-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2021-03-29
2020-12-21
Sięgnęłam po tę książkę po raz drugi, bo kilka lat temu już ją czytałam, ale szczerze powiedziawszy niewiele już pamiętałam z lektury.
W całej tej współczesnej sieczce prymitywnej pseudoliteratury, Elisabeth Gilbert jest moim zdaniem wyróżniającą się autorką, po której powieści warto sięgnąć. "Botanika duszy" jednak na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Nie ma tu bowiem wartkiej akcji, są za to dość przydługawe opisy przyrody, które niejednego czytelnika mogą znudzić, mnie jednak nie przeszkadzały. Nie rozumiem jednak, co takiego fascynującego jest w Almie. Tak, w tamtych czasach kobieta naukowiec to było coś, jednak poza swoją fascynacją botaniką, Alma była osobą nieszczęśliwą, wiodącą życie przez większośc lat monotonne i niespełnione pod względem relacji z innymi ludźmi. Z powieści w większości bije depresyjność i poczucie beznadziei. Ja na pewno nie chciałabym się z Almą zamienić, nawet za cenę sławy i podziwu naukowca.
Ogólnie fabuła może nie jest zbyt oryginalna, podobnych historii było już wiele, jednak uważam, że ta powieść zasługuje na wysoką ocenę, choćby dlatego, że jest napisana pięknym językiem, a autorka aby ją napisać, musiała naprawdę mocno zagłębić się w botaniczną tematykę i za to należy jej się podziw
Sięgnęłam po tę książkę po raz drugi, bo kilka lat temu już ją czytałam, ale szczerze powiedziawszy niewiele już pamiętałam z lektury.
W całej tej współczesnej sieczce prymitywnej pseudoliteratury, Elisabeth Gilbert jest moim zdaniem wyróżniającą się autorką, po której powieści warto sięgnąć. "Botanika duszy" jednak na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Nie ma tu...
2014-10-17
2014-12-06
2014-08-15
Na powieści Stephena Kinga natrafiłam całkiem przypadkiem. Nigdy wcześniej też nie czytałam horrorów, dlatego postanowiłam zapoznać się przynajmniej z kilkoma dziełami Kinga, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tego typu literatury.
"Lśnienie" to moja czwarta powieść tego autora i zdecydowanie najbardziej mroczna. Jest ona napisana po mistrzowsku - idealnie skreowane postaci i akcja przemyślana z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. W swojej kategorii jest to niewątpliwie klasyk i pozycja obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli horrorów. Dlaczego zatem nie oceniłam jej wyżej? Otóż po jej przeczytaniu ostatecznie doszłam do wniosku, że powieści grozy to nie jest literatura dla mnie. Wszelkie historie z udziałem duchów, wampirów, ożywających zwierząt wyciętych z żywopłotu tudzież innych wyimaginowanych stworów raczej nie robią na mnie wrażenia i nie przyprawiają o dreszcz emocji, a wręcz przeciwnie: czytając "Lśnienie" niejednokrotnie uśmiechałam się sama do siebie i zastanawiałam, co też jeszcze za dziwactwa pan King jest w stanie wymyślić. Na chwilę obecną zamierzam zrobić sobie przerwę od twórczości Stephena Kinga, jestem jednak przekonana, że w przyszłości ponownie po niego sięgnę, gdyż naprawdę jestem pod wrażeniem jego kunsztu pisarskiego i bogatej wyobraźni.
Na powieści Stephena Kinga natrafiłam całkiem przypadkiem. Nigdy wcześniej też nie czytałam horrorów, dlatego postanowiłam zapoznać się przynajmniej z kilkoma dziełami Kinga, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tego typu literatury.
"Lśnienie" to moja czwarta powieść tego autora i zdecydowanie najbardziej mroczna. Jest ona napisana po mistrzowsku - idealnie...
2014-11-08
Sięgnęłam po tę książkę zachęcona wieloma bardzo pozytywnymi opiniami na Lubimy Czytać, jednak mocno się zawiodłam. Przez zdecydowaną większość powieści wieje nudą. Zupełnie nie zgadzam się z opiniami, że nie można się od niej oderwać i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Mnie niestety nie trzymała w napięciu w ogóle. Jedynie zakończenie trzyma dobry poziom, ale zupełnie nie zgadzam się z opiniami, że jest ono zaskakujące. Przecież od samego początku wiadomo, jakiej zbrodni dopuścił się Kevin, a tego, co nie było wcześniej powiedziane wprost, domyśliłam się sama, także zakończenie nie zaskoczyło mnie w ogóle (chociaż przyznaję, że zrobiło na mnie wrażenie i na pewno zapamiętam je na długo). Co do postaci Kevina i dywagacji na temat tego, dlaczego był on takim złym człowiekiem, jestem zdania, że winni temu są przede wszystkim rodzice, którzy wg mnie nie dali mu w zasadzie żadnego wychowania. Kevin był cały czas rozdarty pomiędzy ślepo wpatrzonego w niego ojca, który wszystkie złe występki puszczał mu płazem, a matkę, która co prawda próbowała nieśmiało reagować na jego złe zachowanie, jednak bez większego skutku. Nie mam dzieci więc może nie powinnam wypowiadać się na ten temat, uważam jednak, że nawet jeśli dziecko rodzi się z pewnymi predyspozycjami do złych zachowań, rolą rodziców jest wskazanie mu właściwej drogi i nauczenie zasad moralnych. W przypadku Kevina zdecydowanie tego zabrakło. Nie ponosił on w ogóle konsekwencji swoich występków, nie dostawał żadnych kar, rodzice nie rozmawiali z nim na temat jego złego zachowania i zamiatali większość problemów pod dywan. Nic więc dziwnego, że Kevin nie potrafił odróżniać dobra od zła. Uważam, że jego rodzice to ludzie, którzy w ogóle nie powinni mieć dzieci, a opisana historia dowodzi, że nie każdy nadaje się na rodzica.
Co to stylu, w jakim książka ta została napisana - niestety dla mnie zbyt długie i zagmatwane zdania, a sama fabuła po prostu nudna. A szkoda, bo tematyka jest ciekawa i można było zrobić z tego naprawdę dobrą, trzymającą w napięciu powieść.
Sięgnęłam po tę książkę zachęcona wieloma bardzo pozytywnymi opiniami na Lubimy Czytać, jednak mocno się zawiodłam. Przez zdecydowaną większość powieści wieje nudą. Zupełnie nie zgadzam się z opiniami, że nie można się od niej oderwać i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Mnie niestety nie trzymała w napięciu w ogóle. Jedynie zakończenie trzyma dobry poziom, ale zupełnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-13
Moim zdaniem jest to kolejna przereklamowana książka, nad którą wszyscy pieją z zachwytu, a która tak naprawdę niczym mnie nie zachwyciła, a wręcz znudziła i myślę, że szybko o niej zapomnę (i niewiele na tym stracę).
Przede wszystkim raziła mnie sztuczność całej fabuły i bohaterów. Nie wiem, czy był to rzeczywisty zamysł autorki, ale przez cały czas miałam wrażenie, ze akcja toczy się kilkaset lat temu, podczas gdy w rzeczywistości są to czasy współczesne. Rażący był dla mnie przede wszystkim język, jakim bohaterowie rozmawiali ze sobą - zamiast zwykłych, naturalnych rozmów wygłaszają oni cały czas różne górnolotnie brzmiące sentencje. Przecież w rzeczywistości nikt nie rozmawia ze sobą w taki sposób! W ogóle mam wrażenie, że powieść jest na siłę "nafaszerowana" różnymi błyskotliwymi złotymi myślami, z których kilka faktycznie sobie pozakreślałam, ale w większości przypadków był to jednak przerost formy nad treścią.
Akcja powieści - jak dla mnie w ogóle nie wciągająca i nie rozumiem opinii osób, które nie mogły się od niej oderwać. Ja często musiałam czytać jeden fragment po kilka razy, bo łapałam się na tym, że jestem myślami gdzie indziej i nie skupiam się na tym co czytam. Nie potrafiłam utożsamić się ani obdarzyć sympatią żadnego z bohaterów, gdyż moim zdaniem wszyscy oni byli sztuczni i jakby wyjęci z innej epoki. Główny bohater, Jean Perdu, to wg mnie trochę nieudacznik, bo jak można inaczej nazwać człowieka, który przez 20 lat żyje jedynie wspomnieniem niespełnionej miłości i nie potrafi przez to ułożyć sobie życia z inną kobietą (wiem, wiem, pewnie jestem mało romantyczna...). Za to gdy już dochodzi do wniosku, że czas zakończyć tę żałobę, od razu zakochuje się w kobiecie, której tak naprawdę wcale nie zna (zagadką jest dla mnie, dlaczego Jean i Catherine tak się pokochali - niestety autorka w żaden sposób tego nie wyjaśniła).
Ostatnia kwestia, która tak naprawdę raziła mnie chyba najbardziej - powieść jest wg mnie pochwałą zdrady. Manon kocha dwóch mężczyzn na raz i wcale się z tym nie kryje. Wychodzi za mąż za jednego z nich i otwarcie stwierdza, że nie zrezygnuje z tego drugiego. I to, co jest dla mnie najbardziej zadziwiające - oni obaj wiedzą o sobie nawzajem i nie mają do niej o to pretensji, a wręcz akceptują taki stan rzeczy - jak to stwierdza jeden z nich: "to wszystko są elementy życia... i choć niejednemu trudno to przyjąć, nie ma w tym nic nagannego". No przepraszam bardzo, ale stwierdzenie, że nie ma nic nagannego w niewierności małżeńskiej jest dla mnie nie do przyjęcia.
Myślę, że powieść ma szansę spodobać się np. miłośnikom Paulo Coehlo (on również lubi wplatać w dialogi mnóstwo mniej lub bardziej udanych sentencji), ale dla osoby tak przyziemnej jak ja "Lawendowy pokój" to strata czasu, który można by było przeznaczyć na przeczytanie bardziej wartościowych i interesujących pozycji.
Moim zdaniem jest to kolejna przereklamowana książka, nad którą wszyscy pieją z zachwytu, a która tak naprawdę niczym mnie nie zachwyciła, a wręcz znudziła i myślę, że szybko o niej zapomnę (i niewiele na tym stracę).
Przede wszystkim raziła mnie sztuczność całej fabuły i bohaterów. Nie wiem, czy był to rzeczywisty zamysł autorki, ale przez cały czas miałam wrażenie, ze...
2014-11-30
Pomimo wielu złych recenzji, jakie zbiera ta książka, mi się ona podobała. Uważam, że nie mamy prawa oceniać wizji zaświatów, jaką przedstawia nam autor, pod kątem tego, czy wydaje się nam ona prawdziwa. Nikt z nas nie był na tamtym świecie i dlatego nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy opisywane w książce obrazy i zjawiska są prawdziwe, czy stanowią jedynie wytwór wyobraźni autora. Ja jednak jestem osobą wierzącą, wierzę w Boga i w życie po śmierci, dlatego wierzę również autorowi w to, że rzeczywiście było mu dane dotknąć Nieba i doświadczyć życia w innym wymiarze. Książka zdecydowanie podniosła mnie na duchu i umocniła moją wiarę w to, że nasze ziemskie życie jest tylko stanem przejściowym i że nie mamy powodu, by bać się śmierci, ponieważ tak naprawdę jest ona początkiem czegoś nowego i tak pięknego, że trudno to opisać słowami.
Mimo, że momentami nużyły mnie zbyt zawiłe wywody naukowe, wystawiam książce dobrą opinię. Zrobiła na mnie spore wrażenie i sprawiła, ze inaczej będę patrzeć na sprawy związane ze śmiercią. Myślę, że za jakiś czas chętnie do niej wrócę.
Pomimo wielu złych recenzji, jakie zbiera ta książka, mi się ona podobała. Uważam, że nie mamy prawa oceniać wizji zaświatów, jaką przedstawia nam autor, pod kątem tego, czy wydaje się nam ona prawdziwa. Nikt z nas nie był na tamtym świecie i dlatego nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy opisywane w książce obrazy i zjawiska są prawdziwe, czy stanowią jedynie wytwór...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-21
Kryminał na wysokim poziomie, jednak jak dla mnie zbyt skomplikowana intryga, za dużo postaci i wątków. Nie do końca mogłam nadążyć za opisywanym w powieści tokiem śledztwa. Nie zmienia to jednak faktu, że książka napisana jest w bardzo dobrym stylu literackim, a każda z głównych postaci jest dobrze przemyślana, charakterystyczna i wyrazista.
Kryminał na wysokim poziomie, jednak jak dla mnie zbyt skomplikowana intryga, za dużo postaci i wątków. Nie do końca mogłam nadążyć za opisywanym w powieści tokiem śledztwa. Nie zmienia to jednak faktu, że książka napisana jest w bardzo dobrym stylu literackim, a każda z głównych postaci jest dobrze przemyślana, charakterystyczna i wyrazista.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-24
Gdy tylko ta książka pojawiła się w moich rekomendacjach na LubimyCzytać, niemal od razu pobiegłam do księgarni aby ją kupić, jako że poprzednia powieść Matthew Quick, "Poradnik pozytywnego myślenia", jest jedną z lepszych jakie czytałam. Szczerze mówiąc po przeczytaniu kilkudziesięciu pierwszych stron, byłam lekko zawiedziona i pomału zaczynałam żałować tego zakupu, ponieważ troszkę wiało nudą. Ale gdy tylko dobrnęłam do drugiej części (powieść jest podzielona na 3 części), zmieniłam swoją opinię diametralnie i z każdą koleją stroną byłam coraz bardziej zaintrygowana co też wydarzy się dalej. Część trzecią przeczytałam już za jednym posiedzeniem, gdyż naprawdę nie byłam w stanie się od niej oderwać, a po zamknięciu ostatniej strony musiałam posiedzieć kilka minut, żeby się uspokoić, otrzeć łzy wzruszenia i przemyśleć sobie na spokojnie całą historię.
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" to piękna powieść o tym, jak różne trudne sytuacje życiowe zmieniają nasz punkt widzenia i sprawiają, że sprawy, które do tej pory wydawały nam się najważniejsze i dla których gotowi byliśmy poświęcić wszystko inne, nagle przestają mieć znaczenie. To historia o tym, że najlepszy przyjaciel to ten, który po prostu jest przy nas wtedy, gdy go potrzebujemy. Nie musi nawet nic mówić, wystarczy że jest, a sama jego obecność, jak to określił jeden z głównych bohaterów, jest uspokajająca. Gorąco polecam tę powieść.
Gdy tylko ta książka pojawiła się w moich rekomendacjach na LubimyCzytać, niemal od razu pobiegłam do księgarni aby ją kupić, jako że poprzednia powieść Matthew Quick, "Poradnik pozytywnego myślenia", jest jedną z lepszych jakie czytałam. Szczerze mówiąc po przeczytaniu kilkudziesięciu pierwszych stron, byłam lekko zawiedziona i pomału zaczynałam żałować tego zakupu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-05
Mam bardzo mieszane odczucia odnośnie tej książki i tak naprawdę ciężko mi ją ocenić.
Na pewno nie jest to książka głupia. Znalazłam w niej sporo mądrych przemyśleń, obserwacji i cytatów, a fragment, w którym Hanka zbiera się na odwagę i po raz pierwszy ogląda zdjęcia ze swojego ślubu, który odbył się dzień przed tragicznym wypadkiem, poruszył mnie do głębi i wycisnął ze mnie łzy, co już dawno nie zdarzyło mi się podczas czytania żadnej książki. Z resztą powieść ta niejednokrotnie zmusiła mnie do głębokiej refleksji nad tym, z jaką traumą borykają się osoby, które z dnia na dzień straciły kogoś bliskiego w tak dramatycznych okolicznościach i myślę, że to właśnie wątek tragicznych przeżyć Hanki zostanie w mojej pamięci najdłużej. Ale na tym chyba kończą się moje pozytywne wrażenia dotyczące tej książki.
Niestety żadna z głównych postaci nie wzbudziła mojej sympatii. Hanka - w każdym aspekcie idealna, piękna, mądra, oczytana, świetna nauczycielka (mimo że ma dopiero 28 lat i niedawno skończyła studia, nie ma żadnych problemów z uzyskaniem autorytetu wśród niewiele od niej młodszych maturzystów, a to w dzisiejszych czasach raczej nie jest sprawa prosta), w dodatku świetnie gotuje i to wszystko razem sprawia, że mężczyźni od razu się w niej zakochują (okazuje się, że również jej świętej pamięci mąż Mikołaj, za którym szalały wszystkie dziewczyny na roku, akurat w Hance zakochał się od pierwszego wejrzenia, ona natomiast z początku go nie chciała - o ileż ciekawszą postacią byłaby, gdyby przynajmniej w tym przypadku to ona musiała trochę powalczyć o miłość mężczyzny, który nie byłby nią zainteresowany). Jednak zdominowana i zmanipulowana przez Dominikę, zupełnie nie potrafi jej się przeciwstawić - gdy coś jej się nie podoba (tak jak pomysł noclegu na Mazurach podczas spływu kajakowego), przez chwilę próbuje protestować, tylko po to, żeby za moment potulnie się zgodzić, komentując tylko, że ona "po prostu nie ma nic do powiedzenia" i "jej się nigdy o nic nie pyta".
Mikołaj - do szaleństwa zakochany w Hance, traktujący ją niczym bóstwo i skaczący wokół niej jak wierny piesek, również nie wzbudził mojej sympatii. Gdy Hanka po raz kolejny nie zjawia się na lotnisku mimo że byli umówieni, Mikołaj co prawda jest wkurzony i zawiedziony, ale gdy tylko jego oblubienica niezapowiedzianie pojawia się w środku nocy z przeprosinami (a tak przy okazji - moim zdaniem to ze strony Hanki szczyt egoizmu - nie powitała Mikołaja na lotnisku, mimo że byli umówieni, bo miała ważniejsze sprawy, za to przyjeżdża do niego w środku nocy i nawet przez myśl jej nie przejdzie, że może Mikołaj śpi i nie ma teraz ochoty na spotkanie z nią), on od razu chętnie jej wybacza i po chwili lądują w łóżku. Odnoszę wrażenie, że Mikołaj nie potrafi mówić ani rozmyślać o niczym innym, jak tylko o tym, jaka to ta Hanka jest wspaniała. Jego ciągłe zachwyty nad nią są po prostu nudne. Większość dialogów między tą dwójką polega na tym, że Mikołaj prawi Hance komplementy, ona zaś raz wyznaje mu miłość, po to żeby kilka stron dalej znów grać chłodną i nieprzystępną. Jestem zaskoczona, że Mikołaj pozwala jej się tak traktować. Owszem, z pewnością to wartościowy mężczyzna, ale wydaje mi się, że gdyby miał trochę więcej honoru, w pewnym momencie wycofałby się chociaż na chwilę, żeby to Hanka musiała choć trochę się wysilić i postarać o niego. Czasami niestety odnosiłam wrażenie, że nie jest to dorosły mężczyzna, lecz niedojrzały nastolatek, który do przesady idealizuje swoją ukochaną, nie potrafi przestać o niej myśleć i po kilku dniach spędzonych bez niej popada niemalże w rozpacz z tęsknoty.
Dominika i Przemek - to są postaci, z którymi ja osobiście w realnym w życiu na pewno nie byłabym w stanie się zaprzyjaźnić. Oboje apodyktyczni, wścibscy, głośni, przekonani że każdą sprawę można załatwić krzykiem. Swoją drogą jestem ciekawa, jak to możliwe że dwoje ludzi o tak dominujących osobowościach stworzyło szczęśliwy związek. No ale z tego co zauważyłam, w tej powieści możliwych jest wiele rzeczy, które w realnym życiu nie miałyby raczej prawa bytu.
Powieść "Krok do szczęścia", tak jak jej poprzedniczka "Alibi na szczęście", trzyma poziom mniej więcej do połowy. Jednak w miarę jak czytałam kolejne strony, moja irytacja pogłębiała się coraz bardziej, aby sięgnąć zenitu pod koniec, przy dialogach Hanki z Mikołajem, w stylu: "-Jesteś pewien, że chcesz mnie wysłuchać? -Oczywiście. -Zatem zaczynam. Ale jesteś pewien? -Tak. -Ale nie wiem jak to powiedzieć. -Po prostu powiedz. -Ale nie mam siły." Autorka chyba naprawdę mocno siliła się, aby napisać jak największą ilość stron.
Tak jak wspomniałam na początku, nie potrafię jednoznacznie ocenić tej książki. Jestem w stanie zrozumieć osoby, którym się ona podoba, bo sama nie żałuję, że ją przeczytałam i myślę że mimo wszystko zapamiętam ją na dłuższy czas. Jednak po trzecią część trylogii raczej nie sięgnę, chyba że za kilka miesięcy, jak już odpocznę po "Kroku do szczęścia" i zapragnę przeczytać coś lekkiego, co nie wymaga zbyt dużej koncentracji. Myślę jednak, że przy tak przewidywalnych postaciach i akcji, "Zgoda na szczęście" raczej niczym szczególnym mnie nie zaskoczy i nie znajdę w niej nic, czego nie byłoby już w dwóch poprzednich częściach.
Mam bardzo mieszane odczucia odnośnie tej książki i tak naprawdę ciężko mi ją ocenić.
Na pewno nie jest to książka głupia. Znalazłam w niej sporo mądrych przemyśleń, obserwacji i cytatów, a fragment, w którym Hanka zbiera się na odwagę i po raz pierwszy ogląda zdjęcia ze swojego ślubu, który odbył się dzień przed tragicznym wypadkiem, poruszył mnie do głębi i wycisnął ze...
2014-07-25
Tragedia... zupełnie nie rozumiem fenomenu tej powieści. Sięgnęłam po nią z nadzieją, że oto mam przed sobą świetny kryminał, jednak już po kilkunastu stronach poczułam się mocno rozczarowana. Może po prostu nie jest to mój styl - zbyt dużo metafor, symboli, poetyczności... Za mało konkretów i wartkiej akcji. Powieść w ogóle nie wprowadza w stan napięcia, pełno jest w niej dygresji i zanim przez nie przebrnęłam, zapominałam już, na czym stanęła akcja. Każdy z bohaterów reprezentuje jakiś rodzaj patologii lub ma za sobą traumatyczne przeżycia. Nie ma nikogo, kto byłby "normalny". Przeczytałam powieść do końca, ale z dużym trudem, a końcówkę w zasadzie przekartkowałam.
Tragedia... zupełnie nie rozumiem fenomenu tej powieści. Sięgnęłam po nią z nadzieją, że oto mam przed sobą świetny kryminał, jednak już po kilkunastu stronach poczułam się mocno rozczarowana. Może po prostu nie jest to mój styl - zbyt dużo metafor, symboli, poetyczności... Za mało konkretów i wartkiej akcji. Powieść w ogóle nie wprowadza w stan napięcia, pełno jest w niej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMniej więcej do połowy książka jest rewelacyjna. Nie mogłam się od niej oderwać. Później jednak zaczyna się robić nudno, a wręcz czułam się poirytowana powolnością akcji i zachowaniem głównej bohaterki, która sama nie wie, czego chce. Poza tym mam wrażenie, że postaci opisane w powieści mają do przesady skrajne osobowości - są albo bardzo introwertyczne, nieśmiałe i niepewne siebie (jak Hania), albo do przesady ekstrawertyczne, głośne i energiczne (jak Dominika lub Przemek). Nie wydaje mi się, aby w realnym życiu osoby tak różne, jak Hania i Dominika, mogły się rzeczywiście tak blisko przyjaźnić. Dominika irytowała mnie swoim głośnym i wścibskim zachowaniem, osobiście nie byłabym chyba w stanie zaprzyjaźnić się z taką osobą. Ponadto sposób, w jaki głowni bohaterowie rozmawiają między sobą o sprawach sercowych, kojarzy mi się raczej z zachowaniem nastolatków, a nie dorosłych ludzi. Mimo to książka jest całkiem przyjemna i zamierzam sięgnąć po kolejną część, aczkolwiek nie spodziewam się żadnych rewelacji.
Mniej więcej do połowy książka jest rewelacyjna. Nie mogłam się od niej oderwać. Później jednak zaczyna się robić nudno, a wręcz czułam się poirytowana powolnością akcji i zachowaniem głównej bohaterki, która sama nie wie, czego chce. Poza tym mam wrażenie, że postaci opisane w powieści mają do przesady skrajne osobowości - są albo bardzo introwertyczne, nieśmiałe i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sądząc po tytule spodziewałam się raczej książki o tematyce niewysłuchanych modlitw i z tym założeniem po nią sięgnęłam, okazało się jednak, że to bardziej poradnik dotyczący ogólnie tego, jak się modlić. Ciekawa pozycja, pełna przydatnych wskazówek, zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna się modlić.
Sądząc po tytule spodziewałam się raczej książki o tematyce niewysłuchanych modlitw i z tym założeniem po nią sięgnęłam, okazało się jednak, że to bardziej poradnik dotyczący ogólnie tego, jak się modlić. Ciekawa pozycja, pełna przydatnych wskazówek, zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna się modlić.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to