-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Jako pierwszą książkę w Nowym Roku wybrałam sobie (może troszkę przez przypadek- przechwycilam ją na nocnym stoliku u mamy)kryminał Katarzyny Bondy.
W Polsce to dość już znana autorka poczytnych kryminałów, oczywiście dzięki innym blogerom słyszałam o jej talencie.
Nareszcie nadarzyła się okazja, z której skorzystałam z wielką radością.
Oto przed nami historia morderstwa wielkiego bossa recyklingowego, historia rodzinna a może dziwne okoliczności śmierci właściciela firmy "śmieciowej " krzyżują drogi trzech zaangażowanych w śledztwo osób :
Huberta Meyera policyjnego psychologa i profilera, inspektora Szerszenia i prokurator Weronikę Rudy.
Niektórzy zarzucają Bondzie nadmierne pisanie, jej opasłe tomiska pełne są zgrabnych opisów i doskonałych detali. Co jednak nie jest jej dobrą stroną to zbyt wielka wielowątkowość. I ja właśnie miałam takie odczucia, wodziła mnie za nos tymi dodatkowymi opisami i szczegółami i niestety skutecznie zniechęcała do całej historii.
Nie mogę jednak zarzucić autorce brak talentu do wnikliwej charakterystyki postaci. Jej opisy bohaterów bardzo do mnie trafiły. Radosne usposobienie inspektora Szerszenia potrafi rozbawić nie jednego ponuraka, a sama postać profilera ujmuje z pewnością żeńską cześć czytelniczek.
Tłem wydarzeń jest miasto Katowice,w którym rozgrywa się akcja. Przyznaję się bez bicia iż nie jest to moja ulubiona metropolia,nawet nie znając w szczegółach architektury mogłam jednak doskonale wyobrazić sobie każdą opisywaną ulicę czy kamienicę.
To moja pierwsza powieść Katarzyny Bondy i na pewno nie ostatnia i chociaż nieco męczyły mnie za długie jak dla mnie opisy sytuacyjne, wątki romansowe to jednak zwróciłam uwagę na jej profesjonalne podejście do warsztatu pisarza. Dzięki powieści dowiedziałam się jak wygląda analiza dowodowa, techniki kryminalne czy fotografia "cebulkowa ".
Książkę przeczytałam dość szybko i pewnie tylko dlatego,że akurat jestem w czasie urlopu, nie jestem pewna czy okazała bym tyle cierpliwości w innym momencie.
Teraz czas nieco odpocząć od Katarzyny Bondy i zabrać się za nową książkę. A co do słynnej "królowej kryminału polskiego" to postaram się tym razem sięgnąć po jej "Pochłaniacza".
Jako pierwszą książkę w Nowym Roku wybrałam sobie (może troszkę przez przypadek- przechwycilam ją na nocnym stoliku u mamy)kryminał Katarzyny Bondy.
W Polsce to dość już znana autorka poczytnych kryminałów, oczywiście dzięki innym blogerom słyszałam o jej talencie.
Nareszcie nadarzyła się okazja, z której skorzystałam z wielką radością.
Oto przed nami historia...
Głowa Panny Młodej, puchnie od pomysłów, rodzą się wizje urządzania mieszkania, cudownych chwil spędzanych we dwoje, usmiechów i pocałunków, poznawiania nowego miejsca zamieszkania wciąż na nowo razy dwa, spacerów wieczorowa porą trzymając się za ręce, miłych śniadań i kolacji…tego jest tak wiele… Tak właśnie czuła się bohaterka książki, o której chcę dzisiaj opowiedzieć . Oto zapraszam Was w świat XVII wiecznej Holandii a konkretnie do Amsterdamu, miasta tętniącego życiem, tak się przynajmniej wydaje naszej bohaterce- Nelly Brandt. Młoda dziewczyna jest pełna zapału i radości, kiedy stawia swoje pierwsze kroki w domu swojego męża Johanesa Brandt, będącego znanym i cenionym kupcem. Jak się okazuje wszelkie nadzieje i zapał ulatuje tak szybko jak poranny brzask. Dom, w którym ma zamieszkać Nell okazuje się być ciemnym i nieprzyjaznym miejscem, witająca ją w progach siostra jej męża,sztywną i zimną kobietą. Niestety pomimo myśli iż może jest to tylko niefortunny początek, Nelly coraz bardziej przekonuje się iż nie jest w tym miejscu mile widziana. Jej mąż, człowiek wielce zapracowany, wydaje się też być oddalony i niezbyt zainteresowany jej istnieniem, na dodatek w domu są jeszcze dwie służące, których obecność wcale nie wydaje się być przyjazna. To nie jest dobry początek, nie można zapomnieć o samym Amsterdamie z tamtych czasów. Nie jest to wielka stolica, metropolia , gdzie Nelli mogłaby znaleźć ukojenie, wszystko jest jakby na przekór, deszcz,zimne i mokre, odrażająco za ciasne ulice. Chyba żeby nie czuła się doszczętnie sama, nasza bohaterka dostaje od swojego męża przedziwny prezent. Kredens, będący jednocześnie miniaturową wersją jej własnego domu.
Every woman is the architect of her own future
Nie pozostaje jej nic innego jak uzupełnić puste wnętrza, umeblować i przyozdobić puste ściany, wprowadzić mieszkańców do niezamieszkałego przez nikogo domu. Jak na ironię, ustawianie miniaturowych sprzętów staje się metaforą budowania jej własnego życia. Więcej na moim blogu www.storyland14.wordpress.com
Głowa Panny Młodej, puchnie od pomysłów, rodzą się wizje urządzania mieszkania, cudownych chwil spędzanych we dwoje, usmiechów i pocałunków, poznawiania nowego miejsca zamieszkania wciąż na nowo razy dwa, spacerów wieczorowa porą trzymając się za ręce, miłych śniadań i kolacji…tego jest tak wiele… Tak właśnie czuła się bohaterka książki, o której chcę dzisiaj opowiedzieć ....
więcej mniej Pokaż mimo toCałkiem niespodziewanie okazało się iż czytanie baśni w XXI wieku może wzbudzić nie tylko wspomnienia dziecinstwa ale też powodować szczery uśmiech na twarzy. Świetna książka, zdecydowanie nie do ciągłego czytania ale fragmentycznego, dobrze jest dawkowac sobie bajki po mału to wtedy nie umknie nam ich moralny wydźwięk i zwyczajnie nas nie znuzy. Zbiór tych baśni to prawdziwa perełka, realizm wymiaru kary w złym postępowaniu czasem niemal poraża. Zdecydowanie polecam nie tylko osobom zainteresowanym literatura piękna ale i tym,którzy szukają czegoś oryginalnego i zabawnego.
Całkiem niespodziewanie okazało się iż czytanie baśni w XXI wieku może wzbudzić nie tylko wspomnienia dziecinstwa ale też powodować szczery uśmiech na twarzy. Świetna książka, zdecydowanie nie do ciągłego czytania ale fragmentycznego, dobrze jest dawkowac sobie bajki po mału to wtedy nie umknie nam ich moralny wydźwięk i zwyczajnie nas nie znuzy. Zbiór tych baśni to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Historia jest jak reportaż. Im większej liczbie osób udzieli się głosu, tym pełniejsza będzie opowieść ,a tylko tak można dotrzeć do prawdy o tym, co się stało.
Jak tutaj nie sięgnąć po tak utytułowaną pozycję, nagroda goni nagrodę , do tego dochodzi tytuł Książki Roku Lierackiej Nagrody Nike, blogi puchną od recenzji.
Czas i na mnie, na tapecie „ Ciemno, prawie noc” Joanny Bator. Nie to jednak najbardziej popychało mnie do przeczytania tej książki ale sam fakt iż autorka jest wałbrzyszanką z pochodzenia i właśnie w tym mieście umieściła całą akcję powieści. Sama pochodzę ze Szczawna Zdroju, urokliwego miasteczka uzdrowiskowego,które leży zaledwie parę kilometrów od dawnej, węglowej stolicy Dolnego Śląska. ( w książce autorka nazwała moje Szczawno uzdrowiskową dzielnicą Wałbrzycha i mogłabym tutaj jako typowa lokalna patriotka obrazić się na nią śmiertelnie za to zaniedbanie i zniewagę ;-)
Od dość dawna nie mieszkam w Polsce, tym bardziej z zaciekawieniem sięgnęłam po książkę, która tak jak główną bohaterkę, Agatę Tabor przeniosła mnie do krainy wspomnień, krainy mojego dzieciństwa. Bałam się, że ten obraz będzie nieco wykrzywiony,może na wyrost potraktowany’ tak dla publiczności, lepszego obrazu’.
Obraz Wałbrzycha jest jednak tak realny, jakbym oglądała go z okien miejskiego autobusu.
Przenosimy się do miasta nieco jakby zapomnianego przez Boga, na którego długi cień kladzie niepokój, zapomnienie i smutek.
Grupa złomiarzy łakomie patrzyła na mój samochód, gdy wchodziłem do cuchnącej moczem bramy.
Zirytował mnie ten banalny rekwizyt biedy i poczułem złość na każdego,
Kto naszczał w tym poniewieranym domu.
Do tego dochodzi wątek kryminalny,ciemnych i niewyjaśnionych spraw z zaginięciem dzieci. Otoczenie we mgle,gdzie nie ma miejsca na odżywcze promienie słońca,obdrapane i zniszczone, stare, poniemieckie kamienice i ludzie, którzy na zawsze utkneli w listopadowej malignie.
Nie będę tutaj po raz kolejny pisać co jest treścią książki, o tym pisali już inni, bardziej chciałabym skupić się na jej wartości artystycznej.
Joanna Bator pisze po mistrzowsku,najbardziej chłonełam jej opisy zwykłych ulic, także i tych najbiedniejszych dzielnic Wałbrzycha,miejsc o których wśród miejscowych krążą legendy jeszcze te pamiętające czasy wojny. CAŁA RECENZJA DO PRZECZYTANIA NA MOIM BLOGU www.storyland14.wordpress.com
Historia jest jak reportaż. Im większej liczbie osób udzieli się głosu, tym pełniejsza będzie opowieść ,a tylko tak można dotrzeć do prawdy o tym, co się stało.
Jak tutaj nie sięgnąć po tak utytułowaną pozycję, nagroda goni nagrodę , do tego dochodzi tytuł Książki Roku Lierackiej Nagrody Nike, blogi puchną od recenzji.
Czas i na mnie, na tapecie „ Ciemno, prawie noc”...
Bardzo lubię kryminały i tym razem trafiła mi się prawdziwa okazja. Koleżanka zostawiła mi u siebie jeden z tytułów Mariusza Czubaja. To znany autor kryminałów a dla mnie to pierwsza jego powieść z jaką miałam przyjemność się zapoznać. Stylistyka jego wypowiedzi i struktura książki przypomina mi nieco ukochanego przeze mnie Jamesa Pattersona,tak więc pierwsza ale i nie ostatnia. Tego już jestem pewna.
Głównym bohaterem jest policyjny detektyw,profiler kryminalny Rudolf Heinz. Ma przed sobą do rozwikłania zagadkę seryjnych morderstw katowickich kloszardów. Książka okazała się dla mnie ciekawą lekturą na wspaniale rozbudowaną fabułę i ciekawy obraz postaci. Szczególnie polecam tym, którzy lubią dobre kryminały wraz z wątkiem detektywistycznym, dość nieoczekiwane zwroty w akcji dostarczą dodatkowych emocji. Tu nie ma miejsca na nudę.
Bardzo lubię kryminały i tym razem trafiła mi się prawdziwa okazja. Koleżanka zostawiła mi u siebie jeden z tytułów Mariusza Czubaja. To znany autor kryminałów a dla mnie to pierwsza jego powieść z jaką miałam przyjemność się zapoznać. Stylistyka jego wypowiedzi i struktura książki przypomina mi nieco ukochanego przeze mnie Jamesa Pattersona,tak więc pierwsza ale i nie...
więcej Pokaż mimo to