-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Znacie to? Spotykacie kogoś dawno niewidzianego i zatapiacie się w rozmowie tak, jak tylko z tym kimś można. Albo zamykacie oczy i wracacie do wspomnień, do czasów, które już nie wrócą… O, albo po dłuuuuuugiej podróży wracacie do ciepłego domu… Ja właśnie tak czuję się, gdy czytam „Felixa, Neta i Nikę” – jak to w domu, raz bywa lepiej, raz gorzej, ale zawsze swojsko i przytulnie. Właśnie dlatego z tym większą radością muszę przyznać, że „Klątwa Domu Mckillianów” jest kwintesencją tego, co uwielbiam u Kosika.
W trakcie pierwszej części książki umierałam ze śmiechu. Naprawdę, jeszcze kilka lat, a Net z jego tekstami wyląduje w słowniku frazeologizmów jako przykład pod tym hasłem… Nawiasem mówiąc (pisząc?), raz próbowałam czytać FNiN pod ławką w czasie lekcji – ha, domyślacie, że to nie wyszło. Tymczasem trzynasta część serii Kosika po prostu eksploduje zabawnymi sytuacjami i dialogami.
Równocześnie, wraz z postępem fabuły, budzące grozę momenty powoli przejmują kontrolę nad akcją. Na początku mamy jedynie drobne ziarnko niepokoju, niesprecyzowany lęk i owiane mgłą pustkowia, ale wkrótce zaczyna się rollercoaster. Patrząc na całokształt powieści, napięcie przyjmuje różne postacie, lecz ja i tak jestem fanką tego „szkockiego” (przeczytacie – zrozumiecie ;).
Gdy superpaczka przenosi się do Londynu, zauważamy zmianę klimatu (hm, Net rzuciłby, że owszem, w stolicy mniej pada, ale nie to mam na myśli). Robi się nieco bardziej „Kosikowo”, ale i zbyt steampunkowo czy też po prostu fantastycznie jak na niego. Dotychczas znałam go głównie ze strony czysto science-fiction, jednakże to nowe oblicze bardzo mi się spodobało.
Po całej lekturze jestem więcej niż zadowolona, pokochałam tę część i pogratulowałam sobie nosa, by właśnie ją zakupić. No cóż, pozostaje mi napisać jedno: lecę do biblioteki po następną część!
ksiazkobsesja.blogspot.com
Znacie to? Spotykacie kogoś dawno niewidzianego i zatapiacie się w rozmowie tak, jak tylko z tym kimś można. Albo zamykacie oczy i wracacie do wspomnień, do czasów, które już nie wrócą… O, albo po dłuuuuuugiej podróży wracacie do ciepłego domu… Ja właśnie tak czuję się, gdy czytam „Felixa, Neta i Nikę” – jak to w domu, raz bywa lepiej, raz gorzej, ale zawsze swojsko i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Tajemnica"-tytuł książki wydał mi się pociągający, ale jeśli chodzi o pozytywne aspekty tej powieści to... nic więcej. Przypominała ona nieco lekturę szkolną, której autorka usilnie starała się nadać barwy młodzieżowej powieści, lecz z mizernym skutkiem: spójrzmy prawdzie w oczy: niejedna lektura, którą przeczytałam do szkoły była o wiele ciekawsza, bardziej naturalna.
ksiazkobsesja.blogspot.com
"Tajemnica"-tytuł książki wydał mi się pociągający, ale jeśli chodzi o pozytywne aspekty tej powieści to... nic więcej. Przypominała ona nieco lekturę szkolną, której autorka usilnie starała się nadać barwy młodzieżowej powieści, lecz z mizernym skutkiem: spójrzmy prawdzie w oczy: niejedna lektura, którą przeczytałam do szkoły była o wiele ciekawsza, bardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lektury to zło. Z takiego założenia wychodzi 90% społeczeństwa szkolnego (być może wliczając w to również nauczycieli). A jak lektura gruba? I jeszcze Sienkiewicza ("A, to ten od opisów!")? Do tego historyczna? W takim razie masakra. Po co to czytać???!!! No właśnie. Na tę chwilę moje jakże bogate doświadczenie z Sienkiewiczem opiera się na W pustyni i w puszczy oraz obecnie recenzowanej pozycji. Pozycji, do której mimo miłego zaskoczenia z Sienkiewiczowską książką poprzednią, podchodziłam z dystansem (ale i dobrze, że znalazłam się w mniejszości, która do tego w ogóle podchodziła). Tak więc, jak było przed, już wiemy. A po? Po pierwsze i najważniejsze, oby więcej takich lektur! Lektur wciągających i takich... ludzkich. Te sławetne opisy Sienkiewicza wcale mi nie przeszkadzały, a pozwolę sobie zaryzykować, że nawet dzięki nim wczułam się w Rzym. W jego biedotę i patrycjuszy, brud i luksusy, opływanie ściekami i złotem. W Nerona i Chrześcijan. Historia miłosna Ligii i Winicjusza przedstawiona na tle mordu Chrześcijan stanowiła szkielet, część łączącą w tej powieści Nerona i jego świtę z Petroniuszem, Chilonem i Ursusem i jego współwyznawcami. Czyli po prostu dwa światy. Sama w sobie ciekawa, obłożona różnymi wydarzeniami powieść zdecydowanie zasługuje na siedem gwiazdek. Więcej się tu rozpisywała nie będę: wszystko, co bym chciała, zostało już napisane, a ja podpisuję się pod pozytywnymi ocenami.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Lektury to zło. Z takiego założenia wychodzi 90% społeczeństwa szkolnego (być może wliczając w to również nauczycieli). A jak lektura gruba? I jeszcze Sienkiewicza ("A, to ten od opisów!")? Do tego historyczna? W takim razie masakra. Po co to czytać???!!! No właśnie. Na tę chwilę moje jakże bogate doświadczenie z Sienkiewiczem opiera się na W pustyni i w puszczy oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Aż dziw człowieka bierze, jak antypatycznych i irytujących głównych bohaterów można wykreować. Nie dosyć, że dopiero w połowie książki zaczęłam rozróżniać zadzierającego nosa Nolana od wkurzających Maxa i Marcusa, to jeszcze kompletnie odstręczający Ethan, pusta Sally, niezrównoważona Wendy i, co najgorsze, wręcz idealizowana, lecz także płytka Heather. No i cóż dalej? Otóż nasza przemiła banda nastolatków przeżywa koniec świata (nie obawiam się spojleru, gdyż i tak poinformowano nas o tym dużymi literami na okładce), później przez resztę książki tłucze się z wrogami, wrzeszczy na siebie, a gdzieś kawałek po połowie dowiaduje się od Indianina Parkera interesującej teorii, której tu nie wyłuszczę, bo wcale taka tragiczna nie jest. Tyle, że błagam, nie róbmy z apokaliptycznej książki, opowieści o wróżkach, które posiadają moce.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Aż dziw człowieka bierze, jak antypatycznych i irytujących głównych bohaterów można wykreować. Nie dosyć, że dopiero w połowie książki zaczęłam rozróżniać zadzierającego nosa Nolana od wkurzających Maxa i Marcusa, to jeszcze kompletnie odstręczający Ethan, pusta Sally, niezrównoważona Wendy i, co najgorsze, wręcz idealizowana, lecz także płytka Heather. No i cóż dalej? Otóż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
We "Wnuczce do orzechów" Pani Musierowicz raczy nas całkowicie nową główną bohaterką, niejaką Dorotą Rumianek, istotą ponadprzeciętnie inteligentną, wzorcowo ambitną, nietypowo odpowiedzialną, doskonałą szachistką, przepiękną istotą, wdzięczną córką... Nie muszę dodawać, iż to uosobienie ideałów wielce działa mi na nerwy, a fakt, że o Borejkach jest (jak dobrze pójdzie) jedynie co drugi rozdział, rozczarował mnie. Jednak z radością przyznaję, iż Ida jest w formie, Ignaś nadal przysparza mnie o śmiech, a wszystko jest takie... Borejkowe, po prostu! Jednak niestety tylko w połowie rozdziałów... Szkoda. No nic, z niecierpliwością czekam na kolejną część!
ksiazkobsesja.blogspot.com
We "Wnuczce do orzechów" Pani Musierowicz raczy nas całkowicie nową główną bohaterką, niejaką Dorotą Rumianek, istotą ponadprzeciętnie inteligentną, wzorcowo ambitną, nietypowo odpowiedzialną, doskonałą szachistką, przepiękną istotą, wdzięczną córką... Nie muszę dodawać, iż to uosobienie ideałów wielce działa mi na nerwy, a fakt, że o Borejkach jest (jak dobrze pójdzie)...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Szkoda, że wątek z babciami pojawił się dopiero w połowie książki, bo on i szkoła Tesi (w sumie tragiczna) rozbawiały mnie chwilami do łez. A jeśli już wychynął do nas tak późno, to mógł chociaż potrwać dłużej...Gdyby nie te dwie rzeczy książa mogłaby być wręcz nudna, ale w takiej sytuacji chciałabym więcej ;). Naprawdę szkoda, że taka krótka.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Szkoda, że wątek z babciami pojawił się dopiero w połowie książki, bo on i szkoła Tesi (w sumie tragiczna) rozbawiały mnie chwilami do łez. A jeśli już wychynął do nas tak późno, to mógł chociaż potrwać dłużej...Gdyby nie te dwie rzeczy książa mogłaby być wręcz nudna, ale w takiej sytuacji chciałabym więcej ;). Naprawdę szkoda, że taka krótka.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Nigdy nie przepadałam za książkami typu kolejny dzienniczek, pamiętniczek nastolatki zwariowanej, sfustrowanej itd., itd., ale ta powieść całkiem przypadła mi do gustu. Może to dlatego, że Paulina (główna bohaterka) była pierwszą postacią z tego typu książek, która mnie przypominała ;), a może książeczka wydała się po prostu bardzo sympatyczna. Taki miły przerywnik na nudne popołudnie. Polecam.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Nigdy nie przepadałam za książkami typu kolejny dzienniczek, pamiętniczek nastolatki zwariowanej, sfustrowanej itd., itd., ale ta powieść całkiem przypadła mi do gustu. Może to dlatego, że Paulina (główna bohaterka) była pierwszą postacią z tego typu książek, która mnie przypominała ;), a może książeczka wydała się po prostu bardzo sympatyczna. Taki miły przerywnik na nudne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na czternastą część serii Kosika, myślałam, że się przewidziałam. Że to nie to. Że to nie FNiN. Że to... Z tego co wiem, nie ja jedna rozważałam w takich kategoriach zdesperowanego czytelnika.
Okładka. Tytuł. Że łot?!
Z niegasnącą wciąż nadzieją, że mimo rysunku na okładce, który zbyt przypomina kreskę Kosika, ale nią nie jest, że mimo tak niekosikowego tytułu, który Kosika jednak niezaprzeczalnie jest, "(nie)Bezpieczne Dorastanie" będzie czymś dobrym.
I?
Dobra, oddaję to Autorowi - na okładce i w tytule czuć jego tylko szczątkową obecność, ale w środku Kosik pełną parą! Poczwórna nawet jego dawka - bo do grona trzech superbohaterów dołączyła czerwonowłosa panna. "Felix, Laura, Net i Nika"? "Felix, Net, Nika i Laura"? Nie, to jeszcze nie pora na ten szok...
W czternastej części Kosik powraca do świata, jaki znamy z poprzednich części serii. Nie da się zaprzeczyć, że "Klątwa McKillianów" była nieco oderwana od fninowej rzeczywistości, ale już zdążyliśmy do niej powrócić. Swojsko się zrobiło, gdy na horyzoncie zamajaczył garnitur Stokrotki, pewien program komputerowy się ujawnił w pełnych grozy chwilach, a agent Mamrot znów mruczał pod nosem dane osobiste.
Wszystko to oplotła całkiem zgrabna fabuła, którą jednak docenia się później - gdy wszystko wychodzi na jaw, z pozoru nieistotne fakty okazują się jakże ważne, a superpaczka plus sztuk jeden w gratisie znów rusza ratować świat.
Ratowanie świata, o ile wiem, nie jest jednak pretekstem, by móc traktować czytelnika jak skończonego idiotę. Rozumiem, że może i jestem trochę starsza niż większość fanów FNiNu (z drugiej strony, nie przesadzajmy), ale przecież dwa lata temu też wiedziałam, co to jest CV!!! Być może to przez to książka nabrała nagle jakiegoś dość infantylnego odcienia...
Aby zakończyć tę recenzję odpowiednio melancholijnym akcentem, zauważę, że to pierwszy raz, gdy przede mną nie ma żadnej wydanej już części Kosika!Aż się łezka w oku kręci...Tak by się chciało, bo po na tyle satysfakcjonującej lekturze "(nie)Bezpiecznego Dorastania", nie mogę się doczekać następnych książęk!
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na czternastą część serii Kosika, myślałam, że się przewidziałam. Że to nie to. Że to nie FNiN. Że to... Z tego co wiem, nie ja jedna rozważałam w takich kategoriach zdesperowanego czytelnika.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOkładka. Tytuł. Że łot?!
Z niegasnącą wciąż nadzieją, że mimo rysunku na okładce, który zbyt przypomina kreskę Kosika, ale nią nie jest, że mimo tak...