-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
2019-10-01
HORYZONT
Czytając Małeckiego zawsze zastanawiam się co później napiszę o książce. Jak znaleźć godne słowa? No jak? Nie jestem przecież Małeckim...
Mój horyzont
Maniek Małecki to żołnierz, który wrócił z Afganistanu, z kolejnej polskiej zmiany, kolejnej, ale innej, bo jego zmiany. Zmiany, na której wydarzyło się wiele. Wynajęte mikro mieszkanie, niewielkie dochody i ona - propozycja napisania książki o Afganistanie. Kusząca. Bezsenność, żółw, Miętowy, Taśma, tak wygląda życie żołnierza po wojnie, bo przecież na wojnie był. Na wojnie, gdzie działy się rzeczy straszne. Jak to opisać, aby ludzie go nie znienawidzili?
Twój horyzont
Zuza mieszka za ścianą, pisze dialogi do gier. Zajęcie marzenie. Jej matka zmarła wiele lat temu i do tej pory Zuza myślała, że była to zwykła śmierć, taka jakich wiele. Pewnego dnia babci, która miewa gorsze dni wyrywa się krótka, z pozoru niewinna informacja. Lawina nabiera tempa.
Nasz horyzont
Dwie dusze zmagające się z codziennością, z przeszłością i nie sądzące, że jest jakaś przyszłość. Dwie dusze, które aby przeżyć muszą się połączyć, muszą znaleźć w sobie odwagę.
Ja nie wiem jak Jakub Małecki to robi, ale jego książki to coś więcej niż powieść na wieczór czy lektura do pociągu. Tematy, które wybrał (a może one go wybrały), czyli wojna i stres pourazowy oraz skrywana tajemnica rodzinna zostały przez niego bardzo umiejętnie połączone. Choć historia Zuzy na tle doświadczeń Mańka momentami wydawała mi się błaha, to całość jest idealnie wyważona. Każdy z nas ma prawo do własnych horyzontów.
Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl
HORYZONT
Czytając Małeckiego zawsze zastanawiam się co później napiszę o książce. Jak znaleźć godne słowa? No jak? Nie jestem przecież Małeckim...
Mój horyzont
Maniek Małecki to żołnierz, który wrócił z Afganistanu, z kolejnej polskiej zmiany, kolejnej, ale innej, bo jego zmiany. Zmiany, na której wydarzyło się wiele. Wynajęte mikro mieszkanie, niewielkie dochody i ona -...
2021-01-07
2020-10-09
Historia utkana z łez, lęku, niewypowiedzianych słów, bólu i miłości. Jakub Małecki jak mało kto opowiada, ciekawi i urzeka. W jego powieściach każdy znajdzie coś dla siebie. Co znalazłam tym razem?
Na kolejną książkę Jakuba Małeckiego czekałam z tak wielką niecierpliwością, że gdy wzięłam ją do ręki już wiedziałam, że się boję. Czego? Tego, że za szybko się skończy. Tak było, chociaż dawkowałam sobie kolejne strony. Tym razem Jakub Małecki zabiera czytelnika w bardzo intymną podróż.
Kiedy pewnego dnia znika Tadeusz, dziadek Saturnina, ten nie ma wyjścia i musi powrócić w rodzinne strony. Razem z matką, córką Tadeusza, Hanną, starają się odkryć powód zniknięcia, ale przede wszystkim odnaleźć staruszka. Zamknięty w sobie Tadeusz dźwiga ciężar tajemnicy, po prostu musiał zniknąć. Poszukiwania dziadka sprawiają, że Saturnin musi zmierzyć się z historią rodziny, ale nie tylko tą odległą, znaną z opowieści, których nikt mu nie opowiedział. Jego własna historia, życie jego rodziców to sprawa, która ciąży tak samo jak rozmyta przeszłość Markiewiczów.
Opowieść Małeckiego pozwala odkryć jak ważna jest rodzina oraz wzajemna szczerość. Niewypowiedziane słowa, tajemnice i ból gromadzone przez lata, sprawiają, że życie staje się nieznośne. Sprawiają, że rodzina to przykry obowiązek, że nic nie jest tak jak powinno. Proste i piękne przesłanie, jakie wyczytałam na kartach powieści utwierdza mnie, że w przekonaniu, że Jakub Małecki to pisarz, którego warto czytać, polecać, a później znowu czytać.
Historia utkana z łez, lęku, niewypowiedzianych słów, bólu i miłości. Jakub Małecki jak mało kto opowiada, ciekawi i urzeka. W jego powieściach każdy znajdzie coś dla siebie. Co znalazłam tym razem?
Na kolejną książkę Jakuba Małeckiego czekałam z tak wielką niecierpliwością, że gdy wzięłam ją do ręki już wiedziałam, że się boję. Czego? Tego, że za szybko się skończy. Tak...
2020-09-02
Zło wylewające się z kart powieść śmierdzi, brudzi i wchodzi pod skórę. Jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza książka w moim życiu.
Zło wylewające się z kart powieść śmierdzi, brudzi i wchodzi pod skórę. Jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza książka w moim życiu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-02
Obcowanie z Noblistką to dla mnie zaszczyt. W lekturze nie zawsze szukam prostej rozrywki. Czasem mam ochotę zastanowić się nad światem. Dla mnie "Podróż ludzi księgi" to opowieść o chęci odkrycia tajemnicy. O przekonaniu, że jest się gotowym ją poznać. Tylko czy świat jest na to gotowy? Jeśli tak zadebiutowała Olga Tokarczuk, to po latach musiała dostać Nobla.
Motyw drogi bardzo często przewija się w twórczości Olgi Tokarczuk. W jej debiutanckiej powieści w długą i trudną podróż wyruszają osobliwe persony. Weronika, kurtyzana porzucona na progu obietnicy miłości, Markiz, znawca alchemii, de Berle, bogacz, Gauche, głuchy chłopiec, który całkiem przypadkiem znalazł się w tym zestawie oraz jego żółty pies. Przekonani o słuszności wyprawy po Księgę skrywającą tajemnicę mającą zmienić świat, ruszają ku Pirenejom. Kolejne wypadki sprawiają, że przed klasztorem staje jedna osoba. Kto? Co zrobi z Księgą?
Droga rozumiana jako podróż w głąb siebie to motyw, który jest mi bardzo bliski. Fascynuje mnie zmiana zachodząca w człowieku. Początkowe przekonanie o słuszności czynów powoli zderza się z nowymi faktami, doświadczeniem, wiedzą... Zbliżający się cel i przebyta droga - trudna i wymagająca, weryfikują słuszność idei.
Przeczytałam tą książkę miesiąc temu, ale nie mogę o niej zapomnieć. Wciągająca historia (z niesamowicie ciekawym wątkiem pod koniec powieści) głęboko weszła we mnie i nie chce wyjść...
Obcowanie z Noblistką to dla mnie zaszczyt. W lekturze nie zawsze szukam prostej rozrywki. Czasem mam ochotę zastanowić się nad światem. Dla mnie "Podróż ludzi księgi" to opowieść o chęci odkrycia tajemnicy. O przekonaniu, że jest się gotowym ją poznać. Tylko czy świat jest na to gotowy? Jeśli tak zadebiutowała Olga Tokarczuk, to po latach musiała dostać Nobla.
Motyw...
2020-06-03
Jak dobrze znasz swoich bliskich? Swoją żonę? Męża? Dziecko? Dobrze? A gdyby ten ktoś dziś zniknął bez śladu?
Wojciech Chmielarz opowiedział historię małżeństwa jakich wokół nas wiele. Ponad dziesięcioletni staż, dwie córki, kredyt we frankach, praca, ale można byłoby zarabiać trochę więcej. Tyle, że ona ginie w wypadku. Nie powinno jej tam być, więc dlaczego była?
Jej mąż, Maciek zaczyna śledztwo. Informacje, które na początku zdobywa rzucają na sprawę światło, którego się nie spodziewał. W ogóle się nie spodziewał.
Powieści Chmielarza mają to do siebie, że wciągają od pierwszej strony i w przypadku "Wyrwy" nie było inaczej.
"Wyrwa" pozwala zastanowić się nad własnym życiem. Zmusza do zadawania sobie trudnych pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dotyka rzeczy delikatnych, ale najtrudniejszych. Mam wrażenie, że gdy chodzi o najbliższych człowiek jest nagi, nie jest w stanie trzeźwo myśleć i osądzać na chłodno. A emocje nie są dobrym doradcą. Myślę, że jednym z gorszych.
Wojciechowi Chmielarzowi zaufalam już dawno i się nie zawiodłam. Mam nadzieję, że piszę już kolejną książkę. W miłym towarzystwie czas przyjemnie płynie.
Jak dobrze znasz swoich bliskich? Swoją żonę? Męża? Dziecko? Dobrze? A gdyby ten ktoś dziś zniknął bez śladu?
Wojciech Chmielarz opowiedział historię małżeństwa jakich wokół nas wiele. Ponad dziesięcioletni staż, dwie córki, kredyt we frankach, praca, ale można byłoby zarabiać trochę więcej. Tyle, że ona ginie w wypadku. Nie powinno jej tam być, więc dlaczego była?
Jej...
2020-05-31
Jeśli sprawnie działającą Republika Gileadu miałaby utrzymać się dłużej, nie mogliby zarządzać nią ludzie. Człowiek to najsłabsze ogniwo. Lub najmocniejsze - zależy z której strony na to spojrzeć.
"Testamenty" to opowieść Ciotki Lidii, jednej z założycieli Gileadu, postaci, która wzbudzała mój wstręt, postaci, która była zła do szpiku kości, postaci, która (teraz to wiem) nie miała wyboru, która została zmuszona, ale która wykorzystała swoją pozycję, aby zakończyć koszmar wielu kobiet i mężczyzn.
"Testamenty" to również Mała Nicole, dzisiaj Daisy, postać niemal święta wśród mieszkańców Gileadu, a która przez kilkanaście lat swojego życia o tym nie wiedziała. W końcu Agnes, maleńka córeczka odebrana June, przekazana pod opiekę obcym ludziom, dziś dziewczyna, która zaczyna rozumieć.
Trzy perspektywy, jeden wspólny cel – koniec cierpienia, koniec szaleństwa, obłudy i przemocy.
Margaret Atwood po ponad 30 latach napisała drugą część „Opowieści Podręcznej”. Co ją skłoniło? Skłonił ją do tego dzisiejszy świat. Elementy dystopijnej, całkiem fikcyjnej historii zaczęły pojawiać się w przestrzeni publicznej… Czy można mieć gorszą motywację?
W porównaniu do „Opowieści Podręcznej”, ta część opisuje więcej szczegółów, więcej niuansów, a przede wszystkim Ciotka Lidia opowiada nam o początkach Republiki, o działaniach ludzi przekonanych o słuszności własnych idei. Dla mnie było to dużo bardziej ciekawe. Moją uwagę przyciągnął też cały proces rekrutacji kobiet do funkcji Ciotek. Ich selekcja, niezwykle brutalna, ale pozwalająca wyłonić najsilniejsze jednostki, to coś, co od Atwood wymagało chyba największego wysiłku.
W „Opowieści Podręcznej” i „Testamentach” występuje też jeden, ciekawy łącznik – konferencja, sympozjum na temat badań nad Republiką Gileadu. Bardzo ciekawe jest to, jak po wielu, wielu latach, na podstawie szczątkowych informacji (taśm nagranych przez June/Fredę oraz zapisków Ciotki Lidii, Agnes i Nicole) próbują odtworzyć co działo się w Gilead, co kierowało ludźmi, co czuli i jak rozumieli czasy im współczesne.
Zabawne – zapewne my, dzisiejsi ludzie robimy to samo z czasami nam przeszłymi.
Jestem wdzięczna, że Atwood napisała tą książkę, ale nie sądzę, aby dzięki niej ktokolwiek przejrzał na oczy.
Jeśli sprawnie działającą Republika Gileadu miałaby utrzymać się dłużej, nie mogliby zarządzać nią ludzie. Człowiek to najsłabsze ogniwo. Lub najmocniejsze - zależy z której strony na to spojrzeć.
"Testamenty" to opowieść Ciotki Lidii, jednej z założycieli Gileadu, postaci, która wzbudzała mój wstręt, postaci, która była zła do szpiku kości, postaci, która (teraz to wiem)...
2020-05-24
Dystopijne opowieści fascynują mnie w wyjątkowo podejrzany sposób. Mam się czego bać?
Opowieść Fredy, jednej z wielu Podręcznych w Republice Gileadu jest znana szerszej publiczności nie tylko ze względu na tą wyśmienitą powieść. Serial HBO emitowany na całym świecie zgromadził ogromną publiczność. Czy historia zasłużyła na taką uwagę?
Republika Gileadu, wymyślona przez Margaret Atwood powstała w wyniku świetnie zorganizowanego przewrotu. Wolność kobiet, a później wszystkich obywateli była ograniczana stopniowo. Zwolnienia, blokowanie kont bankowych kobiet, uzależnianie ich od mężczyzn to był wstęp do totalnego zniewolenia. Kiedy zostały zamknięte granice, June i jej mąż Łukasz postarali się o fałszywe paszporty dla siebie i ich małej córeczki. Jednak nie udało im się uciec, a podczas pościgu musieli się rozdzielić. Tyle wiemy.
"Opowieść podręcznej" to wspomnienia June, teraz Fredy, snute i urywane, przeplatane migawkami z dawnego życia pełnego wolności i miłości. Freda opowiada o roli Podręcznej, obowiązujących zasadach, regułach panujących w Gilead. Opowiada o ograniczeniach, które spadły na kobiety w imię czegoś wielkiego. Spadły, żadna z Podręcznych tego nie chciała.
W całej historii przeraża mnie fakt, że pojedyncze niuanse słychać w naszej codziennej przestrzeni społecznej. Wywoływanie wyrzutów sumienia u kobiet, które nie chcą mieć dzieci, kwestionowanie antykoncepcji, kult siły, brak równouprawnienia w kwestii wynagradzania za pracę. Wymieniłam najbardziej znane, omawiane wiele razy aspekty codziennego życia ludzi w wielu krajach. Przyglądam się społeczeństwu, temu jak reaguje na bieżące wydarzenia, jak próbuje argumentować swoje poglądy. Jestem przerażona. Oczywiście nie sądzę, aby spotkał nas los Podręcznych, ale ta książka jest znakomitym przyczynkiem do debaty, która powinna się toczyć. Poważnej debaty. Jakiego świata chcemy?
Czy gdyby kobiety podobne do Fredy w odpowiednim momencie zauważyły do czego prowadzą poszczególne zakazy, w porę zareagowałyby i oparły się zniewoleniu? Czy my, realne kobiety patrzące na dzisiejszy świat widzimy cokolwiek?
Dystopijne opowieści fascynują mnie w wyjątkowo podejrzany sposób. Mam się czego bać?
Opowieść Fredy, jednej z wielu Podręcznych w Republice Gileadu jest znana szerszej publiczności nie tylko ze względu na tą wyśmienitą powieść. Serial HBO emitowany na całym świecie zgromadził ogromną publiczność. Czy historia zasłużyła na taką uwagę?
Republika Gileadu, wymyślona przez...
2020-01-01
2019-07-30
„Rana” to kolejna powieść Wojciecha Chmielarza, która nie mieści się w żadnych znanych mi ramach. Nie jest to do końca kryminał, ani thriller, ani tym bardziej powieść sensacyjna. To połączenie wielu gatunków i przez to książka jest tak bardzo nieprzewidywalna. No nie mogłam się oderwać!
Opis wydawcy na okładce zdradza wiele szczegółów, niepotrzebnie, dlatego w tym wypadku byłam wdzięczna sobie, że nie zajrzałam z ciekawości o czym jest „Rana”. Poszłam na żywioł i się opłacało.
Tajemnice przeszłości
Klementyna, po wielu latach przerwy wraca do zawodu nauczyciela matematyki, a pracę znajduje w prywatnej szkole. Z miejsca zaprzyjaźnia się z dużo młodszą Elą, nauczycielką języka polskiego. Wspólne ukrywanie się w toalecie i palenie papierosów w sekrecie przed surową dyrektorką zbliża kobiety. W tym czasie do szkoły dociera wiadomość o śmierci jednej z uczennic, a nie długo po tym ginie jedna z nauczycielek. Klementyna chciałaby coś zrobić, ale ma sekret. Każdego dnia drży ze strachu, że ktoś wyciągnie jej przeszłość na światło dzienne. Pewnego dnia na biurku znajduje wydruk z gazety sprzed lat.
Kocha, lubi, bije
Wojciech Chmielarz stworzył bohaterkę, którą polubiłam, ale jednocześnie nienawidziłam. Denerwowała mnie, ale jej kibicowałam. Bardzo dziwne uczucie. Sekret Klementyny jest tak przerażający, że nie mogłam przejść obok niego obojętnie.
Od samego początku miałam wielu podejrzanych, a informacje dawkowane przez Wojciecha Chmielarza raz po raz wykluczały zabójców, by za chwilę ponownie rzucić na nich cień podejrzenia. I kiedy myślałam, że już wszystko wiem, było jeszcze gorzej. Mistrzowskie zwroty akcji.
„Rana” porusza bardzo ważny temat – przemocy domowej, a ponieważ nikt tak bardzo nie rani, jak najbliżsi, książka jest pełna emocji. Wiele razy chciałam krzyknąć by bohaterzy coś sobie wreszcie wyjaśnili.
Czytajcie Chmielarz. Warto.
[Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl]
„Rana” to kolejna powieść Wojciecha Chmielarza, która nie mieści się w żadnych znanych mi ramach. Nie jest to do końca kryminał, ani thriller, ani tym bardziej powieść sensacyjna. To połączenie wielu gatunków i przez to książka jest tak bardzo nieprzewidywalna. No nie mogłam się oderwać!
Opis wydawcy na okładce zdradza wiele szczegółów, niepotrzebnie, dlatego w tym wypadku...
2019-05-25
Zamiast skupiać się na śmiesznych filmach z kotami i domysłach dlaczego tak, a nie inaczej, sięgnęłam po fachową wiedzę. Tak powinny być pisane podręczniki. Tak, czyli jak? Tak, że nie ma się wrażenia, że to podręcznik.
"Kocie mojo" czytałam z takim zaciekawieniem, jak najlepszy kryminał. Tajniki mrocznej duszy kotów poznałam w najdrobniejszych szczegółach!
Jackson Galaxy o kotach wie wszystko. I nie jest to przesada, bo dla niego koty nie są nieprzeniknione.
Jeśli zastanawia cię, dlaczego Mruczek poluje na twoje stopy w środku nocy, albo dlaczego zrzuca co kolejną figurkę z półki, ta książka jest dla ciebie.
Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl
Zamiast skupiać się na śmiesznych filmach z kotami i domysłach dlaczego tak, a nie inaczej, sięgnęłam po fachową wiedzę. Tak powinny być pisane podręczniki. Tak, czyli jak? Tak, że nie ma się wrażenia, że to podręcznik.
"Kocie mojo" czytałam z takim zaciekawieniem, jak najlepszy kryminał. Tajniki mrocznej duszy kotów poznałam w najdrobniejszych szczegółach!
Jackson Galaxy o...
2019-04-23
Historia Helene Hannemann to historia pełna miłości, poświęcenia, troski i oddania rodzinie - dzieciom i mężowi. Przez wiele lat czytałam tylko o Polakach i Żydach więzionych w obozie Auschwitz. Teraz przyszedł czas na obóz dla Romów, który funkcjonował w Birkenau. Romowie to trzecia grupa deportowanych, po Polakach i Żydach, a transporty więźniów przyjeżdżały tam aż z czternastu państw.
Helene to Niemka, która poślubiła Roma, Johanna, utalentowanego muzyka. Ten poranek miał być jak wiele innych. Śniadanie, przygotowanie dzieci do szkoły, wyjście do pracy. Jednak szybko okazało się, że ten dzień to początek końca. Johann i dzieci mają zostać wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Tylko oni, Helene jest przecież Niemką, nieskażoną romskim pochodzeniem.
Helene nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby zostawić rodzinę w tym trudnym czasie i decyduje, że pojedzie z nimi. Jak matka mogłaby zostawić swoje dzieci w obliczu śmierci? Kiedy transport z Romami dociera do Birkenau, rodzinna Hannemann'ów zostaje rozdzielona. Mąż Helene zostaje zabrany do męskiej części obozu, natomiast ona i ich piątka dzieci zostają w drugiej części. Wszechobecny głód, bród i przemoc przerażają nowo przybyłych, jednak muszą sobie zacząć radzić, aby przeżyć. Pomaga im fakt, iż są niemieckimi Romami, a tacy mają swój barak w nieco lepszym stanie niż inne. Przeżycie ułatwia im również pielęgniarskie wykształcenie Helene. W szpitalu Helene poznaje Josefa Mengele, niemieckiego lekarza, Anioła Śmierci. Mengele nie bez powodu otrzymał taki przydomek.
Dla III Rzeszy bardzo ważne były pozory, a dla dr Mengele jego badania naukowe (choć wiemy doskonale, że z nauką nie miały zbyt wiele wspólnego). Dr Mengele postanowił, że w obozie będzie funkcjonowało przedszkole, a Niemka Hannemann będzie jego dyrektorką. W warunkach obozu koncentracyjnego każde polepszenie warunków było na wagę złota, więc Helene się zgodziła. Ale o tym co było dalej musicie przeczytać sami.
Codzienność obozu koncentracyjnego to coś, czego nie mogę pojąć i czego pewnie nigdy nie pojmę. Zastanawia mnie też ogrom matczynej miłości, która tu została wystawiona na wielką próbę, a mi mimo to Helene nie złamała się.
"Kołysanka z Auschwitz" to piękna opowieść o strasznych czasach, ale dzięki takim historiom dowiadujemy się o ludziach najwięcej.
Historia Helene Hannemann to historia pełna miłości, poświęcenia, troski i oddania rodzinie - dzieciom i mężowi. Przez wiele lat czytałam tylko o Polakach i Żydach więzionych w obozie Auschwitz. Teraz przyszedł czas na obóz dla Romów, który funkcjonował w Birkenau. Romowie to trzecia grupa deportowanych, po Polakach i Żydach, a transporty więźniów przyjeżdżały tam aż z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-18
Początek roku spędziłam z książkami Wojciecha Chmielarza i jego cyklem kryminałów o Jakubie Mortce. Świetne. Jednak musiał minąć prawie cały rok, żebym odważyła się zakończyć tą przygodę sięgając po "Cienie".
"Cienie" to zakończenie całego cyklu i rozwiązanie wszystkich zagadek, wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Ale nie wszystko jest podane na tacy. Do ostatniej strony zastanawiałam się kto zabił. A i tak nie trafiłam.
Sucha po odkryciu przerażającego nagrania postanawia na własną rękę prowadzić śledztwo i zebrać jak najwięcej dowodów na ludzi, którzy wydają się być nietykalni. Dariusz Kochan się ukrywa (ma powód), a Mortka to wszystko musi pogodzić. Na jednej szali lojalność wobec kolegi, na drugiej procedury i lojalność wobec przełożonych. I ciągle ten Borzestowki. Sprawa Trójki z Neptuna okazuje się bardzo skomplikowana, a jej rozwiązanie może przyczynić się do kilku dramatów. Ale trzeba to zakończyć raz na zawsze. Tak samo jak śledztwo Suchej. Czy sobie poradzą? Kto na tym ucierpi?
Warto przeczytać i poznać zakończenie całej serii.
Początek roku spędziłam z książkami Wojciecha Chmielarza i jego cyklem kryminałów o Jakubie Mortce. Świetne. Jednak musiał minąć prawie cały rok, żebym odważyła się zakończyć tą przygodę sięgając po "Cienie".
"Cienie" to zakończenie całego cyklu i rozwiązanie wszystkich zagadek, wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Ale nie wszystko jest podane na tacy. Do ostatniej strony...
2018-10-03
Wrzesień zaczęłam z "Przedwiośniem" zachęcona burzą wokół Narodowego Czytania 2018. Nie wycinałam fragmentów. Pobrałam e-booka prosto ze strony Wolnelektury.pl. W całości, tak jak wymyślił sobie to Stefan Żeromski odbyłam podróż do Baku, na front, do Nawłoci i Warszawy.

Czasy liceum dawno minęły, a i wtedy nie zawsze czytałam to, czego akurat wymagano. Nie żałuję, ponieważ teraz na lektury patrzę bardziej świadomie, bardziej zastanawiam się dlaczego dana książka została wybrana i co niesie ze sobą jej treść.
"Przedwiośnie" to powieść napisana przez Stefana Żeromskiego pod koniec jego życia. Książka, która wydaje mi się ostatnim krzykiem wybitnego pisarza na temat Polski i tego co się z nią dzieje. Powieść bardzo polityczna.
Cezary Baryka, syn polskiego szlachcica Seweryna i Jadwigi, urodzony na obczyźnie, w Baku, jest oczkiem w głowach rodziców, otrzymuje najlepsze wykształcenie, najlepszych nauczycieli, spełniają wszystkie jego zachcianki. Urzędnicza kariera Seweryna Baryki sprawia, że rodzinie niczego nie brakuje. Pewnego dnia wybucha I Wojna Światowa, a ojciec Cezarego musi wyjechać. W tym czasie do Baku dociera rewolucja, którą Cezary jest zafascynowany. Zaślepiony nowymi ideami nie widzi, że matce coraz trudniej zaspokoić ich podstawowe potrzeby, jak jedzenie i ciepło. Słaba kobieta w końcu umiera, aresztowana za ukrywanie pozostałości majątku.

Cezary, osamotniony młodzieniec jest świadkiem rzezi Ormian, której dokonują Azerowie i Turcy. Niespodziewanie z wojny wraca ojciec Cezarego. Człowiek, o którym myślano, że nie żyje, zachęca syna do wyjazdu do Polski, do ojczyzny. Ten fragment to słynna opowieść o szklanych domach, o Polsce, w której wszystko jest piękne, gdzie wszyscy żyją godnie, a bieda nie dotyka nikogo. Niestety Seweryn Baryka umiera w drodze, a do Warszawy Cezary dojeżdża sam. Niestety bieda jest widoczna na każdym kroku, a szklane domy nie istnieją. Seweryn Baryka swoją opowieścią idealizował ukochaną ojczyznę, o czym Cezary nie wiedział. W Warszawie schronienia udziela mu dawny znajomy matki, a po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej Cezary wstępuje do Wojska Polskiego. Na froncie ratując życie Hipolitowi Wielosławskiemu zyskuje przyjaciela. Obaj panowie po trudach walki na froncie wyjeżdżają do Nawłoci, majątku Hipolita. Ta różnica pomiędzy folwarkiem i arystokracją a wojną i tułaczką jest niesamowicie dojmująca. Nawłoć to inny świat. Świat skupiony na celebracji życia, oderwany od rzeczywistości. Romans, w który wdaje się Cezary z zajętą już i starszą Laurą nie kończy się szczęśliwie, w skutek czego Cezary musi wyjechać. Udaje się do Chłodka, jednak szybko wyjeżdża stamtąd do Warszawy.
Powrót do Warszawy, podjęcie studiów i pracy u Szymona Gajowca to czas ostatecznej przemiany Cezarego. Poznajemy go jako rozkapryszone dziecko, a w scenie finałowej to wiedzący czego chce młody człowiek uczestniczący w marszu na Belweder.
"Przedwiośnie" to książka ciągle aktualna. Żeromski doskonale przewidział czym jest komunizm i jak bardzo szalony jest to pomysł. Stefan Żeromski był zwolennikiem powolnych reform i ciężkiej pracy. Każde zdanie, każda strona powieści to ból, jaki Stefan Żeromski odczuwał widząc co dzieje się z Polską po odzyskaniu niepodległości.
Czy nauczyliśmy się czegoś od czasów Stefana Żeromskiego? Myślę, że nie za wiele. Niestety. To niesamowicie aktualna powieść, dlatego też między innymi jest klasykiem literatury i naszym dobrem narodowym.
Wrzesień zaczęłam z "Przedwiośniem" zachęcona burzą wokół Narodowego Czytania 2018. Nie wycinałam fragmentów. Pobrałam e-booka prosto ze strony Wolnelektury.pl. W całości, tak jak wymyślił sobie to Stefan Żeromski odbyłam podróż do Baku, na front, do Nawłoci i Warszawy.

Czasy liceum dawno minęły, a i wtedy nie zawsze czytałam to, czego akurat wymagano. Nie żałuję,...
2018-09-27
Jeśli ktoś śledził moje wcześniejsze wpisy, to wie, że twórczość Jakuba Małeckiego szczerze przypadła mi do gustu. Śmiało mogę wymienić go jako ulubionego polskiego pisarza. "Nikt nie idzie" to najnowsza propozycja młodego pisarza.
Marzena zbiera fontanny. Miasto, fontanna, zdjęcie. Najpierw z rodzicami, potem sama, potem z Antkiem. Ich dziecko jest takie jak wszystkie inne. Chyba. Jednak nie, jest inne. Kiedy Marzena zostaje z Klemensem sama, musi sama stawić czoła całemu światu. Tylko co będzie jak jej zabraknie na tym świecie? I to kłucie w okolicach serca, jakby dotyk Antka...
Igor kocha japońską sztukę. Drzeworyty, malarstwo, wiersze śmierci, haiku. Do tego giełda i niezwykła passa. Ta Japonia nie znalazła się w jego życiu przypadkowo, wypełnia pustkę. Trzeba uważać czego się sobie życzy, bo może się spełnić.
„Tak to już po prostu jest, jak wiele lat wcześniej powiedział jego rodzicom listonosz - takie rzeczy po prostu się zdarzają.”
Olga czerpie z życia garściami. Podróże po świecie, odpowiedzialna praca, szkolenia, konferencje, szpilki i wielka korporacja. Zabieg.
Tych dwoje, każde ze swoim bagażem, z tajemnicami, które ciągną ich w dół marzy o szczęściu, ale żadne z nich nie potrafi rozmawiać, nie potrafi zdobyć się na szczerość.
Kiedy Olga z okna autobusu zauważa Klemensa, chłopca-mężczyznę nie potrafi wyrzucić go ze swojej głowy. Jeśli wierzyć w przeznaczenie ich drogi nie mogą się nie przeciąć.
Ta książka według mnie jest o relacjach z najbliższymi, o relacjach najtrudniejszych. Wyolbrzymiamy, topimy się we własnych lękach pompując je do granic możliwości, a świat nie kończy się, ciągle istnieje.
"Zły i obrażony
Wróciłem.
A wierzba stoi w ogrodzie."
Ryota (1707-1787)
U Małeckiego lubię jak pokazuje nam spojrzenie różnych ludzi, bardziej lub mniej ze sobą związanych, na tą samą sytuację, na te same wydarzenia. Czasem patrzymy oczami matki, czasem młodej kobiety, bywa, że patrzymy oczami rodziców, którzy nie wiedzą nic o swoim dziecku. Ten przekrój ludzkich spojrzeń pozwala nam lepiej zrozumieć opowieść, pozwala wejść w nią z różnych stron i dotrzeć do środka, do sedna sprawy.
Warto czytać polskich pisarzy, a Małeckiego w szczególności.
"Nikt nie idzie" przeczytałam przedpremierowo dzięki portalowi CzytamPierwszy.pl.
Jeśli ktoś śledził moje wcześniejsze wpisy, to wie, że twórczość Jakuba Małeckiego szczerze przypadła mi do gustu. Śmiało mogę wymienić go jako ulubionego polskiego pisarza. "Nikt nie idzie" to najnowsza propozycja młodego pisarza.
Marzena zbiera fontanny. Miasto, fontanna, zdjęcie. Najpierw z rodzicami, potem sama, potem z Antkiem. Ich dziecko jest takie jak wszystkie...
Świetna. Tak realistyczna, brudna, smutna, wkurzająca...
Świetna. Tak realistyczna, brudna, smutna, wkurzająca...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to