-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2016-12-31
2016-12-31
Wadą tej książki jest niestety nieprzejrzystość wywodu. Momentami nawet bełkot, względnie być może nie jest to książka popularyzatorska, tylko naukowa. Z wywiadu z autorką, który czytałam bodajże w "Polityce" wynika jednak, że jej celem było przybliżenie przeciętnemu czytelnikowi świat europejskich muzułmanów. Może to problem tłumaczenia. Druga wada, to wybiórczość, pomijanie części kontrowersji, bądź pomijanie niektórych aspektów tych kontrowersji, które w książce są opisane, przykładowo w tym pierwszym wypadku obrzezanie kobiet, w drugim zaś niektóre aspekty szariatu. Ale taki też był cel książki (też zaczerpnięte z wywiadu), promowanie, pokazanie pozytywnych muzułmanów. Nie muszę więc dodawać, że rozczarowałam się, bo dokonale zdaję sobie sprawę, że istnieją wspaniali, pozytywni muzułmanie, ale co z tymi, którzy są mniej pozytywni. Czy przypadkiem ci ostatni nie są największą kontrowersją? A co z tym aspektami tradycyjnych obyczajów muzułmanów, z których nie sposób zaakceptować? Myślę, że pokazywanie kwiat inteligencji muzułmańskiej, wykształconych często w naukach humanistycznych młodych ludzi, nie zaczaruje nagle uprzedzeń wobec nich, często formułowanych z poziomu ulicy.
Z kolei jeżeli chodzi o jasne strony, książka podziałała na mnie ożywczo, częściej zdarza mnie się czytać książki, które "jadą" po muzułmanach, niż takie, które krytykują nie-muzułmanów. Poznałam więc i doceniam to, że poznałam argumenty z drugiej strony ewidentnego, jeśli nie konfliktu, to muru, który dzieli te dwa światy. Widać te emocje, które udzielają się nawet autorce, posługującej się przecież chłodnym żargonem naukowym. Wyrobiłam też sobie empatię wobec muzułmanów, najczęściej młodych ludzi, urodzonych i wykształconych w Europie, którym bardzo trudno jest połączyć tradycję i religię z kulturą zachodnią.To są bardzo poważne problemy z tożsamością i walka o znalezienie swojego miejsca, której nie ułatwia ani rodzina ani dalsze otoczenie. Naprawdę współczuję, zwłaszcza kobietom, rozdartym i zagubionym. Chodzi tu o ludzi, którzy chcą się zintergrować, podjemują kroki w tym celu, są aktywni, ale nie są nawet akceptowani w miejscach pracy, a co dopiero w kontaktach towarzyskich.
Autorka postawiła też bardzo dobre pytanie. Czy niechęć do muzułmanów wynika tylko z braku zadowalającej integracji, czy tak naparwdę to klasyczny Obcy, choćby stanął na głowie, zawsze będzie się czymś wyróżniał, a przede wszystkim nie jest "Nami", i jako taki nigdy nie zostanie zaakceptowany.
Wadą tej książki jest niestety nieprzejrzystość wywodu. Momentami nawet bełkot, względnie być może nie jest to książka popularyzatorska, tylko naukowa. Z wywiadu z autorką, który czytałam bodajże w "Polityce" wynika jednak, że jej celem było przybliżenie przeciętnemu czytelnikowi świat europejskich muzułmanów. Może to problem tłumaczenia. Druga wada, to wybiórczość,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-06
Podtytuł: "Psychogram przyjemności zabijania". Dalszy podtytuł: "Zanim SS sięgnęło po władzę, nawet Himmler był zwykłym <<Templariuszem>>. Breivik: niezrzeszony esesman". Kto jest mentalnym esesmanem? Strzeżmy się nastolatków w wieku dojrzewania, młodych męźczyzn w wieku 14-40 lat, małomównych, chcichoczących 15-letnich dziewcząt (zanim wysadzą przypadkowego przechodnia w powietrze, umieszczą na fejsie romantyczne zdjęcie serduszka ułożonego z jeszcze-nie-użytych pocisków, bo się "zakochały" i w "Sprawie" i w bojowniku ISIS). Ich ciała są napięte, mordowanie przynosi ulgę, wieńczone szerokim uśmiechem, czasami chichotem.
Co do siebie samego też ciężko się łudzić, nawet jak się teraz wewnątrz poszpera i nic nie dostrzega, kto wie, co się stanie, jak przyjdzie co do czego. Czy już teraz sporo(?) ludzi nie miałoby nic przeciwko, gdyby migranci się potopili, w końcu o styl życia i zasoby tu idzie.
Moje przygody z Theleweitem zaczynam trochę od tyłu, bo przede mną jego opus magnum "Męskie fantazje". Generalnie opadam z sił i pogrążam się w czarnowidztwie, bo za mną "Czarna ziemia" Snydera, który twierdzi, że kolejny Holocaust jest jak najbardziej możliwy i to wcale nie odległej perspektywie czasowej. To nie są lektury dla osób, które "wolą nie wiedzieć". Jak ktoś lubi sobie poszybować, oderwać od ziemi, pooptymizować się, to niech sobie daruje, i nie twierdzę wcale, że to takie złe (ale tylko na krótką metę). Sama w tej chwili odczuwam taki balast, że muszę, choć na chwilę, zarzucić te tematy.
Podtytuł: "Psychogram przyjemności zabijania". Dalszy podtytuł: "Zanim SS sięgnęło po władzę, nawet Himmler był zwykłym <<Templariuszem>>. Breivik: niezrzeszony esesman". Kto jest mentalnym esesmanem? Strzeżmy się nastolatków w wieku dojrzewania, młodych męźczyzn w wieku 14-40 lat, małomównych, chcichoczących 15-letnich dziewcząt (zanim wysadzą przypadkowego przechodnia w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-06
2016-05-04
2016-06-10
2016-06-21
Właściwie od czego zacząć, tyle tego… Może od rzeczy „lajtowych”. Egipcjanie (nie wszyscy, ale zasadnicza ich część, często zdecydowana większość), nie dbają o przestrzeń publiczną, śmiecie wyrzucają na ulicę. Humanistyka jest Egipcjanom zasadniczo obca, nie przeszli tej drogi jaką przeszła Europa ze swoim Oświeceniem i rewolucją francuską, dzięki czemu Europa wypracowała sobie demokratyczne systemy i zbiór demokratycznych prawa. W efekcie, Egipcjanie może by i chcieli demokracji, ale mają duże problemy ze zrozumieniem na czym to polega. Obecnie krajem musi rządzić wojsko, bo inaczej istnieje ryzyko, że zostanie znowu przejęte przez fundamentalistycznych islamistów (fundamentalistyczne Bractwo Muzułmańskie zostało wybrane przez naród egipski w demokratycznych wyborach, następnie obalone przez juntę wojskową).
Idźmy dalej. Egipcjanie nienawidzą zgniłego Zachodu, są homofobami i antysemitami, nie czytają książek, chyba że jest to „Mein Kampf”, dostępna w każdym sklepie jak papierosy czy codzienna gazeta. Hitler jest bowiem lubiany i ceniony za swój wkład w Holocaust /ironia/.
Idźmy dalej. Egipcjanie nie szanują życia. Maktub – zapisane. Jeśli zdarzy się jakieś nieszczęście, ktoś zginie – widocznie Bóg tak chciał. W rezultacie, przeciętny Egipcjanin nie podejmuje wysiłku zachowania podstawowych reguł bezpieczeństwa, które nam wydają się oczywiste. Ładuje się z żoną i dziećmi na 8-pasmówkę z rozszalałymi kierowcami, pomimo tunelu dla pieszych. Sadza dziecko na parapecie wysokiego piętra budynku i idzie robić prasowanie. To by tłumaczyło wysoką dzietność przeciętnej rodziny – jedno dziecko przyda się na ulicę, drugie do okna /ironia, i to gorzka/.
Idźmy dalej. Egipcjanie nie tolerują chrześcijan, mniejszości chrześcijańskie są w Egipcie prześladowane, często bardzo brutalnie, ale w Egipcie może się przydarzyć o wiele gorsza rzecz niż bycie chrześcijaninem, mianowicie bycie apostatą lub ateistą. Porzucenie islamu to najcięższe przestępstwo, w wielu arabskich krajach karane karą śmierci, w Egipcie tylko więzieniem. Ateizm w ogóle jest nie do pomyślenia, każdy człowiek musi w coś wierzyć, za to też można wylądować w więzieniu.
Idźmy dalej, w trakcie islamskich świat Egipcjanie praktykują ubój rytualny, który polega na masowej brutalnej rzezi zwierząt. To orgia krwi odbywająca się bezpośrednio na ulicach, ludzie popadają w ekstazę, torturują zwierzęta, inne zwierzaki muszą na to patrzeć, jak jakiś krwawy aztecki rytuał w epoki przedkolumbijskiej. Po tym rozdziale zaliczyłam drugą przebieżkę po pokoju (o pierwszej poniżej), tak bardzo nie mogłam znieść tego co czytam (dla porządku: uboju rytualnego dokonują ortodoksyjni Żydzi i polskie rzeźnie na eksport).
A na koniec. Moja pierwsza przebieżka. Podłe traktowanie kobiet, wycinanie łechtaczek dziewczynkom (czasami dwa razy, bo trzeba poprawić jak się źle przycięło), bez znieczulenia, niekiedy kończy się to kilkumiesięczną bolesną agonią i śmiercią. W Egipcie obrzezanych jest ok. 95% kobiet i, pomimo państwowego zakazu, zabieg ten nadal jest masowo przeprowadzany, głównie z inicjatywy starszych kobiet, które nie spoczną póki nie dorwą własnej córki, wnuczki, czy córki sąsiadów. Znamienna jest w tym kontekście postać młodego mężczyzny, który uważa siebie za nowoczesnego, chce demokracji, postępowych zmian w kraju, ale jego przyszła wybranka, żona jego, ma mieć wyciętą łechtaczkę. Oniemiałam.
Sorry, ale nie mam siły, żeby o tym nie napisać, a już jest przydługo. W odniesieniu do sytuacji kobiet w Egipcie, która od dłuższego czasu (i końca nie widać) jest dramatyczna i bezprecedensowa, można sobie, jako dodatek do książki, poczytać artykuł również autorstwa Kalwasa: http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/taharrusz-znaczy-molestowanie/yf34pw Sprawdziłam statystki i informację na stronie Amnesty International, z których wynika, że WSZYSTKIE kobiety w Egipcie (to są dane typu 99,3%) doświadczyły molestowania i przemocy seksualnej, głownie na ulicach miast. Po arabskiej wiośnie, oprócz olbrzymiej społecznej energii ukierunkowanej na zmiany, uwolniły się również jakieś siły piekielne. Kobiety są ofiarami zbiorowych gwałtów, coraz bardziej brutalnych, filmowanych przez sprawców, w biały dzień urządza się rajdy na kobiety, oblewa je kwasem. Państwo egipskie sobie z tym „fenomenem” nie radzi, a i bagatelizuje. To nie są pojedyncze przypadki, to epidemia. „Zwyczaje” egipskie są przejmowane przez kolejne arabskie kraje, takiej jak Algieria, Maroko; w dobie Facebooka „mody” rozprzestrzeniają się błyskawicznie. Sprawcami są rzesze, głównie młodych, mężczyzn, bezrobotnych, bez pieniędzy na żonę, rozdartych między naukami imama a ładowaną w siebie do oporu pornografią. Ci sfrustrowani seksualnie mężczyźni cały czas przybywają do Europy Zachodniej. To co spotyka kobiety-uchodźczynie na szlaku i w ośrodkach dla uchodźców jest nie do opisania. Zbiorowe napaści na Europejki już stały się faktem (wydarzenia noworoczne w Kolonii i innych miastach Niemiec), tylko tu dodatkowym czynnikiem jest chęć upokorzenia zgniłego Zachodu, a nie jakieś wygłupy nieokrzesanych dzieci, które da się ucywilizować ulotkami informacyjnymi (szerzej na ten temat Slavoj Zizek: http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/niemcy/20160204/zizek-o-kolonii-obsceniczna-wersja-karnawalu). Żiżek w ogóle dużo pisze o kryzie emigranckim, uderza w wiele lewicowych tabu, i szczerze pisze o tym, że nie każdy mieszkaniec Bliskiego Wschodu nadaje się do życia w Europie, także jeżeli kogoś interesują te tematy, polecam Ziżka.
Kalwasa (i Żiżka) trzeba czytać, żeby wiedzieć z jaką mentalnością być może już wkrótce przyjdzie nam się zmierzyć.
Właściwie od czego zacząć, tyle tego… Może od rzeczy „lajtowych”. Egipcjanie (nie wszyscy, ale zasadnicza ich część, często zdecydowana większość), nie dbają o przestrzeń publiczną, śmiecie wyrzucają na ulicę. Humanistyka jest Egipcjanom zasadniczo obca, nie przeszli tej drogi jaką przeszła Europa ze swoim Oświeceniem i rewolucją francuską, dzięki czemu Europa wypracowała...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Warto przeczytać, choć wizja prezentowana w tej książce paradoksalnie wydaje się zarówno racjonalna i pożądana [w pierwotnej wersji "porządana"- dziękuję użytkownikowi Utracjusz za chwycenie byka za rogi] , jak i utopijna. No bo jak sprawić, żeby muzułmanie dostosowali swoją religię i obyczaje do kultury i wartości Zachodu? I to w miarę szybko. Hirsi Ali twierdzi, że islam zatrzymał się ideologicznie w rozwoju w VII w., ponieważ wszelkie próby reform były bezwzględnie tłumione i nadal to się odbywa, krwawo i medialnie. Nie mam w związku z tym pojęcia, w jaki sposób miałby nastąpić mentalny przeskok ze średniowiecza w teraźniejszość, skoro nawet kraje zachodnie potrzebowały na to setek lat. Z drugiej strony zmiany w świecie islamu są bardzo dynamiczne, ale czy ktoś wie, w jakim zmierzają kierunku? A jaki wpływ na islam będą miały równie dynamiczne zmiany w świecie zachodnim? I vice versa.
Hirsi Ali to wpływowa osoba; jej poglądy są brane pod uwagę w powszechnych dyskusjach na temat islamu. Zresztą jako piękna kobieta, logiczna i dowcipna, uwodzi publiczność na panelach dyskusyjnych (obejrzałam sobie kilka na youtubie). Angielski z silnym akcentem (urodziła się w Somalii) i mąż, popularny brytyjski historyk Niall Ferguson, pomagają w brylowaniu.
Największą siłą jej książki jest logiczność i przejrzystość wywodu, co szczególnie widać porównując nienajlepiej się prezentujący w kategoriach przejrzystości wywód Nilüfer Göle w "Muzułmanie w Europie". Jeśli Göle ma ambicje skutecznej polemiki z Hirsi Ali, to musi, jak sądzę, popracować nad formą swoich książek.
Hirsi Ali trafia w moje przekonania, ale trafia też w przekonania osób, z którymi nie gram do jednej bramki, ksenofobicznych ekstremistów, rasistów. Sytuacja podobna do Oriany Fallaci.
Warto przeczytać, choć wizja prezentowana w tej książce paradoksalnie wydaje się zarówno racjonalna i pożądana [w pierwotnej wersji "porządana"- dziękuję użytkownikowi Utracjusz za chwycenie byka za rogi] , jak i utopijna. No bo jak sprawić, żeby muzułmanie dostosowali swoją religię i obyczaje do kultury i wartości Zachodu? I to w miarę szybko. Hirsi Ali twierdzi, że islam...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to