-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
„Ostatnie lato w Mayfair” jest historyczno-obyczajową powieścią, po którą zapewne bym nie sięgnęła, gdyby nie rekomendacja. Zwykle raczej nie czytam książek z tego gatunku, siedzę w młodzieżowych przygodówkach i kryminałach. Tym razem otworzyłam się jednak na francuską pisarkę, panią Theresę Révay, i nie żałuję tego.
Głównymi bohaterami „Ostatniego lata w Mayfair” są członkowie młodego pokolenia dwóch znamienitych rodów: angielskich Rottherfieldów i francuskich Forrestelów. Początkowo Kanał La Manche oddzielał ich losy, lecz wkrótce splotły się nierozerwalną nicią zawieruchy niepewnych lat. Zbuntowana Evie, wrażliwa Vicky, rozsądny Julian, porywczy Pierre, niepokorna May – gama bohaterów pokazywała, jak młodzi na początku nowego wieku próbowali tworzyć własne stulecie.
Stulecie sufrażystek, odrywania się od ziemi na skrzydłach aeroplanów i ciągłej walki pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Jednak wraz z biegiem fabuły oraz lat, gdyż akcja powieści ma miejsce od 1911 do 1918 roku to, co dotychczas emocjonowało bohaterów, blednie, to, co było nie do pomyślenia, okaże się prawdą i właśnie za pokazanie tych przemian cenię „Ostatnie lato w Mayfair”.
Mimo że akcja w powieści po części opierała się na wojennych wydarzeniach , książkę czytało się dość i lekko. Brak tempa rodem z amerykańskiego filmu nie znudził mnie, za to pozwolił poczuć atmosferę początku XX w, ale i też wojny – bo niemała część książki opisuje wojenne zmagania bohaterów. Mnie to urządzało, bo chyba wiadomo, że Julian leżący w leju po bombie i lustrujący wzrokiem pogrom żołnierzy przemawia do mnie bardziej niż sucha formułka z lekcji historii o bitwie pod Verdun.
Nie zapominajmy jednak o Londynie i Paryżu, bo wojna wojną, ale życie wciąż się toczyło. Pani Révay odwaliła kawał dobrej roboty, malując przed czytelnikiem niezwykle żywy obraz miast zarówno przed wojną, jak i w jej czasie. Nie tworząc Sienkiewiczowskich opisów, wykreowała realistyczną atmosferę wielkich stolic: zatłoczone bulwary, ciche laski, dzielnice biednych i, jakże mogłabym zapomnieć, wciąż wrzącą od przemów Izbę Lordów.
„Ostatnie lato w Mayfair” okazało się więc nader interesującą i klimatyczną lekturą z porządnym kawałkiem historii w tle. Gdyby nie to, oceniłabym je jako obyczajówkę bardziej średnich niż wysokich lotów, ale przy takim układzie spraw - polecam!
ksiazkobsesja.blogspot.com
„Ostatnie lato w Mayfair” jest historyczno-obyczajową powieścią, po którą zapewne bym nie sięgnęła, gdyby nie rekomendacja. Zwykle raczej nie czytam książek z tego gatunku, siedzę w młodzieżowych przygodówkach i kryminałach. Tym razem otworzyłam się jednak na francuską pisarkę, panią Theresę Révay, i nie żałuję tego.
Głównymi bohaterami „Ostatniego lata w Mayfair” są...
Było ciężko. Ilość nużących opisów, niezwiązanych z fabułą, lecz mimo to szeroko opisywanych momentów i przedstawionych jako "co to nie moje zdanie" osobistych opinii autora sprawiło, że trudno mi było wciągnąć się w "Katedrę Marii Panny". Mimo to w pewnym momencie tak się stało, bo choć właściwie żadnej postaci zbytnio nie polubiłam, to byłam ciekawa jak się wszystko zakończy i wyładuje (ilość emocji nadała książce pewnej barwności). I no cóż, autor wybrnął całkiem prosto i bezproblemowo, choć z pewnym urokiem.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Było ciężko. Ilość nużących opisów, niezwiązanych z fabułą, lecz mimo to szeroko opisywanych momentów i przedstawionych jako "co to nie moje zdanie" osobistych opinii autora sprawiło, że trudno mi było wciągnąć się w "Katedrę Marii Panny". Mimo to w pewnym momencie tak się stało, bo choć właściwie żadnej postaci zbytnio nie polubiłam, to byłam ciekawa jak się wszystko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lektury to zło. Z takiego założenia wychodzi 90% społeczeństwa szkolnego (być może wliczając w to również nauczycieli). A jak lektura gruba? I jeszcze Sienkiewicza ("A, to ten od opisów!")? Do tego historyczna? W takim razie masakra. Po co to czytać???!!! No właśnie. Na tę chwilę moje jakże bogate doświadczenie z Sienkiewiczem opiera się na W pustyni i w puszczy oraz obecnie recenzowanej pozycji. Pozycji, do której mimo miłego zaskoczenia z Sienkiewiczowską książką poprzednią, podchodziłam z dystansem (ale i dobrze, że znalazłam się w mniejszości, która do tego w ogóle podchodziła). Tak więc, jak było przed, już wiemy. A po? Po pierwsze i najważniejsze, oby więcej takich lektur! Lektur wciągających i takich... ludzkich. Te sławetne opisy Sienkiewicza wcale mi nie przeszkadzały, a pozwolę sobie zaryzykować, że nawet dzięki nim wczułam się w Rzym. W jego biedotę i patrycjuszy, brud i luksusy, opływanie ściekami i złotem. W Nerona i Chrześcijan. Historia miłosna Ligii i Winicjusza przedstawiona na tle mordu Chrześcijan stanowiła szkielet, część łączącą w tej powieści Nerona i jego świtę z Petroniuszem, Chilonem i Ursusem i jego współwyznawcami. Czyli po prostu dwa światy. Sama w sobie ciekawa, obłożona różnymi wydarzeniami powieść zdecydowanie zasługuje na siedem gwiazdek. Więcej się tu rozpisywała nie będę: wszystko, co bym chciała, zostało już napisane, a ja podpisuję się pod pozytywnymi ocenami.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Lektury to zło. Z takiego założenia wychodzi 90% społeczeństwa szkolnego (być może wliczając w to również nauczycieli). A jak lektura gruba? I jeszcze Sienkiewicza ("A, to ten od opisów!")? Do tego historyczna? W takim razie masakra. Po co to czytać???!!! No właśnie. Na tę chwilę moje jakże bogate doświadczenie z Sienkiewiczem opiera się na W pustyni i w puszczy oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Deszczowa Anglia z początku XX wieku.Muzeum pełne starożytnych artefaktów i mumii. Ciążące nad nimi mroczne klątwy. Stowarzyszenia pragnące zniszczyć bądź uratować świat. I jedenastoletnia Teodozja, która czuje się w obowiązku wszystko ogarnąć!!!
"Teodozja i Berło Ozyrysa", podobnie jak pierwsza część serii, ma swój niepowtarzalny urok dawnej Anglii i tajemniczego muzeum, do tego dochoddzi rozkoszna narracja pierwszoosobowa i genialnie skonstruowana akcja. Świetna powieść przygodowo-detektywistyczno-fantastyczna! Przypuszczam, że nie zawiedzie się żaden z wielbicieli tych gatunków od 8 do 14 lat.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Deszczowa Anglia z początku XX wieku.Muzeum pełne starożytnych artefaktów i mumii. Ciążące nad nimi mroczne klątwy. Stowarzyszenia pragnące zniszczyć bądź uratować świat. I jedenastoletnia Teodozja, która czuje się w obowiązku wszystko ogarnąć!!!
"Teodozja i Berło Ozyrysa", podobnie jak pierwsza część serii, ma swój niepowtarzalny urok dawnej Anglii i tajemniczego muzeum,...
Deszczowa Anglia z początku XX wieku.Muzeum pełne starożytnych artefaktów i mumii. Ciążące nad nimi mroczne klątwy. Stowarzyszenia pragnące zniszczyć bądź uratować świat. I jedenastoletnia Teodozja, która czuje się w obowiązku wszystko ogarnąć!!!
"Teodozja i Węże Chaosu" ma swój niepowtarzalny urok dawnej Anglii i tajemniczego muzeum, do tego dochoddzi rozkoszna narracja pierwszoosobowa i genialnie skonstruowana akcja. Świetna powieść przygodowo-detektywistyczno-fantastyczna! Przypuszczam, że nie zawiedzie się żaden z wielbicieli tych gatunków od 8 do 14 lat.
ksiazkobsesja.blogspot.com
Deszczowa Anglia z początku XX wieku.Muzeum pełne starożytnych artefaktów i mumii. Ciążące nad nimi mroczne klątwy. Stowarzyszenia pragnące zniszczyć bądź uratować świat. I jedenastoletnia Teodozja, która czuje się w obowiązku wszystko ogarnąć!!!
"Teodozja i Węże Chaosu" ma swój niepowtarzalny urok dawnej Anglii i tajemniczego muzeum, do tego dochoddzi rozkoszna narracja...
"Coś najbardziej zbliżonego do czystego fantasy!!!"
Wypowiedziane żądanie zawisło w powietrzu, gdy stałam przed regałem mojej koleżanki, szczelnie wypełnionym czarnymi okładkami (jedynym kolorowym akcentem był zielonkawy "Książę mgły" Zafóna). W efekcie otrzymałam "Płonącą lampę" - od początku śmierdziało mi bynajmniej nie fantasy, ale paranormal romance - ale cóż, raz kozie śmierć. Trzeba spróbować wszystkiego.
Każdy czytelnik już chyba się domyślił, że do tego gatunku blisko mi jak Dumbldore'owi do Voldemorta, Frodowi do Saurona i... Nieważne. Uprzedzam więc, że recenzja może być pełna stwierdzeń fanów paranormal romance oburzających, ale mam nadzieję, że to przeżyjecie. W końcu sześć gwiazdek na dziesięć daję, jakby nie było. A więc, zapraszam do przeczytania recenzji paranormal romance według zwykłego śmiertelnika.
Na początku lektury pierwszym, co skłoniło mnie do powstrzymania się od defenestracji książki w cholerę, była atmosfera. Mroczna, pełna ukrytego napięcia i finezji, przenosiła w dość niepokojące wiktoriańskie czasy. Długi czas jednak wzdrygałam się przy każdym wspomnieniu o paranormalnych zdolnościach, nie mówiąc już o parsknięciach śmiechem przy terminie parapsychicznej agencji detektywistycznej. Cierpliwie trwałam jednak dalej, pięłam się wzdłuż kolejnych śladów światła snów, aż - sama sobie nie wierzę - książkę doceniłam.
Fabuła, muszę przyznać, całkiem niczego sobie. Nie niosła za sobą nazbyt niespodziewanych odkryć, ale składała się w zaskakująco sensowną całość. Również wbrew temu, czego spodziewałam się po paranormal romance, autorka nawet podrzucała jakieś tropy i całość znajomo przypominała jakieś przyjemne detektywistyczne czytadełko z dreszczykiem między stronami. Co więcej, akcja wciągała i kolejne strony przerzucałam z zaskakującą prędkością, mimo początkowego cynizmu zaciekawiona, co będzie dalej.
A teraz kubeł zimnej wody. Czy też raczej pora na moje żale i jęki, bo skupię się na drugim członie nazwy tego gatunku.Wątek miłosny nawet nie był po prostu zbyt słodki, zbyt uroczy ani nic, on był taki... Absurdalny? No tak. Romance. To aż raziło w oczy! Nie jestem wytrawną czytelniczką, dla której chlebem powszednim są perełki światowej literatury, bez problemu, a nawet z z uśmiechem na twarzy witam większość wątków miłosnych, ale... Co za dużo to niezdrowo. Wyziera ze mnie zdaje się zbyt duża doza realizmu, bo potężny władca przestępców, który dla wybranki rzuca trzymane w szachu trzy czwarte londyńskiego podziemia jest nie do przełknięcia. Coś takiego może... A zresztą, nie będę się pogrążać.
Dobra, pora na słówko podsumowania po moim pierwszym spotkaniu z książką imającą się tematu parapsychicznych agencji detektywistycznych (nie no, cały czas z tego leję). Jestem raczej w miarę pozytywnie zaskoczona, ale cudowny wątek miłosny raczej ostudził mój entuzjazm.
ksiazkobsesja.blogspot.com
"Coś najbardziej zbliżonego do czystego fantasy!!!"
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWypowiedziane żądanie zawisło w powietrzu, gdy stałam przed regałem mojej koleżanki, szczelnie wypełnionym czarnymi okładkami (jedynym kolorowym akcentem był zielonkawy "Książę mgły" Zafóna). W efekcie otrzymałam "Płonącą lampę" - od początku śmierdziało mi bynajmniej nie fantasy, ale paranormal romance - ale cóż, raz...