, to gorąco polecam Wam "Zapadnij w serce". Duża dawka humoru, charyzmatyczni bohaterowie i słodki, lecz nie przesłodzony wątek romantyczny z pewnością umilą każdemu czas i będą świetną odskocznią :)

zapraszam na bloga: https://strefabrunetki.blogspot.com/

A więc w skrócie: książka opowiada o dziewczynie, która chcąc odciąć się od tragicznej przeszłości, wyjeżdża na studia z dala od swojego rodzinnego domu. Pewnego dnia na jej drodze staje przystojny Nate, a Rowe rozważa wyjście ze swojej skorupy. Brzmi jak opis typowej młodzieżówki, prawda? I tak też zaczyna się ta historia, ale szybko zmienia obrany kierunek na coś znacznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Biały kruk" w wielu kwestiach przypominał mi książkę "Alicja w krainie zombie". Tam też mamy osieroconą dziewczynę, u której objawiają się niezwykłe moce; mamy groźnego i seksownego badboya, który zawróci w głowie tejże bohaterce, a w tle czyhające potwory, gotowe zaatakować niewinnych ludzi. W "Czarnej wronie" też rzuciło mi się w oczy kilka analogii, jednak były one dużo subtelniejsze, a sama historia obrała całkiem inną ścieżkę. Akcja może i nie powala na kolana, nie ma zaskakujących zwrotów akcji (autorce raz, góra dwa udało się mnie zaskoczyć), ale wydarzenia są dużo ciekawsze i wciągające. Przez fabułę dosłownie się płynie i w sumie to szkoda mi było ją kończyć. Chciałabym otrzymać tę historię w nieco okazalszej i bardziej rozbudowanej formie, aby móc lepiej poznać zarówno cały świat jak i zasady nim rządzące.
Dość często mam tak, że na długo po przeczytaniu danej pozycji, zmieniam trochę zdanie i o niej, i o samych bohaterach. W rzeczy samej, mam tu na myśli Piper. Zaraz po finale "Białego kruka" uważałam ją TYLKO za irytującą bohaterkę. Z czasem niestety ujrzałam, jak małostkowo, nieodpowiedzialnie i dziecinnie się zachowywała. Miałam nadzieję, że podczas kolejnych części choć trochę wydorośleje i... tak też się stało! Ba, ja ją nawet polubiłam! Zaczęła podejmować w miarę mądre decyzje, a siebie samą przestała postrzegać jako księżniczkę, do której zachcianek wszyscy muszą się dostosowywać. Nawet jej relacja z Zane'em jest mniej obsesyjna i dojrzalsza. Ta dwójka (w końcu!) zamiast irytować, bawi i wywołuje uśmiech na twarzy. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to sposób, w jaki autorka już na samym końcu rozwiązała problem ich związku. Zamiast wykorzystać jakiś ambitniejszy sposób, ewidentnie poszła na skróty i utorowała sobie drogę do - w miarę - szczęśliwego zakończenia.
"Czarna wrona" jest lekturą strikte młodzieżową i myślę, że tej grupie odbiorców książka będzie się podobać. Starsi czytelnicy raczej nie będą ani zachwyceni ani zaskoczeni. Dla mnie lektura była miłą odskocznią, przy której mogłam się totalnie wyluzować i odmóżdżyć. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, przyjemnego i dość zabawnego, to z czystym sumieniem polecam Wam "Czarną Wronę".

"Biały kruk" w wielu kwestiach przypominał mi książkę "Alicja w krainie zombie". Tam też mamy osieroconą dziewczynę, u której objawiają się niezwykłe moce; mamy groźnego i seksownego badboya, który zawróci w głowie tejże bohaterce, a w tle czyhające potwory, gotowe zaatakować niewinnych ludzi. W "Czarnej wronie" też rzuciło mi się w oczy kilka analogii, jednak były one dużo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zaczynając z wysokiego C, mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza książka młodzieżowa tego roku i jedna z najlepszych w całym moim życiu. I serio, nie przesadzam. Czytało się ją fantastycznie, a historia Lary całkowicie mnie pochłonęła. Nie potrafiłam oderwać się od czytania, a zastój czytelniczy, który towarzyszył mi od dłuższego czasu, zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
W książce Jenny Han, humor i zwariowana akcja miesza się z tematem podejmowania trudnych decyzji. Autorka dobrze wiedziała, jak wyważyć wszystkie emocje, aby nie było ani zbyt głupkowato ani zbyt poważnie. Sama Lara Jean jest bohaterką, którą pokochałam od pierwszej chwili. Jej nieprzewidywalność sprawiała, że kompletnie nie wiedziałam, jaki będzie jej kolejny krok i na jaki pomysł wpadnie. Aż mnie skóra świerzbi z ciekawości, jak aktorka odda temperament tej dziewczyny w filmie. Powinnam również wspomnieć o Peterze, ponieważ występuje w przeważającej części książki. Świetne jest to, że autorka subtelnie ukazała jego inną twarz, tak bardzo różną od oblicza szkolnej, popularnej gwiazdy. A jego poczucie humoru? Wielbię! Chłopak naprawdę potrafi czarować i rozbrajać :D
Jeśli szukacie czegoś oryginalnego, zabawnego i poruszającego na ten drugi miesiąc wakacji, to zdecydowanie polecam Wam książkę "Do wszystkich chłopców, których kochałam". Może i sama historia nie wzbudzi u Was tak wielkiego zachwytu jak u mnie, ale jestem stu procentowo pewna, że umili Wam czas i PRAWIE stuprocentowo pewna, że wpisze się w wasze gusta i po prostu się spodoba. Jeśli miałabym okazję, to na pewno objęłabym ją swoim patronatem. Myślę, że taka rekomendacja powinna wystarczyć. Czytajcie, naprawdę gorąco polecam! ♥

Zaczynając z wysokiego C, mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza książka młodzieżowa tego roku i jedna z najlepszych w całym moim życiu. I serio, nie przesadzam. Czytało się ją fantastycznie, a historia Lary całkowicie mnie pochłonęła. Nie potrafiłam oderwać się od czytania, a zastój czytelniczy, który towarzyszył mi od dłuższego czasu, zniknął jak za dotknięciem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Stwierdzenie, że jest to powieść jakich wiele, nie jest do końca trafne. Faktycznie, dostajemy schemat powieści jak u Johna Greena czy Robyn Schneider, ale autorka ma swój własny styl, przez co czytając nie czułam, żeby było to wierne odtwarzanie utartych ścieżek. Historia wyróżnia się również motywem choroby, ponieważ schorzenie głównej bohaterki jest jak najbardziej prawdziwe w realnym świecie. Bardzo podobało mi się, że autorka nie stwarzała fikcyjnego problemu, ale przybliżyła jeden z wielu prawdziwych, z którym zmaga się niewielka liczba ludzi na Ziemi.
Główni bohaterowie są dobrze wykreowani i w sumie nie mam się do czego przyczepić. Wielkim plusem jest to, że każdy z nich pomimo dźwigania swojego własnego bagażu problemów ma świeże, pełne nadziei spojrzenie na świat.
Jestem z tej lektury bardzo zadowolona i czuję, że jeśli dostałabym tę książkę kilka lat wcześniej, to byłaby ona moim numerem jeden w tym gatunku. Historia Katie i Charliego umili Wam co najwyżej jeden wieczór, ponieważ nie jest to zbyt obszerna objętościowo lektura, a w dodatku czyta się ją naprawdę szybko. Jeśli wahacie się czy warto - tak, według mnie warto. Być może nie porwie Was w nie wiadomo jakim stopniu, ale zdołacie się przy niej odprężyć i zrelaksować.

Stwierdzenie, że jest to powieść jakich wiele, nie jest do końca trafne. Faktycznie, dostajemy schemat powieści jak u Johna Greena czy Robyn Schneider, ale autorka ma swój własny styl, przez co czytając nie czułam, żeby było to wierne odtwarzanie utartych ścieżek. Historia wyróżnia się również motywem choroby, ponieważ schorzenie głównej bohaterki jest jak najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pierwsze, co nasunęło mi się na myśl podczas czytania, to porównanie książki do filmu Woody'ego Allena "O północy w Paryżu". Mamy kilka wspólnych mianowników - Francja, samotny bohater, odwiedzanie różnych epok, historyczni artyści. Ale na tym podobieństwa się kończą. Książka ma niesamowicie melancholijny i nieco filozoficzny klimat, dzięki któremu podczas czytania czułam, jak ogarniał mnie spokój. Nie musiałam spieszyć się z czytaniem, aby poznać kolejne wydarzenia. Skupiałam się w stu procentach na aktualnej stronie i cudownych cytatach, które trafiały się na prawie każdym kroku. Serio, jeśli chciałabym zaznaczyć je wszystkie, to obawiam się, że zabrakłoby mi znaczników. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak autor w prostych słowach zawarł niebywałą mądrość. Już dawno nie spotkałam się z tak prostymi, ale pełnymi przesłania słowami.


Akcja powieści rozpoczyna się w XVI wieku, a kończy w czasach nam współczesnych. Biegnie spokojnym tempem, bez żadnych nagłych, niespodziewanych zdarzeń i w przypadku sposobu narracji, z jakim mamy do czynienia, jest to na plus. Jedyne, co mnie do siebie nie przekonało, to zakończenie. Jak dla mnie zadziało się tam za dużo rzeczy w zbyt krótkim czasie, a konkretnie chodzi mi o relacje Toma z córką. Był tam naprawdę szybki przeskok w jej zachowaniu, przez co ich więź wydawała mi się trochę nieautentyczna. Ale w porównaniu z całością to naprawdę niewielki zarzut. Tło historii jest bardzo dokładnie i ciekawie zarysowane. Autor często przemyca takie drobne smaczki w postaci ciekawostek lub informacji, nad którymi kompletnie się nie zastanawiałam lub których nie wiedziałam. No bo przyznajcie się, zastanawialiście się kiedyś, jak zachowywał się np. Szekspir? No właśnie :) I to te niepozorne elementy najbardziej mnie urzekły.
Jeśli miałabym w jednym zdaniu ocenić "Jak zatrzymać czas", to powiedziałabym, że jest to idealna książka na chłodny, jesienny wieczór w fotelu z ciepłą herbatą. Ale oczywiście teraz, w te gorące dni, równie mocno ją polecam. Zachęcam Was do przeczytania tej na wpół smutnej, a na wpół radosnej historii o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie i przełomie epok. Jeśli nie lubicie fantastyki, to i tak śmiało po nią sięgnijcie. Książki nie da się jednoznacznie zakwalifikować do konkretnego gatunku, dlatego wielu czytelnikom o różnych gustach powinna się spodobać :)

Pierwsze, co nasunęło mi się na myśl podczas czytania, to porównanie książki do filmu Woody'ego Allena "O północy w Paryżu". Mamy kilka wspólnych mianowników - Francja, samotny bohater, odwiedzanie różnych epok, historyczni artyści. Ale na tym podobieństwa się kończą. Książka ma niesamowicie melancholijny i nieco filozoficzny klimat, dzięki któremu podczas czytania czułam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Cath Crowley, ale jeśli każde kolejne ma być tak samo udane, to chyba jak najszybciej zaopatrzę się w jej pozostałe powieści. Autorka ma świetny styl, dzięki któremu książkę czyta się bardzo szybko i z dużym zaangażowaniem. Wszystko zostało opisane niezwykle prosto i naturalnie, dlatego od pierwszych stron wprost żyłam tą historią, a co więcej - w niej!

Bohaterzy stoją na życiowym rozdrożu. Skończyli szkołę średnią i nadszedł czas wyboru studiów. Jednak przez większą część opowieści, ich wiek gdzieś mi umykał. Czułam, jakbym czytała o kimś znacznie starszym i dojrzalszym. To uczucie było szczególnie silne w rozdziałach z perspektywy Rachel. Również poboczni bohaterowie są godni uwagi. Stanowią idealne dopełnienie fabuły i nie wyobrażam jej sobie bez nich. Barwne i mocne charaktery sprawiają, że kartki przewraca się z jeszcze większą ciekawością.

Nie mogę zapomnieć o oryginalnym tle historii, jakim jest antykwariat rodziców chłopaka, a dokładniej Biblioteka Wspomnień. Motyw listów wysyłanych komuś za pomocą ulubionych książek, to po prostu coś fantastycznego. Podczas czytania tak strasznie zazdrościłam bohaterom tego miejsca i pragnęłam, żeby istniało w rzeczywistości. Jest to jedna z największych zalet "Słów w ciemnym błękicie".

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że mogę Wam z całego serca polecić tę historię. Cath Crowley stworzyła książkę, w której smutek miesza się z radością a miłość z żalem. Świetnie zarysowani bohaterowie, dobrze wymyślona fabuła i niespotykany klimat - to tylko kilka z wielu powodów, dla których trzeba ją przeczytać. Nie obawiajcie się standardowego romansu, ponieważ to nie tyle historia o miłości, co po prostu o życiu. I właśnie dlatego sądzę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Jesteście gotowi na odwiedziny w Bibliotece Wspomnień? :)

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Cath Crowley, ale jeśli każde kolejne ma być tak samo udane, to chyba jak najszybciej zaopatrzę się w jej pozostałe powieści. Autorka ma świetny styl, dzięki któremu książkę czyta się bardzo szybko i z dużym zaangażowaniem. Wszystko zostało opisane niezwykle prosto i naturalnie, dlatego od pierwszych stron wprost żyłam tą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo niecierpliwie wyczekiwałam "Białego kruka". Opis książki nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych, zbliżonych historii, ale miał w sobie jakąś intrygującą świeżość. Co mogę powiedzieć już po lekturze? Hmm... Książka nie zachwyciła mnie tak, jak na to liczyłam, jednak mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że bardzo przyjemnie się ją czytało i jestem ciekawa dalszych losów Piper i Zane'a.
Jak sami wiecie, książki typu młodzieżowe fantasy mają przede wszystkim bawić, a nie wzbudzać potoku przemyśleń. Tak więc nie oczekiwałam od "Białego kruka" wielkich cudów, ale wartkiej akcji, ciekawej fabuły oraz burzliwego romansu. I każdą z tych rzeczy otrzymałam. Autorka serwuje nam lekką i wciągającą historię, przy której można się zrelaksować i za sprawą dużej dozy humoru - pośmiać. ALE! Moje uczucia są trochę mieszane. To największe zastrzeżenie tyczy się głównej istoty opowieści - schematu wyjątkowej dziewczyny, buntowniczego i przystojnego nastolatka oraz burzliwej miłości. Czasem czułam rozczarowanie i niedosyt, że Weil poszła w taki typowy i prosty układ. Jest to swego rodzaju odgrzewanie starych pomysłów przewałkowanych już wielokrotnie. Jednak im dalsze rozdziały, tym więcej nowych, ciekawych zwrotów akcji, przez co całość nie wydaje się tak bardzo sztampowa.
Czy odradzam tę książkę? NIE!! Możecie mieć wrażenie, że gdzieś już coś w ten deseń czytaliście, ale i tak powinniście się nieźle bawić. Książkę czyta się niezobowiązująco i zarazem z wielką ciekawością. Jest to bardzo dobry wstęp do obiecującej i intrygującej historii, o ile autorka w kolejnej części wykorzystała drzemiący w niej potencjał. Mam ogromną nadzieję, że tak się stało.

Bardzo niecierpliwie wyczekiwałam "Białego kruka". Opis książki nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych, zbliżonych historii, ale miał w sobie jakąś intrygującą świeżość. Co mogę powiedzieć już po lekturze? Hmm... Książka nie zachwyciła mnie tak, jak na to liczyłam, jednak mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że bardzo przyjemnie się ją czytało i jestem ciekawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wieczny Dwór" pod wieloma względami podobał mi się bardziej od "Rycerzy...". Rudden ciekawie pokierował wątkami bohaterów, bardziej się na nich skupił, ale również wprowadził nowe, kluczowe postacie. I chociaż mam kilka małych zastrzeżeń, to ogólnie jestem bardzo zadowolona.
Autor od samego początku intryguje nowym wątkiem. Już w pierwszym rozdziale poznajemy Uriela i Ambrel - rodzeństwo władające ogniem i należące do nieznanego zakonu. I to właśnie fragmenty z ich udziałem czytałam z największym zainteresowaniem. Osobowości obojga i relacja między nimi zostały wyraziście wykreowane.
Co do "starych" bohaterów. Cieszę się, że skupiło się na nich i ich emocjach jeszcze więcej uwagi. W pierwszej części tak naprawdę dopiero się poznawali i te relacje nie były tak głębokie, jak są teraz. Jednak chciałabym, aby autor jeszcze bardziej rozwinął niektóre postacie i dopełnił ich historie. Bardzo mi tego brakowało i czułam pewien niedosyt. Sam Denizen jest dojrzalszy i poznaje nowe aspekty dorastania. Z większą powagą podchodzi do wielu spraw i patrzy na nie doroślejszym okiem. Jednocześnie nie stracił swojego humoru i pogody ducha.
Pisarz jeszcze bardziej zagęścił akcję, ale wszystkie wypadki nie przytłaczały. I o ile w poprzednim tomie mogłam się spokojnie domyślić większości wydarzeń, o tyle teraz autor wielokrotnie mnie zaskakiwał.
Świat Rycerzy nic nie stracił ze swego uroku, magii i niezwykłości, a nawet stał się jeszcze bardziej interesujący i barwny. Na szczęście nie czułam tutaj żadnych kalek z innych opowieści. Dave Rudden w pełni wykorzystał potencjał tej przygodówki i stworzył lekturę, przy której można się zrelaksować oraz oderwać od rzeczywistości. Druga część jest o wiele lepsza od pierwszej i mam nadzieję, że trzeci tom ukaże się w Polsce jak najszybciej.

"Wieczny Dwór" pod wieloma względami podobał mi się bardziej od "Rycerzy...". Rudden ciekawie pokierował wątkami bohaterów, bardziej się na nich skupił, ale również wprowadził nowe, kluczowe postacie. I chociaż mam kilka małych zastrzeżeń, to ogólnie jestem bardzo zadowolona.
Autor od samego początku intryguje nowym wątkiem. Już w pierwszym rozdziale poznajemy Uriela i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W okładce zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest przepiękna, mogłabym studiować każdy jej szczegół godzinami. Ale w końcu sama oprawa to nie wszystko, liczy się przecież dobra historia. I tu Laini Taylor z całą pewnością nie zawodzi.
Na samym początku musiałam się mocno skupić, aby nie ominąć żadnego ważnego szczegółu tej opowieści. Język autorki jest piękny, choć wymagający. Jednak gdy odcięłam się od rzeczywistości i całkowicie zatopiłam w "Marzycielu", historia niesamowicie mnie oczarowała. Autorka stworzyła baśń, w której nowoczesność miesza się z klasyką. Czasem czułam się jak małe dziecko, przeniesione do jakiegoś lepszego i bardziej kolorowego świata.
Lazlo od samego początku zyskał moją sympatię. Cechuje go taka niczym niezmącona dobroć i prostolinijność. Chłopak nie jest przystojniakiem z masą mięśni. Jego atrakcyjność przejawia się w jego czarującej osobowości i tym, jak traktuje innych ludzi. Również Sarai była bardzo pozytywną bohaterką. Obserwowanie ewolucji jej osobowości i relacji z Lazlo, było czymś fantastycznym i sprawiło mi wielką przyjemność.
Do połowy książki akcja toczy się leniwie, ale jest to niewątpliwie zaletą, a nie wadą powieści. Dopiero gdzieś tak za połową wydarzenia nabierają tempa, zagęszczają się, aby w samym zakończeniu eksplodować z całą mocą. Tych kilka ostatnich stron bardzo mnie zaskoczyło i jeśli mogłabym, to najchętniej w tej chwili sięgnęłabym po kolejny tom. Wow, nie mam słów na to, co się tam stało. Musicie to po prostu przeczytać.
Już teraz wiem, że będzie to jedna z najlepszych książek tego roku. Dawno nie czytałam tak oryginalnej i barwnej opowieści. "Marzyciel" pochłania całą swoją cudowną i nieoczywistą atmosferą. To uniwersalna historia, która przypadnie do gustu nie tylko młodszym, ale również starszym czytelnikom :)

W okładce zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest przepiękna, mogłabym studiować każdy jej szczegół godzinami. Ale w końcu sama oprawa to nie wszystko, liczy się przecież dobra historia. I tu Laini Taylor z całą pewnością nie zawodzi.
Na samym początku musiałam się mocno skupić, aby nie ominąć żadnego ważnego szczegółu tej opowieści. Język autorki jest piękny, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Debiutancka powieść B.A.Paris bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i jest to według mnie jeden z ciekawszych thrillerów. Dlatego moje oczekiwania co do drugiej powieści były dość spore. Wiedziona ciekawością czy autorce uda się ominąć klątwę drugiej książki, zabrałam się za czytanie. I choć mam do niej kilka zastrzeżeń, Paris z pewnością nie zawodzi.
Historia rozpoczyna się ciekawie. Mamy noc, las, burzę, czujemy ten dreszczyk emocji. Kluczowe wypadki rozgrywają się już na samym początku, dlatego nie musimy długo czekać, aż coś się stanie. Wielkim plusem książki jest to, że napięcie w niej występujące nie jest spowodowane oczekiwaniem na zbrodnię, ale odkrywaniem kto jest zabójcą i czy w końcu dopadnie Cass. Sam wątek zanikającej pamięci sprawia, że historia siedzi w głowie i po prostu musimy dalej czytać, aby zobaczyć co się później wydarzy i czego jeszcze kobieta doświadczy.
Co do samej Cass mam mieszane uczucia. w połowie historii zaczęła mnie strasznie denerwować swoim zachowaniem i brakiem jakiejkolwiek motywacji do życia i rozwiązania zagadki. Wielokrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby się po prostu ogarnęła. Później jednak okazało się, że zachowanie bohaterki było celowe i potrzebne. Autorka całkowicie mnie tym zaskoczyła. Samo zakończenie było niesamowite. Wprost nie mogłam się oderwać od czytania. Intryga jest naprawdę mistrzowska i choć czasem świtało mi w głowie kto może być winny, porzucałam swoje teorie na rzecz sugestii Paris. Czy druga powieść przebija pierwszą? Sama nie wiem. Obie są naprawdę na wysokim poziomie, ale ta druga ma zdecydowanie lepszy koniec. Jest to bardzo dobry thriller wywołujący niepokój i gęsią skórkę. Jeśli jesteście fanami twórczości Bernadette lub lubicie thrillery, to książka powinna Wam się spodobać.

Debiutancka powieść B.A.Paris bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i jest to według mnie jeden z ciekawszych thrillerów. Dlatego moje oczekiwania co do drugiej powieści były dość spore. Wiedziona ciekawością czy autorce uda się ominąć klątwę drugiej książki, zabrałam się za czytanie. I choć mam do niej kilka zastrzeżeń, Paris z pewnością nie zawodzi.
Historia rozpoczyna się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Za zamkniętymi drzwiami" to jedna z bardziej ciekawiących mnie książek. Okładka non stop przewijała mi się gdzieś na blogach i stronach internetowych. Skuszona okazją (nabyłam ją za 15 złotych)w końcu ją kupiłam. I przeczytałam w jeden dzień. Fabuła była naprawdę wciągająca i aż dziw, że jest to debiut B.A.Paris.
Narratorem całej powieści jest Grace i to ona w rozdziałach "Kiedyś" i "Teraz" relacjonuje wszystkie wydarzenia. Wprowadzenie takich retrospekcji jest według mnie wielkim plusem książki, ponieważ pozwala nam dostrzec drastyczną różnicę, jaka zaszła w życiu bohaterki. To właśnie ten kontrast najbardziej szokuje. Umiejętność Jacka do ukrywania swojej prawdziwej osobowości była zarazem przerażająca i zaskakująca.
Przez większą część książki czułam wraz z Grace złość i bezsilność. Nawet nie macie pojęcia, ile razy obrzucałam jej męża licznymi wyzwiskami i bluzgami. Szkoda, że Paris tylko pobieżnie wniknęła w jego psychikę i nie skupiła się bardziej na tej postaci.
Intrygi, pułapki i wyprzedzanie za każdym razem żony o krok było bardzo frustrujące i wstrząsające. Wszystkie te sztuczki psychologiczne zmuszały mnie do zastanowienia się, co ja bym zrobiła na miejscu Grace, jakim sposobem mogłabym się uwolnić. Zakończenia można się już domyślać kilka rozdziałów przed nim, i to ono jest dla mnie najsłabszą częścią książki. Spodziewałam się czegoś bardziej dynamicznego i zaskakującego, jak na thriller przystało. Niemniej jednak historia dostarczyła mi wiele rozrywki i skutecznie oderwała od rzeczywistości. Myślę, że te drobne minusy można wybaczyć autorce, w końcu to jej pierwsza publikacja. Jeśli więc zastanawiacie się czy warto, to owszem, warto :)

"Za zamkniętymi drzwiami" to jedna z bardziej ciekawiących mnie książek. Okładka non stop przewijała mi się gdzieś na blogach i stronach internetowych. Skuszona okazją (nabyłam ją za 15 złotych)w końcu ją kupiłam. I przeczytałam w jeden dzień. Fabuła była naprawdę wciągająca i aż dziw, że jest to debiut B.A.Paris.
Narratorem całej powieści jest Grace i to ona w rozdziałach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po przeczytaniu "Dworu mgieł i furii" wprost przebierałam rękami i nogami z niecierpliwości, aż w moje ręce trafi 3 tom. I kiedy nadeszła długo oczekiwana paczka, rzuciłam wszystko i zatopiłam się w cudownym świecie wykreowanym przez Maas. Autorka po raz kolejny nie zawodzi i wzbudza ogromny zachwyt.
O ile w poprzednim tomie wydarzenia rozgrywały się wokół więzi Rhysa i Feyry, poznawaniu przez dziewczynę Dworu nocy i przyjaciół księcia, o tyle fabuła tej części skupia się na nadchodzącej wojnie. Wszystkie poczynania bohaterów są z nią w jakiś sposób związane i umotywowane. Jednak nie myślcie sobie, że Maas obdarła tę historię z wszelkiego piękna - niebiańskie Velaris pojawia się, choć sporadycznie, a uczucie dwójki bohaterów jest jeszcze dojrzalsze i głębsze.
Pojawia się wiele nowych postaci, jedne z nich polubiłam, a inne mnie irytowały. Pisarka bardziej skupiła się również na pobocznych, aczkolwiek ważnych bohaterach. Ukazuje ich emocje, uczucia i wyjaśnia pewne sprawy, które ich dotyczą. Jest to ogromną zaletą tej historii. Akcja pędzi na łeb na szyję już od pierwszych stron, intryga jest bardzo dobrze skonstruowana, a liczne plot twisty nie pozwalają oderwać się od czytania. Podczas zakończenia czułam niedosyt, ale było to głównie spowodowane smutkiem, że muszę się rozstać z tą opowieścią. Zdecydowanie polecam wszystkim, nie tylko fanom gatunku fantasy :)

Po przeczytaniu "Dworu mgieł i furii" wprost przebierałam rękami i nogami z niecierpliwości, aż w moje ręce trafi 3 tom. I kiedy nadeszła długo oczekiwana paczka, rzuciłam wszystko i zatopiłam się w cudownym świecie wykreowanym przez Maas. Autorka po raz kolejny nie zawodzi i wzbudza ogromny zachwyt.
O ile w poprzednim tomie wydarzenia rozgrywały się wokół więzi Rhysa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mówi się, że do trzech razy sztuka. I akurat w tym przypadku stare porzekadło się sprawdziło. Moje dwa poprzednie spotkania z Cobenem nie były szczególnie udane. Ale dzięki pewnej dziewczynie, która wręcz zaraża pasją do pisarza, zdecydowałam się sięgnąć po pierwszy tom z Myronem Bolitarem. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Powieść przeczytałam bardzo szybko i co najważniejsze z wielką przyjemnością.
Myron jest absolutnie jedną z moich ulubionych postaci. Swoją charyzmą, wyrazistością i ciętym językiem kradnie serce. To właśnie humor sprawia, że książkę czyta się lekko, pomimo ciężkiego tematu zabójstwa w tle. A spotkania z Winem to czysta bajka! Czytając fragmenty z nimi nie sposób nie zaśmiać się pod nosem.
Coben nie wprowadza nas w fabułę pomału, za rączkę. On nas bezceremonialnie wrzuca na głęboką wodę. Akcja rusza z marszu od pierwszej strony i do samego końca nie zwalnia tempa. Cały czas coś się dzieje, dosłownie nie ma ani jednego nudnego lub przydługiego fragmentu. Sama intryga jest świetnie skonstruowana. Z pozoru całkowicie odrębne wątki, pod koniec łączą się i uzupełniają, dając dość proste zakończenie, którego nie sposób się domyślić. Autor wielokrotnie mami nas ślepymi zaułkami i zwodzi na manowce. Czyli wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być w dobrym thrillerze.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to dość spora liczba postaci. Nawet w połowie książki miałam chwile zastanowienia kto jest kim. Ale nie stanowi to jakiegoś większego problemu, który rzutowałby na moją ocenę książki.
Podsumowując, powieść jest naprawdę wciągająca. Spędziłam z nią bardzo przyjemnie czas i była to ogromna zabawa. Zagadka jest na najwyższym poziomie, a bohaterzy skutecznie umilają czas. Jeśli nie czytaliście książek Cobena, to polecam zacząć od sagi z Myronem. A jeżeli jesteście fanami autora, to chyba nie muszę nikogo przekonywać do przeczytania :)

Mówi się, że do trzech razy sztuka. I akurat w tym przypadku stare porzekadło się sprawdziło. Moje dwa poprzednie spotkania z Cobenem nie były szczególnie udane. Ale dzięki pewnej dziewczynie, która wręcz zaraża pasją do pisarza, zdecydowałam się sięgnąć po pierwszy tom z Myronem Bolitarem. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Powieść przeczytałam bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wcześniej nie wiedziałam zbyt wiele o Zdzisławie Beksińskim. Jedynie, że był znanym i cenionym malarzem. Jednak po przeczytaniu tej biografii w pełni zrozumiałam, jaka to skomplikowana i ekscentryczna osobowość.
Wraz z Magdaleną Grzebałkowską przenosimy się do rodzinnego miasta artysty - Sanoka. Najpierw poznajemy otoczenie, miejsce zamieszkania malarza, a dopiero nieco później dostajemy informacje o nim samym. Od samego początku autorka intryguje i ciekawi formą, w jakiej przedstawia historię mężczyzny. Zdzisław od dziecka odznaczał się wielką ciekawością świata oraz bujną wyobraźnią. Eksperymentował z różnymi dziedzinami sztuki, jak choćby z fotografią czy filmem. Wielkim plusem książki są zamieszczone w niej ilustracje obrazów oraz zdjęć wykonanych przez artystę. Dzięki temu, stawał się on jeszcze bliższy i bardziej realny. Łącząc obraz z tekstem mogłam sobie z łatwością wyobrazić opisany proces ich tworzenia i emocje mu towarzyszące. Wielokrotnie dziwiło mnie nietypowe zachowanie mężczyzny, jego ściśle określone reguły oraz niekiedy zimne relacje z synem. To właśnie ten element książki i sam Tomasz Beksiński mnie najbardziej zaciekawiły. Tomek był postacią niesamowicie wyraziście przedstawioną i z pewnością nie jest to tylko podkoloryzowanie autorki. Mamy bowiem okazję przeczytać oryginalne fragmenty listów chłopaka do znajomych i na odwrót. Była to osoba bardzo dramatyczna, ale zarazem barwna. Pomimo otaczającej go enigmatycznej i groźnej otoczki, podziwiałam jego szczerą miłość i pasję, przede wszystkim do muzyki. Nie obchodziło go zdanie innych, jeśli coś robił, to robił to przede wszystkim dla siebie. Autorce udało się przemycić prawdziwe emocje, które czułam czytając o nim. Jego żal, smutek, nienawiść. Jest to nie lada sztuka, dla tego wielkie brawa dla Pani Magdaleny. Szkoda, iż tak mało dowiadujemy się o żonie malarza - Zofii. Jest to cicha bohaterka spajająca całą rodzinę w jedność. Wiele poświęciła dla męża i tak naprawdę niewiele od życia oczekiwała. Zapewne masa kobiet, które również musiały porzucić swoje ambicje i marzenia, mogłaby się z nią utożsamić.
Jest to jedna z lepszych biografii jakie przeczytałam. Językowo to naprawdę najwyższy poziom. Historia klanu Beksińskich wywołuje wiele emocji oraz skłania do zadawania nieoczywistych pytań. Ponadto całe tło fabuły jest świetnie zarysowane, czuć ten zimny klimat PRL-u. Całym sercem polecam, jeśli tylko lubicie ten gatunek, to sięgajcie czym prędzej.

Wcześniej nie wiedziałam zbyt wiele o Zdzisławie Beksińskim. Jedynie, że był znanym i cenionym malarzem. Jednak po przeczytaniu tej biografii w pełni zrozumiałam, jaka to skomplikowana i ekscentryczna osobowość.
Wraz z Magdaleną Grzebałkowską przenosimy się do rodzinnego miasta artysty - Sanoka. Najpierw poznajemy otoczenie, miejsce zamieszkania malarza, a dopiero nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla większości z nas klasyczne baśnie takie jak "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka" czy "Piękna i bestia" nierozerwalnie wiążą się z dzieciństwem. Współcześnie wielu autorów stara się nawiązywać do tych historii, umieszczając dobrze nam znane schematy w futurystycznych i nowoczesnych czasach. Jednym wychodzi to lepiej, innym trochę gorzej. Jednak "Cinder" mogę z całą pewnością zaliczyć do udanej grupy. Meyer stworzyła naprawdę oryginalną i niebanalną opowieść o Kopciuszku-cyborgu. Autorka umieściła swoją historię w Nowym Pekinie, przez co jest ona nieco orientalna i egzotyczna. Czytając, nie mogłam przestać wyobrażać sobie ulic jak z filmu "Blade Runner" - pełnych mroku, śmieci, tajemnic i wielkich neonów.
Cinder to bohaterka niezwykła. Pisarka świetnie połączyła mechaniczne zachowania maszyny z ludzkimi emocjami. Dziewczyna jest szczera, odważna, nie podejmuje pochopnych decyzji i zawsze ma na uwadze dobro innych. Kai to z kolei książę idealny, przynajmniej pod względem charakteru. Autorka bowiem nie przywiązywała większej wagi do opisów jego wyglądu, dostajemy jedynie strzępy informacji. I bardzo się z tego powodu cieszę, gdyż miałam ogromne pole do interpretacji i wyobrażeń oraz nie wyszedł z tego kolejny romans z mięśniakiem. Relacja tej dwójki jest świeża i taka prostolinijna. Marissie Meyer udało się przenieść tą "czystą" miłość występującą w baśniach do swojej opowieści. Sam motyw Kopciuszka jest dość wyczuwalny, jednak nieprzytłaczający. Autorka stworzyła własną adaptacją, która porusza poważne tematu i jest dojrzalsza. "Cinder" to opowieść o akceptacji, odtrąceniu, poszukiwaniu własnego miejsca na ziemii. Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale naprawdę warto przeczytać, szczególnie jeśli lubicie retellingi.

Dla większości z nas klasyczne baśnie takie jak "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka" czy "Piękna i bestia" nierozerwalnie wiążą się z dzieciństwem. Współcześnie wielu autorów stara się nawiązywać do tych historii, umieszczając dobrze nam znane schematy w futurystycznych i nowoczesnych czasach. Jednym wychodzi to lepiej, innym trochę gorzej. Jednak "Cinder" mogę z całą pewnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje poprzednie spotkania z Gyle Forman były dość przeciętne. Jednak jako że przez przypadek wcześniej przeczytałam "Ten jeden rok", czyli drugą część tej historii, to postanowiłam sięgnąć po pierwszy tom. I zostałam bardzo mile zaskoczona. Historia od samego początku ma dobre, wartkie tempo, które utrzymuje się przez całą książkę. W ani jednym momencie wydarzenia nie dłużyły mi się w nieskończoność i nie czułam się znudzona. Najciekawsza była dla mnie metamorfoza Allyson. Z dziewczyny pozwalającej wchodzić sobie na głowę i której wszyscy dookoła mówią co ma robić, zmienia się w pewną siebie, kokieteryjną kobietę. Na samym początku strasznie mnie irytowała, ale po swojej przemianie kibicowałam jej w osiągnięciu upragnionego celu. Ponadto jej nietypowa znajomość z Willemem jest ogromną zaletą tej historii. Oni nie spojrzeli na siebie i bum - wielka miłość. Chemia jest między nimi wyczuwalna, ale ta dwójka jest bardzo powściągliwa. Najpierw poznają się lepiej, a dopiero później dzieje się między nimi coś więcej. Przez to wszystko było bardziej rzeczywiste i normalne. No i ta magia Paryża. Czułam to co czuli bohaterowie, słyszałam to, co słyszeli bohaterowie i widziałam to, co widzieli bohaterowie. Tą książkę odbiera się naprawdę każdym zmysłem, a liczne opisy miejsc, zapachów, ludzi to wszystko umożliwiają. Jeśli tak jak ja byliście zrażeni do Forman to sięgnijcie po tę powieść, a Wasza opinia się zmieni. Jeśli jednak jesteście fanami autorki to czym prędzej czytajcie.

Moje poprzednie spotkania z Gyle Forman były dość przeciętne. Jednak jako że przez przypadek wcześniej przeczytałam "Ten jeden rok", czyli drugą część tej historii, to postanowiłam sięgnąć po pierwszy tom. I zostałam bardzo mile zaskoczona. Historia od samego początku ma dobre, wartkie tempo, które utrzymuje się przez całą książkę. W ani jednym momencie wydarzenia nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dwór mgieł i furii" był fantastycznym zakończeniem całej historii. Feyra po wydarzeniach w Hybernii wraca z Tamlinem na Dwór Wiosny w roli szpiega. Ma uzyskać informacje potrzebne do wygrania nadciągającej wojny. Jeden mały błąd dziewczyny może przynieść zgubę jej samej oraz Rhysandowi. Musi więc działać niezwykle ostrożnie i rozważnie. Czy uzyska sojuszników w tej krwawej walce?
O ile poprzednia część Dworów skupiała się na poznawaniu przez Feyrę Dworu Nocy, Rhysa oraz jego przyjaciół, o tyle ostatni tom obraca się głównie wokół wojny. Każde wydarzenie jest z nią w jakiś sposób związane lub nią umotywowane. Nie myślcie sobie jednak, że przez to cała historia zrobiła się nudna lub jest brzydka i bez magii Velaris. Miasto gwiazd pojawia się sporadycznie, a wszystkie intrygi między Dworami czy szukanie sojuszników naprawdę dostarczają wielu wrażeń. Maas jak zwykle wprowadza mnóstwo zwrotów akcji, powodując częste palpitacje serca. Miłość Rhysa i Feyry jest jeszcze gorętsza, ale również dojrzalsza i intymniejsza. Nie sądziłam, iż jeszcze mocniej mogę pokochać Rhysa... Pojawia się również wiele nowych postaci, między innymi pozostali książęta Dworów. Wprowadzają wiele świeżości do historii. Niektórzy od razu wzbudzają sympatię, a innych chciałoby się omijać szerokim łukiem. Całą opowieść czyta się jednym tchem. Jest ona przepełniona emocjami i bardzo fajnie, że autorka zwróciła większą uwagę na postacie poboczne i ich uczucia. Dowiadujemy się o nich wielu nowych informacji, często szokujących (Mor, Kasjan, Azriel - już za wami tęsknię!). Podsumowując, jest to kawał dobrej książki. Zaskakuje, chwyta za serce, wciąga na długie godziny. Nawet gdy odłożysz ją na bok, twoje myśli i tak będą do niej wracały. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to samo zakończenie. Po Maas spodziewałam się czegoś szokującego i takie po części było, ale jednak niedosyt pozostał. Mimo tego czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie.

"Dwór mgieł i furii" był fantastycznym zakończeniem całej historii. Feyra po wydarzeniach w Hybernii wraca z Tamlinem na Dwór Wiosny w roli szpiega. Ma uzyskać informacje potrzebne do wygrania nadciągającej wojny. Jeden mały błąd dziewczyny może przynieść zgubę jej samej oraz Rhysandowi. Musi więc działać niezwykle ostrożnie i rozważnie. Czy uzyska sojuszników w tej krwawej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Była to moja pierwsza przygoda z Panem Mrozem i muszę przyznać, że jeśli każde nasze spotkanie będzie tak udane, to jego książki z pewnością na stałe zagoszczą w mojej biblioteczce. Chyłkę i Zordona z pozoru nic nie łączy. Ona uwielbia luksus, swoje bmw oraz dobrą posadę. A on to biedny aplikant z obskurnego osiedla, jeżdżący komunikacją miejską. Połączy ich sprawa morderstwa, która wywróci światy i relacje obojga do góry nogami.
Książkę czyta się bardzo szybko. Cięty humor, dobrze napisani bohaterowie sprawiają, że jest to naprawdę zabawna i dobra lektura. Za każdym razem gdy Chyłka i Zordon się spotykają, to wręcz iskrzy między nimi. Również sama zagadka jest skonstruowana na najwyższym poziomie. Akcja nie zwalnia tempa, a jej liczne zwroty wyprowadzają czytelnika w pole. Do samego końca nie mogłam się domyślić, kto jest w końcu winny, a kto dobry. O ile wcześniej jakoś omijałam naszych rodzimych autorów, o tyle teraz powinnam sięgać po nich dużo częściej. "Kasację" polecam naprawdę gorąco, jest zdecydowanie warta przeczytania.

Była to moja pierwsza przygoda z Panem Mrozem i muszę przyznać, że jeśli każde nasze spotkanie będzie tak udane, to jego książki z pewnością na stałe zagoszczą w mojej biblioteczce. Chyłkę i Zordona z pozoru nic nie łączy. Ona uwielbia luksus, swoje bmw oraz dobrą posadę. A on to biedny aplikant z obskurnego osiedla, jeżdżący komunikacją miejską. Połączy ich sprawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Cień wiatru" jest już swoistą klasyką, którą po prostu wypadałoby znać. W końcu przyszła na nią także moja kolej. I po lekturze mogę z całkowitą pewnością przyznać, iż jestem nią zachwycona. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Historia zaintrygowała mnie już od pierwszych stron, a mroczny i gotycki klimat Barcelony wciągnął mnie na dobrych kilka godzin. Bohaterzy stworzeni przez Zafona są niezwykle reali, przez co dość często miałam wrażenie, iż sama jestem uczestniczką wydarzeń i biorę udział w rozwiązywaniu z nimi zagadek. Sam Daniel jest postacią bardzo dojrzałą jak na swój wiek, choć popełniającą wiele błędów. Nie poddaje się jednak i dąży do prawdy. Zagadka jest mistrzowsko skonstruowana. Wiele wątków oraz intryg przeplata się ze sobą i łączy, by na końcu dać nam rozwiązanie i pełny obraz całej sprawy. "Cień wiatru" jest połączeniem wielu gatunków, dlatego każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie. To opowieść pełna tęsknoty, żalu o odkrywaniu samego siebie. Bardzo, ale to bardzo polecam.

"Cień wiatru" jest już swoistą klasyką, którą po prostu wypadałoby znać. W końcu przyszła na nią także moja kolej. I po lekturze mogę z całkowitą pewnością przyznać, iż jestem nią zachwycona. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Historia zaintrygowała mnie już od pierwszych stron, a mroczny i gotycki klimat Barcelony wciągnął mnie na dobrych kilka godzin....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nabyłam tę książkę zupełnie przypadkowo. Chciałam powieść podróżniczą, a dostałam przygodową. Skoro tak już wyszło, to nastawiłam się na kawał dobrej zabawy - no wiecie, zagadki, pościgi, tajemnice. Jednak zamiast ciekawej, wciągającej fabuły dostałam wielkie rozczarowanie.

Robert Karcz jest dobrym złodziejem. Tak, brzmi to dość paradoksalnie, ale mężczyzna zajmuje się wykradaniem cennych przedmiotów z niepowołanych rąk. Obecnie ukrywa się w jednym z gimnazjów ucząc historii. Pewnego dnia wpada na trop Złotego Konwoju. Ten z kolei prowadzi go do tajemniczego Pana Devraux. Kto będzie szybszy i znajdzie ukryty konwój? I jakie niebezpieczeństwa czyhają na archeologa?

Moja nadzieja na dobrą lekturę topniała z każdą kolejną stroną. O ile na początku akcja mocno ruszyła z kopyta, o tyle w kolejnych rozdziałach strasznie spowolniła. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle JAKAKOLWIEK akcja się jeszcze pojawi. Pod sam koniec opowieść zainteresowała mnie, jednak nie na tyle abym chętnie do niej wracała.

Z kolei o bohaterach ciężko cokolwiek powiedzieć. O samym Karczu dostajemy minimum informacji, na podstawie których nie da się go opisać. Wiem teraz tylko tyle, że kochał siostrę i miał mustanga. I to by było na tyle, dziękuję. Zaś pozostali bohaterowie wprowadzają zamęt, są dla mnie zupełnie niepotrzebni. No, może z wyjątkiem rudego Rajmunda (kolegi Karcza) i Michała (chłopaka siostry Roberta). Rudy Rajmund jest takim motorem napędowym konkretnych działań, a Michał może mieć duży wpływ na kolejne tomy tego cyklu.

Podsumowując, było to dla mnie wielkie rozczarowanie. Dałam tej książce 5 gwiazdek tylko z tego powodu, iż w drugiej części powieści COŚ się działo, przez co nie czytało się tego tak źle. Może jeszcze kiedyś sięgnę po pióro Pana Corso, ale na pewno nie po serię z wybuchowym archeologiem.

Nabyłam tę książkę zupełnie przypadkowo. Chciałam powieść podróżniczą, a dostałam przygodową. Skoro tak już wyszło, to nastawiłam się na kawał dobrej zabawy - no wiecie, zagadki, pościgi, tajemnice. Jednak zamiast ciekawej, wciągającej fabuły dostałam wielkie rozczarowanie.

Robert Karcz jest dobrym złodziejem. Tak, brzmi to dość paradoksalnie, ale mężczyzna zajmuje się...

więcej Pokaż mimo to